04.01.2024, 13:20 ✶
Aktor? Olivia spojrzała na mężczyznę podejrzliwie, może nieco zbyt teatralnie, ale gdy wspomniał o krzaku, to wzruszyła ramionami.
- Nigdy nie grałam krzaków w przedstawieniach. Jak to jest - być krzakiem numer trzy? - wyjątkowo nie ironizowała. Naprawdę nie wiedziała, kim jest ten typ przed nią, chciała być po prostu miła i nieco zatrzeć to złe wrażenie, które zrobiła przed chwilą, celując do niego z różdżki. Jednak ciężko było powstrzymać się od cichego ja pierdolę, gdy Laurence wyciągnął... COŚ. - To jest różdżka? Czemu nie kupisz nowej?
Zapytała, unosząc brwi w wyrazie zdumienia. Przecież czarodziej bez różdżki to jak bez obu rąk. A czarodziej ze złamaną różdżką to jak tykająca bomba. Wystarczy chwila nieuwagi... Nie, wróć - wystarczy prawidłowe zaklęcie, by zamiast żreć ślimaki, to srać i rzygać nimi jednocześnie.
- Słuchaj, może nie zaczęliśmy dobrze i nie chcę sprawy zaogniać, ale może lepiej ją schowaj? Jestem Olivia, tak w ogóle. I nie jestem uzdrowicielem, więc jeśli być dostał zaklęciem, to nie wiem, czy którakolwiek z nas byłaby w stanie ci pomóc, więc może... Schowasz tę różdżkę i potem odprowadzimy Cię na Pokątną, żebyś kupił sobie nową, co? - posłała mężczyźnie ciepły uśmiech. Skoro nie groził Septimie i skoro to nie on był odpowiedzialny za zaklęcie kobiety w kamień, to nie miała powodów, by się na niego jeżyć.
Septima jednak już zaczęła swoje przedstawienie. Najpierw Quirke nie do końca rozumiała, o co chodzi z tym zaufaniem, a potem uznała, że nawet jak nie rozumie, to nic nie szkodzi. Rozłożyła tylko ręce w geście bezradności, a potem odsunęła się, by obserwować jak...
Nic się nie stało. Olivia zmarszczyła brwi.
- Czekaj, ja spróbuję - podeszła do kamiennej kobiety i stanęła na palcach, by się jej lepiej przyjrzeć. - Chociaż może to po prostu zwykła rzeźba, co? I dlatego zaklęcie nie działa?
Ale nie dowiemy się, jeśli nie spróbujemy. Machnęła więc różdżką, by rozproszyć ewentualne zaklęcie, ciążące na być-może-żywej-osobie.
- Nigdy nie grałam krzaków w przedstawieniach. Jak to jest - być krzakiem numer trzy? - wyjątkowo nie ironizowała. Naprawdę nie wiedziała, kim jest ten typ przed nią, chciała być po prostu miła i nieco zatrzeć to złe wrażenie, które zrobiła przed chwilą, celując do niego z różdżki. Jednak ciężko było powstrzymać się od cichego ja pierdolę, gdy Laurence wyciągnął... COŚ. - To jest różdżka? Czemu nie kupisz nowej?
Zapytała, unosząc brwi w wyrazie zdumienia. Przecież czarodziej bez różdżki to jak bez obu rąk. A czarodziej ze złamaną różdżką to jak tykająca bomba. Wystarczy chwila nieuwagi... Nie, wróć - wystarczy prawidłowe zaklęcie, by zamiast żreć ślimaki, to srać i rzygać nimi jednocześnie.
- Słuchaj, może nie zaczęliśmy dobrze i nie chcę sprawy zaogniać, ale może lepiej ją schowaj? Jestem Olivia, tak w ogóle. I nie jestem uzdrowicielem, więc jeśli być dostał zaklęciem, to nie wiem, czy którakolwiek z nas byłaby w stanie ci pomóc, więc może... Schowasz tę różdżkę i potem odprowadzimy Cię na Pokątną, żebyś kupił sobie nową, co? - posłała mężczyźnie ciepły uśmiech. Skoro nie groził Septimie i skoro to nie on był odpowiedzialny za zaklęcie kobiety w kamień, to nie miała powodów, by się na niego jeżyć.
Septima jednak już zaczęła swoje przedstawienie. Najpierw Quirke nie do końca rozumiała, o co chodzi z tym zaufaniem, a potem uznała, że nawet jak nie rozumie, to nic nie szkodzi. Rozłożyła tylko ręce w geście bezradności, a potem odsunęła się, by obserwować jak...
Nic się nie stało. Olivia zmarszczyła brwi.
- Czekaj, ja spróbuję - podeszła do kamiennej kobiety i stanęła na palcach, by się jej lepiej przyjrzeć. - Chociaż może to po prostu zwykła rzeźba, co? I dlatego zaklęcie nie działa?
Ale nie dowiemy się, jeśli nie spróbujemy. Machnęła więc różdżką, by rozproszyć ewentualne zaklęcie, ciążące na być-może-żywej-osobie.
Rzut N 1d100 - 67
Sukces!
Sukces!