• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 10 Dalej »
[23.04.1972] Bez słów | Olivia & Laurent & Aydaya

[23.04.1972] Bez słów | Olivia & Laurent & Aydaya
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#11
09.01.2024, 12:54  ✶  

Jego wzrok nie wędrował teraz na Olivię. Stał prosto przy tym stole, jakikolwiek cień uśmiechu, sympatii, przeprosin dla Olivii, który przelewał się przez jego oczy jak morskie fale umknął. Zabrały je prądy morskie, odpływ był wyjątkowo szybki tej wiosny. Pozostawił po sobie resztkę chłodnego, zimowego powietrza. Dla niego to zimne powietrze przyniosła właśnie ta, która powinna nieść ze sobą słońce. Aydaya Prewett w całej swojej okazałości. Była tchnieniem gorących piasków, ale między tymi piaskami mieszkały jadowite skorpiony. Jeśli stanąłeś na piasku bosą stopą - wypalał żywcem. Pustynia zabijała powoli, ale rytualnie. Wyciskała z ciebie ostatnie krople wody, mieszała w umyśle z pragnienia. Aydaya była od tego bardziej skuteczna i szybsza. Posiadała w końcu żądło, z którego bardzo chętnie i często korzystała. A Laurent by nawet nie pomyślał, że można sobie z tego nie zdawać sprawy i robić to całkowicie naturalnie i podświadomie, tak jak robiła to ona. Że to był niemal jak zwierzęcy instynkt - pszczoła nie zastanawia się nad użyciem żądła, kiedy coś zaczyna ją przyciskać do ściany. Skorpion nie obmyśla planu działania, kiedy coś zaczyna mu zagrażać. Tylko że on nie zagrażał Aydayi. Nie. Chciał być dla niej synem, z którego byłaby dumna. Synem, którego by pokochała.

Oto są więc w tym punkcie, z niepotrzebnie wplątaną w to Olivią.

Zadrżał na jej słowa i drgnął mu kącik ust. Zacisnął palce dłoni w pięść. Starał się stać spokojnie i niewzruszenie. Słowa rwały się do komentarza, ale przecież gdyby komentarz się pojawił Olivia w ogóle mogłaby to źle zrozumieć. Albo właśnie zrozumieć dokładnie tak, jak chciała tego Aydaya. A tak? Tak brzmiało to chyba tak, jak dla postronnego brzmieć powinno - jak praca przy rezerwacie..? Przynajmniej w tym błyskawicznym przetoczeniu się myśli tak brzmiało. I musiał się przy tym ugryźć w język, żeby jej nie odpyskować. Żeby sobie wyszła, bo nie życzy sobie takich insynuacji w jego domu. Że sama opłaca dziwki, więc na pewno zna się na cenach i na temacie. Było więc tylko spojrzenie, dumnie uniesiona głowa i cisza z jego strony na to krótkie zdanie. Pominięcie go.

- Proszę, anonsuj się następnym razem. - Przecież doskonale wiedział, że Aydaya nie zamierzała tego wcale robić. Jak będzie miała kaprys to będzie robić dokładnie tak, jak zrobiła teraz. Co tylko go skłaniało do tego, żeby może jednak bardziej pilnować prywatności swojego domu. Bo tak jak teraz ona tutaj przyszła, tak każdy mógł zapukać i zajrzeć przez okna w najbardziej nieodpowiednich momentach... o zgrozo, to ostatnie, o czym do tej pory myślał. Ale w końcu zdarza się sytuacja, taka jak ta, która prowadzi myśli po tego typu drogach.

Nie potrafił pomóc Olivii. Nie wiedział, jak jej pomóc. Spojrzał na nią. Na jej przestraszony wzrok. Zmarszczył nieco brwi, czując miękkość wlewającą się do niego i przelewającą przez spojrzenie, kiedy na ten drobny moment ich spojrzenia się spotkały. Tak, zdecydowanie powinien ją stąd wyprowadzić, zanim dojdzie do jakichś nieprzyjemności. Albo własnie dojdzie do nich, jeśli spróbuje coś zrobić..? Zanim dobrze się nad tym zastanowił to już Aydaya przysunęła się do Olivii i zaczęła do niej szczebiotać, jakby naprawdę zależało jej na dziewczynie. Bzdura. To jej paskudne zaakceptowanie słowa "KOLEŻANKA". Ta obłuda go aż obrzydziła. Zostawiała po sobie ślad śluzu, który wypalał wszystko, jak toksyczki.

Nie, nie słyszał tych słów skierowanych w swoją stronę. Aydaya była zbyt zajęta przyrównywaniem go do prostytutek, żeby mówić o szacunku i ciężkiej pracy.

- Skoro tak cenisz ciężką pracę to rozumiesz, że Olivia nie może się spóźnić do następnego klienta. Dziękuję ci za twoje eliksiry, Olivio. Rozliczymy się tak, jak zawsze. - Oczywiście nie było dzisiaj żadnych eliksirów, ale to nie miało teraz znaczenia. Chodziło o to, żeby pomóc uwolnić się Olivii ze szponów tej... wiedźmy. Wiedźmy, która potrafiła być kochana, miła, sympatyczna...



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#12
09.01.2024, 14:19  ✶  
Olivia po raz kolejny zerknęła na Laurenta. Posłała mu pytające spojrzenie - napięcie, które wyczuwała, było niemal namacalne. Wprawiało powietrze w drgania, naprężało niewidzialną nić pomiędzy Aydayą i Laurentem, sprawiało że atmosfera gęstniała niczym poranna mgła i przybierała mleczną postać. Ruda była pewna, że gdyby teraz postanowiła wkroczyć między tę dwójkę, matkę i syna, fizycznie nie byłaby w stanie zrobić nawet małego kroku. Padło tu wiele insynuacji, niewypowiedzianych wprost i nawet na głos, acz mimo wszystko Olivia wyczuła, że relacja łącząca Prewettów nie jest, mówiąc prosto, najlepsza. Drobne gesty, zerknięcia czy drgnięcia mięśni dobitnie wskazywały na to, że coś stanęło pomiędzy matką i synem, zburzyło rodzicielską miłość, bo przecież biedna Olivia nie miała pojęcia, że miłość ta była w przeszłości jednostronna, a teraz... Nie istniała. Piasek spotykał się z morzem, ziemia z wodą - a pośrodku tego starcia stała ona. Zupełnie bezbarwna, wystraszona i nijaka. Nagle poczuła się okropnie brudna, odrażająca wręcz.
- ... - Quirke przeniosła błękitne, wystraszone spojrzenie na Aydayę. Czy teraz powinna ją skomplementować? Użyć słów, których użył Laurent, gdy byli w Chinach? Czy nie wyszłaby na głupią i bezczelną? Ach, tak bardzo malała w oczach pani Prewett, opuszczała ramiona i zamykała się w sobie, nie wiedząc co ma teraz zrobić. Najchętniej uciekłaby, przerwała tę rozmowę - bo miała wrażenie, że Aydaya zaczyna tkać wokół niej pajęczą sieć, która oplata powoli ciało Olivii, zaciska się, powoduje dyskomfort i nie pozwala się strząsnąć. Czy tak czuł się każdy podczas spotkań socjety? Czy to były obowiązkowe elementy przyjęć i relacji, wśród których poruszał się Laurent? Czy to dlatego się nią zainteresował - bo była... odskocznią? Czymś nowym, nieznanym, prostym? Serce ją zabolało na samą myśl, że tak mogło w istocie być. - Tak, mój tata pracuje w Departamencie Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami. Moja mama prowadzi sklep, w którym przygotowuję eliksiry. W ten sposób poznałam Laurenta, chociaż kojarzymy się jeszcze z Hogwartu.
Powiedziała cicho, ale miała wrażenie, że wyszło to okropnie niezgrabnie, grubiańsko wręcz. Złączyła dłonie za plecami, wbiła mocno paznokcie w skórę, by opanować drżenie, będące reakcją na słowa Laurenta. Nie brzmiało to jak pomoc. Brzmiało to tak, jakby ją przeganiał, wykopywał ze swojego życia. Czyżby się pomyliła w ocenie jego charakteru? Czy naprawdę tak niewiele dla niego znaczyła, że teraz sprowadził ją do roli... sklepikarki? Dostawcy? Olivia poczuła, że kręci jej się w głowie. Nie mogła się pomylić, przecież spędzili ze sobą tyle czasu - znała Laurenta, przecież nigdy by celowo jej nie zranił. A może jednak?
- Ja... - przerwała. Nie wiedziała, co powiedzieć. Aydaya nalegała, żeby została. Laurent ją przeganiał, dając doskonałą wymówkę. Co powinna zrobić? Po którą wyciągniętą rękę powinna sięgnąć? Miękką, ciepłą i znaną czy nową, piękną i smukłą? - Przepraszam. Laurent ma rację, nie mogę pozwolić, by inni czekali, chociaż naprawdę chciałabym zostać. Słyszałam, że ma pani doskonały gust, jeśli chodzi o dobór herbat. Z Turcji, prawda? Niemniej muszę z bólem serca odrzucić zaproszenie i prosić, żeby nie miała mi pani tego za złe. Mam spotkania z innymi... klientami.
Przy ostatnim słowie się zawahała i rzuciła Laurentowi żałosne spojrzenie. Klientami. Do tego ją sprowadził. Nie była w stanie tu dłużej zostać, to za bardzo bolało. Mógł powiedzieć cokolwiek, wrzucić ją do innej kategorii. Zresztą ta wymówka była okropna, przecież Aydaya, do której mimo wszystko nie odważyła się powiedzieć po imieniu, widziała w jakim stanie jest jej makijaż, oczy i twarz. Kobieta zawsze rozpozna rozpacz w drugiej kobiecie.
- Ma pani wspaniałego syna, może być pani z niego dumna. Stworzył piękne miejsce i naprawdę dobrze opiekuje się zwierzętami - dodała jeszcze, zanim nie wyrwała się z marazmu i nie ruszyła w stronę drzwi. Sama się odprowadzi, znała drogę do wyjścia. Nie chciała, żeby Laurent ją odprowadzał.
Turecka piękność Prewettów
Czarna Madonna Anglii

Aydaya Prewett
#13
20.02.2024, 12:07  ✶  

Aydaya tym razem postanowiła dać się młodym wypowiedzieć, chociaż wcale nie uważała tego co mówili za bardzo istotne. Uniosła lekko brew, kiedy jej syn wspomniał o tym, że rozliczy się z dziewczyną "tak jak zawsze". Kiedy stała za drzwiami ich tony głosu i słowa nie wskazywały na to aby łączyły ich relacje typowo biznesowe. No chyba, że ten biznes miałby dotyczyć uciech cielesnych, a nawet jeśli Aydaya miała silne powody graniczące z pewnością, by wierzyć że jej syn takowym procederem się parał, to była więcej niż pewna, że dokąd założył New Forest, pochłaniało to jego całą uwagę.


Podobało jej się jak bardzo ich onieśmielała, ale też aprobowała fakt, że Olivia była w stanie odmówić jej towarzystwa. Świadczyło to o silniejszym charakterze dziewczyny, niż początkowo jej przypisywała. Mimo wszystko skrzywiła lekko nos, kiedy Laurent wytknął jej niezaanonsowaną wizytę, a jeszcze bardziej słysząc jak pośpiesznie Olivia chciała zakończyć całą tą sytuację. Doprawdy nie widziała powodu dla którego mieliby się tak stresować jej najściem, jeśli w ich kontaktach nie było nic zdrożnego. Wiedziała, że było i do dawało jej tylko dodatkowej dozy satysfakcji.


- Wybacz, synu. Nie chciałam w żaden sposób przeszkodzić ci w spotkaniach... Biznesowych. - Ostatnie słowo wypowiedziała dość kąśliwie, z lekkim uśmieszkiem błądzącym jej na ustach. - Jak rozumiem pani Quirke uważa spotkanie za zakończone więc... - Zawiesiła głos, spoglądając to na Laurenta, to na dziewczynę. Chciała się z nim rozmówić po jej wyjściu i nie zamierzała dać im satysfakcji opuszczenia jego biura, żeby mogli dokończyć przerwaną rozmowę. Zamiast tego zwróciła się do Olivii, z uśmiechem.
- Ależ oczywiście, moja droga. Nie wybaczyłabym sobie gdybyś z mojego powodu nie dopełniła swoich obowiązków. Przyjmij zatem otwarte zaproszenie na herbatkę i ciastko do Keswick, gdybyś kiedykolwiek zechciała nas odwiedzić. Muszę przyznać, że chętnie namalowałabym cię na tle martwej natury. - Powiedziała do niej, odsuwając się nieco, tak aby Olivia mogła komfortowo przejść do wyjścia. Widać jednak było, że każdy ruch kobiety jest zaplanowany i przemyślany a jej postawa prosta jak struna i napięta niczym postronek. Zupełnie jakby gdzieś pod powierzchnią kotłowała się złość, wściekłość i nieokiełznana bestia, czekająca tylko aż postronna dziewczyna opuści ich towarzystwo aby się zamanifestować. Prewettowie nie pozwalali sobie na takie urągające ich statusowi sytuacje jak publiczne łajanie. To co się działo za zamkniętymi drzwiami? Cóż, Olivia mogła się tego jedynie domyślać, tym bardziej jeśli Laurent nie otworzył przed nią tej części swojego życia.



[Obrazek: 95d2a6be96822749cf05e777388d9bf25c7c9f8e.gif]
"Istota nadziemska,
bo przecież żadnej innej nie pokochałby Edward Prewett."
— Laurent Prewett
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#14
21.02.2024, 17:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.05.2024, 20:06 przez Laurent Prewett.)  

Proszę, nic już nie mów. Nie miał jej tego za złe, nie potrafiłby się na nią złościć, ale bardzo chciał, żeby Olivia nie powiedziała już nawet jednego zdanka. Żeby jej usteczka już nie wyprodukowały żadnego słówka w kierunku Aydayi. Chciał, żeby zapadło tutaj milczenie, nie było więcej pytań i dwie panie przestały zupełnie dla siebie istnieć. Przecież w tej zwichrowanej rodzinie byłby w stanie uwierzyć, że jeśli Olivia wpadłaby Aydayi w oko, to ta gotowa byłaby zaprowadzić ją do Edwarda i przekonać się, czy będzie dla niego dobrą kochanką. Obrzydliwe? Normalne w tej rodzinie. Tego tylko brakowało, żeby Aydaya sama wynajdowała kochanki Edwardowi, chociaż Laurent nie wierzył, że czasami nie maczała w tym palców. Tak jak czasami sama je spławiała, opłacała ladacznice i zakopywała brudy, żeby potem Edward mógł kolejny raz bezgrzesznie grzeszyć Oto był przed nim Anioł Pański, który za grzech rozpusty udzielał rozgrzeszenia. Anioł, który chciał wygrzewać swoje skrzydła w gorącym słońcu i poszukiwać swojej przyobiecanej młodości, która pozwoliłaby jej rozkwitnąć na nowo. Olivia nie powinna przed tym aniołem stać, bo on rozgrzeszał, a i owszem. Ale równie sprawnie z tych grzechów rozliczał i słodkimi uśmiechami namawiał do czynienia błędów. W końcu Wąż w Rajskim Ogrodzie według niektórych podań również był aniołem. Samym Lucyferem - najpiękniejszym z boskiej kreacji.

Proszę... Spoglądał na Olivię miękkim spojrzeniem. Pełnym prośby. Kiedy ona tak się zawahała, kiedy utknęła na tym "ja". Idź stąd, Olivio i nie wracaj. Żyj swoim życiem i nie przejmuj się tym iluzorycznym Rajem, którego szkło musiało pęknąć twojego ostatniego dnia pobytu tutaj. Są siły, z którymi tacy jak ty mierzyć się nie powinni. Mogli, ale nie powinni. Bo nie ze wszystkim też powinno chcieć się wygrać - cena była zbyt duża, żeby opłacić wszystkich żołnierzy i wszystkie zasoby, jakie do tej wojenki musiałyby zostać zorganizowane. I walki nie podjęła. Powietrze z niego uszło (tylko tego nie pokazał), kiedy Quirke podjęła decyzję, żeby się stąd ewakuować. Znał takie osoby, które podjęłyby rękawice. Niestety znał. Siebie chociażby. Potrafiłoby mu zabraknąć odpowiedniego wyczucia sytuacji tylko dlatego, że miałby poczucie konieczności obrony tej osoby... tylko teraz niby kim był dla Quirke, żeby myśleć w takich kategoriach? Jego odczucia względem niej zmieniły się o tyle, że smutek, ból i strata wciskały się do wnętrza, ale nie zginęło to wszystko, co o niej uważał ani to, jak mu się podobała i jak chciał ją adorować.

- Powinnaś się bardziej skupić na biznesowych spotkaniach Edwarda. Czy może ma ich za mało, że przejmujesz się moimi? - Olivia nie miała okazji zobaczyć Laurenta w tym wydaniu i prawdę mówiąc - bardzo niewiele osób miało. Co najwyżej ci, którzy więcej z nim mieli do czynienia w szkole, kiedy było w nim więcej tej zaciętości, potrzeby walki. Spojrzał na Aydayę z chłodnym uśmiechem, wyrachowanym. Z jadem pływającym między lazurem fal i z niesmakiem, który odbił się na jego twarzy. Zrobił to, przed czym się powstrzymał wcześniej - ale teraz sobie już pozwolił. Wiedząc, że Olivia nie będzie w tym uczestniczyła więcej. Pewnie nie będzie już nawet uczestniczyła w jego życiu.

To byłaby na pewno martwa natura, gdyby opadł na płótno pędzel Aydayi.

- Dziękuję ci za odwiedziny. Powodzenia. - Odprowadził Olivię do drzwi, otworzył je przed nią i przepuścił przodem. Wpatrując się ze smutkiem w tę podkuloną, drobną postać, która jak niczego innego potrzebowała teraz w jego oczach przytulenia. Tego, czego nie mógł jej dać... co chciał jej dać. Nawet lekko wyciągnął ramię, jakby sugerując jej, mimo całkowitej niepoprawności sytuacji, że to jest możliwe, że nie musiała z tego rezygnować. Choć to jemu przyszło tego dnia zrezygnować z niej. A kiedy przestąpiła próg jego domu i zamknął za nią drzwi, wrócił do salonu.

- Czego chcesz? - Zapytał z irytacją, nerwowo przesuwają dłonią po szyi. Już wcale nie kryjąc swojego roztargnienia faktem szopki, jaką zrobiła Aydaya i tego, że wcale nie ufał w jej jakże słodkie i dobre intencje herbatkowania się z Livią.


Koniec sesji


○ • ○
his voice could calm the oceans.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#15
21.02.2024, 17:45  ✶  
- Dziękuję - odpowiedziała kobiecie, uśmiechając się. Był to jednak uśmiech sztuczny - zapewne gdyby poświęciła nieco więcej czasu na maskowanie swoich emocji, to nawet Aydaya nie zauważyłaby w nim nic podejrzanego. Ale Quirke była jak otwarta księga i widać było po niej, jak bardzo zestresowała się tym spotkaniem. Unikała spojrzeń Laurenta: rozbijały się one o jej niewzruszoną, napiętą jak struna sylwetkę jak te fale o klify. Nie dostrzegała tego, o co prosił. Wystarczająco już od niej dostał. Oddała mu tak wiele z siebie, zapominając o tym, by brać. Bo przecież na to zasługiwała - na to, by być kochaną, a nie kochanką. Olivia potrząsnęła głową, chcąc odgonić gniew. Nie zareagowała na wyciągniętą rękę, odwróciła tylko głowę, zaciskając mocno szczęki. Zwinęła dłonie w pięści, jakby szykowała się do tego, by po prostu uderzyć Laurenta za to, na co ją naraził.

Ale nie zrobiła tego.

Zamiast tego po prostu wyszła, jak burza, przyspieszając kroku. Zostawiła Prewettów w ich posiadłości, a gdy już wiedziała, że nikt poza nią samą nie ujrzy jej twarzy, pozwoliła łzom swobodnie popłynąć po policzkach. Nigdy nie czuła się tak zdradzona, jak w tej chwili. To była rana, która chyba się nigdy nie zabliźni - a przynajmniej tak uważała w tym momencie, bo przecież czas pokaże jej, że bardzo się myliła.

Postać opuszcza sesję
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Laurent Prewett (3730), Olivia Quirke (3389), Aydaya Prewett (1701)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa