Przez ułamek sekundy na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech w reakcji na czarny humor brata, chociaż raczej wolałby nie kontynuować tematu ewentualnego zabicia, a potem ożywiania i eksperymentowania na jego ojcu chrzestnym po to, żeby przypadł mu (albo nie) jakiś spadek po nim, a żeby jego matka miała materiał badawczy. Kilka osób odwróciło się w ich stronę, oburzonych, że śmieli akurat teraz, akurat tutaj, rozmawiać o czyjejś śmierci tak lekko. Zmarszczył brwi i bez słowa zaczął przyglądać się kobiecie, która mówiła zdecydowanie więcej, niż jej towarzyszka. Wpatrywał się w intensywnie przez kilkanaście sekund i zniżył wzrok na jej ubranie, zaraz pod szyją. Minęło kolejne kilka sekund, nim kobieta w końcu odwróciła się do nich tyłem i chyba zaczęła przecierać dłonią miejsce, w które Jessie się wpatrywał. Może zapomniała, że prawie każdy tutaj był brudny od sadzi...
Westchnął cicho.
-Nie będzie to problemem - zapewnił, zastanawiając się, z którymi goblinami jego matka miała tą wątpliwą przyjemność rozmawiać i jak bardzo będą marudzić, kiedy pojawi się w pracy. -Niestety, w mugolskim banku raczej nie przechowasz magicznych pieniędzy. Chyba że postanowisz nagle wykopać skrytkę pod kamienicą i tam przenieść pieniądze.
No właśnie, dla czarodziei nie było alternatywy, jeśli chodzi o miejsce przechowywania pieniędzy. Nie każdy chciał trzymać swoje złoto w domu, nawet jeśli mieli możliwość stworzenia własnej skrytki i obłożenia jej setkami zaklęć ochronnych. Zaklęcia można było złamać, nawet jeśli miałoby to trwać bardzo długo, a trzymanie fortuny w skrytce w domu było o tyle niebezpieczne, że nie tylko obcy ludzie mogli okazać się złodziejami. Gringott zapewniał bezpieczeństwo pieniądzom na różne sposoby - złodziej prędzej by umarł, gubiąc się w bankowych podziemiach, zanim dotarłby do skrytki. A nawet gdyby udało mu się dostać do celu, ucieczka z łupem nie byłaby taka łatwa. Dla czarodziei mankamentem tego banku było jedynie to, że należał on do goblinów.
-Theo ma jeszcze szansę - mruknął cicho i przechylił głowę, zerkając na opuszczony pyszczek Benjiego.
Założenie własnego banku...? Był to ciekawy pomysł, z pewnością wywołałby poruszenie w społeczeństwie, gdyby ktoś się go podjął, ale czy dałby radę przetrwać? Gringott istniał od wielu lat i chociaż ludzie nie ufali bezgranicznie goblinom (ze wzajemnością), to trudno było zaprzeczyć, że było to bezpieczne miejsce do przechowywania pieniędzy. Gdyby powstał bank, prowadzony tylko przez czarodziei, czy dałby radę przekonać ludzi, by zrezygnowali z ochrony goblinów na ochronę czarodzieja, który dopiero co wchodziłby na rynek? A może, gdyby był to na przykład Anthony, miałoby to większą szansę powodzenia?