- Niech się pan nie przejmuje, trafimy. - zapewniła go gorliwie, posyłając mu kolejny pokrzepiający uśmiech. Martwiła się o niego, a raczej o jego nogę, ale nie chciała dać tego tak zwyczajnie po sobie poznać. Ruszyła więc obok niego, dostosowując do niego swoje tempo i w razie czego służąc mu pomocną dłonią, widząc jednak że wydaje się niechętnie nastawiony do wszelkiej fizycznej pomocy, zamierzała go wesprzeć tylko, jeśli zaraz miałby jej się tutaj przewrócić na twarz. Koncentrowała się więc bardziej na nim niż na drodze, którą powinni wracać, a kiedy zatrzymał się, wyraźnie się zmartwiła.
- Proszę pana... to niedaleko. A tam pomogą panu profesjonaliści... - wierzyła w niego, że da radę. - Ale zawsze możemy pana... przelewitować?
!F5
But I have promises to keep,
And miles to go before I sleep.