11.11.2022, 13:15 ✶
- Ich przodków, uznali moje gadanie za obraźliwe - stwierdziła Brenna z uśmiechem, choć pozwoliła się odciągnąć Dorze jeszcze dalej. Bo teraz niby wiedziała już, że teoria o próbujących je zabić drzewach jest absurdalna, ale kiedy coś powaliło ją na ziemię i zaczęło ciągnąć, taka właśnie myśl przeszła przez głowę panny Longbottom.
Wkurzyła Greengrassów i duchy ich przodków starając się ją unieszkodliwić.
- Och. Diabelskie sidła? Kurde, chyba pamiętam o nich coś z zielarstwa. Chciały mnie zadusić i przerobić na nawóz, prawda? Byłabym beznadziejnym nawozem, jestem pewna - powiedziała, niby to lekko, ale troszkę zbladła. Choć i wcześniej mogła się domyśleć, że roślina nie miała przyjaznych zamiarów. W każdym razie, jeśli Dora miała rację, to wiele wyjaśniało. Zaatakowały w cieniu, po deszczu, wycofały się natychmiast, kiedy Brenna użyła ognia...
Stropiła się wyraźnie na to "wypalanie rośliny z korzeniami". Głównie dlatego, że znajdowali się w lesie, a diabelskie sidła najwyraźniej urządziły sobie leże w korzeniach umierającego drzewa. Brenna oczyma wyobraźni już widziała, jak wyciąga różdżkę, rzuca ogniste zaklęcie, a konsekwencjami jest wielki pożar lasu oraz banda Greengrassów, która naprawdę uznaje jej zachowanie za obraźliwe. Trudno powiedzieć, czy bardziej niepokoił ją wizja tych żywych Greengrassów, dyszących pragnieniem zemsty, czy duchów tych martwych.
- Żadnej obrazy, masz rację - przyznała, wręcz z lekką ulgą, kiedy Dora powiedziała, że powinien zająć się tym ktoś, kto się na tym zna. I to najlepiej eliksirami. - To las. Naprawdę nie chciałabym zasłynąć jako czarodziejka, która wywołała największy pożar w Dolinie Godryka od czasów... od wszechczasów, właściwie. Ja bardzo chętnie postoję z boku i po prostu poasystuję, na wypadek, gdyby z drzew wyszły jakieś duchy. Albo sidła postanowiły takiego specjalistę udusić. Myślisz, że ty dałabyś radę? Znaczy się przyrządzić odpowiednie eliksiry i w ogóle? A potem moglibyśmy przyjść tu w parę osób i spróbować wytłumaczyć tym roślinom, że żywych ludzi nie używa się w charakterze nowozu. I takie tam. Jak nie, to pogadam z mamą, na pewno kogoś skombinuje...
Wkurzyła Greengrassów i duchy ich przodków starając się ją unieszkodliwić.
- Och. Diabelskie sidła? Kurde, chyba pamiętam o nich coś z zielarstwa. Chciały mnie zadusić i przerobić na nawóz, prawda? Byłabym beznadziejnym nawozem, jestem pewna - powiedziała, niby to lekko, ale troszkę zbladła. Choć i wcześniej mogła się domyśleć, że roślina nie miała przyjaznych zamiarów. W każdym razie, jeśli Dora miała rację, to wiele wyjaśniało. Zaatakowały w cieniu, po deszczu, wycofały się natychmiast, kiedy Brenna użyła ognia...
Stropiła się wyraźnie na to "wypalanie rośliny z korzeniami". Głównie dlatego, że znajdowali się w lesie, a diabelskie sidła najwyraźniej urządziły sobie leże w korzeniach umierającego drzewa. Brenna oczyma wyobraźni już widziała, jak wyciąga różdżkę, rzuca ogniste zaklęcie, a konsekwencjami jest wielki pożar lasu oraz banda Greengrassów, która naprawdę uznaje jej zachowanie za obraźliwe. Trudno powiedzieć, czy bardziej niepokoił ją wizja tych żywych Greengrassów, dyszących pragnieniem zemsty, czy duchów tych martwych.
- Żadnej obrazy, masz rację - przyznała, wręcz z lekką ulgą, kiedy Dora powiedziała, że powinien zająć się tym ktoś, kto się na tym zna. I to najlepiej eliksirami. - To las. Naprawdę nie chciałabym zasłynąć jako czarodziejka, która wywołała największy pożar w Dolinie Godryka od czasów... od wszechczasów, właściwie. Ja bardzo chętnie postoję z boku i po prostu poasystuję, na wypadek, gdyby z drzew wyszły jakieś duchy. Albo sidła postanowiły takiego specjalistę udusić. Myślisz, że ty dałabyś radę? Znaczy się przyrządzić odpowiednie eliksiry i w ogóle? A potem moglibyśmy przyjść tu w parę osób i spróbować wytłumaczyć tym roślinom, że żywych ludzi nie używa się w charakterze nowozu. I takie tam. Jak nie, to pogadam z mamą, na pewno kogoś skombinuje...
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.