• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
1972/wiosna/maj/9 - Posiadłość Longbottomów

1972/wiosna/maj/9 - Posiadłość Longbottomów
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#1
23.07.2023, 17:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.09.2023, 21:34 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II

- To nie ma sensu, Brennie – mówiła cicho, odbijając się lekko stopą od ziemi. Siedziały na ogrodowej huśtawce – lekko skrzypiącej przy bujaniu - ze stertą koców pod ręką, gdyby się miało okazać, ze wieczór jest nazbyt chłodny. W zasadzie, w przypadku Mavelle, zimno jej nie opuszczało – jednakże bez większego zastanowienia, odruchowo, przykryła nogi kocem. Nie, dwoma nawet. Jakby to cokolwiek miało jakimś cudem zmienić. Spojler: nie miało jak zmienić, choćby nawet obłożyła się i setką najcieplejszych okryć.
  Co prędzej skończyłoby się uduszeniem niż – w końcu! - upragnionym rozgrzaniem.
  - Dziadek mówił mi o Borginach i Crawleyach. Im dłużej o tym myślę, im bardziej szukam w pamięci tych wspomnień, to trafiam na… jedno, wielkie nic – tłumaczyła cicho, wpatrując się gdzieś w dal, jakby to miało pomóc w wygrzebaniu tajemnic z własnego umysłu. Tak po prawdzie, może powinna była zatrzymać to wspomnienie całkiem dla siebie – zawierało w sobie sekrety rodziny Longbottomów, sekrety, które zostały powierzone… jej? To nie miało sensu.
  Może i to wspomnienie nie należało do niej? Tyle że z poprzednich łatwiej było wywnioskować, że naprawdę nie mogło jej tam być. Bo gdy rodziła się Lucy – Bones nie było na świecie. Gdy Brenna zyskała pierwszego psa – sama była dzieckiem i nie mogła mieć córek. A co dopiero takich, które przecież były jej kuzynkami…! Ale teraz… teraz… teraz tonęła w tym wspomnieniu, nie odrzucała go. Bo w teorii naprawdę mogła tam być.
  Tylko to nie miało sensu. Była wnuczką Godryka, wyłącznie brygadzistką, która trzymała się uparcie niższych szczebli drabiny kariery, jaką oferowała Brygada. Czy naprawdę brała udział w tej rozmowie? Jeśli tak – czy dziadek mógł wyczyścić jej wspomnienia, tak jak sprawił, że Crawleyowie zniknęli z map…? I w końcu: czy naprawdę mógł ją kiedyś obciążyć czymś takim…?
  W każdym razie, mimo wszystko czuła się zobowiązana do wytłumaczenia. Przez nią – przez utratę wsparcia, jakim miała być – Brenna została ranna i cała historia mogłaby skończyć się o wiele gorzej, gdyby jakimś cudem nie ocknęła się w odpowiedniej chwili.
  - Dziadek zrobił coś, dzięki czemu mapa Bagshotów nie pokazywała Persefony – dodała, obejmując mocniej gorący kubek kawy. Gorący? Nie czuła tego, zimne dłonie nadal pozostawały boleśnie wręcz zimne – Spytałam go, jak to zrobił. On… chyba udzielił mi odpowiedzi, ale próbuję sobie to przypomnieć, to... – skrzywiła się, potarła dłonią skroń. Nawet teraz ból zapulsował, choć już nie tak intensywny, żeby aż stracić od tego przytomność – Nie wiem, czuję się, jakby mi usunięto wspomnienia – zakończyła dość bezradnie, spoglądając w końcu na kuzynkę – Ale to naprawdę nie ma sensu.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
23.07.2023, 17:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.07.2023, 17:53 przez Brenna Longbottom.)  
Harold i Archibal trafili do aresztu. Tego pierwszego Brenna z konieczności przekazała w czułe ramiona dwóch BUMowców, którzy prowadzili jego sprawę. Była poobijana, pokrwawiona i obolała, zmartwiona o kuzynkę - i nie miała siły na przesłuchanie ich obu.
Musiała wybierać. I wybrała Archibalda Jenkinsa, który mógł mieć informacje o człowieku, który napadł Cody'ego Brandona. Wstępne przesłuchanie nie dało wiele, ale pozwalało mieć nadzieję, że mężczyzna z czasem zmięknie... i że jednak jego brak zapasów Szkiele Wzro nie był związany tylko z tym, że ukrywał u siebie poszukiwanego za rozbój i podejrzanego o udział w zabójstwie.
Potem teleportowały się do Doliny Godryka.
Rana na łuku brwiowym nie została w pełni zaleczona, ale jeden z BUMowców coś tam wiedzący o leczeniu, zatamował krwawienie, ponarzekał chwilę nad Brenną, upewnił się, że nie ma wstrząśnienia mózgu i dał jej maść na liczne siniaki - powstałe i podczas stoczenia ze schodów, i gdy spadała przez podłogę. Brenna nie była więc jeszcze w pełni formy i musiała dopaść Danielle, kiedy ta wróci, ale była w stanie wrócić do Doliny, usiąść z Mavelle na drewnianej huśtawce… i zadać jej parę pytań. Po upewnieniu się, rzecz jasna, że nikt nie kręci się w pobliżu.
O limbo. O wspomnienia. O to, co stało się na Nokturnie… Wysłuchała wszystkiego, nietypowo dla siebie niemal w milczeniu – i dopiero gdy Bones skończyła, Brenna się odezwała.
- To nie mogło być twoje wspomnienie. Byłyśmy wtedy za młode. I żadna z nas nie wiedziała, że Borginowie postanowili zabić Crawleyów, zanim się tu wprowadzili– powiedziała Brenna. Wprawdzie obie były wtedy pełnoletnie, ale jeszcze nie na tyle… dojrzałe, aby mogły wpaść do biura dziadka w ten sposób i wtajemniczono je we wszystko. Zakon wtedy nie istniał, ona dopiero kończyła kursy, by dołączyć do Brygady, Mavelle była bodaj na stażu? Skąd miałyby wcześniej wiedzieć, że planuje się mord na Susanne? Ba, właściwie sporo członków rodziny nie znało pełnej historii. Na pewno nie ci spoza posiadłości. Legimens czy imperio mogłoby wydusić informacje, nawet jeżeli ci nie chcieliby ich zdradzić.
Brenna sądziła, że ją zna. Dziś miała wrażenie, że… jednak się myliła. Może i sami Crawleyowie nie wiedzieli wszystkiego?
Nie patrzyła na Mavelle. Zamyślone spojrzenie skierowała gdzieś na sad, na drzewa, pokryte drobnymi, zielonymi jeszcze owocami… Część z nich ucierpiała podczas wichury: z niektórych strącono wszystkie owoce, inne straciły gałęzie, jedno z drzew runęło. Myślami Brenna była jednak daleko stąd. W przeszłości. Wspominała wszystko, co wiedziała, próbując jakoś sobie to poukładać… i nie wychodziło jej z tego równania nic sensownego.
- Widzę dwie możliwości. Jedna… to po prostu tak działa. Może jakaś kolizja wspomnień? Tożsamości? – zastanowiła się. Zgadywała. Za mało wiedziała o nekromancji i wielu innych rzeczach, by mieć pewność, co doprowadziło do omdlenia Mavelle. – Druga… może dziadek zrobił coś, żeby… zabezpieczyć to wspomnienie? Na przykład przed Borginami. Albo przed wścibską osiemnastolatką, która potrafi widmowidzieć?
Pytanie, co zrobił Godryk, dręczyło teraz Brennę. Każdy miał prawo do swoich tajemnic, a to była ważna tajemnica: od niej zależało bezpieczeństwo Crawleyów. A jednak… co jeśli wuj miał więcej takich zablokowanych wspomnień? Jeśli Mavelle będzie regularnie mdleć? Tym razem skończyło się na poobijanej i pokrwawionej Brennie, ale jeżeli Bones zemdleje, przebiegając przez ulicę w niemagicznym Londynie, prosto pod koła auta?
Poza tym…
Śmierć wuja jakoś przypominała o śmiertelności. Czy wiedział ktoś jeszcze, poza nimi dwoma?
- Powinnyśmy chyba o tym z nim porozmawiać. I nie wiem, czy to nie moment, żeby zacząć rozważać zgłoszenie się do Dumbledore'a... z waszą... przypadłością.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#3
24.07.2023, 20:55  ✶  
Pokiwała smętnie głową; argumenty Brenny naprawdę miału o wiele więcej sensu niż to, co się działo z samą Mavelle. Te wspomnienia zdawały się w niej „siedzieć” jakoś mocniej, a przynajmniej tak to odczuwała. Bo w momencie, w którym się to działo, brakowało wyraźnych elementów świadczących o tym, iż naprawdę nie mogło jej tam być.
  Pewnie, dziadek wyglądał trochę młodziej, ale musiałaby zapewne usiąść z rodzinnymi albumami i przeglądać zdjęcie za zdjęciem, rok za rokiem, żeby móc stwierdzić, jak dawno to było. Nie aż tak dawno, by bezkrytycznie założyć, że naprawdę nie mogła znaleźć się tam tego dnia.
  Tylko że to naprawdę nie miało sensu. Brak jakichkolwiek wspomnień z tym powiązanych, nie potrafiła też podać sensownych powodów, dla których miałaby być wtajemniczona w takie sprawy. Więc skoro tak, to odpowiedź, zdaje się, mogła być tylko jedna, prawda…?
  - Może – stwierdziła z pewnym namysłem i wyraźnym zmęczeniem w głosie. Bo tak naprawdę, odkąd wyszła z tego cholernego szpitala, nie potrafiła porządnie odpocząć. Raz, że praca, dwa, że skupiała się na niej teraz uwaga zbyt wielu osób (i chyba tylko poczucie obowiązku sprawiało, że nie zażądała urlopu i nie ulotniła się jak najdalej od Londynu), a trzy… nieustanne zimno męczyło. Z którejkolwiek strony by nie patrzeć – również bałagan we własnej głowie męczył. Była tylko jedną Mavelle, a wszystkich problemów, uczuć, myśli miała tyle, że z powodzeniem byłaby w stanie obdzielić tym kilka osób i jeszcze by coś dla niej zostało.
  - Chociaż sama nie wiem. Kolizja tożsamości? Występuje od początku. Nie mogłabym przecież nigdy mieć żony – zacisnęła lekko wargi. Jeśli to kolizja – czy nie powinna była wystąpić już wtedy? Jako kobieta, miała wspomnienia mężczyzny… ale i tak widziała je w sposób, który sugerował, że naprawdę tam była. Ona. Mavelle. Nieważne, że nie mogła być dla nikogo ojcem. Nieważne, że z pewnością nie nosiła munduru aurora. I tak w jej głowie wszystko wyglądało to tak, jakby rzeczywiście brała udział w wydarzeniach. Jakby naprawdę przeprowadzała rozmowę z Godrykiem, jakby sama pędziła ze wszystkich sił, żeby zdążyć przywitać córkę na świecie… - Raczej skłaniałabym się ku drugiej opcji… potrafił wymazać istnienie Crawleyów. Jeśli faktycznie wyjaśnił, jak to zrobił, to jest to wiedza... – zawahała się. Może nie powinny jednak drążyć? Sekret, który zna więcej niż jedna osoba przestaje być sekretem – … wiedza, którą należy strzec i może lepiej nie dotykać? Dla ich bezpieczeństwa – podsumowała dość ponurym tonem.
  - Z drugiej strony… chyba faktycznie powinnyśmy z dziadkiem porozmawiać – przyznała w końcu i umilkła na dłuższą chwilę, podczas której pociągnęła kilka niemałych łyków kawy – Jeszcze nie teraz – stwierdziła w końcu. Tak, Dumbledore był po ich stronie. Tak, przewodził Zakonowi. Co nie oznaczało, że bezkrytycznie chciała zdradzić mu wszystko, co się z nią działo. Po prostu… jeszcze nie teraz. Może później, jeśli natrafi na ścianę nie do przebycia, w poszukiwaniu informacji na własną rękę.
  - Czujesz się na tyle dobrze, żeby teraz iść do dziadka? Czy może wolisz najpierw poczekać na Danielle? – spytała w końcu, lustrując Brennę uważnym spojrzeniem. Tak, w BUMie wstępnie ją połatano, ale wciąż: do pełni formy było dość daleko.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
25.07.2023, 11:33  ✶  
- Chodzi mi... o efekt. O to, że zaczęły kolidować ze sobą tak mocno, że doprowadziło to do utraty przytomności - wyjaśniła Brenna. - Bo to chyba nie było coś tak wstrząsającego, żebyś zemdlała w wyniku samego szoku tym, co zobaczyłaś. A zabezpieczenie... można chyba tak zabezpieczyć przedmioty. Czy wspomnienia albo konkretną tajemnicę również? Nie jestem pewna.
Za mało wiedziała. O wiele za mało. Obiecała sobie, że niedługo - kiedy tylko zdoła wyszarpać wolną chwilę - uda się do biblioteki przy Horyzontalnej. Ta różdżka, która nie zdradziła żadnego wspomnienia. Druga, przy której Brenna zdołała coś wyciągnąć... ale tylko jeden obraz i czuła się, jakby przedzierała przez coś gęstego. Czy dziadek mógł postąpić podobnie?
Znów.
Nie wiedziała.
- Jeżeli to wiedza, której dla ich bezpieczeństwa nie powinnyśmy poznawać, nie będę nalegała – powiedziała Brenna po chwili wahania. Jej własna ciekawość nie miała znaczenia w obliczu życia kilku osób. Znała wagę takich tajemnic. Sama ukrywała ich wiele, i niejedna osoba mogłaby mieć pretensje, że Brenna im nie powiedziała, ale to przecież nie chodziło tylko o nią. Wciąż dręczyła ją jednak myśl, że skoro powiedział Derwinowi… – Ale jeśli faktycznie zrobił coś, by to zamaskować? Jeśli wujek ma więcej takich wspomnień, a teraz… teraz są twoje?
Pokręciła głową z rezygnacją i niemal natychmiast tego pożałowała. Bo głowa zabolała. Podobno nie miała wstrząśnienia mózgu, ale to nie oznaczało, że nic jej nie bolało. Stoczenie się po schodach i zapadająca się pod tobą podłoga nie są przyjemnymi rzeczami.
– W porządku. Przemyśl to – mruknęła. Może by nalegała bardziej, mimo oczywistych oporów Mavelle, ale w tej chwili miały na głowach też inne rzeczy. Jak choćby rozmowę z dziadkiem. Brenna nigdy nie bała się Godryka, a jednak teraz jakoś w jej żołądku pojawił się… jakby ciasny węzeł.
Może nie powinny dokładać mu zmartwień. Nie teraz. Z drugiej strony…?
– Czuję się doskonale – zapewniła Brenna bez mrugnięcia okiem, co może wypadłoby bardziej przekonująco, gdyby nie ten rozwalony łuk brwiowy i sińce, powoli już blednące po zastosowaniu magii. Ale nie krwawiła, mogła się poruszać dzięki temu, że jako tako ją poskładano, nie było co czekać na Danielle. – Tylko musimy przemknąć do niego tak, żeby mama mnie nie zauważyła – dodała zaraz. Całkiem poważnie. Wolała, żeby Elisa Potter Longbottom zobaczyła ją dopiero, kiedy kuzynka wróci wreszcie do domu i zafunduje jej przyspieszoną kurację uzdrawiającą…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#5
30.07.2023, 22:50  ✶  
Zacisnęła mocniej palce na kubku. Tak. Być może to nie było takie głupie, choć zdecydowanie miała zbyt mało wiedzy, by rozsądzić, gdzie leżała prawda. Z całą pewnością jednak chwila, której stała się mimowolnym świadkiem nie należała do aż tak wstrząsających; już prędzej do takowych należałoby zaliczyć narodziny Lucy. Nie ze względu na same narodziny, ale na siłę odczuwanych wtedy emocji.
  Bo te zdawały się przenikać Mavelle do głębi, wypełniać ją tak, jakby były jej własnymi, jakby sama to naprawdę przeżywała, jakby te najszczęśliwsze chwile w życiu należały właśnie do niej – mimo że tak naprawdę coś takiego nie miało miejsca. Nie mogło mieć.
  - Skoro można chronić umysł przed cudzym wpływem, to może i da radę chronić mocniej poszczególne wspomnienia? Zwłaszcza jeśli są bardzo ważne – podsunęła, z wyraźnym wahaniem w głosie. Nigdy nie nauczyła się tej sztuki; w zasadzie trochę nawet żałowała, że nie przysiadła mocniej do tej dziedziny magii. Bo teraz… teraz czuła się bezbronna, nieosłonięta przed nikim i niczym; o ile wcześniej, pozostając anonimową brygadzistką nie rzucała się aż tak w oczy, tak teraz wewnętrzna paranoja podsuwała wizję wielu osób, wściubiających nosa tam, gdzie nie powinny.
  I nie miała jak się teraz przed tym bronić.
  - Tak będzie najlepiej – mruknęła, zgadzając się z Brenną. Tak. Ciekawość ciekawością, niemniej zapewne, w tym przypadku, należało ją powściągnąć – w imię wyższego dobra. W imię bezpieczeństwa tych, którzy dali schronienie Crawleyom. Z drugiej strony… znając sekret tej ochrony, w razie potrzeby mogłyby to powtórzyć i zaopiekować się innymi potrzebującymi, gdyby takich przywiał los.
  Dobre rozwiązanie najwyraźniej nie istniało.
  - Przemyślę – obiecała ze smutnym uśmiechem na wargach. Naprawdę, najchętniej by zniknęła, ale też niknięcie nie rozwiązałoby dosłownie niczego. To, co działo się z nią samą czy też z pozostałymi zimnymi, wymagało jednak dłuższych poszukiwań, zbierania strzępów wiedzy, składania ich w całość niczym puzzle. Co nie znaczyło, że czuła się gotowa, by już, teraz podejmować odpowiednie kroki. A bez przekonania samej siebie, że trzeba, że należy, że to już najwyższa pora, żeby sięgnąć po pomoc innych – takie poszukiwania mijały się z celem.
  - Najwyżej zrobię za dywersję i ją zajmę na chwilę, gdybyśmy się na nią natknęły – zdecydowała, zaprzestając w końcu odbijania się od ziemi, unieruchamiając huśtawkę. Tak, tu Brenna niewątpliwie miała rację – nie mogły się natknąć na Elisę, bo to oznaczało… cóż, opóźnienie w realizacji planów, tak na początek. Samiutki początek.
☽◯☾
Uniknięcie Elisy Potter było najłatwiejszą częścią tego zadania. Znacznie trudniejszą – wyciągnięcie cokolwiek z dziadka. Nie wątpiła, że tu tak prosto nie pójdzie, zastanawiała się nawet, czy może nie lepiej było sobie odpuścić i zostawić sprawy takimi, jakimi były. Bo co, jeśli się okaże, że kopią zbyt głęboko…?
  - Zastanawiam się, dziadku... – mówiła cicho, zająwszy miejsce w jego gabinecie. Obserwowała mężczyznę uważnie, czujnie, niemalże odczuwając wyrzuty sumienia – bo to, co robiła teraz, przypominało wręcz przesłuchanie. A to był jej dziadek, nie świadek, nie podejrzany, nie przyłapany na gorącym uczynku… - Nie blokowałeś kiedyś przypadkiem komuś wspomnień? Albo może wiesz, jak to zrobić? – spytała, podchodząc do tematu dość okrężną drogą. Bo samego jego sedna jeszcze nie odsłoniła, kiedy przyszły tu z Brenną i poprosiły o poświęcenie im chwili czasu.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
31.07.2023, 23:26  ✶  
- Naprawdę nie wiem. To równie dobrze mogła być jakaś magia, której nie znamy, osłaniająca tę wiedzę, jak zderzenie tożsamości za mocne, żebyś mogła to wytrzymać... jak po prostu to, że za mocno zagłębiłaś się w to wspomnienie i straciłaś przytomność - powiedziała Brenna. Starała się brzmieć spokojnie i nie pokazać po sobie poczucia beznadziei, ale to wszystko było niejasne i po raz kolejny uświadamiało jej, jak mało wie. Tęskniła teraz do początków swojej służby, gdy po prostu patrolowała ulice, gdy takie rzeczy się nie działy, albo działy się rzadko. Gdy nie miała wrażenie, że świat ją przerasta, że zbyt wiele nici wymyka się jej z rąk, że nie zdoła pomóc swoim bliskim.
Cóż, przynajmniej w tym wypadku mogły względnie łatwo zweryfikować tę pierwszą możliwość, zadając parę pytań dziadkowi. Brenna nie wiedziała, na ile z nich zechce odpowiedzieć, ale liczyła, że na to jedno - czy zakrył tę wiedzę, owszem, odpowiedzi udzieli.
Skinęła tylko głową i dźwignęła się z huśtawki. Powstrzymała syknięcie, gdy jedno z obitych żeber zaprotestowało. A potem ruszyła do domu - kryjąc się nieco za plecami Mavelle, pozwalając iść kuzynce przodem, by ewentualnie ściągnąć na siebie uwagę. Bo nie chciała opóźniać całej sprawy.
*

Brenna, gdy weszły do gabinetu Godryka, prosząc go o rozmowę, nie czuła ani trochę wyrzutów sumienia z powodu samych pytań. Czuła się przede wszystkim zmęczona. Trochę obolała. I zmartwiona o Mavelle.
Ale ten brak wyrzutów sumienia wynikał prawdopodobnie z tego, że Brenna nie zamierzała specjalnie kręcić ani urządzać nestorowi rodu przesłuchania. Owszem, umiała robić takie rzeczy, bo to była jej praca. Niekiedy posuwała się do manipulacji czy podchodów także wobec osób sobie bliskich, więc etyka także jej nie powstrzymywała. Zwyczajnie - zakładała, że Godryk, dla którego ta praca była codziennością dużo dłużej niż dla niej, który zdołał ukryć Crawleyów przed Borginami, i który znał ją całe jej życie, wszystkie te sztuczki by przejrzał. Jeśli doskwierało jej sumienie, to z innego powodu: Godryk niespełna dwa tygodnie temu stracił syna, a one... chciały poruszyć jego temat. Pośrednio, ale zawsze. Nie miała pewności, czy mężczyzna jej na to gotowy i przez to czuła się trochę źle. Niemniej pewne sprawy nie mogły czekać. Rana na jej skroni jasno pokazywała, jakie mogą być konsekwencje. Dziś to była ona, a co, jeżeli jutro będzie to Mavelle?
Młodsza z kuzynek planowała więc zastosować bardziej bezpośrednie podejście, po prostu wykładając to i owo. Może jedynie wykorzystując przy tym na ich korzyść element zaskoczenia, dzięki któremu Godryk mógł powiedzieć nieco więcej. Jednak skoro Mavelle zaczęła rozmowę, Brenna nietypowo dla siebie zmilczała na razie, oddając siostrze pierwszeństwo w podpytywaniu. Uśmiechnęła się do niego tylko na powitanie, i usiadła.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#7
09.08.2023, 12:02  ✶  
wiadomość pozafabularna
klik

Godryk spojrzał uważnie na swoje wnuczki. Cóż, z pewnością miały dobry powód, żeby zwrócić się właśnie do niego, nawet jeśli nie został od razu zdradzony.
- Owszem, wiem jak zablokować wspomnienia – przyznał – Jednak nigdy nie korzystałem z tej techniki, bo nie jestem aż tak wprawiony w urokach. Jeśli tego potrzebujecie, to chętnie skieruję was do znajomego, Philipa. Pracuje w Lecznicy Dusz w Dolinie, zajmuje się hipnozą. Nie jest to tak oczywista dziedzina magii, niemniej dobry hipnotyzer potrafi ukryć przed nami nawet najbardziej pożądane wspomnienia… A skąd takie pytanie?
Bo wiedząc, o co dokładnie chodzi, zapewne mógłby przecież mocniej nakierować wnuczki na to, czego potrzebowały, nieprawdaż?
„Skąd takie pytanie?” - cóż, średnio rzucić coś w stylu „a wiesz, dziadku, bo tak się dziwnie składa, że najwyraźniej mam wspomnienia twojego syna i wiem, że wedle wszelkiego prawdopodobieństwa to z nim właśnie rozmawiałeś, a nie ze mną, a żeby jeszcze było weselej, to zemdlałam, bo nie mogłam sobie przypomnieć, co mówiłeś”. Zwłaszcza że nieszczególnie chciała wszem wobec ogłaszać, że wizyta w limbo ciągnęła za sobą również i takie konsekwencje.
Bo widzisz… - miała zacząć, ale słowa te, nie wiedzieć dlaczego, zostały ostatecznie niezapowiedziane. Dla odmiany więc zamilkła, oddając pałeczkę Brennie.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
11.08.2023, 19:14  ✶  
Philippe z Lecznicy Dusz Brennę zainteresował, owszem, ale chwilowo postanowiła nie ciągnąć tego tematu. Musiała najpierw zorientować się, jak coś takiego działa. I zdecydować, czy bardziej przeraża ją hipnoza i to, że ktoś przy jej okazji zajrzy zbyt głęboko albo zostawi „pamiątkę”, czy to, że kiedyś znajdzie się w sytuacji, w której zostanie zmuszona, by powiedzieć… za dużo.
Być może, w ostatecznym rozrachunku, gdyby zagrożenie stało się jeszcze bardziej realne, bezpieczniejsze byłoby już stare, dobre oblivate.
- Jakieś osiem, dziewięć lat temu, rozmawiałeś z… wujkiem – powiedziała cicho, spoglądając na Godryka. Skoro Mavelle nie zdecydowała się odezwać pierwsza, a nie ustaliły żadnej strategii… Brenna pozwoliła po prostu, aby poprowadziła ją intuicja. – O tym, że postanowiono rzucić klątwę na Crawleyów. Pokazałeś mu mapę, kupioną u Bagshotów. Przedstawiała nasz dom. Salon na mapie był pusty. Ale w tym prawdziwym była Persefona.
Mówiła spokojnie, rzeczowo. Nie wyjaśniała, skąd to wie i to była jedyna mała manipulacja z jej strony. Mavelle mogła nie chcieć przyznać, że ona to widziała. Poza tym... cóż, tak, Brenna nie kręciła, ale chciała "wziąć go z zaskoczenia". Nawet jego reakcja była swego rodzaju podpowiedzią, bo jeżeli sam opis wspomnienia nie zdziwi go, ponieważ nic takiego nie miało miejsca, będą już pewne: Mavelle przyniosła z Limbo echo życia Derwina Longbottoma.
– Nigdy nie pytałyśmy, w jaki sposób ukryłeś Crawleyów… ale teraz chcemy spytać, co to za zaklęcie… i jak głęboko sięga – podjęła. Ta magia chroniła Crawleyów przed klątwami. Osłaniała przed odnalezieniem. Sprawiała, że ich obecność niesamowicie trudno było wykryć. Może Borginowie wierzyli nawet, że Crawleyów dotknęły już jakieś ich zaklęcia?
Ale czy mogła chronić też wspomnienia? Czy omdlenie było skutkiem kolizji dwóch tożsamości? Pamiątką po limbo? Tym, że umysł Mavelle nie radził sobie z nowymi informacjami? Czy może to wspomnienie było zabezpieczone i mogły się spodziewać, że sytuacja się powtórzy?
Bo jeżeli tak, musiały być na to gotowe. Teraz nie były. I omal obie nie zginęły.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#9
20.08.2023, 21:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.08.2023, 21:27 przez Morgana le Fay.)  
wiadomość pozafabularna
klik


Kiedy Brenna mówiła – Mavelle obserwowała. Dziadek jednak zdawał się wciąż być całkiem niewzruszony – cóż, nie znał jeszcze źródła wiedzy kobiet, o którym zresztą brygadzistka nie kwapiła się póki co opowiadać. Bo to, że ktoś im o tym napomknął – sam Derwin bądź Persefona – było o wiele bardziej prawdopodobne niż to, że Bones w pewnym sensie była tam i wtedy, nawet jeśli prawda była zgoła inna.
  Oczywiście że nie zaczął sypać informacjami jak z rękawa, to byłoby za proste – i Godryk nie byłby wtedy Godrykiem. Obserwowała, jak Longbottom przesuwa palcami po brodzie, jak mierzy wnuczki spojrzeniem.
  - Dlaczego o to pytacie? – padło w końcu. Ciekawość? Nie, ciekawość w tym przypadku nie była wytłumaczeniem, dostatecznie dobrym argumentem na to, by zdradzić skrywane od wielu lat sekrety. Sekrety mające bardziej zabójczą moc niż zdawałoby się na pierwszy rzut oka.
  - Bo przez to prawie zginęłyśmy – zdecydowała się wyłożyć kawę na ławę, akcentując ostatnie słowo. Nieprzypadkowo – przecież naprawdę prawie zginęły, a cień tego kładł się teraz na Mavelle. Uświadomienie sobie tego po raz kolejny nie sprawiło, że poczuła się przez to lepiej, wręcz przeciwnie. Prawie zginęły – a jeśli się to powtórzy, to mogą nie mieć tyle szczęścia – Jeśli potrzebujesz dowodu, to spójrz na Bren, dziadku – wyrzuciła z siebie i zacisnęła krótko wargi. Cokolwiek stało się w Limbo, aktualnie nie dotykało wyłącznie jej samej. Jeśli naraziłaby się sama, to w porządku, mogła to zaakceptować. Ale w momencie, gdy narażała innych, zwłaszcza swoją, jakkolwiek by nie patrzeć, siostrę… to już sprawa miała się zgoła inaczej.
  - I muszę, musimy wiedzieć, czy jest ryzyko, że to się powtórzy. Czy tylko ta wiedza została ukryta czy też może jest tego więcej. Czy może w grę wchodzą jeszcze silniejsze zaklęcia niż to, które ukrywa twoją rozmowę z wujkiem. Bo to nie jest tylko kwestia bezpieczeństwa Crawleyów, ale wszystkich, którzy są w pobliżu. Tym razem się udało, ale następnym razem? Już niekoniecznie.
  Bo nie, poleganie na szczęściu nie było tym, co Mavelle chciała robić – to zbyt ryzykowne na drodze, jaką obrała i tak po prawdzie nie po to stawiała na niej kroki, żeby zdawać się na jakiś traf losu, zamiast kształtować przeznaczenie swoje – i pośrednio innych – własnymi rękoma.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
20.08.2023, 21:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.08.2023, 21:31 przez Brenna Longbottom.)  
Większości czystokrwistych być może przeszkadzałoby, że dziadek uznaje ich za słabych i niegodnych.
W przypadku Brenny sprawa wyglądała jednak inaczej.
Sama nie mówiła bliskim o wielu rzeczach: by chronić ich i siebie. Nawet nie dlatego, że uznawała ich za słabych, ale że obawiała się, że sekret znany zbyt wielu osobom przestanie być sekretem. A w wielu przypadkach bo nie chciała, by się o nią martwili – przemykała więc nieraz poobijana po korytarzach posiadłości tak, byleby nikt nie zobaczył. Nikogo nie informowała, że wybiegła z domu w środku nocy i wróciła nad ranem. Wszelkie chwile załamania przechodziła za zamkniętymi drzwiami, nie dlatego, że uważała, że nikt jej nie wesprze, bo Mav albo Dani na pewno by próbowały, ale dlatego, że to ona miała być dla nich wsparciem.
Poza tym Godryk miał rację.
Była słaba.
Gdyby nawet żywiła złudzenia, że jest inaczej, zweryfikowałoby je Beltane. Chwile spędzone pod ziemią z nieprzytomną Heather w ramionach, zastanawiając się, czy ta nie umrze jej na rękach. Duch chłopca, przed którym klęczała na miękkiej, wiosennej trawie, wciąż pokrytej poranną rosą. Gdyby nie spędziła tej godziny na odpoczynku, może zdołałaby tam dojść na czas? Zmasakrowane ciało wuja. Czy gdyby nie przekazała mu informacji od Patricka, to by żył...? Czy gdyby szybciej uporali się z tą dwójką, udałoby się go uratować?
Nie zrobiła dość: nigdy nie będzie dość silna, aby zrobić dość.
Mogła tylko mieć nadzieję, że jeżeli znów ktoś z tego powodu zginie, to będzie ona, a nie jej brat czy któraś z sióstr.
- Jeśli to ma narazić Crawleyów, nie proszę o tę informację - powiedziała ze spokojem i ani w jej głosie, ani na twarzy nie znać było choćby śladu urazy. - Moja ciekawość nie jest warta ich bezpieczeństwa. Ale chcę wiedzieć, czy inne wspomnienia związane z nami, z nimi zwłaszcza, mogą być zablokowane. Bo tak jak mówi Mavy... właśnie podobne wspomnienie omal nas nie zabiło.  - stwierdziła, unosząc rękę i wskazując na swoją twarz, prowizorycznie połataną, jedno z wielu obrażeń, jakich doznała na Nokturnie. - W limbo…  Mavelle zobaczyła kilka rzeczy w limbo - wyszeptała, z trudem zwalczając chęć odwrócenia wzroku. Wciąż patrzyła jednak w oczy Godryka. Nie wdawała się w szczegóły, bo... cóż, skoro już powiedziały a, musiały powiedzieć b, ale niekoniecznie chciała recytować cały alfabet, skoro to był trudny temat dla kuzynki. I przede wszystkim…to był jego syn. A Brenna nie chciała ranić dziadka. Już samo wspominanie o nim było jak wbijanie mu ostrego szpikulca gdzieś w ciało, a podzielenie się wszystkim, co przytrafiła się Mavelle, byłoby jego przekręceniem.
- Wśród nich to. Przypomniała sobie o nim nagle, ale zadziałało... dziwnie. Natknęłam się już na coś podobnego. Niekompletne wspomnienie, blokada. Na różdżce odebranej śmierciożercy, którą potem dostała Moody. Pomyślałam, że to może być coś podobnego. Jeżeli to może się powtórzyć, musimy o tym wiedzieć. "Tak" albo "nie" mi wystarczy.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Mavelle Bones (2398), Brenna Longbottom (2470)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa