• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 14 Dalej »
[grudzień 1970] Światło i ciemność

[grudzień 1970] Światło i ciemność
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
22.05.2024, 13:10  ✶  
Brenna była niesamowicie rozgadana, ale rzadko z jej ust wychodziły słowa wielkie, poetyckie czy inspirujące. Opowiadała o tym, jak bójka dwóch sąsiadów zamieniła się w regularną bitwę w kamienicy, jak gdy już wychodzili z przeszukania z niczym potknęła się i niechcący wpadła na wejście do tajnego przejścia w domu podejrzanego, gdzie na Pokątnej podawano najlepszą herbatę, który szampon od Potterów jest najlepszy do kręconych włosów i gdzie w Dolinie Godryka można spotkać błędne ogniki. Nie była mówcą, nie była charyzmatycznym przywódcą ani utalentowanym aktorem. Nie umiała czarować słowami.
Jasne, dzięki.
Ta scena nie wyglądałaby tak w żadnej książce. I była pewna, że jeśli Jonathanowi przyjdzie prosić kogoś o wsparcie, zrobi to znacznie lepiej niż ona. Brenna w tej chwili odetchnęła, po prostu ciesząc się, że ma już tę część za sobą. Teraz jeszcze zdawała się jej najtrudniejsza - o święta naiwności.
– Nie naciskam. Morpheus jest bardzo oddany swojej pracy.
Na tym etapie Brenna jeszcze nie zdawała sobie w pełni sprawy z tego, na ile mogą potrzebować kogoś w Departamencie Tajemnic. Ani jakie rozmiary przyjmie ta wojna. Miała zresztą dwadzieścia pięć lat i chociaż już od dawna nie była dzieckiem, i pracowała w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów, i do licha, nie miała doświadczenia w planowaniu działań wojennych i budowaniu struktur podziemnego ruchu oporu. Nie wpadłoby jej do głowy wykłócać się z wujem i ojcem w tej sprawie.
Potem zresztą też tego nie robiła.
Po prostu już nikt nie mógł jej powstrzymać: i to nie tylko dlatego, że Derwin był martwy.
– No cóż, jeśli to wypracowanie z historii magii… to nawet się zgadzam – przyznała Brenna, a potem omal się nie roześmiała. I na tę wzmiankę o szaliku, tak cholernie dobrze pasującą do Jonathana, i na to pytanie, wręcz rozczulające, że pytał, jak się z tym czuła. Chyba trochę dalej widział w niej tego dzieciaka, którego mógł poznać wpadając latem do Morpheusa: z wiecznie podrapanymi kolanami, zawsze pędzącego gdzieś do przodu. – Czasem jest wygodnie, kiedy ludzie cię lekceważą – powiedziała, a po jej ustach przemknął uśmieszek. Nie chciała, by pamiętali, ile ma pieniędzy, i by nie bić tym w oczy niektórych kolegów i koleżanek, i by nie zwracać na siebie uwagi.
Bycie elementem tła doskonale Brennie pasowało.
Nie sprzeczała się jednak: mogła wziąć od niego szalik, skoro on właśnie obiecał narażać życie, bo o to poprosiła.
– Dużo lepiej niż czułabym się przypatrując nagłówkom i wiedząc, że nic z tym nie zrobię – odparła.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#12
27.05.2024, 22:43  ✶  
Jonathan skinął głową, mając nadzieję, że nigdy nie wydarzy się coś, co sprawi, że ktokolwiek z jego najbliższych przyjaciół dołączy do nich. Ani do przeciwnej strony oczywiście. Jak jednak przystało ma rasowego aurowidza, skupionego na teraźniejszości, nie myślał o przyszłości zbyt długo.
– Historię znacznie lepiej się opowiada, niż pisze nudne wypracowania o niej– skomentował, powstrzymując się, by nie powiedzieć, że kto wie. Może pewnego pięknego dnia biedni uczniowie będą zmuszani do wypracowań o nich i tej inicjatywie, na którą właśnie się zgodził. Co do samego przedmioty miał dość mocno mieszane uczucia. Sama historia magii była ciekawa, ale powinna być wykładana w zdecydowanie lepszym stylu. Na przykład z dodatkiem inscenizacji ważnych wydarzeń.
– Brenno możesz nie wyróżniać się z tłumu i jednocześnie nie razić po oczach swoich rozmówców. Z tym płaszczem zrobiłaś przecież dobra robotę nie rozumiem, więc co poszło nie tak z szalikiem – skomentował próbując nie myśleć o tamtej burej barwie. – Szary też może być ciekawy. Tutaj chodzi o odcienie i wizję. – W głowie już widział jaki szalik wręczy dzisiaj Brennie. Jasnoszary z subtelnymi ciemnoszarymi wzorami na końcówkach powinien załatwić całą sprawę.
Może rzeczywiście czasem wciąż myślał o Brennie, jak o tej małej dziewczynce, którą kojarzył z odwiedzin u Morpheusa, nawet jeśli doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że stała przed nim dorosła kobieta, która najwyraźniej tak jak i on była gotowa zrobić coś absolutnie nieodpowiedzialnego, nierozsądnego, niebezpiecznego, problematycznego, z zyskami trudnymi do przewidzenia i do odebrania w potencjalnie dalekiej przyszłości tylko dlatego, że było to słuszne.
Merlinie, właśnie zgodził się na coś, co mogłoby kosztować go karierę, wolność, zdrowie, a nawet życie, a jednak czuł się teraz lepiej, niż jeszcze kilkanaście minut temu przed wizytą Longbottom. Teraz przynajmniej mógł coś zrobić. Spróbować zmienić sytuację. A nawet jeśli jego całe starania skończą się tym, że jedynie uprzykrzy życie jakiemuś Śmierciożercy to i tak było warto. Uśmiechnął się do niej bardzo szeroko.
– Myślę, że podzielam ten sentyment.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2429), Jonathan Selwyn (2251)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa