12.10.2025, 21:24 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.10.2025, 09:10 przez Elias Bletchley.)
W swojej karierze szklarza Eliasz odwiedził już naprawdę wiele miejsc. Brał kontrakty w mikroskopijnych klitkach na Alei Śmiertelnego Nokturnu, wielopoziomowych kamienicach na Pokątnej, paru domach jednorodzinnych w Dolinie Godryka, a nawet w rozległym posiadłościach ekscentrycznych bogaczy na odludziu. Teraz los wrzucił go do Little Hangleton i... Był pod dużym wrażeniem. Posiadłość wydawała się jak wyrwana z innej bajki, ale z drugiej strony kto bogatemu zabroni? Przynajmniej niektórym w tym kraju się powodzi, skomentował bezgłośnie, przekraczając próg posiadłości i wchodząc głębiej, zaraz po tym, jak asystująca mu dwójka pracowników Szklanej Alchemii przetransportowała ostatnią paletę z oknami do holu.
Bletchley zaczął powoli obracać się wokół własnej osi, przyglądając się wystrojowi. Trzeba przyznać, że ktoś tu wpakował mnóstwo kasy w wystrój. Rezydencja wielopokoleniowa czy coś postawionego od zera?, zachodził w głowach, zatrzymując wzrok na różnego rodzaju zdobieniach i materiałach wykorzystanych przy wznoszeniu budowli. Ech, gdyby jego konto bankowe nie świeciło przez większość czasu pustkami, to może kiedyś byłoby go stać na podobny pałacyk. Elias prychnął pod nosem. Tia, jasne. Prędzej spodziewałby się tego po Prudence. Może złapałaby jakiegoś bogola i zmieniła jego rezydencję w jedną wielką trupiarnię. A może wystarczyłoby jej zwyczajne mauzoleum, żeby spełnić swoje potrzeby pod względem aranżacji wnętrz? Chłopak drgnął, gdy nagle usłyszał nieznajomy głos.
— Dzień dobry, panie... Shafiq — powitał gospodarza, prostując się mimowolnie, gdy ten zaczął się do niego zbliżać z niepokojąco dużą prędkością. Pokiwał powoli głową, rozważając przez chwilę wybór ciepłego napitku. — Yyy, tak. Kawa na razie wystarczy. A co do lusterek... Nie są jeszcze gotowe. Zwierciadła mamy na stanie, ale osadzenie ich w zamówionych ramach to dość skomplikowany proces. Szef się tym teraz zajmuje. Niestandardowe materiały, niestandardowy czas usługi.
Wolał z góry poinformować zleceniodawcę o opóźnieniach. Wprawdzie osobiście odpisywał na listy w sprawie wykonania napraw w posiadłości, ale nie był cudotwórcą. Szklana Alchemia robiła co mogła, aby jak najszybciej przywrócić dawną jakość usług, ale nie kontrolowali dostaw, a biorąc pod uwagę ogólny chaos, jaki panował na zapleczu... Cóż, chyba nikt z ekipy nie zgodziłby się na wydanie klientowi wysokiej klasy niesprawdzonego produktu. A że Shafiq zażyczył sobie niestandardową ramę, to niestety musiał liczyć się z niestandardowym czasem obsługi. Mógł rzucać galeonami na prawo i lewo, ale to raczej nie powstrzymałoby szefa przed dokładnym sprawdzeniem wykonywanego lusterka.
— Ekhm, ale z oknami powinniśmy się dzisiaj uwinąć. Osobiście zajmę się tymi największymi, a współpracownicy będą się zajmować tymi bardziej standardowymi. Na szczęście zaklęcia mocujące i stabilizacyjne powinny nam ułatwić pracę — kontynuował, starając się przedstawić, jak z jego perspektywy rysowały się najbliższe godziny spędzone w posiadłości. — Gdybyśmy pracowali jak mugole, to obawiam się, że trwałoby to dużo dłużej. Mamy szczęście, tak...?
Skinął głową Lazarusowi na powitanie, gdy i ten do nich dołączył.
Bletchley zaczął powoli obracać się wokół własnej osi, przyglądając się wystrojowi. Trzeba przyznać, że ktoś tu wpakował mnóstwo kasy w wystrój. Rezydencja wielopokoleniowa czy coś postawionego od zera?, zachodził w głowach, zatrzymując wzrok na różnego rodzaju zdobieniach i materiałach wykorzystanych przy wznoszeniu budowli. Ech, gdyby jego konto bankowe nie świeciło przez większość czasu pustkami, to może kiedyś byłoby go stać na podobny pałacyk. Elias prychnął pod nosem. Tia, jasne. Prędzej spodziewałby się tego po Prudence. Może złapałaby jakiegoś bogola i zmieniła jego rezydencję w jedną wielką trupiarnię. A może wystarczyłoby jej zwyczajne mauzoleum, żeby spełnić swoje potrzeby pod względem aranżacji wnętrz? Chłopak drgnął, gdy nagle usłyszał nieznajomy głos.
— Dzień dobry, panie... Shafiq — powitał gospodarza, prostując się mimowolnie, gdy ten zaczął się do niego zbliżać z niepokojąco dużą prędkością. Pokiwał powoli głową, rozważając przez chwilę wybór ciepłego napitku. — Yyy, tak. Kawa na razie wystarczy. A co do lusterek... Nie są jeszcze gotowe. Zwierciadła mamy na stanie, ale osadzenie ich w zamówionych ramach to dość skomplikowany proces. Szef się tym teraz zajmuje. Niestandardowe materiały, niestandardowy czas usługi.
Wolał z góry poinformować zleceniodawcę o opóźnieniach. Wprawdzie osobiście odpisywał na listy w sprawie wykonania napraw w posiadłości, ale nie był cudotwórcą. Szklana Alchemia robiła co mogła, aby jak najszybciej przywrócić dawną jakość usług, ale nie kontrolowali dostaw, a biorąc pod uwagę ogólny chaos, jaki panował na zapleczu... Cóż, chyba nikt z ekipy nie zgodziłby się na wydanie klientowi wysokiej klasy niesprawdzonego produktu. A że Shafiq zażyczył sobie niestandardową ramę, to niestety musiał liczyć się z niestandardowym czasem obsługi. Mógł rzucać galeonami na prawo i lewo, ale to raczej nie powstrzymałoby szefa przed dokładnym sprawdzeniem wykonywanego lusterka.
— Ekhm, ale z oknami powinniśmy się dzisiaj uwinąć. Osobiście zajmę się tymi największymi, a współpracownicy będą się zajmować tymi bardziej standardowymi. Na szczęście zaklęcia mocujące i stabilizacyjne powinny nam ułatwić pracę — kontynuował, starając się przedstawić, jak z jego perspektywy rysowały się najbliższe godziny spędzone w posiadłości. — Gdybyśmy pracowali jak mugole, to obawiam się, że trwałoby to dużo dłużej. Mamy szczęście, tak...?
Skinął głową Lazarusowi na powitanie, gdy i ten do nich dołączył.