Dzień nie zapowiadał się na ładny. Od samego ranka niebo pokryte było ciężkimi, ciemnymi chmurami. Jednak poza lekką mżawką tuż przed południem nie spadła ani kropla więcej. I choć było duszno i parno, to wyglądało na to, że pogoda jedynie straszyła ulewą. Dobrze, że choć dzięki pochmurnemu niebu nie było zbyt gorąco. No ale nawet czy to podczas ulewy czy upału Ollie musiał ruszyć dupę do Dziurawego Kotła - nawet dla niego ogromnym nietaktem byłoby nie stawić się na umówionym spotkaniu.
Dlatego też zjawił się dużo wcześniej niż była wyznaczona godzina.
Zaletą wczesnego zjawienia się był fakt, że łatwiej było zaczaić się na jakiś wolny stolik, ale minusem było właśnie oczekiwanie. To uprzyjemnił sobie kuflem piwa i czytaniem. Zerkając co jakiś czas na zegarek, aby nie przegapić aby wyznaczonej godziny.
Na pół godziny przed, o dwudziestej pierwszej siedem, wyciągnął z kieszeni niewielką figurkę jeża z bananem i położył ją na stole stukając w nią delikatnie różdżką, którą zaraz ponownie schował. Figurka zaraz ożyła i zaczęła toczyć toczyć banana po blacie stolika, to przysiadając to próbując rozgryźć skórkę owocu. Zupełnie jakby jeż nie mógł się zdecydować co zrobić z tym bananem.