12.09.2023, 15:15 ✶
Miała wrażenie, że pogoda w ogóle nie współgrała z jej ostatnim nastrojem i każda chłodniejsza bryza sprawiała, że krew w jej żyłach buzowała z gorąca, a cieplejsze dni, lepiące się do jej ciała przynosiły zimne dreszcze. Niczym woda w stawie wzburzająca się na jakikolwiek powiew wiatru albo marszcząca się przez kamień wrzucony do środka, podzielała obecne nastroje swojego partnera z pracy, a co szło przez tym, czuła, że potrzebowała spalić za sobą parę mostów aby móc pozostawić ich w bezpiecznej sytuacji. Wyczyściła dawne kryjówki, które używała podczas pełni, z jakiegokolwiek śladu który mógłby pokazać, że kiedykolwiek tam była i nawet, jeżeli ktoś jednak miałby się na nie natknąć, uznałby je za to, czym były – opuszczone, pochylające się ku ziemi chaty w których od dawna nikt nie mieszkał.
Jednak pewna myśl nie zaczęła dawać jej spokoju i im więcej czasu poza pracą spędzała w Dolinie Godryka, tym bardziej zastanawiała się nad ewentualnymi negatywnymi wydarzeniami które mogły zadziać się w jej obecności, zwłaszcza o tej, która mogła przynieść komuś prawdziwą zgubę. Klątwa, która krążyła w jej krwi, przynajmniej w jej wypadku zasługiwała na to, aby umrzeć razem z nią, a już zdecydowanie nie powinni cierpieć przez nią żadni przypadkowi przechodnie. Oczywiście, kwestia bezpieczeństwa nie była jej obca, ale nieco nowe otoczenie czyniło to nieco cięższym do ogarnięcia.
Na całe szczęście, był ktoś w Zakonie komu mogła zaufać z tym problemem. Opowiedzenie o tej części swojego życia było pewnym obnażaniem się – chociaż jej rodzina znana była z wilkołactwa, nie każdy jej członek musiał na nią cierpieć. Tylko niewielkie grono wiedziało, kim tak naprawdę się stała przez te lata, ale teraz miała powiedzieć coś nowej osobie. I teraz, gdy czekała na Brennę na jednej z ławek w oddaleniu od głównej części Doliny, zastanawiała się, czy nie popełnia jakiegoś błędu.
Odetchnęła głęboko, przymykając oczy. Wszystko wydawało się działać tak szybko, że nie wiedziała, co ma zrobić. Nie trzeba było wielkiej umiejętności czytania ludzkich emocji aby wiedzieć, że sama Ashling nie bardzo ma pojęcie, co dalej i w którą stronę powinna zmierzać.
Jednak pewna myśl nie zaczęła dawać jej spokoju i im więcej czasu poza pracą spędzała w Dolinie Godryka, tym bardziej zastanawiała się nad ewentualnymi negatywnymi wydarzeniami które mogły zadziać się w jej obecności, zwłaszcza o tej, która mogła przynieść komuś prawdziwą zgubę. Klątwa, która krążyła w jej krwi, przynajmniej w jej wypadku zasługiwała na to, aby umrzeć razem z nią, a już zdecydowanie nie powinni cierpieć przez nią żadni przypadkowi przechodnie. Oczywiście, kwestia bezpieczeństwa nie była jej obca, ale nieco nowe otoczenie czyniło to nieco cięższym do ogarnięcia.
Na całe szczęście, był ktoś w Zakonie komu mogła zaufać z tym problemem. Opowiedzenie o tej części swojego życia było pewnym obnażaniem się – chociaż jej rodzina znana była z wilkołactwa, nie każdy jej członek musiał na nią cierpieć. Tylko niewielkie grono wiedziało, kim tak naprawdę się stała przez te lata, ale teraz miała powiedzieć coś nowej osobie. I teraz, gdy czekała na Brennę na jednej z ławek w oddaleniu od głównej części Doliny, zastanawiała się, czy nie popełnia jakiegoś błędu.
Odetchnęła głęboko, przymykając oczy. Wszystko wydawało się działać tak szybko, że nie wiedziała, co ma zrobić. Nie trzeba było wielkiej umiejętności czytania ludzkich emocji aby wiedzieć, że sama Ashling nie bardzo ma pojęcie, co dalej i w którą stronę powinna zmierzać.