• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
« Wstecz 1 2
[3.03.1972] Polska - Wielka loteria

[3.03.1972] Polska - Wielka loteria
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#1
26.08.2023, 22:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.10.2023, 15:49 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Laurent Prewett - osiągnięcie Pierwsze koty za płoty

Janów Podlaski był naprawdę ładnym miejscem i Laurent w żadnym wypadku nie żałował, że tutaj przyjechał. Piękny i o takiej nazwie, że zamiast próbować je wymówić to blondyn tylko uśmiechał się uroczo. Miejsce, do którego został zaproszony, było wręcz olśniewające pod względem swojego przygotowania. Został zaproszony do eleganckiego hotelu (albo raczej zadbał o to, żeby otrzymać zaproszenie, więc tak jakby zaprosił siebie samego?), który został bezpośrednio koło stajni i w końcu koło jednego z największych światowych targów koni arabskich. Czy coś kupi? Tego nie był pewien w żadnym wypadku. Piękno tych stworzeń było sztuką, doceniali je wszyscy znawcy na całym świecie. Opieka nad abraksanami była wystarczająco mocno ciężąca, żeby decydował się jeszcze na konie arabskie. Mimo to zwodnicza i zdradliwa myśl krążyła mu po głowie - że moooże by takową założył. Bardzo, BARDZO zdradliwa! Potrzebowałby do tego parki z dobrej hodowli, potrzebowałby osobnej stajni, potrzebowałby... w chuj rzeczy. W jego wypadku byłaby to kwestia poszerzenia działalności, zainwestowania pieniędzy. Nie miał wątpliwości, że akurat byłby to ten typ inwestycji, który by się zwrócił. W końcu araby były bardzo chodliwe, bardzo pożądane. Nawet jeśli Anglicy byli dumni ze swoich gorącej krwi koni angielskich. Konie wyścigowe - to było chodliwe w osnutej chmurami Anglii, niekoniecznie gorące konie arabskie ze swoją skocznością. I ze swoją wytrzymałością. Ten rynek jednak na pewno miałby swój zbyt. Laurent poświęcił temu bardzo dużo uwagi, kiedy zdecydował się na podróż do Polski do jednej z najlepszych hodowli na świecie. Tak, na świecie. Lot na półwysep Arabski też nie był takim złym pomysłem, ale do Polski miał zdecydowanie bliżej, niż tam. Tak... wiele razy bliżej. Sięgając za jeden i drugi sznurek załatwił sobie gładki przelot, żeby nikt go nie zatrzymywał na granicach i żeby też odpowiednio go przyjęli. Nie, hodowla to zły pomysł. Ale mógłby za to sobie kupić taką piękność do kolekcji. Może, może... na pewno byłoby go stać. Tylko czy ten koń by się nie zmarnował?

Usadowił się w hotelu, ciesząc się, że obsługa hotelu jest zgodnie z przewidywaniami w pełni anglojęzyczna. O zgrozo, dziwne by było, gdyby było inaczej. W końcu zjeżdżały się tu osobistości z całego świata, w tym widział chyba ze dwóch szejków. Proszę bardzo, tym chciało się tutaj ruszyć, a Laurent miał nos na kwintę z powodu odległości, wstyd, wstyd... Gdy już umościł swoje bagaże, przebrał się po podróży i odświeżył udał się na przechadzkę tak po pięknym pałacyku, jakim ten hotel był, pobrylował wśród gości, zagadnął nawet paru, ale tylko przelotnie. Miał ochotę rozejrzeć się na zewnątrz, żeby zobaczyć, jakie mają tutaj tereny i czym zachwycić mogła natura. Było czym się zachwycać. Reprezentacyjna część tej miejscowości przykuwała uwagę i sprawiała, że wręcz chciało się tutaj zostać dłużej. Sprawdzić, co jest za granicami tych lasów, przekonać się, gdzie jeszcze można znaleźć takie dzikie, malownicze zakątki. Widoki różniły się od tego, co przeciętnie oglądał w samej Anglii. Ale on był uwrażliwiony przez swoją pracę, więc może inaczej na to patrzył? Bo w końcu nie była to powalająca różnica. Chyba że spoglądać na północ kraju, który zamieszkiwał, wtedy tak. Albo to też piękno wiosny budzącej się do życia robiło tutaj swoje i porywało jego serce w zachwyt. Tak czy siak minęło trochę, zanim wrócił do hotelu. Nadepnął po drodze jakąś karteczkę, kiedy wkroczył do środka, która wyglądała jak... co to w zasadzie było? Kiedy przechodzisz chodnikiem i mijasz śmiecia to raczej nie zwracasz na niego uwagi. Ale na tych wypucowanych korytarzach wypełniona starannie kartka była czymś, co po prostu rzuciło się w oczy Laurenta. Na tyle, że się po nią schylił i przebiegł oczami po jej zawartości. Liczby..? Tak, tu były zdecydowanie liczby... i kiedy chciał bardziej wnikać w to, co trzymał właściwie w rękach podszedł do niego znajomy, przez którego załatwiał zaproszenie na targi i do tego pięknego pałacu mówiąc, że go szukał i... i że znalazł jego los na loterię, którą właściwie chciał wręczyć Laurentowi z okazji jego przybycia do stadniny. Żeby, tak na dobry początek licytacji, sprawdził swoje szczęście w gamblingu. Brzmiało całkiem zabawnie, chociaż kompletnie absurdalnie. Laurent jeszcze nie upadł na głowę, żeby brać udział w losowaniach w jakimś obcym kraju, gdzie nikogo nie zna i gdzie nawet waluta nie była ta sama, co w jego rodzinnych stronach. A może jednak upadł..? Czasami tak to było, że coś, czego normalnie byś nie zrobił wchodziło na zasady "do wykonania", kiedy tylko miałeś odpowiednie towarzystwo do tego. Takim sposobem, od słowa do słowa, stanęło na prostej zasadzie, że prezentów się nie odmawia. Fakt, grzeczność nie pozwalała im odmówić, a i w zasadzie Laurent tego zupełnie na poważnie nie traktował. Nawet nie zamierzał tego losu realizować, zawracać sobie nim głowy. Wsunął go jednak, z grzeczności, do kieszeni przyobiecując znajomemu, że jak będzie okazja to może jutro rzeczywiście sprawdzą wyniki.

Aukcja rzeczywiście zrobiła na Laurencie wrażenie. A raczej - same konie. Doskonale wiedział, że pewnie najlepsze okazy trzymają na sam koniec. Albo przynajmniej na koniec dzisiejszego dnia, w końcu aukcja toczyć się miała przez następne 3 dni. Jeden ogier jednak wybitnie wpadł mu w oko, dlatego nawet trochę go podlicytował, ale jego wartość wzrosła do takiej kwoty, że sobie darował. Dzisiaj największe sumy osiągnęła klacz tutejszej hodowli. Kiedy słuchał tych kwot, jakie padały, to chociaż nie byłoby dla niego problemem zainwestowania w takiego wierzchowca i choć zdawał sobie sprawę na to, jakie to będą liczby... jakoś mu się odechciał. Bardzo skutecznie sprawili, że odwidziało mu się posiadanie takiego rumaka. Była bardzo duża różnica między "stać mnie" a "Stać mnie więc przewalę pieniądze na coś, co nie jest mi potrzebne". Wolał abraksany, to one mu towarzyszyły i były warte równe miliony monet co te wierzchowce. W zasadzie były warte nawet więcej. Oglądanie tego przedstawienia było jednak wspaniałe. Oglądanie samych koni, ma się znaczyć. Były rzeczywiście zjawiskowe, prezentowały sobą rzeczywiście styl, grację i charakter. Nie do końca wiedział, czego się spodziewać po tych całych... Polakach, ale ewidentnie musiał przyznać, że robili dobrą robotę. Nic dziwnego, że to miejsce ściągało kupców z całego świata.

Była pora obiadowa, kiedy Laurent trochę się bujał z decyzją, czy zjeść w restauracji, czy może przejść się po miasteczku, ale znajomy mu przeciął to rozmyślanie, zapraszając na obiad ze sobą. Z szerokim uśmiechem zaczął opowiadać o tym i tamtym, co w trawie piszczy w kraju, jak tu się żyje i jak tutaj czarodzieje funkcjonowali. I tak, to było szalenie ciekawe, wymienili między sobą parę doświadczeń z krajów, skoro on miał okazję też podróżować do Anglii to potrafił wskazać większe szczegóły. Kiedy przechodziła kelnerka mężczyzna podebrał jej gazetę, dziękując z wdzięcznością i wtedy padły magiczne słowa "Laurent, pokaż swój kupon". Blondyn uniósł brew, nie bardzo rozumiejąc, ale nie protestował i rzeczywiście sięgnął do kieszeni, żeby wręczyć znajomemu ten niebanalny "prezencik" w ramach żartu. Najpierw była zszokowana mina znajomego, potem jego szeroki uśmiech, a na końcu "Moje gratulacje! Wygrałeś!". Laurent zabrał mu gazetę, zmarszczył brwi, żeby spojrzeć na wyniki losowania, porównać potem z kuponem... i rzeczywiście. Tak się składało, że los, ewidentnie, się do niego uśmiechnął. Cieszyło to jedynie na podstawowej płaszczyźnie uznania, że miło po prostu mieć farta. Wygrać coś. O to chodziło w loteriach. Natomiast nie zamierzał i tak tych pieniędzy zabierać. Poprosił znajomego, żeby pomógł mu znaleźć fundatora, który z tych pieniędzy zrobi coś dobrego i może chociaż uda się komuś pomóc w tym kraju (bo z tego co słyszał, ten kraj z całą pewnością potrzebował pomocy). Jeszcze co prawda Polsce nie wywróżyli, że urodzą się dwaj przerażający bracia bliźniacy, ale Laurent podskórnie wyczuwał zbliżającą się do Polski tragedię.

Temat wygranej krążył od ust do ust, mężczyzna mu towarzyszący, Henryk, bo tak miał na imię, wręcz jaśniał, malując przed Laurentem wizję sławy, fortuny i kobiet. Tak, zupełnie jakby czegoś z tych trzech miał za mało, to może rzeczywiście chciałby zatrzymać tych parę groszy. Aktualnie jednak widział to jako dość problematyczna zmiana walut, przewożenie tego, bezpieczeństwo, niee... na pewno były osoby, którym się to lepiej przysłuży. Więc powstała narada - komu! Może łatwiej byłoby rozmawiać już z torbą pieniędzy w ręku. Szczególnie, że Laurent jakoś miał opory, żeby komukolwiek obiecywać góry złote, dopóki tych gór złotych nie widział i nie miał do nich bezpośrednio dostępu. Miał tylko papierek z cyferkami i wycinek z gazety. To całkiem niewiele, jego skromnym zdaniem.

Wczesnym rankiem ruszył do punktu, w którym nagrody z tej loterii były odbierane i... dzięki bogom, że świat nie stanął na głowie i obietnice się nie pojawiły. Można sobie chyba tylko wyobrazić minę Laurenta, który tak stał przed tą panią, która uśmiechała się do niego przepraszająco i zapewniał, że nie nie, nic nie szkodzi. Tylko tak patrzył na ten zwitek zastanawiając się, czy to jakiś żart czy jednak nie? Kupon, który trzeba odebrać w jeden dzień po ogłoszeniu wyników? Czy to może był w sumie jakiś kawał, którego nie do końca załapał? Podziękował pięknie pani za fatygę i wrócił na aukcję koni. Henryk, chcąc nie chcą, musiał usłyszeć tę dość przykrą historię. Brak tych pieniędzy jemu samemu różnicy nie robił, ale mógł się tutaj komuś przysłużyć. Na przykład przygotować Polskę na migrację z ramion tych podłych, niskich bliźniaków!

Nie do końca potrafił już docenić całą resztę aukcji, jaka się toczyła. Konie były piękne, ale jemu błąkała się po drodze myśl, że może naprawdę mógłby pomagać, skoro miał tyle pieniędzy..? A wewnętrzny chochlik mówił mu nie - nie chcesz, Laurencie! To twoje złoto, zapracowałeś na nie, trzymaj je! Trzymaj i nie puszczaj! Bo nadejdzie czas, kiedy ktoś się upomni o swoje dole i okaże się, że ta fortuna wcale nie jest taka duża, jakbyś sobie tego życzył. Nie do końca mu się podobało to, że nie mógł ufać własnemu umysłowi względem tego. Każdy chyba powinien chętnie pomagać ludziom w potrzebie, prawda? Ech... mógł wydawać pieniądze, żeby pomagać zwierzętom. Kiedy przychodziło do pomocy ludziom jako społeczeństwu to jakoś... absolutnie odstręczała go ta myśl.

Ostatecznie nie zakupił żadnego konia, ale był bardzo zadowolony, że mógł zobaczyć te przetargi, nawiązać również nowe kontaktu biznesowe - bo tak naprawdę głównie po to tutaj przyjechał. Zobaczenie koni czy wzięcie licytacji było pomniejszą rzeczą. Ach, zobaczenie tych wspaniałych arabów to już była jego czysta przyjemność. Chyba ze wszystkich zwierząt właśnie te kochał najbardziej - konie. Podziękował za zaproszenie, pożegnał się z bywalcami i odleciał ze swoimi abraksanami do Anglii. Z przeterminowanym kuponem na loterię w kieszeni jako pamiątkę po tym wypadzie.


Koniec sesji


○ • ○
his voice could calm the oceans.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Laurent Prewett (1712)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa