04.08.2024, 18:38 ✶
Czerń zawsze do niego wracała w snach. Nie ważne jak bardzo się starał, od tego akurat nie mógł się odciąć - wypaczone emocje z jakąś niezwykłą chęcią zaszczepiały się i nie pozwalały o sobie zapomnieć, a uczucia jego najbliższych przeplatały się z nimi kiedy spał, tworząc dziwaczną mozaikę. Zniósł statek, więc znieść mógł i to, nawet jeśli czuł się odrobinę zły, to nie było to teraz nic co podsycała wcześniej obecna czerń.
Przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad tym co powiedziała, początkowo przyglądając się jej twarzy, ale potem opuszczając spojrzenie na jej dłoń. Nawet jeśli próbował ją przy sobie zatrzymać nieco dłużej, trzymał ją delikatnie, pomny na to jak wszystkimi miotnęło, kiedy magia czaszki wybuchła w kościele. Nawet też po chwili odwrócił jej rękę wnętrzem ku górze, ale otarcia nie wyglądały na przesadnie poważne.
- W sumie. Prosiłem Oriona, żeby sprawdził co jest w tej sprawie w naszych archiwach, ale z tego co zrozumiałem to plotki i ewentualne sprawy związane z Windermere to nie taka dawna sprawa. Parę lat. Ciekawy jestem tylko jak ten czarnoksiężnik znalazł to miejsce; wybrał się na wczasy czy może specjalnie szukał naturalnych źródeł mocy i trafił na to, dodatkowo wzmocnione magią Triony - puścił ją, na powrót koncentrując się na jej twarzy. - Cóż... zakładam, że wtedy natura i tak sama się naprawi.
Splecione nad Windermere zaklęcie było trudne i skomplikowane, raz już wypaczone, jak sama z resztą powiedziała, a Atreusa nigdy nie interesował przesadnie temat rzucania zaklęć pod wpływem głębokiej miłości. Zawsze miał wrażenie, że ten aspek magii był raczej pobożnym życzeniem społeczeństwa, bo jakże pieknięjsze byłoby życie, gdyby to wszystko było prawdą. Nie wiedział jak właściwie działała Komnata Miłości w Ministerstwie, ani jak dokładnie badano tam wszelkie dostępne im materiały, ale coś w nim mówiło że jeśli tylko to wszystko było prawdziwe, należało to zostawić w spokoju. Co jednak łączyło Trionę i Biskupa, co związało to konkretne zaklęcie, w tym momencie nawet nie przeszło mu przez myśl. Dla niego było to tylko jakieś starożytne zaklęcie ochronne które działało tak silnie bo znajdowało się na naturalnym źródle magii.
- Zwyczajnie dopuszczam każdą możliwość i hej, zamierzam obstawać przy swoim, że wtedy to nie była moja wina tylko samowolne działanie osób trzecich - oznajmił absolutnie przekonany o swojej racji, w głowie mając oczywiście tego nieszczęsnego Anthoniego i swoją wymianę listów ze Stanelyem. Oczywiście, coś tego Tośka do samowolki musiało sprowokować, na przykład taki list od jego drogiego kuzyna, ale Bulstrode nie zamierzał się przecież przyznawać, że sam nie wiedział o czym wtedy myślał. Chyba chciał się tylko odrobinkę ze Stanleyem podrażnić, a ten postanowił mu wbić nóż w plecy. - Szczerze? To też mi przeszło przez głowę, szczególnie kiedy niedługo po wizycie u Crouch teleportowało mnie na Podziemne Ścieżki - skrzywił się, robiąc przy tym trochę głupią minę, bo ta sytuacja była jeszcze bardziej absurdalna. Potem gdzieś wypłynął artykuł, że było to przewijające się zdarzenie, więc przynajmniej miał pewność że nie była to wina źle zerwanej więzi. Chyba...
- Cała przyjemność po mojej stronie. Jestem prawie przekonany, ze w takich sytuacjach zwykle następuje jakaś wymiana. Hm, pomyślmy. O, nie zgadniesz, ale ostatnio na konkursie tanecznym wygrałem bilety do teatru Selwynów. Co ty na to? Oczywiście, wtedy w kościele robiłem to wszystko bezinteresownie.
Przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad tym co powiedziała, początkowo przyglądając się jej twarzy, ale potem opuszczając spojrzenie na jej dłoń. Nawet jeśli próbował ją przy sobie zatrzymać nieco dłużej, trzymał ją delikatnie, pomny na to jak wszystkimi miotnęło, kiedy magia czaszki wybuchła w kościele. Nawet też po chwili odwrócił jej rękę wnętrzem ku górze, ale otarcia nie wyglądały na przesadnie poważne.
- W sumie. Prosiłem Oriona, żeby sprawdził co jest w tej sprawie w naszych archiwach, ale z tego co zrozumiałem to plotki i ewentualne sprawy związane z Windermere to nie taka dawna sprawa. Parę lat. Ciekawy jestem tylko jak ten czarnoksiężnik znalazł to miejsce; wybrał się na wczasy czy może specjalnie szukał naturalnych źródeł mocy i trafił na to, dodatkowo wzmocnione magią Triony - puścił ją, na powrót koncentrując się na jej twarzy. - Cóż... zakładam, że wtedy natura i tak sama się naprawi.
Splecione nad Windermere zaklęcie było trudne i skomplikowane, raz już wypaczone, jak sama z resztą powiedziała, a Atreusa nigdy nie interesował przesadnie temat rzucania zaklęć pod wpływem głębokiej miłości. Zawsze miał wrażenie, że ten aspek magii był raczej pobożnym życzeniem społeczeństwa, bo jakże pieknięjsze byłoby życie, gdyby to wszystko było prawdą. Nie wiedział jak właściwie działała Komnata Miłości w Ministerstwie, ani jak dokładnie badano tam wszelkie dostępne im materiały, ale coś w nim mówiło że jeśli tylko to wszystko było prawdziwe, należało to zostawić w spokoju. Co jednak łączyło Trionę i Biskupa, co związało to konkretne zaklęcie, w tym momencie nawet nie przeszło mu przez myśl. Dla niego było to tylko jakieś starożytne zaklęcie ochronne które działało tak silnie bo znajdowało się na naturalnym źródle magii.
- Zwyczajnie dopuszczam każdą możliwość i hej, zamierzam obstawać przy swoim, że wtedy to nie była moja wina tylko samowolne działanie osób trzecich - oznajmił absolutnie przekonany o swojej racji, w głowie mając oczywiście tego nieszczęsnego Anthoniego i swoją wymianę listów ze Stanelyem. Oczywiście, coś tego Tośka do samowolki musiało sprowokować, na przykład taki list od jego drogiego kuzyna, ale Bulstrode nie zamierzał się przecież przyznawać, że sam nie wiedział o czym wtedy myślał. Chyba chciał się tylko odrobinkę ze Stanleyem podrażnić, a ten postanowił mu wbić nóż w plecy. - Szczerze? To też mi przeszło przez głowę, szczególnie kiedy niedługo po wizycie u Crouch teleportowało mnie na Podziemne Ścieżki - skrzywił się, robiąc przy tym trochę głupią minę, bo ta sytuacja była jeszcze bardziej absurdalna. Potem gdzieś wypłynął artykuł, że było to przewijające się zdarzenie, więc przynajmniej miał pewność że nie była to wina źle zerwanej więzi. Chyba...
- Cała przyjemność po mojej stronie. Jestem prawie przekonany, ze w takich sytuacjach zwykle następuje jakaś wymiana. Hm, pomyślmy. O, nie zgadniesz, ale ostatnio na konkursie tanecznym wygrałem bilety do teatru Selwynów. Co ty na to? Oczywiście, wtedy w kościele robiłem to wszystko bezinteresownie.