• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade [15.07.72, świt, W służbie feniksa] Gdzie płoną ogniste krzewy

[15.07.72, świt, W służbie feniksa] Gdzie płoną ogniste krzewy
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
03.12.2023, 12:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2024, 13:16 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III
Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

wiadomość pozafabularna
Zadanie Nory z prywatnego eventu graczowskiego W służbie feniksa

Do Hogsmeade dostały się za pomocą Sieci Fiuu, jeszcze przed świtem, gdy niebo dopiero zaczynało szarzeć na horyzoncie, a na zachodzie wygasały ostatnie gwiazdy. Brenna wprawdzie nie miała tego dnia dyżuru, ale ranek zdawał się jej najbezpieczniejszą porą na wyprawę do Zakazanego Lasu, poza tym później dobrze było, aby po południu Nora mogła wrócić do Mabel, a Brenna też miała na dziś zaplanowane jeszcze kilka rzeczy związanych z Zakonem. Poza tym mogły przejść niezauważone przez opustoszałą o tej porze wioskę, a o tym, że tutaj się pojawiły, wiedział wyłącznie Erik, któremu Brenna zostawiła karteczkę. Tak na wszelki wypadek.
- Powinny być w grupie jaskiń zwanych Jaskiniami Ognistych Nasion... nigdy tam nie byłam, nawet nie wiedziałam, że istnieją - paplała Brenna, gdy wyszły już spomiędzy zabudowań. Na plecach miała nieduży plecak, a w nim zaopatrzenie. To rosło w miarę jak Brenna wpakowywała się w różne dziwne akcje - i teraz na przykład na stałe dołączyły się do niego mugolska latarka oraz kreda. - Może i dobrze, bo pewnie gdybym wiedziała, próbowałabym tam wejść za czasów Hogwartu, a według tych notatek tutaj, musimy uważać na jadowite tentakule i wtedy na pewno by mnie zeżarły. Nie rozpoznałabym jadowitej tentakuli, dopóki by mnie nie użarła, więc to ty musisz na nie uważać. Słyszałaś o tym miejscu? - spytała, zerkając na Norę.
Informacje jakie otrzymała były dość ubogie, ale obiecujące.
Kilka ognistych krzewów, gotowych do zebrania nasion - przydatnych między innymi w tworzeniu antidotów. Jaskinie na polanie. Podobno nie jakoś szczególnie niebezpieczne, póki uważało się na jadowite tentakule. Chociaż Brenna rzecz jasna wchodziła do Zakazanego Lasu z duszą na ramieniu i głową pełną wizji, że coś może pójść nie tak - głównie dlatego, że u jej boku była Nora, a o tę zwyczajnie się martwiła. Poza tym - Zakazany Las sam w sobie był niebezpieczny, inaczej nie nazywano by go Zakazanym.
- Musimy trochę nadłożyć drogi, bo nie chciałabym się wtarabanić na terytoria centaurów. Strzała w plecach to ostatnia rzecz, na jaką mam ochotę… no dobrze, prawie ostatnia. Nora? Gdyby cokolwiek się działo, pamiętaj proszę, że ja mogę się teleportować, dobrze? Więc jeżeli kazałabym ci uciekać… to po prostu biegnij, a ja rzucę parę zaklęć i się do ciebie teleportuję krótkodystansowo.
Wszystkie te słowa wyrzuciła z siebie prawie na jednym oddechu, po czym zwinęła mapę i wsunęła ją do kieszeni materiałowych spodni, które wybrała na tę wyprawę. Stały już przed granicą lasu i chciała mieć wolne ręce, bo do Zakazanego Lasu nie wchodziło się inaczej niż z różdżką w dłoni. Nawet gdy od dawna nie byłeś uczniem Hogwartu i nikt nie mógł ci zabronić przekraczania jego granic.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
04.12.2023, 15:58  ✶  

Norka niezmiernie cieszyła się, że Zakon postanowił skorzystać z jej pomocy. Nigdy nie wydawało się jej, żeby umiejętności, które posiada były jakieś wybitne, jednak jak widać zdarzały się sytuacje, w których okazywało się, że sens miało siedzenie nocami i oglądanie atlasów roślin. Zawsze ją fascynowały. Natura dawała im od siebie tyle dobrego, tyle, że nie wszyscy potrafili z tego korzystać. Może to i lepiej, znając ludzi mogła się spodziewać, że bardzo szybko te dobra zostaną zniszczone. Niewiele osób szanowało naturę.

Nie miała problemu z porannym wstawianiem, przyzwyczajona była do tego, że budziła się przed pierwszymi promieniami słońca. Pączki same się nie zrobią. Przygotowała się do wyprawy z Brenną naprawdę bardzo sumiennie. Zadbała o to, aby cukiernia znalazła się pod opowiednią opieką (Thomas, Wendy i Lady nie powinni chyba pozwolić jej spłonąć), spakowała plecak, w którym znalazło się trochę jedzenia, woda i atlas roślin, gdyby jednak musiały się upewnić, chociaż znała ten temat naprawdę wybitnie. Figg wyglądała dzisiaj zupełnie inaczej niż zwykle. Włosy związała nad karkiem i zaplątała z nich koka, żeby nie wpadały jej do oczu, gdy będą przemierzały las. Nie ubrała też sukienki, a wyciągnęła z głębi szafy jedyną parę spodni, którą posiadała. Jako, że było wcześnie, a słońce nie zdążyło do końca jeszcze się rozbudzić, to narzuciła sobie na ramiona sweter. Na stopach nie miała butów na obcasie, a ciężkie trapery. Brenna mogła sobie przypomnieć, jak niska faktycznie jest panna Figg, musiała bowiem przy przyjaciółce wyglądać, jak dziecko.

Humor jej dopisywał, słuchała uważnie tego, co miała jej do powiedzenia Longbottom. - Tak, słyszałam o tych jaskiniach, znaczy - czytałam. - Gdy dostała list zorientowała się w temacie, więc wiedziała, gdzie powinny szukać tej wyjątkowej rośliny. - Ochronię cię przed tentakulami moja droga, na pewno mi nie umkną. - Cieszyło ją nawet to, że jej umiejętności wreszcie, faktycznie mogą się przydać. Zazwyczaj to Brenna broniła ją przed całym złem tego świata, a tym razem to ona mogła się wykazać.

Zakazany Las wzbudzał w niej raczej mieszane uczucia. Wiedziała, że jest pełen niebezieczeństw, a Norka nie lubiła takich atrakcji. Wolała swoją bezpieczną kuchnię - zdecydowanie. - Zdajesz sobie sprawę, że w moim przypadku biegnij, to też nie jest takie łatwe polecenie? - Nie ukrywała, że jest pierdołą, zresztą Brenna na pewno bardzo dobrze o tym wiedziała, postanowiła jej to tylko przypomnieć, w razie ewentualności, które mogły się pojawić.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
04.12.2023, 22:15  ✶  
– Ufam więc, że nie pozwolisz mnie zeżreć. Mam poważne plany na najbliższe dni, czeka na mnie nowy komiks, psy będą płakać, i ktoś musi pilnować, by Erik nie spróbował ugotować obiadu, nie mogę dać się zjeść jakimś tam tentakulom – stwierdziła Brenna, oglądając się na Norę i obdarzając ją uśmiechem. Panna Figg zwykle nie działała w terenie, bo jej talentem było warzenie eliksirów, nie walka – ale do tego zadania potrzebowali kogoś z wiedzą na temat roślin oraz umiejętnościami zielarskimi. A pod tym względem można było zaufać Norze.
– Hm… no dobrze. Więc „oddal się w możliwie szybkim tempie” – sprostowała, jej wzrok zaś zaczął wędrować między drzewami. Były na samych obrzeżach lasu, gdzie nie powinny natknąć się na nic niebezpiecznego… strzeżonego jednak Merlin strzeże – zwłaszcza, że wybierały się na polanę leżącą już w głębi puszczy.
Miękki mech uginał się pod ciężkimi butami Brenny, dobranymi tak, by dobrze chroniły kostkę, i miały grubą podeszwę, idealną do biegania, poruszania po trudnym terenie czy wymierzenia komuś kopniaka. Wędrowały przez las dobrą godzinę bez większych przeszkód – poza podstępnymi korzeniami czy obalonymi drzewami, nad którym trzeba było przejść. Nora była w stanie dostrzec ślady świadczące o tym, że jakiś obszar powinny ominąć, by nie wejść na teren pająków czy innych niebezpiecznych stworzeń, a Brenna raz czy dwa zamieniła się w wilka, aby powęszyć, kiedy coś wzbudziło jej wątpliwości. Owady brzęczały za uszami, gałązki krzewów czepiały się ubrań, gdzieś w oddali nawoływały ptaki.
– To chyba tutaj – stwierdziła Brenna, gdy stanęły na skraju polany, usianej wielkimi kamieniami. Ruszyła powoli pomiędzy nimi aż w końcu pośród nich znalazły porośnięte bluszczem wejście do jaskini. Longbottom machnęła różdżką i ta zapłonęła zaklęciem lumos. – Gotowa? – zapytała, oglądając się na Figg, nim ostrożnie ruszyła w dół – stromym przejściem, wiodącym w ciemność jaskiń, w których miały podobno płonąć ogniste krzewy.
Schodziły wąskim korytarzem, w którym jedynym źródłem światła było zaklęcie lumos, wypełniające tunel cieniami. Początkowo Brenna musiała wręcz lekko się pochylać, i obie bez problemu mogły dotknąć ścian jaskini i z jednej, i z drugiej strony, nie wyciągając nawet specjalnie rąk. Po paru minutach marszu tunel zaczął się jednak rozszerzać, ich uszu dobiegł dźwięk czegoś, co brzmiało jak... wodospad?
A potem...
Stało się to, co stać się musiało.
Nora Figg była pechowcem. Wpadała we wszystkie pułapki. Brenna Longbottom zaś miała niesamowite szczęście do lądowania w każdym dole, który przypadkiem trafił się w pobliżu. Może ktoś chciał zachować nasiona dla siebie, może była to jeszcze jakaś starsza magia, ale któraś z nich wykonała zapewne nieostrożny krok i znienacka ziemia osunęła się im spod nóg. Kamień, który zdawał się chwilę temu solidny pod stopami, nagle zamienił się w powierzchnie wiodącą pod kątem mniej więcej trzydziestu stopni w dół - i obie poleciały...
...w dół.

Rzut na to, co się stanie


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#4
06.12.2023, 13:55  ✶  

- Erikiem jakby coś się zajmę, z resztą może być gorzej, więc zdecydowanie dużo prościej byłoby cię uchronić przed zeżarciem. - Powiedziała bardzo wesołym tonem głosu. Humor nadal jej dopisywał, widać było, że naprawdę ogromnie się cieszy, że może się zaangażować w pomoc swoim przyjaciołom.

- Szybkim tempie, zarejestrowałam. - Szybkie tempo Nory było ślimaczym tempem dla każdego, innego czarodzieja. No nic, będzie robić, co w swojej mocy, aby jakoś sobie poradzić z ewentualną ucieczką.

Spacer był całkiem przyjemny, pogoda nie była najgorsza, w lesie było sucho, nie musiały taplać się w błocie, co zdecydowanie ułatwiało poruszanie się. Panna Figg obserwowała uważnie okolicę, aby wyłapać wszystkie szczególy, które mogły świadczyć o pojawieniu się ewentualnego niebezpieczeństwa. Posiadała naprawdę ogromną wiedzę przyrodniczą, była to dziedzina, w której czuła się najlepiej (zaraz po pieczeniu słodkości).

Zawsze z entuzjazmem spoglądała na to, jak Brenna zmienia się w wilka. Ta dziewczyna była w stanie nauczyć się wszystkiego, żeby mieć pewność, iż Erik będzie bezpieczny. Nie znała drugiej takiej bezinteresownej osoby.

Dotarły wreszcie do polany, na której się zatrzymały. Wokół znajdowało się wiele kamieni, mogło to świadczyć o tym, że w okolicy znajduje się jaskinia, która je interesowała. Faktycznie tak było, bo po chwili znalazły wejście. - Oczywiście, gotowa. - Zrobiła, tak jak przyjaciółka. Sięgnęła po różdżkę, aby oświetlić im drogę. Światło było ich przyjacielem, kto wie, co mogło czaić się w środku.

Wejście było wąskie i niskie. Nie sprawiało to problemu Norce, która była bardzo dobrna. Brenna miała zdecydowanie gorzej, bo należała do wysokich kobiet. Szybko jednak warunki się zmieniły. Jaskina zrobiła się większa, korytarze szersze i wyższe. W tle było słychać szum wody. Cóż, coś musiało wydrążyć te korytarze, nie było w tym nic zadziwiającego.

Tyle, że wtedy, wtedy zupełnie niespodziewanie poleciały w dół. Stabilny kamień, zamienił się w pułapkę, źle postawiony krok zakończył się spadaniem. Norka pisknęła, bo się wystraszyła. Powinna się spodziewać, że coś pójdzie nie tak, w końcu nie było to w jej przypadku nic dziwnego. Wiecznie jej się przytrafiały podobne historie.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
06.12.2023, 14:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.12.2023, 14:17 przez Brenna Longbottom.)  
- Nora, skarbie, nie mów tak, bo odbierzesz mi jedną z główny motywacji do przeżywania - rzuciła Brenna, chociaż ton miała żartobliwy, a gdy obróciła się ku Norze, na jej twarzy malował się uśmiech, świadczący o tym, że nie mówi poważnie.
Chyba.
Tak naprawdę nie uważała, by nauka animagii była z jej strony bezinteresowna. Chciała coś osiągnąć, znalazła ku temu sposób, a poza tym zamiana w wilczycę była przydatna w pracy i... co tu dużo kryć... Brenna to uwielbiała. Uwielbiała biegać po lesie na czterech łapach, i te momenty, gdy nagle jej słuch i węch zupełnie inaczej odbierały świat, gdy mogła wyczuć niemal każdy zapach i podjąć trop. Nawet jeżeli jej upór w nauce animagii był związany z wilkołactwem Erika, to ostatecznie przecież to ona zyskała najwięcej.
Na dole pochyłej powierzchni znajdowała się skarpa - niezbyt wysoka na szczęście, chociaż urywająca się gwałtownie. Brenna zdołała przyjąć taką pozycję, by wylądować na nogach, w miarę pewnie, po czym natychmiast odwróciła się, nadstawiając ramiona, by schwycić Norę. O ile podobno to Brenna ciągle wpadała w tarapaty, o tyle Nora była pechowcem pod innymi względami - pewnie jeżeli istniał jeden procent szans, by upaść tak, aby się połamać... to jakimś cudem Nora wylosowałaby właśnie to jedno oczko. Bren zadziałała więc odruchowo, łapiąc przyjaciółkę, by zapewnić jej bezpieczne lądowanie.
Impet uderzenia powalił je obie na ziemię, nieco wilgotną, brudną. Żadnej z nich się nie stało (chociaż uderzenie plecami o kamień nie należało do najprzyjemniejszych i Brenna na pewno nabiła sobie kilka siniaków), ale Brenna odruchowo zamknęła ramiona wokół Nory, by ochronić ją przed walnięciem w ziemię i... upuściła różdżkę. Światło, które wcześniej płonęło na jej końcu, zgasło.
Figg zaś miała okazję wyłapać kątem oka ruch w zapadającej ciemności.
Znała się na roślinach dostatecznie dobrze, aby natychmiast zrozumieć, że usiłowały sięgnąć ku nim diabelskie sidła.

Czy Bren da radę upaść i złapać Norę tak, by sobie przy tym nie zrobić krzywdy
Rzut PO 1d100 - 59
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#6
07.12.2023, 11:13  ✶  

- To nie tak, chcę po prostu, żebyś wiedziała, że nie jesteś z tym wszystkim sama. - Tak jak i Norka miała oparcie w Brennie, tak ona mogła liczyć na wsparcie panny Figg, zawsze, w każdej sytuacji. Chciała jej o tym po prostu przypomnieć, bo być może nie wyglądała, ale była naprawdę silnym człowiekiem, który chętnie pomagał innym.

Norka trochę zazdrościła tym osobom, które były, aż tak uzdolnione w czarowaniu. Ona ledwie zamieniała łyżkę w widelec, a Brenna potrafiła zamienić się w zwierzę. Różnica była bardzo widoczna. Niby pogodziła się z tym, że nie do końca jej idzie to czarowanie, jednak czasami zastanawiała się, jakby to było, gdyby było inaczej. Niestety nie dane jej będzie to sprawdzić, bo życie jest jedno i trzeba brać pod uwagę predyspozycje, jakie się dostało od losu, a jej były cóż, trochę inne.

Leciały dłuższą chwilę, Nora przestała krzyczeć, bo ileż można, po czym dotarły do końca skarpy. Znaczy to Brenna dotarła pierwsza, Figg miała szczęście, bo przyjaciółka złapała ją w locie, dzięki czemu nie przyfasoliła ciałem o ziemię. Miała szczęście, że znalazła się tu właśnie z Brenną. Otuliła ją tak swoim ciałem, że to ona wzięła na siebie całą siłę upadku. Norka nie poczuła nic. Nie zauważyła, że wypała jej z ręki różdżka. Dostrzegła jednak coś innego.

- Brenna, skarbie, one będą próbowały nas zeżreć. Znaczy, nie zeżreć, bardziej mocno przytulić i rozgnieść. - Figg trzymała swóją różdżkę w dłoni, postanowiła ją machnąć i mruknąć pod nosem zaklęcie, żeby nie stać biernie. Chciała wyczarować płomień ognia, który wystraszy roślinę.

- One nie znoszą światła, lubują się w ciemnościach, światło i ogień powinny powstrzymać je przed zbliżeniem się do nas. - Poinstruowała jeszcze Brennę jak sobie radzić z tą okropną rośliną.


kształtowanie
Rzut O 1d100 - 89
Sukces!
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
07.12.2023, 15:57  ✶  
- Szlag - podsumowała Brenna. Wprawdzie szumiało jej nieco w uszach po tym upadku, ale kluczowe informacje, takie jak "zeżreć" przedostały się do jej umysłu. Puściła Nora, i natychmiast sięgnęła ręką w bok, usiłując wymacać różdżkę. Była teraz prawie jak ci nieszczęśni śmierciożercy, poszukujący swoich różdżek na Beltane niby sensu istnienia. Na całe szczęście - Brenna miała przy sobie Norę.
Z różdżki panny Figg buchnął płomień. W samą porę: spopielił najbliższe pędy, które już się ku nim obu wyciągały, już, już chciały pochwycić dłoń Longbottom, szukającą na ziemi zgubionej różdżki. Te cofnęły się i Brenna mogłaby przysiąc, że wydały z siebie jakiś dźwięk, a potem zaczęły zwijać się przy ścianach, usiłując ugasić ogień, który przemieszczał się po ciemnych, grubych mackach. W świetle, stworzonym przez zaklęcie, Brenna dostrzegła wreszcie swoją różdżkę i pochwyciła ją, szepcąc po prostu inkantację lumos. Nie chciała tutaj więcej ognia - diabelskie sidła były wszędzie wokół, i gdyby zaczęły płonąć, obawiała się pożaru.
- To wygląda prawie, jakby ktoś zastawił tutaj pułapkę - powiedziała, a jej głos brzmiał nieco dziwnie. Dźwignęła się na nogi i pociągnęła Norę za ramię, kierując ją w pobliże skarpy, z której dopiero co się odsunęły. Nie, nie miała zamiaru przedostawać się przez te diabelskie sidła, i sprawdzać, co kryje się za nimi. Była tutaj z Norą, nie chciała ryzykować jej bezpieczeństwa, a poza tym miały bardzo konkretny cel. Płonące krzewy. Na pewno nie rosły w pobliżu sideł, skoro Figg mówiła, że te nie lubiły ognia.
- Podsadzę cię z powrotem na tę skarpę - powiedziała, zatykając za pasek wciąż świecącą jasno różdżkę. Pędy sideł poradziły sobie z ogniem, i Brenna czuła się nieco niepewnie - bo co jeżeli lumos ostatecznie nie wystarczy. - I spróbujemy potraktować ją zaklęciami, żeby dało się wejść na górę. Chodź tutaj - poprosiła, przykucając, i nadstawiając dłonie, by pozwolić Norze postawić na nich stopę, a potem unieść ją tak, aby mogła bez wspinaczki usiąść po prostu na skarpie, z której ledwo co spadły.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#8
14.12.2023, 23:45  ✶  

Norka sama się zdziwiła, jaki potężny płomień udało jej się wyczarować. Brenna mogła to zauważyć na jej twarzy. Cóż, nie oszukujmy się, nie była gwiazdą w podobnych czynnościach. Widać jednak, że gdy znajdowała się w stresujących sytuacjach, to potrafiła sobie poradzić. Matki już tak mają, i przyjaciółki, które nie chcą, aby stała się krzywda ich najbliższym. Krwiożercze rośliny zaczęły cofać swoje pędy. Udało im się je wystraszyć - przynajmniej na chwilę. Dało to Brennie trochę czasu na odnalezienie różdżki, która wysunęła się jej z dłoni chwilę wcześniej. Bardzo dobrze, że ją odnalazła. Figg czuła się zdecydowanie pewniej, gdy wiedziała, że Brenna jest w pełni sprawna (bo bez różdżki nie do końca była).

- Myślisz, że ktoś mógłby chcieć chronić te rośliny? - Było to całkiem trafne spostrzeżenie. Dziura raczej sama by się nie zrobiło, może woda ją wydrążyła, ale dlaczego w tym momencie. Może coś lub ktoś nie chciał, aby szły dalej? Powinny faktycznie się nad tym zastanowić.

- Podsadzisz mnie, a ty co? Teleportujesz się? Co jeśli się nie da. - Miała pewne obawy, bo nie chciała, żeby Brenna została sama na dole, nie wybaczyłaby sobie, gdyby stała się jej krzywda. To było właśnie problematyczne we wspólnych misjach, każda martwiła się o drugą. No nic, nie zamierzała dyskutować z przyjaciółką, która była zdecydowanie bardziej wprawiona w zadaniach w terenie.

Ostrożnie podniosła stopę i postawiła ją na dłoniach panny Longbottom, aby ta mogła ją podsadzić. Miała nadzieję, że nie wywróci się przy tym na twarz, bo z jej równowagą to mogło być właściwie różnie.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
15.12.2023, 09:41  ✶  
- Nie mam pojęcia. Może ktoś ukrył w tych jaskiniach coś jeszcze i chce chronić tego? Może jakiś zielarz uznał, że to jego prywatne poletko? Albo szalony wielbiciel roślin, że nikt nie powinien ich ruszać... - mruknęła, chociaż nie wypowiedziała tego, co przyszło jej do głowy.
Może osoba, która dała jej znać, co tutaj znajdą, chciała wepchnąć Brennę w tę pułapkę.
Naprawdę miała cholerną nadzieję, że chodzi jednak o którąś z tych trzech możliwości, którymi podzieliła się z Norą.
- Ja się podciągnę, skarbie - powiedziała łagodnie, bo skarpa na całe szczęście miała tak może z metr siedemdziesiąt wzrostu. Brenna była w stanie więc na nią wleźć nawet bez magii, ale Nora po prostu miała zbyt niski wzrost. Ledwo sięgnęłaby do krawędzi, nie mówiąc już o włażeniu.
Chociaż panna Figg umiała być zdeterminowana, tutaj nie było takiej potrzeby. Kiedy tylko Nora znalazła wyżej, Brenna położyła swoją różdżkę, rozświetloną lumos, obok niej, a potem wspięła się w ślad za przyjaciółką tak szybko, jak tylko mogła. Obejrzała się jeszcze i wzdrygnęła, dostrzegając w półmroku wijące się diabelskie sidła.
Paskudztwo.
- W porządku, spróbujmy z transmutacją... Będzie trzeba się pośpieszyć, zanim znikną - stwierdziła, wyciągając różdżkę w stronę pochyłej skarpy przed nimi. Ledwo udało się jej "wyrzeźbić" w niej coś na kształt stromych schodów, chwyciła Norę za dłoń, by upewnić się, że ta się przypadkiem nie potknie – i ruszyła w górę.
Gdy się wydostały, Brenna poruszała się… jeszcze ostrożniej. Podejrzliwość zakorzeniła się w niej już na dobre po tej pierwszej pułapce, kiedy więc przemieszczały się dalej, w dół, ku głównej komorze jaskiń, gdzie miały płonąć krzewy, co rusz rzucała zaklęcie rozpraszające albo podnosiła jakiś kamień i rzucała do przodu, by potoczył się po podłożu – i by upewnić się, że to jest stabilne. Że nie ma tu żadnych dziur i żadnych pułapek.
Zagrożenie przyszło jednak z zupełnie innej strony niż podłoże.
Kiedy dotarły do wejścia do groty, tonącej w mroku – gdzieś w pobliżu słyszały szum podziemnego wodospadu - w bladym świetle lumos dało się dostrzec, że coś porusza się przy suficie. Brenna dostrzegła ten ruch i poderwała głowę, ale osobą, która mogła od razu rozpoznać, z czym mają do czynienia, była Nora. Nie po wyglądzie – w półmroku nie dało się ich zobaczyć dokładnie – ale po charakterystycznym brzęczeniu, jakie zaczęły wydawać.
Bahanki, „kąsające elfy”. Niewielkie stworzona o wyłupiastych oczach, porośnięte czarnymi włosami, o grubych, zaokrąglonych i błyszczących skrzydłach. Lubiły chłód – i może stąd zagnieździły się tutaj.
Zwykle radzenie sobie z nimi nie było bardzo groźne. Odpowiedni środek pryskający – tak zwany bahanocyd – albo kilka zaklęć… Tyle że… nie miały przy sobie bahanocydu i pozostawały im czary.
A Nora wiedziała, że bahanki… cóż, gryzą.
I są bardzo jadowite.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#10
15.12.2023, 10:32  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.12.2023, 10:46 przez Nora Figg.)  

Zdecydowanie wolała zakładać, że woda wydrążyła tę dziurę do której wpadły, niż to, że ktoś chciał skrzywdzić osoby, które pojawią się w jaskini. To by powodowało, że był to dopiero początek niebezpieczeństw, a jedynym niebezpieczeństwem, jakiemu Norka stawała czoła był gorący piec, kiedy wyciągała z niego pączki.

- Nie do końca mi się to podoba, ale damy radę, kto jeśli nie my? - Wierzyła, że w towarzystwie Brenny są w stanie pokonać wszelkie niedogoności, aby dostać się do roślin, o których czytały. Były im potrzebne, Nora więc mimo swojego rozsądku nie rozważała nawet przez chwilę powrotu. Musiały iść dalej.

- Zapomniałam, że jesteś taka wysoka. - Pogodziła się już niemalże ze wszystkimi niedogodnościami, jakie oferował jej niewielki wzrost i czasem zapominała, że to nie dotyczy każdego. Wysocy mieli zdecydowanie łatwiej w życiu i byli bardziej samowystarczalni.

Udało jej się przy pomocy Brenny wspiąć na skarpę. Nie wywróciła się przy tym, co było dla Figg sporym sukcesem. Czekała, aż przyjaciółka wdrapie się do niej. Nie trwało to długo, bo była okropnie zwinna. Nie to co Norka jedna z wiekszych klusek, jakie widział świat.

Obserwowała jak Longbottom rzuca zaklęcie, udało jej się wyczarować coś, co przypominało schody. Później wspólnie się na nie wdrapały. Nie było to wcale takie łatwe dla panny Figg, jej kondycja, cóż była w wątpliwym stanie.

Nora również była ostrożna, chociaż na pewno nie wiedziała na co powinna zwracać uwagę w przeciwieństwie do swojej przyjaciółki, która często znajdowała się w podobnych sytuacjach.

Oczywiście nie mogło być zbyt kolorowo, wraz z szumem wodospadu, który znajdował się coraz bliżej usłyszała brzęczenie. Było one dośc charakterystyczne, po krótkiej chwili je rozpoznała. - Szlag. - Tym razem to ona mruknęła pod nosem. - Powinnam się była przygotować na wszystko. - Nie spodziewała się jednak, że spotka w tej jaskini bahanki. Musiały więc działać w inny sposób.

- Nie daj się ugryź Brenn, nie mam antidotum, przy sobie. - W cukierni na pewno by się coś znalazło. Była na siebie zła, że nie przygotowała się w pełni. Nie pozostawało jej nic innego, jak walczyć magią. Musiały je stąd przepędzić, chociaż dobrą opcją wydawało się też wyczarowanie wokół siebie tarczy, która mogła je ochronić przed tymi stworzeniami. Właściwie to wydało jej się być teraz najbardziej humanitarne. Machnęła różdżką, żeby spróbować wyczarować zabezpieczenie.


Rzut O 1d100 - 23
Akcja nieudana


Rzut O 1d100 - 23
Akcja nieudana
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3238), Nora Figg (2807)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa