22.08.2024, 21:04 ✶
Po wymianie listów z Lovegoodem i umówieniem się na wizytę, Atreus pojawił się z samego rana w lecznicy dusz. Zwlekać z odwiedzinami nie było co, szczególnie że miał przy sobie ładnie podpisane przez Moody papiery, no i błogosławieństwo Bonesa, który był na tyle miły by podobno pozwolić mu porozmawiać w cztery oczy z Isobell, bez brygadzisty dyszącego mu w kark. Pierwsze co Bulstrode zrobił po pojawieniu się na miejscu, to udanie do dyrektora placówki, któremu przedstawił obiecane papiery. Jak można było się tego spodziewać - wszystko było w jak najlepszym porządku, więc po wskazaniu mu odpowiedniego pokoju, auror udał się w dalszą drogę.
Nigdy nie lubił tego miejsca. Wariaci wariatami, ale Lecznica Dusz kojarzyła mu się raczej z miejscem bez wyjścia. Miejscem, gdzie trafiali ci absolutnie zgubieni, dla których było niewiele nadziei. Ich aury były mdłe, przytłumione przez leki lub depresję, bo w tym miejscu nie trudno było o znalezienie kogoś z mglistą szarością czającą się w otaczającym go halo. A kiedy Atreus nie mógł dostrzec wyraźnych, znajomych kolorów, czuł się zwyczajnie niepewnie i rozdrażniony. Jakby ktoś nagle zmuszał go do biegania z jednym okiem całkowicie zasłoniętym, co zaburzało jego balans i poczucie przestrzeni.
Wszedł po schodach na właściwe piętro i ruszył korytarzem, już u jego wejścia odnajdując spojrzeniem brygadzistę, który siedział na stołku pod ścianą i czytał gazetę. Uśmiechnął się też lekko, z właściwym dla siebie, nieco zaczepnym zacięciem, kiedy mężczyzna podniósł wreszcie na niego spojrzenie gdy był już parę kroków od niego.
- Coś ciekawego w porannej gazecie, Pierce? - zwrócił się do BUMowca po nazwisku, wyciągając w jego kierunku dokumenty podarowane mu przez Harper. - Oficjalny nakaz przesłuchania od Moody. A Bones powiedział, że mam randkę z Isobell na osobności. Powiedz, zachowuje się dzisiaj grzecznie? - uśmiechnął się odrobinę szerzej, czekając aż ten sprawdzi podsunięte mu papiery.
Nigdy nie lubił tego miejsca. Wariaci wariatami, ale Lecznica Dusz kojarzyła mu się raczej z miejscem bez wyjścia. Miejscem, gdzie trafiali ci absolutnie zgubieni, dla których było niewiele nadziei. Ich aury były mdłe, przytłumione przez leki lub depresję, bo w tym miejscu nie trudno było o znalezienie kogoś z mglistą szarością czającą się w otaczającym go halo. A kiedy Atreus nie mógł dostrzec wyraźnych, znajomych kolorów, czuł się zwyczajnie niepewnie i rozdrażniony. Jakby ktoś nagle zmuszał go do biegania z jednym okiem całkowicie zasłoniętym, co zaburzało jego balans i poczucie przestrzeni.
Wszedł po schodach na właściwe piętro i ruszył korytarzem, już u jego wejścia odnajdując spojrzeniem brygadzistę, który siedział na stołku pod ścianą i czytał gazetę. Uśmiechnął się też lekko, z właściwym dla siebie, nieco zaczepnym zacięciem, kiedy mężczyzna podniósł wreszcie na niego spojrzenie gdy był już parę kroków od niego.
- Coś ciekawego w porannej gazecie, Pierce? - zwrócił się do BUMowca po nazwisku, wyciągając w jego kierunku dokumenty podarowane mu przez Harper. - Oficjalny nakaz przesłuchania od Moody. A Bones powiedział, że mam randkę z Isobell na osobności. Powiedz, zachowuje się dzisiaj grzecznie? - uśmiechnął się odrobinę szerzej, czekając aż ten sprawdzi podsunięte mu papiery.