• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[wrzesień 1972] Trigger warning: przedszkolanki

[wrzesień 1972] Trigger warning: przedszkolanki
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#1
06.08.2025, 16:03  ✶  
Tego popołudnia w Necronomiconie panowała cisza i spokój. Stan, o którego istnieniu zdołałaś kompletnie zapomnieć, bo co to za dzień bez rozbitego wielkiego słoja z suszonymi karaluchami w czekoladzie czy darcia pizdy przez namalowaną Visenyę Malfoy, bo pewna mała ghoulka postanowiła się spełnić artystycznie i domalować jej wąsy. W dodatku zielone. A na domiar złego spray’em, którym jakieś niegrzeczne chłopaczyska namalowali na ścianie budynku obok “Jebać Wizengamot”.
Ale tym razem… było cicho. Nawet stare baby nie kłóciły się głośno pod twoim oknem, psy nie szczekały, koty nie miauczały.
Chillera utopia.

Siedziałaś droga Lorraine jak gdyby nigdy nic w swoim własnym gabinecie na piętrze zakładu pogrzebowego, w swoim własnym ulubionym fotelu, słuchając swojej ulubionej audycji poświęconej najnowszym wydarzeniom kulturalnym regionu. Speaker bardzo pięknie opowiadał właśnie o planowanym od dawna przedstawieniu p.t. Musztarda Merlina.
- …magiczna, zabawna opowieść o małych czarodziejach, którzy próbują przywrócić moc zaginionym zaklęciom…- Zachwalał głośno przedstawienie mężczyzna o głębokim głosie. Mogłaś odnieść wrażenie, że część ci ucieka, ale niespecjalnie się przejęłaś.-... uratowanie świata czarów… odnalezienie legendarnej Musztardy Merlina… Młodzi bohaterowie odkryją świat… pomoże im też Majonez Morgana i Sos Sojowy Slytherin…

Czy ty przypadkiem nie zapomniałaś o czymś Lorraine?


Pozwoliłaś swoim myślom odpłynąć. Na moment, w końcu byłaś bardzo zajęta - szyłaś Fridzie nowy fartuszek do przedszkola. Bardzo ładny, czarny w kolorowe kosteczki. Jakaż ty byłaś dumna! Twoja córka stała się częścią przedszkolnej grupy Szkieleciki w nokturnowym przedszkolu “Nokturnek”. Nie mówiłaś tego na głos, ale wszyscy wiedzieli, że Szkieleciki były grupą najzdolniejszych dzieci. Nie to co Śmierciożąciątka, a o Charłaczkach nie mówiąc!
Czy przypadkiem o czymś nie zapomniałaś, Lorraine?

Audycja w radiu się zmieniła. Zaskrzeczało parę razy, zaczęło przez chwilę deklamować Szekspira. Potem mu się ewidentnie odbiło, a na koniec jakiś przyjemny głos (kojarzyłaś go - Robertos Makłowiczus, znany magikucharz i juror twojego ulubionego programu MagiChef) zaczął zachwalać  sto i jedną zaletę MagicMixów, dostępnych tylko w Rejwachu i na chińskich targach w podziemnych ścieżkach. Potem podyktował ci przepis na musztardową zupę pho. Prosty, ale musiałabyś go szybko zapisać, żeby nie zapomnieć!  Zastanowiłaś się przez chwilę. Może powinniście sobie taki sprawić?

Z rozmyślań wyrwała cię sowa stukająca w szybę. W dziobie trzymała charakterystyczną czerwoną kopertę. To nie wróżyło nic dobrego.


|| Co robisz? Wszystkie opcje i chwyty dozwolone, ale jeśli chcesz sobie przypomnieć - rzuć na percepcję.
Our Lady of Sorrows
and you don't seem the lying kind
a shame that I can read your mind
and all the things that I read there
candlelit smile that we both share
Spowita nimbem wyższości i aureolą sięgających za pas srebrzystoblond włosów, Lorraine wygląda dokładnie tak, jak powinien wyglądać Malfoy z krwi i kości. A jednak... Coś hipnotyzującego jest w jej czystym, wysokim głosie, w sposobie, w jaki intonuje słowa. W pełnych gracji ruchach, które cechuje elegancka precyzja profesjonalnej pianistki. Coś w przenikliwym spojrzeniu jasnoniebieskich oczu, skrytych pod ciężkimi od niewyspania powiekami. Przedziwny czar półwili, który wyróżnia Lorraine z tłumu mimo raczej przeciętnej postury (1,67 m), długo nie pozwalając ludziom zapomnieć o jej uśmiechu. Wygląda na istotę słabą, wątłego zdrowia. W przeszłości, Lorraine zmagała się z zaburzeniami odżywania, przez co teraz cechuje ją nienaturalna wręcz kruchość. Chorobliwie chuda, kości zdają się niemal przebijać delikatną, bladą skórę. Uwagę zwracają zwłaszcza wydelikacone dłonie o długich, smukłych palcach, w których często obraca w zamyśleniu srebrny pierścionek z emblematem rodu Malfoy. Obyta towarzysko, zawsze wie jednak, co powiedzieć i jak się zachować. Bez względu na okoliczności dba o zachowanie nienagannej postawy. Ubiera się skromnie, w otrzymane w spadku po bogatszych kuzynkach, klasyczne, mocno zabudowane suknie, na których wprawne oko dostrzec może ślady poprawek krawieckich. Nie da się ukryć, że jako młoda, atrakcyjna kobieta, przyciąga wzrok, nosi się jednak konserwatywnie, nigdy nie odsłaniając zbyt wiele ciała. Najczęściej spowita jest od stóp do głów w biel, która przydaje jej bladej skórze świetlistości, choć chętnie stroi się także w odcienie zieleni i błękitu. Zawsze otula ją mgiełka ciężkich perfum, których słodka, dusząca woń przywodzi na myśl palony cukier.

Lorraine Malfoy
#2
06.08.2025, 19:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.08.2025, 19:50 przez Lorraine Malfoy.)  
Czy przypadkiem o czymś nie zapomniałaś, Lorraine?

Niemożliwe, prychnęła półwila, przecież zawsze pamiętała o wszystkim. Urodziny, imieniny, rocznice ślubów i pogrzebów, a nawet daty wizyt psów stryja Fortinbrasa u magiweterynarza. Można wiele było mówić o Lorraine Malfoy, ale nie godziło się nigdy wątpić w jej zaangażowanie w życie bliskich. Nawet we śnie, ich portrety i zdjęcia wisiały tam, gdzie zawsze, na ścianie naprzeciwko biurka... Tylko że z jakiegoś powodu, wszystkie zastąpione zostały zdjęciami borzoiów. Wszystkie, poza portretem Baldwina, co nasunąć mogło pewne podejrzenia co do sprawcy całego zamieszania... Na szczęście, Lorraine zbytnio pochłonięta była pracą, aby przyglądać się wnętrzu, na które patrzyła przecież codziennie, od ponad siedmiu lat. "No i kto tutaj łazi na pamięć, zamiast pod nogi patrzeć?", mógłby zapytać z przekąsem Baldwin. A jednak we śnie Lorraine panowała wciąż cisza i spokój, przerywana tylko trzeszczeniem przenośnego radia, które James wygrzebał jej przed tygodniem na targu staroci.

Radio terkotało wesoło, obwieszczając obsadę nowej, popularnej na miarę Hipogryfisia Hipolitusia sztuki dla dzieci pod tytułem "Musztarda Merlina". Legendarna Musztarda Merlina... Majonez Morgana... Sos sojowy Slytherin... Wszystko to brzmiało z jakiegoś powodu dziwnie znajomo. Zapomnieli o Keczupie Kirke, przemknęło nagle Lorraine przez głowę. Zastygła na chwilę z igłą w powietrzu, ale zaraz rozproszyła się, odzyskując pogodę ducha. Nie, na pewno nikt niczym nie zapomniał! Znowu wydawała się całkowicie zaabsorbowana swoją robotą.

Zmrużyła oczy, zbliżywszy pod nos niemal fartuszek Fridy, na którym kolorowymi nitkami misternie wyszywała wzorek w kosteczki, coby przyjrzeć się uważniej efektom swojej pracy. Nawet w jej snach, Nokturn wydawał się spowity w lekkim półmroku, zmuszając Lorraine do wytężenia wzroku. Nie mogła przecież pomylić się w obmyślonym wspólnie z córeczką wzorze, który projektowały całe popołudnie, pochylone nad kuchennym stołem. Jej Frida była najmądrzejszym, najzdolniejszym i najśliczniejszym dzieckiem, jakie kiedykolwiek chodziło po tej ziemi. Oczywistym było, że musi mieć najśliczniejszy fartuszek w całym przedszkolu. Lorraine zaplanowała już, że pokaże Fridzie, jak trzymać igiełkę, obłoży malutkie paluszki naparstkami niby pierścionkami, żeby nie znudziła się zbyt szybko, a potem pomoże jej wyszyć swoje imię na spodzie fartuszka. Niby drobniutki detal, a jednak niesłychanie ważny, bo mała nauczyła się bezbłędnie zapisywać swoje imię. Ile dzieci to niby potrafiło w jej wieku? A ile z nich przeszło proces replantacji palców?! Co prawda, od jakiegoś czasu ulubionymi słowami jej córeczki było "ja sama", wyrażone wydęciem usteczek i stanowczym pokręceniem główką, ale Lorraine dobrze wiedziała, że skończy fartuszek sama, bo szycie było dla małej za trudne. Gdy jednak Frida będzie obracać się jak modelka w gotowym fartuszku, poprowadzi jej dziecięce rączki wzdłuż falbanek, chwaląc, "ale pomogłaś mamie".

No tak, tylko mama powinna bardziej pilnować się z kolorami, bo prawie się pomyliła, i wzięła do kolejnej kosteczki fioletową nitkę zamiast różowej!

Czy przypadkiem o czymś nie zapomniałaś, Lorraine?

Zmarszczyła delikatnie brwi. Z jakiegoś powodu radio zaczęło brzmieć... Jak szafa grająca z Eurydyki. Znajomy głos w eterze zaczął recytować Szekspira – "Sen Nocy Letniej" – poznała od razu. Na stoliku, tuż obok przyborów do szycia spostrzegła nagle okulary ojca. Wiecznie niedopasowane, wyjątkowo nie miały potrzaskanych szkieł... Tylko oprawka była jakby odkształcona, ale nie popsuta, druty wciąż trzymały. Lorraine zawahała się, zanim odłożyła na podołek robótkę, ostatecznie zdecydowała się jednak sięgnąć po okulary. Skąd się tutaj wzięły? Obróciła je w dłoniach, znów odpływając na chwilę, jak gdyby grające w tle radio decydowało o rytmie, w jakim rozwijał się jej sen? Zaraz sen? Nie, to nie mógł być sen, przecież Lorraine nigdy nie śniła o jedzeniu, broń Matko. A skoro o jedzeniu mowa.... Szybko, Lorraine, musztardowa zupa pho, przecież Maeve oszaleje na punkcie tego nowego wynalazku z MagiChefa! W kuchni Changów stało podobne radyjko, i tam komentowały sobie program razem z Maeve: uwielbiały słuchać, jak Robertus opierdala uczestników, jak przystało na kreatora smaku i stylu. Lorraine chwyciła za pióro, i na szybko zapisała na wnętrzu lewej dłoni słowo "zupa", żeby nie zapomnieć o przepisie, bez zastanowienia nasadzając okulary na nos. Może pomogą...

Rzucam na percepcję, aby sobie przypomnieć, o czym zapomniałam!
Rzut N 1d100 - 15
Akcja nieudana

Nic nie pomogły, no a czego się niby spodziewała.

Któryś z wędrownych aktorów musiał zwinąć okulary jednemu z obecnych na występie widzów, licząc na to, że będą pasować... Lorraine z westchnieniem przesunęła okulary na czubek głowy. Bez sensu.

Podeszła z robótką do okna, licząc na to, że przynajmniej światło dnia wesprze ją w robocie. Nie spodziewała się jednak nadlatującej sowy. Lorraine wzdrygnęła się, gdy ptak zastukał dziobem w szybę, szybko odsunęła jednak zasuwę, aby wpuścić go do środka. Wyciągnęła dłoń po list.


Yes, I am a master
Little love caster
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Bard Beedle (382), Lorraine Malfoy (732)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa