• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[05/08/1972] You come to me on the day of Black's wedding || erik & nora

[05/08/1972] You come to me on the day of Black's wedding || erik & nora
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#1
02.04.2024, 23:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.06.2024, 14:56 przez Mirabella Plunkett.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II

—05/08/1972—
Warownia Longbottomów, Dolina Godryka
Erik Longbottom & Nora Figg



Świat był pełen niespodzianek. Wydawało mu się, że po ostatniej nocy nic go już nie zaskoczy, jednak najwyraźniej się przeliczył. Ledwo zjadł śniadanie w sadzie (w bardzo nerwowej atmosferze), a już ewakuował się do posiadłości; sądził, że tam znajdzie jakiś cichy kącik i chwilę odpocznie, zanim będzie musiał uciekać na ceremonię zaślubin Blacka z panną Rookwood. Zanim jednak zdążył, chociaż znaleźć sobie książkę i kocyk dopadła go młodsza siostra.

Przynajmniej wyjaśniliśmy sobie parę rzeczy, pomyślał przelotnie, przeglądając się w lustrze i poprawiając poły bordowej marynarki z zestawu. Mimowolnie skrzywił się na wspomnienie rozmowy, jaka miała miejsce zaledwie parę minut temu. Prawie się złapał przed Brenną z natłoku emocji. Kłótnia, która z początku dotyczyła zaproszenia Atreusa na przyjęcie, szybko przerodziła się w coś... dużo bardziej poważnego. Przynajmniej z jego perspektywa.

Siostra twierdziła, że radzi sobie doskonale, nie potrzebuje nikogo, a już na pewno nie potrzebuje kogoś, kto będzie ją chronił. Nie zgadzał się z tym osądem, jednak po nieprzespanej nocy i tak miał już taki mętlik w głowie, że wolał nie kontynuować tej dyskusji. Brenna mogła krzyczeć i wiszczeć, grozić wyprowadzką, ale nie zmieniało to faktu, że zawsze będzie się troszczył o jej dobro. Może nie zawsze w najzdrowszy możliwy sposób, ale jednak się troszczył.

— Dzięki bogom, że to zaproszenie nie przyszło w ostatniej chwili — mruknął, zapinając dolne guziki marynarki. Pod spodem miał tylko czarny t-shirt i złoty łańcuszek na szyi, a całości dopełniały spodnie od kompletu, praktycznie zlewające się z bordową marynarką. — Nie udałoby się tego załatwić w ciągu kilku dni.

Ubranie na przyjęcie stanowiło podsumowanie starego zamówienia z jednego z salonów w Londynie i zdolności Malwy, która wprowadziła na prośbę Longbottoma kilka poprawek. Bądź co bądź, zdarzało jej się cerować ciuchy mieszkańców Warowni od paru dobrych lat, więc aż nazbyt dobrze wiedziała, jak dostosować je do danej sylwetki. Może efekty nie będą stałe, ale też nie musiały być; wystarczy, że wytrzyma niecałą dobę, do powrotu z wesela.

Longbottom odwrócił się najpierw bokiem, a potem plecami do lustra, sprawdzając, jak wygląda pod różnymi kątami. Musiał się dobrze prezentować. Chociaż Perseusz czy Elliott raczej nie wytargają go za uszy za to, że nie przywdział szaty wyjściowej, tak nie do końca wiedział, czego się spodziewać po innych czystokrwistych gościach. Sama rodzina panny młodej wzbudzała spore podejrzenia. Może trzeba było skombinować zaproszenie Thomasowi? Na pewno rozproszyłby uwagę paru gości i...

— Nora — rzucił nieco zdziwiony, gdy zorientował się, że blondynka błądzi przy progu jego pokoju. Nachmurzył się momentalnie i schował ręce do kieszeni, tak, że tylko kciuki wystawiały. — Zapraszam.

Cóż, to zdecydowanie nie będzie łatwa rozmowa. Oboje zdążyli trochę ochłonąć po swojej delikatniej sprzeczce przy stole i to mogło poniekąd utrudnić sprawę. Emocje już w nich tak nie buzowały, jednak aż nazbyt dobrze znali siebie nawzajem... Wystarczyło kilka nietrafionych słów, a wulkan mógł samoistnie wybuchnąć. Erik skrzywił się na samą myśl, siadając na łóżku. Wbił kwaśny wzrok w Norę.

— Jak ci minęła noc? — Mistrzowski ruch. — Bo mi... Jeśli mam być całkowicie... Kompletnie... Szczery, to było okropnie. — Złożył ręce na piersi, ewidentnie oczekując jakiejś formy przeprosin i wyjaśnień. — Wiesz, jak ja się czułem, kiedy ten rytuał zaczął działać? — Zerknął kontrolnie w stronę drzwi. — Paskudnie. A potem jeszcze ta zazdrość.

Wzdrygnął się na samą myśl. Bądź co bądź kobieta była dla niego jak siostra.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
03.04.2024, 00:25  ✶  

Najwyraźniej miała więcej szczęścia, bo kiedy oddaliła się z ogrodu nie spotkała nikogo na swej drodze (bo było sporym osiągnięciem zważając na to, ile osób mieszkało w Warowni). Mogła więc schować się w swoim pokoju, zniknąć z oczu wszystkim, którzy dzisiaj nie mogli na nią patrzeć, a przynajmniej tak się jej wydawało. Najwyraźniej udało jej się skrzywdzić tej nocy kilka osób. Ta myśl nie potrafiła jej opuścić, bo nie miała w zwyczaju odczuwania podobnych emocji. Nora nie zachowywała się w ten sposób, to do niej nie pasowało. Nie mogła się więc z tym pogodzić, że spowodowała takie uczucia u kogokolwiek. Poczucie winy było dużo silniejsze, niż się spodziewała.

Siedziała dłuższą chwilę na łóżku, myślała nad całą sytuacją, która się jej przydarzyła. Musiała ochłonąć, jednak szło jej to raczej średnio, nie potrafiła się skupić. Analizowała wszystko z każdej możliwej strony, łapała się na tym, że mogła postąpić inaczej. Mogła nie pójść na ten spacer, nie dopuścić do ponownego spotkania, mogła się spodziewać, jak się ono potoczy, mogła zostać na noc w domku ogrodnika, mogła się do niego odezwać przy tym stole. Niby mogła, ale tego nie zrobiła. Nie wiedziała, czego żałuje najbardziej, a może wiedziała, tylko nie chciała się do tego przyznać. Trochę ukrywała przed samą sobą to, że obudziły się w niej tej nocy uczucia, które powinny dawno odejść, o których miała zapomnieć. Kiedy tak rozmyślała o tym wszystkim zasnęła znużona, bo nie spała przecież praktycznie całą noc.

Nie był to długi sen, raczej krótka drzemka, wybudziła się z niej wystraszona, śniła o niedźwiedziu z Kniei, który przyniósł ją nocą do Warowni. Nawet we śnie nie dawał jej spokoju, wiedziała, że prędko nie odejdzie z jej myśli.

Był to odpowiedni czas, aby ulotnić się z Warowni, wrócić do Londynu, do obowiązków, przestać śnić. Nie mogła jednak pozostawić wszystkiego nie wyjaśnionego, była bowiem tutaj jeszcze jedna osoba, która zasługiwała na wyjaśnienia, jedna z bliższych jej sercu. Wiedziała, że może być to trudna rozmowa, ale musiała przecież prędzej, czy później jakoś przełknąć konsekwencje, właściwie to lepiej szybciej mieć to za sobą.

Nie miała pojęcia, czy jeszcze go zastanie. Zupełnie straciła poczucie czasu, a pamiętała, że miał być gościem na tym ślubie. Nie zniechęciło jej to jednak. Udała się w kierunku pokoju swojego przyjaciela. Nie do końca była pewna, jak zareaguje na jej widok, raczej zakładała, że nie będzie szczególnie szczęśliwy, kiedy ją zobaczy, ale potrzebowała tego, musiała go przeprosić, bo wiedziała, że tym razem trochę za bardzo nadużyła jego dobroci serca.

Drzwi do pokoju mężczyzny były uchylone, chwilę kręciła się przed nimi, jakby zbierała się na odwagę, aby wejść do środka. Zauważył ją jednak, w takim wypadku nie było już odwrotu. Weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi, dopiero wtedy na niego spojrzała. Nie umknęła jej jego mina, która tylko potwierdziła jej założenia.

- Dobrze wyglądasz - jak na to, że nie spałeś całą noc powiedziała nieco obojętnym tonem głosu, to przez jego minę, nie wiedziała do końca, jak powinna się zachować. Nadal stała w miejscu, trochę czuła się jak intruz.

- Intensywnie. - To było chyba odpowiednie słowo do określenia sytuacji, która miała miejsce w nocy, bo tak wiele się wydarzyło. - Tak się składa, że wiem, jak się czułeś, praktycznie to samo przeżyłam w moje urodziny, i kilka innych dni. - Musiała mu przypomnieć o tym, że on też miewał takie momenty, które doprowadzały ją do szału, kiedy nie mogła się skupić na niczym innym tylko na myśli o tym, że może umrzeć, sprytnie wziął ją jednak pod włos, bo faktycznie zazdrości nie miała szansy odczuć, nie dał jej ku temu powodu. - Mogę ci jedynie powiedzieć, że tego nie planowałam, wcale, jakoś tak wyszło i przykro mi, że musiałeś to wszystko przeżywać. - Co innego bowiem miała zrobić? Przeprosić chyba wypadało.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#3
05.04.2024, 20:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.04.2024, 20:40 przez Erik Longbottom.)  
Ich relacja była na tyle rozwinięta, że to czy radowali się na swój widok, było kwestią drugorzędną. Widzieli się w najróżniejszych stanach - zarówno fizycznych, jak i emocjonalnych - toteż to, czy mieli ochotę na swoje towarzystwo, było naprawdę mało ważne. Po prostu byli. A ciche dni i brak kontaktu przez całe tygodnie były domeną nietrwałych przyjaźni, gdzie ludzie nie potrafili się odpowiednio porozumiewać i chociaż spróbować znaleźć wspólny język. Erika i Nory po prostu to nie dotyczyło.

— Miejmy nadzieję, że Rookwoodowie, Mulciberowie, Malfoyowie i wszyscy Blackowie będą podobnego zdania. Mam wrażenie, że będę na straconej pozycji, nawet z Morfeuszem po mojej stronie — mruknął, unosząc dłoń, aby poprawić nadmiernie wystające mankiety koszuli. — Pójście tam może się skończyć jak wejście do jaskini lwa albo gniazda węży.

Wiedział, że z grona potencjalnych sojuszników miał na przyjęciu spotkać między innymi Elliota i Perseusza, jednak przez obowiązki związane z samą organizacją ślubu i wesela, podejrzewał, że raczej nie będą mieli zbytnio szansy na to, aby przegadać większość wieczoru przy papierosie na podwórzu.

A to znaczyło, że najprawdopodobniej będzie skazany na to, aby wdać się rozmowy z czystokrwistym towarzystwem. Zastanawiał się, czy któraś z rodzin powiązana z parą młodą postanowi go przemaglować, skąd też zna Percy'ego. Wolał jednak nie poruszać tego tematu przed wyjściem. Jeszcze wuj przepowiedział mu, że będzie jeszcze gorzej.

— Przynajmniej ja cię nie okłamywałem. I nie kazałem okłamywać innych. Od początku wiedziałaś, jaką mam pracę i jaką mam siostrę. A przy Brennie można trafić w naprawdę różne sytuacje — sarknął, gdy wysłuchał jej tłumaczeń.

Oczywiście, przypadkowych zdarzeń nie można było przewidzieć, doskonale to rozumiał, ale skoro coś się planowało, to można było, chociaż napomknąć o tym drugiej stronie. Erik mógł wspomnieć Norze o swoim wyjeździe na mugolską wieś. Nie zrobił tego, to był błąd. Ale czy Nora zachowała się ubiegłej nocy w stu procentach w porządku w stosunku do niego?

— Wiesz, jaka była moja pierwsza myśl? — rzucił, wstając z łóżka i przechodząc do szafki nocnej, aby zacząć przetrząsać jej szuflady. — Że ktoś cię napadł. Że ktoś zrobił ci krzywdę. Może za dużo wypiłaś i przypadkowo weszłaś do Kniei. — Oboje wiedzieli jakie potwory tam teraz straszyły. — Nie masz pojęcia, jak blisko byłem tego, żeby powiedzieć o wszystkim Brennie i wszcząć alarm. Ale jak głupi stwierdziłem, że powinienem być lojalny wobec ciebie. — Pokręcił głową z ironiczną miną, zamykając szafkę i kierując się w stronę komody. Gdzie te cholerne spinki? — A potem co?

Pstryknął palcami, aby zaraz rozsunąć szufladę z nielicznymi elementami biżuterii, jakie zdarzało mu się nosić na większych przyjęciach. Przejechał powoli wzrokiem po kolejnych zakurzonych eksponatach, aż w końcu wyciągnął zapakowane w małe pudełeczko spinki z pozłacanymi lewkami przypominającymi te z herbu Gryffindoru. Powinny pasować do bordowego kompletu.

— Zazdrość! — podniósł głos, siląc się na rozbawiony ton. — I jeszcze większe zdziwienie, bo w takim razie, co się stało z Norą? Jest bezpieczna, nie jest bezpieczna?

Rozłożył ręce, wbijając w nią wytrzeszczone oczy. Ewidentnie był dużo bardziej niezadowolony z tego, że Figg go nie ostrzegła o swoich planach, niż o to, że faktycznie wpakowała się w jakiś burdel. A wystarczyłoby, żeby powiedziała, że ktoś pomoże jej dojść do Warowni.

— A to, że nie zgłosiłaś się tuż po powrocie i nie powiedziałaś ''Hej, nikt mnie nie zamordował w nocy'', to już w ogóle żenada — mruknął, zatrzymując się przed panną Figg i zakładając ręce na piersi. — Żebym to ja musiał cię znajdować chowającą się za firankami i wyprowadzać cię siłą do ogrodu... Wyobrażasz sobie, jak wyglądałoby to śniadanie, gdyby faktycznie coś ci się przytrafiło? Mielibyśmy bliźniacze nagrobki, bo nikt nie przepuściłby tego, że dałem ci tak po prostu odejść!


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#4
05.04.2024, 21:15  ✶  

To było coś więcej, niż zwykła przyjaźń. O ile mogło istnieć w ogóle coś silniejszego, jeśli tak, to coś takiego łączyło ją właśnie z Erikiem, nie była to na pewno miłość, bo wiedziała, jak ta smakuje i zdawała sobie sprawę, że było to coś zupełnie innego. Nie umiała nazwać tej relacji, jednak zawsze mogła na niego liczyć, był jej podporą w tych najgorszych dniach jej życia, jak i w najlepszych, zawsze znajdował się obok, gotowy przeżywać z nią te wszystkie małe dramaty i radości. Mimo, że czasem miewali niesnaski, to ich kłótnie, nawet te groźniejsze nie kończyły się nigdy milczeniem, wszelkie gorzkie żale wylewali sobie od razu, wybuchali, a później zachowywali się, jakby nigdy nic.

- Śmietanka towarzyska. - Skomentowała krótko nazwiska, które zaczął jej wymieniać. - Odnajdziesz się zapewne wyśmienicie, przecież robisz to od dziecka. - W końcu był czystokrwisty, bywał na takich spędach niemalże od zawsze, wiedział jak się zachować, jak rozmawiać dyplomatycznie, nie rzucać się w oczy. Na pewno sobie poradzi na tym śmiesznym ślubie.

- Przecież też cię nie okłamałam, powiedziałam, że muszę coś załatwić, ale sprawy się nieco skomplikowały. - Może nie powiedziała całej prawdy, ale kłamstwa na pewno nie mógł jej zarzucić, miał tylko powiedzieć, że ktoś ją odprowadzi, że wróci później, przecież dokładnie tak się stało, tak jak mówiła. Tylko droga była bardziej kręta, niż zakładała, ale nie wiedziała przecież, że taka się stanie kiedy mu o tym wspominała.

- Widziałeś przecież, że nie jestem nawalona, znasz mnie chyba na tyle, żeby to zauważyć. - Ten argument do niej zupełnie nie przemawiał, a resztę, tych bardziej konkretnych postanowiła nie komentować. - Dobrze, ale czy ta twoja lojalność przyniosła ci coś złego? Przecież nic mi się nie stało. - Może tylko trochę pękło jej serce, ale o tym nie chciała wspominać. Mogło, bo przecież bliska była od utonięcia, ale się nie stało, bo nie była sama, bo był przy niej Książę Kniei, który ją uratował.

- Jeśli to cię uspokoi, to Brenna i tak wie, znaczy nie wie wszystkiego, ale wie, że mój powrót do Warowni był trochę nie do końca taki, jaki powinien. - Będzie musiała jeszcze jej to jakoś wyjaśnić, ale tym zajmie się później, wiedziała, że to wszystko zdecydowanie mocniej dotknęło Erika z racji na ich więź.

Obserwowała go uważnie, kiedy zbliżył się do szuflady. Stwierdziła, że to idealny moment na to, aby usiąść na łóżku, nie będzie przecież tam stała, jak na ścięcie, nie zrobiła nic złego, znaczy może trochę, ale nie miała zamiaru dać na sobie przeprowadzić egzekucji.

Westchnęła ciężko. - Z dwojga złego to zazdrość była chyba lepsza, przynajmniej wiedziałeś, że nic złego mi się już nie dzieje. - Próbowała rozładować atmosferę, ale szło jej to strasznie topornie. Sytuacja nie należała przecież do najłatwiejszych, tym bardziej, że Erik bardzo dobrze odczuwał to co się działo.

- Wolałam nie przychodzić tu po powrocie, bo bałam się, że mógłbyś mnie rozszarpać i wróciłam dosyć późno. - To zapewne wiedział, a może i nie, bo przecież nie przyszedł się z nią skonfrontować od razu.

- Nie powinnam była iść do ogrodu. - Mruknęła cicho wspominając wcześniejszą sytuację, bo nie miała pojęcia, jak powinna się wtedy zachować, miała wrażenie, że niechcący dosyć mocno kogoś skrzywdziła, powodowało to okropne uczucie na sercu, ciężar, który wydawał się ją przygniatać. Nie radziła sobie z tymi wszystkimi emocjami.

- Nie wyobrażam sobie rzeczy wyssanych z palca, nic mi się nie przytrafiło, więc nie ma się czym przejmować. - Bez sensu było gdybać o czymś, co nie miało racji bytu. - Chyba zrobiłam coś głupiego. - Dodała jeszcze, jakby to nie było zupełnie oczywiste.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#5
07.04.2024, 17:13  ✶  
W gruncie rzeczy, ciekawiło go, co powiedziałby Perseusz lub jakikolwiek inny terapeuta, gdyby miał przebadać ich relację? Czy nosiła jakiekolwiek znamiona toksyczności? Nie dało się ich jednoznacznie sklasyfikować jako zwykłych przyjaciół. To było coś więcej, coś głębszego i poważniejszego niż zwykła znajomość zawarta w piaskownicy podczas jednej z dziecięcych zabaw. W ciągu tylu lat znajomości nauczyli się wyczuwać swoje nastroje i humory, jakby polegali nie tylko na słowach, ale i emocjach. Czasem po paru słowach potrafili określić, jak czuła się druga osoba.

Może nie wyciągali od razu na wierzch wszystkich swoich sekretów i tajemnic, ale często leczyli rany, których obecności nawet nie byli w pełni świadomi. Teraz, w obliczu wspólnej walki na rzecz Zakonu Feniksa, ich więź stawała się jeszcze silniejsza. Działali w konspiracji, splatając swoje żywoty na wielu poziomach. Nawet gdyby spalili jeden łączący ich most, tuż obok znajdował się szereg innych, gotowych do użycia, gdyby tylko zapragnęli na nowo swojego towarzystwa. Kto nie pragnąłby dzielić takiej więzi z kimś, kto zrozumiałby go bez słów?

— Owszem, ale jeśli to my coś organizujemy, to zazwyczaj sami decydujemy, kogo zapraszamy do Warowni — mruknął z krzywą miną. Może i sam status krwi zapewniał mu neutralną pozycję, jednak czy to wystarczy, gdy znajdzie się w gnieździe przepełnionym ludźmi o konserwatywnych poglądach? — Niestety Black i Rookwood nie poprosili mnie o pomoc przy wysyłaniu zaproszeń.

Rysy jego twarzy stężały, gdy próbowała wypunktować luki w jego logice. Palec wskazujący Erika momentalnie uniósł się w górę, jakby groził dziewczynie kolejną reprymendą.

— Ale mogło — sapnął, bo nie dostrzegał jakichkolwiek ubytków w swoim sposobie myślenia.

Już miał coś dodać, ale wtedy imię jego siostry pojawiło się w rozmowie, co nieco zbiło go z tropu.

— Akurat o tym nie wiedziałem — przyznał na wzmiankę o Brennie. Siostra nie raczyła go poinformować o powrocie Nory, podobnie jak nie pisnęła słowem o tym, co się właściwie wydarzyło ubiegłej nocy. To pewnie ta słynna kobieca solidarność. Chrząknął cicho. — Powiedziała ci do słuchu?

Było to dosyć kluczowe pytanie, bo odpowiedź na nie miała zdecydować, jak potoczy się dalej ich rozmowa. Erik miał nieprzyjemność na własnej skórze doświadczyć tego, jak jego rodzona siostra robi mu awantury i jak próbuje wzbudzić w nim szczere wyrzuty sumienia. Jeśli zastosowała te same techniki na matce ich chrześnicy, to musiał spuścić z tonu. Chociażby po to, aby pokazać, że jest jednak tym bardziej dobrodusznym z rodzeństwa.

Parsknął głośnym śmiechem, gdy blondynka zwróciła uwagę na jakże drastyczną różnicę między wyczuwaniem zagrożenia, a zazdrości w stosunku do siebie nawzajem. Na krótką chwilę rozbawione iskierki zatańczyły w jego oczach, rozświetlając poznaczoną śladami zmęczenia twarz. Wprawdzie dalej nie był zadowolony z tego układu, jednak musiał przyznać, że mówiła z sensem. Wprawdzie naciągała nieco fakty, ale nieco racji miała. Chociaż to musiał jej oddać.

— Ja nie spałem — rzucił z wymowną miną. Jak gdyby można było zasnąć, gdy twoim ciałem dosłownie targają emocje. Zmarszczył czoło, gdy Nora wspomniała o ogrodzie. — Co ty, na zewnątrz spałaś? Wiem, że jest lato, ale po zakrapianej imprezie trawa na podwórku raczej nie jest najlepszym posłaniem.

Miała aż takie wyrzuty sumienia, czy wróciła do Warowni w takim stanie, że nie była w stanie wejść do środka? Skrzywił się na tę myśl. Co by się nie działo, dobrze, że koniec końców znalazła drogę do wnętrza posiadłości. Chyba by wyszedł z siebie i stanął obok, gdyby znalazł ją śpiącą pod płotem. Momentalny zawał serca.

— Jeśli cię to pocieszy, to nie jesteś jedyna — mruknął, siadając na łóżku tuż na lewo od dziewczyny, aby znaleźć się bliżej poduszek. — Ja... Ja też zrobiłem parę głupstw w ostatnich dniach. Niestety z rodzaju takich, jakie zbyt szybko nie odejdą w zapomnienie. — Przez moment korciło go, aby zdradzić więcej na temat tego, jak w jego przypadku zakończyła się nocna popijawa, w jaką zaangażowali jeszcze Morfeusza, jednak stchórzył, na powrót zamykając się w sobie. — Więc... Co dokładnie zrobiłaś?


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#6
08.04.2024, 21:57  ✶  

Miała ogromne szczęście, że mogła dzielić swoje dole i niedole z Erikiem, nigdy jej nie oceniał, w żaden sposób, zawsze starał się doradzić, potrafił stwierdzić, co jest dla niej dobre. Bezgranicznie mu ufała w każdej dziedzinie życia. Ta więź była chyba najtrwalszą i najsilniejszą, jaką udało jej się stworzyć, mimo burz, które się pojawiały, zawsze potrafili się dogadać, dojść do porozumienia. Martwili się o siebie i wiedzieli o tym, że co by się nie działo to druga strona gotowa będzie wesprzeć tę pierwszą. Bez względu na wszystko. Może nie było to do końca zdrowe, ale naprawdę cieszyło ją to, że dawno temu ich losy się ze sobą połączyły i że nadal rozwijali tę relację. Nie umiała sobie wyobrazić swojego życia bez Erika gdzieś obok.

- Poradzisz sobie, jesteś już prawie trzydziestoletnim mężczyzną, na pewno dasz radę. - Kto jeśli nie on? Wiedziała, że niektóre rody czystej krwi mają wątpliwą reputację, jednak było to tylko wesele, na pewno nie będzie tak źle, jak sobie wyobrażał, wierzyła, że znajdzie godne towarzystwo, które pomoże mu się przemęczyć na tym spędzie, ba miała nadzieję, że będzie się tam wyśmienicie bawił, bo należało mu się to po tej nieprzespanej nocy.


- Mogło, ale się nie wydarzyło, możesz skończyć te wyrzuty. - Naprawdę to nie o tym chciała rozmawiać, liczyła nadzieję, że utną ten temat, bo nie miała w tej chwili ochoty na taką konfrontację. Znęcał się nad nią już na tym śniadaniu, myślała, że mu przeszło, najwyraźniej bardzo mocno zalazła mu za skórę.

Brenna wykazała się w stosunku do Nory ogromnym zrozumieniem. Pomogła jej się ogarnąć po powrocie, doprowadzić do porządku i nie zadawała pytań, żadnych. Jakby nie chciała zupełnie ingerować w to, co się wydarzyło mimo okropnego stanu, w którym ją zastała, bo przecież nie zdążyła doprowadzić się do porządku po tym wszystkim, co się wydarzyło. - Powiedziała, no powiedzmy. - Wolała nie wspominać o tym, że była nad wyraz wyrozumiała w stosunku do niej, bo Erik mógłby to wykorzystać i nadal się nad nią znęcać, a tego wolałaby już uniknąć. Naprawdę miała dość wysłuchiwania tego, jak bardzo jest nieodpowiedzialna i jak się na niej zawiódł.

Jednak udało jej się go rozbawić, kamień z serca, nie wiedziała, nie wyczuła w tym raczej kpiny, a znała go na tyle, by mieć pewność, jakie są jego zamiary. Odetchnęła głęboko, chyba zmierzali w odpowiednim kierunku, ku pojednaniu, a przynajmniej taką miała nadzieję.

- Przykro mi, że nie spałeś, dobrze jednak, że nie trafiłeś na mnie nad ranem. - i dla niej i da niego, bo czuła, że mogłoby paść wiele słów, których mogliby żałować, a tak to każde z nich miało czas na to, żeby nieco ochłonąć.

- Nie spałam na zewnątrz, już bez przesady. - Może i domek ogrodnika znajdował się na zewnątrz, jednak okazał się stać całkiem niezłym apartamentem, kiedy ktoś poświęcił mu odpowiednią ilość uwagi. Chodzi mi o śniadanie, nie powinnam była pojawić się w ogrodzie. - Dodała spokojnym tonem, chociaż nie patrzyła na niego teraz, spoglądała na swoje stopy, jakby były nie wiadomo jak interesujące.

Uniosła wzrok dopiero wtedy, gdy przyjaciel wspomniał o tym, że sam zrobił ostatnio parę głupstw. Wydawał jej się być taki ogarnięty, że nie spodziewała się po nim tego, że on też może popełniać błędy, przynajmniej ostatnio był bardzo stateczny, no może poza tymi drobnymi sytuacjami, które kilka razy ją zdenerwowały. - Wszystko prędzej, czy później odejdzie w zapomnienie, nie martw się. - Nie wiedziała, czy powinna pytać w tej chwili, co właściwie się wydarzyło, jakże zabawne, że ta pamiętna popijawa była początkiem upadku ich dwójki.

Milczała chwilę, jakby nie wiedziała, czy faktycznie chce o tym mówić, ale chyba była mu winna wyjaśnienia po tym, jak się o nią zamartwiał całą noc. Westchnęła głośno i zaczęła mówić. - Wczoraj, na tej potańcówce spotkałam kogoś, kogo nie widziałam od bardzo dawna, naprawdę dawna. Myślałam, że pogodziłam się z tym, jak ułożyło się nasze życie, ale chyba nie do końca. Mieliśmy porozmawiać, tylko porozmawiać, wyjaśnić sobie parę spraw, ale nie wyszło, znaczy wyszło, ale coś zupełnie innego, czego nie zakładałam w swoim scenariuszu. - Wyrzucała z siebie słowa bardzo szybko, jakby się bała, że nie zdoła już nic więcej powiedzieć. Erik na pewno wiedział do czego zmierza, przecież czuł to wszystko, przez tę cholerną więź, która połączyła ich podczas Beltane.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#7
09.04.2024, 00:13  ✶  
Zmarszczył czoło. Aż tak obawiała się krytyki ze strony mieszkańców Warowni, że rozważała opuszczenie posiadłości bez śniadania, a przede wszystkim bez pożegnania? Poczuł lekkie ukłucie w sercu, gdy przeszło mu przez myśl, że może to była jego wina. Bywał wredny, gdy nastąpiła mu za mocno na odcisk, jednak rzadko kiedy robił to, aby faktycznie zrobić Norze krzywdę. Czy to jego reakcji tak się obawiała? Tego, że wyciągnie jej kłamstwa przy wszystkich i zacznie publicznie przepytywać, jak gdyby trafiła na przesłuchanie w biurach Brygady Uderzeniowej?

— W tym przypadku raczej później. Dużo później — odparł, postanawiając jednak nie zdradzać wiele więcej. Już i tak był mocno zmęczony przez wydarzenia ubiegłej nocy. Oprócz tego po śniadaniu wcale nie zaznał odpoczynku, a zaraz miał wybyć na praktycznie cały dzień z domu. To nie był czas i miejsce na takie rozmowy.

Wysłuchał przyjaciółki, nachylając się stopniowo coraz bardziej w jej stronie, im szybciej mówiła, jak gdyby mniejszy dystans pozwalał na szybsze zrozumienie tego, co próbowała mu przekazać. Potańcówka i facet. Prawdopodobnie facet. Nie no, prawie na sto procent facet. Cóż, mogła gorzej trafić, pomyślał mimochodem, nie powtarzając jednak tych słów na głos. Na potańcówce większość gości należała jednak do ludzi... dobrych, zaufanych.

— Więc... Znam tego kogoś? To ktoś z naszych? — Podrapał się po policzku, marszcząc jednocześnie brwi. Potańcówka przez Brenny była przeznaczona w dużej mierze dla sojuszników Zakonu Feniksa i ich przyjaciół. Wprawdzie o imprezie wiedzieli też zwykli mieszkańcy Doliny, ale tych do stodoły trafiło stosunkowo niewiele. — Chociaż... Nie, to nie może być nikt od nas. — Pokręcił głową. Nora może i nie należała do trzonu bojówki organizacji Dumbledore'a, ale brała udział w wielu spotkaniach. Gdyby to był ktoś z Zakonu Feniksa, to minęłaby się z kimś takim. Bądź co bądź, zaangażowała się w działania konspiracyjne, pomagając między innymi przy sprawie Arabelli. — Ale ktoś z naszej siatki znajomych...?

Na dłuższą chwilę w jego głowie zabłysła czerwona lampka pod plakietką z napisem ''Perseusz Black''. Wstrząsnęło nim to, jak sensowna wydawała się ta opcja, biorąc pod uwagę incydent bobrowy na balu w Warowni sprzed zaledwie kilka miesięcy oraz to, że Black zamierzał nazwać swoje dziecko po pannie Figg. Gdy poinformował go o tym podczas ich małej posiadówki w kiblu, uznał to za drobny żart lub zbieg okoliczności, że akurat to słowo pasowało do tradycji jego rodziny, jednak teraz... Może kryło się za tym coś więcej?

W oczach Erika zagościł autentyczny strach i zmartwienie losem przyjaciółki. W końcu za kilka godzin ten mężczyzna miał stanąć przed ołtarzem, przysięgając wierność i uczciwość małżeńską pannie Rookwood. Zbyt dobrze wiedział, jaki był stan Nory przez jej nieudane życie uczuciowe w ostatnim czasie. Coś takiego kompletnie by ją zniszczyło. Tylko, że... Merlinie, przecież Black wyszedł z Elliotem, pomyślał i momentalnie odetchnął z ulgą. Parsknął parę razy, wydychając gwałtownie powietrze. Dzięki niech będą bogom za to, że nie miał aż takich dziur w pamięci po tamtej nocy. Skoro Nora wyszła z kimś, to nie mogła znaleźć się w towarzystwie Blacka, który wyszedł sporo wcześniej i był pod opieką Malfoya.

— Ekhm — chrząknął, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. — Więc jest źle czy po prostu... skomplikowanie? Przed wyjściem do ogrodu wydawałaś się lekko zagubiona.

Uniósł brwi. Zdawał sobie sprawę z tego, że Nora chciała stabilności, ale pragnęła też czegoś prawdziwego. Widowisko randkowe dosyć jasno pokazało, że chociaż kobiecie zależało na miłości, tak niekoniecznie miała zamiar rzucać się w ramiona pierwszej osoby, która się nią zainteresuje. Miała własny biznes i dorastającą córkę, którą ''samotnie'' wychowywała, bez asysty stałego partnera. Musiała mieć standardy. Musiała mieć zasady.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#8
15.04.2024, 20:29  ✶  

Nora po prostu nie przywykła do tego, że zawodziła innych. To nie leżało w jej naturze, a najwyraźniej tego poranka udało się jej rozczarować kilka osób, przez te durne decyzje, które podjęła. Nie do końca umiała sobie z tym ciężarem poradzić i zaakceptować to, jak wszystko się potoczyło.

Widziała, że jej słucha, to wcale nie pomagało, trochę gubiła się w tym wszystkim, kiedy wyrzucała z siebie kolejne słowa, wszystko stawało się niewyraźne, widać było, że nieco się boi o tym mówić.

Nie chciała go już więcej oszukiwać, była mu winna prawdę, przynajmniej częściową, jeszcze nie do końca wiedziała, ile powinna mu powiedzieć, ale na pewno nie wybierze tym razem kłamstwa. W końcu Erik był jej przyjacielem, ba, nawet kimś więcej niż zwykłym przyjacielem. Jemu mogła powiedzieć o wszystkim, bez przejmowania się tym, że będzie ją oceniał. - Znasz, na pewno znasz. - Nie miała pojęcia jak dobrze, że skoro tutaj pracował, to musiał go znać, mniej lub bardziej. Tego była pewna.

- Nie zupełnie od nas, w sensie, wiesz, ktoś kto jest obok. - Miotała się w tym wszystkim okropnie. Nie miała pojęcia, jak szybko Longbottom się domyśli i, czy w ogóle się domyśli. Czy powinna dalej ciągnąć te niedomówienia, czy wyrzucić z siebie prawdę? Trudno jej było podjąć tę decyzję, tym bardziej, że niosłoby to ze sobą inną prawdę, która pewnie ujrzy światło dzienne, w którymś momencie, może nie w tej chwili, ale prędzej, czy później się domyśli, nie był przecież głupi, a na domiar złego był BUMowcem, przecież oni zajmowali się rozwiązywaniem zagadek.

- Nie wiem, czy jest źle Erik, ten ktoś mnie zostawił, dawno temu. - Zaczęła kontynuować swoje wytłumaczenie. Czy faktycznie było źle? No nie było, przyjemnie było wrócić do tego co było, tylko mogło to mocno skomplikować teraźniejszość, zresztą swoim zachowaniem doprowadziła do tego, że uciekł ze śniadania.

- Trochę komplikuje to wszystko fakt, że to wróciło, rozumiesz? Myślałam, że zapomniałam, ale jednak nie zapomniałam, dalej coś czuję. Wydawało mi się, że to za mną. Ten cholerny bimber wtedy z Morpheusem, od tego się wszystko zaczęło. - Dobrze było znaleźć winnego, czyż nie? Przecież to nie tak, że po prostu wyszło z niej wtedy to, co siedziało w niej bardzo głęboko. - Mieliśmy tylko porozmawiać, po potańcówce, wyjaśnić sobie niedopowiedzenia, ale wyszło inaczej, przypadkiem zaczęłam tonąć, a później Sam wyciągnął mnie z jeziora i jakoś tak wyszło, sam wiesz, co wyszło, wróciłam do tego, co było, dawno temu i teraz już nie wiem nic. - Kolejna seria bardzo szybkich słów, wypowiedzianych cicho, jednym tchem opuściła jej usta. Nie patrzyła na Longbottoma, nie chciała chyba widzieć jego miny, ale wyrzuciła to z siebie, to był chyba całkiem niezły sukces.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#9
15.04.2024, 21:28  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.04.2024, 21:28 przez Erik Longbottom.)  
— Ty też używasz tej wymówki? — wymsknęlo mu się, gdy wspomniała o skrzacim bimbrze.

Czyżby alkohol miał w sobie coś jeszcze, skoro pchnął ich dwoje do jakichś... niestandardowych działań? Jego myśli powędrowały w stronę Morfeusza, który również pił z nimi tamtego wieczora w najlepsze. Czy i jego nazajutrz spotkało coś dziwnego? Nie miał za bardzo okazji do tego, aby głębiej przemyśleć tę sprawę, bo Nora postanowiła się odezwać, a on - jak już miał w zwyczaju - zaczął słuchać.

Faktycznie, wyciąganie kogoś z jeziora jest bardzo w stylu Sama. Dobrze, że akurat nie miała tam ze sobą żadnych psów z Warowni, bo kto wie, czy znowu by się go nie wystraszyły, pomyślał tępo,, gdy Nora wypluwała z siebie kolejne informacje na temat ubiegłej nocy. Dobrze, że w końcu się otworzyła i przestała stroić fochy, tylko postawiła sprawę jasno i mówiła konkretnie, co się tak właściwie wydarzyło. Było to bardzo odświeżające po tym, jak kazała mu nakłamać Brennie na temat jej zniknięcia z potańcówki. W sumie mógł się domyślić, że od początku chodziło o Sama. Bądź co bądź...

— Co? — rzucił z niezrozumieniem w głosie, gdy nieoczekiwanie jego dwie szare komórki zderzyły się ze sobą, sprawiając, że nareszcie dodał dwa do dwóch. — Ty... Spałaś z Samem? — Zamrugał jeden raz, potem drugi, a następnie powtórzył ten gest jeszcze kilka razy. Otaksował ją wzrokiem od stóp do głów, jakby nie do końca jej wierzył. — Mówimy o tym samym Samie, który pracuje tutaj od czerwca i spędził całe życie w Kniei? Jesteś przekonana, że to był on?

Zmrużył oczy, po czym przeniósł pusty wzrok na ścianę naprzeciwko niego. Mimowolnie zaczął kiwać głową, nie bardzo wiedząc, co powinien zrobić z tym fantem. W gruncie rzeczy mogło być gorzej. Dużo gorzej. Jak udowodniło widowisko randkowe, w jakim brała udział Nora, nawet w stolicy ciężko było o dobrych facetów dla niej. A biorąc pod uwagę, że bywały takie momenty, że panna Figg miała dosyć mocne parcie na to, aby znaleźć sobie partnera, to już lepiej, że celowała w kogoś spokojnego niż w jakiegoś przestępcę z Nokturnu lub Podziemnych Ścieżek.

Ale... Sam? Wrócił wzrokiem do Nory, przekrzywiając głowę w niemalże namacalnym zdumieniu. Wprawdzie stolarz dosyć mocno otworzył się na ludzi, odkąd zjawił się w Dolinie Godryka, jednak sądząc po ich dotychczasowych rozmowach, jego jedyną miłością była Knieja. I jak sam lubił twierdzić była to dosyć zazdrosna partnerka, która nie uznawała konkurencji czy żadnych innych czynników, które mogły rozproszyć uwagę Sama. To, że Norze udało się wyciągnąć Samuela z tej skorupy, było osiągnięciem samym w sobie. Może to ta matczyna strona jej osobowości? Ta, która kazała jej opiekować się wszystkim i wszystkimi, którzy znajdowali się w zasięgu jej wzroku?

— Cóż... Mogłaś trafić gorzej. W sensie... Inaczej: Sam to całkiem dobra partia — przyznał w końcu, klepiąc lekko dłońmi o swoje kolana. — Sam nie jest... Nie jest taki zły. — Uśmiechnął się mimowolnie i zaraz zasłonił usta dłonią, co by Nora nie uznała, że się z niej wyśmiewa. — Chociaż dziwi mnie, że akurat na ciebie padło. On chyba... Nie do końca się dostosowuje do życia poza lasem? — Zmarszczył czoło, mając nadzieję, że kto jak kto, ale Nora akurat będzie wiedziała, co ma na myśli. — Z drugiej strony, skoro znaliście się już wcześniej, to pewnie było mu łatwiej... Otworzyć się na kogoś bliskiego, kogo znał już wcześniej, więc...

Twarz Erika nieco spoważniała, bo pośród tych chaotycznych tłumaczeń panny Figg, dotarło do niego, że w takim razie Nora i Sam już kiedyś byli razem, jednak... Nie potrafił umiejscowić na linii czasu, kiedy ten związek miałby mieć miejsce. W końcu Książę Kniei większość czasu spędził w głuszy, ze swoimi kozami, pośród wiekowych drzew i dzikich zwierząt. Ponownie otaksował ją spojrzeniem, wyobrażając sobie mimowolnie, jak kobieta przebija się przez najgęstsze chaszcze tylko po to, aby dotrzeć do swojego partnera. Wiedział, że kiedy jej naprawdę na czymś zależało, to potrafiła się przemóc, ale to było spore zaskoczenie.

— Ekhm... Więc na czym stanęło? — Uniósł lekko brwi.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#10
15.04.2024, 23:41  ✶  

- Nie wydaje mi się, żeby to była tylko wymówka. - Ten cholerny bimber doprowadził ją do takiego stanu, w którym nie znalazła się od lat. Straciła zmysły, nie panowała nad sobą zupełnie, jednak słowo też potwierdzało, że nie była jedyna, czyżby Erik również zrobił przez to coś głupiego, dlaczego jej się tym nie pochwalił? Kto wie, co właściwie znalazło się w tym alkoholu, skoro wszyscy, a chociaż większa część zareagowała na niego w dziwny sposób. Wolała w to nie wnikać, zresztą teraz już było na to za późno.

Wydawało jej się, że to, co powiedziała było raczej proste do zrozumienia. Może nie? Za bardzo owijała w bawełnę? Inaczej Erik chyba by zrozumiał o co jej chodzi, najwyraźniej musiała to powtórzyć kolejny raz, bardziej dosłownie. - Tak, spałam z nim. Zresztą nie raz. - Nie wiedzieć czemu właśnie to dodała. Zaczerwieniła się przy tym okropnie, bo raczej nie przywykła do tego, żeby opowiadać o tym komukolwiek, zresztą nie miała zbyt wielu historii miłosnych do opowiedzenia, a ta część jej życia należała zdecydowanie do nudnych. - Co? On pracuje tutaj od czerwca? - Dlaczego nikt jej o tym nie powiedział, była zdziwiona. Z drugiej jednak strony, czy było w tym coś co powinno ją zdziwić? Nie musieli jej się tłumaczyć z tego, kogo zatrudniali do pomocy przy Warowni. Chociaż, nie spodziewała się tego, nie widziała go nigdy, a bywała tutaj przecież bardzo często, no i Mabel, przecież Mabel była tu ponad dwa tygodnie. Zaniepokoiło ją to trochę, może nawet bardziej, niż trochę.

- Jestem przekonana, że to był on. - Dodała jeszcze, bo najwyraźniej Longbottom potrzebował potwierdzenia jej wcześniejszych słów.

Nadal nie patrzyła w jego stronę, jakby bała się zobaczyć reakcję przyjaciela na jej słowa. Czuła, że go zawiodła i nie chodziło wcale o to, że osoba z którą połączyło ją coś więcej był Sam, chodziło raczej o całokształt, o to, że dała się ponieść.

- Nie jest taki zły? - Powtórzyła po nim, bo chyba nie do końca zrozumiała o co mu chodzi. - Sam jest najbardziej niewinną osobą jaką znam, jest cudowny, nie powinnam była się do niego wczoraj zbliżać. - Najwyraźniej Nora uważała siebie, za złego bohatera tej historii.

- Tak, to fakt, ciężko jest wygrać w tym przypadku z Knieją. - W jej głosie mógł wyczuć gorycz, bo Nora miała tego świadomość. Już raz ją przez to zostawił, nie chciał opuścić Kniei, wybrał ją zamiast niej, może nie dosłownie, ale trochę w tym było racji. - Znaliśmy się, dawno temu. - Minęło sporo czasu od ich ostatniego spotkania, które zresztą nadal wspominała jako jedną z najbardziej dramatycznych rzeczy w swoim życiu. Wczoraj dotarło do niej jaki był powód, jednak nadal nie do końca potrafiła to wszystko zaakceptować, nie umiała się pogodzić z tym, że zadecydował za nią.

- Na czym stanęło? Skuliłam ogon i uciekłam. - Powiedziała cicho, bo właściwie to nie było o czym mówić. Miała świadomość, że zawiodła. Jednak strasznie ją przytłoczyła ta cała sytuacja, aż tak, że postanowiła zniknąć, jak gdyby nigdy nic. Strasznie odpowiedzialne zachowanie.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (4935), Nora Figg (4516)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa