12.07.2024, 09:18 ✶
– To był żart – zapewniła tylko Brenna.
W przeciwieństwie do Oriona nie miała wyrzutów sumienia wobec tego, co właśnie robiła. Może świadczyło to o jej zepsuciu, a może tylko o trzeźwym podejściu, ale jak na kogoś, kto pracował w organie pilnującym przestrzegania prawa, miała wobec przepisów i procedur stosunek zdumiewająco lekki.
Jej rodzina miała stać po stronie prawa, ale Brenna chyba bardziej wdała się w Potterów, i nauczyła się, że prawo i sprawiedliwość nie zawsze idą w parze, i czasem wybór stał między tym, co legalne, a co słuszne. Gdy tylko mogła, wybierała to drugie, w głębi ducha w pełni świadoma możliwych konsekwencji.
Cóż, zawsze mogła zacząć pracować w biznesie Potterów. Podczas Lammas poszło jej chyba całkiem nieźle.
Wyrzuty sumienia miała z innego powodu: że nie przewidziała zagrożenia i po prostu zaufała osądowi mężczyzny, nie próbując bardziej zapewnić mu bezpieczeństwa.
– Myślę, że gdyby były jakieś oczywiste oznaki, to by to jednak zauważyli – powiedziała, trochę z lojalności wobec kolegów, trochę, bo jednak nawet ten niezbyt rozgarnięty Brygadzista musiał zdać różne testy i przejść szkolenia… ale w głębi ducha miała te same wątpliwości co zawsze. Co jeżeli nie chcieli czegoś zauważyć? Bo współpracowali z drugą stroną albo po prostu bali się podpaść? – Pogadać z nią można i bez nakazu – przyznała Brenna w zamyśleniu. Oczywiście, grzecznie pukając do drzwi. – Nawet ze zmienionym wyglądem, przedstawić się jako zaniepokojona znajoma czy zaniepokojony przyjaciel, który szuka do niego kontaktu, chociaż mam wrażenie, że ona faktycznie niewiele wie…
Kobieta była starsza, a Brenna wątpiła, by Basil się jej zwierzał. Nie martwiła się zbytnio, że Brygadziści wrócą: ewidentnie dążono do zamknięcia sprawy.
Zapatrzyła się na ten kalendarz, na litery BL i AS, pod odpowiednią datą. Mogła się mylić, ale…
– Czekaj, później miał spotkać się i z tobą? – spytała, wskazując na kolejne okienko, OB. Najwyraźniej to faktycznie były inicjały. Trochę zżymała się w duchu, że w raporcie nie znalazł się o tym ślad, ale cóż, najwyraźniej ten Brygadzista bardzo chciał, aby sprawę zakończyć. – W takim razie trzeba sprawdzić, czy nazwisko Adriana zaczyna się na S, i wokół niego powęszyć. Może… hm, znajdzie się coś, co umożliwi wszczęcie śledztwa ponownie.
Tak naprawdę na to akurat Brenna za bardzo nie liczyła i zakładała, że po powęszeniu wokół Adriana przyjdzie jej podziałać dalej półoficjalnie, sięgając po różne legalne i mniej legalne metody. Nie sądziła jednak, aby to był dobry moment na przyznanie tego Orionowi.
W przeciwieństwie do Oriona nie miała wyrzutów sumienia wobec tego, co właśnie robiła. Może świadczyło to o jej zepsuciu, a może tylko o trzeźwym podejściu, ale jak na kogoś, kto pracował w organie pilnującym przestrzegania prawa, miała wobec przepisów i procedur stosunek zdumiewająco lekki.
Jej rodzina miała stać po stronie prawa, ale Brenna chyba bardziej wdała się w Potterów, i nauczyła się, że prawo i sprawiedliwość nie zawsze idą w parze, i czasem wybór stał między tym, co legalne, a co słuszne. Gdy tylko mogła, wybierała to drugie, w głębi ducha w pełni świadoma możliwych konsekwencji.
Cóż, zawsze mogła zacząć pracować w biznesie Potterów. Podczas Lammas poszło jej chyba całkiem nieźle.
Wyrzuty sumienia miała z innego powodu: że nie przewidziała zagrożenia i po prostu zaufała osądowi mężczyzny, nie próbując bardziej zapewnić mu bezpieczeństwa.
– Myślę, że gdyby były jakieś oczywiste oznaki, to by to jednak zauważyli – powiedziała, trochę z lojalności wobec kolegów, trochę, bo jednak nawet ten niezbyt rozgarnięty Brygadzista musiał zdać różne testy i przejść szkolenia… ale w głębi ducha miała te same wątpliwości co zawsze. Co jeżeli nie chcieli czegoś zauważyć? Bo współpracowali z drugą stroną albo po prostu bali się podpaść? – Pogadać z nią można i bez nakazu – przyznała Brenna w zamyśleniu. Oczywiście, grzecznie pukając do drzwi. – Nawet ze zmienionym wyglądem, przedstawić się jako zaniepokojona znajoma czy zaniepokojony przyjaciel, który szuka do niego kontaktu, chociaż mam wrażenie, że ona faktycznie niewiele wie…
Kobieta była starsza, a Brenna wątpiła, by Basil się jej zwierzał. Nie martwiła się zbytnio, że Brygadziści wrócą: ewidentnie dążono do zamknięcia sprawy.
Zapatrzyła się na ten kalendarz, na litery BL i AS, pod odpowiednią datą. Mogła się mylić, ale…
– Czekaj, później miał spotkać się i z tobą? – spytała, wskazując na kolejne okienko, OB. Najwyraźniej to faktycznie były inicjały. Trochę zżymała się w duchu, że w raporcie nie znalazł się o tym ślad, ale cóż, najwyraźniej ten Brygadzista bardzo chciał, aby sprawę zakończyć. – W takim razie trzeba sprawdzić, czy nazwisko Adriana zaczyna się na S, i wokół niego powęszyć. Może… hm, znajdzie się coś, co umożliwi wszczęcie śledztwa ponownie.
Tak naprawdę na to akurat Brenna za bardzo nie liczyła i zakładała, że po powęszeniu wokół Adriana przyjdzie jej podziałać dalej półoficjalnie, sięgając po różne legalne i mniej legalne metody. Nie sądziła jednak, aby to był dobry moment na przyznanie tego Orionowi.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.