• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[23.05.1972] Mam dość, nie mów mi nic, pozwól żyć, pozwól mi być

[23.05.1972] Mam dość, nie mów mi nic, pozwól żyć, pozwól mi być
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#1
07.09.2023, 00:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.10.2023, 11:53 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II

Świtało, kiedy aportował się gdzieś na trawniku przed posiadłością Longbottomów. Mdłe światło poranka dopiero się przebudzało, leniwie prześwitując przez poranne mgły, które unosiły się dookoła Doliny Godryka i gdyby nie okoliczności, to pewnie Atreus stwierdziłby, ze całkiem tu ładnie. Nie był jednak w nastroju na docenianie sielskości krajobrazu, bo miał wrażenie, że zaraz go zwyczajnie pokurwi. Mimo, że najgorsze zdawał się mieć już za sobą, wciąż czuł w żołądku ten okropny, duszący wręcz ciężar, że dzieje się coś złego i do szpiku okropnego z osobą, z którą z dnia na dzień chciał mieć coraz mniej wspólnego. Gdyby mógł, to by Cynthię wziął i kazał jej wykrakać te wszystkie słowa, które nie tak dawno powiedziała mu w prosektorium. Wytrząsnąłby je z niej, gdyby tylko to cokolwiek pomogło, ale wiedział, że niestety nic to nie da. Dlatego teraz szedł po wilgotniejącym od rosy trawniku, absolutnie wkurwiony, niekoniecznie zwracając uwagę na to, gdzie właściwie stawiał stopy. Trawnik jak trawnik i myślał, że zwyczajnie dotrze do drzwi wejściowych, ale życie miało dla niego inny plan, dlatego w pewnym momencie zwyczajnie poślizgnął się i wywinął orła.
Zacisnął pięści, łapiąc za mokre źdźbła, otrząsając się po upadku, ale czując też, jak palce zaciskając się nie tylko na trawniku, ale łapią coś o wiele twardszego i obłego. I d e a l n i e. Uśmiechnął się z pełną złości satysfakcją, podnosząc się na równe nogi i podbiegając trochę bliżej do budynku by zamachnąć się i rzucić niewielkim kamieniem w pierwsze lepsze okno. A potem drugim, kiedy tylko po schyleniu się znalazł następny. I kolejny... Były na tyle małe, że nie miały wielkich szans wybić którejś szyby, ale na tyle duże by narobić hałasu.
- LONGBOTTOM JAK MERLINA KOCHAM, WYŁAŹ BO KLNĘ SIĘ NA LIMBO ŻE CIĘ TAM ZAWLOKĘ - wydarł się, rzucając kolejnym kamieniem by znowu się poślizgnąć, ale w ostatniej chwili złapał równowagę i gorączkowo ponownie przeszukiwać trawnik.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
07.09.2023, 00:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.09.2023, 10:22 przez Brenna Longbottom.)  
To był długi dzień i cholernie, cholernie długa noc. Ten pierwszy zaczęły zwłoki i zakończyła potyczka z Frayem, tę drugą zaczął morderca, a zakończyła wizyta w Mungu. Po której Brenna aportowała się wprost w sadzie Longbottomów, z jednej strony marząc wyłącznie o łóżku, z drugiej – mając pewne obawy, że jeżeli zaśnie, znów zostanie wciągnięta w wir snów, w których zagrożenie wcale nie jest tylko koszmarem.
Nie przyjęła propozycji Victorii względem jej ubrań, bo ta była po prostu dużo od Brenny niższa. Transmutowała swój strój na wizytę w szpitalu, ale teraz wszystko wróciło do normy: i bladym świtem pojawiła się między drzewami rozczochrana, w o wiele za dużej, męskiej kurtce, wyblakłej bluzie, służącej jej za górę od piżamy, kolorowych trampkach i spodniach od piżamy, na których wciąż pozostało trochę plam krwi Lestrange. Pamiątka z pośpiesznego opatrywania ran przyjaciółki na podłodze jej sypialni.
A chociaż w domu spodziewałaby się wiele, to na pewno nie tego że przywitają ją wrzaski odnośnie zawleczenia do Limbo… oraz Atreus Bulstrode, podnoszący z ziemi kamienie.
Nie zareagowała w pierwszej chwili, zbyt oszołomiona tym widokiem, bo co Atreus robił przed jej domem, bladym świtem? Umysł Brenny, gwałtownie domagający się snu, nie łączył faktów tak szybko, jak powinien, za żadne skarby nie była więc w stanie dopasować tego obrazka do listów, jakie niedawno dostała. Przez ułamek sekundy pomyślała, że to sen, a w kolejnej sekundzie – zaczęło ją kusić, żeby po prostu się stąd deportować. Może nawet by to zrobiła – tym bardziej, że jakaś jej część wcale tej deportacji nie chciała, co dopiero było szaleńcze – ale kamień uderzył o okno biblioteki, chwilę później Bulstrode trafił, bo walnął w okno faktycznie należące do Brenny, a jeżeli rzucałby dalej, to…
– Jeśli rzucisz tym w okno mojej matki, jestem prawie pewna, że nie wyjdziesz z terenu posesji żywy – powiedziała w końcu, ruszając w jego stronę. Nie mogła być tchórzem. Gryfonce nie wypadało, prawda? Zwłaszcza, że jeszcze moment i te wrzaski obudzą wszystkich domowników, a wtedy zrobi się bardzo, bardzo niezręcznie.
Nie wspominając o tym, że gdyby faktycznie wybił szybę w pokoju rodziców, Brenna nie była pewna, czy matka zamordowałaby najpierw jego, czy ją. Dziadek, ojciec, brat, Mavelle, Danielle, Lucy, Dora, Charlie i cała reszta… wszystko by uszło, ale nie potraktowanie tak okien Elise Longbottom. Inna sprawa, że pewnie i tak by tych okien nie zdołał uszkodzić - domu w końcu chroniła potężna magia.
Prawdopodobnie jednak mógł obudzić matkę, a tego Brenna by nie chciała.
- Co ty tu robisz?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#3
07.09.2023, 00:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.09.2023, 03:18 przez Atreus Bulstrode.)  
Mimo ciężkiej z jej winy nocy, zdawał sobie to całkiem zgrabnie przemyśleć. Kiedy jeszcze czuł jak żołądek zwijał mu się z niepokoju, zdawał sobie sprawę z tego, że nie miał co jej szukać. Wtedy musiała być Merlin wie gdzie, nie wiadomo z kim i kto wie w jakich tarapatach. Poważnych, biorąc pod uwagę co on sam przeżywał. Szkoda, że ta cała magia, skoro już była taka niby zaawansowana, to nie przychodziła w pakiecie z jakimś systemem naprowadzającym, bo po całym miesiącu tortur Bulstrode był w stanie zwyczajnie wstać i się aportować gdziekolwiek ona była, obić mordę komu trzeba i wrócić do łóżka, byleby tylko mieć to wszystko z głowy.
Usłyszał jej głos, akurat kiedy znowu się zamachiwał i w całym tym szale próbował nie zrobić szpagatu na trawie. W pierwszej chwili zastygł, próbując zlokalizować kierunek, z którego padły słowa, a potem odwrócił się gwałtownie, z gracją baletnicy. Kamienie, wcześniej ukochana amunicja, teraz wysypały się z dłoni, wracając na swoje miejsce.
W pierwszym momencie zwyczajnie poczuł się wybity z rytmu. Chciał krzyknąć na nią oskarżycielsko, ale spojrzenie trafiło na ślady krwi i zwyczajnie zabrakło mu słów. Myśli skłębiły się, a pytania wypłynęły w głowie. Czy była to jej krew? Była ranna? Potrzebowała pomocy?
Fałszywa, zdradziecka troska wypłynęła na moment na jego twarz, ale szybko znowu zmarszczył brwi, przypominając sobie po co tutaj właściwie był. Miał być wściekły, a nie się o nią martwić. Przyszedł ją tutaj wyjaśnić, a nie sprawdzać czy potrzebowała szybkiej wizyty u uzdrowiciela.
- Co ja tu robię?! - powtórzył jej słowa wyraźnie oburzony, mierząc ją spojrzeniem uporczywie, raz po raz, z każdym jej kolejnym krokiem coraz uważniej i... z coraz większą ulgą. Cholera.
- To ja przyszedłem ci zadać jedno bardzo ważne pytanie, Longbottom, co ty właściwie robisz, co? Chcesz się zabić? Dla sportu może szukasz guza? A może zwyczajnie postanowiłaś mnie torturować? Ja naprawdę już nie mam pojęcia w czym rzecz. I jeszcze listy?! Listy, które muszę wysłać bo unikasz mnie jak ognia piekielnego? - podniósł ręce ku górze w jakimś desperackim geście zrobienia czegokolwiek. Próby rozładowania emocji, albo zwyczajnego zaznaczenia, ze naprawdę nie miał na to zdrowia i nerwów.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
07.09.2023, 00:56  ✶  
Jedynym, co cisnęło się Brennie na usta po jego krzykach i całej masie pytań było bardzo elokwentne: „co”? Ewentualnie „eee?” – które miało kiedyś padać często z ust pewnego Pottera, może odziedziczyła więc to po tej części rodziny. Była zdezorientowana całą tą nocną przygodą, jeszcze bardziej pojawieniem się tutaj Atreusa, a jeszcze – jeszcze bardziej, że była z tego powodu trochę zirytowana, a trochę ucieszona – i wreszcie jego słowa zbijały ją z tropu już doszczętnie. Musi wysyłać listy? Chce go torturować?
Zaraz, listy.
– Ty naprawdę czujesz, jak nadstawiam głowy? – spytała, jej oczy otworzyły się nieco szerzej i w tej chwili przez moment tym, co czuła, było narastające przerażenie. Do tej pory Brennie nigdy nie przyszłoby do głowy, że nadstawia tę głowę statystycznie dość często, chociaż marzec i kwiecień roku 1972 zawierały w sobie wampiry, utopce, zombie, czarnoksiężników, klątwy i całą masę innych, dziwacznych rzeczy. Ale teraz przez jej głowę przemknęły wspomnienia, między innymi pewnego grobowca, łamiącej się pod nią podłogi, a wreszcie rzucania się na wampira.
I też pojawiła się myśl, że jakkolwiek część tych rzeczy jest związana z pracą, a nawet jak nie związana z pracą, to może być oficjalna, to jednak część nie, bo nikt nie powinien wiedzieć o rzeczach związanych z Zakonem albo o próbach pozbywania się po cichu morderczych wampirzyc…
– Nie, cholera, trzeba coś z tym zrobić, bo oboje doszczętnie oszalejemy – stwierdziła z pewną desperacją, kompletnie ignorując nawet to, że być może Bulstrode właśnie postanowił jej przyłożyć. On oszaleje, bo będzie czuł, jak wystawia się na zagrożenie, a ona oszaleje, bo będzie się martwiła, że niechcący wyda Zakon. Już pal licho, że on przecież też czasem nadstawiał głowy, a i że jeszcze dostawała meldunki na temat wszystkich jego flirtów… – Chociaż tyle dobrego, że jednak jeszcze nie oszalałam – dodała zaraz, bo do zaspanego umysłu, teraz na powrót rozbudzonego, dotarło wreszcie coś jeszcze. Nie, nie zgłupiała po prostu, jak nastolatka, i nie, nie była szalona, że czasem cichy głosik w głowie podpowiadał jej, że Atreus Bulstrode właśnie z kimś flirtuje.
Voldemort bardzo, bardzo popsuł coś podczas Beltane.
Brenna w tej chwili gorąco zapragnęła nauczyć się rzucania kedavry tylko po to, żeby rzucić ją w Toma Riddle’a.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#5
07.09.2023, 01:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.09.2023, 01:25 przez Atreus Bulstrode.)  
No tak, radość. Można było powiedzieć, że Atreus też ją gdzieś tam czuł, kiedy tak na nią patrzył, ale wszystko to przykrywała jednak irytacja. Zdenerwowanie, że się tak z nim bawi, że nie myśli o konsekwencjach swoich czynów i wreszcie, że robi to wszystko sama. Znaczy, może nie całkiem sama, bo podejrzewał, że ktoś z nią na te misje samobójcze chodził (tylko pogratulować), ale w pewien sposób czuł jak żałuje, że to jego tam nie było.
Odetchnął głęboko, głośno wypuszczając powietrze przez nos. Ktoś kiedyś próbował nauczyć go, jak opanowywać złość i może teraz, jak sobie tak trochę pooddycha to mu to nieco pomoże.
- Myślisz, że gdybym nie czuł, to znajdowałbym się tutaj teraz, o nie wiadomo której rano i wrzeszczał jak opętany? - zapytał, uśmiechając się do niej cierpko. Cholera, która właściwie była godzina? Odruchowo spojrzał na nadgarstek, ale wcale nie było tam zegarka. Musiał go w tym wszystkim zostawić na szafce nocnej w domu.
- Oboje? - zapytał, nagle czujniej świdrując ją spojrzeniem błękitnych oczu. Zmrużył je nawet zaraz, przekręcając głowę na bok. Egoistycznie myślał wcześniej, że to jakiś aspekt tej całej magii, który działał tylko na niego. Może ten obrzydliwy ucisk w żołądku czuli tylko mężczyźni? Może kobiety nie czuły go wcale, albo odbierały coś zupełnie innego? - Co masz na myśli? Ty też to czujesz? - Podejrzewał teraz, że skoro on tak szalał, to ona też musiała czuć ścisk w żołądku kiedy pracował. Biorąc jednak pod uwagę ostatnie statystyki, jej musiało się to przydarzać o wiele rzadziej. Wolał się jednak upewnić, bo jeśli mieli się tego czegoś pozbyć, to warto było rozpatrzeć wszelkie możliwości. Wszystko, co wiedzieli.
- Czekaj, co ty właściwie dzisiaj robiłaś, co? Czyja to krew? Twoja? - spojrzenie opadło niżej, na plamy krwi, kiedy troska tknęła go ponownie o zwrócenie uwagi na wcześniej zaobserwowane ślady. No dalej, Longbottom, tylko szczerze, co robiłaś, mówiło jego spojrzenie, które ponownie wróciło do jej oczu.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
07.09.2023, 01:22  ✶  
– Kto wie, może to takie twoje hobby, rzucać kamieniami w cudze domy – palnęła z pewną irytacją, bo jak on był zły na tę całą sytuację, tak ona też wcale nie była zadowolona, że ktoś może śledzić wszystkie jej eskapady. Ani z tego, że po Beltane zaczęła zdecydowanie za często myśleć o zaręczonym mężczyźnie, a i z tego, że wyczuwała jego spotkania z narzeczoną (bo że chodziło o inne kobiety już nie wiedziała, na całe szczęście raporty Pani Księżyca nie były aż tak szczegółowe).
Otworzyła usta i zamknęła je zaraz, kiedy spytał „oboje”.
Nie mogła przecież odpowiedzieć na to: oboje, bo tak jakby należę do nielegalnej, podziemnej organizacji i umrę z nerwów na samą myśl, że miałby odkryć jej istnienie, chociaż właściwie jeżeli pójdziesz je zaraportować Harper to nic nie szkodzi, ona też do niej należy i rąbnie cię oblivate…
Ostatecznie zdecydowała się na półprawdę. I tak zresztą wyrwało się jej trochę za dużo, bo tak jakby ze względu na okoliczności nie myślała jasno. Może zresztą dlatego wypowiedź zabrzmiała wybitnie nieskładnie i nie do końca oddawała wszystko, co Brenna chciała powiedzieć.
– Nie wiem? Chyba? Ale myślałam, że po prostu oszalałam? To znaczy na początku myślałam, że zgłupiałam, bo przecież nie mam siedemnastu lat, a potem, że oszalałam, kiedy w mojej głowie pojawił się punkt informacyjny na temat wszystkich twoich spotkań z kobietami? Raz zdaje się, że mogłeś być w niebezpieczeństwie, ale też uznałam, że to po prostu jakaś inna randka...
Ona psuła mu randkę, schodząc do grobowca morderczej wampirzycy.
A on z kolei trochę utrudniał jej przeżycie w takiej sytuacji, kiedy okazywało się, że akurat w tym momencie flirtował z jakąś ładną czarownicą.
Co robiła?
Najpierw miała trudne aresztowanie, a potem ganiała pewnego mordercę w snach, wreszcie pobiła się z wampirem… To brzmiało bardzo absurdalnie nawet w głowie Brenny, która zwykle nie wahała się do wygadywania najbardziej absurdalnych rzeczy.
– I tak byś mi nie uwierzył – wymamrotała na jego pytanie odnośnie tego, co robiła. Odruchowo spojrzała w dół i zmarszczyła brwi na widok zaschniętych już plam. - Nie jest moja. Opatrywałam… kogoś – powiedziała, gryząc się w język, nim podała imię Victorii. Chociaż właściwie nie musiała. Aurorzy pewnie szybko o tym usłyszą.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#7
07.09.2023, 01:35  ✶  
Wywrócił oczami i gdyby tylko to było możliwe, to ten gest przeniósłby go na inny plan egzystencji. No tak, bo wyglądał pewnie na takiego, kto dla zabicia czasu zbierał kamienie i ciskał nimi w okna. Może gdyby miał moment, to by się nad tą kwestią jakoś bardziej zastanowił, a tak tylko uznał, że to co mówiła było zwyczajnie głupim przytykiem, biorąc pod uwagę jej irytację w głosie.
Kiedy zaczęła gadać, zwyczajnie na nią patrzył. Patrzył i dalej patrzył, może nieco szerzej otwierając oczy, albo lekko unosząc brwi. Że co słucham przepraszam? Czyli tak to działało, że mogła szpiegować wszystkie jego głupie próby podbojów, albo raczej umilenia sobie życia? I co właściwie wtedy się dział, też ją skręcało?
- Wszystkich? - powtórzył głucho, na moment nie patrząc na nią, a przez nią. Cholera, miał wrażenie, że tego mogło być nawet więcej niż jej wycieczek. Chociaż w sumie może to działało jakoś specyficznie? Może chodziło o same poważne randki, a nie tylko głupie flirty, które odbywały się na porządku dziennym?
Kiedy jednak wreszcie doszli do odpowiedzi na ostatnie jego pytanie, rzuciła mu jakąś bzdurę. Najbardziej oklepany tekst, jaki można właśnie rzucić w takim momencie. Skrzywił się automatycznie, wzdychając z boleścią i uciekając spojrzeniem do nieba, jakby szukał tam pomocy jakiejś siły wyższej.
- Przekonajmy się - rzucił wreszcie, nieco nachylając się w jej stronę. Nieznacznie tylko, jakby chcąc tym drobnym gestem podkreślić, żeby faktycznie spróbowała wymyśleć coś innego niż zwykłe opatrywanie bliżej niesprecyzowanej osoby.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
07.09.2023, 01:46  ✶  
Tak, była zirytowana, pewnie równie mocno jak on. Zabrzmiało to w głosie, na pewno uwidoczniło się i w aurze. Ciężko było się nie irytować w takiej sytuacji - zwłaszcza, że miała za sobą naprawdę ciężki dzień. Jego prześladowało nieprzyjemne uczucie, że ona jest w niebezpieczeństwie, a z kolei ona omal nie straciła jednej z najlepszych przyjaciółek.
- Właściwie… to nie wiem, czy wszystkich. Skąd mam wiedzieć? Przecież cię nie szpieguję. Nie podam ci nawet dat, bo nie wpadłam na to, żeby je zapisywać i przedstawiać kalendarz - oświadczyła. Chociaż prawdopodobnie nie, nie czuła wszystkiego, skoro ta głupia więź działała tylko wtedy, kiedy działo się coś, co uznałbyś za zdradę będąc w związku. Brenna nie była nigdy aż tak zazdrosna, żeby miała się przejmować jakimś uśmiechem, obejrzeniem czy pojedynczą uwagą. Ale nie miała zielonego pojęcia, jak to działa.
Do wczoraj w gruncie rzeczy sądziła, że nie działa wcale. Że to jakieś jej urojenia.
Zawahała się, ale w końcu spojrzała mu prosto w oczy. Chciał się przekonać? Proszę bardzo, w końcu i tak niedługo rozejdą się plotki o wizycie jej i Victorii w Mungu, a Lestrange prawdopodobnie zgłosi za parę dni wszystko do Biura Aurorów. To był na szczęście ten przypadek, gdy Brenna nie robiła absolutnie nic nielegalnego. Albo bardzo, bardzo nieoficjalnego.
Ale też to pytanie i naciski na odpowiedź udowadniały, że miała problem. Duży problem.
– Świetnie. Proszę bardzo. Znaleźliśmy ciało ukryte od dwudziestu lat na Nokturnie, sprawdzaliśmy ślady, poszliśmy aresztować ojca tej dziewczyny, a on nie poszedł po dobroci i próbował nas pozabijać. A kiedy wreszcie przyszłam do domu i grzecznie położyłam się spać, wciągnęło mnie do snów mojej przyjaciółki, którą właśnie ktoś próbował zamordować. Z dużym zaangażowaniem, więc starałam się go powstrzymać. Kiedy się obudziłam, pobiegłam prosto do niej, znalazłam ją w kałuży krwi, ale że akurat ktoś inny też zajrzał do jej sypialni, każde z nas uznało, że to drugie ją zaatakowało i prawdopodobnie pozbijalibyśmy się nawzajem, gdyby nie powstrzymał nas skrzat. Zadowolony? – wyrzuciła z siebie, prawie jednym ciągiem, z prędkością mugolskiego karabinu maszynowego. I tak pomijając pewne drobiazgi, jak to, że rzucała się na mężczyznę z nożem, i że ten ktoś w sypialni był wampirem, więc biła się z bardzo wściekłym krwiopijcą.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#9
07.09.2023, 02:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.09.2023, 02:13 przez Atreus Bulstrode.)  
- To.. akurat byłoby strasznie dziwne... I niepokojące. Mam na myśli, gdybyś prowadziła taki kalendarz - parsknął, nawet nieco rozbawiony tą perspektywą. Szkoda natomiast, że on nie prowadził takiego spisu dat, kiedy to ona postanowiła robić coś głupiego. Może powinien, ale trochę obawiał się, ze będzie musiał zaznaczyć na czerwono dosłownie każdy dzień miesiąca.
- Aż dwudziestu? - w głosie pobrzmiała delikatna kpina, a może zwyczajnie niedowierzanie. Taka okrągła liczba była całkiem imponująca, chociaż z drugiej strony, to jak w ogóle to cało znaleźli? Dobry mieszkaniec im zgłosił? Pyknął sówkę?
W sumie to brakowało mu słów. Czasem zdarzało mu się mówić niewiele, ale lubił myśleć, że był to jego własny wybór, żeby się ograniczyć w danym momencie. Że bardziej mu się opłacało, albo zwyczajnie mu się nie chciało. Teraz jednak patrzył na nią, jakby urwała się nie wiadomo skąd. Głownie dlatego, że jej opowieść brzmiała nie tyle nieprawdopodobnie, co gdyby postanowiła oczytać się jakiejś średniej klasy szmatławców i właśnie wyłożyć mu ich fabułę. Stał więc i patrzył na nią, jak na ostatnią obłąkaną, aż w końcu splótł ręce na piersi, pochylił się jeszcze bardziej do przodu i delikatnie przekręcił głowę, jakby nastawiał ucho, żeby lepiej słyszeć.
- Że co przepraszam? - zdecydowanie potrzebował chwili, żeby to wszystko przetrawić, bo faktycznie, przez moment myślał, że lepiej mógł w ogóle jej o to nie pytać. Że miała rację, bo był bardzo, ale to bardzo blisko żeby jej absolutnie nie wierzyć. Może zwyczajnie stwierdziła, że wymyśli najgorszy możliwy scenariusz, byle tylko zbić go z tropu? Nawet spojrzał dookoła niej, wyłapując aurę z nadzieją, że gdzieś tam kryło się kłamstwo, ale odcienie podpowiadały mu, że była to prawda.
- Huh... - wyprostował się, ale zamiast zwyczajnie cofnąć głowę, zrobił krok w jej stronę, całym ciałem znajdując się nieco bliżej, lewą dłonią drapiąc się po policzku.
- Muszę przyznać, nie wiem czego się spodziewałem, ale akurat nie tego. Znaczy tak, zadowolony, ale na pewno nie sądziłem, że chodzi o absolutnie mordercze i realne sny, gdzie prowadziłabyś walkę w śnie, a potem jeszcze na jawie, biegnąc na pomoc... - zamachał ręką w niesprecyzowanym geście. - Komukolwiek tam chciałaś pomóc. Jak na kogoś, kto miał taką morderczą przygodę, prezentujesz się całkiem dobrze.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
07.09.2023, 02:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.09.2023, 02:23 przez Brenna Longbottom.)  
– W tym wszystkim najbardziej niepokoiłby cię taki kalendarz? – parsknęła, uśmiechając się mimowolnie, nie tyle z wesołości, co raczej na odrobinę rozbawiania całą tą absurdalną sytuacją - dziwne więzi, wyczuwanie niebezpieczeństwa, zdrad - i wyobrażeniem samej siebie, robiącej pilne notatki na temat wszystkich razów, kiedy wyczuwała ewentualne randki Atreusa Bulstrode. Przynajmniej on od tego był wolny, bo jeżeli Brenna spotykała się z jakimiś mężczyznami, to zwykle po to, żeby ich aresztować. – Konkretnie od dwudziestu jeden – przytaknęła spokojnie, bo to akurat mógł sobie spokojnie sprawdzić w Departamencie. Ciało osiemnastoletniej Claudii Fray. Strych do mieszkania, które zmieniło właściciela, a ten z kolei uznał, że jednak woli zgłosić to Brygadzie, w przeciwieństwie do poprzednich lokatorów, z których jeden przyłożył rękę do morderstwa, a kolejny pewnie nie życzył sobie kłopotów, a to był… cóż, Nokturn.
– Mam powtórzyć? – spytała usłużnie. Nie, nie cofnęła się, i nie wydawała ani trochę przejęta tym, że nie uwierzył, bo sama by nie uwierzyła. Za jakieś dwa dni może ta niewiara się rozpryśnie, gdy już Victoria wyśle oficjalne zawiadomienie, włącznie z wspomnieniami do myślodsiewni i informacjami z Munga.
A potem pojawią się kolejne.
Za to zdołał ją trochę zaskoczyć tym, że chwilę później zabrzmiał, jakby był gotów w to uwierzyć. Nie wiedziała, że jest aurowidzem, zaczęła więc zastanawiać się, czy magia Beltane nie rzuciła się mu na głowę jeszcze mocniej niż jej. Bo ona prawdopodobnie by nie uwierzyła. Nie komuś, kogo tak słabo znała.
– A to właściwie tylko połowa – stwierdziła, przecież były jeszcze wampiry i fakt, że i ją najwyraźniej ten ktoś chciał kiedyś napaść, a kto inny go powstrzymał. Aha, i że aresztowania dokonały z Mavelle dzięki wspomnieniom wujka z Limbo. – Prawdopodobnie dostaniecie oficjalne zgłoszenie. – Jeżeli to nie było sprawą dla Biura Aurorów, to Brenna nie miała pojęcia, co mogłoby taką być. Co nie oznaczało, że nie zamierzała próbować dopaść tego mężczyzny na własną rękę. – Taaak, wyjątkowo nie dowlokłam się tutaj z obitą twarzą. I nie robię ci tego na złość. Na litość Merlina, nawet nie wiedziałam, że to w ten sposób działa. Kwiecień zresztą wyglądał gorzej.
A takie rzeczy… po prostu się jej przydarzały. Jakoś. Same. To znaczy, trochę miała pecha, a trochę tendencje do biegnięcia wszędzie, gdzie się pali, ale przecież nie układała kalendarza pod Bulstroda. W tym miesiącu przynajmniej nie wpadała na każdym kroku na zombie, utopce i nieumarłych.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3534), Atreus Bulstrode (3005)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa