Czuła, że czeka ją ciężka przeprawa. Astaroth nie wydawał się w ogóle ogarniać, co się wokół niego działo. Nie miał pojęcia, jaką mają datę, w sumie to nie było dziwne, skoro siedział dzień w dzień, zamknięty w tym przeklętym mieszkaniu, to powinna się przecież tego spodziewać. Wypadało, żeby tutaj z nim była. Dawała mu swoje oparcie, wyciągała go z domu chociaż wieczorami, kiedy faktycznie mógł to robić. Czuła, że go zawiodła, po raz kolejny.
- Jak często go przyjmujesz? - To było pytanie, na które potrzebowała uzyskać odpowiedź. Tak, wspominał o tym, że przyjął dzisiaj trochę, nie pełną porcję, ale nie miała pojęcia, jak to wyglądało w poprzednich dniach. Musiała ustalić, jak źle z nim było i jak dużo eliksirów nasennych w siebie wlewał.
- Nie wyglądasz, jakby Ci nic nie było, więc nic nie jest okej! - Ona również uniosła głos. Bujać to my, ale nie nas. Na pewno nie zamierzała w to wierzyć, bo przecież widziała, jak się zachowywał. Nie była ślepa, potrafiła dostrzec te wyraźne znaki, które świadczyły o tym, że nic nie było z nim w porządku.
- Dlaczego będziesz musiał? Nic nie musisz. - Nie wydawało jej się, że miał jakieś zobowiązania, które mogłyby go zmusić do wyjścia z domu. Nie miał oficjalnej pracy, no może poza tą dla rodzinnej działalności, ale nikt go nie zmuszał do tego, żeby polował, gdy nie czuł się na siłach, więc nie miała pojęcia, co innego mogłoby zmusić go do wyjścia z domu. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że miał jakieś swoje sprawy, które musiał załatwić, bo nigdy jej o tym nie wspominał.
Parsknęła, chociaż może nie powinna, bo przecież usłyszała bliźniacze słowa skierowane w swoim kierunku ledwie dwa dni temu. Jakże łatwo innym przychodziło ocenianie tego, co działo się w ich życiu.
- To zabawne, bo też mi ktoś coś takiego powiedział ledwie dwa dni temu. - Nie sądziła jednak, że ten osobnik ma pełną świadomość tego, jak wygląda ich życie. Zresztą łatwo było innym oceniać takie rzeczy, kiedy spoglądali na obrazek z boku. Nie mieli świadomości, jak wygląda to życie rozpieszczonych dzieciaków. Ile złego ich spotkało, i jak trudno było im się odnaleźć w aktualnej sytuacji.
- Wiesz, że nie ma sensu brać tego do siebie, prawda? - Było to głupie pytanie, bo widziała, że zabolał go ten komentarz, zresztą ją również, tylko ona zupełnie ignorowała te słowa, miała je w bardzo głębokim poważaniu. - Nikt nie ma prawa Cię oceniać, kurwa, ciekawe, czy przychodziłoby im to tak łatwo, gdyby ich spotkało coś takiego. - Astarotha spotkała ogromna tragedia, miała wrażenie, że ten kto uraczył go tym komentarzem nie do końca zdawał sobie sprawę jak wiele to zmieniało w życiu kogoś takiego jak oni. Od najmłodszych lat byli uczeni tego, jak zabijać potwory, a jej brat stał się jednym z nich. Miał prawo być zagubiony, miał prawo sobie nie radzić.
Może i jej też nie do końca podobało się to, co się z nim działo, ale nikt obcy nie miał prawa mówić mu, że był rozkapryszonym, bogatym dzieciakiem, tylko ona rościła sobie takie prawo. - Kto Ci to powiedział? - Och tak, zamierzała włączyć tryb starszej siostry i powiedzieć tej osobie, żeby nie wpieprzał się w nieswoje sprawy.
- Wiesz, że nie musisz być taki jak on, prawda? - To było chyba pierwsze pytanie, które nasunęło jej się na myśl. - Nie wiem, jak oni podchodzą do zabijania swoich, ale możesz z tym coś zrobić. - Czy zamierzała go namawiać do tego, żeby zabił tego wampira? Dlaczego by nie, szczególnie, że tamten najwyraźniej chełpił się tym, że pozbawiał życia niewinnych.
- Dlaczego w ogóle tak myślisz? Możemy jakoś pomóc Ci panować nad tym, co się z Tobą dzieje, zresztą nie biegasz po ulicach Londynu, nie zabijasz niewinnych. Nie jesteś taki, jak oni. - Ktoś musiał mu o tym przypomnieć.