• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Biały Wiwern [08.08.1972, poranek] Wielka draka pączkowa | Geraldine & Thomas

[08.08.1972, poranek] Wielka draka pączkowa | Geraldine & Thomas
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#1
12.06.2024, 00:06  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.09.2025, 23:19 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Thomas Figg - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Geraldine Yaxley - osiągnięcie Badacz Tajemnic IV

Tego ósmego sierpnia, Thomas stawił się w Białym Wiernie skoro świt. Ubrany w zwykłe czarne spodnie i koszulkę w kolorze ciemnej zieleni, na ramiona narzucił czarną pelerynę - ot całkiem pospolity ubiór, przecież nie szedł tutaj żeby wyróżniać się niczym klaun na pogrzebie.
Określenie poranka nie było zbyt precyzyjne, ale nie był oto coś z czym mógłby sobie nie poradzić. Nie był częstym goście na Nokturnie, dlatego też po wejściu do środka nie bardzo wiedział co robić. Usiąść przy stoliku, usiąść przy barze? Dostanie tu śniadanie? Nie żeby był specjalnie głodny, jednak nie zjadł nic w domu przed wyjściem - nie lubił spożywać niczego do dwóch godzin po przebudzeniu. Najchętniej to by teraz wychylił szklankę whisky na uspokojenie, ale z drugiej strony, było tak wcześnie rano, że chyba jeszcze nie wypadało? Nie był piratem, żeby pić rum o każdej porze dnia.
Zamówiwszy sobie kawę usiadł przy jednym z czystszych stolików i w oczekiwaniu na Geraldine zaczął popijać czarny trunek, może pozwoli mu się to bardziej rozbudzić? Oby, bo właśnie zasłonił sobie dłonią usta, żeby ukryć ziewnięcie.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#2
12.06.2024, 08:52  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2024, 07:42 przez Geraldine Yaxley.)  

Ileż jeszcze obcy ludzie będą ją wypytywać o Thorana Yaxleya? Nie miała pojęcia. Na pewno nie był to ostatni przypadek zważając na to, co działo się ostatnio. Jej brat, znaczy już wiedziała, że nie jest bratem uprzykrzał życie wielu osobom. Jakby chciał zrazić do ich rodziny wszystkich. Nie mogła na to pozwalać. Musiała angażować się w prostowanie tych wszystkich spraw, żeby nie wiązano ich z tymi sytuacjami. Było to dosyć męczące, zważając na to, że poza tym, że ściągał na siebie uwagę różnych rodzin, to w między czasie planował przejąć jej życie, zająć jej miejsce, zabić ją i doprowadzić do tego, żeby jej bliscy o niej zapomnieli. Z początku nie umiała się w tym odnaleźć, wszak to ona zazwyczaj była łowcą, nie przywykła do tego, że to na nią polowano, przyszła jednak faza, w której zamierzała go ubiec. Zresztą skorzystała z pomocy wielu znajomych osób, którym udało się uzyskać pewne wskazówki. Chyba już wiedziała, z jaką istotą ma doczynienia. Co było jakby nie patrzeć na pewno sporym plusem.

Wiwern stał się ostatnio miejscem, które odwiedzała bardzo często. Tutaj mogła uniknąć twarzy czarodziejów, których znała z przyjęć, czy innych spędów. Czuła się tutaj w miarę bezpiecznie, dlatego właśnie ten pub wybrała do tego, aby spotkać się z Thomasem Figgiem. Nie do końca wiedziała kim jest mężczyzna, nie wiedziała, czego powinna się spodziewać, ale nie bała się tego spotkania. Ostatnio się to stało dla niej normalnością. Sprzątanie po Thoranie.

Weszła do Wiwerny szybkim krokiem, trochę, jak do siebie. Omiotła szybko pomieszczenie wzrokiem, nie było w nim prawie nikogo. Coś jej podpowiedziało, że mężczyzna siedzący przy jednym ze stolików to Figg, który chciał się z nią spotkać. Trochę nie pasował jej do tego miejsca, ale może to tylko złudne wrażenie. Nim do niego podeszła udała się do lady, gdzie zamówiła kawę, subtelnie poprosiła barmana, żeby dolał do niej whisky.

W końcu podeszła do Thomasa. Geraldine Yaxley była specyficzną kobietą. Ubrana w skórzane spodnie, ciężkie buty i flanelową koszulę. Zdecydowanie brakowało w jej wyglądzie delikatności, była też bardzo wysoka jak na kobietę, Yaxleyowie mogli poszczycić się tym, że byli najwyższymi czarodziejami w Wielkiej Brytanii. Kiedyś nie była z tego powodu zachwycona, teraz jednak wydawała się tym zupełnie nie przejmować. Spojrzała na niego swoimi stalowo błękitnymi ślepiami. Próbowała wybadać, jak bardzo jest wkurwiony, czy jej brat mocno zalazł mu za skórę?

Nim się przywitała usiadła na krześle na przeciwko mężczyzny. Upiła łyk kawy, nie skrzywiła się gdy poczuła w niej smak wątpliwej jakości alkoholu. - Wydaje mi się, że czeka pan na mnie. Geraldine Yaxley. - Wypadałoby się przedstawić.

Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#3
15.06.2024, 00:54  ✶  
Zastanawiał się czy może nie będzie musiał czekać zbyt długo, albo czy Geraldine nie wystawi go do wiatru- cóż jak do tej pory jego interakcje z rodem Yaxleyów sprowadzały się do tego, ze choć wydawali się uprzejmi i mili ,to jednak ich działanie faktyczne miały zupełnie odmienny skutek.
Przyglądał się kolejnym wchodzącym ludziom, kolejny problem spotykania się z nieznajomymi, jeżeli nie wyznaczyło się określonego znaku - nie wiedziało się na kogo się czeka, cóż za irytująca sytuacja. Przecież to prowadziło do tak wielu niedogodności. A co jeśli oni oboje znajdowali się już w środku tylko żadne z nich nie wiedziało, że to drugie tu jest?
Przyjrzał się kolejnej kobiecie która weszła do środka. A może to właśnie ona była Geraldine? Gdyby tylko umiał czytać w myślach innych osób to pewnie by wiedział, że faktycznie to była ona.
Sam Thomas nie wyglądał na wściekłego czy zamierzającego wrzeszczeć na osobę, z którą miał się tu spotkać. Wiedział dobrze, że aby osiągnąć swój cel musiał wykazać się nieco finezją - poza tym siostra rzeczonego Thorana w niczym mu nie zawiniła, dlatego wyżywanie się na jej osobie było poniżej jakichkolwiek standardów.
Wyglądała jakoś tak znajomo, nie wiedział jednak skąd ją mógł kojarzyć - zapewne z Hogwartu, ale to by znaczyło, że jest niewiele młodsza od niego, bo na starszą zdecydowanie nie wyglądała. Przerwał jednak wszelkie rozmyślania, kiedy zorientował się, ze kieruje się w jego stronę. Była dość wysoka, co nieco wybijało z rytmu człowieka, który miał zazwyczaj do czynienia z ludźmi dość znacznie mniejszymi od niego.
Wpatrywał się z zaciekawieniem w kobietę, która bezceremonialnie zajęła miejsce naprzeciwko przy tym samym stoliku - sam już nie wiedział czego się spodziewać, chyba nie szukała kłopotów? Wolałby nie wdawać się w utarczki słowne z tutejszymi bywalcami.
- Och, miło panią poznać, Thomas Figg - powiedział wyciągając dłoń ponad stołem i unosząc nieco zadek z krzesła - choć odrobina dobrych manier w nim nadal została. Podrapał się po brodzie, ponieważ nie wiedział jak inaczej zacząć te rozmowę, ale chyba po prostu trzeba było przejść od sedna.
- Mamy pewien kłopot, ponieważ, Thoran zamówił w cukierni mojej siostry wieści pączków z alkoholem, które jak się okazały były dla dzieci na imprezie organizowanej przez jakieś tam matki Brytyjki. Teraz zaś one przychodzą do nas domagając się... W sumie to nie wiem czego by chciały, bo tylko strasznie krzyczały. - chrząknął i upił łyk kawy, zanim kontynuował. - Dlatego teraz szukam pani brata, aby wziął na siebie konsekwencje swoich czynów, skoro już postanowił być taki zabawny.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#4
15.06.2024, 08:22  ✶  

Thomas miał prawo wątpić w to, czy ona się tutaj pojawi. Skoro miał do czynienia tylko i wyłącznie z Thoranem nie ma się co dziwić, że założył, że Ger go wystawi. Jej brat dzielnie pracował nad tym, żeby ich rodzina nie mogła się pochwalić specjalnie dobrą opinią. Wkurwiało ją to niemiłosiernie, bo ona musiała sprzątać po nim cały ten burdel, jakby nie miała innych obowiązków. To nie tak, że ostatnio stała się też głównym żywicielem rodziny, bo jej młodszy z kolei brat został wampirem, co nieco ograniczało mu możliwości pracy... W międzyczasie zajmowała się uzyskaniem informacji na temat samego brata, bo też coś z nim było nie tak. Była niemalże pewna, że nie jest jednak jej bratem i że nie istnieje, jednak osobom postronnym póki co wolała tego nie tłumaczyć. Nie było to do końca normalne, ale co innego miała zrobić? Kiedyś wszystkim opowie, że Thoran Yaxley wcale nie istniał, że to był doppleganger, który chciał przejąć jej życie. Mniejsza o to... Póki co musiała ogarnąć syf, który robił wszędzie, gdzie się pojawił.

Geraldine nie tylko była wysoka, była przy tym też dosyć mocno wysportowana, wyróżniała się na tle innych czarodziejów, w końcu większość swojego życia spędziła polując na magiczne stworzenia, musiała dbać o to, żeby jej narzędzie pracy było doskonałe. Brakowało jej delikatności, w aparycji, w sposobie poruszania się. Nie była to typowa panna z czystokrwistej rodziny, o czym zapewne Thomas przekona się w dalszej części ich spotkania.

- Nie wiem, czy faktycznie będzie miło, okoliczności naszego spotkania nie do końca na to wskazują. - Powiedziała jeszcze całkiem lekkim tonem, mógł usłyszeć, że mówi trochę niwyraźnie, nigdy nie pozbyła się walijskiego akcentu, także łatwo było domyślić się skąd pochodzi. Uniosła się też nieco na krześle, aby również wyciągnąć w jego kierunku dłoń, uścisnęła tę jego całkiem pewnie, można się było spodziewać po niej takiej krzepy, zważając na to jak się prezentowała.

Słuchała tego, co miał do powiedzenia Figg. Wyciągnęła sobie przy tym fajki z kieszeni koszuli i jedną wsadziła do paszczy, odpaliła ją srebrną, mugolską zapalniczką i zaciągnęła się dymem. Idealne śniadanie jednak istnieje...

- Czyli nie było, aż tak źle. - Powiedziała bardziej do siebie, niż do siedzącego na przeciw mężczyzny. Thoran ostatnio miał naprawdę okropne pomysły, jego żarty niby śmieszne, wcale takie nie były, chociaż tak szczerze ta zamiana pączków i wkurwione matki to nie był wcale taki najgorszy dowcip. Dużo gorzej przy tym prezentowała się próba kradzieży listów Dolohova i pobicie jego asystenta, czy kradzież leków Florence, zamiana pączków przy tym nie wyglądała, aż tak groźnie.

- Jest pewien mały problem, nie wiem, gdzie on jest. Po Beltane coś mu odjebało, jak chyba sporej części czarodziejów. - Nie mogła mu przecież powiedzieć, że jej brat nie istnieje, i jest jakimś dziwnym tworem, który chce wyrwać jej serce i zjeść. Trochę zbyt wiele by to było, jak na pierwsze spotkanie.

- Mam wam zapłacić za te szkody? - Nie do końca wiedziała, jak inaczej miałaby im to wynagrodzić. Na brak pieniędzy nie narzekała, ale czy to wystarczy? Nie sądziła, że chodzi o pieniądze. Pewnie zależało im na opinii, której nie dało się kupić.

Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#5
16.06.2024, 19:52  ✶  
Wolał skupić się na czymś innym niż przyglądaniu się uważnym osobie, z którą się spotkał, wszak nie było to spotkanie towarzyskie i mogło jej się wydać dość nieuprzejme, jednak nie mógł nie zwrócić uwagi na fakt, jak niecodziennie wyglądała. Na pewno mogła niejednego onieśmielić swoim wzrostem i posturą - ale wyglądała na wiedźmę, która klątwą się nie kłania. Uśmiechnął się półgębkiem na jej stwierdzenie.
- To bardzo dobre założenie - zgodził się przekrzywiając nieco głowę mając wrażenie, że skądś kojarzy jej akcent, jednak podczas swoich podróży napotkał ich tyle, że nie od razu zdołał go zlokalizować na mapie i dopasować do danego regionu. No ale przecież nie to teraz było istotne, skup się Thomas - skarcił sam siebie w myślach.
Uniósł w górę brew na ten dość niecodzienny pokaz - potomkini czytsokrwistego rodu właśnie na jego oczach wyciągnęła papierosa i odpaliła go jak najzwyklejszy mugol. W normalnym dniu przetarłby oczy i uszczypnął się, żeby upewnić się iż nie śni. Ta kobieta skrywała w sobie dużo ciekawostek, nie tylko szalonego i nieobliczalnego brata z zamiłowaniem do szkodliwych żartów.
- To zależy dla kogo - odpowiedział, choć jeszcze nie wiedział, że to nie było do końca do niego. I już chciał jej wspomnieć o swojej siostrze, którą dość źle to przyjęła, bo od zera rozwijała swój biznes, które teraz mógł poważnie ucierpieć przez jakiegoś dowcipnisia poza kontrolą. Sam również sięgnął do kieszeni po papierosa i odpaliwszy go w identyczny sposób jak i panna Yaxley wcześniej zaciągnął się dymem. Odchylił nieco głowę i wypuścił białą chmurę prosto w stronę sufitu.
- Współczuje zatem, że musisz sprzątać czyjś bałagan - poczuł nagły przypływ sympatii do kobiety siedzącej naprzeciwko - nie miał pojęcia jak to jest być w identycznej sytuacji, bo jego rodzeństwo nigdy nie było problematyczne, to jednak znalazła się ona w sytuacji, gdzie zapewne nie on jeden kierował do niej szereg zażaleń w kierunku jej brata.
- Może ktoś go przeklnął w trakcie Beltane, gdybym wiedział o tym, gdy go spotkałem... - mruknął do siebie już bardziej i zaraz zbystrzał, niczym kot, który zobaczył jak ptak siada metr od niego. - Czy przyglądałaś mu się pod kątem klątw? W tym mógłbym pomóc, znam się na tym - nic nie mógł poradzić, że na wieść o czymś niecodziennym jego wewnętrzny awanturnik stawał na baczność i kazał mu się pchać w sam środek przygody.
Sam nie miał porównania co do tego co nawyczyniał Thoran, jednak w jego perspektywie było to dość makabryczne, szczególnie patrząc na fakt, że to reputacja Nory mogła ucierpieć nie pozwalało mu olać sprawy - własną by się nie przejmował.
- Szczerze, to nie wiem czego one spodziewają się jako zadośćuczynienia, chciały aby Thoran odpowiedział za swój występek, jednak nie powiedziały o szczegółach - podrapał się po brodzie zmieszany, wiedząc, że postąpił niezwykle głupio nie przychodząc z konkretami, jednakże z tego c chciał to jedynie dowiedzieć się gdzie przebywa ten urwipołci, aby to jego sprowadzić do tych matron Matek Brytyjek. - Dlatego gdyby udało się doprowadzić do ich spotkania, to chyba byłoby wszystko - dodał jeszcze dość niepewnie chcąc ocenić czy uda mu się od Geraldine dowiedzieć gdzie przebywa jej brat.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#6
16.06.2024, 21:51  ✶  

Była przyzwyczajona do tego, że ludzie nie potrafili się powstrzymać przed niedyskretnym spoglądaniem w jej kierunku. Wzbudzała zainteresowanie, wszędzie gdzie się pojawiła, chociaż często wiele by dała, żeby niknąć w tłumie. Rzadko kiedy jednak jej się to udawało. Nokturn był miejscem, które wybrała na spotkanie nie bez powodu. Czuła się tutaj zawsze trochę bardziej anonimowa, ci bogaci czystokrwiści raczej nie kręcili się w okolicy, aby nie zszargać swojej opinii, ona się tym nie przejmowała. Wiedziała, że ludzie lubią o nich plotkować, jej rodzina była specyficzna, nawet wśród innych czystokrwistych wzbudzała kontrowersje.

- Chyba najrozsądniejsze, zważając na sytuację. - Wolała nie podchodzić zbyt optymistycznie do tego spotkania, bo póki co nie wiedziała, czego się spodziewać, co tym razem odpierdolił jej kochany brat bliźniak? Tego się miała dopiero dowiedzieć. Thomas nie wyglądał na mocno wkurzonego, nie miał śladów po pobiciu, więc aż tak źle nie było, przynajmniej miała taką nadzieję.

Nie zauważyła uniesionej brwi wyrażającej zdziwienie tym, że korzystała z mugolskiej zapalniczki. Nie uważała, żeby było to coś nadzwyczajnego. Geraldine nie miała problemu z tym, aby bratać się z mugolami. Często pojawiała się w tej niemagicznej części Londynu, uważała, że mogą się naprawdę sporo nauczyć od tych, którzy magami nie byli. Miała świadomość, że to dosyć kontrowersyjne podejście, jak na jedną z czystokrwistych. To też miała gdzieś, nie do końca przejmowała się tym, co o niej mówią, chociaż wyjątkowo dbała o to, aby jej rodzina nie utraciła relacji wynikających ze swojego pochodzenia, taki dziwny paradoks. Szczególnie, że ostatnimi czasy, to ona zajmowała się utrzymywaniem ich statusu społecznego, czego nigdy nie miała zamiaru robić, los jednak chciał inaczej.

- Przyzwyczaiłam się już do tego. - Nie oczekiwała od niego współczucia, uśmiechnęła się jednak delikatnie, kiedy zobaczyła, że korzysta z podobnej metody co ona podczas odpalania fajki. Takie drobne gesty mogły do siebie zbliżyć.

- Jestem w trakcie ustalania źródła problemu, tak naprawdę to zbliżam się do rozwiązania. - Nie do końca chciała dzielić się z obcą osobą swoimi odkryciem, nie miała pojęcia przecież, jakie są jego zamiary. Chciała jednak, żeby wiedział, że ma wszystko pod kontrolą, że już niedługo załatwi sprawę. - Mój brat już niedługo nie będzie nikogo niepokoił. - Dodała jeszcze bardzo pewnym tonem głosu. Zaciągnęła się dymem, któryś raz z kolei, a po chwili wypuściła bardzo niewielką chmurę. Uwielbiała to uczucie w płucach, kiedy przyjemnie ją łaskotało.

- Ciężko mi będzie spełnić ich oczekiwania, gdy nie wiem, czego chcą. - Spoglądała na niego nieco zaskoczona, bo spodziewała się jednak uzyskać jakąś konkretniejszą odpowiedź. Jak widać wcale miało nie być tak prosto.

- Czyli chciałbyś, żebym przyprowadziła im mojego brata na pożarcie? - Nie wiedziała, czy go dobrze zrozumiała. Wbrew pozorom to nie było wcale takie proste do zrealizowania. Skąd bowiem mogła wiedzieć, gdzie właściwie szukać tych magicznych matek, oczywiście samo zaprowadzenie gdziekolwiek Thorana też było sporym wyzwaniem, oczywiście nie zakładała, że nie uda jej się tego zrealizować, chociaż wiedziała, że on wie, że ona węszy, że szuka dowodów, które miały go udupić, ba sam widział, że jest mocno zaangażowana w tę sprawę. Sytuacja powoli zaczynała ją przerastać. - Mogłabym je zapewnić, że się nim zajmę, chociaż mam wrażenie, że w tej sytuacji moje słowo może okazać się niewystarczające. - Nie była głupia, wiedziała, że to wyglądało źle.

Rozmyślała o tym wszystkim tak bardzo intensywnie, że nie zauważyła, że zaczęła palić filtr papierosa, przez co poparzyła się w usta, syknęła cicho z bólu, a później przygasiła resztę niedopałka w popielniczce, która znajdowała się na stole.

Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#7
18.06.2024, 02:36  ✶  
Thomas daleki był od oceniania innych przez pryzmat zachowania ich rodziny, dlatego też Geraldine startowała u niego z czystą kartą, może z drobną dozą nieufności, po tym numerze jaki wykręcił jej brat, ale za to dość szybko go zmazywała. Im dalej w rozmowę szli, tym bardziej przekonywał się, że była dość konkretna i zdawała się być taką, która nie da sobie w kaszę dmuchać - nawet własnej rodzinie.
Uniósł ręce w geście wycofywania się, nie zamierzał narzucać się ze swoją "pomocą" nie ważne jak bardzo ciekawiły go wszelakie klątwy i runy, to jednak dobrze wiedział, ze im bardziej by napierał na to, że jej pomoże, tym gorszy efekt by osiągnął. Jeszcze nie spotkał się z przypadkiem by upór i bezpardonowe dążenie do narzucenia swojej pomocy dało efekt jakikolwiek.
- Tylko mówię, gdyby okazało się że potrzeba złamać jakąś klątwę lub nałożyć ochronne runy - wykonał nieokreślony ruch dłonią, co miał powiedzieć? "Ślij sowę"? Dość durnie przechodził teraz z kwestii jej brata do oferowania pomocy - jego wewnętrzny łowca przygód budził się jednak częściej niż się tego spodziewał - a myślał, że udało mu się go stłumić dość skutecznie odkąd zamieszkał z Norą.
Podrapał się po brodzie, faktycznie zaczynało robić się problematycznie, ale też nie zakładał, że cały ten Thoran nie będzie osiągalny - westchnął i zaciągnął się po raz wtóry papierosem. Musiał to przemyśleć i to dość szybko - nawet nie wiedział w którym momencie zawiesił spojrzenie na twarzy Geraldine, myślami odpłynął daleko dlatego nie był świadom gdzie patrzy, ani tego że kobieta oparzyła się swoim papierosem.. Wreszcie odzyskawszy kontakt z rzeczywistością zmieszany odwrócił wzrok na swój kubek i jednym haustem dopił pozostały czarny trunek ze swojego naczynia.
- Myślę - zaczął gasząc swój papieros jak i ona wcześniej i wypuścił ostatnie kłęby dymu przez nos. - Że to będzie właśnie najlepsze rozwiązanie, skoro Thoran jest nieosiągalny, to myślę, że rozmową z tobą i zapewnienie o rozwiązaniu jego problemu pozwoli nam uzyskać efekt zadowalający wszystkie ze stron - zerknął na nią niepewnie, to by oznaczało, że będzie ją ciągał na kolejne spotkanie, bo przecież nie wyjdą i nie udadzą się do siedziby Matek Brytyjek w tej chwili. Prawda? Teraz trochę w to zwątpił, może jednak pojechanie tam natychmiast to właśnie najlepszy sposób rozwiązania tej dziwnej draki. - Bo chyba nie myślałaś o tym, żeby teraz się tam udać? - wyraził na głos swoje przemyślenia, jakby szukając potwierdzenia u Geraldine - takie nagłe pojawienie się u nich mogło dać dobry efekt, problemem było to, że nadal było dość wcześnie i mogli nikogo nie zastać.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#8
19.06.2024, 04:54  ✶  

Wszystko zależy od tego, z kim ze swojej rodziny miała do czynienia. Jedyną osobą, która mogła nią pomiatać był jej ojcem, bo jego darzyła ogromnym szacunkiem, tyle, że akurat on raczej nigdy nie wykorzystywał swojej pozycji do tego, żeby zrobić coś, co niekoniecznie byłoby po jej myśli. Może właśnie przez to, to jemu ufała najbardziej, bo wiedziała, że Gerard nie wprowadziłby jej na minę, nie postawił w sytuacji, w której nie chciałaby się znaleźć. Jemu ufała w pełni, gorzej z matką, która miewała różne pomysły... a z rodzeństwem, cóż bywało różnie. Szczególnie, kiedy było równie charakterne co sama panna Yaxley. Zajmowała aktualnie zresztą dziwne miejsce w hierarchii ich rodziny, przejęła częściowo obowiązki ojca, bo nikt się ku temu nie kwapił, a ona czuła jakiś wewnętrzny obowiązek, aby to zrobić - w końcu była córeczką tatusia.

Zmrużyła oczy i przyglądała się mężczyźnie zaciekawiona. Najwyraźniej chciał jej pomóc, jeśli pojawiłaby się taka ewentualność. Może lubił wyzwania? Nie miała pojęcia, co nim kieruje, ale trochę jej nawet zaimponował, może potrzebował nieco rozrywki? - Dziękuję za propozycję, zapamiętam twe słowa, tylko miej świadomość, że czasem potrafię korzystać z takich ofert w najmniej oczekiwanych momentach. - Bywało, że wpadała do znajomych w środku nocy, aby poprosić ich o pomoc, kiedy była już naprawdę bardzo mocno zdesperowana, a to wbrew temu, co mogło się wydawać zdarzało się naprawdę często, taki już prowadziła tryb życia, nie do końca rozsądny. Często pakowała się w kłopoty i szukała wsparcia, bo nie ze wszystkim była w stanie poradzić sobie sama.

- Mam wrażenie, że takie spotkanie może mnie bardziej złamać, niż te wszystkie konfrontacje z bestiami, które mam za sobą. - Zażartowała, bo nie miała doświadczenia w rozmowach z matkami. Miała świadomość, że jak lwice potrafią walczyć o swoje małe bąbelki. To mogło być więc ciekawe doświadczenie, ale musiała stawić czoła i temu. Jakoś poprawić dobre imię ich rodziny, kto to zrobi jeśli nie ona? Nie było zbyt wielu chętnych na ogarnięcie tego całego burdelu.

- Raczej nie myślałam o tym, żeby zrobić to teraz, ale jeśli trzeba to mogę? - Najwyraźniej trochę oczekiwała nakierowania na to, kiedy miałaby się tym zająć, bo nie do końca wiedziała, jak powinna ugryźć problem. Jako, że piła kawę z wkładką, to wcale nie wydawało jej się to takim głupim rozwiązaniem.

Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#9
21.06.2024, 12:09  ✶  
Skinął głową na jej odpowiedź, to całkiem zrozumiałe, że nie zamierzała ot tak akceptować pomocy od kogoś kto przyszedł z pretensjami za zachowanie jej brata - było to dość ironiczne zresztą.
- Oczywiście jeżeli tylko nie będę zajęty innymi ważnymi zobowiązaniami to będę do twojej dyspozycji - kiedy próbował stawiać granice to jednak nadal to nadal nie potrafił pozbyć się swojego kompleksu bohatera - zawsze to musiał wyciągnąć rękę do kogoś w potrzebie. O ile ten ktoś nie był w potrzebie bo próbował skrzywdzić kogoś mu bliskiego - ale to zupełnie inna para trzewików.
Przyjrzał się jej uważnie po komentarzu odnośnie efektu, jaki może na niej wywrzeć to spotkanie z Matkami Brytyjkami. I choć do tej pory od postaci Geraldine biła pewność siebie i siła, to jednak teraz ten nieskazitelny wizerunek pełen mocy zdawał się mieć dość wielką rysę. Przekrzywił nieco głowę jakby nad czymś się zastanawiając zanim odezwał się.
- Spokojnie, to nie jest tak, że rzucę cię im na pożarcie - nie potrafił przejść obojętnie jęli widział, że ktoś potrzebował pomocy. - Chcę jedynie wyjaśnić te sytuację, a nie patrzeć jak linczują cię przy pręgierzu za zachowanie twego brata - nie wiedział czy to podniesie ją na duchu, ale faktycznie nie zamierzał jej tam rzucać na pożarcie - nie był bezdusznym skurwysynem, Thoran to co innego, jednak nie uważał, aby ona musiała odpowiadać za czyny brata. Próbować załagodzić ich efekt owszem, ale nie zbierać za niego cięgi.
- Myślę, ze im szybciej tym lepiej, jak ze zrywaniem plastra - dodał faktycznie wierząc w to, że im dłużej będą zwlekać tym te babsztyle będą rozgoryczone i podburzone. Zupełnie jak z pożarem, lepiej tłumić go w zarodku niż jak się rozprzestrzeni na całą knieję. - Także jeśli jesteś gotowa to możemy ruszać - ostateczna decyzja i tak należała do Geraldine, nie zamierzał jej do niczego zmuszać przecież.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#10
22.06.2024, 08:35  ✶  

To nie tak, że Gerry skreślała Thomasa przez to, że miał pretensje o działania jej brata i dlatego nie chciała jego pomocy, ona ogólnie miała z tym problem. Nie lubiła pokazywać swoich słabości, prosić o wsparcie, wolała stawiać na samowystarczalność. W przypadku Thorana i tak zaczęła przekraczać swoje granice, bo wielu znajomych pomogło jej już swoją wiedzą w rozwiązaniu tej zagadki. Dzięki nim wiedziała, z czym ma do czynienia, a nie chciała nadużywać ich wsparcia.

- Jasne, to zrozumiałe. - Uśmiechnęła się przy tym ledwie widocznie, kącikiem ust. Nie widziała nic złego w tym, że Thomas jasno postawił sprawę. Nie była dla niego nikim ważnym, ot jakaś baba, której brat nieco uprzykrzył życie jemu i jego siostrze.

Mogła walczyć z potworami, jasne nie było w niej strachu kiedy mierzyła się z najróżniejszymi, niebezpiecznymi potworami. Sytuacja zmieniała się jednak, gdy chodziło o ludzi. Panna Yaxley nie była świetnym mówcom, nie potrafiła przekonywać do siebie ludzi, nie należała do osób, które się kochało. Wzbudzała raczej mieszane i dość kontrowersyjne emocje. Często mówili, że jest mordercą, bo nie kryła się z tym, czym się zajmuje, w jaki sposób zarabia na życie. Kto wiedział, jak odbiorą ją matki brytyjki, które na pewno były już dość negatywnie nastawione do ich rodziny. Nie umiała też zbytnio trzymać emocji na wodzy, była bezpośrednia, co zapewne nie ułatwi tych negocjacji, chociaż miała gdzieś z tyłu głowy myśl, że musi być opanowana, żeby wypić to piwo, którego nawarzył jej nieistniejący brat.

- Dzięki, średnio radzę sobie z ludźmi. - Dorzuciła jeszcze krótkie wyjaśnienie, lubiła stawiać sprawy jasno. Chciała, żeby Thomas wiedział na czym stoją. Na całe szczęście nie miał zamiaru zostawić jej z tym samej.

- Możesz mieć rację, lepiej mieć to już za sobą. - Nie było sensu zwlekać. Dopiła jednym haustem zawartość swojego kubka, szkoda było tej kawy, chociaż nie był to może najlepszy napój, jaki piła w swoim życiu.

- Teraz jestem gotowa. Chodźmy, one urzędują w jakimś przedszkolu, czy gdzie? - Nie do końca zdawała sobie sprawę, jak działają takie dziecięce spędy, bo sama w ogóle nie znała się na dzieciach, były to kolejne potwory których się bała.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Geraldine Yaxley (3865), Thomas Figg (3708)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa