• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
[02/05/1972] Rachunek sumienie – po wielkiej wichurze || Erik & Darcy

[02/05/1972] Rachunek sumienie – po wielkiej wichurze || Erik & Darcy
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#1
04.07.2023, 15:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.12.2023, 20:43 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic

—02/05/1972—
Pobojowisko, Knieja Godryka
Erik Longbottom & Darcy Lockhart



Co za katastrofa, pomyślał Erik, przechadzając się po okolicy Polany Ognisk – a aa raczej tego co jeszcze wczoraj nią nazywano. Czy to miejsce zachowa swoją nazwę po tym, co się wydarzyło ostatniej nocy? Z każdym kolejnym pokonanym krokiem i widokiem szczegółów dokonanych zniszczeń coraz bardziej w to wątpił. Być może Macmillanowie przechrzczą to miejsce kultu, gdy historia tegorocznego Beltane rozejdzie się lotem błyskawicy po społeczeństwie  czarodziejów.

Powalone drzewa, resztki zrujnowanych stoisk, których nie zdążyli jeszcze uprzątnąć wolontariusze...Rozpościerający się przed nim widok był jedynie ułamkiem dramatu, który rozegrał się na tych terenach. Po lesie dalej szukano zaginionych, a nieliczni medycy, którzy zdecydowali się pozostać na miejscu mieli pełne ręce roboty przy rannych. Nie wspominając nawet o siłach Ministerstwa Magii, które próbowały pomagać wolontariuszom i (chyba) przeprowadzić śledztwo.

— Gdybym mógł, pewnie sam bym do nich dołączył — mruknął pod nosem, zerkając smętnie w stronę zbiórki, która odbywała się po drugiej stronie polany. Odprawa następnej ekipy poszukiwawczej.

Próbował się wepchać do jednej z nich, gdy zorientował się, że jego siostra – która prawie że została pogrzebana żywcem – sama wyraziła potrzebę wyruszenia do głuszy. Nie mógł być gorszy. Poza tym ktoś powinien mieć ją na oko pośród tego wszystkiego. Medycy szybko wybili mu ten pomysł z głowy. Ba, miał wrażenie, że byli całkiem blisko wysłania go do większej placówki medycznej.

Mogli mieć trochę racji. Poparzenia, drobne zadrapania, siniaki i potężne limo pod okiem, które pod wpływem maści leczniczych przybrało wściekle fioletowy kolor. Nie wyglądał najlepiej, ale przynajmniej nie raził w oczy swoimi obrażeniami. Nałożono mu opatrunki na dłonie i oko, a także obwiązano część twarzy bandażem, tworząc iście szpitalną opaskę. Nie mógł usiedzieć na miejscu. Jak mógłby? Powinien chociaż brać udział w organizowaniu jakichś działań, przesłuchań, czegokolwiek.

Czy daliśmy ciała?, pomyślał mimochodem. Robili co mogli, ale czy było to wystarczająco? Miał wrażenie, że co najwyżej obwieścili zwolennikom Czarnego Pana, że potrafią im napsuć krwi. No i schwytali jednego z nich. Ale to, czy okaże się to dla nich błogosławieństwem, czy przekleństwem dalej było niewiadome. Podejrzewał, że czekało na niego kilka trudnych rozmów m.in. z Bonesem i Harper Moody. Bądź co bądź, był odpowiedzialny za zespoły operujące podczas Beltane. Jak oni będą to widzieli ze swojej perspektywy?

— Emm — Zatrzymał się nagle, mrugając parokrotnie, gdy przy linii drzew zauważył  młodego mężczyznę notującego spiesznie w notatniku nieopodal powalonego stoiska na którym wymalowana była pięknymi literami nazwa lokalnego biznesu rękodzieł z Doliny Godryka. — Wiele po tym nie zostało — odezwał się nieco, głośniej, co by zaznaczyć swoją obecność.

Prasa? Niezależny dziennikarz? Ciekawski mieszkaniec Doliny? A może pracownik jednego z wielu departamentów Ministerstwa Magii. Gdzieś w środku skrzywił się z niesmakiem na kilka z tych możliwości, jednak jego twarz pozostawała niewzruszona. Nie przepadał za dziennikarzami, jednak w tym momencie miał większych wrogów. Nie miał siły na to, aby okazywać niechęć. Gdyby nie był w żaden sposób związany z konfliktem, to może dalej byliby wysoko na jego liście priorytetów... Ale w tej chwili? Nawet oni wydawali się całkiem niezłym towarzystwie.

— Masakra. Chyba nikt się nie spodziewał, że tak się to wszystko potoczy — skomentował niemrawo, sięgając po papierosa i zapalniczkę.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#2
05.07.2023, 09:47  ✶  
Darcy był trochę rozdarty.
Z jednej strony bardzo chciał dostać się na Polanę Ognisk i dowiedzieć „co strasznego” się tam stało. Z drugiej, jeżeli stało się tam faktycznie coś strasznego, nie był pewien, czy chce to oglądać. Zwłaszcza po tym, jak w lesie, do którego weszli, natknęli się na fragmenty zwłok jakiegoś czarodzieja. (Teraz Darcy myślał, że to było dziwne: nie wyglądało na skutek upadku. A śmierciożercy… czy biegaliby w tej wichurze po lesie i rzucali zaklęcia w ludzi? Bestie – przechodziło mu przez głowę i oglądał się w stronę Kniei, zdecydowany, że już nigdy przenigdy do niej nie wejdzie.) Ostatecznie podjął próbę dostania się nieco bliżej, ale dość niemrawą. Gdy natknął się na żółte taśmy, ogradzające okolicę, nawet nie starał się ich przekroczyć czy ubłagać kręcących się w okolicy funkcjonariuszy o wywiad – miał już zdobytą wypowiedź pewnej czystokrwistej czarownicy, a poza tym rozmawiał z Heather Wood.
Z miejsca, w którym stał, nie mógł dostrzec zbyt wiele. Ruiny straganu, które chyba przesunął tu wiatr albo jakieś zaklęcie, były jednak na tyle malownicze, że zrobił im zdjęcie. A potem wyciągnął notatnik i zaczął pośpiesznie zapisywać swoje spostrzeżenia.
Najchętniej napisałby, że Sami Wiecie Kto jest potworem. Że nie obchodzi go nic oprócz władzy, że ginęli tu czystokrwiści, że nikt nie jest bezpieczny, że Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać jest tchórzem. Wmawiał sobie nawet przez chwilę, że faktycznie to zrobi. Ale jakaś mała część jego osoby wiedziała, że nie. Tłumaczył sobie, że po prostu o samym ataku na pewno napisze starszy, bardziej doświadczony dziennikarz i jego artykuł zostanie odrzucony. Najlepiej zrobi, jeśli napisze o akcji poszukiwawczej. W końcu brał w niej udział. Naczelny na pewno to doceni.
Pogrążony w myślach zauważył Erika dopiero, kiedy ten się zbliżył. I mimo całego przygnębienia, jakie odczuwał od chwili, gdy lewitował worek z ręką i nogą przez Knieję, jego usta rozciągnęły się w odruchowym uśmiechu. Głównie dlatego, że po pierwsze – rozpoznał Najdroższego Czarodzieja Wielkiej Brytanii, po drugie – zobaczył opuchliznę oraz mundur pokryty wciąż pyłem.
Ci, którzy przybyli tutaj później, tak nie wyglądali. Aurorów i Brygadzistów, którzy walczyli, łatwo szło rozpoznać. Wszyscy jak jeden mąż byli brudni, jakby na Polanie tarzali się w błocie. (Jedna z osób, która uciekła późno, wspomniała mu coś o odgłosie wybuchu i pyle: może wynikało to z tego).
Ile wart byłby wywiad z Erikiem Longbottomem o Beltane?
- Dzień dobry – przywitał się uprzejmie, gorączkowo zastanawiając, jak namówić go na chwilę zwierzeń. Aurorzy nie chcieli z nim rozmawiać. Jedna Brygadzistka w obszarpanym stroju dosłownie go pogoniła. - Naprawdę nikt? Słyszałem o jakichś przepowiedniach… chociaż po prawdzie, to chyba im nie wierzyłem.
Gdyby uwierzył, nie przyszedłby wczoraj na polanę. Ciągle sobie gratulował, że ewakuował się dosłownie moment przed atakiem. Chciał od razu napisać artykuł do porannego wydania.
I pomyśleć, że sądził, że ciężko będzie napisać coś ciekawego…
Jak go podejść? Nie uwierzy w zatroskanego obywatela. Zobaczył Darcyego z notatnikiem.
– Pracuję dla Proroka Codziennego – przyznał po prostu, uznając, że kłamstwo nie zaprowadzi go daleko. – Wszyscy czarodzieje w całym kraju, zastanawiają się, jak przebiegły walki. Rozumiem, że Brygadzistom i Aurorom ostatecznie udało się… zmusić śmierciożerców do odwrotu?
Choć nie była to prawda, Darcy o tym nie wiedział. Nie miał pojęcia, że rozkaz wydał Voldemort, gdy wrócił z limbo.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#3
08.07.2023, 20:26  ✶  

Odwzajemnił powitanie, taksując chłopaka wzrokiem. Na wspomnienie o przepowiedniach nieco się spiął. Czyżby po mieście krążyły jakieś konkretne plotki na temat tego, co miało tu miejsce jeszcze przed paroma godzinami? Huh, szkoda, że najwyraźniej żadna z nich nie dotarła do Brygady Uderzeniowej.

— Niezbadane są ścieżki przeznaczenia. — Zaciągnął się papierosem, wypuścił dym i zaraz znowu pociągnął. — Chociaż moim zdaniem mogłyby być nieco lepiej wytyczane przez wróżbitów, skoro już mają wgląd w to, co nas czeka w przyszłości.

Gdzieś w odmętach pamięci o ściany jego umysłu obijała się obietnica Dolohova, że zostanie mu limo pod okiem. Mała przepowiednia, jaką go uraczył przed paroma dniami. Czy powiązał słowa mężczyzny z tym, co się działo na Beltane? Nie do końca. A może raczej nie pozwalał sobie na zaakceptowanie tego stanu rzeczy.

To oznaczyłoby pogodzenie się z tym, że były w społeczeństwie czarodziejów osoby, które wiedziały więcej na temat tego, co miało nadejść, a nie uznały za stosowne tego zgłosić głównym siłom bezpieczeństwa Ministerstwa Magii. Oho, hipokryzja, pomyślał przelotnie, krzywiąc się lekko. Jakby sam nie był winny podobnym czynom. Tak to bywa, gdy trzeba dzielić obowiązki służbowe z innymi zobowiązaniami.

— Lepszy Prorok niż Czarownica, biorąc pod uwagę, gdzie się znajdujemy — skomentował neutralnie, uważnie dobierając słowa. — Mniej plotkujecie.

O ile nie dostajecie akurat innego zlecenia, zauważył, jednak nie podzielił się tą uwagą z młodym dziennikarzem. Kampania oczerniająca Leacha dalej pozostawała żywa w pamięci wielu czarodziejów, chociaż tutaj akurat Erik wątpił, aby ten konkretny chłopak był czemukolwiek winien. Westchnął cicho, wysłuchując pytania Lockharta.

— Naszym celem było zapewnienie cywilom czasu na ucieczkę i uniemożliwienie Śmierciożercom rozszerzenie pola bitwy na okoliczne lasy i Dolinę Godryka — stwierdził, prostując plecy. Coś mu strzyknęło w karku, gdy wykręcał głowę to w lewą, to w prawą stronę. — Potem... Sama magia wiatru dokonała interwencji.

Rozłożył ręce, wskazując na zniszczenia w formie powyrywanych z ziemi drzew tudzież uszkodzonych gałęzi i koron. On sam nie potrafił sobie tego poukładać w głowie. Co dokładnie sprawiło, że magia żywiołów kompletnie oszalała i ściągnęła na nich tę wichurę? Tajne zabezpieczenia kowenu? Starożytna magia skryta głęboko pod ziemią wraz z magiczną żyłą? A może niespodzianka Śmierciożerców, która nie zadziałała zgodnie z planem?

— Kraj chce wiedzieć, jak przebiegły walki, tak? — Pokręcił głową ze zmęczonym uśmiechem. — Osobiście odbieram to jako ostateczny akt agresji ze strony tej grupy terrorystycznej. Bo jak inaczej ich teraz nazwać? — Odwrócił się ku Darcy'emu, jakby ten mógł udzielić mu odpowiedzi na to pytanie. — To nie był atak na mugolskie zgromadzenie, czy protest przeciw „dominacji czarodziejów czystej krwi w placówkach rządowych”. To był atak na to, co Śmierciożercy podobno uważali za święte: czystą krew, nasze tradycje i naszą historią. Nie mówiąc już nawet o bezpieczeństwie naszych obywateli. — Zamilkł na moment. — Nie mówiąc już o tym, że znajdujemy się rzut kamieniem od Doliny Godryka, ednej z głównych osad naszej społeczności. To wyraźny sygnał, że kolejne działania tej grupy będą jeszcze bardziej ekstremalne.

Ugryzł się w język, zanim za mocno się rozgadał. Nie chciał wygłaszać monologu w imieniu Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, ale podświadomie czuł, że chwila, w której ktoś będzie musiał nazwać te działania po imieniu, prędzej czy później nadejdzie. On po prostu to przyspieszał. Poza tym, przez lata zdążył się nauczyć, że czas był niezmiernie ważny, jeśli chciało się zdobyć poparcie społeczeństwie. Ludzie musieli się dowiedzieć, że Śmierciożercy to nie tylko grupa lojalistów ideologii czystej krwi, a realne zagrożenie, które zaczynało przybierać na znaczeniu.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#4
10.07.2023, 09:35  ✶  
- Wróżbi i jasnowidzenie mają to do siebie, że są nieprecyzyjne – powiedział Darcy, który w pracy umiał być dyplomatyczny, chociaż najchętniej skwitowałby je wszystkie stwierdzeniem „stek bzdur”. Taki naprawdę ogromny stek bzdur. Przynajmniej do wczoraj, bo teraz to już w sumie nie był pewien, ale w gruncie rzeczy chyba nie chciał o tym za wiele myśleć.
Zaczerwienił się lekko na wspomnienie o Czarownicy. W gruncie rzeczy pisał do Proroka, ale nie na pełny etat, a częściej współpracował z Czarownicą. W dodatku pod pseudonimem pani Gossip. O co temu Erikowi chodziło?! Plotki były ważne! Czarodzieje mieli prawo Wiedzieć! A jego artykuły były bardzo dobre, dziękuję bardzo. Poza tym to dzięki nim tacy jak utrzymywali swoją sławę, a Darcy już wierzył, że Erikowi ani trochę na tym nie zależy. Akurat. Na pewno wycinał wszystkie informacje prasowe. Lockhart tak robił. Nawet gdy pisał sam o sobie (raz dotąd mu się zdarzyło.)
- Sama magia wiatru? – podchwycił jednak zaraz. Gdy Erik zaczął mówić o tym, co się tutaj stało, Lockhart zaraz zapomniał o swoich przemyśleniach na temat sławy i Longbottoma, a skupił się wyłącznie na szybkim notowaniu wypowiadanych przez Brygadzistę słów. – Wczoraj niebo było czyste, taka wichura była więc zdumiewająca. Wyjątkowo potężne zaklęcie. Pańskim zdaniem rzucił je Ten Którego Imienia Nie Wolno Wypowiadać?
Darcy był przeciętnym czarodziejem. Może nie skrajnym tchórzem, ale na pewno nie osobnikiem na tyle odważnym, aby wypowiadać imię, na dźwięk którego drżeli czarodzieje znacznie silniejsi od niego. A już na pewno nie byłby skłonny przezywać go tak, jak robił to Zakon Feniksa.
Kiedy Erik podjął dalszą opowieść, Darcy żałował, że nie umie pisać dwoma rękami na raz. O bogowie, to było dobre! To dopiero było dobre!
Erik odważył się to powiedzieć.
Darcy nie był jednak jeszcze całkowicie pewny, czy będzie miał odwagę to zapisać.
- To eee… oficjalne stanowisko Ministerstwa, pańska wypowiedź czy anonimowy komentarz? – spytał w końcu, z trochę niepewną miną. Jeżeli Erik był gotów powiedzieć coś takiego otwarcie, podpisując swoim nazwiskiem, wyrysowywał sobie na plecach tarczę z napisem „Jestem celem dla śmierciożerców”.
A jednocześnie, Lockhart, który praktycznie nigdy nikogo nie podziwiał, poczuł odrobinę niechętnego szacunku dla Longbottoma. Bo po prawdzie, dokładnie to samo myślał. Tyle że za bardzo bał się o swoje życie, aby po prostu napisać to w swoim artykule. Tacy Longbottomowie to cholerni bohaterowie, nie? A on o bohaterach pisał, sam nim nie był.
– Pańskim zdaniem co chcieli osiągnąć tutaj śmierciożercy? Pewna Brygadzistka wspomniała mi, że zabijali na ślepo. Może była to próba wywołania zamieszek, by łatwiej doprowadzić do przewrotu w Ministerstwie Magii? A może chcieli przerzedzić szeregi Brygadzistów i aurorów? – dopytywał. Zwykle wyrażał się nieco inaczej, ale Darcy był pisarzem. Umiał nie tylko ładnie pisać, ale też ładnie mówić, jeżeli bardzo chciał.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#5
16.07.2023, 00:55  ✶  

Wzruszył lekko ramionami. To samo można by było powiedzieć o widmowidzeniu jego siostry, jednak jej dar nie raz nie dwa wspomógł ich w chwilach, gdy trop się urywał. Gdyby nie to, Erik pewnie byłby podobnego zdania co Darcy. Mając jednak pewne doświadczenie z darami tego typu, musiał dopuszczać do siebie myśl, że ci, co „widzieli więcej” mogli mieć informacje niedostępne dla zwykłych czarodziejów.

— W stu procentach nie jestem w stanie tego potwierdzić, jednak... Nie, nie sądzę, żeby to była jego robota. Przynajmniej nie bezpośrednio — stwierdził po dłuższej chwili zamyślenia. — Jeśli chcemy być pedantyczni, to określiłby to „konsekwencjami jego działań”. Żywioł nie obrał strony, a atakował, kogo popadnie.

Oczywiście, była taka możliwość, że wichurę przywołały zaklęcia Czarnego Pana, a ten miał w poważaniu bezpieczeństwo swoich zwolenników. Sądząc po tym, że nikt nawet nie pokwapił się, aby próbować odbić rannego Śmierciożercę, lojalność nie była koncepcją wybitnie bliską tym ludziom. Z drugiej jednak strony...

Atak na polanę wydawał się nie być po prostu brutalnym starciem, a czymś zaplanowanym. Wiatr mógł równie dobrze pokrzyżować plany Śmierciożerców, jak im pomóc. Zostawała też kwestia Macmillanów i środków ochronnych, które mógł zastosować kowen bez wiedzy Ministerstwa Magii. Tego jednak media nie musiały wiedzieć. Najpierw powinno się tym zająć Ministerstwo lub... inne siły.

— Moja własna — odparł sucho. — Chociaż przy odrobinie dobrej woli, stanowisko Ministerstwa Magii będzie dosyć zbliżone do mojego. Przydałoby nam się trochę jedności w tych ciężkich czasach.

Poczuł nieprzyjemne ukłucie w żołądku. Czy była to odpowiedzialna decyzja? Wątpił w to, aby ktokolwiek w domu ją pochwalił. To było jak zaproszenie Śmierciożerców pod drzwi rodzinnej fortecy. Czy jednak nie wystosowali podobnych listów wystarczająco dużo? Cały ród był już zapewne od dawna na celowniku. Przyjęcie Crawleyów, udzielenie azylu Charlesowi-Julesowi, praca w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów, otwarte głoszenie poglądów pro-mugolskich... Chociaż nie wszystkie te informacje były powszechnie znane, tak publiczny obraz Longbottomów nie przedstawiał ich jako potencjalnych sojuszników Czarnego Pana.

— Za długo stali na uboczu — odparł, uważnie ważąc słowa. — Może i informacje na temat ich działań, wymuszeń, porwań trafiały do gazet, tak w pewnym momencie nawet to powszednieje, prawda? Sam pan dobrze wie. — Uśmiechnął się ponuro. — Ciężko sprzedać po raz dziesiąty tę samą opowieść o czarownicy mugolskiego pochodzenia zaatakowanej w drodze do domu, czy ataku na drobne przedsiębiorstwo na Pokątnej, prawda? A to — wskazał na pobojowisko — jest doskonałym sygnałem. Wprowadzili chaos. Pokazali się. Tegoroczna Ostara była nadzwyczaj spokojna, a Beltane? Katastrofa.

Wziął głęboki oddech. Nie wspinał się obecnie na szczyty swojej elokwencji, jednak liczył, że jego słowa nie zostaną przeinaczone na jego niekorzyść. Ba, po raz pierwszy w życiu miał nadzieję, że dziennikarze dodadzą coś od siebie i sprawią, że jego monolog faktycznie zabrzmi, jak coś, co mogłoby poruszyć głowy i serca czytelników.

— Krótko mówiąc – ich celem było zastraszenie społeczeństwa. Wszyscy zastanowią się dwa razy, zanim wybiorą się na kolejne święto. To nieco podłe, nie sądzi pan? — Zerknął na Lockharta z lekkim zaciekawieniem. — Wiara w Matkę jest dość bliska czarodziejom, a sabaty w gruncie rzeczy organizuje kowen. Tym atakiem postanowiono nam odebrać kolejny aspekt naszej tożsamości. Dla kapłanów kowenu to pewnie niemalże bluźnierstwo.

Westchnął ciężko. Może źle robił, biorąc udział w tym wywiadzie. Może powinien odczekać, aż opadnie kurz po bitwie, aż Moody i Bones ustalą konkretny plan działania, a Ministra Magii wygłosi orędzie. Gdy będą mieli więcej informacji od kowenu, gdy przesłuchają Śmierciożercę, który trafił w ich ręce. Nie potrafił się jednak powstrzymać. Był sfrustrowany, ale przede wszystkim chciał, aby inni czarodzieje zobaczyli ten konflikt z jego perspektywy.

— Czy cokolwiek na tym zyskaliśmy? — rzucił ni stąd ni zowąd Erik, poniekąd przechodząc do kolejnej kwestii. — Na pewno pokazaliśmy, że nawet jeśli rzuca się nam wyzwanie, to potrafimy się pozbierać. Wystarczy spojrzeć na obóz. Pracownicy św. Munga, wolontariusze, pracownicy Ministerstwa Magii, mieszkańcy Doliny Godryka — wyliczał kolejne grupy ludzi, którzy przybyli z pomocą na polanę. — Jeśli pośród tych zniszczeń można być z czegoś dumnym, to z tego, że nie zapomnieliśmy jeszcze o sobie nawzajem. Może i wiszą nad nami czarne chmury, ale dalej możemy im skutecznie przeciwdziałać.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#6
16.07.2023, 18:15  ✶  
Bogowie.
To było mocne. Bardzo mocne. Chociaż Darcy zewnętrznie zachowywał pełen profesjonalizm, w środku walczył sam ze sobą. Czy mógł o tym napisać? Czy chciał o tym napisać? Oczywiście, przedstawiłby to jako wywiad albo komentarz Erika Longbottoma (on naprawdę chciał podpisać to swoim nazwiskiem, ci Longbottomowie naprawdę byli albo bardzo odważni, albo bardzo głupi, nic dziwnego, że wszyscy trafiali do Gryffindoru!), nie własne zdanie. Ale czy to, że tekst nie będzie zawierał jego opinii, że on zachowa pełen obiektywizm, wystarczy, aby nie wkurwił śmierciożerców?
Z drugiej strony, po tym wszystkim, co tutaj się stało, chyba nie spodziewali się pozytywnej prasy.
– Czyli… pańskim zdaniem… Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać zrobił coś, przez co pogoda oszalała – powtórzył Darcy, jakby chciał się upewnić, czy dobrze pojmuje słowa Erika. I przy okazji dać mu szansę na ewentualne wycofanie się, bo bardzo nie chciał pozwu pt. Przeinaczyłeś Moje Słowa, jeżeli zdecyduje się napisać ten artykuł.
Nagle trafiła go myśl, że może zrobiłoby to wrażenie na Eunice. Gdyby wszyscy mówili o jego tekście. I może jego teksty byłyby lepiej płatne? Mógłby kupić jej przyzwoity prezent urodzinowy.
Z nowym zdecydowaniem spojrzał na Erika. Tak! Napisze ten artykuł! I będzie o nim mówić cała Wielka Brytania!!!
– Ministerstwo, zdaje się, poluje na Tego, Którego Imienia Nie Wolno wymawiać oraz śmierciożerców. Chociaż zdaniem wielu brakuje w tym… odrobiny zdecydowania – powiedział. Może odnosił się do Minister Magii, którą oskarżano cicho i nieco głośniej o to, że nie jest przywódczynią na trudne czasy. A może tylko próbował sprowokować Erika, aby powiedział coś więcej?
Notował każde słowo. I nawet nie ubarwiał, nie przekręcał, bo wypowiedź sama w sobie była mocna, kontrowersyjna, a gdyby Darcy nie był takim tchórzem, może nawet by się z nimi zgodził. Lubił sabaty. Był stosunkowo wierzący. Robiło mu się niedobrze na myśl o tym, jak niewiele brakowało, aby był jedną z osób, które uciekały w Knieję, w poszukiwaniu schronienia. Teraz nagle nie czuł się bezpiecznie. A nie tylko nie był szlamą, jego rodzice, dziadkowie i pradziadkowie też byli czarodziejami. Rodziny, z których się wywodził, nie były może szlachetne, tu czy tam ktoś poślubił jakąś szlamę i nie został wydziedziczony, ale nawet wedle standardów śmierciożerców powinny być „akceptowalne”…
Tak przynajmniej Lockhart dotąd sądził.
– Jeżeli taki był ich cel to… intrygujące – przyznał jednak tylko dyplomatycznie. Nie pojmował. Wciąż nie pojmował, po co ten cały atak. Czy Voldemort uznał, że przejęcie władzy w obecny sposób przebiega za wolno i postanowił zastraszyć społeczeństwo? Całe? – Czy chce pan coś jeszcze dodać? Może wspomnieć o przebiegu akcji? – spytał, już nawet nie uciekając się do podstępów czy podchodów. Erik sam, dobrowolnie, bez podsłuchiwania i sztuczek, dostarczył mu lepszego materiału niż Darcy śmiał mieć nadzieję, że zdobędzie.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#7
21.07.2023, 00:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.07.2023, 00:09 przez Erik Longbottom.)  

Jeśli w życiu faktycznie były takie chwile, gdy czas momentalnie zwalniał, a człowiek musiał wybrać pomiędzy dwoma drastycznie od siebie różnymi ścieżkami, to ta krótka wymiana zdań z Darcym zdecydowanie była dla Erika swego rodzaju próbą. Mógł ograniczyć się do wymijających komentarzy, skupić się na faktach i tego, co Lockhart miał przed sobą. Konsekwencje potyczki z siłami Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać wydawały się mówić same za siebie. Coś jednak należało zrobić.

Brawura była cechą charakterystyczną lwiej części wychowanków Gryffindoru, jednak w tym momencie Longbottom czuł, że musi coś powiedzieć. Coś od serca, a nie przesadnię wymijającą i uspokajającą przemowę, jaką zapewne wygłosiliby rzecznicy prasowi Ministerstwa Magii. Ludzie nie byli ślepi; czytali gazety, słuchali radia, a przede wszystkim rozmawiali ze sobą i widzieli, co się dzieje na ulicach Londynu i większych osad czarodziejów. Zagrożenie ze strony Śmierciożerców towarzyszyło im od kilku dobrych lat, jednak zdawało się trzymać na odległość. Teraz jednak nagle przyspieszyło, więc i oni powinni wyjść mu naprzeciw.

— Ujmę to tak — odchrząknął znacząco, zanim kontynuował swoją przemowę. — „Wiele wskazuje na to, że działania Czarnego Pana, które miały miejsce na Polanie Ognisk podczas obchodów Beltane mogły zaburzyć naturalny porządek rzeczy, prowadząc do problemów natury magicznej na tle magii żywiołów oraz zaklęć translokacyjnych na terenach Doliny Godryka, gdzie rozegrało się starcie zwolenników czarnoksiężnika z siłami bezpieczeństwa Ministerstwa Magii”. Czy takie wytłumaczenie pańska redakcja uzna za wystarczająco?

Nie wiedział za wiele na temat problemów pogodowych, jakie wystąpiły pod koniec ich walki. Ciężko też było jednoznacznie wskazać winnego. Śmierciożercy? Zabezpieczenia kowenu? Ogólny chaos w święto Beltane? A może to pracownicy Ministerstwa Magii i sojusznicy Zakonu w jakiś sposób przywołali tę wichurę – zupełnie nieświadomie? Pokręcił głową. To był najlepszy komentarz, jaki mógł w tej chwili z siebie wydusić. Szczegóły będą musiały poczekać do czasu, aż ustalenia służb trafią do opinii publicznej.

— Owszem, stale prowadzimy działania mające na celu pochwycenie Czarnego Pana, jak i jego najbliższych zwolenników — zawiesił na moment głos, bijąc się z myślami. Nie była to wprawdzie żadna wielka tajemnica. Każdy, kto przykładał większą uwagę do doniesień prasowych i lubił teoretyzować, mógłby dojść do podobnych wniosków. — Należy jednak mieć na uwadze, że nawet jeśli dokonujemy aresztowań, złapani ludzie niekoniecznie mają znaczenie dla głównego śledztwa. Czasami są to, jakby to powiedzieć... płotki. Ludzie praktycznie, że wzięci z ulicy, którzy z powodu nienawiści wobec określonych osób czy grup zdecydowali się na agresywne działania, a w gruncie rzeczy nie są w stanie popchnąć działań Ministerstwa do przodu. — Przełknął głośno ślinę, drapiąc się po policzku. — Brygada Uderzeniowa, jak i Biuro Aurorów wspólnie pracuje nad tym, aby jak najbardziej uprościć kwestie formalne. Zależy nam na konkretnych działaniach, szybkiej mobilizacji, a przede wszystkim współpracy między działami, aby móc jak najbardziej efektywnie zajmować się kolejnymi zleceniami.

Zamyślił się na moment. Co właściwie mógł powiedzieć na temat tego, co spotkało go personalnie? Chciał skierować uwagę publiki na Śmierciożerców i negatywne skutki ich działalności, ale nie mógł też wyjawiać tajemnic służbowych na prawo i lewo, czy dzielić się informacjami z innych źródeł. Poza tym chwalenie się tym, że wraz z Heather i Charlesem walczyli z jednym Śmierciożercą, nie było czymś, co miał w planach.

— Pomimo odniesionych strat, zabezpieczenia, jakie wprowadziliśmy przed głównymi obchodami, okazały się w wielu aspektach pomocne. Dzięki temu zdołaliśmy ułatwić ucieczkę cywilom i zdobyć dla nich dodatkowy czas, zanim dotarli do nich przeciwnicy — skomentował w końcu.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#8
21.07.2023, 00:32  ✶  
Pióro śmigało po papierze, kiedy Darcy zapisywał kolejne słowa. Było tu trochę standardowych formułek, jakie zwykle wygłaszali przedstawiciele Ministerstwa, ale było też trochę wypowiedzi, na które nie każdy by się zdecydował. A w dodatku wygłaszał ja Erik, który cieszył się pewną popularnością i był osobą dość rozpoznawalną.
To wszystko czyniło potencjalny artykuł ciekawszym.
Erika czyniło potencjalnym celem, ale co to obchodziło Lockharta? W końcu sam to wszystko powiedział. I to wcale nie dlatego, że Darcy wyciągnął te wypowiedzi podstępem.
- To… eee… zdaje się, całkiem wyczerpujące. Na tyle, na ile to możliwe – powiedział, odnośnie wytłumaczeń i tego, na ile są wyczerpujące. Zastanawiał się też, czy powinien wykorzystać i wyolbrzymić stwierdzenie, że Brygada i aurorzy często aresztowują płotki. Nie zdecydował jeszcze w stu procentach, w jakim świetle przedstawić Ministerstwo, i czy działania na Beltane ocenić jako zadawalające, czy fatalne. A może powinien zachować – jak rzadko – pełen obiektywizm i przedstawić to tylko w formie wywiadu?
Mógłby zmanipulować ten artykuł i to bardzo. Nie raz już to robił.
Przed paskudnymi sztuczkami, a przynajmniej tymi najpaskudniejszymi, miało powstrzymać go głównie wspomnienie fragmentów kończyn, które jego siostra wrzucała do worka.
- Mogę zrobić zdjęcie? – poprosił jeszcze, a jeżeli dostał zgodę, uniósł aparat i sfotografował Longbottoma. Miał już sporo zdjęć z akcji ratowniczej, ale wywiad z Erikiem powinien być opatrzony jego fotografiami. Trzema najlepiej – z balu Longbottomów, gdy był wystrojony, jakimś „normalnym” oraz tym, w brudnym mundurze, z opuchniętą twarzą. W ten sposób zrobi to większe wrażenie.
– Bardzo dziękuję za rozmowę, panie Longbottom. W swoim imieniu i imieniu wszystkich czarodziejów, którzy zastanawiają się, co działo się na tej polanie. Zadbam, aby dostał pan numer Proroka, w którym pojawią się te… informacje.
Nie sądził, że wyciągnie coś więcej, a miał już w tej chwili naprawdę dużo doskonałych materiałów. Pożegnał się więc z Erikiem, a potem czmychnął – pomyszkować i popodsłuchiwać jeszcze tu i ówdzie, bo to nie zaszkodzi, prawda?
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#9
28.07.2023, 22:12  ✶  

Starał się stłumić grymas pragnący wedrzeć się na jego twarz, gdy tuż przed jego oczami zaczarowane pióro latało od jednego końca kartki do drugiej, dokonując pieczołowitych zapisków odnośnie do wygłoszonego przez niego monologu. Nigdy się przesadnie nie interesował tym, jak właściwie działają te zaklęte przedmioty, chociaż widywał je dosyć często, czy to u prasy, czy pracowników Ministerstwa Magii.

Czy faktycznie zapisywały tylko to, co przekazywał mówca? A może dodawały coś od siebie, uwzględniając na marginesach dodatkowe zapiski? Nie zdziwiłbym się, gdyby dziedziczyły coś po swoich właścicielach, pomyślał z lekkim przekąsem. Ciekawe, czy gdy reporter zabierał je ze sobą przez dłuższy czas, to poznawały jego potrzeby i przyzwyczajenia, aby jak najlepiej pomóc mu w pracy? A może przesadzał i pióra były tylko tym, czym wydawały się na pierwszy rzut oka – przydatnymi narzędziami.

— Yyy... Tak, tak. Oczywiście — zgodził się z roztargnieniem, gdy Darcy zapytał go o zdjęcie.

Przybrał poważny wyraz twarzy, darując sobie przyjemny i dobrotliwy uśmiech, do jakiego przyzwyczaił fotografów podczas dotychczasowych sesji. Zły czas i miejsce na robienie dobrej miny do złej gry. Teraz potrzeba było czegoś... naturalnego. Skinął głową Lockhartow.

— Również bardzo dziękuje. Będę trzymał kciuki za dobry artykuł... i jak najlepszy odbiór ze strony społeczności — stwierdził, ściskając na pożegnanie rękę mężczyzny.

Gdy ten się oddalił, Longbottom skierował swe kroki z powrotem do obozu medyków, mając nadzieję, że znajdzie tam jakieś zajęcie. Nie chciał wracać do domu w tym stanie, a czuł, że może być tu jeszcze potrzebny. Skoro nie pozwolono mu udać się do lasu na poszukiwanie zaginionych gości Beltane, to może uda mu się, chociaż pomóc z wynoszeniem zapasów z Błędnego Rycerza?


Koniec sesji


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (2615), Darcy Lockhart (1767)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa