17.04.2025, 20:22 ✶
Kiedy widzieli się z Hestią ostatni raz, na pożegnanie powiedziała mu żeby nie dał się więcej pobić i podpalić. Cóż, można było to uznać za jakiś sukces, fakt że najwięcej co mu się stało to rozszczepienie podczas teleportacji. Nikt się chyba tego nie spodziewał, ale dobrze, bo gdyby faktycznie spaliło mu mundur, albo skończyłby teraz z sińcami - wszystkim co świadczyłoby o jego porażce - to byłoby strasznie głupio. A tak, jeśli brygadzistka by zapytała, to zaledwie uśmiechnąłby się cwaniacko i powiedział, że przecież o nieudanej teleportacji nic nie wspominała.
W sumie to nawet nie musiała nic mówić żeby teraz, stojąc przed nią, uśmiechał się do niej w ten właściwy dla siebie, szelmowski sposób, jakby wszystko było w najlepszym porządku. Bo przecież nic mu nie było. Kulał tylko trochę, ale lekko, bo podany przez Basiliusa eliksir uśmierzający ból robił swoje, nie pozwalając by uczucie było wyjątkowo żywe i w skuteczny sposób ograniczające jego akcje. Bulstrode próbował też uważać by nie nadwyrężyć kończyny, oszczędzał ją, ale nie zamierzał też stawać na głowie by zostać z tyłu kiedy coś się działo. To zwyczajnie byłoby jak sprzeniewierzenie się samemu sobie.
- I jak? Nikt cię nie pobił i nie podpalił? Ten facet co go odstawiłaś do Munga nie robił jakichś dalszych problemów? - zapytał, ale patrzył na nią tylko przez chwilę, przelotnie, zaraz czujnie rozglądając się dookoła bo może i teraz na Nokturnie wcale nie było przyjemnie, a wszyscy byli zajęci pożarem, ale cóż... To wciąż był Nokturn. Pewne przyzwyczajenia nie wychodziły tak łatwo z człowieka.
W sumie to nawet nie musiała nic mówić żeby teraz, stojąc przed nią, uśmiechał się do niej w ten właściwy dla siebie, szelmowski sposób, jakby wszystko było w najlepszym porządku. Bo przecież nic mu nie było. Kulał tylko trochę, ale lekko, bo podany przez Basiliusa eliksir uśmierzający ból robił swoje, nie pozwalając by uczucie było wyjątkowo żywe i w skuteczny sposób ograniczające jego akcje. Bulstrode próbował też uważać by nie nadwyrężyć kończyny, oszczędzał ją, ale nie zamierzał też stawać na głowie by zostać z tyłu kiedy coś się działo. To zwyczajnie byłoby jak sprzeniewierzenie się samemu sobie.
- I jak? Nikt cię nie pobił i nie podpalił? Ten facet co go odstawiłaś do Munga nie robił jakichś dalszych problemów? - zapytał, ale patrzył na nią tylko przez chwilę, przelotnie, zaraz czujnie rozglądając się dookoła bo może i teraz na Nokturnie wcale nie było przyjemnie, a wszyscy byli zajęci pożarem, ale cóż... To wciąż był Nokturn. Pewne przyzwyczajenia nie wychodziły tak łatwo z człowieka.