23.09.2025, 20:17 ✶
Nie spłonęliśmy w trakcie pamiętnej Spalonej Nocy. Jesteśmy zdrowi, a życie toczy się w dobrym kierunku. Lub przeciwnie, w bardzo złym. Ktoś gdzieś miał urodziny. Jest dziewiętnasty września tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego drugiego roku i ta data nigdy więcej się nie powtórzy.
Powodów, by imprezować, można było wymyślać bez końca. Leopold ani Osiris ich jednak nie potrzebowali. Wystarczyło słowo, jeden wysłany list i obaj byli gotowi. Powód, a raczej jego brak, w niczym nie przeszkadzał.
Latarnie na całej ulicy były wyłączone, ale i tak było jasno, niemal tak jak za dnia. Wejście do "Boogie Den" oraz ogromny szyld z nazwą znajdujący się nad nim były oświetlone z każdej strony i nawet ktoś kompletnie pijany trafiłby do przyozdobionych neonami obrotowych drzwi. Z wnętrza dobiegał hałas rytmicznej, wesołej muzyki zapraszającej do środka.
Powstrzymał się przed wejściem do środka. Jeszcze nie miał okazji by odwiedzić ten konkretny klub (otworzono go niedawno), był więc ciekaw jak było w środku, ale musiał poczekać na Lupina na zewnątrz, bo inaczej mogliby się nie odnaleźć.
Było chłodno, ale bez przesady. Leo miał na sobie ciepły płaszcz, więc rześkie powietrze mu nie przeszkadzało. Choć wychowywał się wśród mugoli, to po poznaniu magicznego świata nie był w stanie przyzwyczaić się i nadążać za mugolską modą. Wydawała mu się nienaturalna w porównaniu z tym, co oferowali czarodzieje. Wydawało mu się jednak, że tym razem poradził sobie dobrze. Pod płaszczem miał wielokolorową, rzucającą się w oczy koszulę, zaś nogi przyozdabiały mu jasne spodnie o szerokich nogawkach i skórzane buty. Z schowaną różdżką wyglądał jak elegancki mugol i był gotowy wtopić się w rozrywkowy świat naiwniaków, którzy myślą, że wiedzą jak wygląda świat.
Wyjął papierosy, którymi zaciągał się rzadko. Miał na nie ochotę jedynie przy okazji tego typu wyjść. Nie mógł skorzystać z różdżki, ale był na to przygotowany. Wyjął również pudełko zapałek. Papieroska włożył do buzi, po czym odpalił zapałkę. Ta natychmiastowo została zgaszona przez wiatr. Tak samo druga. I kolejna. Leopold podirytowany odrzucił nieodpalonego papierosa i schował resztę zapałek, w myślach zastanawiając się jakim cudem mugole sobie radzą ze wszystkim bez różdżek.
Powodów, by imprezować, można było wymyślać bez końca. Leopold ani Osiris ich jednak nie potrzebowali. Wystarczyło słowo, jeden wysłany list i obaj byli gotowi. Powód, a raczej jego brak, w niczym nie przeszkadzał.
Latarnie na całej ulicy były wyłączone, ale i tak było jasno, niemal tak jak za dnia. Wejście do "Boogie Den" oraz ogromny szyld z nazwą znajdujący się nad nim były oświetlone z każdej strony i nawet ktoś kompletnie pijany trafiłby do przyozdobionych neonami obrotowych drzwi. Z wnętrza dobiegał hałas rytmicznej, wesołej muzyki zapraszającej do środka.
Powstrzymał się przed wejściem do środka. Jeszcze nie miał okazji by odwiedzić ten konkretny klub (otworzono go niedawno), był więc ciekaw jak było w środku, ale musiał poczekać na Lupina na zewnątrz, bo inaczej mogliby się nie odnaleźć.
Było chłodno, ale bez przesady. Leo miał na sobie ciepły płaszcz, więc rześkie powietrze mu nie przeszkadzało. Choć wychowywał się wśród mugoli, to po poznaniu magicznego świata nie był w stanie przyzwyczaić się i nadążać za mugolską modą. Wydawała mu się nienaturalna w porównaniu z tym, co oferowali czarodzieje. Wydawało mu się jednak, że tym razem poradził sobie dobrze. Pod płaszczem miał wielokolorową, rzucającą się w oczy koszulę, zaś nogi przyozdabiały mu jasne spodnie o szerokich nogawkach i skórzane buty. Z schowaną różdżką wyglądał jak elegancki mugol i był gotowy wtopić się w rozrywkowy świat naiwniaków, którzy myślą, że wiedzą jak wygląda świat.
Wyjął papierosy, którymi zaciągał się rzadko. Miał na nie ochotę jedynie przy okazji tego typu wyjść. Nie mógł skorzystać z różdżki, ale był na to przygotowany. Wyjął również pudełko zapałek. Papieroska włożył do buzi, po czym odpalił zapałkę. Ta natychmiastowo została zgaszona przez wiatr. Tak samo druga. I kolejna. Leopold podirytowany odrzucił nieodpalonego papierosa i schował resztę zapałek, w myślach zastanawiając się jakim cudem mugole sobie radzą ze wszystkim bez różdżek.