• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
1 2 Dalej »
[11.08.72, Włochy] 50 twarzy Kelly

[11.08.72, Włochy] 50 twarzy Kelly
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#11
09.07.2024, 13:13  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.07.2024, 13:13 przez Charlotte Kelly.)  
– Tak, Jonathanowi zdarzały się w życiu dużo gorsze rzeczy, na przykład afekty Franceski Mindgen – przyznała Charlotte z kamienną twarzą, wspominając swoją koleżankę z dormitorium, która na szóstym roku postanowiła, że Jonathan Selwyn zostanie jej mężem i zamęczała Crouchównę opowieściami o nim do tego stopnia, że ta nie mogła się zdecydować: utopić Francescę w jeziorze, czy może rzucić jej Jonathana na pożarcie, byle tylko mieć spokój? - Chociaż bardzo chętnie dowiem się więcej o tych przygodach z artefaktami - dodała jeszcze, tak odrobinę kpiąco, ciekawa, z czym to stykał się Selwyn w swojej codziennej pracy.

– Wyjątkowo nie zaprzeczę, w Ministerstwie masz stosunkowo niewielką konkurencję – parsknęła, zupełnie niestosownie do okazji (ściągając na siebie kolejne, nerwowe i zdziwione spojrzenie ducha, ale niech nie narzeka, poszli za nim, powinien być wdzięczny, a nie patrzeć na nią tym wzrokiem!). Przecież gdyby nie lubiła jego osobowości, nie zniosłaby jego towarzystwa w sytuacjach towarzyskich – och, owszem, może i byłaby momentami miła, jeśli chciałaby coś ugrać, ale na pewno nie przebywałaby z nim całkowicie bezinteresownie. Nie chciało się jej marnować czasu na nudnych i typowych ludzi. Na bycie draniem mogła przymknąć oka albo nawet oboje oczu, ale bycie nudnym było grzechem, którego nie umiałaby przebaczyć.
Charlotte nie cierpiała się nudzić. I między innymi dlatego ostatnie parę lat w Stanach Zjednoczonych było dla niej takie trudne – żadnych wyzwań, tylko całe morze tych samych obowiązków.
– Oczywiście, że tak. Jakaś oszalała żona na strychu, bycie wampirem, pochodzenie z rywalizującego rodu albo czerwony pokój tortur… – wyliczyła, a po jego kolejnych słowach rzuciła spojrzenie na ducha, nieco uważniej niż wcześniej przyglądając się klatce piersiowej. – Chyba go zastrzelono. Moja matka nigdy nie posunęłaby się do użycia do morderstwa mugolskiej broni.
Oczywiście, w to że posunęłaby się do samego morderstwa Charlotte nie wątpiła nawet przez sekundę. Ale nie wykorzystałaby do tego pistoletu.

Gdy wyszli z tunelu jej wzrok padł niemal od razu na portret. Tutaj, mając już kolory, Gionata przypominał Jonathana jeszcze bardziej: tak mocno, że było to wręcz fascynujące. Owszem, miał trochę inny kształt szczęki, nieco dłuższe włosy i okazywało się, że odrobinę jaśniejsze oczy, ale to były subtelne drobiazgi, które Charlotte wychwytywała tylko dlatego, że doskonale znała twarz Jonathana. Zaraz jednak zwróciła spojrzenie w stronę lustra i już, już, chciała ruszać ku niemu, ignorując obsesję właściciela tego miejsca, na rzecz swojej własnej na tle artefaktów, gdy zatrzymał ją głos Selwyna…
Nie pamiętała, kiedy ostatni raz brzmiał w ten sposób.
Zamarła na moment, niezdecydowana, zaciskając wargi, odrobinę niezadowolona. Tu był artefakt! Gdzie jego gryfońska odwaga, pierzchająca tylko dlatego, że jakiś tam charłak miał obsesję na punkcie jego zaginionego brata bliźniaka albo sobowtóra? Westchnęła jednak, cierpiętniczo – osób, dla których mogłaby zrezygnować z oglądania artefaktów było pod tym słońcem dokładnie sześć, w tym troje jej własnych dzieci. Niestety, Jonathan był jedną z nich.
– No dobrze – ustąpiła, zdecydowana wrócić tutaj potem sama i cofnęła się, ale…
…przejście zamknęło się za nimi i gdy wyciągnęła różdżkę, hasło nie zadziałało.
– Lustro. Zniszcie lustro – wyszeptał duch nagląco. – Hasło w drugą stronę to moje nazwisko. Podam wam je, ale zniszczcie lustro.

Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#12
09.07.2024, 16:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.07.2024, 21:52 przez Jonathan Selwyn.)  
Ah, Francesca Mindgen, kiedy już myślał, że jej zauroczenie, nieco się uspokoiło (bo bądźmy szczerzy, Jonathan był zdania, że nikt nigdy nie byłby się w stanie całkowicie wyleczyć z uczuć pod adresem jego skromnej osoby), ta po jego "ślubie" z Lottie, wysłała mu list, że skoro znowu jest wolny, a pewnie ma teraz problemy z rodziną, to ona jest chętna do tego, by wyjść za niego i też uciec za morze. Wysłała mu nawet obrączkę, która jednak była tak kiczowata, że od razu ją jej odesłał.
– Obawiam się, il mio fuoco dell'inferno, że historie o niektórych artefaktach, opowiada się znacznie przyjemniej w nieco innych warunkach – odpowiedział, szczerząc do niej idealnie białe zęby, próbując przypomnieć sobie, czy rzeczywiście miał jakieś przygody z artefaktami, o których mógłby jej opowiedzieć.
Duch, chyba nie był szczególnie zachwycony, albo po prostu strasznie się temu dziwił, z powodu ich słownych przepychanek, ale Jonathan nie zwracał na to uwagi. On już i tak nie żył, niech się da bawić żywym.
Bycie wampirem... Grunt, że nie powiedziała, bycie z wampirem. Selwyn zerknął na pierś ducha i skinął głową. Tak, zdecydowanie Persephone Crouch, nie wspierałaby tego typu metod zabijania. Czy to było w ogóle taktowne? Dyskutować tak na temat śmierci, sunącego obok nich mężczyzny?
***
Jonathan odetchnął z ulgi, kiedy Charlotte zgodziła się, aby odejść, ale niestety jego radość nie trwała długo, gdy okazało się, że wyjście nie będzie takie łatwe. Selwyn, jeśli było to w ogóle możliwe, zrobił się jeszcze bledszy i obrzucił ducha pełnym wyrzutu spojrzeniem i już miał coś odpowiedzieć, kiedy uznał, że zmarły niestety miał rację. Czarodziej puścił rękę Lottie i przejechał chłodną z nerwów dłonią po twarzy dla uspokojenie się.
Na Merlina, znowu ktoś miał na jego punkcie obsesję i znowu przez to zagrożona była jedna z najbliższych mu osób. Usiadł ciężko na kanapie i wziął głęboki oddech. Nie miał pojęcia, czemu aż tak na to reagował, jakby nie mierzył się w pewnym stopniu z podobnym problemem od lat. Jakby nie był Gryfonem, któremu ignorowanie zagrożenia zawsze świetnie wychodziło. Kolejny głęboki oddech. Trzeba było to załatwić, a potem mogli stąd iść. Da radę. Panikowanie jedynie wszystko bezsensownie przedłuży.
Zerknął na Lottie i wyciągnął różdżkę, podchodząc do lustra.
– Jak to robimy? Najpierw rozproszenie, a potem niszczenie? – spytał, bo to jednak ona znała się bardziej na artefaktach.

Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#13
10.07.2024, 11:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.07.2024, 09:17 przez Charlotte Kelly.)  
Tak naprawdę wcale nie miała ochoty stąd wychodzić: była na to gotowa tylko dlatego, że Jonathan wpadł w panikę, a Jonathan nie zwykł w panikę wpadać, więc musiał być naprawdę, naprawdę przerażony. Ale chociaż wolałaby zostać, to gdy okazało się, że zostać musi, bardzo się tym zdenerwowała. Nie lubiła, gdy ktoś jej rozkazywał.
– A może powinnam powiedzieć temu całemu panu, że się tutaj kręcisz, i że w sumie to potrafię przywoływać duchy, z pomocą mojej córki egzorcystki mogłybyśmy cię dla niego zamknąć w bardzo ładnym pudełku? – spytała, celując w Gionatę różdżką.
Nic jej nie obchodziło, że to był okrutnie zamordowany, dość młody człowiek – tak na oko musiał umrzeć mając ładnych parę lat mniej niż Charlotte i Jonathan – skoro ten martwy, okrutnie zamordowany, młody człowiek, próbował ją do czegoś zmuszać. Nie podeszłaby do tego lustra z czystej przekory (ba, nawet zbadać, chociaż bardzo chciała się temu artefaktowi doprowadzającemu do szaleństwa przyjrzeć, a nie go niszczyć), gdyby nie to, że Selwyn najwyraźniej był gotów iść duchowi na rękę i ruszył do lustra jako pierwszy.
Charlotte westchnęła.
– Przyjrzę się mu – mruknęła z pewnym niezadowoleniem, podeszła do lustra w ślad za Jonathanem i wyszeptała inkantację rozpraszającego zaklęcia, zanim szarpnęła za bordową zasłonę.
Lustro było wielkie, okrągłe, złociste i bez wątpienia magiczne. Charlotte wystarczył jeden rzut oka, aby od razu zorientowała się, że mugole nie dysponowali takim materiałem i nie byliby przy obecnym stanie swojej wiedzy stworzyć czegoś, co wyglądało jakby powstało zupełnie naturalnie: żadnych łączeń, żadnych drobnych niedoskonałości.
– Zobaczył w nim mnie. Potem... mnie porwał.
– Ja nie widzę niczego.
– Musisz zadać pytanie, by coś zobaczyć… Ale nie zadawajcie pytań… na boginię, zniszczcie je po prostu…
– Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie? – spytała Charlotte, jakoś tak odruchowo, bo jakie inne pytanie można zaczarować magicznemu lustru?
Powierzchnia zawirowała, i ze złotej materii zaczęła wyłaniać się twarz: ale w ogóle nie przypominała żadnej ludzkiej, wyglądało to trochę tak, jakby coś próbowało się z niego wyłonić.
- Zniszczcie je!!! Zniszczcie!!! On niedługo tu będzie!!! Słyszę kroki!!!
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#14
12.07.2024, 16:53  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.07.2024, 21:52 przez Jonathan Selwyn.)  
Gionata wyciągnął ręce do góry w obronnym geście i Jonathan przez chwilę miał wrażenie, że gdyby nie jego podejście do lustra, duch, przerażony słowem na e, byłby gotowy po prostu podać im swoje nazwisko.
Paradoksalnie pytanie Lottie, która miała nie zadawać lustru żadnych pytań, sprawiło, że Selwyn uśmiechnął się.
– Lottie, naprawdę. Potrzebujesz usłyszeć nawet od nagicznego lustra, że to ja prowadzę w tej grze? – spytał, siląc się na luźny ton głosu, ale jednak ktoś, kto znał go tak doskonale, jak czarownica, bez problemu mógł się zorientować, że coś było wciąż bardzo nie tak.
I w sumie to Selwyn naprawdę przez chwilę się łudził, że lustro wypowie jego imię, kiedy nagle usłyszeli kroki. Och, nie dobrze. W takim razie trzeba było szybko je niszczyć.
– Lottie, proszę ochraniaj moją twarz – wymamrotał, ponownie chwytając przyjaciółkę za dłoń, tak by odciągnąć, ją nieco od lustra, gdyby to co zamierzał zaraz zrobić, poskutkowało niewielką eksplozją. Liczył, że Kelly po prostu rzuci jakieś zaklęcie ochronne, ale i tak wolał rycersko ochraniać ją własnym ciałem, jakby to nie ona z ich dwójki zachowywała się dzisiaj bardziej po gryfońsku. Kroki się nasilały, naprawdę nie mieli już dużo czasu.
Bez dłuższego namysłu, Selwyn więc po prostu rzucił w lustro zaklęciem, które powinno rozbić szklaną powierzchnię na drobny mak.

Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#15
13.07.2024, 09:32  ✶  
Tak nie postępuje się z potencjalnie niebezpiecznymi artefaktami!!!
Charlotte nie zdążyła jednak tego powiedzieć, bo Jonathan już wyciągnął różdżkę i już, już rzucał zaklęcie. Kelly syknęła, sama stawiając pośpiesznie zaklęcie tarczy, którego nie raz używała w Departamencie Tajemnic, gdy oglądali jakieś podejrzane rzeczy i bardzo istotne było zabezpieczenia się przed potencjalnymi wybuchami, wyrastającymi zwłokom szponami i tym podobnymi atrakcjami. Złocista postać rozsypała się na kawałki, podobnie jak złota powierzchnia lustra: odłamki posypały się na wszystkie strony i odbiły od wyczarowanej przez Charlotte tarczy.
Kroki były już doskonale słyszalne.
Nie żeby Kelly się bała konfrontacji z charłakiem – wariatem, ale jakoś atmosfera tego miejsca, panika ducha i niepokój Jonathana zaczęły udzielać się i jej. A wspaniały artefakt przestał istnieć, nie miała tu już co badać (no do licha!), porwała jedynie jeden z odłamków i wsunęła go do torebki. A potem chwyciła Selwyna za rękę i chciała pociągnąć w stronę wyjścia z tunelu, tyle że…
…nie zdążyła.
Drzwi rozwarły się i na progu stanęło trzech ludzi. Na przedzie znalazł się młody, przystojny Włoch, tak jak większość mieszkańców tych terenów ciemnowłosy, o ciemnej karnacji, wysoki, dobrze zbudowany z niebezpiecznym błyskiem w oko. Ubrany na czarno (w tych upałach, doprawdy! – pomyślała Charlotte), z całą pewnością w kieszeni miał broń (na całe szczęście, jeśli nosił przy sobie pistolet, to może faktycznie był charłakiem i nie miał różdżki? Dłoń ze swoją tak na wszelki wypadek Charlie schowała za plecami), i ogólnie wyglądał jak model do okładki jakiegoś romansu mafijnego, gdyby ktoś był dostatecznie szalony, aby romantyzować lubujących się w mordowaniu i porwaniach przestępców.
– Wiedziałam, że cię tu znajdę – powiedział, wpatrując się w Jonathana, ale zaraz jego spojrzenie przesunęło się na lustro i oczy otworzyły się szerzej. – Moje lustro…
– Samo pękło na widok Johny’ego – skłamała bezczelnie Charlotte, zwracając na siebie uwagę wszystkich trzech mężczyzn.
– Kobieto, masz pojęcie, ile ono było warte? – wycedził główny bohater tej historii, a Charlotte kątem oka zauważyła, że duch tymczasem skulił się w kącie, i zaczął kołysać w tył i w przód, jak dziecko z chorobą sierocą. – Ale nie szkodzi. Odpracujecie dla mnie ten dług. Zostaniesz tu kolejne 365 dni…
Duch jęknął potępieńczo i Charlotte upewniła się w jednym: szanowny pan mafiozo go nie widział.
– W lustrze pojawił się mężczyzna, bardzo podobny do mojego towarzysza, i właściwie to identyczny z tym portrecikiem, o tutaj, który przedstawił się jako Gionata, powiedział, że zastrzelono go strzałem o, tutaj, i że niszczy to lustro tak, jak zniszczy wszystko inne w tym domu, jego nie doczeka się godnego pochówku – wystrzeliła, jak przystało na osobę absolutnie pozbawioną normalnych emocji i instynktu samozachowawczego, nieświadomą, że przy członkach mafii należałoby zachowywać się rozsądniej. Ach, jak teraz żałowała, że nie ćwiczyła pilniej magii bezróżdżkowej… - A to o czym mówisz, to się nazywa porwanie i przetrzymywanie, nie odpracowywanie długu.

Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#16
13.07.2024, 20:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.07.2024, 21:53 przez Jonathan Selwyn.)  
Czasami magiczne artefakty należało traktować z należytymi ostrożnością i szacunkiem, tak by albo ich nie uszkodzić, jeśli były warte dalszego zbadania, albo nie uszkodzić siebie, jeśli artefakty uznały, że twoja duszą była warta dalszego zbadania. Czasem jednak trzeba było działać szybko i nie myśleć za bardzo o konsekwencjach. To był właśnie taki moment. Aby jednak nie było, były zdecydowanie bardziej problemogenne rzeczy, które można było robić na randce z przyjaciółką po winie i bez myślenia o konsekwencjach, więc chyba rozbijanie zaklętych luster nie było znowu jakąś strasznie głupią decyzją.
Lustro pękło i już mieli uciekać, już mieli zostawić ich "gospodarza" z niemiła niespodzianka, kiedy do pomieszczenia wszedł mężczyzna.
– To prawda. Lustra tak przy mnie robią, nie przywykły do widoku kogoś tak czarującego – odpowiedział błyskając białymi zębami, jedynie cudem nie tracąc kontroli nad narastającą w nim paniką. Mężczyzna jedynie obrzucił go spojrzeniem ciemnych oczu, a potem przeniósł wzrok na Charlotte. No naprawdę! Jeśli miał już mieć na jego punkcie obsesję, to chociaż mógłby okazać mu nieco więcej pochwał! Na przykład zgodzić się z nim, że był czarujący.
365 dni...
No na pewno nie! Już pomijając oczywiste rzeczy, jak to że to było porwanie, a nikt nie porywał jego, ani jego przyjaciół i istniała duża szansa, że tego by nie przeżyli, to nie byli zupełnie przygotowani na rok we Włoszech. Żadnych odpowiednich specyfików, które zadbałyby o jego skórę i włosy w tym klimacie i jeszcze pewnie musieliby nosić jakieś szmaty, bo nawet stąd widział, że koszula mężczyzny, chociaż niewątpliwie droga, była beznadziejna jakościowo. Poza tym nie wybaczyłby sobie, gdyby Charlotte coś się stało z winy obsesji na jego punkcie, a najwyraźniej to się znowu działo.
Złapał mocniej swoją różdżkę, słuchając tego, co mówiła Lottie i... I musiał przyznać, że kiedy tak patrzył, jak czarownica stawia się ich potencjalnemu mordercy, to aż sam chciał ją zaprosić na kolejną randkę.
Mężczyzna jedynie pokręcił głową i zacmokał niezadowolony.
– Możecie sobie nazywać to, jak tylko chcecie, ale to nic nie...
– Wyjdź stąd – przerwał mu Jonathan, próbując zmusić go zauroczeniem do wyjścia z pomieszczenia.

Rzut na zauroczenie
Rzut N 1d100 - 23
Akcja nieudana

Rzut N 1d100 - 73
Sukces!
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#17
14.07.2024, 18:30  ✶  
Była bardzo zaintrygowana, jak mężczyzna zareaguje na objawienie Gionady, domagającego się godnego pochówku, ale najwyraźniej musiał go widywać w lustrze regularnie i nie było dla niego wielkim zaskoczeniem, że duch postanowił objawić się ponownie.
Ewentualnie był zbyt skupiony na tym, że „Gionata” powstał z martwych i nie zwracał już uwagi na nic innego, poza próbą schwytania go w sieć. Przemocą i olbrzymim długiem za zniszczenie zaczarowanego lustra…
Włoch chyba wiedział, czym jest różdżka, bo kiedy Selwyn sięgnął po swoją, jego ręka wystrzeliła w stronę broni. Czar był jednak szybszy i mężczyzna obrócił się gwałtownie, wypadając z pomieszczenia, omal nie zderzając przy tym ze swoimi skonsternowanymi takim biegiem wydarzeń ochroniarzami. Charlotte też nie czekała długo: machnęła własną różdżką, zatrzaskując za nimi drzwi, a potem kolejnym ruchem zaryglowała je za ich plecami.
– Niech teraz sobie spróbuje nas porywać. Pracować dla charłaka! – prychnęła Charlotte, po czym ruszyła w stronę ducha, wciąż skulonego w kącie. – No już. Nazwisko! Zniszczyliśmy to przeklęte lustro, i mamy teraz kaprys stąd wyjść.
Duch spojrzał na nią, a Charlotte po raz kolejny w swoim życiu pożałowała, że nie przykładała się do nauki egzorcyzmów tak jak do ich wywoływania. Zwłaszcza że czar Jonathana stracił swoją moc i ktoś dobijał się z powrotem do drzwi.
– Gallo – wyszeptał jednak, spoglądając na odłamki lustra, poniewierające się po podłodze. – Ja… dziękuję wam. Teraz…
– Tak, tak, Johny, otwieraj to przejście – zażądała Kelly, obracając się w stronę pokoju, i tego przedziwnego ołtarzyka. Może drażnił ją ten obraz, może robiła na złość Włochowi, może miała to być część dywersji, mającej ułatwić im ucieczkę, a może do głosu doszedł pierwiastek szaleństwa mieszkający w jej duszy, by wycelowała różdżką i zalała zarówno portret, jak i róże ogniem, a potem z pewną satysfakcją patrzyła, jak pochłaniają je płomienie: i jak kolejne iskry padają na meble. Oj będą mieli tutaj trochę gaszenia.
– Będziemy chyba musieli bardzo szybko opuścić Włochy – dodała z pewnym żalem. Nie z powodu Ministerstwa, bo jakoś wątpiła, by charłak złożył skargę na dwójkę czarodziejów, którzy mogliby wspomnieć, że och, chyba zamordował jednego maga (Charlotte zresztą nosiła się z zamiarem dowiedzenia więcej o czarodziejskiej rodzinie Gallo i może posłaniu jakiegoś drobnego, anonimowego liściku, co do osoby odpowiedzialnej za jego zniknięcie). Ale wątpiła, by ten drań dał Jonathanowi spokój ot tak, a miał ludzi na swoje usługi.
A. I pewnie nie spodoba się mu, że rozwalili jego lustro i puściła z dymem cały ołtarzyk.

Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#18
15.07.2024, 01:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.07.2024, 16:50 przez Jonathan Selwyn.)  
Było coś absurdalnego w tym, że mężczyzna, który chciał ich, a zwłaszcza jego, porwać, nagle po prostu wyszedł. Eh... Tego typu czary były zdecydowanie efektywne, ale jednak odbierały całej akcji trochę dramaturgii. No bo gdzie to napięcie, gdy przeciwnicy po prostu robili, to co im kazał?Oczywiście, nie narzekał, a zwłaszcza nie w tym momencie.
Niestety zaklęcie nie trwało długo, bo już po chwili ich niedoszły porywacz, zaczął ponownie dobijać się do zabarykadowanych przez Charlotte drzwi.
– Będziesz mój, słyszysz! Nie pozwolę ci znowu uciec! – wykrzykiwał charłak, waląc do drzwi coraz wścieklej, a Jonathan wyjątkowo zamiast coś odpowiedzieć po prostu podał drzwiom hasło i nawet nie skomentował, by Kelly nie była uprzedzona wobec charłaków. Przejście otworzyło się, ale w tej samej chwili Charlotte postanowiła zafundować mu naprawdę przyjemną niespodziankę.
Było coś wspaniałego w patrzeniu, jak obraz, cały ołtarzyk i te przeklęte róże, zostają pochłonięte przez żarłoczne płomienie. Ogień najwyraźniej był dobry nawet i na szaleństwo. Selwyn poczuł, chociaż sytuacja przecież wciąż nie prezentowała sie dla nich korzystnie, jak ogarnia go pewna ulga na ten widok. Przez krótką, niemal nic nieznaczącą chwilę, mógł się łudzić, że oto zostały zniszczone wszystkie przejawy obsesji na jego punkcie. Że płonęły też listy jego francuskiego zalotnika. A może to właśnie był jakiś symbol? Znak, że i tamten problem zostanie zniszczony?
Walenie do drzwi się nasilało. Ktoś coś krzyknął o broni.
Jonathan spojrzał na Charlotte i uśmiechnął się szeroko. Odbijające się w oczach czarownicy płomienie, jedynie podkreślały kolor jej jasnych tęczówek.
– Uwelbiam cię – powiedział, składając na jej policzku krótki pocałunek, a potem szybko złapał ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Duch oczywiście, niczym ich cień, podążył niepewnie za nimi.
Ale rzeczywiście szkoda było, że nie zawitają do tego kraju zbyt szybko.
– No dobrze – powiedział do czarownicy, gdy już przemierzali tunel. Za nimi dalej było słychać jakieś krzyki. – Co teraz? Próbujemy się najpierw teleportować do maszego miejsca?
– Teleportacją nie działa na całym jego terenie. A to naprawdę duży teren – wtracił się optymistycznie Gonata.

Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#19
15.07.2024, 11:20  ✶  

- Doskonale, zasługuję na uwielbienie - oświadczyła Charlotte, niedorzecznie zadowolona, mimo całej tej sytuacji. A może właśnie przez nią, bo panna Kelly naprawdę nie znosiła jednego: nudy. I chyba właśnie to (oraz wysoka pensja, oczywiście) zaprowadziło ją do Departamentu Tajemnic.
Dorzuciła jeszcze jeden drobiazg: tam gdzie padały już kolejne iskry stworzyła coś na kształt manekina. Może chociaż na moment szanowny pan Massimo (nie dałaby się przekonać, że szalony Włoch może mieć na imię inaczej, wszyscy szaleni, włoscy mafiozo na pewno mieli na imię Massimo) zamiast rzucić się w pogoń uwierzy, że Jonathan właśnie sobie płonie. Nie wątpiła, że w innym wypadku zaraz puści za nimi w pogoń bardzo wielu ludzi z bronią.
- Bardzo ładne zaklęcie - pochwaliła Selwyna, ruszając za nim do tunelu na tyle szybko, na ile pozwalały jej obcasy. Głównie dlatego, że inaczej pewnie by na nią czekał, bo same płomienie nie były przecież dla Charlotte większym problemem. - Naprawdę, wzbudzasz w ludziach najgorsze instynkty - dorzuciła, zamykając przejście i zostawiając za sobą ogień i ucinając wrzaski ogarniętego obsesją mężczyzny.
Charlotte nie obraziłaby się, gdyby to wszystko spłonęło. I gdyby służby, które dotrą na miejsce, zdołały znaleźć coś ciekawego. Ale nawet jeśli nie one, być może uda się zainteresować kogoś śmiercią pana Gallo.
- Prowadż tam, gdzie stały te auta - zażądała. Ned kiedyś pokazywał jej jak prowadzić. Dwadzieścia lat temu i po jednej lekcji zbuntowała się, że woli teleportację. Ale Charlotte uważała, że to nie może być trudne, skoro robią to mugole. - Co stało się z twoim ciałem?
- Leży w jego krypcie rodowej... pochował je tam po kryjomu...
- Jak miło, anonimowe doniesienie i będzie musiał odpowiedzieć na parę pytań - powiedziała Charlotte, wyczarowując tarczę, gdy dotarli do wyjścia - chyba nie tego, którym weszli, a prowadzącego na parking lub do garażu. Wolała ich osłonić na wszelki wypadek, bo kule były równie szybkie jak zaklęcia...
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#20
16.07.2024, 17:21  ✶  
Doskonale, zasługuję na uwielbienie.
No cóż, nie trzeba było być Krukonem, by wiedzieć, że z niektórymi faktami naukowymi nie warto było się kłócić. Zwłaszcza, gdy jeszcze zobaczył sztuczne ciało, które umierało wraz z płomieniami. Czy powinien się obrazić na sugestię, że dałby się jakimś głupim płomieniom? Chyba tak, ale był pod zbyt dużym wrażeniem, aby to robić.
– Wiem – odpowiedział szczerząc zęby, bo przecież zaklęcie było zdecydowanie ładne. To jak ten mafioza po prostu wyszedł! Tego typu czary szły mu coraz lepiej, a Selwyn czerpał naprawdę olbrzymie zadowolenie za każdym razem, gdy widział, jak ludzie po prostu tracili chwilowo całą swoją wolę i robili to, co im kazał. Oczywiście tylko ci, którzy na to zasłużyli! – Ja? Kochana, to ty z naszej dwójki zasługujesz na to miano. Gdybyśmy byli tu jeszcze za czasów Imperium Rzymskiego, byłabyś niezwłocznie okrzyknięta boginią wyzwalania złych intencji w ludziach. I chaosu.
Może nie była to najlepsza rzecz do mówienia komuś kto miał zaraz prowadzić auto i od którego zależało ich życie, ale Selwyn, jak zwykle, nieszczególnie sie tym przejmował.
Nie trwało to długo, gdy wreszcie znaleźli się w garażu, pełnym różnych kolorowych aut, o których Jonathan wiedział dokładnie tyle samo, co o skromności, a nawet pewnie i nieco mniej. Paradoksalnie jednak nie miał za dużego problemu z wyborem pojazdu.
– Bierzemy ten – oznajmił, wskazując palcem na jedyny czerwony pojazd w całym pomieszczeniu, a potem zerknął na Charlotte oczekujaco, bo przecież z ich dwójki jeśli ktoś miał jakiekolwiek pojęcie jak się to prowadziło, to ona. Eh, a mógł skorzystać z tego, że kiedyś, gdy odwiedzał państwo Kelly w Stanach, Ned zaproponował mu lekcję prowadzenia. Czemu wtedy odmówił? Już nawet nie pamiętał.
Jonathan na chwilę przeniósł wzrok ze lśniącego nowością i luksusem samochodu, na zupełne jego przeciwieństwo, czyli ducha.
– Zadbamy o to, aby twoja rodzina wiedziała co się stało, a ty otrzymasz godny pochówek – powiedział, a nagle na twarzy Selwyna nie można było dostrzec, ani cienia paniki, czy też ekscytacji tą całą sytuacją. – Obiecuję.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Jonathan Selwyn (4404), Charlotte Kelly (5727)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa