• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[13/09/1972] The gold of a dying day | Ursula, Geraldine

[13/09/1972] The gold of a dying day | Ursula, Geraldine
Żelazna Dama
Nearly all men can stand adversity, but if you want to test a man's character, give him power.
wysoka - około 180 cm, zazwyczaj dodatkowo podkreślany butami na rozsądnym obcasie / szczupła, ale nie przesadnie chuda / ciemnobrązowe, falowane włosy lekko za ramiona - zazwyczaj upięte albo elegancko wystylizowane / jasne, lodowatoniebieskie oczy / nosi ciężką, drogą biżuterię i eleganckie, szyte na miarę stroje w odcieniach granatu, szarości i brązów

Ursula Lestrange
#1
09.08.2025, 16:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.09.2025, 23:22 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Geraldine Yaxley - osiągnięcie Badacz Tajemnic IV


Exmoor - wieczór, 13/09/1972

Moje piętro w domu w Exmoor od zawsze było wyłączone z użytku przez pozostałych domowników, traktowałam je jak prywatne komnaty - przestrzeń, której nikt inny nie miał prawa naruszyć, niedostępną dla kogokolwiek, zabezpieczoną na wiele sposobów, a przede wszystkim chronioną zwykłym, ludzkim odruchem trzymania ludzi na dystans. Nikt tu nie zaglądał, nikt tu nie wchodził. Było to miejsce, w którym każdy przedmiot stał tam, gdzie go postawiłam, a każdy oddech należał wyłącznie do mnie - chronione, ciche, całkowicie moje. Tym razem jednak nakazałam skrzatce, by przyprowadziła Geraldine właśnie tutaj, równo o godzinie dziewiętnastej.
Rozległe piętro, wypełnione meblami z ciemnego drewna i roślinnością, skąpane było w przytłumionym, bursztynowym świetle lamp. Nie wisiał tu ani jeden portret członków rodziny -  celowo - nie chciałam tu żadnych czujnych oczu przeszłości. W salonowym pokoju, do którego ją wprowadzono, na komodzie stało tylko jedno magiczne zdjęcie. Uwieczniało dwoje ludzi - młodą kobietę z ciemnowłosym, wysokim mężczyzną pod rozłożystym drzewem morwy, na tle dokładnie tego samego domu, w którym się znajdowałyśmy. Obraz powtarzał ruchy sprzed dekad, cichy i niezmienny. W powietrzu unosił się delikatny zapach żywicznego kadzidła, ledwie wyczuwalny, lecz jakby wrośnięty w ściany.
Nie było mnie w pomieszczeniu, gdy Geraldine przekroczyła próg, ale nie trzeba było być przesadnie przenikliwym, by połączyć fakty i domyślić się, czemu miało służyć nasze wieczorne spotkanie. W oknie, tuż przy paprociach na wiszącym stojaku, zawieszona była długa, idealnie wyprasowana, biała suknia z trenem oraz koronkowym welonem, który bez wątpienia należało przypiąć do wianka, nawet jeśli samego wianka jeszcze tam nie było.
Skrzatka spojrzała na Geraldine, skinęła głową i odezwała się miękkim głosem:
- Proszę spocząć, pani zaraz będzie. - Poinformowała, wycofując się z pomieszczenia. Geraldine została sama.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#2
10.08.2025, 08:33  ✶  

Pojawiła się skrzatka. Był to znak, że zbliżała się godzina dziewiętnasta, kiedy miała spotkać się kolejny raz tego dnia z Ursulą. Nie był to dla niej najprzyjemniejszy dzień, rozpoczął się całkiem dobrze, zaczęły planować zbliżające się wydarzenie, ale później, później wszystko zaczęło się sypać. Może wszystko to trochę nazbyt wiele powiedziane, jednak mocno uderzyła w nią informacja o śmierci przyjaciółki. Nie dało się zignorować tego, czego się dowiedziała, mimo tej swojej wyciągniętej z domu szorstkości nie była w stanie ukrywać, że ją to nie poruszyło. Świadomość, że nigdy nie porozmawia z Florence, nigdy więcej się z nią nie zobaczy, nie nawiedzi jej w środku nocy, by po raz kolejny zszyła jej rękę, czy tam nogę była naprawdę okropna, zwłaszcza, że przecież Bulstrode miała przed sobą całe życie. Mimo kontrastujących osobowości, zupełnie innych charakterów udało im się nawiązać silną więź, która nawet dziwiła co niektórych, jakoś odnalazły się w tym świecie i służyły sobie wsparciem i pomocą, no już nie.

Próbowała odreagować, jednak to chyba nie przyniosło oczekiwanych skutków, nadal czuła gniew, który się w niej zbierał. Wiedziała, co powinna zrobić, to nie było wcale trudne do przewidzenia, chciała pomścić Florence, znaleźć tych, lub tego którzy jej to zrobili i odwdzięczyć się tym samym. Bardzo proste i rzeczowe rozwiązanie. Póki co jednak o tym nie myślała, bo złożyło się to z dość intensywnym dla niej czasem. Nie zamierzała zignorować spotkania z Ursulą, nie kiedy czas ich naglił i tutaj też powinni zacząć powoli wszystko układać.

Nie przewidziała, że Lestrange zaprosi ją na swoje piętro. Nigdy nie miała szansy się tutaj znaleźć, czuła się nieco jak intruz, jakby wchodziła nie do swojego świata, ale szła dalej, przed siebie pewnym krokiem, bo przecież skrzatka wiedziała co robi. Gdyby Ursula nie chciała, żeby się tutaj znalazła to tak na pewno by się stało.

Nie rozglądała się jakoś przesadnie, miała świadomość, że takie miejsca bardzo dużo mówiły o jego mieszkańcach, ale nie czuła, żeby to było właściwe, chociaż była ciekawa, jak wygląda świat Ursuli.

Gdy tylko przekroczyły próg jednego z pokoi wiedziała, że tutaj miały się znaleźć. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to suknia ślubna, która wisiała w oknie. Zachodzące słońce powodowało, że mieniła się ona w jego promieniach. Usiadła dopiero po chwili, chociaż dotarły do niej słowa skrzatki, nie mogła jednak oderwać wzroku od tej sukni. Była piękna, może krojem nie pasowała do tego, co aktualnie można było spotkać na salonach (nie, żeby Yaxley była od tego jakąś specjalistką), ale miała swój urok. Nie przestawała się w nią wpatrywać. Szkoda, że Florence nie było tutaj z nią, na pewno byłoby dla niej zaskoczenie to, że to właśnie Yaxley pierwsza planuje swój ślub, na pewno pamiętała, że jako młoda dziewczyna zarzekała się, że nigdy nie wyjdzie za mąż, a teraz przygotowywała przyjęcie, a to Florence nigdy nie miała wyjść za mąż, bo nie żyła. Odetchnęła głęboko, oczy jej się zaczerwieniły, te wspomnienia chyba nie przestaną do niej wracać.

Żelazna Dama
Nearly all men can stand adversity, but if you want to test a man's character, give him power.
wysoka - około 180 cm, zazwyczaj dodatkowo podkreślany butami na rozsądnym obcasie / szczupła, ale nie przesadnie chuda / ciemnobrązowe, falowane włosy lekko za ramiona - zazwyczaj upięte albo elegancko wystylizowane / jasne, lodowatoniebieskie oczy / nosi ciężką, drogą biżuterię i eleganckie, szyte na miarę stroje w odcieniach granatu, szarości i brązów

Ursula Lestrange
#3
10.08.2025, 18:43  ✶  
Wybiła dziewiętnasta, zwyczajowo powinnam była pojawić się dokładnie w tym momencie, by powitać gościa punktualnie, jak nakazywała etykieta, jednak tym razem stało się inaczej. Nie dlatego, że się spóźniłam - przeciwnie - od kilku minut znajdowałam się w sąsiednim pokoju, słysząc, jak skrzatka prowadzi Geraldine do salonu. Celowo pozwoliłam jej zostać samej z widokiem, który miał mówić więcej niż jakiekolwiek powitanie. Wiedziałam, że prędzej czy później spojrzy na wieszak przy oknie, przyjrzy się uważnie bieli materiału, ciężkiemu trenowi i welonowi o delikatnym, misternym splocie koronki. Chciałam, aby wyrobiła sobie opinię, zanim cokolwiek powiem, i dopiero, kiedy uznałam, że wystarczy, przekroczyłam próg.
- Miała być moja... - Odezwałam się od razu, bez wstępu, bez zbędnych emocji czy cienia nostalgii w głosie - powiedziałam to tak, jak stwierdza się fakt. Nie tłumaczyłam nic więcej, nie było takiej potrzeby - nie w tym momencie. Zamknęłam za sobą drzwi, zdjęłam okulary do czytania i odłożyłam je na komodę obok jedynego zdjęcia w pokoju. Nie witałam się ponownie - spotkałyśmy się przecież wcześniej tego dnia, a powtarzanie gestów, wbrew zasadom, nie leżało w mojej naturze.
Przeszłam przez salon, mijając kanapę, na której siedziała. Nie spoglądałam na nią od razu, skupiłam wzrok na sukni. Podeszłam do niej, unosząc lekko materiał, by wygładzić jego powierzchnię. Nie było na nim ani jednej zmarszczki, ale czynność sama w sobie miała znaczenie - pozwalała mi mówić dopiero wtedy, kiedy uznałam to za stosowne.
- Minęło trochę czasu, odkąd ją uszyto... - Zaczęłam spokojnie, przesuwając dłonią po ciężkiej tkaninie. - Ale krój jest ponadczasowy. Wymaga tylko kilku poprawek. - Przytrzymałam przez chwilę welon, pozwalając mu opaść lekko, by zobaczyła, jak miękko układał się na materiale. - W obecnej sytuacji... - Kontynuowałam. - Stratą byłoby, gdyby nadal kurzyła się w szafie, w pokrowcu, podczas gdy uszycie sukni ślubnej wymaga tygodni rzemieślniczej pracy. - Zamilkłam, prostując się i odwracając lekko w jej stronę. Mój ton nie był pytający w sposób dosłowny - raczej wymowny, jakby oczekiwał czegoś więcej, niż prostej zgody. - Nie uważasz? - Dodałam, zatrzymując na niej spojrzenie, ale nie komentując jej błyszczących, odrobinę zaczerwienionych oczu - to nie była moja sprawa, jak reagowała na własne zamążpójście, dopóki była szczęśliwa - nie było w tym nachalności, raczej zaproszenie do rozmowy, do ustosunkowania się do czegoś, co - chociaż należało kiedyś wyłącznie do mnie - teraz mogło stać się częścią historii kogoś innego, i choć nie powiedziałam tego głośno, w powietrzu unosiło się coś, co zdradzało, że ta decyzja była podjęta dużo wcześniej, zanim Geraldine przekroczyła próg tego piętra.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#4
10.08.2025, 20:38  ✶  

Yaxley nie zwróciła uwagi na to drobne spojrzenie Ursuli. Nie zauważyła go, znowu pochłonęły ją jej własne myśli. Nie była jedną z tych osób, dla których to było czymś normalnym. Nie miała w zwyczaju pozwalać sobie na takie momenty, ckliwość, ten dzień był jednak wyjątkowy, pod wieloma względami. Nie dało się temu zaprzeczyć, przez to i ona była trochę inna, ale pewnie uda jej się w końcu jakoś przetrawić to, co się wydarzyło. Prędzej, czy później ból powinien minąć, zresztą wypadało przecież, aby teraz się cieszyła, zbliżał się wielki dzień, ale jakoś nie do końca potrafiła to robić z świadomością, że nie będzie przy niej jednej z bliższych jej osób. Miała mieszane uczucia, nie chciała tego przekładać, bo zbyt długo zwlekali, ale mimo wszystko czuła, że to będzie nieodpowiednie. Być może powinna podzielić się tym z kimś innym, zrzucić z siebie ciężar, który powoli ciągnął ją w dół, ale nie była taką osobą, nie dzieliła się tym, co czuła praktycznie z nikim.

Uniosła głowę w stronę kobiety, kiedy ta się odezwała. Nie zauważyła gdy weszła do pomieszczenia, nie zachowywała typowej dla siebie czujności, normalnie raczej trudno było ją zaskoczyć z racji na jej bardzo wrażliwe zmysły, lata spędzone w lesie na śledzeniu zwierzyny robiły swoje.

Suknia miała być jej... Nigdy nie wypytywała Ambroisa, czy Corneliusa o to dlaczego Ursula nie wyszła za mąż, dlaczego wybrała życie w pojedynkę, czuła, że wiąże się z tym jakaś historia, ale nie wydawało się, by powinna o nią wypytywać. Gerladine nie należała do wścibskich osób, uważała, że są pewne rzeczy, których nie należało dowiadywać się bez zainteresowanego. Jeśli miałaby ochotę kiedyś jej o tym wspomnieć, to by to zrobiła. Suknia ślubna, jej suknia ślubna świadczyła o tym, że była gotowa wyjść za mąż, coś musiało jednak pójść nie tak, skoro nigdy tego nie zrobiła.

Obserwowała kobietę, kiedy ta znalazła się przy wieszaku i wiszącej na niej sukni. Obchodziła się z nią z należytą delikatnością. Nie dało się odmówić jej tego, że krój był ponadczasowy, niektóre ubrania zupełnie się nie starzały i mogły być noszone przez lata.

- Tak, szkoda by było, gdyby nigdy miała nie mieć swojego momentu. - Skoro wisiała przez tyle lat w szafie, to też pewnie nie zdarzyło się to bez powodu.

- Jesteś pewna? - Wolała zadać to pytanie, chociaż wiedziała, że gdyby nie była pewna, to by jej tego nie zaproponowała. Było to jednak dość osobisty gest, świadczący w oczach Geraldine również o aprobacie. Czuła, że nie wyszłaby z taką inicjatywą, gdyby nie była pozytywnie nastawiona do ich zmiany stanu cywilnego.

Podniosła się z fotela, i powolnym krokiem ruszyła w stronę okna i sukni, która się tam znajdowała. Znalazła się obok Ursuli, była od niej nieco wyższa, ale nie wydawało jej się, aby to było przeszkodą. Dotknęła dłonią materiału, bardzo powoli, jakby bała się, że jej dotyk może spowodować jakieś szkody. Biel nigdy nie była jej kolorem, obawiała się, że jeśli tylko ją przyodzieje to ją zbezcześci. - Jest przepiękna. - Ursula na pewno zdawała sobie z tego sprawę, ale nie mogła oprzeć się temu komentarzowi.

Żelazna Dama
Nearly all men can stand adversity, but if you want to test a man's character, give him power.
wysoka - około 180 cm, zazwyczaj dodatkowo podkreślany butami na rozsądnym obcasie / szczupła, ale nie przesadnie chuda / ciemnobrązowe, falowane włosy lekko za ramiona - zazwyczaj upięte albo elegancko wystylizowane / jasne, lodowatoniebieskie oczy / nosi ciężką, drogą biżuterię i eleganckie, szyte na miarę stroje w odcieniach granatu, szarości i brązów

Ursula Lestrange
#5
11.08.2025, 08:08  ✶  
Patrzyłam na nią uważnie, gdy podniosła się z fotela, w milczeniu, śledząc ją wzrokiem, aż do momentu, gdy stanęła obok. Dobrze wiedziałam, że była ode mnie wyższa - prawie dostrzegalnie przez moje obcasy - ale w tej chwili nie miało to żadnego znaczenia. Obserwowałam ją, gdy uniosła dłoń, by dotknąć tkaniny. Zrobiła to bardzo powoli, niemal z ostrożnością graniczącą z obawą, jakby bała się, że zbyt mocny nacisk może wyrządzić szkodę - nie mógł, szkoda została wyrządzona lata temu.
- Nie sądzę, by bezrefleksyjne przywiązywanie się do przedmiotów, nie ludzi, służyło czemukolwiek, poza podsycaniem niezdrowej nostalgii za odległymi czasami, które już nie wrócą. - Brzmiałam sztywno, zapewne zbyt oficjalnie jak na rozmowę w tak prywatnych okolicznościach, była to jednak moja naturalna tonacja - głos osoby, która nauczyła się mówić o sprawach osobistych w języku ogólnych zasad.  Słowa zawisły między nami, wypowiedziane tonem, który mógł brzmieć zbyt surowo, po chwili jednak pozwoliłam sobie na drobne, ledwie zauważalne złagodnienie. Spojrzałam na nią, przymknęłam powieki na ułamek sekundy i nieznacznie kiwnęłam głową, jakby potwierdzając coś, co było oczywiste jedynie dla mnie.
- Należy wiedzieć… - Podjęłam po chwili, ciszej. - Kiedy nadchodzi najwyższa pora, by odstąpić od czegoś, co może przynieść komuś innemu szczęście. - Nie rozwijałam tej myśli,  nie było potrzeby - w tej chwili liczyło się jedynie to, by zrozumiała, że w moich oczach suknia mogła stać się jej, jeśli tylko tego zapragnie.
- Jeśli chcesz, możesz ją przymierzyć. - Dodałam, lekko odsuwając materiał, by mogła ująć go w dłonie wygodniej. - I zdecydować, czy zechcesz ją przyjąć.
Nie odrywałam wzroku od materiału, ale wiedziałam, że patrzy na mnie. To, co miała przed sobą, było już w jej gestii. Ja zrobiłam krok w tył - dosłownie i w przenośni - pozostawiając jej przestrzeń, by zdecydowała.
- Jeśli podejmiesz taką decyzję, zajmiemy się poprawkami. - Kontynuowałam tonem rzeczowym, jakby chodziło o ustalenia natury czysto praktycznej, a nie nostalgię i melancholię. - Poza tym… - Tu, mimowolnie, na moment uniosły mi się kąciki ust - Suknia jest długa. Będzie pasować na ciebie na długość, co, wierz mi, zdarza się raz na nigdy. - Uśmiech zniknął równie naturalnie, jak się pojawił, a ja ponownie spojrzałam na nią z tym samym wyważonym spokojem, który od zawsze był moją tarczą i narzędziem zarazem. W ciszy, która zapadła, można było usłyszeć ledwie wyczuwalny szelest koronki przesuwanej przez jej delikatny podmuch wiatru zza uchylonego okna. Nie poganiałam jej. Decyzje - te prawdziwie istotne - nigdy nie powinny być podejmowane w pośpiechu.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#6
11.08.2025, 22:16  ✶  

Nie uważała za coś złego stosowanie takiego oficjalnego tonu, nawet jeśli Lestrange mówiła o prywatnym doświadczeniu. Zdawała sobie sprawę z tego, że czasem był to odruch obronny, wypracowany przez lata, może dzięki temu, to co się wydarzyło, albo nie wydarzyło bolało mniej, albo w końcu się po prostu zabliźniło. Każdy reagował w inny sposób, inaczej sobie radził z przeszłością, szczególnie, kiedy nie należała ona do najbardziej przyjemnych.

- Racja. - Powiedziała cicho, nic więcej nie zamierzała dodawać. Zrozumiała przekaz, ludzie, nie przedmioty, to było niezaprzeczalne.

- Doceniam to, co dla nas robisz, co dla mnie robisz, czuję się wyróżniona tą propozycją. - To był naprawdę miły gest, nie sądziła, aby Ursula oferowała coś podobnego pierwszej, lepszej osobie. Nie oczekiwała jej aprobaty, wiedziała, że jest dość kontrowersyjną osobą, nie wszyscy akceptowali ją taką, jaka była, jednak Lestrange musiała widzieć więcej niż większość osób. Doceniała to.

Dotknęła materiału palcami lewej ręki, ponownie - bardzo ostrożnie to robiła. Suknia wydawała się być bardzo delikatna, nie sądziła, aby faktycznie tak było, na pewno była uszyta z materiałów najwyższej jakości, ale wolała jej nie uszkodzić na samym początku. To byłoby nie na miejscu.

- Przymierzę ją, oczywiście. - Nie zamierzała odrzucić propozycji. Może suknia miała swoje lata, ale to właśnie było w niej najwspanialsze, zresztą nie wydawało jej się, aby odbiegała jakoś szczególnie od tego, co aktualnie nosiło się na salonach. Była ponadczasowa, ale niczego innego nie mogła się spodziewać po wyborze Ursuli.

- Tak, szczególnie w moim przypadku to na pewno jeden raz na nigdy. - Dodała, uśmiechając się przy tym. Nie dało się ukryć, że nie do końca mieściła się w standardach, była wysoka jak na kobietę, co zawdzięczała jakimś olbrzymim genom, które wymieszały się z ich krwią wiele pokoleń wstecz. Lestrange również była wysoka, może nie tak, jak ona, ale jednak wcale nie brakowało jej tak wiele. Suknia powinna na nią pasować, za chwilę okaże się, czy faktycznie miały rację, bo miała zamiar to sprawdzić.

Jeszcze nie sięgnęła po wieszak, nadal wpatrywała się w suknię, która poruszała się delikatnie na wietrze. - Gdzie mogę się przebrać? - Wolała się o to zapytać, bo znajdowała się w jej azylu. Nie chciała włazić z buciorami w jej zamknięty świat, bo jeszcze przekroczyłaby granicę. Musiała zadać to pytanie, żeby kobieta skierowała ją w odpowiednie miejsce. Nie była u siebie.

Żelazna Dama
Nearly all men can stand adversity, but if you want to test a man's character, give him power.
wysoka - około 180 cm, zazwyczaj dodatkowo podkreślany butami na rozsądnym obcasie / szczupła, ale nie przesadnie chuda / ciemnobrązowe, falowane włosy lekko za ramiona - zazwyczaj upięte albo elegancko wystylizowane / jasne, lodowatoniebieskie oczy / nosi ciężką, drogą biżuterię i eleganckie, szyte na miarę stroje w odcieniach granatu, szarości i brązów

Ursula Lestrange
#7
12.08.2025, 11:33  ✶  
Nie powiedziałam tego głośno, ale prawda była taka, że nie była to propozycja, jaką złożyłabym komukolwiek, nawet gdyby suknia pasowała idealnie na inne dziewczęta - ten gest był zbyt osobisty, bardziej prywatny, niż większość mogłaby przypuszczać, a kierowałam go właśnie do tej panienki, której opinia - i w przeszłości, i teraz - potrafiła budzić, co najmniej, kontrowersje. Cóż, doskonale wiedziałam, że mój dodatkowy wychowanek także nie był postacią krystalicznie czystą. Wręcz przeciwnie - miał swoje cienie, słabości i upór, który niejednego doprowadziłby do furii - ale może właśnie dlatego tak dobrze do siebie pasowali. Byłam zdania, że byle kto nie wytrzymałby ani z jednym, ani z drugim - oboje mieli w sobie zbyt wiele uporu, nazbyt silną wolę i za mało cierpliwości wobec własnych i cudzych słabości, preferując chodzenie swoimi ścieżkami, ale razem… W moim przekonaniu ich wybór był trafny - potrafili się uzupełniać, uspokajać, wygładzać swoje obyczaje. Wiedziałam też, że nie będą musieli mierzyć się z tą niezdrową przewagą jednej strony, tak częstą w małżeństwach w naszym świecie - a ta, niestety, niemal zawsze działała na niekorzyść kobiet, czyniąc z nich ciche towarzyszki, które miały jedynie milczeć i wykonywać polecenia. Widziałam już zbyt wiele przykładów, w których mężczyzna zastraszał swoją żonę, powoli robiąc z niej cień samej siebie. Ambroise nie był taki, a - abstrahując od tego, że nie w ten sposób wychowywałam tego chłopaka, by podobne metody przyszły mu w ogóle do głowy - Geraldine, jak mniemałam, i tak nie dałaby sobie wejść na głowę.
Kiedy powiedziała mi, że docenia moje wsparcie i czuje się wyróżniona propozycją przekazania jej sukni ślubnej, pozwoliłam sobie na bardzo nieznaczny uśmiech - taki, który trwał zaledwie ułamek chwili, po czym zniknął.
- Cieszę się, że tak to odbierasz. - Odpowiedziałam kulturalnie, tonem wyważonym, ale bez przesadnego patosu.
Patrzyłam, jak bada palcami strukturę materiału, przesuwając dłonią po tkaninie z ostrożnością, jakby każdy ruch miał znaczenie. Przytaknęłam niewerbalnie, rozumiejąc doskonale, że jej wzrost - zdecydowanie wyższy niż u większości panien w jej otoczeniu - potrafił uprzykrzyć życie, zwłaszcza w świecie, w którym wciąż pokutowało przekonanie, że kobieta wyraźnie przewyższająca wzrostem swojego partnera wyglądała co najmniej zabawnie. Mogłam się założyć, że trafiała na takich paniczów, dla których było to nie do przejścia, bo własny wzrost - czy raczej jego brak - budził w nich kompleksy. Chcieli spotykać się z wysoką, zgrabną kobietą, po czym emanowała z nich frustracja, gdy prezentowała się przy nich na wyższą. Na szczęście ani przez moment nie wątpiłam, że w przypadku jej ostatecznego narzeczonego sytuacja wyglądała zupełnie inaczej - Ambroise, przy swoim wzroście, nie był człowiekiem zakompleksionym, a już na pewno nie w tym aspekcie. Zawsze widziałam w nim kogoś, kto mógłby iść obok swojej partnerki na obcasach, a i tak nie odczułby z tego powodu dyskomfortu, ani potrzeby rekompensowania sobie czegokolwiek. Co jak co, ale gdyby Geraldine postanowiła założyć najwyższe szpilki, jakie zdołałaby znaleźć, on i tak patrzyłby na nią z dumą. Żaden z najbliższych przyjaciół Cornelius nie miał w sobie cienia tej męskiej małostkowości, którą tak często obserwowałam w innych. Uważałam to za moją zasługę.
Spojrzałam na Geraldine z nieco innym wyrazem twarzy, łagodniejszym, ale nadal wyważonym.
- Jeśli życzyłabyś sobie nosić buty na obcasie. - Powiedziałam rzeczowo. - Nie będziemy mogły podciąć sukienki. - Nie było to pytanie, a stwierdzenie, z którego jasno wynikało, że ostateczna decyzja należała do niej. Nie ingerowałam w to, czy zechce, czy nie - w końcu dzień ślubu miał być jej. Była to uwaga czysto praktyczna, ale niosła w sobie pewien rodzaj przyzwolenia, którego nie trzeba było obudowywać żadnym komentarzem - jeśli chciała, mogłyśmy wprowadzać wszelkie modyfikacje - to była suknia ślubna, nie artefakt w muzeum.
Powolnym ruchem odwróciłam się w kierunku drzwi. Przeszłam kilka kroków, zatrzymałam się na moment, kładąc dłoń na klamce, i spojrzałam przez ramię.
- W prawo, następnie drugie drzwi po prawej. - Powiedziałam spokojnie. - Daj mi znać, gdy trzeba będzie zapiąć guziki na plecach. Zaczekam na korytarzu. - Po tych słowach uchyliłam drzwi, ustępując jej drogi.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#8
12.08.2025, 13:43  ✶  

Geraldine spodziewała się tego, że podobna propozycja mogła nie paść w stosunku do byle kogo. Ursula na pewno miała swój powód, aby wyjść z takim gestem, nie wnikała w to, nie zamierzała dopytywać, ale doceniała. Musiała jej ufać na swój sposób, skoro postanowiła jej to zaproponować. Znaczyło to dla niej wiele oczywiście, nie potrzebowała też żadnego tłumaczenia, dlaczego wybrała właśnie ją, jako tą, która mogła wykorzystać jej własną suknię ślubną.

Lestrange dość długo czekała na to, aby jej wychowankowie znaleźli sobie towarzyszki z którymi spędzą życie, tak właściwie póki co historia każdego z nich była mocno skomplikowana, przy boku żadnego z nich aktualnie nie było kobiety, nie do końca zależało to od nich, spotkały ich osobiste tragedie. Nie wątpiła w to, że Ursula liczy na to, że w końcu każdy z nich będzie szczęśliwy, na pewno jej na tym zależało, Geraldine nie wątpiła w jej intencje. Nie sądziła też, aby Lestrange uznawała ją za pierwszy, lepszy wybór. Ona z Roisem byli dość kontrowersyjnymi osobami, jednak razem, jako duet działali całkiem nieźle, potrafili wszystko sobie ułożyć, zresztą mieli naprawdę sporo czasu, aby się dotrzeć. Spędzili ze sobą lata, podczas których przecież już tworzyli rodzinę, zabrakło im tylko formalności. Widzieli się w najgorszym i najlepszym dla siebie czasie, wiedzieli na co się piszą.

Nie skomentowała słów Lestrange o tym, że cieszy ją, że tak to odbierała. Nie było sensu sięgać po kolejne słowa, bo dobrze wiedziały już, co o tym myślą. Czasem nie trzeba było mówić zbyt wiele i to był jeden z tych momentów. Zresztą miała wrażenie, że obie nie należały do szczególnie wylewnych osób.

- Nie zamierzam, nie lubię butów na obcasie, zdecydowanie wolę postawić na coś wygodniejszego. - Nie chodziło nawet o to, że nie mogłyby podciąć sukienki, Geraldine nie do końca przepadała za bieganiem w wysokich butach. Potrafiła to robić, z jej zwinnością raczej trudno byłoby sobie z tym nie radzić, jednak nie uważała, że to konieczne. To miał być jej ślub i w tym wypadku na pewno nie zmieni zdania, nie podzieliła się z Ursulą faktem, że najchętniej wystąpiłaby w swoich ukochanych trepach ze smoczej skóry, które przeżyły z nią naprawdę wiele, może później o tym wspomni, wiedziała bowiem, że to mogło być dość kontrowersyjne, jakby buty miały, aż takie znaczenie. Zresztą ustaliły już, że Snowdonia jest nie najgorszym wyborem na miejsce ceremonii, a jak wiadomo warunki mogły być tam różne, szczególnie, że wolałaby aby zrobili to na świeżym powietrzu. Natura była im bliska i jej i Ambroise'owi, więc to wydawało się raczej naturalne, że mieliby to zrobić w którymś z ogrodów, czy zagajników.

Sięgnęła w końcu po wieszak, miała iść przymierzyć suknię, po raz kolejny w jej ruchach nie brakowało delikatności, nadal trochę obawiała się tego, że może coś zniszczyć.

Kiwnęła jeszcze głową, jako, że zrozumiała dokąd ma się udać, po czym ruszyła w kierunku, który wskazała jej Ursula. Cel był jasny, miała sprawdzić, jak będzie się prezentowała w tej sukni. Miała nadzieję, że nie będzie najgorzej, bo chciała skorzystać z propozycji i pojawić się właśnie w niej podczas tego wydarzenia.

Zniknęła za drzwiami, nie zwlekała jakoś szczególnie, działała raczej mechanicznie, ściągnęła z siebie ubranie, by w końcu spróbować wsunąć się w suknię ślubną. Gabarytowo mogła nieco odbiegać od Lastrange, bo sporo czasu spędzała na najróżniejszych aktywnościach fizycznych, nigdy nie była szczególnie delikatna, wręcz przeciwnie. Jakoś udało jej się jednak w nią zmieścić, nie zniszczyła jej nawet podczas tej próby, pozostawały tylko te guziki, które miała pomóc jej zapiąć Ursula. - Możesz wejść, już jestem gotowa. - No, prawie była. Póki co nie szukała lustra, bo nie chciała spoglądać na siebie nim wszystko nie będzie dopięte na ostatni guzik.

Żelazna Dama
Nearly all men can stand adversity, but if you want to test a man's character, give him power.
wysoka - około 180 cm, zazwyczaj dodatkowo podkreślany butami na rozsądnym obcasie / szczupła, ale nie przesadnie chuda / ciemnobrązowe, falowane włosy lekko za ramiona - zazwyczaj upięte albo elegancko wystylizowane / jasne, lodowatoniebieskie oczy / nosi ciężką, drogą biżuterię i eleganckie, szyte na miarę stroje w odcieniach granatu, szarości i brązów

Ursula Lestrange
#9
12.08.2025, 18:18  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.08.2025, 18:20 przez Ursula Lestrange.)  
Nie zdziwiłam się przesadnie, kiedy Geraldine oznajmiła, że nie lubi butów na obcasie - w innych okolicznościach zapewne spróbowałabym delikatnie odwieść pannę młodą od pomysłu zakładania płaskiego obuwia w takiej chwili, lecz ona zdecydowanie nie należała do kobiet, które muszą nosić szpilki, by prezentować się dostojnie i górować nad otoczeniem, w jej przypadku wzrost i postawa czyniły to za nią. Mimo to, niemal mimowolnie, pozwoliłam sobie na szybkie spojrzenie w dół, ku jej obecnym butom. Nie dałam jednak po sobie poznać, że wewnętrznie się skrzywiłam - byłoby to wysoce niekulturalne - niemniej nasza definicja „wygody” wydawała się być całkowicie odmienna. Ostatecznie uznałam, że należy to skomentować z taktem.
- Z pewnością znajdziemy jakieś wygodne pantofle, które będą pasować do sukienki. - Powiedziałam neutralnym tonem. - A kiedy ją przymierzysz, zobaczymy, czy brzeg wymaga podcięcia. - Nie dodałam na głos, że nie wyobrażałam sobie, by narzeczonej Ambroise’a odpowiadało posiadanie długiego, ciągnącego się za nią trenu, podpinanie go było w moim odczuciu pozbawione sensu - tracił wtedy całą swą elegancję, a jednocześnie stawał się niezgrabnym dodatkiem, który utrudniał poruszanie się.
Wkrótce wyszłyśmy z salonu, a Geraldine skierowała się do łazienki, aby przymierzyć suknię. Ja pozostałam na korytarzu, spokojnie czekając, aż zawoła, że mogę wejść. Dopiero wtedy, wchodząc, zachowałam wszelkie zasady dobrego wychowania - nie przyglądałam się jej od razu, a skupiłam się na tym, po co przyszłam.
- Odwróć się, proszę. - Poprosiłam uprzejmie, a kiedy to zrobiła, zabrałam się do zapinania guzików z tyłu sukni. Podeszłam i, sprawnym ruchem, zaczęłam dopinać zapięcia - mimo że suknia miała swój ciężar, małe guziki i jeszcze mniejsze dziurki ustępowały pod palcami bez większego oporu. Nie mogłam jednak nie zauważyć, że materiał mocno opinał jej kształty, Yaxley należała do kobiet o pełnym biuście, co widziałam już wcześniej, ale teraz, w tej sukni, było to jeszcze bardziej wyeksponowane - dekolt zdawał się pełniejszy i obfitszy niż kiedykolwiek, a kontrast z tym, jak wyglądała w męskich koszulach, był uderzający. Gdy nosiła inne ubrania, ten atut nie był aż tak widoczny, a teraz wręcz narzucał się spojrzeniu. Gdy ostatni guzik znalazł się na swoim miejscu, kiwnęłam głową.
- Gotowe. - Oznajmiłam, odsuwając się nieznacznie. Nie od razu uświadomiłam sobie, że pozwoliłam na odsłonięcie innej strony mojej twarzy, kiedy jednak spojrzałam na Geraldine, w moich oczach mignął porozumiewawczy błysk, a kąciki ust drgnęły, wygięte w czymś, co można by uznać za ledwie uchwytny uśmiech.
- Suknia tego typu wymaga odpowiedniej oprawy. - Powiedziałam, powoli dobierając słowa. - Nie chodzi mi tylko o biżuterię czy dodatki. Potrzeba też odpowiedniej spodniej warstwy. Nie krynoliny ani halek, ale czegoś bardziej… - Uniosłam brwi, pozwalając sobie na krótką pauzę - Frywolnego. Ufam, że wiesz, co mam na myśli, natomiast w tej kwestii powinnaś, uważam, zdać się na pomoc koleżanek. - Nie dodawałam, że chodziło mi nie tylko o krój sukni czy odsłonięcie przy dekolcie, wymagające doboru bielizny, po latach obcowania z młodymi ludźmi i obserwowania ich subtelnych zachowań byłam pewna jednego - o ile sam przebieg ceremonii i pokazanie się przed krewnymi mogło ich interesować w stopniu umiarkowanym, o tyle większość młodych małżeństw z chęcią od razu przeszłaby do prywatnej części wieczoru. A ta dwójka… Cóż, nie miałam złudzeń. Mogli ze sobą mieszkać od dawna, mogli dzielić łoże, co noc - ale tu chodziło o moment, o emocje, o klimat - i to wiedziałam nawet ja, chociaż nigdy nie byłam mężatką.
Nawet ja, z moim zamiłowaniem do porządku i schludności, nigdy nie zaproponowałabym Geraldine bielizny, którą rozsznurowywało się godzinami, ani rozbudowanych konstrukcji podtrzymujących strukturę sukni, które byłyby przeszkodą, a nie ozdobą, bo ich zdjęcie po uroczystości zajmuje godziny i wymaga pomocy na każdym etapie. To samo dotyczyło przesadnie misternych, nieruchomych, przesączonych żelem i pianką fryzur - odpowiednich może dla porcelanowych figurek, ale zupełnie niepasujących do panny Yaxley. Właśnie - spojrzałam na nią jeszcze raz, tym razem nieco dłużej, przyszło mi do głowy, że brakowało tu czegoś istotnego, by całość była kompletna.
- Wrócę za chwilę. - Oznajmiłam, odwracając się w stronę drzwi. - Potrzebuję wziąć jeszcze jedną rzecz. - Nie rozwijałam tego wyjaśnienia, mając już w myślach dokładny obraz tego, co powinno dopełnić jej wygląd. Nie tłumaczyłam, co dokładnie miałam w planach, tylko odwróciłam się i opuściłam pomieszczenie, pozwalając, by za mną zamknęły się drzwi, zostawiając Geraldine na moment samą z jej odbiciem w lustrze.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#10
13.08.2025, 10:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.08.2025, 13:36 przez Geraldine Yaxley.)  

- Tak, tak, to na pewno będą pantofle. - Zgodziła się z Ursulą, jednak w tonie jej głosu można było wyczuć, że nie do końca o to jej chodziło. Raczej wolałaby w tym wypadku postawić na swoim i pojawić się podczas przyjęcia w tych ukochanych trepach, które zawsze były jej pierwszym wyborem. Może nie wyglądały, ale żadne inne buty nie były równie wygodne.

- Zobaczymy, jak się będzie układała. - Nie mogły mieć pewności, że będzie na nią idealnie pasować, takie cuda się nie zdarzały, zwłaszcza, że ona i Ursula przynajmniej aktualnie różniły się budową ciała. Nie miała pojęcia, jak Lestrange wyglądała te kilkadziesiąt lat temu, brała pod uwagę więc teraźniejszą wersję.


Założyła na siebie suknię, już prawie wszystko było gotowe, pozostawały te guziki, których chociażby chciała nie była w stanie zapiąć sama, Ursula powiedziała, że się tym zajmie, więc ją zawołała. Była gotowa, aby kobieta zobaczyła ją w swojej własnej sukni ślubnej, będą mogły zobaczyć, czy coś wymaga przeróbek, czy nie.

Kobieta pojawiła się w łazience chwilę po tym, jak Geraldine wspomniała, że może wejść. Wykonała jej polecenie, odwróciła się tak, aby mogła zapiąć po kolei te drobne guziki. Zabudowane plecy powodowały, że blizna, która ciągnęła się przez jej całe plecy, wzdłuż kręgosłupa nie powinna być widoczna. Nie, żeby jej ona przeszkadzała, ale zdawała sobie sprawę, że dla ludzi mogło to nie być przyjemnym widokiem. Nadal wyróżniała się na tle jej jasnej skóry, pamiątka po dniu, kiedy omal nie zginęła, jednym z wielu.

Geraldine na co dzień rzadko kiedy nosiła sukienki. Chowała swoje ciało pod luźnymi koszulami, bo czuła się dzięki temu pewniej, zresztą w jej raczej męskim zawodzie to było raczej wskazane. Spoglądała na siebie w lustrze, gdy Ursula skończyła swoje zadanie. Wyglądała zupełnie inaczej niż normalnie, sukienka uwydatniała jej figurę, nie do końca była przyzwyczajona do takiego widoku, nie, żeby jej się nie podobał. To miało być wyjątkowe wydarzenie, jeden taki dzień w życiu, więc warto było, aby odpowiednio się prezentowała.

Zamrugała szybko dwa razy, na szczęście nie otworzyła szeroko ust, bo była zdziwiona tym, o czym wspomniała Lestrange, nie spodziewała się, że będzie z nią rozmawiać o bieliźnie, cóż kobieta potrafiła zaskakiwać - zdecydowanie. - Tak, koleżanki na pewno świetnie się spiszą. - Dodała jeszcze, bo zdecydowanie wolała, aby faktycznie tak się stało.

- Dobrze. - Nigdzie się nie wybierała. Kiedy Ursula wyszła z łazienki Yaxley ponownie odwróciła się w stronę lustra. Wpatrywała się w swoje odbicie, niby znajome, ale w tej wersji zupełnie obce.

Lestrange wspomniała o koleżankach, a w nią znowu uderzyły informacje, które dotarły do niej rano. Nie miała wielu koleżanek, nigdy nie otaczała się wianuszkiem dziewcząt, miała niewiele osób, którym faktycznie ufała. Trzymała się z nimi przez większość swojego życia. Zacisnęła dłonie na umywalce, łzy znowu napłynęły jej do oczu.

- Powinnaś tu być Florence, powinnaś być tutaj ze mną. Dlaczego mi Cię odebrali właśnie teraz? Wiem, że byś się cieszyła, kurwa mać, Ty też powinnaś mieć swoją suknię, swoje szczęście, zasługiwałaś na to, a teraz Cię nie ma. Nie wiem, jak sobie bez Ciebie poradzę. - Łkała cicho, mówiła do siebie bez ładu i składu, jakby Bulstrode miała szansę ją usłyszeć, ponownie uderzyły w nią te emocje, które starała się zamknąć gdzieś głęboko.

Odetchnęła głęboko. Zdjęła dłonie z umywalki, przesunęła je na brzuch. Teraz już przecież miała pewność. To nie były zwyczajne dolegliwości. Potwierdziły się podejrzenia, miała zostać matką. - Nie dowiesz się nawet, że będę mieć dziecko, już nic nie będziesz wiedzieć, nic, nigdy, Florence dlaczego oni Ci to zrobili? - Rzuciła jeszcze w eter, chociaż nikt nie miał jej dać odpowiedzi na to pytanie.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Geraldine Yaxley (5086), Ursula Lestrange (6019)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa