Wszystkie następstwa niedopełnionego rytuału oraz wszystkie następstwa podejmowanych przez niego decyzji kładły się cieniem na jego samopoczuciu niczym dementor na swojej ofierze gdy za oznajmiając, że odezwie się jak sobie to wszystko poukłada. Nie zrobił tego do tej pory. Poukładaniebardzo wciągnął się w to całe wysysanie duszy (nigdy tego nie widział i nie chciał tego zobaczyć). Nie było to nieadekwatne porównanie, bo z każdym dniem wpadał w otchłań własnego przygnębienia, tęsknoty połączonej z narzuconą mu refleksją nad całym swoim dotychczasowym życiem.
Ku niej również skłaniały go te wszystkie słowa, które usłyszał od Laurenta jeszcze w maju... dla uściślenia podczas przedostatniego spotkania ich spotkania, bo na ostatnim zachował się jak palant, tego wcale nie należało do najłatwiejszych zadań, właściwie było bardzo trudne w kontekście otwarcia się na nowe doświadczenia powiązane z tym, czego mu teraz brakowało w życiu.
Postanowił jednak wyjść z domu z zamiarem spędzenia trochę czasu na łonie natury, z dala od tłumów swoich fanów, ludzi rozpoznających go na ulicy i czyhających na niego dziennikarzy. Może tam, podczas samotnego pikniku na leśnej polanie, coś się wyklaruje. Jeśli nie to przynajmniej spędzi trochę dnia na kocu, z książką w dłoni i przekąskami w drugiej, wygrzewając się w promieniach letniego słońca obok swoich psidwaków, które spuścił już ze smyczy podczas przechodzenia przez pobliską łąkę. Gdy znajdzie właściwe miejsce na odpoczynek, poświęci im sporo czasu na zabawę. Będzie im rzucać znalezione patyki i obserwować jak je aportują, i tak raz za razem. Przynajmniej dopóki się nie zmęczą. Na razie oba psidwaki szły wiernie przy jego nodze, nawet bez smyczy.