• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[lato 72] Kim jest Adrian M.?

[lato 72] Kim jest Adrian M.?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
30.07.2024, 18:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.11.2024, 21:43 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic VI

wiadomość pozafabularna
Kontynuacja fabuły zaczętej tutaj

Z Hartem pracował Adrian Mallone. Mężczyzna spokrewniony luźno z Fawleyami, półkrwi wprawdzie, ale którego rodzina była mocno zakorzeniona w świecie czarodziejów i kilka pokoleń wstecz nie znaleziono by w niej żadnego mugola. Wywiad w Ministerstwie mógł wykazać, że był człowiekiem niczym się nie wyróżniającym - przeciętny wygląd, przeciętne wyniki w pracy. Do mugoli trochę niechętny, ale nie wyrażający żadnych drastycznych poglądów i zawsze w Ministerstwie zachowujący się poprawnie. Uchodził za bardzo przywiązanego do zasad i litery prawa – być może dlatego Basil Hart postanowił mu zaufać, gdy znalazł jakieś nieścisłości?
Ciężko było dowiedzieć się o nim więcej, nie wzbudzając podejrzeń, ale udało się dowiedzieć jeszcze jednej rzeczy: w dniu, w którym Hart pierwszy raz nie przyszedł do pracy, on wziął wolne z powodu choroby.
- Oczywiście to wszystko nic nie znaczy – stwierdziła Brenna, spoglądając w okna mieszkania Adriana. Nie był zamożny, właściwie wydawało się, że ma problemy finansowe, bo osiadł w niemagicznym Londynie, w dodatku w jednej z mniej reprezentacyjnych dzielnic, położonych blisko obrzeży miasta. – AM o mogło być Auntie Margaret, a on faktycznie mógł być chory. Gdybyśmy działali zgodnie z procedurami, przydzieliłabym Brygadzistów do śledzenia go.
Przysiadła na ławce, uszkodzonej, w pobliżu kosza na śmieci, przy którym walały się puszki po piwie. Skądś niósł się pijacki śpiew, para dzieciaków przemknęła przez podwórko, choć o tej porze powinny pewnie spać. Pomyślała, że takie środowisko mogło naprawdę łatwo wyrobić w Mallonie niechęć do mugoli. Może pragnienie nie tyleż wymazania ich z powierzchni ziemi, ile… zmiany. Zmiany tego, że musiał mieszkać pośród nich, jak równy z równym i znosić te paskudne warunki.
– Ale oboje wiemy, że nikt nie zgodzi się śledzić pracownika Ministerstwa, skoro według wstępnych wyników śledztwa Basil Hart wyjechał, bo wygrał na loterii, a do niego prowadzi tylko mglista wizja i AM w kalendarzu – podjęła. Mówiła dość cicho, chociaż w pobliżu nikt nie siedział, a w i niemagicznym Londynie łatwo było wtopić się w tłum i rzadko napotykało się tutaj czarodziejów. I mimo tego ostatniego: Brenna wykorzystała ten sam szampon Potterów, co zawsze, prostując za jego pomocą i przyciemniając włosy, duża ilość również Potterowego kremu uczyniła twarz bladą, pozbawiła ją piegów, a parę muśnięć innego kosmetyku zmieniło brwi, przez co cała twarz zdawała się mieć jakiś taki inny wyraz. Drobne zmiany, dzięki którym gdyby ktoś ją dostrzegł, zauważyłby głównie cechy charakterystyczne, nie należące do Longbottom. – Na śledzenie go chyba żadne z nas nie ma czasu.
Mogła poprosić o to członków Zakonu, ale wolała bardziej bezpośrednie metody. Wszyscy byli zajęci: mieli inne zadania, własną pracę, rodziny. Chodzenie za Adrianem mogło trwać nawet kilka tygodni.
Poza tym… chciała sprawdzić, jak mocno zdeterminowany jest Orion.
– Alternatywy to włamanie albo ty i twoje jasnowidzenie, ale pytanie, czy uważasz, że jesteś w stanie spojrzeć dostatecznie głęboko, żeby zobaczyć coś, co by nam podpowiedziało, w czym drań siedzi… jeżeli faktycznie w coś się zamieszał.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Holding The Grudge
do dilfs
not drugs
Wysoki na 183 centymetry wzrostu, umięśniony, chociaż nie tak wysportowany jak większość Aurorów. Ubiera się w mundur, który nosi dumnie, lub w proste, kolorowe koszule, marynarki i spodnie od garnituru. Błękitne oczy i ciepły uśmiech sprawiają, że jego spojrzenie stopiło już niejedno serce.

Orion Bulstrode
#2
12.08.2024, 14:48  ✶  
Adrian Mallone. Z pozoru wydawał się normalnym, niewyróżniającym się niczym pracownikiem ministerstwa. Z pomocą Brenny przejrzał jego papiery, ale nie znaleźli tam niczego podejrzanego. Co prawda przewijały się informacje, jakoby nie darzył mugoli szczególną sympatią, ale samo to nie było zbrodnią. Nawet jeśli Bulstrode uważał takie zachowanie za głupie, jeśli nie po prostu dziecinne. Aktualnie nie miał jednak czasu pochylać się nad równością pomiędzy ludźmi. Miał na głowie znacznie poważniejsze problemy, które dość skutecznie zajmowały jego głowę od kilku dni. Basil wciąż był zaginiony, a głównym podejrzanym w sprawie jego zaginięcia był na ten moment Mallone.
— To prawda. To może być tylko zbieg okoliczności i przypadków — powtórzył za nią, lekko kiwając przy tym głową. — Być może to ślepy zaułek, ale w tej chwili nie mamy zbyt dużego pola do manewru — ciągnął dalej, przysiadając obok niej na ławce. — Co ci mówi Twoja intuicja? — Kierowanie się przeczuciami nie zawsze było dobrym rozwiązaniem, ale w końcu obydwoje mieli w tej pracy dość spore doświadczenie. Miał nadzieję, że pomoże im rozwiązać tę sprawę.
— Przydzielenie brygadzistów z pewnością by pomogło. Albo aurorów. Szkoda, że jesteśmy chyba jedynymi osobami, które uważają, że coś tutaj nie jest w porządku — westchnął, opierając się nieco wygodniej o ławkę. Okolica była naprawdę przyjemna. Co prawda dość głośna, ale miało to swój urok.
Opcje, które przed nim postawiła, okazały się naprawdę trudnym wyborem. Bo to chyba oczywiste, że jego podejście do prawa nie zdążyło się zmienić w przeciągu kilku ostatnich dni, chociaż zostało wystawione na wyjątkowo ciężką próbę. Już jedno włamanie wywołało w nim konflikt moralny, a teraz rozmawiali o drugim. Alternatywą dla tego było skorzystanie z jego zdolności, ale problem był taki, że nigdy nie był zbyt dobrym jasnowidzem. Mógłby spróbować, ale efekty nie były gwarantowane. Nie wiedział nawet, ile mogłoby mu to zająć, a w tej chwili po prostu nie było mu na rękę, żeby tracić więcej czasu niż było to konieczne. Musieli znaleźć zaginionego, zanim będzie za późno.
— Bardzo chciałbym wybrać opcję z wykorzystaniem moich zdolności, ale nie wiem, czy w ogóle dałbym radę. Do tej pory nie korzystałem z nich zbyt często, a marnowanie czasu... lepiej tego nie robić — rzucił w końcu, lekko przy tym wzdychając. Nie cieszył się na wizję łamania kolejnych regulaminów i zapisów prawnych, ale szczerze wierzył w to, że Basilowi grozi niebezpieczeństwo. Czasem cel uświęcał środki. Chociaż strasznie mocno mu się to nie podobało. — Potencjalnie moglibyśmy szukać takiej pomocy u moich krewniaków, ale wplątywanie w to kolejnych osób nie brzmi jak dobry pomysł. Nie chcę narażać życia kolejnych osób. Zróbmy to — zadeklarował, po czym wstał z ławki, zerkając jeszcze na kobietę. — Sprawdźmy, czy nie ma wejścia od tyłu. Lepiej nie ryzykować, że zobaczą nas niepożądane pary oczu — dodał jeszcze, kierując się powoli między budynki.
Jakim cudem znalazł się w sytuacji, gdzie znowu włamywał się do czyjegoś mieszkania? Cholernie dobre pytanie.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
14.08.2024, 15:43  ✶  
– Że Basila Harta spotkało nieszczęście, a Adrian Mallone jest w to zamieszany – odpowiedziała Brenna bez wahania, nie zmieniając pozy, nie odrywając spojrzenia od ciemnych okien mieszkania Mallone’a. To nie była tylko intuicja, ale też całe doświadczenie, zarówno to nabyte w Brygadzie, jak i przez ponad półtora roku działania w podziemiu. Ale intuicja i doświadczenie to było za mało w Ministerstwie Magii.
Dowody i pewność były ważne. Brenna, córka, wnuczka i bratanica gliny doskonale o tym wiedziała. Ale nauczyła się też, że system bywał zawodny, a trudne czasy wymagały trudnych wyborów: że kiedy twoi przeciwnicy są potężni i nie grają zgodnie z zasadami, kurczowe trzymanie się regulaminów nie wystarczy. Gdyby Zakon nie istniała albo trzymał się litery prawa, straciliby w najlepszym razie kilkanaście osób, a Voldemort byłby jeszcze bliżej przejęcia władzy – a przynajmniej ona szczerze w to wierzyła.
W Ministerstwie z pewnością byli zwolennicy śmierciożerców, jak więc ten organ miał działać skutecznie?
– Dużo spraw, mało ludzi, a tutaj nie wyglądało to na pierwszy rzut oka tak podejrzanie – mruknęła. Nie była pewna, czy ktoś celowo zamiatał to pod dywan, czy sprawa padła niejako ofiarą braków kadrowych i tego, że Departament był przeciążony. Wiedziała też, że było przynajmniej paru Brygadzistów i aurorów, których mogłaby prosić o pomoc, czy to w działaniach oficjalnych, czy cichych.
Ale jeśli ktoś zamiótł zniknięcie Basila pod dywan celowo, działania oficjalne byłyby jak strzał w stopę.
A jeżeli nie…
Może to była z jej strony paskudna manipulacja, bo chciała sprawdzić, co tak naprawdę siedzi w głowie Oriona Bulstrode’a, może ukłon w jego stronę, bo skoro zdecydował się sam zaangażować i złamać swoje zasady, nie usiłowała go z tego wyłączyć. Tak czy inaczej, z premedytacją postanowiła wykorzystać tę okazję i działać nie z Heather, Erikiem, Alastorem, Patrickiem, Cainem czy Thomasem, a właśnie z nim. Choćby po to, by w przyszłości wiedzieć, czego się po nim spodziewać. O pomoc w śledzeniu Mallone’a, sprawdzaniu jego aury, nici oraz jasnowidzenia zdąży jeszcze poprosić o świcie, jeżeli tutaj niczego nie uzyskają.
I dlatego czekała, cierpliwie, w ciszy nietypowej niemalże dla niej, czekając, jaką decyzję podejmie Orion.
– Wejdźmy do którejś klatki, rzucę kameleona. Jak dobry jesteś w transmutacji? – spytała, podnosząc się z miejsca i ruszając za nim. We włamaniach miała większe doświadczenie niż chciałaby przyznać, choć na jej usprawiedliwienie, dość często robiła to służbowo, na przykład kiedy musieli dostać się gdzieś pod nosem mugoli, nie zwracając uwagi.
Nie poczuła ani grama satysfakcji czy zadowolenia, że Orion zgodził się na włamanie. Nawet jeżeli to było najlepsze wyjście, ani trochę nie podobało się jej, że żyli w czasach, w których dobry glina musiał łamać własne zasady.
Co nie oznaczało, że się zawaha.
Mieszkanie Adriana mieściło się na pierwszym piętrze. Mugolska dzielnica pozwalała zakładać, że pewnie nie było jakoś niesamowicie zabezpieczone. Mogli spróbować teleportować się na jego balkonie od tyłu – istniała całkiem spora szansa, że ten nie był obłożony czarami antyteleportacyjnymi – albo po prostu otworzyć klatkę alohomorą i skorzystać z drzwi.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Holding The Grudge
do dilfs
not drugs
Wysoki na 183 centymetry wzrostu, umięśniony, chociaż nie tak wysportowany jak większość Aurorów. Ubiera się w mundur, który nosi dumnie, lub w proste, kolorowe koszule, marynarki i spodnie od garnituru. Błękitne oczy i ciepły uśmiech sprawiają, że jego spojrzenie stopiło już niejedno serce.

Orion Bulstrode
#4
21.08.2024, 15:48  ✶  
Jej pewność siebie po części oddziaływała również na niego. Gdyby nie jej obecność oraz pomoc, prawdopodobnie nie zaszedłby w tym śledztwie tak daleko. Bo przecież znalazła istotne wskazówki w mieszkaniu Basila, jak również dostarczyła dodatkowe informacje, które pomogły im znaleźć się w tym miejscu. Przede wszystkim jednak dawała mu poczucie, że dobrze robił. Postępowanie wbrew regulaminowi do tej pory przychodziło mu dość ciężko, a teraz zanosiło się już na drugie przeszukanie bez zgody i wiedzy przełożonych. Potencjalne konsekwencje nieco go stresowały, ale bardziej przejmował się losem znajomego. Jeśli Adrian Mallone faktycznie miał swój udział w jego zniknięciu, po prostu musieli to zrobić. Najwyżej w przyszłości przyjdzie mu tego srogo żałować. Nie miał czasu się tym teraz przejmować. —  W takim razie nie pozostaje nam nic innego jak iść dalej tym tropem — odparł tylko cicho, kiwając przy tym lekko głową. Też miał przeczucie, że idą dobrym tropem. Ciężko jednak było się z tego cieszyć, mając z tyłu głowy świadomość, że Basilowi mogło grozić jakieś niebezpieczeństwo. O ile nie spotkało go najgorsze, aczkolwiek o tym wolał nie myśleć. Zamartwianie się mogło jedynie utrudnić ich dalszą pracę. Nie chciał, żeby przez jego nieuwagę coś złego spotkało także Brennę.
— Wiem, że ostatnie miesiące były ciężkie dla wszystkich, ale nie wiem, czy powinniśmy usprawiedliwiać to, że ktoś podszedł leniwie do swoich obowiązków — rzucił w odpowiedzi, nieszczególnie zadowolony z faktu, że pracownikom Ministerstwa zdarzały się tego typu przeoczenia. Czy zdarzało się to już wcześniej? Jak wiele razy sprawa nie została rozwiązana, bo ktoś był zmęczony i wykonywał swoje obowiązki byle jak? Cała ta sprawa miała drugie podłoże, nad którym miał zamiar się pochylić, gdy skończą już tutaj.  Oczywiście istniała jeszcze druga opcja. Ktoś celowo zakończył dochodzenie w ten sposób, żeby nie wzbudzać zainteresowania zaginięciem pracownika Ministerstwa. Obie opcje brzmiały niepokojąco, ale ta druga była zdecydowanie bardziej niepokojąca.
— Jeśli już uda nam się ustalić coś więcej, musimy uważać, komu o tym powiemy. Nie chciałbym rzucać oskarżeniami w żadnego pracownika, ale coś tutaj ewidentnie się nie zgadza. Sprawę zamknięto w niepokojąco szybkim czasie. Póki nie dowiemy się wszystkiego, im mniej osób będzie o tym wiedziało, tym lepiej dla nas — mówił to dość cicho, zerkając przy tym w stronę budynku. Nie wypowiedział swoich myśli na głos, ale Brenna zapewne mogła wyłapać, że wśród jego myśli pojawiła się również ta o potencjalnym krecie w którymś z ich działów.
Gdy wspomniała o kameleonie, jedynie kiwnął głową. — Transmutacja? Obawiam się, że moje zdolności ograniczają się do podstaw szkolnych. Nigdy nie byłem w tym wybitny, a potem... ciężko mi znaleźć okazję do potrenowania — odparł, czując się z tym nieco głupio. Nawet nie wiedział czemu, bo w tej chwili bardziej powinien się przejmować tym, że znowu łamie prawo.
Gdy znaleźli się już pod wpływem zaklęcia, powoli ruszył w stronę drzwi, z których wcześniej wyszedł ich podejrzany. Szybka Alohomora pozwoliła im wejść do środka. Teraz zostało tylko wejść na trzecie piętro, gdzie znajdowało się mieszkanie mężczyzny. Gdy na schodach minęli jakiegoś zataczającego się mężczyznę, pożałował, że nie pomyślał o przeteleportowaniu się na balkon. Zwłaszcza, ze ów pijak się o niego potknął. Na szczęście wypity alkohol sprawił, że nie nabrał podejrzeń. Gdy znaleźli się już pod drzwiami Mallone'a, szybko wysondował, czy nie ma na nich zaklęć obronnych albo alarmujących, po czym z użyciem magii lekko je uchylił. Wpuścił do środka Brenne, wsuwając się tam tuż za nią.
— Przepraszam za te schody. Tyle lat w zawodzie, a popełniam błędy jak nowicjusz — wymruczał, czując się cholernie głupio z tym, że pozwolił sobie na takie podstawowe błędy w takiej sytuacji.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
22.08.2024, 17:26  ✶  
Ludzie czasem popełniali błędy, bo byli ludźmi. Brenna do tej pory czuła mdłości na myśl o kilku własnych z ostatnich miesięcy – które drogo kosztowały lub drogo kosztować mogły, i wynikały ze złej oceny sytuacji czy braku pomyślunku. Nie miała do nich prawa, ale nie umiała tych uniknąć. Inni popełniali je, bo byli leniwi, ich umysł zaprzątały inne sprawy, nie starali się zbytnio w pracy. Dość typowe, chociaż w niektórych zawodach, takich jak magipolicja, brzemienne w skutkach.
A niektórzy celowo przymykali oka, i w tej sprawie Brenna miała wrażenie, że mogło dojść do czegoś takiego. Ktoś tam namieszał zakulisowo, aby upewnić się, że zaginięcie Harta nie zwróci za wiele uwagi. To nie musieli być nawet śmierciożercy, czasem to był łańcuszek przysług, szantaży, wzajemnych zależności.
Nie skomentowała więc nijak tych słów.
– Mhm, dużo zależy czy i co znajdziemy. Może da się podrzucić jakieś dowody MM anonimowo. Albo powiedzieć, że przypadkiem zauważyliśmy o to i to, więc chcemy wznowić śledztwo. Ale może to nie będzie możliwe wcale, bo musielibyśmy sami siebie nawzajem aresztować albo… jeśli ktoś z wewnątrz jest w to zamieszany… to by tylko usunął dowody – wyrecytowała zamiast tego. Niestety, dobrze poznała tę grę, będąc jednym z wielu pionków, które przez ostatnie dwa lata na szachownicy przesuwał Dumbledore. A przecież i wcześniej Brenna nieraz wkurwiała się, gdy widziała, jak ktoś uchodzi sprawiedliwości, bo krewni i znajomi oraz dobry prawnik zadbali o to, aby zakopać sprawę pod dywan. – Nie ma sprawy, ja jestem beznadziejna w zauroczeniu, muszę je poćwiczyć, bo confundowanie jest przydatne… no i rozproszenie też przydałoby się podciągnąć – powiedziała, ruszając w klatkę, po czym wyciągnęła różdżkę, by ich oboje potraktować zaklęciem, które miało ubarwić ich ubrania i skórę tak, by stali się mało widoczni w mroku.
Wstrzymała oddech, gdy napatoczył się mugol, zeszła mu z drogi i zastygła. To nie była w końcu pełna niewidzialność, i cóż, może właśnie ten confundus byłby tutaj przydatny… na całe szczęście mugol był na tyle podpity, że nie zorientował się nawet, kiedy omal nie wpadł na Oriona.
– Nie przejmuj się, grunt, że tu jesteśmy – mruknęła sekundę później, gdy przekroczyła próg mieszkania. Nie ruszała na razie w głąb, a wyciągnęła różdżkę ponownie, by rzucić zaklęcia rozpraszające. Wyglądało na to, że jeśli nawet lokal jest zabezpieczony to raczej przed mugolami, właściciel chyba nie spodziewał się, że ktoś z czarodziei będzie go niepokoił.
To mogło oznaczać, że nie ma nic do ukrycia albo jest płotką. Tyle że większości przestępstw nie popełniali wcale jacyś geniusze zbrodni. To byli często przeciętni obywatele, albo wręcz przygłupi oportuniści. Śmierciożercy wprawdzie byli pewną elitą, ale Adrian nie wydawał się materiałem na takiego… mógł jednak do pewnego stopnia współpracować.
– Salon z kuchnią, sypialnia – powiedziała cicho, robiąc ostrożny krok do przodu i zaglądając do jednego i drugiego pomieszczenia. Oba były puste, i Brenna wreszcie rozświetliła mrok lumos, niezbyt mocnym: tak by móc przyświecić sobie różdżką, ale by z zewnątrz nie było widać za bardzo świateł w oknach. – Które bierzesz?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Holding The Grudge
do dilfs
not drugs
Wysoki na 183 centymetry wzrostu, umięśniony, chociaż nie tak wysportowany jak większość Aurorów. Ubiera się w mundur, który nosi dumnie, lub w proste, kolorowe koszule, marynarki i spodnie od garnituru. Błękitne oczy i ciepły uśmiech sprawiają, że jego spojrzenie stopiło już niejedno serce.

Orion Bulstrode
#6
29.08.2024, 21:29  ✶  
Cała ta sytuacja zaczynała go powoli przyprawiać o ból głowy, nie wspominając o pogłębiającym się kryzysie egzystencjalnym. W normalnych warunkach zapewne nawet nie kwestionowałby pracy ludzi z brygady, ale ta cholerna wizja nie dawała mu spokoju. Zawsze starał się pomagać innym, ale robiąc to, trzymał się ustalonych praw i zasad. Bo przecież bez nich zostanie im tylko chaos. Zniknięcie Basila było impulsem, ale tak naprawdę to rozmowa z Brenną była tym, co popchnęło go na "drugą stronę", jeśli można tak powiedzieć. Obydwoje pracowali dla Ministerstwa i chcieli dobrze, ale jednak działali na własną rękę, kierując się niepewnymi poszlakami i garścią domysłów. Intencje mieli dobre, ale co, jeśli nie mieli racji? Co, jeśli Adrian był czysty, a Basil naprawdę wyjechał z miasta?
— Myślałem, że ja nie ułatwiam nam tej sprawy, ale chyba muszę ci oddać podium — zaśmiał się cicho, kręcąc przy tym lekko głową. Jeszcze przed chwilą myślał, że szefostwu mogą zaufać na pewno, ale czy faktycznie tak było? Co, jeśli miała rację. Złożenie raportu tylko po to, żeby ktoś wszystko usunął, brzmiało jak wyjątkowo nieśmieszny żart. — No dobrze. Wydaje mi się, że powinniśmy się po prostu skupić na tym, żeby rozwiązać tę sprawę. Ewentualnie dotrzeć do punktu, który zdradzi nam, że dzieje się tutaj coś więcej. Wtedy można myśleć, jak i komu przekażemy te informacje. Pasuje ci? — dorzucił jeszcze, momentalnie przy tym poważniejąc. Był świadomy tego, że mogą się mylić, w ramach czego czeka ich pewnie odpowiednia kara, ale nie mógł tak po prostu odpuścić. W końcu nie dołączył do biura aurorów po to, żeby siedzieć za wygodnym biurkiem. Chciał pomagać ludziom, co w tych czasach robiło się coraz trudniejsze.
Po wydarzeniach z Beltane jego wiara w Ministerstwo została solidnie nadszarpnięta. Dość długo zajęło mu przemyślenie tego wszystkiego i wyrzucenie z głowy tego irracjonalnego braku zaufania wobec wszystkich współpracowników. Tak właściwie to nawet teraz ciężko było mu mówić o swoich sprawach tak otwarcie jak jeszcze kilka miesięcy wcześniej. Bo co, jeśli ktoś słuchał?
Starał się tego pozbyć, argumentując w głowie, że przesadza i nie może popadać w paranoję. Sprawa Basila sprawiła jednak, że wszystko wróciło, tym razem ze zdwojoną siłą. O aktualnym śledztwie nie wspomniał nawet bratu. Ufał mu, ale po prostu nie chciał ryzykować żadnej szansy na nagłośnienie tematu.
Teraz musiał się jednak skupić na tym, żeby nie dać się przyłapać na nielegalnym przeszukiwaniu mieszkania pracownika ministerstwa. Wpadnięcie na mugola dalekie było od wymarzonego początku, ale gdy w końcu znaleźli się w środku, odetchnął z ulgą. Jego spokój nie trwał jednak długo. Gdy tylko przestał się przejmować swoją niezdarnością, przypomniał sobie, że właśnie włamali się do czyjegoś domu.
— Następnym razem będę bardziej uważny — rzucił cicho, zerkając w stronę dostępnych pomieszczeń. Tylko dwa? W sumie to dobrze, bo nawet nie wiedzieli, jak dużo mają czasu. Musieli wszystko przegrzebać, a przy okazji upewnić się, że nie zostawią po tym żadnego śladu.
— Wezmę salon, Ty sprawdź sypialnie. W razie czego mnie wołaj. Nasłuchujmy, czy nie wraca — odparł po krótkiej chwili namysłu, ruszając w stronę wybranego przez siebie pomieszczenia. Przy okazji rzucił lumos, rozświetlając sobie drogę słabym światłem. Był na służbie już dość długo, a stresował się bardziej niż w pierwszym dniu służby.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
31.08.2024, 12:14  ✶  
– Brat lubi twierdzić, że jestem czarnowidzem – odparła Brenna pogodnym tonem, nie przystającym zbytnio do sytuacji. Trochę w tym jej zdaniem przesadzał, ale Brenna faktycznie lubiła przeanalizować, co może pójść źle, i tego większość ludzi widząc ją pędzącą gdzieś ministerialnymi korytarzami, głupio uśmiechniętą czy zajadającą czekoladki, raczej się nie spodziewała.
Podobnie jak tego, że doskonale wiedziała, co może powstrzymać przed pchnięcia sprawy do Ministerstwa. Cały Zakon Feniksa to wiedział, znali sytuacje, w których źle się dla kogoś skończyło, że zbyt wiele osób znało jego miejsce przebywania czy interesy – bo to przecież nie tak, że chcieli zajmować się niektórymi rzeczami na pograniczu prawa albo poza nim. Znacznie wygodniej było wrzucać wszystko, co się dało, na oficjalne kanały. Po prostu czasem te sprawy utykały, bo nie szło legalnie zdobyć dowodów albo wręcz kończyły się tragicznie, bo auror wspomniał to i owo narzeczonej przy kolacji, narzeczona wspomniała o tym tacie, a tata wyciągnął z szafy mało gustowną maskę i czarny płaszczyk.
Brenna założyła rękawiczki, tak na wszelki wypadek, przyświeciła sobie słabym światłem lumos, zanim weszła do pomieszczenia, upewniając, że nie dostrzeże czegoś podejrzanego, że żaden portret nie patrzy ze ściany i patrząc, gdzie i jak leżą poszczególne rzeczy. Dopiero potem zaczęła zaglądać do szafy, pod łóżko, sprawdzać podłogę – te wszystkie miejsca, w którym mogły kryć się jakieś podejrzane rzeczy. Zaklęciami rozpraszającymi testowała, czy coś nie zostało ukryte. Sprawdziła lustro – czasem za takimi lubiły kryć się skrytki – ale wyglądało na to, że sypialnia jest tylko sypialnią. Nie kryjącą tajemnic mroczniejszych niż brudne skarpetki.
Orionowi z początku też nie szło lepiej. Trochę porozrzucanych tu i ówdzie papierów, ale były to ot zwykłe dokumenty, brudne naczynia w zlewie – Adrianowi nie chciało się chyba ostatnio rzucać chłoszczyć – psujące się owoce na paterze, obsiadłe przez małe muszki. Sporo magicznych bibelotów, może ryzykowne, gdy mieszkało się w mugolskiej dzielnicy, ale niewykluczone, że za ich pomocą Adrian chciał odróżnić się od właśnie od mugolskich sąsiadów, przypomnieć sobie i gościom, że jest czarodziejem. Szuflada biurka wypełniona papierami…
Gdyby jednak rzucił zaklęcia ujawniające, odkryłby, że zawartość jednej teczki zaczyna się zmieniać pod ich wpływem.
Po prawdzie gdyby nie to, pewnie w ogóle nie zwróciłby uwagi na te papiery – były to po prostu akta jakiejś starszej sprawy, w wyniku której ukarano kogoś za napaść na mugoli. Pewnie nie powinien wynosić ich z Departamentu, pracownicy robili jednak czasem takie rzeczy. Nie ukrywało się jednak czegoś bez znaczenia, i dokładne przejrzenie zawartości sprawiło, że w oczy rzuciła się mu kartka, zapisana bez wątpienia pismem Harta.
Najwyraźniej to były dokumenty zabrane z jego mieszkania.
– Masz coś? W sypialni nic, chociaż wydaje mi się, że Adrian nie był w mieszkaniu więcej niż dzień.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Holding The Grudge
do dilfs
not drugs
Wysoki na 183 centymetry wzrostu, umięśniony, chociaż nie tak wysportowany jak większość Aurorów. Ubiera się w mundur, który nosi dumnie, lub w proste, kolorowe koszule, marynarki i spodnie od garnituru. Błękitne oczy i ciepły uśmiech sprawiają, że jego spojrzenie stopiło już niejedno serce.

Orion Bulstrode
#8
12.09.2024, 16:58  ✶  
Żartobliwa wzmianka o Eriku była lekkim zaskoczeniem, ale tak nagła i niespodziewana dawka humoru sprawiła, że ciążący w jego brzuchu kamień nieco zelżał. Na jego twarzy samoistnie pojawił się lekki uśmiech, chociaż na chwilę mógł myśleć o czymś innym niż tym, że znowu mieli łamać prawo.
— Ma rację? — odparł pogodnym tonem, kręcąc przy tym lekko głową. Jego spojrzenie na chwilę złagodniało. Przez krótką chwilę czuł się, jak gdyby po prostu rozmawiali na przypadkowej ławce. Niestety chwila ta skończyła się równie szybko, jak wcześniej zaczęła. Jego oczy nieco przygasły, a poddenerwowanie znowu przejęło kontrolę. W sytuacji takiej jak ta nawet najlepsze żarty nie mogły poprawić jego nastroju. Był zbyt mocno poddenerwowany, żeby po prostu się wyluzować. W zasadzie zawsze miał z tym problem, ale teraz było jeszcze gorzej niż zazwyczaj. Nie, żeby było to jakoś szczególnie dziwne. W końcu do tej pory zawsze kierował się zasadami i zapisami prawa, które uważał za swego rodzaju świętość. Bo przecież to właśnie dzięki nim byli w stanie zachować porządek. Niestety byli ludzie, którzy chcieli to zniszczyć. Atak, do którego doszło na Lammas, boleśnie uświadomił go, że kończyły się łatwe czasy. Sprawa Basila była pewnie pierwszą z wielu ciężkich sytuacji, które poddadzą w wątpliwość jego przekonania. Tyle dobrego, że nie był w tym sam. Ciężko stwierdzić, czy pociągnąłby to tak daleko bez pomocy Brenny. Naprawdę cieszyło go, że trafił akurat na nią, bo ciężko byłoby znaleźć w Ministerstwie osobę, której ufałby tak jak jej. Oczywiście był też Atreus, ale nie chciał go pakować w takie problemy, miał już na głowie dość swoich. Poza tym nieco obawiał się, że jego brat zadziałałby zbyt gwałtownie w tak delikatnej sprawie. Panna Longbottom była jedyną osobą, która wiedziała o jego podejrzeniach względem zaginięcia mężczyzny i co więcej, podzielała jego obawy. Gdy to wszystko już się skończy, zdecydowanie będzie musiał jej postawić co najmniej karton pączków.
Gdy dotarli do mieszkania podejrzanego, wziął kilka głębokich oddechów, zbierając myśli. W tej chwili nie mógł sobie pozwolić an wątpliwości i zamyślenie. Nie chciał ryzykować życiem partnerki, swoim zresztą też nie. Założywszy rękawiczki, ruszył do salonu. Rozejrzał się, szukając ewentualnych obrazów bądź innych przedmiotów, które mogłyby mu zagrozić, albo zdradzić ich wizytę. Gdy upewnił się, że jest bezpiecznie, zaczął ostrożnie przeglądać kolejne szafki i półki. Dziwiło go, że ktoś z takim podejściem do osób pozbawionych zdolności magicznych, mieszkał w takiej dzielnicy. Problemy finansowe? Może przykrywka dla czegoś większego?
Wszystko zadawało się być w normie. Przeglądał kolejne dokumenty, ale nic nie przyciągnęło jego uwagi. W teorii był to dobry znak, ale podświadomie naprawdę chciał coś znaleźć na tego Adriana. Czy za bardzo się zaangażował?
Na szczęście te przemyślenia nie trzymały się go zbyt długo. W jego ręce wpadła teczka, która z początku zdawała się nie zawierać nic istotnego, ale sprawnie rzucone zaklęcie ujawniające pokazało mu drugą, nieco zaskakującą zawartość. Nim zdążył zrobić cokolwiek więcej, do pomieszczenia nagle weszła Brenna. Jego znalezisko zaabsorbowało go na tyle mocno, że niemal podskoczył w miejscu. Chwycił się za serce, patrząc na kobietę z wyrzutem. — Nie rób mi tak więcej, bo padnę trupem — rzucił z lekkim wyrzutem, po czym do niej podszedł. — Znalazłem teczkę. Z magicznie ukrytą zawartością. Zapiski na temat jakiejś starej sprawy. Ktoś napadł na mugoli, widzę tutaj pismo Harta. Nie podoba mi się już sam fakt, że wyniósł to z Ministerstwa, ale... pytanie, czy coś nam to da. Chcesz zerknąć? — mówiąc to, wystawił w jej stronę rękę z teczką, rozglądając się jeszcze po salonie. Kto wie, może było tutaj więcej ukrytych w ten sposób dokumentów?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
14.09.2024, 12:09  ✶  
– Jestem młodszą siostrą, nigdy nie przyznaję racji starszemu bratu – odparła. Czy była ta odpowiednia pora na takie żarty? Pewnie nie. Ale żyli w czasach, w których ciężko było znaleźć na takie w pełni właściwy moment, a Orion zdawał się podwójnie zdenerwowany: nie tylko zniknięciem przyjaciela, ale też całą tą nową dla niego otoczką. Był aurorem z długim stażem i zapewne miewał do czynienia z różnymi sytuacjami, ale do tej pory działał w majestacie prawa.
O tym, że prawo bywa mało majestatyczne, Brenna przekonała się już jednak całe lata temu.
Atreus pewnie pomógłby Orionowi z radością, nie szczędząc przy tym złośliwych komentarzy, a przynajmniej tak Brenna podejrzewała. Miała też chyba trochę wyrzutów sumienia, że właśnie tak jakby za jego plecami wciąga mu brata w różne podejrzane działania, ale to nie był pierwszy raz, gdy robiła coś wątpliwego moralnie, a poza tym: pierwszego włamania Orion dokonał na własną rękę, ona tam tylko na niego wpadła. Było to prawie zabawne, gdy się o tym myślało teraz – byłoby, gdyby nie to, że podejrzewała, że człowiek, którego szukali, mógł już nie żyć.
Znikła w sypialni – i zajęła się poszukiwaniami.

– Stała czujność – pouczyła go z lekkim uśmiechem, ulubione powiedzenie Alastora, które pewnie Orion miał już okazję kiedyś w Biurze Aurorów usłyszeć. Podeszła bliżej i spojrzała mu przez ramię, a jej wzrok prześlizgnął się po papierach i uśmiech zgasł, jak zdmuchnięta świeca. – Daje całkiem sporo. W mieszkaniu Harta była podwójna, pusta szuflada. Coś stamtąd zabrano. Zdaje się, że to było właśnie to – powiedziała, marszcząc brwi. Wydobyła z kieszeni notatnik i zaczęła pośpiesznie notować: numer sprawy, nazwisko zaatakowanego mugola, nazwisko ukaranego człowieka… i dopisek Basila. – A to oznacza, że Adrian był w tamtym mieszkaniu albo kogoś tam posłał. I że Basil dopatrzył się w tej sprawie czegoś… co inni chcieli ukryć. Ktoś mógł mataczyć. Albo ten gość, który skończył w więzieniu, nie jest w istocie winny…
Jej ręka poruszała się szybko, gdy przepisywała najważniejsze fragmenty, głównie nazwiska, miejsca, daty, wszystko hasłowo, drugą dłonią trzymając rozświetloną zaklęciem różdżkę. Przez chwilę miała ochotę zabrać po prostu te dokumenty, ale wtedy gdyby Adrian je sprawdził, wiedziałby, że dokonano włamania.
– Mallone prawdopodobnie wie, co go spotkało – dodała cicho, marszcząc brwi. – Ale tego nie możemy użyć jako dowodu przeciwko niemu.
Włamali się najpierw do domu Harta, później tutaj. Żaden sąd nie uznałby czegoś takiego. Pomijając już, że zdobyto je całkowicie niezgodnie z prawem, mogli je tutaj po prostu podrzucić.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Holding The Grudge
do dilfs
not drugs
Wysoki na 183 centymetry wzrostu, umięśniony, chociaż nie tak wysportowany jak większość Aurorów. Ubiera się w mundur, który nosi dumnie, lub w proste, kolorowe koszule, marynarki i spodnie od garnituru. Błękitne oczy i ciepły uśmiech sprawiają, że jego spojrzenie stopiło już niejedno serce.

Orion Bulstrode
#10
10.10.2024, 02:14  ✶  
Zdecydowanie nie znajdowali się w sytuacji, która mogłaby zachęcać do żartów, ale w tej chwili było to silniejsze od niego. Brenna dosłownie postawiła mu to pytanie na srebrnej tacy, jak mógł z tego nie skorzystać? Oczywiście na wiele się to nie zdało, bo zbyła go dość szybko i zgrabnie. Ta krótka chwila humoru pozwoliła mu się jednak nieco rozluźnić i uspokoić rozpędzone myśli.
— Hmm, czy młodsze rodzeństwo zawsze działa w ten sposób? To by wyjaśniało niektóre sytuacje z mojej przeszłości. No i może przy okazji pozbawiłaś mnie nadziei na lepsze jutro — odparł gładko, z uśmiechem czającym się w kąciku jego ust. Zaraz jednak spoważniał, skupiając się na tym, po co tutaj przyszli.
Włamywanie się, nawet do domów potencjalnych podejrzanych, zdecydowanie nie znajdowało się na szczycie listy rzeczy, które chciałby powtórzyć. W normalnych warunkach nigdy nie pozwoliły sobie na taką samowolkę, ale sytuacja zaczynała się komplikować. Im bardziej zagłębiali się w sprawę zniknięcia Basila, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że coś, czy może raczej ktoś w Ministerstwie działał na dwa fronty.
— Naprawdę inaczej wyobrażałem sobie ten tydzień — rzucił cicho pod nosem. Ciężko stwierdzić, czy było to skierowane do kobiety, czy może mówił sam do siebie. Z pewnością mogła to usłyszeć, bo chociaż nie powiedział tego głośno, wokół nich panowała wręcz grobowa cisza.
Chciał głęboko wierzyć w to, że rozwiązanie tej sprawy zakończy tego typu problemy, ale podświadomie wiedział, że był to zaledwie początek. Wyznawcy Voldemorta coraz częściej dopuszczali się ataków na cywili. Znikanie pracowników głównego urzędu świata czarodziejów było kolejnym, bardzo niepokojącym krokiem z ich strony. Specjalne środki zdawały się wręcz naturalną odpowiedzią, o czym świadczyć mogło podejście zarówno jego jak i Brenny. Miał jednak nadzieję, że w którymś momencie będą mogli się zatrzymać.
— Stała czujność — powtórzył za nią, kiwając przy tym lekko głową. Powiedzenie Alastora jeszcze nigdy wcześniej nie wybrzmiewało tak mocno w jego głowie. — Och... masz rację — zawołał, zerkając na nią z miną, w której dostrzec można było zdziwienie oraz uznanie. — Co prawda nie mamy stu procent pewności, ale ciężko mi uwierzyć w tak duży zbieg okoliczności — rzucił, zerkając przy tym na Brennę. Następnie skupił się głównie na tym, żeby trzymać dokument w pozycji, który pozwalał jej na szybkie przepisywanie informacji, które dopiero co odkryli. — Im dłużej przyglądamy się tej sprawie, tym gorzej to wygląda. Cholera, kiedy to wszystko zaczęło się tak psuć — gdy skończyła notowanie, odłożył teczkę na miejsce. Dołożył przy tym wszelkich starań, żeby papiery znalazły się w identycznej pozycji, w której je znalażł.
— Póki co niczego nie możemy mu udowodnić. Ciężko go też oskarżyć. Moglibyśmy pójść do przełożonych i pokazać aktualne znaleziska, ale to wciąż tylko poszlaki. Jeśli już chcemy przyznać się do łamania regulaminu, przydałoby się mieć pewność. Mallone. Musimy go sprawdzić. Bo spytać raczej nie będziemy mieli okazji — dodał, zerkając w stronę partnerki. W teorii odkryli sporo nowych informacji, ale jednocześnie wpakowali się w ślepy zaułek.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2730), Orion Bulstrode (3075)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa