• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6
[Bal Longbottomów 18.03.1972] William & Florence

[Bal Longbottomów 18.03.1972] William & Florence
The Alchemistake
—I am a brain—
The rest of me is a mere appendix
William zdaje się mieć głowę w obłokach przy swoich 185 centymetrach wzrostu i wiecznie nieobecnym spojrzeniu. Burza kręconych, czarnych włosów wydaje się niezdatna do zaczesania, zazwyczaj towarzyszy jej też lekkie zmarszczenie brwi; w zamyśle, skoncentrowaniu. Skrępowany w towarzystwie mówi zbyt wiele lub za mało. Często zapomina o skarpetkach (czasami nawet o butach) czy jak wiąże sie krawat, nierzadko zapina nierówno koszule (myli guziki). Mówi dość szybko, więc czasami trudno zrozumieć zlewające się ze sobą słowa, ewentualnie nie kończy myśli, więc trzeba go ciągnąć za język.

William Lestrange
#11
10.01.2023, 04:05  ✶  
Zamyślił się na dłuższą chwilę, więc zamiast na słowach i tańcu skupił się na swoim wnętrzu, na tym, co chciał odpowiedzieć tak, aby nie wplatać to całej historii swojego życia i nie przedłużać niepotrzebnie. Zaskakująco, wcale nie nadepnął Florence w tym czasie na stopę, nawet udało mu się aż tak nie spinać, bo nie myślał o tańczeniu, a o czymś kompletnie innym. Wychodziło na to, że jak się nie stresował, to miał nawet lepsze poczucie rytmu, a jego kroki były bardziej harmonijne, zgrane i swobodne. Cały świat zdawał się wirować, popędzają go, aby przerwał ciszę, aby obdarzył Bulstrode odpowiedzią na jej wyczerpującą wypowiedź, na rękę wyciągniętą w pomocy.
- Mógłbym tak zrobić, ale faktycznie powinienem pomyśleć nad wspólnikiem albo właśnie kimś takim. Jestem okropny jeżeli chodzi o pamiętanie o spotkaniach, dbanie o dokumenty i takie rzeczy, przestałem próbować, zajmuje się po prostu tym co mi wychodzi. Może idę na łatwiznę, ale mówię sobie, że jak się na tym skupiam, to przynajmniej robię z siebie jakiś pożytek - wyznał, chociaż po chwili uznał, że brzmiało to niesamowicie żałośnie i automatycznie powstrzymał się od wywrócenia oczyma na swoją własną głupotę i niewyparzony jęzor. Nawet jak starał się zapanować nad motłochem myśli, który z siebie wyrzucał to mu to nie wychodziło.
- Przy trzeciej? To znaczy, ze trzy razy mogę cię zdeptać, dobrze wiedzieć, że jest granica, lubię mieć je określone, nawet jeżeli mam je przekroczyć, to przynajmniej ze świadomością konsekwencji - zaśmiał się krótko, bo musiał przyznać, ze lepiej było to swoje skrępowanie i spięcie tańcem zbyć żartem lub lekka pogawędką niż skupiać się na tym, czego się nie umiało. To drugie nigdy nie wychodziło na dobre, a człowiek wydawał się po prostu marudą.
- Co do tego eliksiru, to ty pracujesz z jakimiś Lupinami, prawda? Jacy oni są? Nie wydaje mi się, abym kiedykolwiek z jakimś rozmawiał, ironicznie, bo zajmujemy się podobnym fachem, ale wiesz jak jest ze mną i z rozmowami. - powiedział, gdy piosenka, do której tańczyli zdążyła się skończyć, więc też mogli zejść z parkietu.
- Szybko poszło, szkoda, dopiero się rozkręcałem - dodał, już całkowicie sarkastycznie, do tego stopnia, że jakby ironia mogła być emocją, jaką wyczuwają aurowidzowie to Lestrange emanowałby nią na cała sale, bardzo jaskrawie oraz intensywnie - Aczkolwiek, niezmiernie mi miło, że postanowiłaś ze mną zatańczyć. No i, ze twoje nogi w tym procesie nie ucierpiały. - alkohol zdawał się czynić cuda, gdy chodziło o rozluźnienie, bo William wypił już wystarczajaco kieliszków wina i szampana, aby moc być odrobinę bardziej rozluźnionym niż zazwyczaj - co nie oznacza, ze całkowicie.


Sometimes, I wonder if I should be medicated;
If I would feel better just lightly sedated
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#12
10.01.2023, 12:21  ✶  
Nie poganiała Lestrange’a, czekając cierpliwie aż odpowie. Brała pod uwagę i że się zastanawiał, i że po prostu skupił się na tej strasznej czynności, jaką był taniec i nie chciał się rozpraszać – bo nagle zaczęli nawet nadążać za rytmem i nie musiał już specjalnie się starać, aby się nawzajem nie podeptali.
- To brzmi jak ktoś, kto rozpaczliwie potrzebuje jeśli nie wspólnika, to dobrze zorganizowanego sekretarza albo asystenta – podsumowała, kiedy wreszcie się odezwał. „Dobra organizacja” to były jedne z jej ulubionych słów. Wiedziała też, że niestety bardzo trudno kogoś takiego znaleźć. W szpitalu poza sobą jakoś nie natknęła się na nikogo, kto dorównywałby jej wyśrubowanym standardom. Inna sprawa, że nawet sama nie zawsze im dorównywała i się tylko tym irytowało.
- Ściśle rzecz ujmując, dwa, bo przy trzeciej mogę już przejść do mordowania – sprostowała, jakby faktycznie rzucała się zabijać, kiedy zdepcze ją ktoś w tańcu. Chociaż tak naprawdę Florence przez całe życie nie wyrządziła nikomu krzywdy inaczej niż słowem, a przynajmniej nie zrobiła tego z premedytacją.
Zamyśliła się na chwilę nad pytaniem „jacy są Lupinowie”. Tak naprawdę nie poświęcała bardzo wiele uwagi cudzym charakterom w pracy: a raczej dostrzegała pewne rzeczy, ale nie rozmyślała nad nimi zbyt dużo. Analizy zostawiała dla przyjaciół i rodziny.
- Hm… Cedric jest aż do przesadny pomocny. To dobry uzdrowiciel, ale też czasem wydaje się, że zdolny do zapomnienia własnej głowy. – Pomyślała, że pewnie w tym mógłby dogadać się z Williamem, ale ona podobnie jak Lestrange nie chciała urazić rozmówcy, więc tę uwagę zachowała dla siebie. – Gwarantuję, że jeśli poszedłbyś do Cedrica i powiedział, że jeśli podejmiecie współpracę, to pomoże wielu biednym, chorym ludziom, zaraz chciałby podpisywać papiery. Cameron to mój stażysta. Ma sporo uroku osobistego i chyba dość wiele mu w życiu pomagał załatwić, bo wydaje się wstrząśnięty tym, że na moich praktykach nijak to nie zadziała. Chyba uważa, że planuję go zamordować i przerobić na składniki alchemiczne – stwierdziła, choć nie miała takich planów.
Nigdy nie zajmowała się przecież przyrządzaniem eliksirów.
- Obaj są dobrzy w eliksirach, ale jeżeli byś coś załatwiał, to pewnie z ich starszą siostrą albo matką. Je kojarzę tylko z zakupów w aptece. Na pewno znają się na tym, co robią – dokończyła. Wątpiła, aby pani Lupin albo najstarsza siostra pozwoliły coś podpisywać Cedricowi i Cameronowi bez konsultacji. Jeden z tych chłopców miał za dobre serce, a drugi… cóż. Był Cameronem.
Puściła rękę Williama, kiedy taniec się zakończył i nawet żartobliwie dygnęła lekko.
- Również dziękuję za taniec, panie Lestrange. Też cieszę się, że moje nogi nie ucierpiały i mam nadzieję, że będziesz się dziś dobrze bawił – życzyła mu. Sama poczekała, czy miał jeszcze coś do dodania, bo potem planowała już odejść i rozejrzeć się za jedną znajomą ze szkoły, która miała tutaj być. Nie wypadało w końcu, by stali razem zbyt długo.
The Alchemistake
—I am a brain—
The rest of me is a mere appendix
William zdaje się mieć głowę w obłokach przy swoich 185 centymetrach wzrostu i wiecznie nieobecnym spojrzeniu. Burza kręconych, czarnych włosów wydaje się niezdatna do zaczesania, zazwyczaj towarzyszy jej też lekkie zmarszczenie brwi; w zamyśle, skoncentrowaniu. Skrępowany w towarzystwie mówi zbyt wiele lub za mało. Często zapomina o skarpetkach (czasami nawet o butach) czy jak wiąże sie krawat, nierzadko zapina nierówno koszule (myli guziki). Mówi dość szybko, więc czasami trudno zrozumieć zlewające się ze sobą słowa, ewentualnie nie kończy myśli, więc trzeba go ciągnąć za język.

William Lestrange
#13
18.01.2023, 09:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.01.2023, 09:53 przez William Lestrange.)  
Nie mógł powiedzieć, że niektóre jego eksperymenty nie byłby postrzegane zbyt moralnie, a tego obawiał się najbardziej w braniu kogoś na pomoc lub na asystenta. W pracy indywidualnej sam panował nad swoim bałaganem, wiedział, w który nikt nieproszony nie może włożyć nosa, bo, mimo nie bycia najlepszym w odpisywaniu na listy czy myśleniu o reklamowaniu swojego eliksiru na Senne Mary, tak higiene pracy trzymał na tip top. Wolałby nie wysadzić domu, więc eliksirom i swojej pracowni poświęcał dwa razy więcej uwagi w kwestii czystości, sterylności oraz ogólnego ułożenia rzeczy.
- Prawdopodobnie masz rację, pomyślę nad tym instensywniej w nadchodzących miesiącach, w razie czego przekażę ci, że wciąż szukam, możesz powtórzyć też studentom w Mungu? Nie że teraz już, ale... jak się zdecyduje. - podsumował i pokiwał głową, dla zapewnienia samego siebie, że wie o czym mówi. Miał nadzieję, że Florence nie zrozumie tego jako chęć odebrania jej przyszłych ekspertów, bo bynajmniej nie było to celem Williama. Po prostu o wiele lepiej współpracowałoby mu się z kimś, kto znał się jakkolwiek na specyfice jego pracy, niż z delikwentem, ktoremu trzeba by było wszystko tłumaczyć. Z drugą opcją tez była możliwość, że Lestrange by się nie dogadał, bo był bardzo charakterystyczna osobowością samą w sobie, a co dopiero podczas pracy.
Wysłuchał wypowiedzi o Lupinach i nawet uniósł usta w uśmiechu, gdy wspominała o Cdericu. Późniejsze pare zdań o Cameronie też wydawało się odpowiednio pozytywne.
- A byłby chociaż dobrymi składnikami alchemicznymi? - zapytał śmiertelnie poważnie, jakby faktycznie planował użycie drugiego z chłopców, w jakimś eksperymencie. W ciemnych oczach Williama mignał ognik filuterności i w tym momencie też zaśmial się krótko - oczywiście żartuje - dodał, jakby faktycznie znał kogoś, kto tę kwestię odebrałby jako nieprześmiewcze pytanie.
Ukłonił się lekko, kierowany dygnięciem Florence, chociaż jego ruch definitywnie nie miał nic z gracji, którą popisała się kobieta. Taniec wyszedł przyjemnie, zdążyli porozmawiać, a gdy schodził z parkietu zauważył, że żona wciąż tańczy z tym samym mężczyzną. Nie wiedział jak zareagować, więc odwrócił wzrok i po prostu podążył za Panną Bulstrode, jeszcze na chwile chcąc oderwać się od nieprzyjemnych mysli, jakie zasiała w nim kłótnia z Eden i jej późniejsze zachowanie. Prawie od razu, gdy zeszli z parkietu złapał za kolejny kieliszek z winem, definitywnie tego potrzebował.
- Oh tak, fakt, dzięki za taniec - podrapał się po karku, jakby w skrepowaniu, ze zapomniał o tak podstawowej grzeczności. Uśmiechnął się blado - Jasne, miło było porozmawiać, nie będę cię zatrzymywać. - uciekł spojrzeniem w bok jakby chciał cos jeszcze powiedzieć, może nawet otwierał już usta, ale  ostatecznie się powstrzymał, zacisnął dłoń mocniej na kieliszku, ale tym razem skupił się na tym, aby go nie pokruszyć. Przełknął ślinę.
- Dzięki za rady i ten, za oczyszczenie zadrapania - dodał jeszcze, ostatecznie, ale w zasadzie nie wiedział, co powiedzieć dalej. Poniekąd chciał się wyżalić z tego, jak sie czuje, ale nawet nie wiedział jak ma zaczać. Wydawało mu się, że już wystarczająco zawrócił kobiecie głowę, aby zajmować ją kolejnymi swoimi rozterkami. Był na tyle obeznany w relacjach miedzyludzkich, że zdawał sobie sprawę, iż życzenie dobrej, dalszej zabawy znaczy chęć pożegnania.

Koniec sesji


Sometimes, I wonder if I should be medicated;
If I would feel better just lightly sedated
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Florence Bulstrode (2958), William Lestrange (3677)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa