• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[24.06.72. Catherine Barlow] Powstać z popiołów

[24.06.72. Catherine Barlow] Powstać z popiołów
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#1
18.12.2023, 12:02  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2024, 13:14 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Bajarz III
Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Sesja prowadzona przez Brennę, III etap fabuły Catherine Barlow
*

Catherine Barlow przetransportowano do Warowni. Nie miała pozostać tu długo - zaledwie dzień, nim zostanie odesłana w dalszą drogę. Umieszczono ją na razie w pokoju na poddaszu, niedawno wyremontowanym, aby przypadkiem nie wpadła na któregoś z gości czy mieszkańców, którzy niekoniecznie byli wtajemniczeni we wszystkie posunięcia młodych Longbottomów. Gdy Norę posłano na górę i usłyszała "proszę", miała jeszcze okazję zobaczyć, jak Brenna ściska Catherinę, a potem odsuwa się, wypuszczając ją z objęć.
Minęły się w drzwiach. Cały poprzedni dzień Brenna spędziła na służbie, jak zresztą większość nocy, a teraz również ruszała do Ministerstwa. To że tak mało czasu spędziła poza Biurem miało chronić w razie podejrzeń, że jednak widmowidząc... zobaczyła nieco więcej.
- Jest trochę poraniona, ale raczej nie potrzebuje uzdrowiciela. Za to przyda się coś na sen bez koszmarów - mruknęła cicho do Nory, zanim ruszyła w stronę schodów.
Ktoś te ostatnie godziny, nim zabiorą Catherine teleportacją łączoną kawałek stąd, a potem wsadzą w pociąg - bo takie środki transportu zdawały się teraz najbezpieczniejsze, znacznie rozsądniejsze niż sieć Fiuu - powinien dotrzymać kobiecie towarzystwa.
Barlow, siedząca na łóżku, zwróciła spojrzenie ku Norze. Oczy miała wciąż te same, jasne i teraz wypełnione łzami. Nie zmieniła się jej drobna figura i niski wzrost. Włosy zostały jednak obcięte, a twarz była zupełnie obca: odmieniona już magią Potterów. Miała na sobie nieco zbyt duże ubranie, pewnie pożyczone przez Brennę lub Mavelle. Nie wyglądała na poważnie ranną: pokaleczone miała tylko stopy, podparte teraz na podnóżku, zapewne po tym, jak biegała boso po ulicach Londynu. Była za to blada, oczy miała podkrążone i wydawała się skrajnie zmęczona, zarówno psychicznie, jak i fizycznie.
Zmusiła się do uśmiechu.
- Cześć - powiedziała, wierzchem dłoni ocierając łzy. - Wyglądam zupełnie, jak nie ja, co? Wiem, że głupie przejmować się czymś takim w takiej sytuacji, ale trochę minie, zanim się przyzwyczaję. Chociaż teraz jestem ładniejsza niż byłam. Zawsze nie cierpiałam mojego zadartego nosa.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
18.12.2023, 12:36  ✶  

Norka pojawiła się u Longbottomów z wielkim koszem w rękach. Była gotowa na wszystko, no prawie wszystko. Z grubsza wiedziała o tym, co przydarzyło się Catherine, miała ochotę ją mocno przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, obdarować ciastkami i innymi słodyczami, aby choć na chwilę miała wystarczającą ilość cukru we krwi (jakby to było lekarstwo na wszystko).

Była tu częstym gościem, czuła się, jak u siebie. Nie potrzebowała więc nikogo, kto by miał ją zaprowadzić na górę. Ruszyła nieco zestresowana po schodach, wcale nie tak łatwo jej było przygotować się do pocieszania czarownicy. Tym bardziej, że ona sama nie przeżyła jeszcze podobnych traum, jednak musiała jakoś pocieszyć Barlow, pomóc jej ukoić lęki i zapomnieć chociaż na chwilę o tym, co się jej przydarzyło. Będzie dobrze, to przychodziło jej na myśl, bo była już bezpieczna, śmierciożercy jej nie złapali, teraz na pewno tego nie zrobią, bo znalazła się pod ich opieką.

Gdy zjawiła się w progu dostrzegła Brennę, która ściskała Catherine. Uśmiechnęła się przyjaciółki, kiedy ta mijała ją w drzwiach. - Mam coś na koszmary, panna Barlow będzie dzisiaj spała niczym dziecko, śnić się jej będą same przyjemności. - Potrafiła sobie radzić z takimi problemami jak bezsenność. Opracowała nawet swoje własne ciastka, które przy tym smakowały przyjemnie, a nie jak ten obrzydliwy eliksir, który proponowała większość wytwórców.

Zatrzymała się na wejściu, gdy zobaczyła Barlow. Przeszła już metamorfozę, Norka wiedziała, że zrobiono to dla jej bezpieczeństwa, zastanawiała się jednak, czy Cath dobrze się czuje z nową twarzą, może spojrzenie miała to samo... Jednak wiedziała, że może być to dla niej trudne, czy nadal czuła się sobą?

- Witaj Cath, dobrze cię widzieć, całą. - Zaczęła nim jeszcze ruszyła w jej kierunku.

Figg nie miała oporów przed tym, żeby zbliżyć się do niej, usiadła na brzegu łóżka tuż obok kobiety, koszyk wylądował na ziemie, a następnie się do niej przytuliła, mocno objęła ją swoimi rękoma. Chciała, żeby poczuła się bezpiecznie.

- Wszystko będzie dobrze słońce, nie potrafię sobie nawet wyobrazić, co przeżyłaś. Wyglądasz pięknie, jak zawsze. - Jakby to w ogóle było istotne.

Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#3
18.12.2023, 19:54  ✶  
Catherine nie próbowała uciekać przed objęciami Nory, chociaż i nie objęła jej sama - po prostu na moment oparła czoło o ramię Figg, zanim się odsunęła.
Być może po tym, jak płakała chwilę temu, nie chciała się znowu rozkleić.
A może po prostu nie było mowy, aby gdziekolwiek poczuła się bezpiecznie. Nawet tutaj, w Warowni, otoczona jeżeli nie przez przyjaciół, to przez sojuszników, pozostawała boleśnie świadoma, co kryje się za jej murami - i że może przyjść dzień, gdy nawet zaklęcia ochronne posiadłości nie wystarczą.
Nora mogła jednak przynajmniej dać jej jakąś maść na poranione stopy i coś, co zapewni jej spokojny sen.
- Nie będzie, póki ci dranie panoszą się po Anglii - mruknęła Catherine, odwracając wzrok. - Chantel nie żyje, Jase nie żyje... a ja mam wyjechać z Wysp.
Głos załamał się jej na moment. Żyła, doprowadziła do ukarania czlowieka, który zabił jej przyjaciółkę i chciał zabić ją samą. Ale cena za to była wysoka. Śmierć Jasona i pogrzebanie całego dotychczasowego życia. Nie mogła wrócić do pracy, do wynajmowanego mieszkania, a nawet używać tego samego nazwiska.
- Przepraszam, nie powinnam narzekać. W końcu przynajmniej żyję - powiedziała, prostując plecy i starając się znowu uśmiechnąć. - Jestem wdzięczna, że do mnie dotarliście. I że załatwiono mi wyjazd i wszystko, żebym poradziła sobie w... tam, na miejscu. Po prostu to jest tak strasznie... niesprawiedliwie. Jeżeli bogini istnieje, powinna już dawno porazić tego drania piorunem.
Uśmiechnęła się tylko krzywo na zapewnienie, że wygląda pięknie. Wiedziała doskonale, że tak nie jest - mimo tego, że nikt nie dał jej złośliwie brzydkiej twarzy. Była po prostu wykończona i to odcisnęło na niej swoje piętno.
A poza tym nowa twarz w lustrze wciąż zdawała się jej obca. Zbyt obca.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#4
19.12.2023, 12:14  ✶  

Nie miała pojęcia, czy to było dokładnie to, czego potrzebowała Catherine, po prostu próbowała się postawić na jej miejscu i myślała o tym, czego ona by potrzebowała. Czasem słowa były zbędne, a po prosty wystarczała obecność drugiego człowieka, świadomość, że po prostu jest blisko i można sobie razem pomilczeć. Szczególnie, że Barlow ostatnio straciła kilka bliskich sobie osób, ważne było, aby czuła, że ma też wsparcie innych, żeby wiedziała, że nie została tutaj sama.

- Nie będą działać wiecznie, pokonamy ich, prędzej, czy później, nie damy im zwyciężyć. - Ton głosu Nory był bardzo pewny, wierzyła w to, że uda im się pokonać tych fanatyków i przywrócić normalność. Teraz praktycznie wszyscy zaglądali przez ramię, szaleńcy nie bali się atakować podczas sabatów, ale to się urwie, prędzej, czy później. Niestety musieli też ponieść ofiary, ostatnio wiele osób z ich strony straciło życia, nie mogli z tym nic zrobić. Wróg nie miał sumienia, zabijali jak leci, bez zastanowienia i oni powinni działać równie brutalnie. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie życzyła komuś śmierci, jak widać wiele się mogło zmienić przez kilka lat.

- Wrócisz tutaj, jak się uspokoi, nie wyjedziesz na zawsze. Będziemy w kontakcie, jeśli chcesz mogę pisać do ciebie raz w tygodniu o tym, jak wygląda sytuacja. - Postanowiła się zaoferować, bo dla niej było to niewiele, a Catherin mogła faktycznie potrzebować jakiejś nadziei, gdy będzie na obczyźnie.

- Narzekaj moja droga, masz prawo narzekać, po tym wszystkim, co cię spotkało. - Rozumiała, że może czuć się z tym wszystkim źle. Straciła przyjaciół, straciła swoje dotychczasowe życie, miała prawo być zdenerwowana, miała prawo narzekać. Norka nie wyobrażała sobie, jak ona by się czuła, gdyby musiała stąd wyjechać.

Spojrzała na ziemię i przypomniała sobie o koszyku, który przyniosła. - Zapomniałam! Mam coś dla ciebie. - Sięgnęła po koszyk i podała go Catherine. - W środku są słodkości, cała masa, wszystkie stworzone przeze mnie, zrobiłam też maść na zadrapania, może się przydać do otarć i innych takich, a i babeczki, na nie uważaj bo dodałam co nieco, myślę, że chciałabyś się wyspać, tak po prostu, więc jeśli uznasz, że to odpowiedni moment, to zjedz jedną. Sen nadejdzie praktycznie od razu, nie będą cię męczyć koszmary, bo są tak dobrane składniki, żebyś po prostu spała i nic cię podczas tego snu niepokoiło. - Miała nadzieję, że to wystarczy.

Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#5
20.12.2023, 19:49  ✶  
Catherine nie odpowiedziała na zapewnienia Nory, chociaż w jej spojrzeniu zdawało się czaić pytanie: czy naprawdę ich pokonamy?
Jeszcze nie tak niedawno wierzyła w to szczerze, i może ta wiara dała jej siłę i odwagę, by oprzeć się hipnozie Juliusa, by przeboleć stratę przyjaciółki, by obstawać przy zeznawaniu i dążeniu do ukarania winnego, chociaż musiała przynajmniej podejrzewać, czym to grozi.
Teraz, kiedy okazało się, że odwaga nie została nagrodzona, że choć przeżyła, straciła kolejną osobę, że umarł przez nią, że będzie musiała się ukrywać – może już zawsze – ta wiara chwiała się w posadach.
Catherine Barlow była zmęczona i zrezygnowana. Nie trzeba było umiejętności aurowidza, aby to odgadnąć.
– To raczej niemożliwe – powiedziała, zmuszając się do kolejnego uśmiechu. – Nikt ma nie wiedzieć, dokąd wyjechałam, a jakikolwiek kontakt… byłby niebezpieczny dla nas obu – westchnęła.
Przyjęła maść, którą przyniosła Nora i obróciła pojemniczek w dłoniach. Potem spojrzała na swoje stopy, jakby przypominając sobie, w jakim są stanie i zaczęła ostrożnie nakładać specyfik na zranienia i otarcia. Biorąc pod uwagę, że już za chwilę miała założyć buty i przygotować się do opuszczenia Warowni, warto było doprowadzić się do porządku.
– Chyba żadne słodkości mi teraz nie pomogą, ale może przydadzą się w podróży – stwierdziła, kiwając głową w niemym podziękowaniu. Nie chciała być niewdzięczna, wiedziała, że Nora była tutaj, aby jej pomóc. A jednocześnie ciężko było ukryć gorycz, nie pozwolić, aby żółć się z niej wylała, nie wyładować gniewu na kimś absolutnie niewinnym. – Jadę za granicę. Tylko część drogi pokonamy teleportacją. Ktoś ma mnie przerzucić – wyjaśniła zaraz, po czym schowała pojemniczek z powrotem do koszyka. Przypatrywała się jego zawartości, mrugając szybko, jakby próbowała powstrzymać łzy. – Jase bardzo lubił słodycze – powiedziała w końcu, bardzo miękko, a potem odetchnęła. – Masz rację, wrócę tutaj. Nie kiedy wszystko się skończy, bo nie skończy się prędko. Ale nauczę się… nauczę się czegoś przydatnego. Bo wygląda na to, że będę miała bardzo dużo czasu. I wtedy wrócę. Żeby też być przydatną. Pomóc komuś, jak wy pomogliście mi – oświadczyła, prostując plecy.
Czy jej rozpacz i gniew ulotniły się?
Nie, skąd.
Ale być może potrzebowała jakiegoś celu, którego mogłaby się uczepić.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#6
20.12.2023, 23:28  ✶  

Widziała zwątpienie w oczach Catherine. Sama Nora nie czuła, że brzmiała pewnie w tym co mówiła. Ostatnio zastanawiała się ile osób jeszcze straci życie i czy w ogóle ten opór ma sens. Co innego im pozostawało? Mieli się poddać. To zupełnie nie miało sensu, musieli walczyć, do ostatniej kropli krwi. Nie mogli pozwolić, aby ci źli wygrali.

Samej Figg jeszcze ta wojna jako tako nie dotknęła zbyt mocno. Jedyna strata, jaką poniosła to jej koci przyjaciel - Salem, bolało ją to mocno, jednak nie chciała porównywać tego do straty człowieka. Czuła, że nie powinna tego robić, bo dla większości Salem był tylko kotem, czuła, że mogą uważać iż zbyt mocno to przeżywa, bo oni tracili ludzi. Nie dzieliła się też z nikim specjalnie swoimi emocjami, bo uważała, że to nie jest ważne. Wolała dusić to w sobie. Tak już miała. Danielle straciła ojca, Catherine przyjaciela nie mogła porównywać do tego swoich przeżyć.

- Na pewno jest jakiś sposób, chociaż masz rację. Powinnyśmy być ostrożne. Możesz patrzeć w gwiazdy, tam gdzie będziesz, ja też będę je widzieć, myśl o mnie, pamiętaj, że o tobie nie zapomnę i będę czekać na twój powrót. - Nie widziała innego rozwiązania, chciała zapewnić Cath, że będzie na nią czekać, gdy wszystko się ułoży to będzie.

- To nie są zwyczajne słodkości, unikałabym ich w podróży, bo możesz ją całą przespać. - Dodała z uśmiechem, żeby ostrzec Barlow. Nie daj Merlinie, żeby zjadła ich zbyt wiele nim wyruszy. Mogłoby się to zakończyć nagłą utratą świadomości.

Czuła, że kobieta jest rozżalona. Nie dziwiła jej się wcale, miała porzucić całe swoje życie i wyjechać daleko, daleko od wszystkich których znała. Nie było to łatwe, Figg jednak nie czuła urazy. - Oby wszystko poszło jak z płatka, swoje już przeżyłaś. - Dodała jeszcze, bo naprawdę miała nadzieję, że podróż nie okaże się za bardzo skomplikowana. Byli przygotowani, Catherine miała nową twarz, wszystko powinno się udać.

- Przykro mi, że mu się nie udało. - Nie do końca wiedziała, co innego mogła powiedzieć. Wydawało jej się, że żadne słowa nie będą w stanie pocieszyć kobiety. - To ambitny plan, naucz się wiele, wtedy wróć silniejsza, pomożesz nam ich zniszczyć. - Zdecydowanie wolała takie podejście, dobrze było mieć jakąś motywację w tym trudnym czasie. Może zemsta nie była najlepsza, ale nadawała życiu jakiś cel.

Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#7
21.12.2023, 15:25  ✶  
Catherine uśmiechnęła się, nieco krzywo. Nie była jeszcze w nastroju do tego, aby pocieszały ją takie rzeczy, jak to, że wszyscy żyją pod tym samym niebem. I aż za dobrze wiedziała, że szukanie sposobu może wiele kosztować - w końcu zwolennicy Voldemorta zdołali błyskawicznie wyśledzić ją u Jonathana.
Wątpiła, by odpuścili. Była pewna, że będą chcieli zrobić z niej przykład.
Nowa twarz, nowe imię, nowy kraj, pieniądze w sakiewce, zerwanie kontaktu z każdym, kto był blisko z Catherine Barlow - to była jedyna metoda na zapewnienie jej bezpieczeństwa.
Starała się.
Po prostu w pewnych sytuacjach ciężko było przyjąć pocieszenie.
- Część podróży mamy odbyć pociągiem, więc wtedy mogę i spać - przyznała Catherine. - Bren twierdzi, że każdy, kto poprosi o pomoc, zawsze ją otrzyma. Szkoda tylko, że dla niektórych jest na nią za późno - westchnęła, a jej uśmiech zgasł, kiedy Nora wspomniała, że szkoda, że Meadowesowi się nie udało. Pokręciła powoli głową.
- To nie tak, że mu się nie udało. Został z tyłu, żeby mnie chronić. Nigdy nie powinnam mu na to pozwolić - wyszeptała. Było jasne, że obwiniała się o jego śmierć - i że znała go, bo przecież parę tygodni spędzili razem, tylko we dwoje. Takie rzeczy zbliżały ludzi, nawet jeżeli tylko tymczasowo. Catherine wiedziała, że na tym polegała jego praca, ale to wcale nie czyniło wszystkiego prostszego. - Ja na razie nie mogę zrobić nic, a on był tutaj potrzeby - powiedziała, z odrobiną złości w głosie. Och, doskonale wiedziała, że dzięki niej Mulciber pójdzie siedzieć. Ale co to teraz zmieniało?
– Nie nadaję się na wojownika, ale jestem dobra w magii rozpraszającej – mruknęła, odwracając wzrok od Nory i spoglądając ku oknu. – Dlatego nie dał rady… mnie zahipnotyzować skutecznie – dodała, z pewnymi oporami i wzdrygnęła się mimowolnie. Julius tak przecież mordował swoje ofiary: znajdował te o słabych umysłach i zaszczepiał im pragnienie dokonania samobójstwa.
Nie przewidział, że drobniutka, delikatna Barlow w istocie ma umysł ze stali.
– Spróbuję podszkolić się w oklumencji. Może też w pieczętowaniu, znam podstawy. Cokolwiek, co może się przydać. Dotąd po prostu pracowałam w antykwariacie – powiedziała, a z jej ust wydobyło się westchnienie. Zresztą właśnie w antykwariacie zbierała informacje, bo leżący na skraju Nokturna i Horyzontalnej przybytek przyciągał różną klientelę, a jej szef miał szerokie kontakty. - Nie dostałam się do Ministerstwa. Trochę za mało umiejętności i trochę za mało znajomości. Cóż, teraz mam czas i motywację, by postarać się z tym pierwszym bardziej...
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#8
22.12.2023, 23:06  ✶  

Nora próbowała. Jak zawsze starała się pocieszyć chociaż miłym słowem, chociaż wiedziała, że to może nie wystarczyć. Nie poddawała się jednak. Była tu po to, aby Cath poczuła się lepiej, chociaż przez chwilę. Musiała wiedzieć, że może na nich wszystkich liczyć, że będą tutaj czekać, że nikt o niej nie zapomni, że Jason nie zginął na marne. Uratował ją, udało jej się umknąć śmierci, czy tego chciała, czy nie. Musiała docenić swoje życie i żyć dla niego, za to, że się poświęcił. Figg wiedziała, że to nie będzie łatwe, ale musiała dać sobie czas, odetchnąć, a później wpadnie w rytm, na pewno tak będzie.

- To zjedz babeczkę, ale jedną, w pociągu. Gwarantuję, że prześpisz całą trasę i się zregenerujesz. - Sen był ważny, najlepiej taki bez koszmarów, miała więc nadzieję, że Barlow skorzysta z tego, co dla niej przygotowała.

- Nie zawsze pomoc jest w stanie nadejść o odpowiedniej porze, niestety. Szczególnie, że oni korzystają z coraz bardziej drastycznych środków. - Atakowali za dnia i nocy, w różnych miejscach, stawali się coraz mniej przewidywalni. Nie było to wcale takie łatwe.

- Gdybyś mu na to nie pozwoliła to pewnie znaleźlibyśmy dwa ciała Cath. - Powiedziała spokojnym, jednak nieco szorstkim tonem. Wiedziała, że to, co się wydarzyło to naprawdę okropna sytuacja, jednak Barlow powinna spojrzeć na to inaczej. Tak, łatwo się to mówiło Norce z jej pozycji.

- Na razie, ale będziesz mogła zrobić wiele. Nie obwiniaj się o to, że go z nami nie ma, przecież wiedział, jak wygląda sytuacja. Oni wszyscy ryzykują życia, aby nam pomóc. - Brenna, Erik, Patrick, Mavelle i cała reszta jej najbliższych znajdowała się w podobnej sytuacji. Wiele razy zastanawiała się jak to będzie i czy wszyscy wrócą do domu, ale robili to dla większego dobra, gdyby nie świadomość tego to pewnie zamknęłaby ich w swoim schowku i wypuściła dopiero wtedy, gdy wojna się skończy.

- Musisz mieć bardzo silny umysł. Na pocieszenie ci powiem, że ja nie potrafię ani rozpraszać magii, ani jej tworzyć, więc jesteś lepsza ode mnie. - Próbowała jakoś dodać jej otuchy, chociaż to, co mówiła było szczere. Norka także nie była wojowniczką, należała do tych osób, które kryły się w cieniu i pomagały zupełnie inaczej, ale jej to nie przeszkadzało, bo czuła, że i te działania mają sens.

- Nie trzeba walczyć na polu bitwy, aby się do czegoś przydać. - Tymi słowami próbowała chyba również pocieszyć i siebie, bo ona także wiele razy czuła się niepotrzebna.

- To ma sens, pieczętowanie brzmi na piekielnie skomplikowane, ale możesz mieć do tego dryg. - Podobało jej się to, że Catherine nie zamierzała się poddać, tylko chciała dać coś od siebie, żeby udało im się razem wygrać tę okropną walkę.

- Ministerstwo jest przereklamowane. - Dodała jeszcze, bo nigdy nie rozumiała dlaczego każdy tak bardzo chce tam pracować, czy ten prestiż naprawdę był taki ważny? Zdaniem Nory w antykwariacie można było spotkać dużo ciekawszych ludzi niż w gmachu ministerstwa.

Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#9
27.12.2023, 20:10  ✶  
- Albo tylko moje, gdyby się teleportował - mruknęła Catherine.
Życie za życie.
Cieszyła się, że żyje. I umknęła wtedy, bo nie chciała umierać. Ale pozostawała boleśnie świadoma, że Jason umarł, aby ona mogła żyć - że mógł stamtąd uciec, ale tego nie zrobił, ponieważ ona nie potrafiła się teleportować.
- Antytalent od magii translokacyjnej - wyznała, kiedy Nora powiedziała, że nie umie rozpraszać magii i ogólnie nie jest zbyt dobra w walce. Właśnie ten brak sprawił, że musiała skorzystać ze świstoklika, że biegała po Londynie w koszuli nocnej i że wreszcie umykała mugolskim pociągiem, zamiast po prostu się teleportować. - Oblałam przez to SUMa z zaklęć, ledwo zdałam OPCM. Nie umiem się teleportować. Ty przynajmniej umiesz zrobić babeczkę, a ja? Nie potrafię nic przydatnego. Mogłam zbierać informacje, ale teraz to też niemożliwe... - westchnęła. Nie oznaczało to jednak, że Barlow ma zamiar się poddać: wyglądała na całkiem zdeterminowaną, aby trzymać się planu, o którym wspomniała. - Byłam w szkole dobra ze starożytnych run - dodała cicho, kiedy Figg wspomniała, że pieczętowanie brzmi cholernie skomplikowanie. Może i takie było, ale dla Catherine pozostawało łatwiejsze niż proste accio, jedno z zaklęć tak chętnie używanych przez niemal każdego czarodzieja. - Dziękuję, Nora. Za ciasteczka, za eliksiry... Za wszystko. To nie tak, że tego nie doceniam. Jestem po prostu... tak strasznie zmęczona - szepnęła, a potem pochyliła się ku pannie Figg, by krótko ją uściskać.
Czas, w którym miała powoli się zebrać i przygotować do podróży, zbliżał się nieubłaganie.
Pytaniem pozostawało, czy Catherine Barlow uda się zrealizować swój plan - i powrócić, na podobieństwo feniksa, powstającego z popiołów.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Bard Beedle (1683), Nora Figg (1617)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa