• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[28.05.1972] Ash & Brenna - Skraj Doliny Godryka

[28.05.1972] Ash & Brenna - Skraj Doliny Godryka
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#1
12.09.2023, 15:15  ✶  
Miała wrażenie, że pogoda w ogóle nie współgrała z jej ostatnim nastrojem i każda chłodniejsza bryza sprawiała, że krew w jej żyłach buzowała z gorąca, a cieplejsze dni, lepiące się do jej ciała przynosiły zimne dreszcze. Niczym woda w stawie wzburzająca się na jakikolwiek powiew wiatru albo marszcząca się przez kamień wrzucony do środka, podzielała obecne nastroje swojego partnera z pracy, a co szło przez tym, czuła, że potrzebowała spalić za sobą parę mostów aby móc pozostawić ich w bezpiecznej sytuacji. Wyczyściła dawne kryjówki, które używała podczas pełni, z jakiegokolwiek śladu który mógłby pokazać, że kiedykolwiek tam była i nawet, jeżeli ktoś jednak miałby się na nie natknąć, uznałby je za to, czym były – opuszczone, pochylające się ku ziemi chaty w których od dawna nikt nie mieszkał.
Jednak pewna myśl nie zaczęła dawać jej spokoju i im więcej czasu poza pracą spędzała w Dolinie Godryka, tym bardziej zastanawiała się nad ewentualnymi negatywnymi wydarzeniami które mogły zadziać się w jej obecności, zwłaszcza o tej, która mogła przynieść komuś prawdziwą zgubę. Klątwa, która krążyła w jej krwi, przynajmniej w jej wypadku zasługiwała na to, aby umrzeć razem z nią, a już zdecydowanie nie powinni cierpieć przez nią żadni przypadkowi przechodnie. Oczywiście, kwestia bezpieczeństwa nie była jej obca, ale nieco nowe otoczenie czyniło to nieco cięższym do ogarnięcia.
Na całe szczęście, był ktoś w Zakonie komu mogła zaufać z tym problemem. Opowiedzenie o tej części swojego życia było pewnym obnażaniem się – chociaż jej rodzina znana była z wilkołactwa, nie każdy jej członek musiał na nią cierpieć. Tylko niewielkie grono wiedziało, kim tak naprawdę się stała przez te lata, ale teraz miała powiedzieć coś nowej osobie. I teraz, gdy czekała na Brennę na jednej z ławek w oddaleniu od głównej części Doliny, zastanawiała się, czy nie popełnia jakiegoś błędu.
Odetchnęła głęboko, przymykając oczy. Wszystko wydawało się działać tak szybko, że nie wiedziała, co ma zrobić. Nie trzeba było wielkiej umiejętności czytania ludzkich emocji aby wiedzieć, że sama Ashling nie bardzo ma pojęcie, co dalej i w którą stronę powinna zmierzać.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
12.09.2023, 15:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.09.2023, 15:29 przez Brenna Longbottom.)  
To nie był dobry czas. Dla nikogo, a zwłaszcza dla mieszkańców Doliny – po tragedii na Polanie, po nawałnicy wznieconej przez magię, po widmach, szalejących w Kniei. Brenna miotała się w maju bardziej niż kiedykolwiek, z jednej strony próbując ogarniać bałagan po święcie, z drugiej sprawę widm, z trzeciej sprawy, które na nią spadły pod nieobecność Heather, a była jeszcze rodzina, przyjaciele, wspomnienia w umyśle Mavelle, morderca ze snów, żałoba i szepty ogni Beltane mieszające w głowie…
Ale mimo tego wszystkiego, gdy zawędrowała na miejsce, już z daleka uniosła rękę, by pomachać Ashling, a na ustach miała szeroki uśmiech. I szła jak zawsze szybko, jakby bardzo spieszyła się tam, gdzie chciała dotrzeć, chociaż nie była nawet blisko spóźnienia się na godzinę spotkania.
- Cześć, Ash, cieszę się, że cię widzę, już ostatnio zaczęłam mieć wrażenie, że Alek w jakiejś swojej paranoi zamknął cię w którejś dziupli czy coś takiego, żebyś pilnowała, czy nie pojawią się pod nią śmierciercy albo coś – zażartowała, chociaż to, że ostatnio rzadziej na siebie wpadały było zapewne głównie podyktowane tym, że wszyscy byli w pędzie. Pracowym, zakonnym oraz prywatnym.
Nie usiadła na ławce, zamiast tego rozsiadając się naprzeciwko Greyback, na trawie. Zadarła nieco głowę, aby spojrzeć Ashling w twarz. Od ostatniego spotkania zmieniło się w niej tyle, że włosy miała trochę krótsze – pamiątka przypalenia podczas Beltane. Może była trochę bledsza czy chudsza, ale to były bardzo drobne zmiany, trudne do wyłapania. A sama teraz patrzyła… Chcąc wyłapać, czy podobne nie zaszły w Ashling.
Bo gdyby to było towarzyskie spotkanie, pewnie ta wybrałaby to miejsce. Mimo wesołego tonu, Brenna zastanawiała się, czy coś się nie stało. Nie miała pojęcia, czym ta się chciała podzielić – chociaż jeżeli się na to zdecydowała, to trudno było wybrać lepiej. Brat Brenny od lat był wilkołakiem, a ona stała u jego boku, gotowa własne, wilcze kły wbić w każdego, kto spróbowałby z tego powodu go atakować. Do licha to dla niego stała się animagiem.
– Mogę ci jakoś pomóc? – spytała wprost, chociaż przyjazny uśmiech wciąż błąkał się jej po wargach.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (343), Bard Beedle (338)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa