• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[13.07.1972] Find someone who grows flowers in the darkest parts of you

[13.07.1972] Find someone who grows flowers in the darkest parts of you
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#1
06.03.2024, 21:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2024, 13:16 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II
Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

—13/07/1972—
Warownia Longbottomów, Dolina Godryka
Erik Longbottom & Nora Figg



Lato trwało w najlepsze. Najpiękniejszy czas w roku, kiedy dni były długie, zmartwienia wydawały się być bardzo daleko i zupełnie jej nie dotyczyć, panował dziwny, wszechobecny spokój i beztroska. Jakby nic złego się ostatnio nie wydarzyło. Jako, że rano pojawiła się u swojej babci postanowiła skorzystać z okazji i odwiedzić swojego przyjaciela. Coś jej mówiło, że akurat będzie w domu. Skoro wszystko się tak pięknie układało, ptaszki ćwierkały, a na niebie nie było żadnej chmurki, wierzyła w to, że i Erik nie będzie w pracy.

Paradowała przez Dolinę Godryka z uśmiechem na twarzy. Ubrana zwyczajowo w skromną sukienkę, która ledwo zakrywała jej pośladki, w kolorze malinowym i butach na bardzo wysokim obcasie, niejedna modelka mogła jej pozazdrościć umiejętności chodzenia w takich szpilach. Lata doświadczenia robiły swoje. W rękach dzierżyła wielki karton, w którym znajdował się zestaw słodkości, które upiekła przed wschodem słońca w cukierni.

Norka uważała, że najlepsze, co może zrobić swoim najbliższym to rozpieszczanie ich swoimi wypiekami. Uwielbiała ich karmić, wydawało jej się, że i tak ich ostatnio troszkę zaniedbała, przez to, że miała tyle zamówień. Nie mogło się tak dziać, w końcu to oni pierwsi uświadomili ją, że ma talent i że nie powinna się bać podążać za pasją.

Droga nie była wcale taka prosta, ścieżki w Dolinie Godryka wołały o pomstę do nieba, ktoś wreszcie powinien się zająć ich renowacją, jakoś jednak udało jej się dotrzeć do Warowni.

Weszła na teren rezydencji jak do siebie. Była tutaj częstym gościem. Przyzwyczaiła się już do tego, jaka była ona ogromna, chociaż na początku miała z tym ogromny problem. Nie była przyzwyczajona do takich ogromnych przestrzeni, ale musiała się pogodzić z tym, że jej najlepszy przyjaciel jest obrzydliwie bogaty. Z czasem przestało to robić na niej aż takie wielkie wrażenie.

Pewnym krokiem zmierzała w kierunku drzwi wejściowych, skrzat otworzył jej drzwi, nie wchodziła jednak do środka. Czekała na zewnątrz, aż pojawi się Erik. Pogoda była taka piękna, że szkoda było kisić się w murach rezydencji. Na jej twarzy gościł uśmiech, bo ku jej uciesze Longbottom faktycznie był w domu. To musiał być jej szczęśliwy dzień.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#2
06.03.2024, 23:54  ✶  
Grzechem było spędzanie takiego pięknego i względnie spokojnego lata w biurach Ministerstwa Magii. A już, zwłaszcza gdy człowiek był przekonany, że opuści rządowy budynek, dopiero gdy zacznie się ściemniać. Dlatego Erik postanowił zrobić to, co zrobiłby na jego miejscu każdy odpowiedzialny detektyw Brygady Uderzeniowej... I zabrał pracę do domu. Nawet poprosił sekretarkę o to, aby nie próbowała go ściągać do Londynu. Biuro bylo pełne ludzi chętnych do ruszenia w teren, na pewno ktoś chętnie go zmieni.

Od jego powrotu minęły jakieś dwie godziny. Swoje szaty służbowe zostawił w szafie, jakby chciał w ten sposób, chociaż częściowo odciąć się od obowiązków i trosk towarzyszących mu tego dnia w pracy. Z ulgą założył swoje domowe ubranie, które i tak o niebo lepiej pasowało do pogody w Dolinie. Zielona koszulka bez rękawów podkreślała jego sylwetkę, a niebieskie dżinsy, chociaż znoszone i wyblakłe w paru miejscach, były miękkie i wygodne, dopasowując się do nigo, jak druga skóra. Letnie buty stanowiły jedynie dopełnienie tego nieformalnego stroju.

Od jego powrotu minęły jakieś dwie godziny... I pewnie jeszcze posiedzę tu drugie tyle, narzekał bezgłośnie Erik, rozglądając się po opustoszałym ogrodzie. Zapach kwiatów wypełniał jego nozdrza, mieszając się z aromatem herbaty, którą zaparzyła mu Malwa. Cieszył się ciepłem słońca na twarzy i delikatnym wietrzykiem, które targał kosmyki jego włosów. Na stoliku leżało kilka stert dokumentów, które musiał przejrzeć i poprawić, jednak nie spieszył się z tym jakoś szczególnie. Pośród papierzysk stał imbryk, utrzymujący gorącą wodę za pomocą prostego zaklęcia.

— Hmm? — Wymruczał, gdy kątem oka zauważył, że skrzatka rodziny zjawiła się tuż obok. Uśmiechnął się do niej pogodnie. — O co chodzi?

— Panienka Figg do pana — oznajmiła nieśmiało, wskazując ruchem dłoni na otwarte drzwi od tarasu. — Czeka przy wejściu.

Longbottom skinął głową i schował przeglądany akurat raport do segregatora, po czym pokuśtykał w stronę tarasu. Nie miał zamiaru jednak nawet wchodzić do środka, a zamiast tego stanął na progu i wziął głęboki oddech. Zanim zdążył coś powiedzieć, w przejściu minęła go Malwa, która jednak zaraz zniknęła w drzwiach prowadzących do kuchni.

— Nora! — krzyknął, licząc, że dziewczyna usłyszy. Uniósł czoło w górę, nasłuchując. — Jestem w ogrodzie! Chodź!

Może nie było to najbardziej eleganckie powitanie, jednak musiało wystarczyć. Wprawdzie mógł pogonić Malwę, aby wpuściła przyjaciółkę, jednak wolał to zrobić samodzielnie. Chociaż pomoc skrzatki była nieoceniona w tak dużym domu i przy tak dużej liczbie lokatorów, tak wychodził z założenia, że nie musiała za nich robić wszystkiego. Poza tym, na pewno miała ciekawsze rzeczy do roboty. Odkąd Frank wrócił do Warowni na wakacje, co rusz pichciła jakieś pyszności dla młodego Longbottoma.

— Wybacz bałagan, ale jestem w pracy. — Uśmiechnął się półgębkiem, gdy Nora dołączyła do niego na podwórku. Poprowadził ją do stolika i przywołał dodatkowe krzesło jednym ruchem różdżki. — Herbaty? Kawy? Czegoś mocniejszego? — Uniósł pytająco brwi, taksując uważnym wzrokiem sylwetkę przyjaciółki. Zatrzymał na dłużej wzrok na jej butach. — Nie mam pojęcia, jak wy w tym chodzicie.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#3
07.03.2024, 01:03  ✶  

Nie musiała czekać na Malwę. Usłyszała wołanie dochodzące zza rezydencji. Nora, czyli chodziło o niej. Jakże idealnie się składało, że Erik również postanowił spędzić ten cudowny dzień na świeżym powietrzu. Wiele ich łączyło, nie było sensu tego ukrywać. Skoro powiedział chodź nie zamierzała zwlekać. Wiedziała już, gdzie go szukać, dokąd powinna się udać.

Droga jednak nie należała do najprostszych, chociaż całkiem zgrabnie manewrowała po trawie, kiedy szła w jego kierunku, miała nadzieję, że nie wywali się na twarz i nie zniszczy tego, co rano stworzyła. Miała ostatnio nieco luzu ze względu na to, iż skład klubokawiarni się dosyć mocno powiększył. Zatrudniła sporo osób, dzięki czemu mogła chociaż trochę odetchnąć i wyrwać się na moment od londyńskiego zgiełku, który czasem ją przerażał.

Nie była do tego przyzwyczajona, nadal zaskakiwały ją tłumy osób, które przewijały się przez Norę. Nie spodziewała się, że odniesie, aż taki sukces i na początku w ogóle nie była do tego przygotowana. Zdawała sobie sprawę, że na dłuższą metę nie będzie w stanie pociągnąć tego sama, szczególnie z Mabel u swojego boku. Musiała jej poświęcić odpowiednią ilość czasu, miała też nowe kocie stworzenie pod swoją opieką, to wszystko nie wróżyło nic dobrego. Potrzebowała pracowników, dosyć szybko zdała sobie z tego sprawę, w tej chwili była nawet względnie zadowolona z tego, ile osób udało się jej zatrudnić. Być może większość z nich nie była w pełni dyspozycyjna, ale Norka potrafiła zdziałać cuda układając grafik. Najważniejsze - wszyscy byli zadowoleni.

Zupełnie nie ruszyło jej to, że Erik zawołał ją gdzieś zza winkla. W końcu pojawiła się tu zupełnie przypadkiem, nie potrzebowała specjalnego zaproszenia, aby do niego dotrzeć. Kiedy zobaczyła przyjaciela w ogrodzie serdecznie się uśmiechnęła. Uwielbiała tego człowieka, był niesamowity, ale oczywiście nie zamierzała wspomnieć tego na głos, aby nie dać mu dzikiej satysfakcji, zresztą na pewno zdawał sobie z tego sprawę.

- No nie, pracujesz? - Odparła rozczarowana. Tego się nie spodziewała. Na całe szczęście nie musiał siedzieć w Londynie, wtedy dopiero by się zirytowała.

- Przyniosłam coś dla ciebie! - Postawiła na stole ten nieszczęsny karton, który niosła tutaj od Lizzy. Pełen był pączków, ciastek, makaroników i innych słodkości. Chciała, żeby Erik ich wszystkich skosztował, musiał spróbować wszystkiego, żeby mógł urosnąć silny i dzielny, tak to sobie tłumaczyła, chociaż już dawno przestał rosnąć, przynajmniej fizycznie, chciała mu po prostu osłodzić ten dzień.

- Powinnam sobie pójść? - Zapytała jeszcze, bo skoro był w pracy, to może mu przeszkadzała, a tego zdecydowanie nie chciała robić.

- Czegoś mocniejszego? Czyś ty oszalał, nie ma jeszcze nawet dwunastej! - Odparła oburzona. - Kawą oczywiście nigdy nie pogardzę, dzięki niej jakoś trzymam się na nogach. - Musiała wspierać swój organizm w tej dzielnej walce z wszystkimi obowiązkami.

- Nie wy, tylko ja, od tego powinniśmy zacząć. - Skomentowała kolejne słowa mężczyzny. - Nie wszystkie panny sobie z tym radzą aż tak wyśmienicie. - Norka z racji na swój niski wzrost bardzo szybko zaczęła wybierać wysokie buty, musiała w jakiś sposób nadrobić braki.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#4
08.03.2024, 21:46  ✶  
Cóż, Erik wyrabiał sobie zwyczaj wchodzenie na zaplecze klubokawiarni bez zapowiedzi, toteż nie miał najmniejszych problemów z tym, aby Nora włóczyła się po Warowni i swobodnie się po niej poruszała. Na tym etapie i tak była, jak członkini rodziny. A już zwłaszcza po tym, jak Erik i Brenna zostali wybrani na rodziców chrzestnych Mabel. Gdyby w salonie wisiał rodowy gobelin, to już dobre parę lat temu zostałby poprawiony, aby uwzględniać na nim obie panny Figg.

— Niestety tak — przytaknął z równie dużym ubolewaniem w głosie. — Jedyną alternatywą było spędzenie reszty dnia w biurze Brygady Uderzeniowej. A na to wybitnie nie miałem ochoty. W taką pogodę?

Zacmokał, rozglądając się wymownie na prawo i lewo. Aż żal było marnować ten dzień na siedzenie w dusznym biurze, pośród przepoconych Brygadzistów i Brygadzistek w przepisowych szarych mundurach.

— Widzisz? Jednak dobrze, że jestem w domu — skomentował z zadowoleniem, gdy zajrzał do kartonu. — Gdybyś przyniosła to do Ministerstwa, ktoś mógłby pomyśleć, że to próba przekupienia funkcjonariusza sił bezpieczeństwa. — Zanurzył rękę pośród ciastek i innych wyrobów z klubokawiarni, aż wyciągnął pojedynczy, zabarwiony na różowo makaronik. — To testery nowego menu?

Oczy mu się zaświeciły na samą myśl. Uwielbiał próbować różnych wersji przysmaków przygotowywanych przez Norę. Tradycja ta sięgała niemalże pierwszych lat wspólnej nauki w Hogwarcie. Erik zawsze miał dwie lewe ręce do pracy w kuchni, a panna Figg zdawała się odnajdywać w szkolnej pracowni wypełnionej skrzatami lepiej niż w niejednej salce lekcyjnej.

Niby mówiono, że każdy czarodziej miał naturalne predyspozycje do tego, aby wspaniale czarować i ciskać wymyślnymi zaklęciami z różdżki, jednak nie zawsze tak było. Niektórzy odnajdywali się w innym fachu. Uzdrowiciele, zielarze, historycy, a nawet kucharze i cukiernicy. Tak też było w przypadku jego przyjaciółki.

— A co spieszy ci się gdzieś? — obrzucił ją uważnym spojrzeniem, gotów skontrować ewentualną wymówkę. Skoro już zawitała w progi Warowni, to najwyraźniej miała trochę wolnego czasu. Chyba że zamierzała zostawić karton i w mig wrócić do Londynu. — Nie ma co się ograniczać, Noro. Najwyżej zamówię ci Błędnego do miasta.

Był gotów w każdej chwili posłać Malwę do barku, aby wybrała coś dobrego. Skrzatka wykazywała zdecydowanie zbyt duże zainteresowanie alkoholami, jednak jak dotąd działało to na ich korzyść. Wiedziała, kiedy podać jaki trunek, a nawet kojarzyła preferencji co częstszych gości posiadłości. Miała nawet po szafkach pochowane pojedyncze butelki ze swoimi eksperymentami bimbrowniczymi. Nie ma co sprytna była. Tak to jest, jak połowa rodziny ją wyręcza, skomentował, a chwilę później wezwał Malwę, która dostarczyła Norze wybrany przez nią napitek. Bez prądu, oczywiście.

— Mhmm, jesteś wyjątkowa — odparł nieco ironicznym tonem, uśmiechając się jednak szeroko. Wykręcił głowę, aby znowu spojrzeć na jej buty. — Wiesz, że tym można zabić, jakby kogoś nadepnęła?


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#5
09.03.2024, 00:35  ✶  

Niby tak, niby od dawna należała do rodziny, ciągle jednak miała dziwny respekt wobec Godryka. Miała wrażenie, że czasem patrzy na nią spode łba, jakby nie pasowała do tego miejsca. Trochę tak było. Zupełnie nijaka dziewczyna rzucona na salony Longbottomów, aż dziwne, że ich drogi nie rozeszły się dawno temu. Wiadomo, że mało które z dziecięcych znajomości miały szansę przetrwać, jakimś jednak cudem ta jej z Brenną i przede wszystkim Erikiem nadal miała rację bytu, już się od niej nie uwolnią, nie po tym, kiedy zostali rodzicami chrzestnymi Mabel. Znaczy wiedziała, że jakby tylko chcieli to mogliby się od niej odciąć jednak nic tego nie zapowiadało.

- W sumie i tak nie jest źle, skoro możesz zabrać pracę do ogrodu. Nie wszyscy mają taką możliwość. - Sama Nora większość dni spędzała zamknięta w kuchni, w której latem było naprawdę gorąco, nie było to nic przyjemnego.

- Z tego, co mi wiadomo, to w ministerstwie już mnie znają, Brenna zadbała o to, aby wszyscy brygadziści wiedzieli, gdzie można znaleźć najlepsze pączki. Myślisz, że moje paczki mogą zostać uznane za próbę przekupstwa? - Uniosła brew, bo zdarzało jej się wysyłać hurtowe ilości pączków na adres BUMu, może faktycznie nie do końca to przemyślała, teraz to się nawet trochę wystraszyła, bo wolałaby uniknąć problemów z prawem.

- Niee, to standardowe wypieki z menu, póki co się jego trzymam, przed jesienią pewnie przyniosę próbkę nowych wypieków. - Produkty, które oferowała swoim klientów wymieniała raczej sezonowo, to nie tak, że nie pracowała nad nowymi recepturami ciągle, tyle, że nie wszystko wchodziło do repertuaru, szczególnie, że miała już sprawdzone smaki, które pokochali goście Nory. Wolała za często ich nie zmieniać, miała świadomość, że jeśli ludzie się do czegoś przyzwyczają to ciężko będzie ich od tego oduczyć. Wbrew pozorom całkiem niezła z niej była przedsiębiorczyni!

Nie ma co ukrywać, że Norka nieco odbiegała od standardowego czarodzieja. Daleko jej było do wybitnego magika, zdecydowanie lepiej radziła sobie z praktycznymi zajęciami i zwyczajną pracą, która dla niektórych mogła wydawać się banalna. Z początku sama miała z tego powodu kompleksy, z czasem jednak zrozumiała, że nie warto. Nie wszyscy mogli być wybitnymi czarownikami jak Erik, czy Brenna, a świat potrzebował też takich ludzi jak ona.

- Nie, to nie tak. - Gdyby jej się spieszyło, to przecież by go tutaj nie odwiedziła! Wiedziała, że ta wizyta może potrwać dłuższą chwilę, jak zawsze. Nie umiała by odejść stąd bez słowa zostawiając karton. Chciała zobaczyć, czy Erikowi będą smakowały jej wypieki, nie zakładała oczywiście, że może być inaczej. Była bardzo pewna jakości swoich słodkości.

- Tak, to wyglądałoby cudownie. Błędny podwożący samotną matkę, nawaloną w środku dnia, pod jej miejsce pracy. Idealny plan. - Przewróciła oczami. Naprawdę wspaniały pomysł. Może i Mab była u dziadków, jednak osobie, jak ona nie wypadało zachowywać się w taki sposób, jeszcze ktoś by ją zobaczył i dopisał sobie do tego historię.

- Wiem. - Zgrabnie wykonała obrót na jednej nodze, aby pokazać się Erikowi w całej okazałości. - Szkoda, że tylko ty tak myślisz. - Dodała nieco rozczarowana. - Najpierw ten ktoś musiałby mieć niesamowitego pecha i przewrócić się na ziemię, nie umiem podnieść tak wysoko nogi, żeby na kogoś nadepnąć. - Nie wiedzieć czemu w tej chwili przypomniała sobie sytuację z przygotowań do Beltane, kiedy to przez podobne buty rozsypały się stoły, bo kilku chłopców wpatrywało się w nią zbyt długo, zarumieniła się na samą myśl o tym, co się wtedy wydarzyło.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#6
11.03.2024, 14:03  ✶  
— Owszem, nie wszyscy. — potwierdził przypuszczenia blondynki, uśmiechając się półgębkiem. — Ale to też w drodze wyjątku. Przestępców za wielu dzisiaj nie złapię, a dokumenty mogę wypełniać nawet na kolanie, jeśli muszę. Obawiam się, że bez względu na liczbę krewnych w departamencie, zrobienie w piwnicy tymczasowego aresztu dla zatrzymanych raczej by nie przeszło.

Skrzywił się na samą myśl, bo zapewne przygotowanie takiego projektu wymagałoby wygospodarowania miejsca w co najmniej trzech szafach na dokumenty. A i tak pewnie ktoś z szefostwa stwierdziłby, że była to przesada. Sarknął cicho pod nosem, wyobrażając sobie minę Brenny, gdyby przedstawił jej ten plan. Tak, zdecydowanie byłaby wniebowzięta. Tak ciężko jej było opuszczać mury Ministerstwa Magii, że teraz nie musiałaby tego robić: praca zawsze czekałaby na nią w podziemiach rezydencji.

— Oczywiście. — Nawet nie mrugnął, bo było to dla niego jasne jak słońce. — Skoro znają reputację twoich wypieków, to wiedzą też, że pracownicy mają do nich słabość. A darmowa dostawa pączków i kolorowych makaroników mogłaby potencjalnie... Przyspieszyć pewne sprawy. — Zerknął wymownie na przyjaciółkę, a w jego oczach zatańczyły ogniki rozbawienia. — Nie żebym cię podejrzewał o coś takiego. Wiem, że robisz to z dobrego serca. A ja też... Z dobrego serca... Wysyłam młodszych Brygadzistów na Pokątną, żeby zapoznali się z okolicą, zobaczyli co się dzieje, zajrzeli, gdzie bywają ludzie. Wszystko w imię bezpieczeństwa.

Trochę zbyt poważnie to brzmiało; Erik nie wysyłał Brygadzistów w teren specjalnie po to, aby sprawdzali co u Nory. Wychodził jednak z założenia, że patrol w głównej dzielnicy nikomu nie szkodził, a wręcz pomagał. Ostatnim razem celem Śmierciożerców okazała się Dolina Godryka, ale kto powiedział, że nie mogli czaić się na magiczny Londyn? Lepiej, aby pracownicy zapoznali się z okolicą od nieco bardziej profesjonalnej strony. A jak po drodze wpadną do klubokawiarni, to tylko wszystkim na zdrowie wyjdzie.

— Och, a już myślałem, że się załapałem na coś nowego — posmutniał minimalnie, jednak zaraz sięgnął po kolejny makaronik i humor mu się poprawił. Nie miał zamiaru narzekać na darmowe łakocie, które umilą mu czas spędzony w pracy. — Wiesz, gdzie wysyłać sowe, jak będziesz potrzebowała testerów.

Erik bardzo poczuwał się do tego, aby wesprzeć pannę Figg w tych trudnych okresach, gdy mierzyła się z takimi wątpliwościami. Bądź co bądź, zmiana menu to była bardzo poważna sprawa. Trzeba było balansować na bardzo cienkiej linii pomiędzy innowacją i przyciągnięciem nowych klientów, a zachowanie stałych pozycji w karcie, żeby stali klienci dalej zjawiali się z rana po świeże wypieki.

— Wysoko celujesz, moja droga — Pokręcił głową z niedowierzaniem. — Przecież nie każę ci od razu obalać całej butelki wina albo kraty butelkowanego piwa. Chyba, że masz takie ciągoty, ale to wypadałoby zorganizować taką popijawę w nieco większym gronie.

Uśmiechnął się mimowolnie, gdy wykonała obrót. Cóż, przynajmniej całkiem dobrze sobie radziła z zachowaniem równowagi. To zdecydowanie było godne pochwały.

— Niee, ja po prostu mówię to na głos, a reszta zachowuje dla siebie. Podziwiają z daleka. — Uśmiechnął się pod nosem, wyżynając swój ton głosu z resztek sarkazmu, tak jak Malwa wyciskała z wody szmatkę podczas sprzątania. — Potrafisz być bardzo onieśmielająca, kiedy ci na tym zależy. A już zwłaszcza jak ktoś coś nabroi.

Rzucił jej porozumiewawcze spojrzenie, bo aż nazbyt dobrze pamiętał te wyjątkowe chwile, gdy Figg była na niego naprawdę zła, a wówczas skorupa miłej i przyjaznej Puchonki pękała pod wpływem emocji, pozwalając, aby jej nieco mroczniejsze i gwałtowniejsze odruchy przyjęły kontrolę. Miała długi lont, trzeba było to jej przyznać, jednak niektórzy - jak Erik - potrafili go odpalić tuż przy samym ładunku, znacząco skracając czas wybuchu.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#7
11.03.2024, 21:48  ✶  

- Tyle osób u was mieszka, że myślę, że nikt by nie zauważył, jakbyście zaczęli jeszcze tutaj trzymać przestępców. - Oczywiście nie uważała tego za dobry pomysł... ale zawsze było to jakieś rozwiązanie. - Czy pan bumowiec mi się właśnie przyznał, że wypełnia na dokumenty na kolanie? Nieładnie. - Posłała Erikowi promienny uśmiech, wiedziała, że ostatnio mają naprawdę dużo pracy, w związku ze wzmożoną działalnością śmierciożerców, powinni korzystać z każdej możliwej opcji, aby ją sobie chociaż trochę uprzyjemnić. Bardzo sprytne rozwiązanie, które wydawało jej się mieć sens. No i na pewno funkcjonariusz, który spędzi poranek w swoim ogrodzie będzie zdecydowanie szczęśliwszy od tego w biurze.

- Na całe szczęście nie dotyczą mnie żadne sprawy w waszym departamencie, przynajmniej jak na razie. - Nie spodziewała się, że odpowiedź Erika będzie twierdząca, powinna chyba zaprzestać wysyłania tych pączków, bo co jeśli faktycznie ktoś zainteresuje się cukiernią? To mogło przynieść jej niepotrzebne problemy. - Czekaj, czekaj, czy ty mi zapewniasz darmową obstawę? - Nie zauważyła jakoś specjalnie wzmożonej aktywności brygadzistów w okolicach cukierni, ale praktycznie nie wyściubiała nosa poza jej ściany, także miała prawo tego nie dostrzec. Po tej informacji pewnie zacznie zwracać na to uwagę, żeby zobaczyć, czy Erik naprawdę posunął się do takich kroków.

Patrole były przydatne z racji na to, że niebezpieczeństwo mogło się pojawić w najmniej oczekiwanym momencie. Skoro śmierciożercy nie bali się wizyty na Beltane, to nie mieliby też pewnie problemu z atakiem na Pokątną, która była pełna czarodziejów. Dobrze, że bumowcy ich doglądali. Nikt nie zna dnia ani godziny.

- Mamy w planach dorzucić gofry do oferty, w sumie Thomas na to wpadł, ale to musiałbyś podejść do cukierni bo najlepiej smakują ciepłe, wolałabym, żebyś zasmakował pełnowartościowych produktów. - Erik był jej najwierniejszym testerem, wypadałoby więc, żeby poznał prawdziwy smak, aby mógł wszystko najprawdziwiej ocenić. Zdarzało się, że wysyłała mu próbki pocztą, ale w tym przypadku nie byłoby to do końca miarodajne,

- Cóż, najlepiej wysoko celować, po co się rozdrabniać? - Panna Figg miała dzisiaj wyjątkowo dobry nastrój, spowodowany był pewnie tą przyjemną letnią pogodą. - Butelka wina to jest coś, co jeszcze jestem w stanie zrobić, ale jak możesz mnie w ogóle podejrzewać o to, że jestem w stanie wypić kratę piwa? Myślę, że wypiję z cztery i mnie pozamiata. - Była malutka i drobniutka i zdecydowanie wolała nie przeceniać swoich możliwości, wiedziała, że jeśli chodzi o alkohol to nie może sobie pozwolić na zbyt wiele, bo może bardzo szybko skończyć dzień, a ten się przecież dopiero rozpoczął. - Tak naprawdę wolę w mniejszym gronie, mniej osób ma szansę zobaczyć, jaka staję się, jak za dużo wypiję, niektórzy mogliby sobie z tym nie poradzić. - Norka bywała bardzo męcząca, kiedy przesadzała z alkoholem, w zależności od dnia na jaki padło budziły się w niej różne bestie, które mogły zirytować każdego.

Spojrzała na niego uważnie, droczył się z nią, jak zawsze. - Mówisz, że tylko ty jesteś na tyle odważny? Reszta się mnie boi, to ciekawe. - Zaśmiała się w głos. Zdecydowanie mieli się czego bać. Ta dziewczyna nie dość, że piekła pączki, to sama była jak jeden z nich. Rozumiała jednak, że każdy ma prawo mieć różne lęki, niektórzy mogli bać się zbyt dużej ilości cukru.

- Oj tak, jak ktoś nabroi zamieniam się w bestię, na szczęście, rzadko kiedy się to zdarza. - Erik widział ją w najgorszych momentach jej życia, nikt inny chyba nie przeżył z nią tyle, co on. Wiedziała więc, że jego opinia jest zdecydowanie najbardziej prawdziwa. Na całe szczęście większość jej znajomych nie miała tej przyjemności, bo kto wie ilu z nich by przy niej zostało.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#8
11.03.2024, 23:41  ✶  
Uniósł dłoń, jakby odruchowo chciał pokazać Norze środkowy palec, jednak w ostatniej chwili zacisnął dłoń w pięść i ją opuścił. Tak łatwo nie da się jej sprowokować.

— Chyba nie oczekujesz, że odpowiem na to pytanie? — sarknął głośno, bo oficjalnie w życiu by się pod tym nie podpisał. Zmienianie wcześniej opracowanych tras patroli tylko po to, aby przez okolice klubokawiarni przewinęło się kilku Brygadzistów? Nigdy w życiu. — Aczkolwiek radziłbym zaopatrzyć się w większe ilości pączków w przyszłym tygodniu. Możliwe, że parę osób wpadnie po nie od razu po zakończeniu popołudniowej zmiany.

Właściwie był to swego rodzaju złoty środek. Ministerialna kafeteria nie była pięciogwiazdkową restauracją, a kawa z kuchni pracowniczej nie smakowała jakoś zachęcająco. W związku z tym, co najmniej raz dziennie, ktoś z biura zahaczał o Pokątną przed powrotem z patrolu, aby zaopatrzyć pracowników, którzy zostali na miejscu. To, że klubokawiarnia Nory znajdowała się w centrum magicznego Londynu i była świeżą i popularną miejscówką tylko pomagało. A Brygadzistów Figg mogła nie zauważać przez to, że sporo z nich było jej znajomymi.

— Pomyślcie o jakiejś specjalnej ofercie na jesień. Lato szybko się skończy, wrzesień przeminie jeszcze prędzej, a potem obudzicie się tydzień przez Samhain z ofertą wakacyjną — zasugerował, po czym uśmiechnął się minimalnie. — A gofry brzmią bardzo dobrze, dziękuję za zaproszenie.

Och, już nie bądź taka skromna, pomyślał z przekąsem, gdy dziewczyna próbowała mu wmówić, że miałaby problem z wypiciem tak dużych ilości piwa. Była praktycznie o połowę mniejsza od niego, więc może... Alkohol z niej szybciej wyparowywał? Albo po prostu bardzo szybko i bardzo często biegała do talety. W sumie nogi też miała krótkie, więc mogłaby latać wte i we wte, jak kot po kocimiętce. Może wtedy udałoby się jej obalić całą kratę piwa prosto z Pubu "Pod Trzema Miotłami". Powinna kiedyś spróbować.

— Raczej przerażające niż ciekawe — odparł, opierając splecione ze sobą dłonie na brzuchu. — Wiesz jaką przewagę masz nad znaczącą większością naszych wspólnych znajomych? Za dobrze orientujesz się w tym, co masz w kuchni. Te wszystkie tłuczki do mięsa, patelnie, chochle, noże... Cały zestaw broni masowej zagłady. — Wybałuszył oczy z nieciekawym grymasem twarzy, jakby ta tajemna wiedza faktycznie stanowiła nie lada zagrożenie. — Trzeba uważać, jak należy się do ciebie zwracać, bo jeszcze ktoś skończy bez palców.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#9
12.03.2024, 00:00  ✶  

Na całe szczęście nie zauważyła tej unoszącej się ręki, bo szybko połączyłaby kropki. Była zajęta usadawianiem swojego zadka na krześle, to wcale nie było takie łatwe zważając na te buty, które miała na swoich stopach, jednak udało jej się wykonać te akrobacje bez potknięcia. Była bezpieczna.

- No wiesz, myślałam, że nie mamy przed sobą tajemnic. - Wzruszyła jedynie ramionami. Już spokojnie, nie musiał jej się tutaj przyznawać do naginania zasad. - Dziękuję za ostrzeżenie, przygotuję się na taką ewentualność, chociaż pączków zawsze u mnie dostatek. - Miała tendencje do wypiekania zbyt dużej ilości słodkości, bo jej największym strachem było to, że w Norze mogłoby czegokolwiek zabraknąć. Z nadwyżką zawsze sobie radziła, bo jej pracownicy okazali się być ogromnymi łasuchami.

Miała świadomość, że sporo zawdzięcza Longbottomom. Brenna zrobiła jej niezłą reklamę już na początku jej działalności, ale faktycznie przestała zauważać jej współpracowników, może przez to, że pojawiali się tam bez pełnego umundurowania.

- Nie ucz ojca, jak dzieci robić. - Wymsknęło się jej, zupełnie niechcący też pokazała mu przy tym język, jakby miała znowu jakieś trzynaście lat. Norka nie lubiła, kiedy ktoś wtrącał się w sprawy kawiarni. Miała spore doświadczenie, a Erik potraktował ją jak jakiegoś laika! - Już się przygotowuję na nadchodzącą jesień, ciągle siedzę w kuchni i walczę z przetworami, naprawdę nie musisz mi przypominać o tym, że lato bardzo szybko przeminie. - Ku jej niepocieszeniu, bo bardzo lubiła tę porę roku, zdecydowanie był to najlepszy moment dla cukierników, bo większość produktów z których korzystała była dostępna od ręki.

Na całe szczęście powstrzymał się przed komentarzem związanym z ilością alkoholu, jaką mogła wypić. Tak naprawdę to bała się zasiadać z Erikiem do butelki, bo wydawało jej się, że to on może wlać w siebie nieskończone ilości alkoholu, wilkołacza klątwa chyba też pomagała mu sobie radzić z efektami związanymi z przesadzeniem. Miała ten problem, że kiedy znajdowała się w jego towarzystwie to nie umiała mu odmówić kolejnego kieliszka, czy też butelki, co czasami kończyło się bardzo dramatycznie. Nie zawsze, bo bywały dni, kiedy budziły się w niej jakieś tajemne moce i razem stawali się gwiazdami karaoke, ale cóż mogło się to skończyć różnie.

Zaśmiała się w głos słysząc jego kolejne słowa. - Tajna broń Zakonu Feniksa, Nora Figg w swojej kuchni, wszystko jasne. - Niesamowite, jak potrafił on poprawić jej humor. - Palce to najmniejszy problem, uwierz mi, że jakby ktoś nadepnął mi na odcisk, to mogłoby się to skończyć o wiele gorzej. - Próbowała zmienić ton głosu na nieco groźniejszy, ale chyba jej to jakoś specjalnie nie wyszło.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#10
12.03.2024, 00:39  ✶  
Wywrócił teatralnie oczami, gdy próbowała go wziąć pod włos. Jakby znali się od wczoraj, phi.

— Dobrze wiesz, że nie mamy — potwierdził automatycznie, bo to nie do końca był sekret. — To po prostu kwestia spornych lojalności. Czasem trzymanie języka za zębami jest jak przysługa dla świata, bo wtedy wszystkim żyje się nieco lżej. — Uśmiechnął się półgębkiem, z trudem powstrzymując się przed tym, aby nie zacząć jakiegoś filozoficznego wykładu. — A ciebie paru dodatkowych klientów raczej nie zaboli, czyż nie?

Chyba tylko rozreklamowanie klubokawiarni Norcia zawdzięczała Longbottomom. W gruncie rzeczy ich pochwały niewiele by zdziałały, gdyby panna Figg nie włożyła całego swojego serca i duszy w ten projekt. Bądź co bądź, zainwestowanie w lokal w centrum magicznej dzielnicy było ryzykiem samym w sobie, jednak jak na razie wszystko wskazywało na to, że wyszła z tego starcia obronną ręką. Nie wszyscy potrafili tak dobrze zarządzać nowym biznesem.

— Akurat z dziećmi poradziłaś sobie bez mojej asysty. I bogom niech będą dzięki. — Pokręcił głową, odsuwając raporty na bok. Musiał pogodzić się z tym, że tak długo, jak była tu Nora, to zbytnio sobie nie popracuje. Cóż, będzie nadrabiał pod wieczór, kiedy słońce zacznie chować się za horyzontem. — Trzeba cieszyć się tym, co mamy. Za dużego wyboru i tak nam świat nie daje.

Akurat likantropia raczej nie miała zbyt wiele wspólnego z tym, jak dobrze jego organizm radził sobie z alkoholem. Jeśli już to zawdzięczał to dobrej kondycji fizycznej uzyskanej dzięki latom treningów i pracy w Ministerstwie Magii. Naturalne predyspozycje odziedziczone po starszych krewnych też pomagały, bo przez wysoki wzrost i określoną masę ciała... Alkohol chyba jakoś inaczej się przyswajał. A może po prostu miał w głowie tę jedną szarą komórkę, która wbrew samemu Erikowi nie pozwalała mu się totalnie upodlić po kilku głębszych.

— Mam takie straszne wspomnienie z Hogwartu, kiedy biegasz po szkolnej kuchni z durszlakiem na głowie i wałkiem do ciasta w ręce — przyznał, zaciskając usta w wąską linię, co by ukryć szeroki uśmiech próbujący wedrzeć się na jego twarz. — Jeszcze nosiłaś się wtedy w kucyku. — Wbił wzrok w niewidzialny punkt tuż nad głową panny Figg. — Wyglądałaś wtedy, jakbyś była gotowa zgnieść na miazgę te wszystkie biedne skrzaty, które twierdziły, że nie potrzebują twojej pomocy.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (3282), Nora Figg (3327)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa