Knieja Godryka, Wrzosowisko
Minął prawie miesiąc od feralnego wydarzenia, które miało miejsce na Wrzosowisku. Ot przestraszył jednego maga tak, że ten zemdlał biedaczek prawie na śmierć, ale jednak nie umarł, więc nie było aż takiego nad tym płakania.
Samuel w normalnych warunkach potrafił całe dnie spędzać w niedźwiedziej formie. W normalnych - czyli takich domowych, gdy domem jest leśniczówka po środku dziewiczej puszczy, leśniczówka nad którą rośnie wielki rozłożysty dąb w którego gałęziach skrywają się świergotniki, która ma sporą stodółkę na wszystkie znalezione pośród leśnego runa zranione zwierzęta, leśniczówkę, która jest domem dla niego i dwóch wspaniałych kóz Białki i Miłki oraz jednej nie tak wspaniałej kury Corgi. Tak, cały czas w swojej głowie używał czasu teraźniejszego, bowiem nie uważał się za uchodźcę, tylko za "chwilowego gościa", który za chwilę za moment mały powróci. Może po zimie. Może wtedy.
Nie zmieniało to postaci rzeczy, że czasem po prostu musiałrozchodzić nerwy. Wściekły klient, znów jakieś niezrozumiałe wyrzuty, mowa ciała i ukryte znaczenia słów, których po prostu nie rozumiał, czasem napytało mu to biedy. Wtedy najlepiej było iść na wrzosowiska, z daleka od zabudowań, a blisko linii lasu i być sobą. Być wielką bestią, mogącą złamać kark delikwentowi jednym kłapnięciem. Być niedźwiedziem, który nie musiał zmagać się z dokumentacją, nie musiał wiedzieć co to znaczy "wystawić rachunek" i dlaczego Lizzy nakłania go żeby pracował za galeony a nie kiełbasy i butelki bimbru.
Bycie niedźwiedziem było piękne. Największe zmartwienie? Drapanie po plecach. Najlepsze rozwiązanie? Tarcie plecami o korę drzewa.
Problem rozwiązany, życie było takie piękne, kiedy pomimo grubego futra rozchodziła się fala przyjemności.
I właśnie sobie stał koło takiego drzewa, niepomny na fakt, że było to to samo drzewo gdzie jakiś czas temu skryła się przed oczyma ludzi spłoszona hipogryfka. Stał rozciągnięty na te trzy i pół metra i kręcił ochoczo biodrami, wydobywając z siebie pomruk pełen niedźwiedziej przyjemności.
Na prawdę nie był w stanie zrozumieć tych wszystkich magów, którzy nie byli animagami. Nie było nic lepszego po ciężkim dniu...