18.06.2024, 18:44 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.07.2025, 16:58 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Dora Crawford - osiągnięcie Piszę, więc jestem
popołudnie 31.07.1972
Warownia
Warownia
Thomas nie bardzo wierzył w cóż, kogokolwiek. Może dlatego, że przez lata widział jak dwa różne społeczeństwa, tu należało spojrzeć na chrześcijańską rodzinę Thomasa i czarodziejskie Konweny, potrafił mieć tak odmienne wierzenia, które ani trochę się nie zazębiały, a w których, chcąc czy nie chcąc, przyszło mu trochę tkwić. A może dlatego, że bał się na cokolwiek zdecydować, nie chcąc się odcinać od jeden z dwóch grup kolejną kreską, jakby i tak nie miał problemów w zrozumienia swojego miejsca. I to nie tak, że zakładał, że niczego nie ma. Coś musiało być. Nie był jednak pewien co.
Nie oznaczało to jednak, że nie potrafił się cieszyć wszystkimi tymi kolorowymi Sabatami, które organizowali czarodzieje. Co prawda nie czuł potrzeby bycia na każdym, była jednak w nich jakaś bardziej namacalna magia niż przy wierzeniach mugolskich, która sprawiała, że cokolwiek nie robili, miało to choć trochę sensu. W jego przynajmniej odczuciu.
Dziś jednak nie koniecznie myślał przy pomocy w sprzątaniu na Lammas o kwestiach wiary. Raczej chciał czuć się potrzebny i coś robić, skoro już przyszło mu mieszkać w Warowni. Obowiązków domowych się nie bał. Często wykorzystywany był w nich przez swoje siostry i matkę, jeszcze za czasów, gdy nie mógł posłużyć się przy ich wykonaniu różdżką. Umiejętności te szlifował, gdy udało mu się zamieszkać samemu i musiał zadbać o to, by nie zdechnąć z głodu i mieć czyste skarpetki do pracy, a teraz przydawały się całkiem często, mimo panikującej co i rusz Malwy, która nie mogła chyba zdzierżyć samodzielności większości domowników, którzy wyręczali ją z części robót. Choć Thomas jeszcze trochę się bał wejść do kuchni bez jej nadzoru.
Na razie jednak wyszedł z tego pomieszczenia jedynie niosąc dwie butelki zimnego piwa, które przyjemnie chłodziły jego ręce. Ruszył przed dom, gdzie z mitołą w ręku czekała Dora, gotowa zająć się kolejnymi obowiązkami, które widać były konieczne do poprawnego przywitania Święta Żniw.
- Chcesz szklankę, czy wolisz pić z butelki? - zapytał, otwierając im zimne napoje za pomocą zaklęcia, jednego z chyba milszych w jego odczuciu. Na pewno przy letnich upałach.
- To co jeszcze zostało do zrobienia? - zapytał, gotowy zabrać się za kolejne obowiązki.