• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Wademekum Spis powszechny Korespondencja v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
Ptasia poczta Lorien

Ptasia poczta Lorien
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#31
23.11.2024, 11:12  ✶  
01.09.1972

Droga ciociu,

Gdzieś twój obraz mi umknął, przemknęłaś między palcami, nim zdążyłam odnaleźć Cię wzrokiem.
I może nie powinnam, być może sobie nie życzysz, a być może zwyczajnie mi nie wypada w ogniu szeptów jakie pcha wiatr. Słowa, które wpadają przez zamknięte okna, a niezgoda z nimi skłonna sprowadzić gniew czy niezrozumienie.
A jednak, może nie znasz mnie dobrze, ale na tyle by wiedzieć, że i tak na przekór światu zrobię jak uważam.
A konsekwencjami tak jak zawsze będę przejmować się później, a jeżeli te nie zmienią zbyt wiele - to pochyle się nad nimi zaledwie chwilę, nie więcej.

Chciałabym zapytać jak się czujesz?
Ja nie zapomniałam, że wuj był nie tylko bratem mego ojca, ale również twoim mężem. I że ty również poniosłaś stratę - to jak ogromną wiesz jedynie ty i nie mi oceniać skalę.
Nie zapomniałam również, że wciąż nosimy to samo nazwisko - a to czyni nas rodziną, niezależnie od tego czy wuj żyje czy nie.

Scarlett Mulciber
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#32
29.11.2024, 23:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.11.2024, 23:19 przez Scarlett Mulciber.)  
01.09.1972

Moja strata nijak ma się do tego co wam odebrano. Mój ból jest niczym w obliczu tego co wasza trójka przeżywa.
Nie mam prawa mówić o stracie, gdy widzę łzy Sophi i zastanawiam się czy tak właśnie bym wyglądała będąc na jej miejscu. Pewnie tak, ale moja żałoba wyglądałaby jak ta mojego ojca - odizolowana od światła, spowita ciemnością.
Dbam i o Sophi i o ojca - o ojca przychodzi mi łatwiej, znam go bowiem od urodzenia, a charaktery mamy równie trudne i paskudne - w dodatku jest mniej emocjonalny od Sophi, która potrzebuje znacznie więcej uwagi. On zaś nie chce by być mu rodzicem, opiekunem czy traktować go jak niedołężnego - szkoda tylko, że mój brat tego nie pojmuje.
Robię dla niego tyle co bym zrobiła dla siebie - daje znak, że jestem obok, ale nie wchodzę mu na głowę jeśli widzę, że tego nie chce.
Wiem, że potrzebuje czasu i przestrzeni, że chce przeżyć to samemu, że nie chce ukazywać innym tego jak wygląda.
Silne charaktery nie cierpią, gdy ktoś patrzy jak te upadają.
Wiem, że potrzebuje czasu i ja nie zamierzam go pośpieszać, aby mógł poukładać w głowie burdel jaki powstał - Tylko Charlie wierci mi dziurę w brzuchu.
A to ja najlepiej wiem jak się z tatą obchodzić, jak rozmawiać - wiem co robię.
Chociaż momentami przyznam, że jestem zmęczona, cholernie zmęczona tym że śmierć zawisła w progu drzwi i uporczywie nie chce się oddalić. Tym, że zegary zdawały się stanąć. Tym, że powietrze jest tak ciężkie i gęste, że się duszę.
I przyznam się szczerze, ze wtedy się wymykam, gdy nikt nie patrzy. Zaznać trochę powietrza i zorzy polarnej. By przez chwilę ktoś był dla mnie, a nie ja dla kogoś. By przez chwilę uwierzyć, że to był tylko sen.

Tak, chyba potrzebna mi ta tak zwana "Babska rozmowa", ciociu.
Chętnie bym porozmawiała o nazwisku, które też zaprząta mi głowę bardziej aniżeli przez całe życie - ale to jeśli się spotkamy.

Scarlett Mulciber
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#33
02.01.2025, 15:01  ✶  
4 września 1972

Moja droga,
nigdy przesadnie nie byłem w stanie docenić rozwlekłych form urodzin, więc pozostaje mi życzyć ci Wszystkiego Najlepszego, pomimo ostatnich wydarzeń. Mam też nadzieję, że prezent ci się spodoba.

Atreus

do liściku została dołączona porcelanowa cukierniczka. Ręcznie malowana, przestawiała grupę bawiących się ze sobą lisków
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#34
04.01.2025, 17:38  ✶  
407 róż, dokładnie tyle kwiatów liczyły razem bukiety dostarczone do gabinetu Lorien Mulciber wieczorem 4 września. Wszystkie o intensywnej, karmazynowej barwie.
Do róż dołączone było pudełeczko, a w nim karteczka oraz pierścionek, którego oczko stylizowane było na róże.

Wszystkiego Najlepszego, Loricina
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#35
26.01.2025, 18:02  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.01.2025, 18:03 przez Laurent Prewett.)  
30.08.1972, New Forest

Droga kuzynko,

być może dotarły do Ciebie już te słuchy, a być może nie. Oczywiście życzę Ci jak najlepiej, zaś Anthony Shafiq to doskonała partia, jednakże krążą niekoniecznie pozytywne plotki na temat Twojego rzekomego romansu z Panem Shafiqiem. Cieszę się, że jedynie w takiej wersji, a nie poszło to w oskarżenie o bycie przekupną. Zaprzeczyłem, jakoby jakiś mezalians istniał między wami. Nawet jeśli istnieje - uważam, że to tylko i wyłącznie wasza sprawa.

Zdradź mi jednak proszę - czy rzeczywiście coś się tli, czy to tylko nonsensowne nieporozumienie?


Z wyrazami miłości
Laurent Prewett


○ • ○
his voice could calm the oceans.
adwokat diabła
They will eat from the ground
beneath my throne
Szczupła kobieta w podeszłym wieku, która swój wysoki wzrost (177 cm) podkreśla chętnie obcasami, nie pozwalając byle komu patrzeć na siebie z góry. Całą swoją prezencją zwraca uwagę: upinaną w wymyślne kształty fryzurą z siwych włosów, eleganckim i drogim strojem, ciężką biżuterią.

Philomena Mulciber
#36
04.02.2025, 15:38  ✶  
(Spóźniona) odpowiedź na ten list.


Londyn, 31.08.1972
Droga Lorien,
nie kłopocz się i nie przepraszaj, żadnych uraz wobec Ciebie nie żywię. W tym trudnym czasie winnaś otrzymać wszelką pomoc i opiekę, której to członkowie rodu Mulciber niechlubnie Ci odmówili. Rada jestem z wieści, że jeden choć, Alexander, dał Ci dowody przyjaźni i podjął się próby zadośćuczynienia za zniewagę w Ciebie wymierzoną. Nic jej jednakże nie zmyje, mam tego świadomość.
Postępowanie Richarda pohańbia całą rodzinę. Ogarnia mnie głęboki wstyd, gdy czytam, że wnuki moje zdolne są do podobnych afrontów. Racz jednak ważyć na tę okoliczność, że nigdy nie miałam nadmiernego wpływu na wychowanie ni Roberta, ni Richarda. Nie reprezentują oni zasad, jakim hołduję — dokonale wiesz, ile wartym jest dla mnie honor. Zawsze stać będę na stanowisku, że wdowom, żonom, matkom — kobietom — należne są najwyższy szacunek i cześć właściwe ich godności. Mężczyzna, który kobietę z onej czci obdziera, zasługuje na stanowcze potępienie. Nie ma usprawiedliwienia dla tak obrzydliwego czynu wymierzonego w kobietę w żałobie.
Przyjmij z rąk moich przeprosiny, bo choć nie sprawowałam nad bliźniakami nigdy pieczy, obaj to krew z mojej krwi i za te krew biorę odpowiedzialność.
Nie bez zdziwienia przyjmuję, że najbardziej prawym spośród Mulciberów okazał się akurat Alexander. Nie brak mu przywar, nie zawsze pochwalam kierunki jego działań — wprost przeciwnie — lecz z ulgą dowiaduję się, że zdolny jest do kroków słusznych w chwili próby. Przywraca to nadzieję w jego osobę; myśl, że może nie całkiem jest on stracony.
Piszę do Ciebie nie tylko jako babka, której przyniesiono wstyd, lecz również jako kobieta z Crouchów. Nie godzi się, aby tak traktować przedstawicielki dumnego rodu mojej matki. To potwarz nie tylko w Twoim kierunku, ale i w kierunku wszystkich ojców i matek, bratci i sióstr tego domu.
Żal ściska serce i gniew ogarnia ducha, gdy patrzy się na to, do czego sprowadziło się niegdyś szanowane nazwisko Mulciber. Piszę to do Ciebie w najwyższej poufałości, miej na to baczenie. Bękarty, tak, lecz nie tylko. Zatrważająca to mozaika głupców, tchórzy i sierot. Dawno posypała się fasada domu i bywa, że sama jak głupiec czuję się, próbując ją odbudowywać. Ima się mnie powoli obawa, że roztoczonej wokół nas infamii nie zamaże już nic.
[W trakcie czytania powyższy paragraf bladł bezpowrotnie na oczach Lorien.]
Miła przyjaciółko, nazwisko jest Twoje, jako i wszelkie prawa wdowie należne. Nie godzę się na naruszanie i podważanie Twojej pozycji. Pociechą byłoby widzieć wśród nas więcej Tobie podobnych. Choć obawiam się, że wówczas Mulciberowie nazywaliby się zwyczajnie Crouchami.
Możesz liczyć na pomoc moją w doprowadzeniu do wymierzenia sprawiedliwości. O jedno tylko proszę: procesujmy się w ciszy. Chcę, aby odbyło się to z dala od gazet. Nie trzeba więcej skandalu wokół nazwiska. Gryzipiórków z rzadka interesują zawiłości genealogiczne, liczy się im ino, że wybrzmi Mulciber, rozgłos więc będzie szkodą dla nas wszystkich. Lorien, obiecuję Ci, że kara będzie surowa, a zadośćuczynienie satysfakcjonujące, lecz uczyń tę jedną kurtuazję, nie Richardowi, a mnie. Niech to odbędzie się za zamkniętymi drzwiami, a otrzymasz pełne moje poparcie. Rzekłabym: stanę u Twego boku pro bono, lecz właściwszym będzie tu pro domo sua. Tyczy się ta kwestia honoru nie jednej nawet, a dwóch rodzin moich; poczuwam się tym samym do obowiązku naprawienia krzywd, jakich doznałaś z ręki swego szwagra.
Spotkamy się, gdy tylko będziesz na to gotowa.

Jak zawsze Tobie przychylna
Philomena Mulciber


głosujcie na mnie, bo nie macie innego wyjścia
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#37
06.02.2025, 11:33  ✶  
31.08.1972, Keswick

Kochana Lorien,

wybacz za czas niefortunny, ale wolałem, żebyś wiedziała, niż żeby ktoś Cię zaskoczył taką plotką na samej ceremonii. Byłoby to wtedy niewątpliwie trudne do przełknięcia. Przykro mi jest, że w ogóle musiałem poruszyć ten temat. Ludzie plotkowali i jak świat światem - plotkować będą. Czasem mam wrażenie, że to kwestia nudy... zresztą - czy skłamałbym mówiąc, że nie raz miło się powymieniać pikantnymi wiadomościami?

Nie jestem ani zawiedziony, ani ucieszony. Martwię się o Twoją reputację, ponieważ martwię się o Ciebie. Z całego serca pragnę, żebyś była szczęśliwa. To, co usłyszałem, brzmiało zwyczajnie uwłaczająco - ale mam nadzieję, że zostało chociaż trochę zduszone.

Pandora, obawiam się, że jest już zajęta. Nie w moim geście leży rozpowiadanie na ten temat informacji, Pandora sama chciała przedstawić lubego ojcu. Znasz jednak Edwarda - to wcale nie jest proste.

Jak Twoje samopoczucie, moja droga? Jeśli masz ochotę napić się herbaty, przespacerować, przejechać konno - z miłą chęcią Ci potowarzyszę. Będę w Keswick do niedzieli - zapraszam.


Całuję,
Laurent Prewett


○ • ○
his voice could calm the oceans.
IX. The Hermit
you're an angel and I'm a dog
or you're a dog and I'm your man
you believe me like a god
I'll destroy you like I am
Na ten moment nieco dłuższe, ciemnobrązowe włosy, które zaczynają się coraz bardziej niesfornie kręcić. Przeraźliwie niebieskie oczy, które patrzą przez ciebie i poza ciebie – raz nieobecne, zmętniałe, przerażająco puste, raz zadziwiająco klarowne, ostre, i tak boleśnie intensywne, że niemalże przewiercają rozmówcę na wylot – zawsze zaś tchną zimną obojętnością. Wysoki wzrost (1,91 m). Zwykle mocno się garbi, więc wydaje się niższy. Dosyć chudy, ale już nie wychudzony, twarzy nie ma tak wymizerowanej, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Nieco ciemniejsza karnacja, jako że w jego żyłach płynie cygańska krew: w jasnym świetle doskonale widać jednak, jak niezdrowo wygląda skóra mężczyzny, to, że jego cera kolorytem wpada w odcienie szarości i zieleni. Potężne cienie pod oczami sugerują problemy ze snem. Raczej małomówny, ma melodyjny, nieco chrapliwy głos. Pod ubraniem, Alexander skrywa liczne ślady po wkłuciach w formie starych, zanikających blizn i przebarwień skórnych, zlokalizowane głównie na przedramionach – charyzmaty doświadczonego narkomana – którym w innych okolicach towarzyszą także bardziej masywne, zabliźnione szramy – te będące z kolei pamiątkami po licznych pojedynkach i innych nielegalnych ekscesach. Lekko drżące dłonie, zwykle przyobleczone są w pierścienie pokryte tajemniczymi runami. Zawsze elegancko ubrany, nosi tylko czerń i biel. Najczęściej sprawia wrażenie lekko znudzonego, a jego sposób bycia cechuje arogancka nonszalancja jasnowidza.

Alexander Mulciber
#38
08.02.2025, 12:17  ✶  
Odpowiedź na list Lorien nadeszła po kilkunastu minutach: była to prosta, zapieczętowana koperta, w której tkwiły stare karty z Monopoly. "Wyjdź za darmo z więzienia" i "Idź do więzienia". Na obu, ostatnie słowo zostało przekreślone czerwonym tuszem, aby – wnioskując po starannym, acz nie do końca wyrobionym charakterze pisma – dziecięca ręka mogła dokonać niezbędnych poprawek. Karta "Wyjdź za darmo z więzienia" stawała się kartą "Wyjdź za darmo z Azkabanu", a karta "Idź do więzienia" – "Idź do Azkabanu".

Na wnętrzu koperty Alex skreślił kilka słów.

Jednak skłamałem, nie zabrałaś mi wszystkich. Znalazłem jeszcze kilka asów w rękawie.

Wybierz mądrze.

: )


Kiedy tańczę, niebo tańczy razem ze mną
Kiedy gwiżdżę, gwiżdże ze mną wiatr
Kiedy milknę, milczy świat
IX. The Hermit
you're an angel and I'm a dog
or you're a dog and I'm your man
you believe me like a god
I'll destroy you like I am
Na ten moment nieco dłuższe, ciemnobrązowe włosy, które zaczynają się coraz bardziej niesfornie kręcić. Przeraźliwie niebieskie oczy, które patrzą przez ciebie i poza ciebie – raz nieobecne, zmętniałe, przerażająco puste, raz zadziwiająco klarowne, ostre, i tak boleśnie intensywne, że niemalże przewiercają rozmówcę na wylot – zawsze zaś tchną zimną obojętnością. Wysoki wzrost (1,91 m). Zwykle mocno się garbi, więc wydaje się niższy. Dosyć chudy, ale już nie wychudzony, twarzy nie ma tak wymizerowanej, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Nieco ciemniejsza karnacja, jako że w jego żyłach płynie cygańska krew: w jasnym świetle doskonale widać jednak, jak niezdrowo wygląda skóra mężczyzny, to, że jego cera kolorytem wpada w odcienie szarości i zieleni. Potężne cienie pod oczami sugerują problemy ze snem. Raczej małomówny, ma melodyjny, nieco chrapliwy głos. Pod ubraniem, Alexander skrywa liczne ślady po wkłuciach w formie starych, zanikających blizn i przebarwień skórnych, zlokalizowane głównie na przedramionach – charyzmaty doświadczonego narkomana – którym w innych okolicach towarzyszą także bardziej masywne, zabliźnione szramy – te będące z kolei pamiątkami po licznych pojedynkach i innych nielegalnych ekscesach. Lekko drżące dłonie, zwykle przyobleczone są w pierścienie pokryte tajemniczymi runami. Zawsze elegancko ubrany, nosi tylko czerń i biel. Najczęściej sprawia wrażenie lekko znudzonego, a jego sposób bycia cechuje arogancka nonszalancja jasnowidza.

Alexander Mulciber
#39
08.02.2025, 12:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.02.2025, 12:25 przez Alexander Mulciber.)  
Właściwa odpowiedź na ten list nadeszła w późnych, bardzo późnych godzinach nocnych z 2. na 3. września 1972 roku, kiedy Alexander zapoznał się z dokumentacją nadesłaną przez Lorien.

Kopertę zabezpieczono zaklęciem ochronnym.

Londyn, mam nadzieję, że wciąż jeszcze 2 września 1972 roku, bo nie chcę patrzeć na zegarek


Lorien,

Przejrzałem dokumentację. Co za popierdolony typ. Oficjalnie możesz mnie zaliczyć do grona jego fanów. Pomysł wykorzystania starych tuneli biegnących pod Bukaresztem w strukturze systemu komunikacyjnego siatki przemytniczej – genialny. Mało ludzi o nich wie, jeszcze mniej zapuszcza się w ich ostępy. Po analizie transkryptu zeznań świadków, wnoszę, że wejście do największego z nich musi lokalizować się na dziedzińcu zabytkowego monasteru, obok którego wzniesiono pałac Cotroceni, a wyjście – hen daleko, na stacji kolejowej Filaretów. Nasz skazaniec musiał mieć potężnego sojusznika w półświatku stolicy, skoro odważył się wykorzystać tunele, które przekopywano w czasach krwawego powstania Tudora Vladimirescu. Sam długo myślałem, że te tunele to legenda, dopóki nie zstąpiłem pod powierzchnię. Jeden z tuneli znajduje się pod Casa Vernescu przy Calea Victoriei, Alei Zwycięstwa – najbardziej nawiedzonym kasynie w całym Bukareszcie, a może i w całej Rumunii.
Hruba lui Scaraoțchi, mówią na to, Piwnica Diabła. Diabła tam nie spotkałem, Lorien. Gdyby rzeczywiście bywał w takich przybytkach, dawno już bylibyśmy wszyscy starymi znajomymi, którzy obstawiają w ruletce na ślepo, bo znają swoje szczęśliwe numerki na pamięć. Pachniało tam siarką, ale to nie była wina diabła, lecz duchów nawiedzających tamtejsze mury. Duchów tych, którzy zdecydowali się zostawić w kasynie nie tylko swój majątek, ale i życie. Grałem z jednym z duchów w blackjacka. Gdybym miał do dyspozycji wieczność, a dalej byłbym tak chujowym graczem jak on, też odstrzeliłbym sobie łeb. Zwyzywał mnie do pięciu pokoleń wstecz, gdy przegrał, ale przeprosił, bo nikt inny nie chciał z nim grać. Stary przesąd mówi, że gdy przegrasz z duchem, sam się nim stajesz.

Tamtejszy ludzie są przesądni – nie to co Anglicy. Anglicy, z ich beznadziejnie przyziemnym postrzeganiem rzeczywistości, są jak konie, którym nakłada się klapki na oczy i obrok na pysk. Tamtejszy ludzie są przesądni, bo pamiętają czasy, kiedy ich przesądy były żywe. Pamięć podlewana jest wspomnieniami przelanej krwi, którą nasiąkła rumuńska ziemia. Rumunia to smutne miejsce. Smutne nie dlatego, że przepierdoliłem zbyt wiele pieniędzy w Casa Vernescu, dokąd wracałem, jak pielgrzym do miejsca kultu.

Lubiłem siedzieć w tamtejszym foyer i czytać. Przeczytałem tam wiele książek. Pamiętam, że przeczytałem tam "Upiora w operze" Lerouxa, tylko dlatego, że masyw schodów Casa Vernescu przypominał mi monumentalną klatkę schodową w operze Garnier w Paryżu, gdzie rozgrywa się akcja tej powieści. Odnajduję echa Paryża w Bukareszcie – w Bukareszcie, Paryżu Wschodu. Wystarczy wsłuchać się w miasto, spojrzeć pod odpowiednim kątem na przygaszone światła lamp. Bukareszt jarzy się złudnym blaskiem, jak Paryż, który przespał własną rewolucję. Piękny, lecz zbyt zmęczony, aby śnić o zmianie. Miasto zmęczone własną historią, gdzie duchy dawnych buntowników snują się po opustoszałych ulicach, których barykady dawno zniknęły pod warstwą gówna. Echa dawnych rewolucji, zagubione wśród wersetów manifestów, przycichły do szeptu, ledwie słyszalnego wśród brzęku kieliszków i stukotu kroków ludzi, chcących skryć się przed nocnymi patrolami mugolskiego rządu w azylu ciasnych mieszkań.

Ze wszystkich miejsc na świecie, poza Anglią, w Rumunii mieszkałem najdłużej, a wydaje mi się, że niemal wcale o niej nie mówię.

Żałuję, że nie będzie okazji, aby odwiedzić cokolwiek poza stolicą. Wołoszczyzna to serce Rumunii, ale powinnaś zobaczyć Transylwanię, skąd pochodzi większość artefaktów opisanych w raporcie rzeczoznawcy, odwiedzić wybrzeże Dobrogei. Chyba nigdy nie opowiadałem Ci o kasynie Constanta. Moje ulubione miejsce w całej Rumunii.

Szczegółowy raport przekażę Ci osobiście, nie ufam sowom.

Alex

Do listu dołączono stare, ruchome zdjęcie kasyna Constanta.
[+]Spoiler
[Obrazek: fc5b57136f11ff9e24067375fb7afd660cb27f4d.jpg]


Kiedy tańczę, niebo tańczy razem ze mną
Kiedy gwiżdżę, gwiżdże ze mną wiatr
Kiedy milknę, milczy świat
IX. The Hermit
you're an angel and I'm a dog
or you're a dog and I'm your man
you believe me like a god
I'll destroy you like I am
Na ten moment nieco dłuższe, ciemnobrązowe włosy, które zaczynają się coraz bardziej niesfornie kręcić. Przeraźliwie niebieskie oczy, które patrzą przez ciebie i poza ciebie – raz nieobecne, zmętniałe, przerażająco puste, raz zadziwiająco klarowne, ostre, i tak boleśnie intensywne, że niemalże przewiercają rozmówcę na wylot – zawsze zaś tchną zimną obojętnością. Wysoki wzrost (1,91 m). Zwykle mocno się garbi, więc wydaje się niższy. Dosyć chudy, ale już nie wychudzony, twarzy nie ma tak wymizerowanej, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Nieco ciemniejsza karnacja, jako że w jego żyłach płynie cygańska krew: w jasnym świetle doskonale widać jednak, jak niezdrowo wygląda skóra mężczyzny, to, że jego cera kolorytem wpada w odcienie szarości i zieleni. Potężne cienie pod oczami sugerują problemy ze snem. Raczej małomówny, ma melodyjny, nieco chrapliwy głos. Pod ubraniem, Alexander skrywa liczne ślady po wkłuciach w formie starych, zanikających blizn i przebarwień skórnych, zlokalizowane głównie na przedramionach – charyzmaty doświadczonego narkomana – którym w innych okolicach towarzyszą także bardziej masywne, zabliźnione szramy – te będące z kolei pamiątkami po licznych pojedynkach i innych nielegalnych ekscesach. Lekko drżące dłonie, zwykle przyobleczone są w pierścienie pokryte tajemniczymi runami. Zawsze elegancko ubrany, nosi tylko czerń i biel. Najczęściej sprawia wrażenie lekko znudzonego, a jego sposób bycia cechuje arogancka nonszalancja jasnowidza.

Alexander Mulciber
#40
08.02.2025, 12:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.02.2025, 13:01 przez Alexander Mulciber.)  
Kto by pomyślał, że tak malutka istotka może zrobić tak wielki harmider? I nie mowa tutaj o Lorien Mulciber, a o dementorku, którego Alexander schwytał zaklęciem i wpakował do koperty.

Specjalnej koperty, w której wyciał drobne, zakratowane okienko. Okienko, do którego dobijał się teraz, popiskując gniewnie, obrażony dementorek, nie mogąc wydostać się z więzienia zabezpieczonego zaklęciem. Na kopercie, Alex nakreślił piórem parę cegiełek, imitujących kamienną ścianę więzienia – namalował też kraty i parę wieżyczek Azkabanu w tle, chociaż były to bardzo koślawe wieżyczki.

Jeżeli Lorien zdecydowała się uwolnić dementorka, w środku lekko zawilgoconej koperty, będącej odpowiedzią na tę przesyłkę, mogła znaleźć wiadomość.

Został skazany za zdradę stanu. Trafił pionkiem w nos Morpheusa.


Kiedy tańczę, niebo tańczy razem ze mną
Kiedy gwiżdżę, gwiżdże ze mną wiatr
Kiedy milknę, milczy świat
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:


Strony (8): « Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 8 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa