• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 9 Dalej »
[29.06.1972] Zwierciadło duszy | Olivia, Laurent

[29.06.1972] Zwierciadło duszy | Olivia, Laurent
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#11
31.01.2024, 10:33  ✶  
Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Liczyła raczej na machnięcie ręką, zmianę tematu, na płynne przejście do innych spraw, bo tak odebrała jego wypowiedź - że nie chce o tym mówić. Dlatego zamierzała pokierować rozmową tak, by doprowadzić spotkanie do końca i dać Laurentowi przestrzeń. Bo mimo całego swojego roztrzepania i chaosu, który uosabiała, to jednak miała te cechy, pozwalające na to, by druga osoba mogła od niej odetchnąć. Potrafiła milczeć czy się wycofać, dać czas potrzebny na zebranie sił. Ale w świetle nowych informacji po prostu nie mogła tego tak przemilczeć. Błękitne oczy Olivii rozszerzyły się w niemym wyrazie zaskoczenia i być może niedowierzania. Odruchowo też zasłoniła usta ręką, bo mimo iż to był teatralny gest, to jednak był obecny w życiu wielu kobiet - tak jakby dłoń zamierzała ukryć cichy krzyk, który chciał się wydobyć z ich gardła.
- Widzę, że tobie nic nie jest, mówisz że z Dumą wszystko w porządku… Dziwisz się, że pragnie cię chronić, skoro obcy wdarli się do rezerwatu? Zabezpieczyłeś go odpowiednio po tym wszystkim? - zapytała w końcu cicho, uprzednio zmuszając dłoń, by ta wróciła na swoje miejsce na stoliku. Zbladła widocznie, bo przecież ani nie wiedziała, co się u niego działo, ani jak bardzo to był poważny ruch ze strony Śmierciożerców, z którymi przecież już mieli styczność. - Z tego co wiem, takie sprawy mogą się ciągnąć latami, jeśli ich nie złapano. A nawet jeśli złapano… Potrafią milczeć.
Powtarzała plotki, które gdzieś wyczytała i zasłyszała w pubie czy kawiarni, ale szczerze w nie wierzyła. Bo gdyby Śmierciożercy byli paplami, to przecież ten ich cały Pan dawno gniłby w Azkabanie.
- Nie zmieniaj tematu na mnie - prychnęła zarazem, gdy Laurent zapytał o wyprowadzkę. - Śmierciożercy, Mung, nieumarli… Zacznę myśleć, że jestem ci potrzebna do tego, byś przestał pakować się w kłopoty.
Zażartowała oczywiście, bo jeśli chodzi o kłopoty, to ona była pierwsza, by w nie wdepnąć. I to tak samo poważne, chociaż nie w takiej ilości, co u Prewetta. Olivia przetarła dłonią twarz, ostrożnie i lekko, odruchowo, żeby zebrać myśli.
- Ktoś rzucił na ciebie klątwę? Czy po prostu podświadomie szukasz guza? - najpierw Avelina, teraz Laurent… Olivia westchnęła ciężko. Zaczynała doceniać spokojne życie, które prowadziła. Spokojne i szczęśliwe. - Cieszę się, że mimo tego wszystkiego wydajesz się być zdrowy. Obiecaj, że będziesz bardziej o siebie dbał, dobrze? Albo przynajmniej bardziej myślał zanim znowu wejdziesz na statek.
Uśmiech rudej był lekki i nieco spięty, ale Laurent zrzucił na nią prawdziwą bombę informacji, której się nie spodziewała w tym momencie. Głupio jej było teraz chwalić się tak przyziemnymi rzeczami, jak wyprowadzka. Niby mówiło się, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i dla Olivii to był duży krok, ogromny wręcz, ale w porównaniu do tego wszystkiego to była kropelka w morzu.
- Jeśli w końcu uwolnię się od rodziców, to będziesz jedną z pierwszych osób, którą zaproszę - Olivia uśmiechnęła się delikatnie, opuszczając rozluźnione barki. Lubiła uśmiechniętego Laurenta, ale nie była głupia i rozumiała, że życie nie składało się tylko z dobrych momentów. Chciała być obok nawet podczas tych złych chwil. - I tak, wyprowadzam się. Jeszcze nie wiem kiedy, ale najpewniej pod koniec lata? Chcę razem z przyjaciółką otworzyć własny sklep i razem z nią zamieszkać, żeby wiesz. Było taniej i trochę raźniej. Nie uciekam z Londynu, tu mam rodzinę i… Innych bliskich.
Lekko się zarumieniła i uciekła wzrokiem z powrotem do filiżanki. Te wszystkie plany z Aveliną były jak najbardziej aktualne, chociaż podejrzewała że może to się skończyć tragedią, patrząc na ich ostatnie perypetie. Rymowane cukierki, kaktusy na głowie, jakiś żonaty typ, wampir, duch dziewczynki która przywołuje wspomnienia… Zupełnie jakby we dwie z Paxton przyciągały takie sytuacje. Czy Horyzontalna to wytrzyma, gdy zamieszkają pod jednym dachem?
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#12
02.02.2024, 20:36  ✶  

Dziwna machina napędzała życie człowieka w społeczeństwie. Kompletowałeś znajomych i przyjaciół, kochanków i miłości, żyłeś w rodzinie z matką, ojcem i całą rzeszą krewnych, przechodziłeś pomiędzy współpracownikami i spoglądałeś na polityczne wzorce tego świata. Z tymi wszystkimi osobami łączyła cię jakaś relacja, nawet jeśli było tak, że ich nie łączyła z tobą. Może czuć się oddany Ministrowi Magii, ale Minister Magii wcale nie musi cię znać. Nie musi nawet wiedzieć o twoim istnieniu. W tych dziwotach i napisaniu, że każda z tych relacji rządziła się swoimi prawidłami, bycie komuś bliskim spadało z wysokiej górki i nakręcało perpetum mobile. Bliscy się o ciebie martwili - to było naturalne, w pełni zrozumiałe. Chcieli dla ciebie jak najlepiej, inaczej nie myślałbyś o nich jako o osobach bliskich. Myśleli o tym, jak ci pomóc i chcieli (czasem nadgorliwie) ułatwić ci funkcjonowanie w trudnych chwilach. Ty zaś nie chciałeś ich martwić i być dla nich ciężarem. Więc co się nagle działo? Tajemna moc rozrywa cię na kawałki, bo nie ma zgody między tym, że powinieneś coś powiedzieć, a tym, że niekoniecznie chcesz! Powinieneś - nie chcesz. Chcesz, ale czy powinieneś? W którą stronę to w końcu się obracało? Wypadało w końcu złapać za dźwignię i uruchomić hamulec bezpieczeństwa. Zatrzymać się. Przecież to nic nie da - takie rozrywanie się i bujanie. Ani nie osiągniesz spokoju, ani nie uchronisz bliskich przed nerwami i smutkiem. Na ile teraz Olivia była Laurentowi bliska? Na ile mówiła szczerze i na ile mogłaby się przejąć, a na ile trawiły ją własne problemy, bo nie było takiego bólu, który dałoby się porównać do innego. "On ma gorzej". Na pewno ktoś ma gorzej, kiedy patrzysz, że twoim największym problemem jest to, że zapomniałeś kupić mleka, a druga osoba chowa właśnie drugiego brata - rok temu pochowała matkę i ojca. Tylko maniera porównywania do siebie bólu była niesprawiedliwa. I myślał tak on, hipokryta z wypadku, który jednocześnie zawsze myślał, że każdy ma większe kłopoty i problemy od niego.

- Tak, oczywiście, zająłem się nim. - Powiedział na wydechu. To nie było proste. Znał schemat, wiedział, jak postąpić, wiedział, że jarczuk wypełnił swoją rolę. A i tak było to ciężkie. Bardzo ciężkie. Laurentowi się wydawało, że nie da się uczyć istoty czegoś, co stoi w całkowitym przeciwieństwie do twojego własnego mniemania o tym świecie. Tak ciężko było odpowiednio ugłaskać i uspokoić psa jednocześnie nie przekonując go, że źle zrobił. Bo zrobił dobrze. Dobrze według tego, czego był uczony. - Widzimy, jak to działa. Właśnie przez te lata. Ale nie mam na to takiego wpływu, jaki chciałbym mieć. - Rozłożył lekko ręce na boki w akcie swojej bezradności. Śmierciożercy wykraczali poza jego możliwości. - Kiedyś brałem udział w akcji ratowniczej magicznych stworzeń, w którą również zaangażowani byli Śmierciożercy. Tylko dlatego, że hodowlą zajmowali się mugole. A może dlatego, że czegoś od nich chcieli. Nie wiem. Naprawdę... nie rozumiem, jak można żyć na takim stosie ludzkiej krwi i kości. - Przymknął na moment oczy, złożył palce w odwrócony koszyczek przed swoją twarzą, na poziomie nosa. Brutalność świata przerażała i za każdym razem przypominała nam o kruchości i cenie życia.

- Nie, nie było w mojej intencji takie niezgrabne zmienianie tematu. - Trochę go tym rozbawiła, bo byłby do tego zdolny, ale nie w ten sposób. Zrobiłby to bardziej dyskretnie. Udałoby się? Poczuł się wręcz wywołany do tablicy, żeby spróbować. Tym nie mniej nie było to jego intencją, zwyczajnie ta informacja mocno przecięła jego rzeczywistość w tym momencie. Szczególnie, że sam myślał o przeprowadzce. - Niestety to kłopoty lubią czasem znajdować mnie. Twoja zdolność do znalezienia się w najmniej odpowiednich miejscach i pociągnięcie za sobą dziwnych wydarzeń chyba nie pomogłaby w utrzymaniu całkowitego spokoju. - Zażartował, uśmiechnął się szerzej, spoglądając łagodnie, z błyskiem oczu, na Olivię. Nic nie waliło się wokół niej poza tym jednym felernym wydarzeniem u Abby'ego. Mieli trochę swoich przygód i nie-przygód, ale żadna z nich nie była krwiożerczą opowieścią, jakie to przyniósł Laurent i zapodał tu, nad stołem. Podwieczorek do herbaty. - Jasnowidzka i wróżbitka przepowiedziały mi nieszczęście. Niestety ciężko walczy się z przeznaczeniem. Florence miała tę samą wątpliwość. - Imię kuzynki Laurenta, który czasem ją nazywał z rozpędu ciotką, a którą traktował właściwie jak matkę, padło nie raz i nie dwa. Laurent bardzo ją szanował i była dla niego ważna. Bardzo ważna. Jej mocy jasnowidzenia nie ignorował nigdy. - Czuję się niemal tak, jakbyś próbowała obrazić moją inteligencję. - Mrugnął do niej, czując przyjemne ciepło od niej bijące. To proste słowa, banalne, ale chyba każdy chciał je słyszeć. Laurent słyszał je od zbyt wielu osób i zastanawiał się, jaką naprawdę mają wartość. Ale on nad wieloma wartościami się od dawna zastanawiał. Większość z nich rozpływała się w jakiejś nicości.

Bardzo go to cieszyło, że rzuciła takie zdanie, choć wydawało mu się, że było ledwo... zdanie, nie obietnicą. Że przecież Olivia miała ważniejsze i bliższe sobie osoby, akurat w jej zdolność do przyciągania ludzi i zaskarbiania sobie sympatii (oj, antypatii też z jej charakterkiem!) nie wątpił. Temat braku pieniędzy, mieszkania razem, bo taniej, bo raźniej... to było dla niego coś trudnego do przyswojenia. Rozumiał, widział, pojmował, wiedział nawet jak to jest nie mieć grosza przy duszy - zasmakował tego, chociaż pamięć już była mętna z czasów dzieciństwa.

- Bardzo chętnie wrócę do zamówień eliksirów spod twojej ręki, jeśli to eliksirami dalej zamierzasz się zajmować. - Bo może stwierdziła, że chce otworzyć, no nie wiem, antykwariat? Bardzo wątpił, ale mogło tak być. - Co to za znajoma?



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#13
05.02.2024, 11:01  ✶  
Na wspomnienie o stosie ludzkich kości i krwi Olivia skrzywiła się. To nie był temat łatwy i przyjemny, ale życie nie było łatwe i przyjemne. Jej wzrok na chwilę się cofnął, przeniósł na okno. Rudowłosa się zamyśliła, odtwarzając po kolei wszystkie wydarzenia. Wiedziała jednak, że to było bezcelowe - nie raz i nie dwa próbowała znaleźć schemat postępowania Śmierciożerców i nie potrafiła go wyłuskać. Siali chaos, zniszczenie, śmierć. Sama nazwa na to wskazywała. Śmierciojady, okrutne potwory, które za nic miały ludzkie życie. Olivię bolało to jeszcze mocniej z innego powodu: a w zasadzie dwóch. Po pierwsze: sama przez chwilę nosiła pod sercem dziecko półkrwi. Po drugie: Tristan był mugolakiem. Mimo to już wcześniej, nawet w szkole, nie zgadzała się na obelgi, które czystokrwiści kierowali w stosunku do dzieci mugoli. Szlamowata, brudna krew - to były bzdury, z którymi się nie zgadzała. Quirke była w teorii czystej krwi, lecz w praktyce podejrzewała, że absolutnie każdy miał w którejś linii mugola za przodka. Dlaczego oni ich tak nienawidzili? Nie miała pojęcia, ale podejrzewała, że to był tylko pretekst do tego, by ulec swoim chorym żądzom i próbie zmiany świata pod jakieś dziwne, nienormalne dyktando.
- Przyjaźnię się z jasnowidzem, wiem więc, że przyszłość można zmienić i nie zawsze musimy podążać za wyznaczonym losem - powiedziała łagodnie, powracając spojrzeniem do Laurenta. - Może niewiele zrozumiałam z jego wywodu, ale powiedział, że przyszłość zawsze można zmienić. Nie zapominaj o tym - wiem, że to banał, ale jeśli chodzi o los to jesteś sam sobie sterem i okrętem. Potrzebujesz tylko drobnej pomocy, by nie wpłynąć na mieliznę i nie rozbić się o rafy.
Na rzekoma obrażenie jego inteligencji tylko się roześmiała. Oboje wiedzieli, że gdy chciała, jej słowa były ostrzejsze od noża i potrafiły ranić tak samo, jeżeli nie bardziej. Gdyby chciała go obrazić, zrobiłaby to wprost. Olivia nie bawiła się w piękne, czułe słówka - waliła prosto z mostu, szczególnie w emocjach.
- Tak, nic innego nie potrafię - przyznała dobitnie, rozkładając lekko ręce. - Avelina Paxton, znamy się z Hogwartu, jest trochę młodsza, ale mimo wszystko trzymałyśmy się blisko. To moja przyjaciółka.
Czuła się w obowiązku, by poprawić Laurenta. Avelina nie była znajomą, była przyjaciółką. Osobą, na którą zawsze mogła liczyć i osobą, dla której ona była wsparciem w trudnych chwilach. Była jedną z tych osób, dla których Olivia byłaby zdolna poświęcić niemal wszystko, łącznie z sobą samą.
- Więc na pewno ucieszy się, że mimo iż jeszcze nie zaczęłyśmy na poważnie, mamy chęć zamówień. Początki na pewno będą ciężkie, ale obie jesteśmy uparte i dążymy do celu jak te osły po skałach. Ale Ave jest bardziej obeznana jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie czy ogarnianie biznesu od technicznej strony, ja pewnie bym siedziała na zapleczu jak teraz. Można powiedzieć, że mamy plan się uzupełniać i wspierać, tak po prostu - mówiło się, że nie powinno się mieszkać i pracować z przyjaciółmi, jeżeli nie chciało się wystawić przyjaźni na szwank. Olivia uważała takie gadanie za jedną wielką bzdurę. Nie podejrzewała, że miałoby dojść między nimi do tarć na tle biznesowym, zwłaszcza że miały ten sam cel.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#14
08.02.2024, 18:50  ✶  

Czy przez tę kobietę przemawiał optymizm? Laurent nie chciał siedzieć na swoim łóżku bez nadziei, bez żadnej wiary w to, że będzie lepiej. Wtedy naprawdę życie byłoby do pogrzebania i ułożenia się na łożu śmierci. Albo odszedłby w te morskie fale, jak obawiali się najbliżsi i już nie wrócił. Jedna z osób, która była mu ostatnimi czasy nieco bliższa, niż powinna (zdaniem samego Laurenta) przyrównała to do samobójstwa. Chyba tak było. Zapomnieć o poprzednim życiu i oddać się morzu. Pozwolić, żeby ci bliscy musieli się pogodzić z twoim odejściem, bo nie ma takiego sposobu, w jaki mogliby cię odzyskać. Była w tym brutalność. Smak straty, świadomość, że kogoś już nie zobaczysz, nie odzyskasz... Może nawet było to gorsze, takie odejście, od samej śmierci? Bo nie wiesz, co dzieje się z drugą osobą. Masz nadzieję, że go znajdziesz, że jeszcze podasz mu dłoń. Pomożesz. Wymagało trochę lat, żeby Laurent nauczył się, jak bardzo można kogoś zawieść nieudanymi próbami pomocy. Niechcianymi próbami. To, co mówiła Olivia, nie było jednak niechciane. Leon Bletchley. Chorowity chłopak i jasnowidz. Tak, Laurent też znał jasnowidzkę, była mu w końcu bliska i faktycznie - przyszłość można było zmienić. Wpłynąć na nią. Poddanie się nie wchodziło tutaj w grę, prawda? Nie mogło wejść. Nawet jeśli brakowało ambicji do walki i chciało się znaleźć powód, dla którego budzenie się rano miałoby większy sens.

- To urocze, że używasz alegorii z rafą i morzem wobec syreny. - Takie wręcz słodkie, bo przed oczami Laurenta raczej była wizja, kiedy to on zwodził na pokuszenie w morskie tonie. Chciałby powiedzieć, że nigdy nie miało to miejsca, ale to nieprawda. Miało miejsce. Nie było tragicznych zakończeń, bo na lądzie Laurent był nieporadny siłowo, ale z wodą radził sobie doskonale. Miała rację, to było tylko porównanie, zwyczajnie niuans porównania tego, do kogo się zwracała czynił go zadziwiająco nietrafnym, nawet jeśli w ujęciu społeczeństwa była idealna. Jego słowa były troszkę zaczepką, troszkę żartem, trochę czymś, co miało zmienić atmosferę, bo wcale nie miał ochoty zabijać czegoś pozytywnego i zamieniać go w tragizm, skoro się spotkali. Ani dla niej nie chciał zepsutego nastroju, ani dla siebie.

- Ach, tak. Wybrałaś sobie dobrą towarzyszkę do pracy. - W umiejętności Aveliny też jakoś nie wątpił. O interesach jednak porozmawiają zupełnie innym razem, kiedy się na to umówią, kiedy one będą miały swój mały grajdołek. Nie chciał też rozmawiać o pieniądzach, chociaż z przyjemnością by pomógł dwóm kobieto to było jedno "ale". Uderzyłoby to w dumę Olivii, tak sądził, a tego nie chciał robić. Ludziom zresztą powinno się dawać wędkę, nie ryby. Powinno. Laurent miał z tym problem. Z pieniędzmi zresztą też, ale nie z ich ilością, a z tym, że był jak smok śpiący na ich złocie. Jak to jego gatunek - za bardzo kochał błyskotki. - Bardzo się cieszę w takim razie. Nie chciałbym zabrzmieć negatywnie, dlatego podkreślę, że mam na myśli pozytyw strony mądrości, jaką wyciągam. Praca weryfikuje przyjaźnie. Szczególnie te ciężkie. - Pozytyw, bo weryfikowała przyjaźnie nie tylko rozpadając je - ale i wzmacniając. Zazwyczaj można było osiągnąć tylko jedno z dwóch. Kiedy ciągle z kimś spędzasz czas, gdy chodzi o pieniądze, gdy trzeba pracować, nie okłamywać, nie obijać się - ludzie poznawali się z zupełnie innej strony. To przestawała być tylko znajomość i też dlatego Laurent tak uważał.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#15
09.02.2024, 20:50  ✶  
- Urocze, czy przemyślane? - odpowiedziała od razu, błyskając (nie)winnym uśmiechem. Mogła wydawać się głupią trzpiotką i faktycznie w większości przypadków taka była, lecz mimo wszystko Olivia była dobrą obserwatorką i jeszcze lepszą słuchaczką. Laurent kojarzył jej się z morzem: pachniał jak ono, a w jego oczach zaklęty był ocean. Nie słyszała jego syreniego śpiewu, lecz nie musiała - pokochała go wcześniej, choć nie tym rodzajem miłości, o którym myślała na początku. Prewett wkradł się do jej życia i poniekąd je uratował, bo dzięki niemu coś w jej mózgu w końcu zaczęło działać. Była mu wdzięczna, chociaż mogło to wydawać się oklepanym frazesem. Przejrzała na oczy wtedy, gdy jej odmówił. - Znasz Ave?
Wydawała się zaskoczona, ale tylko przez chwilę. Przecież prawie nie rozmawiały o innych. Było kilka osób, o których plotkowały, ale Laurent nie był jedną z nich. Zarówno Olivia nie poruszała jego tematu, jak i Avelina, która miała inne problemy w postaci mężczyzn na głowie. Potrząsnęła głową, ściągając nieznacznie brwi. Sięgała pamięcią lata wstecz, ale nie. Nigdy od niej nie słyszała jego imienia, chyba że zapomniała. Ale raczej by nie zapomniała. No, mniejsza.
- Tak, ta mądrość jest... Można ją zrozumieć dwojako - powiedziała, zastanawiając się przez chwilę nad znaczeniem tych słów. Wzruszyła jednak ramionami. Była pewna swego: zarówno czasu, który wybrała, jak i osoby, z którą chciała współpracować. - Ale wierzę, że nam się uda. A jak będzie źle, to zawsze mamy wokół siebie ludzi, którzy nas wesprą dobrym słowem.
O pieniądzach nie mówiła - głównie dlatego, że nie wypadało, ale też dlatego, że pamiętała że Laurent był obrzydliwie bogaty. Tak samo obrzydliwie bogata była ich wspólna znajoma, Brenna, od której też nie chciała widzieć ani złamanego sykla. Mogła ją naciągnąć co najwyżej na watę cukrową albo lody.
- Któraś z nas na pewno da ci znać, gdy zdecydujemy się otworzyć. Na razie szukamy lokalu i nie powiem, żeby to było łatwe. Głównie chodzi o lokalizację, nie chcę żeby był zbyt blisko Fiolki, nie chcę konkurować z matką... Która jeszcze o niczym nie wie - dodała cicho, krzywiąc się nieznacznie. Ach, to nie będzie wesoła rozmowa. Ale musiała ją w końcu odbyć, tylko najpierw potrzebowała konkretów. Tak, żeby było już postanowione i matka nie mogła nic zrobić, by wpłynąć na zmianę jej decyzji.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#16
13.02.2024, 18:08  ✶  

- Jedno drugiemu nie przeczy. - Niektórzy ludzie zakochiwali się w umyśle. W mentalności, w inteligencji, w sposobie myślenia drugiej jednostki. Laurent nie potrafiłby dać się pociągnąć komuś, kto nie prezentował sobą wartości wnętrza. Wcale nie oczekiwał, żeby każda osoba była krasomówcą, żeby szeptała wiersze do uszka, albo chodziła wyprostowana jak struna z dumy i poczucia własnej wartości. Ludzie byli przeróżni, dlatego byli tak wartościowi. Dlatego tak łatwo było się w tej różnorodności zakochać i ciągle szukać czegoś nowego. Eksploracja świata pozwalała na doświadczenie go każdym zmysłem. I to ona czyniła miłość miłością. Nie tak głęboką jak to, co czuła Olivia - nie ośmieliłby się nazwać swoich rozkochań tak mocnym słowem. Szczególnie nie przy niej, kiedy tak ją zawiódł. Tym nie mniej - Olivia nie musiała się pięknie ubierać i lśnić klejnotami na swojej szyi. Była piękną kobietą - i miała piękne wnętrze. Lśniła jej osobowość, klejnoty już nie musiały. Laurent uważał, że u niego nic poza tym, co ma na zewnątrz lśnić nie będzie, a jeśli ktoś mówił inaczej to nie znał go wystarczająco dobrze. Ta powtarzająca się w jego głowie reguła stała się jego własną prawdą. Tym nie mniej to właśnie wygląd pierwszy przyciągał, nieważne jak mocno odniesiemy się do wnętrza. Łapiemy pierwsze wrażenia, to była prawda o człowieku. Dopiero potem niektórzy szukali drugiego dna, które nie było już przysłonięte maskami.

- Nie mogę powiedzieć, że znam ją wiele bardziej od ciebie ze szkoły. - Sielskie czasy, niektórzy by powiedzieli, ale Laurent nadal by nie zamienił aktualnego życia, nawet jeśli ciężkiego, na tę bezradność ze szkolnych lat. Teraz przynajmniej miał wpływ na cokolwiek i mógł o czymkolwiek decydować. Wtedy był zdany na łaskę rodziców i silniejszych dzieciaków. Skinął głową na jej potwierdzenie, że to, co powiedział, mogło być dwojako zrozumiane. Przez moment się zamyśliła, a on dopił już zimną herbatę. Jak mówił - zdecydowanie brakowałoby czasu na omówienie wszystkiego, a on też wcale nie miał ochoty skupiać tego spotkania na sobie samym. Był znacznie bardziej chętny do posłuchania opowieści z życia Olivii niż smęcenia wszystkimi wydarzeniami z lata i wiosny. - Na pewno wesprą więcej niż dobrym słowem. - Uśmiechnął się delikatnie. Przynajmniej on ze swojej strony był gotów więcej niż pomóc słowem, chociaż wiedział, że miał problem z dawaniem ryb, zamiast uczenia pracy nad ich wyławianiem wędką. - Nie sądzisz, że powinnaś od tego zacząć? Nie sądzę, żeby twoja rodzina chciała ci rzucać kłody pod nogi, a nawet jeśli to przynajmniej stres z ukrywania takiego przedsięwzięcia zniknie i pozwoli ci rozwinąć skrzydła. - Odstawił pustą filiżankę na talerzyk. - Prawdopodobnie matka będzie gotowa wesprzeć cię dobrą radą, kto jak nie ona, skoro ma tyle doświadczenia z prowadzenia własnej działalności? - Znał też osoby, które miały własne biznesy i na pewno mogłyby pomóc, mógłby napisać parę listów... ale nic nie smakuje lepiej niż własne zwycięstwo. Tylko to zwycięstwo powinno być rozsądne, a nie walka z wiatrakami, poderżnięcie sobie gardła i upuszczenie krwi tylko po to, żeby zrobić co SAMEMU. Olivia potrafiła być bardzo uparta, nierozsądnie wręcz, natomiast do kwestii galeonów nie można było tak podchodzić. Czasem dumę i uprzedzenie trzeba było schować do kieszeni, jeśli chciałeś coś osiągnąć. - Stwórzcie to miejsce same, ale skorzystajcie z pomocy ludzi, którzy mają już doświadczenie. Tak uczą się wszyscy wielcy tego świata. - Niewielu zaczynało od samego zera. Większość ludzi miała swoich mentorów, jeśli nie ich to czytali książki, jeśli nie to to rodzinę, która wprowadzała ich w tajniki zarządzania, czy... czegokolwiek innego.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#17
16.02.2024, 10:14  ✶  
- Nie wiem, Laurent - Olivia westchnęła, na chwilę odwracając głowę tak, by móc spojrzeć przez okno. Jej twarz była zamyślona, a na niej odbijała się cała masa wątpliwości. Być może Prewett miał rację, ale tak bardzo bała się, że matka nie zrozumie, czemu nagle Olivia zmienia plan na życie. - Najpewniej tak, ale musiałby minąć jej szok i zaskoczenie, ten pierwszy gniew, gdy dziecko wyfruwa z gniazda. Moja siostra się wyprowadziła lata temu i praktycznie nie utrzymuje z nami kontaktu. To nie znaczy, że ja bym ten kontakt zerwała, kocham moich rodziców, ale są czasem aż nazbyt opiekuńczy. Widzisz, nie zawsze byłam taka, jak teraz. Sprawiałam pewne problemy wychowawcze.
Mruknęła, wzruszając ramionami. To było bezpieczne określenie, chociaż nie do końca prawdziwe. Ale nie zamierzała teraz Laurentowi relacjonować swojego życia z tamtego burzliwego okresu - dobrze było tak, jak było. Gdy nie wiedział wszystkiego, gdy miał zaledwie strzępki informacji.

Gdy powiedział o tym, by korzystać z rad innych, powróciła do tego twarzy wzrokiem. Powoli kiwnęła głową, chociaż nie zamierzała teraz biec do matki i opowiadać jej o swoich planach. Rady były dobre w chwili, gdy były chciane. A podejrzewała, że pani Quirke mogła chcieć dawać rady nie do końca wtedy, gdy były one oczekiwane. Zwłaszcza że znała Avelinę od lat i nawet ją lubiła, więc najpewniej wszystko byłoby podyktowane dobrocią serca i chęcią pomocy, ale im bardziej człowiek chciał pomóc, tym bardziej natarczywy się robił, jeżeli uważał że to, co robi, było słuszne.
- Taki mamy plan, dlatego dopiero planujemy wszystko - powiedziała, być może trochę na odczepnego, ale w gruncie rzeczy to była prawda. Rzucały się na głęboką wodę i najpierw chciały chociaż zaopatrzyć się w kapok i pływaczki, żeby nie utonąć. - Nie chcę cię zatrzymywać dłużej niż to konieczne. I tak zabrałam ci wystarczająco dużo czasu, a muszę coś... Zaplanować.
Olivia uśmiechnęła się promiennie, a błysk w jej oku sugerował, że było to coś wielkiego. Widać było po niej, że była podekscytowana, chociaż chyba nie do końca chętna do tego, by się spowiadać ze swoich planów. Na to potrzebny był czas, bo chociaż rany zadane przez Laurenta się zaleczyły, to wciąż stanowiły pamiątkę po bólu, o którym musiała po prostu zapomnieć.
- Ale spotkamy się jeszcze? - przekrzywiła głowę, wlepiając niebieskie spojrzenie w jego morskie oczy. Chciała kolejnych spotkań na stopie prywatnej, koleżeńskiej. Być może przyjacielskiej. Nie chciała go tracić, ale chyba powinien zrozumieć, że Olivia potrzebowała czasu. Miała go dużo, miała czas na przemyślenia przez te kilka miesięcy, ale najwyraźniej to było za mało. Musieli powoli odbudowywać to, co zostało naruszone, żeby cała znajomość nie posypała się jak domek z kart.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#18
20.02.2024, 12:27  ✶  

Ze zrozumieniem pokiwał głową, słuchając tą malutką opowiastkę z jej życia, takie małe skondensowanie, taki... ledwo opis książki, która chowała w sobie ciekawą opowieść. Mógłby ją przeczytać. Gdyby chciała mu opowiedzieć zrobiłby to z przyjemnością. Nie czas to, nie miejsce - jeden druid tak powiadał za starych czasów, teraz przychodziło nam tylko powtarzać jego mądrość. Podpytywać... z pytaniami to było jakoś tak, że nie musiałeś ich ograniczać. Taka Olivia na pytania była otwarta, a jeśli coś jej nie pasowało to wyznaczała swoją granicę. Nie była pierwszą osobą, nie była też ostatnią. Mimo to Laurent nadal nie nauczył się pytać. Nadal wolał zachowywać niektóre pytania - tak to chyba mogło wyglądać z zewnątrz, że się tego nie nauczył. Dla niego to była kwestia wyboru. Mógł zadać to pytanie innym razem, w lepszych okolicznościach, kiedy będzie w lepszej formie. Kiedy będą na innej herbacie, albo w końcu przyjdzie z zaproszeniem do domu Olivii. Tego nowego. Tego własnego. I kiedy już wszystko będzie świeże i nowe to będą mogli omówić to, co stare i zasypane kurzem. To, co mimo bólu dawnych lat sprawiło, że dzisiaj mogła się uśmiechnąć i odetchnąć.

- Nie chcę się wymądrzać i pouczać cię. - Zapewnił od razu, przechodząc do lekkiej defensywy względem posłyszanych słów, bo pierwsze co przyszło mu do głowy, to że mogłaby uznać jego słowa następne, jakie tutaj padną (jakiekolwiek by nie były) za to, że próbuje ją do czegoś namówić. Do czegoś, na czym się niby zna. Nie znał się. Rodzina była dla niego tworem zapodanym w bardzo ciężkim opakowaniu. Nie było to opakowanie, które było przystępne i zawierało w sobie wiele brudu. - Jeśli dasz jej na to więcej czasu, to i sama będziesz miała więcej czasu na pewne oswojenie się z tym. Ponadto czy nie łatwiej będzie jej się oswoić, kiedy córka ją uprzedzi o takich planach, a nie nagle obwieści, że się wynosi z walizkami..? Dzięki temu nawet jeśli będzie ten szok pierwszy i negatyw to przecież przyjdzie jej w końcu do głowy: ta córka mnie potrzebuje, chce żebym była częścią jej życia. - I nie będzie wrażenia, że córka zniknie, bo mówi dopiero o tym, że znika z jej domu, kiedy wszystko za jej plecami miała gotowe. Dlatego też nie chciał, żeby uważała, że on sam ma o sobie mniemanie eksperta. To była bardziej dywagacja z jego strony i miał nadzieję, że jakakolwiek pomoc w rozjaśnieniu myśli. A to już, w jaką stronę, było nieważne. Ważne, żeby Olivia poczuła się bardziej komfortowa i zdecydowana. Przecież siły charakteru jej nie brakowało, czasami jedynie brakowało jej klipsa, który tę myśl zatrzyma przy stabilnym gruncie. - Oczywiście. - Odpowiedział na jej uśmiech swoim własnym, ulotnym. Tak i on nie chciał jej zatrzymywać, nie kiedy miała cały świat do zwojowania, swoje życie do ułożenia i kiedy szukała tego... klipsa. A nawet czegoś większego. Miała przy sobie Avelinę - był ciekaw, jak ta kobieta się teraz zmieniła. Miał okazję ledwo przelotnie się z nią przywitać na urodzinach Nory. Mimo to odczuwał nostalgię. Nostalgię i takie poczucie, że... szkoda. Szkoda, że to już, że Olivia ma swoje ważniejsze rzeczy, że chociaż przyszedł ten kontakt, to niektóre rzeczy przecież nie mogły być takie same. Szkoda, że spotkała się z Aydayą, że teraz jak na nią patrzył to zastanawiał się, czy widziała w nim to samo co Aydaya. Zupełnie tak, jakby mogła się od niej czymś zarazić. Czymś... obrzydzeniem względem niego. Szkoda, że... nie potrafił jej pokochać. Żałował, że nie potrafił jej pokochać.

- Mam nadzieję, że wręcz obowiązkowo, moja droga. - Uśmiech się poszerzył na jego twarzy. Tak. Oby. Nie wszystko może być takie samo, ale niektóre rzeczy wcale nie musiały być przez to gorsze. Nie każda relacja musiała ucierpieć na tym, że kończyło się jeden etap tej znajomości. Koniec, początek... Potrząsnął ręką, żeby spojrzeć na godzinę. Tak, biorąc pod uwagę, że planował się jeszcze przebrać, odebrać strój zamówiony i wybrać do swojego ulubionego rzemieślnika to może i faktycznie czas już był się zbierać. - W takim razie... powodzenia, Olivio. I do zobaczenia, lub do napisania. - Zapewne do napisania najpierw, w końcu musieli się umówić...


Koniec sesji


○ • ○
his voice could calm the oceans.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Olivia Quirke (4894), Laurent Prewett (6696)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa