• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[14.09.1972, Warownia] Dances with Curses

[14.09.1972, Warownia] Dances with Curses
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#1
02.10.2025, 19:51  ✶  
Odetchnął głęboko, bo każdy kolejny dzień niósł za sobą coraz więcej pracy. Nie żeby na to narzekał, lepiej tak niż siedzieć na dupie i nie mieć co ze sobą zrobić. Ale docierało do niego jak wielkie zniszczenia zadziały się na Wyspach i objęły nie tylko magiczną społeczność. I pomysleć, że to wszystko przez jednego świra i jego popleczników, aż się nóż w kieszeni otwierał na samą myśl o tym.
Teraz znaleźli się nigdzie indziej tylko w Warownii. Brenna nie musiała długo czekać na to żeby się pojawiali po tym jak poinformowała ich, że potrzebuje pomocy. Ciekaw był jak wielu ludzi jeszcze takowej pomocy potrzebuje, ale na przykład nie wie do kogo się zwrócić, albo Ministerstwo nie jest w stanie im pomóc? Dobrze, że Moody wpadła na pomysł tej ich grupy łamaczyklątw, to może jakoś pomogą magicznej Anglii.

- Millie i Basilius też wpadli, żeby pomóc ogarnąć bajzel, wiesz im więcej nas tym raźniej i szybciej idzie - odezwał się w końcu kiedy szli korytarzem. - No i zawsze to druga para oczu kogoś obeznanego w temacie, jeżeli mi się nie uda to zawsze on może zerknąć - dodał niby żartobliwie, ale fakt, że miałby coś zawalić spędzał mu sen z powiek i wywoływał mroźny pot na karku. Jak nigdy nie chciał zawieść pomagając najbliższym, a już szczególnie nie chciał pokazywać się od tej kiepskiej strony w tym czym się zajmował od skończenia Hogwartu i w czym ponoć jest taki dobry. Dlatego fakt, że mógłby sobie nie poradzić z jakąś klątwą? Było to nie do przyjęcia, co tylko potęgowało stres, którego zdawał się nie pokazywać.
- Dobra, to gdzie jest to cholerstwo, którego mam się pozbyć? - zapytał spoglądając uważnie na Brennę, aby zaprowadziła go do "serca" tej klątwy, która ciążyła na Warowni.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
03.10.2025, 09:13  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.10.2025, 09:14 przez Brenna Longbottom.)  
Warownia nie wyglądała dobrze. Dach spłonął doszczętnie, a chociaż konstrukcja przetrwała, to cóż... coś siedziało w ścianach. Ciemne, straszne i, Brenna mogłaby przysiąc... w jakiś sposób głodne. Samo zbliżanie się do domu, wypełnionego złowieszczymi szeptami, było nieprzyjemne, dlatego chociaż ogarnęli wyciąganie tego, co przetrwało, jakoś wszystkie prace wolała skoncentrować póki co na sadzie i resztkach warsztatu Sama. Tego dnia zmusiła się jednak do tego i gdy pojawiła się ekipa z Księżycowego Stawu, Brenna właśnie kończyła "wymiatanie" - czyli to wszystko, co mogła zrobić bez umiejętności rzemieślniczych, siłą mięśni czy magii kształtowania. Pozbycie się gruzu, spalonych rzeczy i próby oczyszczenia ścian.
Nic nie dały, za to mogłaby przysiąc, że coś krzyczało jej imię.
- Dzięki, że wpadliście - przywitała Thomasa. Była ubrana w robocze ciuchy, pokryte teraz pyłem. - Ta klątwa... jest wszędzie? W ścianach? Nie wiem nawet czy to na pewno klątwa, ale coś ciemnego jakby się wije w pęknięciach, gada do mnie i tak dalej - wyjaśniła, może nie do końca potrzebnie, bo już to robiła wcześniej, ale stan Warowni jakoś wprawiał ją w zdenerwowanie. - Jeżeli to obejrzycie, będę wdzięczna. Zamawiałam u Nory te wszystkie świece i cuda, jeżeli będą potrzebne, ale jeszcze ich nie dostałam, ma masę pracy.
Chociaż niekoniecznie zakładała, że Thomas i Basilius już dziś będą przystępować do zdejmowania przekleństwa. Może będą musieli jakoś się przygotować? O zdejmowaniu klątw wiedziała głównie tyle, ile udało się "łyknąć", kiedy sama była ich obiektem albo natykała się na coś w pracy.
- Mam też do ciebie pytanie. Widziałeś kiedyś taką runę? - spytała, wyciągając z kieszeni bardzo nieudany rysunek runy, która pojawiła się w jej kamienicy w Londynie. - Pojawiła się u mnie na ścianie w domu, który niedawno kupiłam. Też w Spaloną Noc, chyba wspominałam o tym podczas zebrania. Nie mogę ci jej pokazać, bo tak jakby jak chciałam, żeby ojciec na nią spojrzał, to ona sobie poszła...
Odwróciła się, prowadząc Thomasa do jednego z pomieszczeń, w którym - jak się jej wydawało - szepty były... szczególnie natarczywe.

!Trauma Ognia

Runę próbowała przerysować tutaj.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#3
03.10.2025, 09:13  ✶  
Nie dotykają się żadne omamy, ale trauma ognia pozostaje silną. Kiedy w trakcie trwania tej sesji widzisz płomienie, na moment zastygasz w bezruchu przepełniony strachem. Wydaje ci się, że nadchodzą. Kto? Oni... One? Te istoty złożone z dymu i lęków...
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#4
03.10.2025, 18:15  ✶  
- Nie wspominaj nawet - machnął ręką, bo doprawdy nie było o czym mówić. Nawet gdyby nie należeli wspólnie do Zakonu to przecież nie zostawiliby się na pastwę losu. No może wtedy nie wpadłby razem z Millie i Basileusem w tym momencie, bo jednak przynależność do tej grupy Miałą jednak niejako wpływ na to jak połączyły się ich losy to prawda.
- Wszędzie? Nie spodziewałem się tu czegoś lekkiego, ale to brzmi jak całkiem silne gówno - skrzywił się dosyć wyraźnie. Czy zdoła sobie poradzić z tym zadaniem? Owszem radził sobie już z wieloma klątwami. Mimo to ziarno niepewności już dawno zostało zasiane.

Przecież to nie tak, że możesz wzmocnić klątwę. Oh czekaj...

Głos był nieubłagany, aż przełknął ślinę czując jak w gardle formuje mu się wielka gula i taka sama znajduje się w żołądku, ciążąc mu niemiłosiernie. - Możesz być pewna, że sobie z tym poradzimy, nie ma takiej klątwy, której by nie można złamać - pocieszał i zapewniał Brennę? A może bardziej samego siebie. Wziął dwa głębokie wdechy, aby uspokoić nieco nerwy. Przecież to nie tak, że po próbie zdjęcia klątwy nagle im ona wybuchnie w twarz jak mu się nie powiedzie. No ale dobre by było przed działaniem przyjrzeć się jej poprawniej. Dlatego rozglądał się ciekaw tego jak dana klątwa się manifestuje. Przyglądał się uważnie ścianom i wyposażeniu domu - dobrze wiedział, że diabeł tkwił w szczegółach. - Bez obaw, dbam o to żeby zawsze mieć zapas potrzebnych przedmiotów - odpowiedział klepiąc się po torbie, która spoczywała oparta o jego biodro. - Millie też ostatnio zadbała, żeby nam ich nie zabrakło, chyba wiedziała, że będą to niezwykle potrzebne rzeczy do sprzątania po Spalonej - dodał rozglądając się nadal po pomieszczeniach, ale wówczas rozproszyło go pytanie o runę.
- Gdzie to widziałaś? - zapytał marszcząc brwi, bo choć może i nie idealnie wyglądający kształt runy od razu niemal uderzyło go podobieństwo. Znikająca runa, gdzieś już widział takie cuda, gdzie to było? Będzie musiał zerknąć do swoich notatek. - Kojarzę ten znak, ale nie pamiętam szczegółów. Mogę ci powiedzieć, że jest paskudny i radziłbym nie przebywać w jego pobliżu miejsca jego występowania do czasu pozbycia się go. Jak to zrobić mogę ci powiedzieć jak sprawdzę swoje notatki, bo aż tak dokładnie nie pamiętam - dodał jeszcze patrząc uważnie na przyjaciółkę w oczekiwaniu na odpowiedź na najważniejsze pytanie "gdzie widziała ten symbol".

Kiedy weszli do kolejnego pomieszczenia dobrze już wiedział co się dzieje, a przynajmniej miał o wiele większe pojęcie na ten temat. Sytuacja stała się nieciekawa, wręcz można by złe intencje kroić nożem tutaj, czuł jak włosy na karku stają mu dęba, dobrze znał to uczucie. Westchnął ciężko i sięgnął ku ramieniu Brenny.
- Dobra, wystarczy Bren - powiedział łagodnie, choć wyraz twarzy miał zacięty. - Dalej zajmę się tym sam, będzie bezpieczniej jak poczekasz za drzewiami, wiesz tak w razie czego - dodał jeszcze patrząc na nią aż zgodnie z jego radą nie zostawi go tu samego, żeby mógł pracować.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
06.10.2025, 12:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.10.2025, 12:24 przez Brenna Longbottom.)  
– Dodaj do tego, że przełamało i zniszczyło wszystkie osłony tego domu – powiedziała Brenna, nie próbując nawet się uśmiechać. Większość czarodziejskich rodzin miało jakąś lokację, wypełnioną magią. Lestrangowie swój magiczny ogród w Londynie, Lockhartowie dom odpowiadający na siłę ich opowieści, Ollivanderowie las… a oni dom, który spowito ochronną magią.
I ta ochronna magia okazała się nic nie warta.
– No, nie wcisnęło się do piwnicy, ale inne pomieszczenia… właściwie tkwi w każdym. Coś z nich szepce. Tommy, jeśli tej klątwy nie da się zdjąć, to zrozumiemy – westchnęła. W teorii mówił, że złamanie każdej było możliwe, ale tę rzucił Voldemort, a chociaż wierzyła w Figga, wiedziała też, że czarnoksiężnik miał ogromne możliwości, a Warownia, cóż, w dużej mierze spłonęła.
– To świetnie. Do Nory mam wpaść jutro po pracy, ale pewnie i tak nie wszystko będzie gotowe – stwierdziła, kiwając głową. Klubokawiarnia nie spłonęła może, ale dach został częściowo spalony, do środka wdarły się sadza i dym, na początku było tam mnóstwo ludzi, których domy przepadły... – Pojawił się na ścianie należącego do mnie mieszkania. Wyślij mi proszę potem swoje pomysły, bo ta lokacja może się nam przydać – powiedziała, z pewną ulgą, że Thomas rozpoznawał tę runę. – Wiesz, zaczynałam sądzić, że mi odbiło, bo ta runa znikała, jak próbowałam ją pokazać tacie, ale potem pojawiała się znowu…
Ściany budynku nie spłonęły doszczętnie. Konstrukcja wciąż stała, i w teorii było to coś dobrego, bo mogło znacznie przyspieszyć odbudowę… ale tu i ówdzie popękały od gorąca. I kiedy Thomas wszedł do jednego z większych pomieszczeń – Brenna skończyła dziś wymiatać stąd to, co zostało zniszczone – mógł się przekonać, że ściany były popękane. W niektórych miejscach zdawało się, że wszedł w nie żar. Zamiast ognia poruszała się tam jednak ciemność… i Brenna w sumie nie wiedziała, co by wolała, bo do płomieni bała się zbliżyć, ale mrok szepcący twoje imię wcale nie był lepszy.
– Och, Tommy, chyba sobie ze mnie żartujesz – stwierdziła, posyłając mu uśmiech, szeroki i pozbawiony choćby odrobiny wesołości. Jego reakcja mówiła więcej niż godzinny wykład na temat klątwołamania. Klątwa była paskudna. Klątwa była niebezpieczna. Nie było mowy, aby zostawiła tutaj Thomasa samego, skoro miało być dla niej b e z p i e c z n i e j zostać na zewnątrz. Bo co z nim? Może i był klątwołamaczem, ale to była jebana klątwa jebanego Voldemorta. – Zostaję. Na wszelki wypadek od razu uprzedzę, że jeśli wypchniesz mnie drzwiami, wrócę oknem. Powinnam rzucić jakieś ochronne tarcze, czy to może zaszkodzić?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#6
10.10.2025, 13:24  ✶  
- Zawsze mówiłem, że nie ma zabezpieczeń, których nie można złamać - mruknął grobowo, bo zawsze odnosiło się to do zabezpieczonych grobowców czy miejsc, gdzie prowadzili wykopaliska. Nigdy wcześniej nie przypuszczał, że będzie to miało odniesienie w tak makabryczny sposób. - Ale nie jest tak, ze nie możemy temu przeciwdziałać, coś poradzimy, myślisz, że Albus posiada jakieś księgi na temat zabezpieczeń? Wydaje mi się, że te w Hogwarcie były bliskie perfekcji, ale nigdy nie miałem okazji ich dogłębnie badać - dodał jeszcze nieco ciekaw czy faktycznie udałoby się znaleźć jakiś rodzaj magii, który chroniłby również przed Voldemortem i jego zakusami? Ale z drugiej strony... Aż mu oczy błysnęły, najlepszą obroną jest atak.
- Każda klątwa jest do złamania, czasami to tylko kwestia czasu, żmudnego jej analizowania no i rzecz jasna ceny - kiedy ostatnie słowa wybrzmiały z jego ust zmarszczył brwi i szybko podniósł rękę. - Nie mówię tu o galeonach i nawet nie próbuj mi wcisnąć złota za te pomoc. Bo raz, ze tego nie przyjmę, a jak spróbujesz podstępem coś wcisnąć to Merlin mi świadkiem, pójdę i kupię Mable hipogryfa i będziesz się tłumaczyć Norze skąd go ma! - triumfalnie zakończył groźbą, jak spożytkowałby przekazane mu złoto, ale żeby je przyjąć musiałaby go ubezwłasnowolnić.
Na wspomnienie o swojej siostrze, przez samego siebie jak i przez Bennę, nabrał nieco wyrzutów sumienia. Tyle się działo, ze nie miał czasu do niej wpaść na dłużej, ale z drugiej strony sprzątanie po Voldemorcie było dość uciążliwe.
- Zapewne jest tam przez klątwę, albo sama w sobie posiadała, jest widoczna tylko dla właściciela miejsca, albo tego który może nazwać je domem? Nie jestem pewien, spokojnie, pozbędziemy się też tego - powiedział pocieszająco klepiąc przyjaciółkę po ramieniu. Ale kto mógłby ją dziwić za takie myśli, skoro tylko ona mogła widzieć te przeklętą runę.
Thomas albo był głuchy albo po prostu miał życzenie sprawdzić czy faktycznie ma jeszcze te siedem żyć, jak wmawiał Millie i Basiliusowi po Spalonej Nocy. Z bardzo bliska przyglądał się ciemności, nie chcąc jej jednak jeszcze dotykać, nawet głupota Figga Miałą swoje granice.
- Jak rozumiem, nie pójdziesz teraz do pozostałej dwójki, jak powiem, że zostawiłem tam świeczki niezbędne do rytuału? - zapytał choć spodziewała się odpowiedzi, zresztą nie był aż tak podstępny, Westchnął tylko, bo narażanie jej nie było w planach popatrzył jeszcze uważnie na nią. - Chodziło mi o to, że nie będę się wtedy rozpraszać tym, że jesteś obok i w razie czego muszę cię chronić przed skutkami klątwy, jeśli coś by poszło nie tak. Uwierz mi, gdyby coś poszło stanowczo nie tak, dowiedziałabyś się bardzo szybko nawet zza zamkniętych drzwi. Wiesz, wtedy łatwiej by było wezwać Millie i Basiliusa na pomoc. Ale jeśli upierasz się zostać to proszę bardzo, otocz się tylko tarczą, strzeżonego Merlin strzeże czy coś - patrzył na nią dość intensywnie, ale jeżeli nie nosiła się z zamiarem wyjścia, po prostu zabrał się do roboty. Kredą rysując wzory na podłodze i w niektórych miejscach umieszczając wiązanki ziół i świece, które zapalał za pomocą mugolskiej zapalniczki zamiast różdżki. Kiedy wszystko był gotowe odetchnął głośno i niczym dyrygent przed orkiestrą stanął przed utworzonym wzorem, zioła i świeczki były jego orkiestrą, wyznaczone kredą symbole zapisem nut, a różdżka batutą. Skupiając się na swoim zadaniu machnął różdżką chcąc za jednym sprawnym razem pozbyć się klątwy, rozproszyć ją, aby ciemność zniknęła.

Rozproszenie ◉◉◉◉○ - rozproszenie klątwy z karty Spalonej Nocy
Rzut PO 1d100 - 59
Sukces!
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
12.10.2025, 16:12  ✶  
Kiwnęła jedynie głową, bo Thomas miał rację. Chociaż Brenna naiwnie wierzyła jednak, że do tego potrzeba by czegoś... więcej. Więcej niż paru zaklęć śmierciożerców, atakujących jednocześnie też połowę kraju.
- Nie mam pojęcia. Możesz po prostu do niego napisać. Jeśli ma coś, czego ty nie znasz, to wydaje mi się, że raczej nie w szkolnej bibliotece...
Uśmiechnęła się blado na jego wyjaśnienia. Kwestia ceny? Wiedziała, że nie mówił o galeonach: te byli w stanie zdobyć. Czasem ceną mogło być jednak coś zupełnie innego, nie przeliczalnego na błyszczące monety. Poczucie bezpieczeństwa. Zdrowie. Życie.
Dusza.
- Tommy, w twoim planie jest dziura. Powiedziałabym jej po prostu, że to ty go kupiłeś – wytknęła. W normalnych okolicznościach może rozbawiłaby ją ta wizja, ale w tej chwili…
…w tej chwili wydawało się jej, że coś szepta jej imię, wzywa ją z ciemności, i Brennie nie było ani trochę do szczerego śmiechu. Miała wrażenie, że są obserwowani i rzeczywiście za żadne skarby nie zostawiłaby Thomasa samego: bo co, jeżeli coś naprawdę tkwiło w tych ścianach i zacznie walczyć z magią klątwołamacza? Jeżeli go zaatakuje?
Nie bez powodu w samym budynku Brenna wolała nie mówić o pewnych rzeczach.
Nie była już pewna kto, co słucha.
– Stanę grzecznie przy wejściu, żebyś nie musiał się mną rozpraszać, i żeby Basilius i Millie usłyszeli, gdybym nagle zaczęła krzyczeć o pomoc – odparła Brenna gładko. Wcale nie była pewna, czy za zamkniętymi drzwiami od razu zorientowałaby się, że coś jest nie tak. To nie była zwykła klątwa: nie mogła być, skoro popiół zniszczył całą ochronę domu, a potem zmienił go w coś… coś obcego. Coś wypełnionego mrokiem i strachem. Nie miała zamiaru spuszczać z oczu Thomasa, kiedy z tą ciemnością będzie walczył.
Nie pchała się jednak i na pierwszy plan. Jakkolwiek pozwalanie, by rzucał zaklęcia, które mogły ściągnąć na niego atak, i trzymanie się z tyłu było czymś szalenie trudnym, to wiedziała, że znał się na swojej robocie i był w tej dziedzinie magii dużo lepszy od niej. Wycofała się więc zgodnie z własnymi słowami do wejścia – drzwi zresztą w nich nie było, wpisały się w straty Spalonej Nocy – machnęła różdżką, próbując postawić tarczę, a potem… potem zastygła w bezruchu, mogłoby się wydawać, że nawet nie oddychała, kiedy Thomas czynił te wszystkie potrzebne do łamania klątw czary – mary. Obserwowała to jego, to ciemność w ścianach, jakby spodziewała się, że mrok zaraz po niego sięgnie. Palce na różdżce zaciskała trochę zbyt mocno.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1169), Pan Losu (40), Thomas Figg (1329)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa