30.10.2022, 21:53 ✶
kwiecień 1967 roku, okolice ulicy Pokątnej
Polityka nigdy ją nie pasjonowała ani polityka nigdy się nie interesowała nią. Oczywiście była to zasługa jej uprzywilejowanego urodzenia, Alice doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Była poza radarem, gdyby nie liczyć tej drobnej działalności nie tak bardzo legalnej. Jednocześnie nie mieszkała pod kamieniem, żeby nie zauważyć cyrku z Ministrem Magii.
Graffiti pojawiło się na boku schludnej kamienicy na styku Pokątnej i Horyzontalnej, przez której podwórko Alice robiła sobie skrót w drodze do i z Gringotta. Przechyliła głowę na bok dla złapania lepszej perspektywy. Nie wiedziała, co bardziej ją nurtowało czy ta dziwna składnia, czy fakt, że namazany napis wyglądał, jakby został wykonany przez dziesięciolatka. Może skrzata, bogatym rzadko chciało się ruszać tyłek, a tym bardziej brudzić rąk. Nie no, trochę za wysoko na skrzata. Hmm, może dwunastolatek, ale ci powinni obecnie siedzieć w Hogwarcie. Nobby Leach powinien gryźć piach, było najlżejszą obelgą skierowaną w stronę obecnie urzędującego Ministra Magii. Będzie ich czekać ciężka przyszłość, jak dzieciaki już znają takie słownictwo.
Selwyn westchnęła i wyciągnęła różdżkę, palce jej lekko drętwiały od ilości rzucanych dzisiaj zaklęć, powinna się cieszyć w końcu na stażu pozwolili coś robić poza obserwowaniem i pisaniem sprawozdań. Rzuciła chłoszczyść, nie chciało jej się widzieć takiej głupoty dzień w dzień.
- Ajć - jęknęła pod nosem, gdy przeszedł ją prąd od rączki różdżki przez palce do nadgarstka. Małe gnojki nie były warte jej ofiary, aż sobie pomachała w powietrzu ręką, co na pewno nie było profesjonalnym postępowaniem medycznym.