• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[4.08 Millie & Charles] Falowanie i spadanie, ściana przy ścianie

[4.08 Millie & Charles] Falowanie i spadanie, ściana przy ścianie
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#11
19.07.2024, 14:47  ✶  
Przypatrywała mu się podejrzliwie, z pewnego dystansu. Przypatrywała się jego cierpieniu i tego jaki był rozedrgany. Zaciągnęła się mocno wonią jego marzeń i koszmarów. Coś jej nie grało.

Nagle, gwałtownie, nie wiedzieć kiedy i czemu, podcięła mu nogi zrzucając na siebie. Nie była zbyt silna, nie po trzech miesiącach w zamknięciu, ale wiedziała jak się walczy i umiała zaskoczyć przeciwnika. Zrobiła to, głównie po to, by się zamknął i przestał pierdolić o pożegnalnych listach. Zaraz potem podeszła do niego i postawiła mu nogę na piersi patrząc nań z góry. Jej twarz, która zazwyczaj wyraża setkę emocji teraz wyglądała trochę jak woskowa maska, ale złoto jej oczu lśniło intensywnie i hipnotyzująco. Osądzała go.

– Dobra. Taki deal. Widzimy się tutaj 31 sierpnia. Jak dalej będziesz chciał się zajebać to pomogę Ci to zrobić. A dzisiaj posiedzę z Tobą, poopowiadasz mi jak to nikt Cie nie kocha i jakim to jesteś rozczarowaniem, a potem postawie Ci tarota. To co Ci powiedzą karty, to masz się do tego zastosować, a jak Ci nie przejdzie ochota na samojebkę, to przyjdziesz tutaj na klif, w to samo miejsce i ogarniemy Ci przejście na tamten świat. Umowa? – But cały czas dociskał klatkę piersiową, wiatr szarpał czarnymi włosami tak, jakby to sama krucza pani Morrigan przyszła przyjrzeć się jego duszy. Mildred czekała na jego odpowiedź.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#12
21.07.2024, 15:21  ✶  
Charlie gotów był wtulać się w Millie i wylewać swoje żale, opowiadać o bólu, jaki rozrywał jego serce, ale dziewczyna była szybsza i do tego miała bardzo udane sposoby na odciąganie jego myśli od marności życia. To, jak podcięła mu nogi i mimo drobnej postury zdołała sprowadzić go do parteru skutecznie sprawiło, że ból duszy był ostatnim, którym musiał się przejmować, gdy uderzenie o ziemię wybiło dech z jego piersi, a drobna stopa spoczęła na jego mostku. Nie miał dość siły, by chociażby zaprotestować. Uniósł spojrzenie na twarz dziewczęcia, a jego brąz jego oczu zderzył się z jej złotem.

- 31 sierpnia? - Powtórzył niemal bezgłośnie. Przełknął ciężko, jakby ta data była nie tyle obietnicą, co wyrokiem. Dniem, gdy to wszystko się skończy. - 31 sierpnia skończę ze sobą. - Postanowił. - Tarot nie będzie potrzebny. Wiem, że pokaże śmierć. - Oświadczył żałośnie i uniósł ramię, by zakryć nim na nowo nabiegające łzami oczy. Nie walczył ze swoim położeniem. - Nie udowodnisz mi, że jest inaczej!

Tak, jej obraz był niczym innym, jak obietnicą przejścia do kolejnej rzeczywistości. Karty nie mogły się mylić, nawet jeśli nie zostały jeszcze rozłożone. Łatwo było podważyć rozważania Mulcibera - wystarczyło tylko mu powróżyć.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#13
24.07.2024, 11:55  ✶  
– Ja pierdole, ale z Ciebie ignorant, Ty serio myślisz, że kostucha na koniu oznacza koniec życia? Ja pierdole, miałeś Ty chociaż jakiegoś jednego, jednego kurwa dobrego wróżbitę przed sobą? Opierdalałeś się na zajęciach z wróżbiarstwa czy o co chodzi? – wyśmiała go bezczelnie, zaraz po tym jednak ześlizgnęła się butem w bok tylko po to by usiąść na nim okrakiem i sięgnąć do ciasnej kieszeni jeansów z której wyciągnęła talię wysłużonych kart. Miały zszarzałe brudem kanty, zdawały się stare. Bardzo stare.

– Karty to dziwki i potrafią pokazać strasznie bolesne rzeczy. W chuj. Są bardziej zjebane niż ojciec. Niż babka grożąca Ci ścierą. Są bezwzględne i punktują wszystkie Twoje słabości, każdą kurwa jedną – mówiąc to zaczęła tasować, moszcząć się wygodnie na rzohisteryzowanym młodziku. Zastanawiające, czy ona też wyglądała tak żałośnie, gdy chciała raz po raz się zajebać? Wiedziała, że jest lekka, a on całkiem silny i pewnie mógłby ją całkiem łatwo zrzucić. Miała na to kilka trików w zanadrzu, ale był to raczej sztuczki po których jego ból istnienia mógłby nabrać Bardzo Realnych Kształtów.

– No dobra skarbie, to jak Ci na imię? Muszę powiedzieć kartom o kogo mi chodzi, a nie chcę opisywać Cię jako zasmarkanego przystojniaka z klifu. Chyba że chcesz. – Wyszczerzyła się paskudnie.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#14
24.07.2024, 15:19  ✶  
Charles jęknął lekko, gdy Millie usadowiła się na jego brzuchu, nie przez jej wagę, ale przez sam fakt bycia pokonanym (i nieustający ból istnienia). Uniósł ręce i położył je obok swojej głowy w geście ostatecznego pokonania. Nie był gotów na walkę, dlatego nie walczył, pozwalając dziewczynie robić z nim wszystko to, co tylko chciała.

- Wróżbiarstwo to strata czasu. - Zdołał wyrazić swoją opinię. - Jeśli mam umrzeć, to umrę, niezależnie od kart. Co mogą o mnie wiedzieć poza tym, że jestem słabym, smutnym przegrywem, z którego ojciec nigdy, ale to przenigdy nie będzie dumny. - Dramatycznie pociągnął nosem. - Nie muszą mi tego mówić, ja to wiem.

Nigdy dotąd nie miał stawianych kart w ten sposób. Nie była to rozmowa przy ciepłym napoju w jakimś tajemniczym wnętrzu, nie byli otoczeni szklanymi kulami i kotarami, a po prostu siedzieli na klifie, wiatr targał ich włosami i oboje znaleźli się na zakręcie.

- Charles Mulciber. Charles Robert Mulciber. - Poprawił się. No tak, dostał imię po wuju. Wuju, którego zawiódł najbardziej. Nie był w stanie docenić komplementu, ale przynajmniej nie kłócił się, że jest słaby i z pewnością nie przystojny. To nie byłaby prawda, nawet jeśli nie miał babci, która mogłaby powtarzać mu, że jest przystojnym kawalerem.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#15
27.07.2024, 21:40  ✶  
Millie trochę, troszeńkę zmroziło na to nazwisko. Mulciber. Alexander Jebany W Ryj Mulciber był jej prześladowcą z czasów szkolnych i niestety jego pojebany związek z kuzynką Millie sprawił, że był jej prześladowcą również po szkole. Resztę rodziny też kojarzyła, mgliście, ale zdecydowanie nie były to dobre konotacje. Upadłe czyściuchy, które wyżej srały niż dupę miały. Ale Charlie zdawał się być uroczą, rozklekotaną landrynką, co jej trochę nie pasowało do obrazu. Nagle zdała sobie sprawę, skąd kojarzyła tę śliczną, spulchnioną buzię. No tak, przecież nie był jakimśtam randomem sprzedającym na lammas przy stoisku z kadzidłami. To był rodzinny kurwa interes.

– No dobra, karty słuchajcie Charles Robert Mulciber chciał się dzisiaj zajebać i uważa, że jest w najczarniejszej dupie wszechświata. Jak może sobie pomóc, żeby z tej dupy wyjść? – powiedziała patrząc mu prosto w oczy, ale mówiąc do kart, które niemal natychmiast potem zaczęła tasować. Tasowała, tasowała, aż w sumie zlazła z niego bo potrzebne było miejsce. Cały czas jednak jakoś się dotykali, pilnowała kontaktu, była jak kotwica, która nie pozwalała mu odlecieć i jeśli Charles próbowałby się jakoś poderwać i skakać jednak, to momentalnie oberwałby z buta w ryj. W końcu wygładziła przestrzeń przed sobą, czarując od niechcenia magiczny kocyk, żeby jednak nie kłaść na trawie, bo trochę chujowo karty leżą i ciężko się skupić. A potem szast prast i dziesięć kart wylątowało przed nią. Zamyśliła się.

– Ok, czujesz się chujowo i brak Ci energii do działania – serduszko po trzykroć przebite wskazywało na to nawet w odwróceniu, a ta odwrócona Moc. Mildred aż poczuła się nieswojo, bo jej imię oznaczało centralnie kurwa znaczenie tej karty i przez moment poczuła się tak, jakby to ona była jego problemem leżąc mu pod nogami i nie pozwalając się zajebać.

– W przeszłości miałeś w czym wybierać i kręciłeś nosem znudzony na opcje, które podsuwał Ci los. Teraz jednak czujesz się wielkim przegrywem, który nic nie osiągnął. Nad Tobą guruje jakiś koleś, który Ci mówi jak masz żyć. Pałką swoją wskazuje działania, chociaż wiesz, król pałek wcale nie jest najmądrzejszy w całej talii. Karty mówią, że w najbliższym czasie jednak fortuna zakręci swoim kołem i Ty możesz mieć swoje plany, a świat wrzucić Cię w wir wydarzeń i zdecyduje trochę za Ciebie. – zmarszczyła nos, zastanawiając się, koło fortuny nie było najlepszą wróżbą ale oznaczało wielkie zmiany. Kto wie, może to będzie pierwszy Mulciber z mózgiem i chęcią czynienia czegokolwiek przydatnego dla społeczeństwa? – Chcesz słuchać dalej?

[+]karty do popatrzenia
[Obrazek: Db1h1Vj.jpeg]
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#16
28.07.2024, 13:25  ✶  
- Mówiłem ci, że to strata czasu. Nic nowego mi nie powiesz.

Nie miał pojęcia, jak nazwisko mogło wpłynąć na Millie. Zresztą, wuj Alexander był tylko daleką personą, o której słyszał, którą kojarzył z dziecięcych wspomnień, ale której teraz nie rozpoznałby, choćby mężczyzna stanął przed nim w pełnej krasie. Był pewien, że wkrótce wujaszka spotka.

Utrzymał spojrzenie dziewczęcia, kiedy ta zwracała się do kart, a kiedy dała mu nieco więcej wolności, ciężko przekręcił się na bok, zwracając ubrudzone trawą i błotem plecy ku Millie, ku kartom i klifowi. Nie zamierzał uciekać, ale też nie chciał patrzeć na wróżbę, w której i tak nie miał znaleźć pomocy. Choćby chciała trzymać z nim kontakt czubkiem buta, nie przeszkadzało mu to. Nic już mu nie przeszkadzało, bo miał przecież umrzeć. Dzisiaj, 31 sierpnia? To było bez znaczenia.

- Mhm. - Mruknął, słysząc pierwszą część wróżby. - Nie potrafiłaś stwierdzić tego bez kart? - Dodał kąśliwie i westchnął, lecz nie dało to upustu bólowi, jaki rozdzierał jego duszę. - Karty nie powiedzą mi nic nowego. Nie muszą mi czytać przeszłości, żebym to wiedział. I się mylą, bo król pałek, znaczy, mój tata, wie najlepiej, co jest dla mnie dobre. - Zaprzeczył. Bo czy nie tak było? Richard od zawsze był wzorem, ale też przewodnikiem i Charles teraz nie zamierzał zmieniać na to spojrzenia. Było mu tylko przykro za to, co ojciec będzie czuł, gdy straci młodszego syna. Ale czy wkrótce nie zobaczy, że tak jest lepiej? Bez ciężaru, bez problemu, który Charles zawsze stwarzał, odkąd był srającym w pieluchę dzieckiem?

Mulciber żałośnie pociągnął nosem.

- Jedyny sposób, w jaki świat może zadecydować za mnie, to... to mocniejszy podmuch, który jednak zrzuci mnie z tego klifu już dzisiaj. - Marudził, podkulając nogi bliżej klatki piersiowej. - Powiedz, co się stanie z moją rodziną, gdy już umrę? Karty to widzą?
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#17
09.08.2024, 09:43  ✶  
O jak ją ten chłopak wkurwiał. Ona mu tu serce otwierała, trzecie oko dziarała sobie sztyletem na środku czoła (znaczy nie miała trzeciego oka, ale no na wróżeniu się znała i szlag ją trafiał jak jej słowa były tak ostentacyjnie podważane). Choć sama nie była w najlepszym stanie od zawsze od jakiegoś czasu, to bezlitośnie punktowała wszystkie żałostki nieznajomego Mulcibera.

Karty z oczywistych względów nie mówiły co się stanie z Charlesem jak zdechnie - pytanie dotyczyło czego innego, a teraz ten gnojek podważajacy jej wróżbę dopytywał o kolejną rzecz nie dając dokończyć. O jak ją świeżbiło, żeby poddusić go tak by myślał że umarł, żeby zepsuć mu kolejną śmierć głupiemu kutasiarzowi.

— Ależ oczywiście, że mówią, przyszłośc jest tu o po prawej stronie — kłamała bezczelnie, bo słup w kartach, krzywy u niej w rozkładzie jakby piorun w niego jebnął, innym rzeczom był przeznaczony, ale sceptyk pewnie drugi raz do wróżki nie pójdzie, więć nie będzie miał porównania. No i też była taka na niego wściekła, że nie zamierzała dać mu się zabić chociażby z czystej złośliwości.

— Rodzina straci resztki pieniędzy na pogrzeb, kłótnie o to kto bardziej zawinił. — pokazała mu odwróconą kartę z monetą, która wydawała się wypadać z ręki, by zaraz wziąć osiem kijów lecących po niebie — Wszystkie plany posypią się jak domek z kart. Twoja rodzina będzie obwiniać się wzajemnie o to, czemu umarłeś, część uzna, że ktoś musiał Ci pomóc i poświęcą swoje życie na ściganie mordercy, część pogrąży się w alkoholicznym ciągu, nie mogąc znieść myśli, że może jednak zajebałeś się przez nich, przez to, że się nie dogadaliście. I kolejna karta... para zmierzająca do rozstawionego baldachimu, też odwrócona. Po tym wiedziała, że to nic poważnego, przejściowe problemy. Ale musiała go nastraszyć.[b] — Żadne listy nie pomogą. To jest szczęście i sukces, jeśli pozbawisz się życia, ściagniesz na rodzinę straszliwego pecha i nic im się nie będzie udawać.

Mrużąc oczy przyjrzała się mu z uwagą, po czym pospiesznie zgarnęła karty, szkicownik i ołówki, wrzucając wszystko do torby. Klify nie pomagały. Odjebywało mu od wysokości. Może to kwestia powietrza w Dolinie?Tu wszyscy byli lekko jebnięci, chociaż zazwyczaj ociekali życzliwością. Po Lammas ta energetyka mogła się zmienić. Za blisko dziury w świecie robionej przez Czarnego Dzbana, wiadomo.

Ujęła różdżkę i złapała go za rękę.
— Chodźmy się napierdolić, tu Ci odwala. Myślę, że mój brat nie wychlał całej karmelówki, kiedy siedziałam w ciupie— jej uśmiech nie był przyjemny, niósł ze sobą drapieżność i a palce był wczepione w niego jak krucze łapsko. Nie czekając na słowa protestu...

...teleportowała ich do niewielkiej zapyziałej klatki schodowej przed drzwiami wynajętego mieszkanka na poddaszu. Ze świeżości morskiej bryzy przeszli płynnie do zakurzonego zaduchu i miastowego smrodu w samym środku lata. Wyciągnęła klucze i zaciągnęła go do środka przestrzeni, która dawno nie była pożądnie wychłoszczona zaklęciami czyszczącymi.
— Ok, obstawiasz, że lodóka będzie w ciul pełna ześmierdłym żarciem, czy świecąca pustkami? Niee... nie idźmy tam, cepły bimber lepiej robi na smutki, najwyższy poziom upodlenia.— porywaczka bablała do siebie pod nosem.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#18
10.08.2024, 11:46  ✶  
Charlie nie był tam po to, by zabawiać Millie. Gdyby nie ona, to już w ogóle by go tam nie było! Jego zwłoki byłyby obijane o skały wybrzeża z każdą kolejną falą, a rybki już dobierałyby się do resztek! Westchnął ciężko z tej przykrej świadomości, że nie jest jeszcze martwy, z tęsknoty za śmiercią i nieistnieniem, które wszystkim wyszłoby na dobre.

Klif wciąż był dość blisko. Klif wciąż był dość wysoki.

Ale dziewczyna robiła wszystko, by go zatrzymać na tym łez padole, mimo własnych nerwów. I na cóż jej to było? Po co trzymać na siłę kogoś, kto chciał umrzeć? Jeśli naprawdę jej na nim zależało, powinna pozwolić mu odejść. Nie zrobiła tego przez własne samolubne pobudki. Nie chciała rozmawiać z Brygadą, o ile w ogóle chcieliby ją przesłuchiwać? Nie miała nic do ukrycia. A może nie chciała informować Mulciberów o jego śmierci? Przecież nie do niej należało to zadanie. Mogłaby odejść i zapomnieć.

Charlie po raz kolejny przekręcił się na plecy. Słońce przyjemnie świeciło i grzało twarz. Fale z pewnością byłyby zimne, tak jak grunt, jeszcze przed chwilą pod policzkiem, do tego bardziej mokre i nieprzyjemne. Cóż, tylko przez chwilę. Zupełnie nie interesowało go to, że jest brudny od błota i trawy.

- To co mówi przyszłość? - Dopytał, nie patrząc nawet na prawą stronę rozłożonych kart. Przymknął powieki, słuchając wróżb Millie. Pozwolił jej mówić, a kiedy skończyła, prychnął cicho. - Wszystko kłamstwa. Nie będzie pogrzebu. Prędzej wymażą mnie z kronik niż zajmą sobie głowę pochówkiem i kłótniami. - Stwierdził beznamiętnie. To nie byłoby złe wyjście. Dla wszystkich przestałby istnieć. - Kto miałby się obwiniać o moją śmierć? Wujek Robert z ciotką Lorien? Wujek wzniesie szklankę whisky w toaście, w podzięce za to, że pozbył się mnie bez brudzenia sobie rąk. Ojcu będzie przykro może dwa, może trzy dni? I mu przejdzie. Ma przecież Leonarda i Scarlett, z nich może być dumny, oni przynajmniej mają rozum i godność. Ojcu będzie szkoda bardziej środków finansowych, które we mnie dotąd włożył, niż mnie. Ja zawsze byłem... - Głos załamał mu się odrobinę, gdy kompleks środkowego dziecka dał o sobie znać bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. - Ja byłem i jestem zbędny. Jestem ciężarem, problemem, nie zostanę dziedzicem, nie wniosę niczego do rodziny. Możesz powiedzieć kartom, że się mylą. Wszystkim ulży, gdy zniknę. - Podkreślił po raz kolejny, przekonany o swojej racji. - Nie napiszę listu, skoro tak. A jeśli nawet ściągnę na rodzinę pecha? Co z tego, mnie już tu nie będzie. Poradzą sobie razem. Zawsze byli razem, chociaż beze mnie.

Nie bronił się, gdy złapała go za dłoń. Nie miał pojęcia, czy to atmosfera Doliny Godryka sprawiała, że czuł się tak, jak się czuł, ale wciąż nie podejrzewał, że do jego stanu mogło przyczynić się cokolwiek magicznego. Dopiero kolejne dni miały przynieść oświecenie. I nagle znalazł się w innym miejscu, na twardym podłożu, które nie było przyjemnym w swojej krwiożerczości klifem, a zakurzoną klatką schodową, która wkrótce zmieniła się w zakurzone mieszkanie. Opadł bez sił na najbliższą kanapę, trochę błota na materiale nie zrobi różnicy. Po chwili przechylił się na bok, by wrócić do pozycji leżącej. Nie chciał już niczego, nawet siedzieć. Zamknąć oczy i umrzeć, to było marzenie.

- Nigdy nie sądziłem, że zapiję się na śmierć. - Zmienił narrację, gdy klif zniknął z pola widzenia.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#19
14.08.2024, 08:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.08.2024, 08:24 przez Millie Moody.)  
Zaśmiała się na jego słowa, wiedząc, że nie będzie to wcale takie proste. Sama próbowała kilkukrotnie i jej się nie udało. Była mistrzynią nieudanych prób samobójczych takich, o których nawet sama czasem nie wiedziała, że je miała. To był prawdziwy cud, że dożyła trzydziestki. A nie... zaraz... teraz dopiero na dniach miała skończyć dwadzieścia dziewięć lat?

Z jakiś powodów wprawiło ją to w iście wyborny choć wisielczy nastrój.

Lodówka niestety świeciła pustkami, nie powinno jej to dziwić, skoro Alik od miesięcy przesiadywał w Dolinie i to Bott zapewniał mu podstawowe składniki do przeżycia. Na szczęście żelazne zapasy dobrego, półrocznego bimbru wciąż były w zasięgu ręki.

Zabrała butelkę, zabrała jojczącego Charlesa do swojej zakurzonej sypialni w której nikt nic nie ruszał od czasu Beltane. Były tam więc porozrzucane na ziemi ciuchy, było kilka obrazów z palami i wiankami oraz zamazanymi ludzkimi sylwetkami. Były w końcu porozjebywane tu i ówdzie książki, również mugolskie. Z odmętów gratów i hałdy wszystkiego wyciągnęła kieliszek i dał mu jeden, drugi, trzeci... Jak lekarstwo. Był obcym. Był Mulciberem (chociaż totalnie nie mogła połączyć twarzy z którymkolwiek, którego znała. Daleko mu było do Alexandra). A jednak no... słabo żeby umierał. Nie na jej warcie.

Niedługo potem kazała mu iść do łóżka, jeśli chciał dostać kolejną porcję bimbru, żeby oczywiście się zabić. Tam zrobiła z niego kocowe burrito, wlała jeszcze dwa kieliszki w gardło i czekała aż zaśnie, głaszcząc go po głowie jak małego dzidziusia i słuchając jego wywodów, które nie chciały się kończyć. Był straszną gadułą.

– Dobra, a teraz już... cicho... zamknij oczy... jesteś tu ze mną i mamy deal. Dasz radę. To tylko miesiąc – wpajała mu umowę, miesiąc żeby odzyskać radość życia, to nie jest aż tak dużo, więc jeśli karty ją okłamały (a na pewno nie) to były tylko przejściowe problemy i zaraz chłopak będzie jej wdzięczny, że skakali z klifu tylko dla zabawy, a nie osiągnięcia szybkich efektów zgonowych. – A jak Ci będzie ciężko... pomyśl że to kurwa sen. I ja jestem w nim i patrzę Ci na ręce. To tylko sen... – coś w niej umierało, kawałeczek po kawałeczku, że cytowała zjeba Alexa, ale może jak będzie do Charliego mówić językiem po mulciberowemu, to zrozumie. To zaśnie. To będzie śnić swoje lepsze życie.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Millie Moody (3567), Charles Mulciber (2590)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa