Stanley Andrew Borgin & Nicholas Travers
Życie miało swoje zasady. Każdy musiał się do nich stosować - nawet jeżeli ich nie znał. Pech chciał, że był pewien chłopak, który nie do końca rozumiał jak się sprawy mają na Nokturnie. Podbierając butelkę z magazynu "Głębiny", nie zdawał sobie sprawy na to co go będzie czekało. W zasadzie Stanley też nie wiedział - miał problem z którym musiał coś zrobić. Na całe szczęście przypomniał sobie o swoim kuzynie i nie omieszkał skorzystać z otrzymanej od losu sytuacji, aby go tutaj nie zaprosić. Jaki był wniosek z tego, co zrobił ten chłopak? Na każdego cwaniaka, zawsze znajdzie się większy cwaniak.
Ale los tego rzezimieszka nie miał już najmniejszego znaczenia. Teraz liczyło się tylko jedno - ukaranie go. Sprawienie, że będzie żałował za swoje winy i w ostateczności dostanie rozgrzeszenie. To drugie było raczej nie do zrealizowania, ale cóż - czy nie warto mieć jakichś marzeń?
Złodziej był przywiązany solidnie do krzesła, a na jego twarzy znajdował się worek. Dodatkowo miał zatkane usta, tak aby nie mógł sobie za bardzo rozmawiać - dopiero będzie mu dane usprawiedliwienie swoich czynów. W końcu każdy zasługiwał na drugą szansę. To właśnie Nicholas miał pełnić rolę sędziego tego wieczora. Stanleya był tutaj poszkodowanym, który żądał tylko sprawiedliwego osądu. Niczego więcej, niczego mniej.
Kiedy tylko w lokalu zjawił się Travers, Francis przepuścił go czym prędzej na zaplecze wskazując odpowiednie pomieszczenie. Podał mu również dłoń, ponieważ wymagała tego kultura osobita. Po drugie - Nicholas był zawsze mile widzianą osobą w tych prograch, więc musiał być traktowany z należytym szacunkiem.
Borgin już oczekiwał na kuzyna. Siedział na jednej ze skrzyń, który znajdowały się nieopodal wejścia. Na pierwszy rzut oka dało się też dostrzec butelkę z alkoholem, dwie szklanki, popielniczkę i paczkę papierosów. Światło w pomieszczeniu zapewniała lampa, który tliła się na stoliku przy ich ofierze.
- Jesteś! - dodał rozradowany, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech - Dobrze Cię widzieć. Normalnie kopę lat - rzucił, wstając czym prędzej, aby się z nim przywitać. Prawdę mówiąc to widzieli się nieco ponad tydzień temu, ponieważ Travers brał udział w Kongresie Nowej Piwnicy. Stanleyowi jednak tak powoli leciał czas w Głębinie, że miał swój własny zegar wobec którego działał.
- Napijesz się czegoś? Papieroska? Czym chata bogata - zaproponował. Sam skusił się na razie na nikotynowego przyjaciela - To nasz miły koleszka. Na razie nie jest za bardzo gadatliwy ale jak go rozwiążemy... - zaciągnął się papierosem - To kto wie co nam wyśpiewa? Skowronki bardzo ładnie śpiewają - skwitował, podchodząc do ich kompana. On też mógł mieć ochotę na papieroska, czyż nie? Musieli o niego zadbać. W końcu byli tutaj we trójkę.
"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina
"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972