Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
—13/07/1972—
Warownia Longbottomów, Dolina Godryka
Erik Longbottom & Nora Figg
Lato trwało w najlepsze. Najpiękniejszy czas w roku, kiedy dni były długie, zmartwienia wydawały się być bardzo daleko i zupełnie jej nie dotyczyć, panował dziwny, wszechobecny spokój i beztroska. Jakby nic złego się ostatnio nie wydarzyło. Jako, że rano pojawiła się u swojej babci postanowiła skorzystać z okazji i odwiedzić swojego przyjaciela. Coś jej mówiło, że akurat będzie w domu. Skoro wszystko się tak pięknie układało, ptaszki ćwierkały, a na niebie nie było żadnej chmurki, wierzyła w to, że i Erik nie będzie w pracy.
Paradowała przez Dolinę Godryka z uśmiechem na twarzy. Ubrana zwyczajowo w skromną sukienkę, która ledwo zakrywała jej pośladki, w kolorze malinowym i butach na bardzo wysokim obcasie, niejedna modelka mogła jej pozazdrościć umiejętności chodzenia w takich szpilach. Lata doświadczenia robiły swoje. W rękach dzierżyła wielki karton, w którym znajdował się zestaw słodkości, które upiekła przed wschodem słońca w cukierni.
Norka uważała, że najlepsze, co może zrobić swoim najbliższym to rozpieszczanie ich swoimi wypiekami. Uwielbiała ich karmić, wydawało jej się, że i tak ich ostatnio troszkę zaniedbała, przez to, że miała tyle zamówień. Nie mogło się tak dziać, w końcu to oni pierwsi uświadomili ją, że ma talent i że nie powinna się bać podążać za pasją.
Droga nie była wcale taka prosta, ścieżki w Dolinie Godryka wołały o pomstę do nieba, ktoś wreszcie powinien się zająć ich renowacją, jakoś jednak udało jej się dotrzeć do Warowni.
Weszła na teren rezydencji jak do siebie. Była tutaj częstym gościem. Przyzwyczaiła się już do tego, jaka była ona ogromna, chociaż na początku miała z tym ogromny problem. Nie była przyzwyczajona do takich ogromnych przestrzeni, ale musiała się pogodzić z tym, że jej najlepszy przyjaciel jest obrzydliwie bogaty. Z czasem przestało to robić na niej aż takie wielkie wrażenie.
Pewnym krokiem zmierzała w kierunku drzwi wejściowych, skrzat otworzył jej drzwi, nie wchodziła jednak do środka. Czekała na zewnątrz, aż pojawi się Erik. Pogoda była taka piękna, że szkoda było kisić się w murach rezydencji. Na jej twarzy gościł uśmiech, bo ku jej uciesze Longbottom faktycznie był w domu. To musiał być jej szczęśliwy dzień.