11 godzin(y) temu ✶
Razem z Laurettą przy cegiełkach
Oczywiście, że życie nie mogło być takie piękne, jakby sobie to wymarzył. Oczywiście, że Louvain musiał obejść, kolejny już nieszczęsny raz, jego próby dostrzeżenia co tam mu w duszy grało. Atreus mógł być tylko zadowolony z faktu, że środkowy palec był niestająco jedyną rzeczą, którą obdarowywał go w tym temacie Lestrange - nie byłby jednak sobą, gdyby nie odpowiedział tym samym, skrywając ten gest za podobnym, równie przypadkowym ruchem, jakim było podrapanie się po policzku.
Atreus milczał, pozwalając jej mówić i kontemplując jej słowa, ale też wpatrując się w nią uważnie, próbując przejrzeć jej aurę i dowiedzieć się co właściwie miała teraz w sercu.
// percepcja na aurę Lauretty
Rzut PO 1d100 - 56
Sukces!
Sukces!
Avery bardzo się starała go zadowolić i wymalować mu przed oczami piękny obraz, szkoda tylko że on był taki oporny na sztukę. Te najmniejsze detale i niuanse zdawały się mu od zawsze umykać, a może i nigdy nie miał właściwego nauczyciela w tym temacie, co było niesamowicie zastanawiające, biorąc pod uwagę ile miał do czynienia z paniami z rodu Avery. Zaproponował Lauretcie ramię i powoli zaczął kierować się w stronę cegiełek.
- To rzeczywiście wspaniała wizja. Wspaniałe możliwości - które należało odpowiednio rozplanować. - Jestem fanem doświadczania ludzi w ich najlepszej wersji i kiedy naprawdę się spełniają. Jestem więc ciekawy, powiedz mi proszę, czy jest jakaś rola o której marzyłaś od zawsze, ale nie dane było ci jej zaprezentować. Albo... jako znamienita tancerka na pewno ćwiczyłaś swoje własne układy, które chciałabyś pokazać światu. Układy, które krzyczałyby; jestem Laurettą Avery i wszyscy powinniście mnie znać.
Podprowadził ją pod makietę.
- Gdyby to od ciebie zależało, ile postanowiłabyś zainwestować w odbudowę waszego teatru? - zapytał, uśmiechając się do niej szelmowsko.