Geraldine siedziała w fotelu, nie miała pojęcia, że w tym wszystkim może chodzić o coś więcej, niż tylko o upięcie włosów. Nie miała pojęcia, że może się coś wydarzyć, że Ursula widziała jej moment słabości. Próbowała jakoś się trzymać, nie pokazywać po sobie, że zaczyna się sypać, jak widać jednak nie tak łatwo było jej chować swoje emocje. Lestrange połączyła kropki, oczywiście, że to zrobiła, sama Yaxley dała jej ku temu okazję, tyle, że nie wiedziała, że coś się święci, nie miała pojęcia, że ona wie, że coś jest nie tak.
- Możesz wypróbować wszystko na co masz ochotę. - Najwyraźniej nie zamierzała oponować. Chciała wypróbować warkocze, a dół zostawić rozpuszczony - droga wolna. Geraldine czekała, aż zacznie działać. Nie spodziewała się, że Ursula ma wprawę w czesaniu włosów, ale to mogła być kolejna rzecz, której o niej nie wiedziała, miała bardzo wiele tajemnic, wcale by jej nie zdziwiło, gdyby umiała to robić perfekcyjnie.
Poczuła palce w swoich włosach, raczej rzadko pozwalała je komuś dotykać, jednak nie powodowało to niezręczności, wręcz przeciwnie było całkiem przyjemne, zaplatała jej włosy pasmo, po paśmie. Dobrze się złożyło, że postanowiła je podciąć tylko odrobinę, bo była bliska tego, aby pozbyć się dużej części włosów, tak właściwie to Ambroise się tym zajął po tym, gdy wróciła z ostatniej wyprawy. Przymknęła oczy, musiała czekać, aż Lestrange skończy, żeby zobaczyć się w lustrze, nie miała tutaj zbyt wiele do działania. Pozostawało jej przymknąć oczy i pozwolić jej robić swoje.
- Ufam, że nie zrobisz mi krzywdy. - W końcu miały to być tylko szpilki którymi zamierzała podpiąć jej włosy. Nic wielkiego. Podpiąć welon i będzie po wszystkim, będą miały za sobą tę próbną fryzurę ślubną. Całkiem sprawnie szło im sprawdzanie tego, jak powinna wyglądać, nie spodziewała się, że kobieta, aż tak bardzo ułatwi jej przygotowania do tego wielkiego dnia. Okazało się bowiem, że ominie ją spora część zakupów, akurat ta, którą naprawdę wolała ominąć, nie znosiła wizyt u krawców, mierzenia, później przymiarek. Okropnie ją to nużyło, a tutaj miała suknię, welon, wszystko czego potrzebowała, by odpowiednio się prezentować podczas swojego ślubu. Nie mogła trafić lepiej.
Nie spodziewała się tego, że nie chodziło tylko o fryzurę, plecenie włosów, że był to tylko powód, dzięki któremu miała dać jej szansę działać, spełnić swoją własną misję, której nie była świadoma. Nie zakładała, że Ursula postanowi potraktować ją zaklęciem, nie była czujna, nie broniła się więc wcale, to się po prostu stało.
Wstała, gdy usłyszała polecenie. Nie negowała go, reagowała mechanicznie. Nie zastanawiała się nad tym dlaczego tak się działo. Miała jej słuchać, i tyle.
Nie myślała o niczym, szła za Ursulą pewnym krokiem, bo ona tego od niej oczekiwała. Nie odzywała się ani słowem, była w transie, nie panowała ani nad swoim ciałem, ani nad umysłem. Po prostu egzystowała, trwała, pewnie nawet nie umiałaby nazwać tego stanu.
Usiadła na szezlongu, nie wiedziała dlaczego i po co, ale w tej chwili jedyne, co było dla niej ważne to wykonywanie poleceń. Nie zareagowała w żaden sposób na wyciągnięte wahadełko, gdyby była świadoma tego co się dzieje na pewno spierdoliłaby stąd w podskokach. Geraldine nie była fanką mieszania w głowie, po tym wszystkim, co wydarzyło się latem okropnie bała się tego rodzaju sztuczek. Teraz jednak, siedziała, jakby nigdy nic. Czekała, sama nie wiedziała na co.
Nie miała pojęcia, co się dzieje. Siedziała, pozwalała Lestrange na te wszystkie sztuczki, którymi gardziła, których się bała. Wpatrywała się w wahadło, pozwalała na to, aby znalazła się w jej głowie, by manipulowała jej wspomnieniami. To się działo, a ona nie była tego świadoma, nic nie mogła z tym zrobić.
Zasnęła. Tak jak jej powiedziała, mimo, że nie była zmęczona, mimo, że nie chciała spać. Zasnęła, bo Ursula oczekiwała, że to zrobi. Całkiem proste, czyż nie? W końcu tak chętnie zawsze słuchała poleceń wszystkich wokół. Zamknęła oczy i niemalże od razu zapadła w sen.
Tupnięcie nogi. Miała się obudzić, kiedy je usłyszy. Tak więc zrobiła, otworzyła oczy, czuła się zmęczona, skołowana, nie miała pojęcia, co właściwie się wydarzyło. Miała wrażenie, że poczuła jakąś dziwną lekkość, jakby coś przestało jej ciążyć, tyle, że nie wiedziała dokładnie o co chodziło, nie potrafiła połączyć kropek. Może później sobie o tym przypomni?
- Przepraszam, nie czułam się dzisiaj najlepiej. - Spróbowała podnieść się powoli. Zdawała sobie sprawę z tego, że mogło się to zakończyć różnie, w końcu dzisiaj przez cały poranek towarzyszyły jej mdłości. To mogło być powodem omdlenia, nie do końca aktualnie panowała nad swoim ciałem, co było dla niej naprawdę nieprzyjemnym doświadczeniem, wszak normalnie zawsze była pewna tego, że jej nie zawiedzie.
- Naprawdę mi przykro, że sprawiłam Ci kłopot. - Nie do końca wiedziała, jak powinna się zachować w podobnej sytuacji, bo nigdy jeszcze nie zdarzyło jej się nic podobnego.