04.07.2024, 23:47 ✶
Płomień Esther Moss - wbrew woli Śmierciożerców, którzy zjawili się na sabacie - wcale nie zgasł w chwili, w której dosięgnęła ją pożoga na Beltane. Wręcz przeciwnie, po kilkutygodniowym okresie rekonwalescencji młoda Brygadzistka niemalże natychmiast wróciła do pracy jak gdyby nic się nie stało. No, może poza małym mankamentem, jakim był zapięty pod samą szyję mundur i rękawiczki na jej drobnych dłoniach, ale i tak nie były w stanie ukryć w pełni blizn, które szpeciły jej szyję oraz linię żuchwy. Uśmiechała się promiennie, choć już nie z taką ufnością, jak przed dwoma miesiącami.
To właśnie jej przypadło spisanie zeznań małej Sophie Mulciber, którą poprzedniego wieczora widziano z tym łotrem Stanleyem Borginiem. Początkowo Esther nie mogła w to uwierzyć - taki był miły i lubiany, do tego zawsze dzień dobry na korytarzu mówił, no kto by pomyślał, że zostanie za nim wystawiony list gończy... Pokręciła głową, jakby chciała otrząsnąć się z nieprzyjemnych myśli, po czym otworzyła drzwi do sali przesłuchań, w której - ze względów logistycznych - umieszczono Sophie. Było to niewielkie pomieszczenie o szarych ścianach, bez okien, za to z wielkim lustrem weneckim, za którym krył się inny pokój, ale tego panna Mulciber mogła nie wiedzieć, a co najwyżej się domyślać, jeśli interesowała się pracą służb. Jedynym wyposażeniem sali był stół oraz dwa krzesła.
— Cześć! — zawołała radośnie i postawiła przed dziewczyną talerzyk pełen maślanych bułeczek — Jestem Esther Moss i przydzielono mnie do ciebie. Jesteś Sophie, prawda? Chyba kojarzę cię z Hogwartu. Byłaś w Slytherinie, prawda? Ja byłam w Gryffindorze.
Usiadła naprzeciwko niej z szerokim uśmiechem.
— Wybacz, że zaciągnęłam cię do tego schowka, ale moje biurko stoi w pokoju, w którym jest mnóstwo innych Brygadzistów i jest chaos, a... Nam chyba przyda się prywatność? — zniżyła głos do szeptu i pochyliła się nieznacznie w jej stronę — Bo będziemy rozmawiać o chłopakach. Szczególnie takim jednym... — puściła do niej oczko porozumiewawczo.
@Sophie Mulciber
To właśnie jej przypadło spisanie zeznań małej Sophie Mulciber, którą poprzedniego wieczora widziano z tym łotrem Stanleyem Borginiem. Początkowo Esther nie mogła w to uwierzyć - taki był miły i lubiany, do tego zawsze dzień dobry na korytarzu mówił, no kto by pomyślał, że zostanie za nim wystawiony list gończy... Pokręciła głową, jakby chciała otrząsnąć się z nieprzyjemnych myśli, po czym otworzyła drzwi do sali przesłuchań, w której - ze względów logistycznych - umieszczono Sophie. Było to niewielkie pomieszczenie o szarych ścianach, bez okien, za to z wielkim lustrem weneckim, za którym krył się inny pokój, ale tego panna Mulciber mogła nie wiedzieć, a co najwyżej się domyślać, jeśli interesowała się pracą służb. Jedynym wyposażeniem sali był stół oraz dwa krzesła.
— Cześć! — zawołała radośnie i postawiła przed dziewczyną talerzyk pełen maślanych bułeczek — Jestem Esther Moss i przydzielono mnie do ciebie. Jesteś Sophie, prawda? Chyba kojarzę cię z Hogwartu. Byłaś w Slytherinie, prawda? Ja byłam w Gryffindorze.
Usiadła naprzeciwko niej z szerokim uśmiechem.
— Wybacz, że zaciągnęłam cię do tego schowka, ale moje biurko stoi w pokoju, w którym jest mnóstwo innych Brygadzistów i jest chaos, a... Nam chyba przyda się prywatność? — zniżyła głos do szeptu i pochyliła się nieznacznie w jej stronę — Bo będziemy rozmawiać o chłopakach. Szczególnie takim jednym... — puściła do niej oczko porozumiewawczo.
@Sophie Mulciber