• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[01.1972] Zabiłam go | Geraldine & Astaroth

[01.1972] Zabiłam go | Geraldine & Astaroth
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#1
14.09.2024, 23:37  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.09.2025, 23:27 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Geraldine Yaxley - osiągnięcie Badacz Tajemnic IV

Lubiła polować z bratem. Cieszyła się, że jest już na tym etapie życia, w którym może jej towarzyszyć. Wiedziała, że razem mogą wszystko, a przynajmniej tak się jej wydawała. Astaroth miał może mniejsze doświadczenie od niej, ale również był w świetnej kondycji. Mogli razem wiele zdziałać. To nie tak, że nie martwiła się o niego podczas polowań, nadal był przede wszystkim jej młodszym bratem, ale wiedziała, że tak jak i ją raczej trudno będzie go zabić, w końcu byli Yaxleyami zostali stworzeni do tego, żeby zabijać bestie. Nikt nie potrafił tego robić lepiej od nich.

- Z tego, co słyszałam ten wampir jest dosyć groźny, ale powinniśmy sobie z nim poradzić bez problemu. - Powiedziała do brata, kiedy znaleźli się tuż przed lasem, w którym ponoć znajdowała się kryjówka potwora.

- Znaleźli niedaleko kilka ofiar, w przeciągu roku. Ostatnią kilka dni temu. - Wypadało wreszcie zainteresować się sprawą i usunąć problem gnębiący okolicznych mieszkańców.

Śnieg zaczynał padać coraz mocniej. Warunki nie były najlepsze, ograniczały widoczność, ale cóż, taki już był urok ich pracy. Musieli działać bez względu na pogodę, szczególnie, że osobnik zaczynał nieco za bardzo zaznaczać swoją obecność i się panoszyć.

- Powinniśmy uważać, jak wejdziemy w głąb lasu, trzymaj się blisko mnie, nie powinno się zdarzyć nic złego. - Nadal gadała jak starsza siostra, bo przecież nią przede wszystkim była. Nie pozwoliłaby na to, żeby bratu stało się coś złego, wolała mieć go przy sobie, wiedziała, że jeśli będzie obok to na pewno go ochroni.

- Gotowy? - Zapytała jeszcze naciągając kaptur wełnianego płaszcza na głowę, poprawiła też kuszę na ramieniu, bo nieco jej się zsunęła. Nie było jej specjalnie wygodnie, nie znosiła polować zimą, ciężkie ubrania ograniczały jej ruchy. Zdecydowanie lepiej się czuła, gdy miała ich na sobie mniej. - Bądź czujny, chuj wie, co mu strzeli do głowy, jak poczuje się zagrożony. - Zakładała, że na pewno trafią na to, czego szukali.

Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#2
15.09.2024, 18:33  ✶  
Tym razem to sobie pozwoliłem na wywrócenie oczami nawet w momencie, kiedy Geraldine na mnie patrzyła. Z reguły robiłem tak, kiedy wiedziałem, że umyka to moim rozmówcom, a przynajmniej tak myślałem, że nie widzieli, ale... nie chodziło to, czy wywracam oczami, czy nie, tylko o to, że...
- Geeeraldiiine... Ja cię kocham, mocno, ale wyluzuj. Gdybym potrzebował matkowania na polowaniu, to bym zabrał z nami Jennifer. Albo co gorsza - Gerarda. By ci mówił nawet o tym, gdzie chuchać, a gdzie dmuchać - stwierdziłem rozbawiony, bo w przeciwieństwie do Geraldine, to polowanie na tego wampira było dla mnie czystą formalnością. Jedną z wielu. To przecież nie było moje pierwsze polowanie, zdecydowanie nie ostatnie, więc nie byłem pewien, co się udzielało siostrze, ale... Ja byłem zdecydowanie od tego wolny. Tylko byłem pewien, że nim wrócimy do domu, to będzie z tego ambarasu tyle złego, iż po prostu z pewnością zmarznie mi dupsko.
- Ja obstawiam, że to nic groźnego. I że sobie poradzimy bez problemu - z tym mogę się z tobą zgodzić. Mam nadzieję, że uwiniemy się szybko, bo nie chcę odmrozić sobie jajek - stwierdziłem żartem, żeby nieco odstresować siostrę. Miałem nieodparte wrażenie, że to moja obecność ją tak stresuje. Kiedy polowaliśmy w większych grupach, zwykle przejawiała charakter zaciekłej wojowniczki, a nie przerażonej (ł)owcy.
Sprawdziłem, czy wszystko mam na swoim miejscu, żeby potem przypadkiem się nie zdziwić w trakcie największej akcji, że jednak czegoś nie zabrałem albo - co gorsza - zgubiłem po drodze. Na szczęście byłem w komplecie, więc jedynie ściągnąłem kuszę z pleców i chwilę się zastanowiłem nim ją załadowałem.
- Lepiej mi powiedz, czy lecimy zgodnie z tradycją - osikowym kołkiem w serce i bawimy się przy tym wesoło w polowanie? Czy raczej lecimy nudą i zabijamy go magicznymi strzałami? - zapytałem ją, bardziej zachęcając ją, a właściwie wręcz kusząc do tej pierwszej opcji. Mówiła o tym moja intonacja przy przedstawianiu obu opcji. Pierwsza nad wyraz elektryzująca, a druga faktycznie brzmiała nuuudąąą w moich ustach. Nawet ziewnąłem teatralnie.
- Ewentualnie, no wiesz, mogę sam wkroczyć do ciemnego boru, jeśli się boisz... I tak czuję, że dorwę go pierwszy - stwierdziłem niewinnie, zamierzając tym samym obudzić w Geraldine tę potężną nutę rywalizacji. Oj, miała to we krwi. Wszyscy mieliśmy to we krwi. Stałem nawet sobie i na nią nie patrzyłem, sprawdzając ostrość trzymanej w dłoni strzały z drewna. Ojć.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#3
15.09.2024, 21:00  ✶  

Oczywiście, że nie umknęło jej to, że wywrócił oczami. Przed jego starszą siostrą nic nie było w stanie się ukryć. Trochę tą krnąbrnością przypominał jej ją, kiedy była w jego wieku. Miała wrażenie, że to było całkiem niedawno... Życie jednak ją nieco zweryfikowało, miała nadzieję, że mu się nie przytrafi nic podobnego, bo to było dosyć bolesne doświadczenie. W sumie dobrze jej zrobiło, przynajmniej na moment, zdała sobie sprawę, że nie jest niepokonana, że jest tylko człowiekiem i może umrzeć.

- Matka nie poluje, a ojciec wbrew pozorom bywał świetnym kompanem, dopóki nie wyjebał się z konia. - Zawsze z sentymentem wracała do czasów, gdy towarzyszyła ojcu. Naprawdę to lubiła. Nie przeszkadzało jej nawet to, że nie ukrywał swojej nadopiekuńczości. - Jestem wyluzowana, ale nie zapominaj o tym, że jestem twoją starszą siostrą. - Musiała o niego dbać, gdyby coś się mu stało rodzice by jej nie wybaczyli, zresztą ona sama by sobie nie wybaczyła.

Tym razem to ona przewróciła oczami, gdy usłyszała komentarz o jego jajkach. - Dzięki za info, mogłeś mi jednak tego oszczędzić. - Naprawdę obyłoby się bez tych szczegółów.

Nie była przerażona, ale słyszała dużo opowieści o tym wampirze. Wiedziała, że może nie być lekko, jasne byli tutaj we dwójkę, co zdecydowanie przechylało szalę zwycięstwa na ich stronę, jednak zawsze pozostawała obawa, że coś może pójść nie po ich myśli.

- Najchętniej odcięłabym mu po prostu łeb, to chyba najprostsza wersja. - Oczywiście poza kuszą miała ze sobą kilka srebrnych sztyletów bez których nie wyruszała na łowy. Ojciec zawsze mówił, że najłatwiej odciąć głowę, praktycznie wszystkie stwory umierały od takiego zranienia. - Bez różnicy, jak ty chcesz to zrobić, ale wierzę, że ja zadam ostateczny cios. - W końcu była bardziej doświadczona, chciała dopisać tego wampira do swojej listy zlikwidowanych bestii.

Mrugnęła kilka razy. Ona się bała? Chyba do reszty ochujał. - Nie ma szans, że wleziesz tam sam, ja chcę go załatwić. Mogę się z tobą założyć, że to będę ja. - Była bardzo pewna siebie, kiedy to mówiła. Nie miała pojęcia o co się założą, bez względu na to, co by to nie było, to na pewno nie pozwoli mu się wyprzedzić, bo Ger kochała wygrywać.

Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#4
16.09.2024, 12:32  ✶  
- O tym właśnie mówię... Ojciec czasami mówi konkretami, czasami jakby cofa się w czasie, a z reguły po prostu bredzi o Karen. Widziałaś kiedykolwiek tę Karen? - zapytałem ją z ciekawością, bo niejednokrotnie zastanawiałem się, czy ona w ogóle istnieje, czy była po prostu wytworem jego wyobraźni. Tej chorej, spierdolonej z konia wyobraźni. Wolałem być z Ger na polowaniu, ale z tą typową Ger, a nie Ger-matką. Nie zapominaj o tym, że jestem twoją starszą siostrą - przedrzeźniłem ją we własnych myślach, po czym zaniechałem ładowania kuszy.
Geraldine proponowała ucięcie głowy. To mi odpowiadało. Trzeba było podejść do bestii bliżej, zakraść się do niej, może nawet walnąć jej kilka razy po mordzie nim się przytknie ostrze do jej szyi. Teraz MOJA STARSZA SIOSTRA mówiła z sensem.
Dokuczałem jej umyślnie, ale widziałem, że to przynosiło odpowiednie skutki, więc mogłem brnąć dalej w historie o moich marznących jajkach, podobnie jak w przekonanie, że dorwę go pierwszy. Właściwie, co do tego drugiego to coraz bardziej czułem, że miałem rację. Gość się zdziwi, jeśli był w podeszłym wieku, że ubije go młokos. Podobała mi się ta wizja, jak mało co. Zagrzewała mnie do polowania, co mogło z kolei uchronić mnie przed zmarznięciem.
Zaśmiałem się, nie mogąc się powstrzymać. Mój śmiech przerwał gwałtownie ciszę nocy. To było nierozważne, wiadomo, ale z kolei jak diabelnie ukazywało moją pewność siebie! Poza tym, słowa mogę się z tobą założyć, to były niezwykle magiczne słowa, które już na maksa rozpaliły moje serce. Szczególnie, że byłem pewien, że to ja dorwę go pierwszy. Geraldine dziś smęciła. Najwyraźniej nie miała odpowiedniego nastawienia do polowania. Bała się własnego cienia, miałem wrażenie, bo po prostu stałem obok, więc to dodawało mi forów przy jej nieco dłuższym doświadczeniu w polowaniach.
- Chcesz się zakładać? Ja bym chętnie przyjął zakład, ale nie chciałbym cię z kolei wykorzystywać... No wiesz, Geeer... Przegrasz. Dziś nie nadajesz się na polowanie - zakpiłem z niej lekko, żeby się przypadkiem nie wycofała z własnego pomysłu. Na dowód słowom, wyciągnąłem miecz z pochwy. Ona miała jakieś koziki, a ja miałem najszlachetniejszą broń wszechczasów - miecz. Jedno cięcie i głowa spadnie na śnieg, zakrwawiając go wokół.
Zważyłem go w dłoni, podrzuciłem nieco. Byłem zdecydowanie bardziej skupiony na polowaniu niż Geraldine, poza tym byłem młodszy. BARDZIEJ ŻWAWY, starsza siostrzyczko. Kiedy ruszę pędem poprzez las, to mnie nie dogonisz - pomyślałem cwanie.
- Szkoda, żebyś traciła swój najlepszy sztylet... Moglibyśmy się o niego założyć - przyznałem, zastanawiając się nawet, czy nie postawić na szali swojej najlepszej miotły. Taki byłem pewien swego, ale... z miotłą przeżyliśmy razem tyle niesamowitych meczy Quidditcha, że zapewne nie wybaczyłaby mi tego, że stawiałem ją w zakładzie. Gdyby, rzecz oczywista, słyszała moje myśli. Nie musiała przecież o tym wiedzieć, no nie? Ale... może Ger skusiłby bardziej mój kary rumak?
Uśmiechnąłem się niczym zwycięzca, prostując się nieco bardziej. Różniło nas parę centymetrów wzrostu. Niestety, to czasami niknęło gdzieś z reguły, że mogliśmy się wydawać równi. Rzuciłem jej wyzywające spojrzenie. Pytało wręcz, To jak, Geraldine? Lecimy z tym czy może uciekasz w kołderkę?
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#5
16.09.2024, 12:50  ✶  

- Jeszcze nie, ale zamierzam się nią wreszcie zająć, czas najwyższy się pozbyć tej kurwy z jego życia. - Nie miała pojęcia, czy była jakimś stworzeniem, klątwą, czy jeszcze czymś innym, ale wiedziała, że musi zająć się sprawą. Wypadałoby sprawdzić, co faktycznie niepokoi ojca. Kolejna rzecz, którą musiała dopisać do niekończącej się listy zadań, które na nią czekały. Ostatnio było tego coraz więcej. Nie spodziewała się nigdy, że to ona będzie osobą, która będzie rozwiązywała rodzinne dramaty, jak widać nigdy nie można być pewnym swego przeznaczenia.

Nie dziwiło jej wcale podejście Aska. Był do niej podobny, ona też bywała przesadnie pewna siebie, zadzierała nosa. Znała te zachowania. Mogłaby się w nim przeglądać, jak w lustrze. Zastanawiała się czasem, jak to się stało, że owinął sobie matkę wokół palca, Jen jej nie znosiła, byli przecież podobni, powinna nie lubić ich na tym samym poziomie. Jak widać Astaroth musiał mieć w sobie coś jeszcze. Nie mogła narzekać na brak miłości ze strony rodziców, bo Ger była ulubienicą ojca, to jej wystarczało, nie musiała mieć ich dwójki.

Prychnęła w głos, gdy usłyszała jego kolejne słowa. - Ja? - Pokiwała przecząco głową, że niby ona nie nadawała się do polowania. Roześmiała się w głos, czy on słyszał, co mówił? - Zawsze się nadaję, nie rób ojca, jak dzieci robić As. - Nie było szans, żeby ją pokonał, szczególnie po tym, co przed chwilą powiedział. Teraz zrobi wszystko, aby dotrzeć do tej bestii jako pierwsza, odrąbać jej łeb i przynieść go mu pod nos, aby zobaczył, jak się to właściwie robi. Kochała rywalizację i nie zamierzała dać mu tego wygrać.

- Możemy się o niego założyć, bo jestem pewna, że go nie stracę. - Nie ryzykowałaby utraty swojego ulubionego, srebrnego sztyletu bez powodu. Skoro chciał się o to założyć, to nie ma sprawy. - A co ja dostanę od ciebie? Będziesz mi sprzątał mieszkanie przez najbliższe pół roku, żeby odciążyć Triss? - Skrzatka rodziców była przepracowana, dobrze by jej zrobiło zabranie jednego z obowiązków. Gerry naprawdę ją lubiła, więc w sumie ten pomysł nie wydawał jej się najgorszy, chociaż nagroda pośrednio dotyczyła jej.

- Wchodzę w to, polujemy osobno, kto pierwszy ten lepszy, ale jak coś będzie szło nie po twojej myśli to daj znać, dobrze? - Musiała się upewnić, że rywalizacja nie pozbawi go resztek rozsądku, bo przecież mieli dopaść wampira, a nie walczyć ze sobą, ale jebać to, mogli się przy tym dobrze bawić.

Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#6
16.09.2024, 13:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.09.2024, 13:42 przez Astaroth Yaxley.)  
Ha! Udało się! Zaśmiałem się, bo właśnie osiągnąłem swój kolejny cel, a za chwilę miałem jeszcze osiągnąć kolejny. Tak to ja mogłem żyć! Wiatr w skrzydełka i lecisz, panie Yaxley, z wiatrem ku chwale i sławie!
Przełożyłem miecz do lewej dłoni i wyciągnąłem prawą w kierunku siostry. Przyjmowałem ten zakład! Tego mi właśnie było trzeba - ducha rywalizacji, a nie smęcenia. I kto by pomyślał, że na domiar dostanę w prezencie zakład? Tym razem zamierzałem wygrać z Geraldine. Zrobię to. Czułem to całym sobą, nawet w koniuszkach palców. Nie dam jej kolejnej satysfakcji ogrania mnie. Tym razem to ja zatriumfuję. Nie będzie żadnego sprzątania mieszkania Ger przez pół roku, bo w tym czasie będę się bawił nowym, srebrnym nabytkiem. Jakże błyszczącym! Aż ślinka ciekła na myśl o przelanej krwi bestii z udziałem jego ostrza. Tak!
- Haha. Obiecałbym ci, że założę do tego fartuszek zawodowej sprzątaczki, ale - upsik! - jaka szkoda, że w tym czasie będę szlachtował potwory nowym ostrzem - stwierdziłem, przecinając nasze dłonie głownią trzymanego w lewej ręce miecza. Sprawnie nim operowałem. Nawet w tym ujęciu był przedłużeniem mojej dłoni. - Ale wiesz, zawsze będziesz mogła pomagać Triss... Kiedy już ustalimy, kto w tej rodzinie potrafi naprawdę polować. Selekcja naturalna. Jedni polują, a drudzy w gary - zaśmiałem się, podburzając ją jeszcze nieco, bo nie mogłem się powstrzymać. Wiedziałem, że Geraldine to ostatnia kobieta na świecie, która chciałaby siedzieć w domu, zakładać rodzinę i pilnować kominka żeby nie wygasnął do powrotu męża. Ona to raczej gotowa była bić się na gołe klaty w błocie. Dlatego fajnie było spędzać z nią czas... Przynajmniej póki nie starzała się i przez to nie zaczynała smęcić matkowaniem.
- Taaa... Kiedy tylko poczujesz się niepewnie, to krzyknij, a przybiegnę ci z pomocą - zaśmiałem się z jej przestrogi. Co tu mogło się wydarzyć? Co najwyżej zarobię kolejną bliznę, nic więcej. Uderzyłem ją nieco za mocno w bok rękojeścią miecza, mrugając przy tym okiem, po czym ruszyłem przed siebie, wbiegając w ciemny las. Śmiałem się, choć im bardziej wchodziłem w las, tym bardziej zamilkałem. Trzeba było się skupić, żeby wygrać ten miecz. Geraldine może była dziś pełna obaw, ale najprawdopodobniej była aktualnie najlepszym łowcą w naszym kręgu odkąd ojciec zleciał z konia. Poza tym miała takie głupie szczęście, że zawsze przegrywałem z nią zakłady. Koniec z tym.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#7
16.09.2024, 20:05  ✶  

Gerry wyciągnęła w kierunku brata lewą dłoń, była mańkutem, więc skorzystała również ze swojej silniejszej ręki, przez co z boku musiało to wyglądać dosyć pokracznie. Mieli zakład, pozostawało jej teraz tylko go wygrać. To nie powinno być trudne. Zabiła w swoim życiu niejednego wampira, spodziewała się, że i do tego dotrze pierwsza. Bardzo dbała o to, aby być w formie. Może Asek miał od niej odrobinę dłuższe nogi, ale ta różnica nie była, aż taka widoczna, na pewno uda jej się to wygrać. Była bardzo pewna siebie, jeśli o to chodzi, cóż Gerry nigdy nie należała do skromnych osób, szczególnie jeśli chodziło o jej wiodącą dziedzinę.

- Fartuszek będzie czekał już w sobotę, poproszę, żeby był odpowiednich rozmiarów, chociaż w takim krótszym to mogłoby być bardziej zabawne. - Wyobraziła sobie już brata w odpowiednim stroju. Musiała to wygrać, zamierzała przy okazji zrobić kilka nowych zdjęć do rodzinnego albumu, nigdy o tym nie zapomni! Już ona była tego pewna.

Strzeliła mu kuksańca w ramię, nie spodobały jej się te słowa, nie znosiła tych tekstów o garach i kuchni. - Naprawdę? Nawet ty? - Pokiwała rozczarowana głową, powinien wiedzieć ile razy musiała udowadniać swoją wartość przed mężczyznami. Jasne, wiedziała, że żartował, ale te żarty zawsze trochę za mocno w nią uderzały. - Nie ma chuja, że znajdziesz mnie przy garach. - Ledwie potrafiła zagotować wodę na herbatę, nie ma szans, że znajdzie się w kuchni.

- Jak coś nie pójdzie po mojej myśli to na pewno cię zawołam. - Powiedziała do niego jeszcze zakładając sobie ręce na piersiach. - Wolę poprosić o pomoc niż umrzeć i ty - Tutaj wycelowała palcem wskazującym w jego klatkę piersiową. - też powinieneś mieć takie podejście. - Musiał pamiętać o tym, że coś mogło pójść nie po ich myśli, a wtedy wystarczyła chwila nieuwagi i mogli skończyć martwi. Astaroth był chyba jedyną osobą przy której Geraldine tak poważnie podchodziła do sprawy, zazwyczaj miała w sobie więcej luzu.

- Nie zakładam jednak, że dzisiaj będę cię wołać, raz, dwa, trzy, START! - Wykrzyczała jeszcze, po czym wbiegła do lasu, nie odwracała się za siebie, bo miała w nosie, gdzie jest jej brat. Teraz liczyło się tylko i wyłącznie to, żeby znaleźć potwora.

Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#8
26.10.2024, 20:08  ✶  
- Wiesz, że powiedziałem tak specjalnie by cię wkurzyć...? - zapytałem z uśmiechem, ale tak powątpiewająco. Raczej nie podejrzewałem, że ktoś mi siostrę podmienił, więc nie zakładałem wcześniej, że może uznać, iż ja tak serio-serio. Za nic w świecie bym jej nie kazał iść w gary, bo nie ma penisa. Jako że nie znałem naszego najstarszego brata, to zapewne uważałem siebie za największego lekkoducha w rodzinie. Oczywiście, kiedy trzeba było, a przynajmniej niekiedy, kiedy trzeba było, zachowującego powagę, ale potrafiła się ona pojawić na mojej rozchichotanej, z reguły uroczej, niewinnej czy też/oraz rozchichotanej twarzy.
Poza tym nawet... Kto chciałby jeść obiad ugotowany przez Geraldine? Phi. Już wolałbym upiec sarnę nad ogniskiem. Bez przypraw, bez niczego.
- Dajże spokój, kobieto. Jestem nieśmiertelny. Nie potrzebna mi pomoc - stwierdziłem, rzecz jasna, niepoważnie. Egocentrycznie. Może bardziej narcystycznie. Cóż, tyle było we mnie wspaniałości, że ciężko było się połapać. Jedyna, co się w tym wszystkim nie gubiła, była Kimi, ale ona miała wrodzony talent do nie błądzenia. Nie tylko w terenie, ale też w astarothowości.
Machnąłem ręką i miałem się gotować do tego odliczania, ale... TO BYŁO NIE FAIR! Pobiegła nieprzewidywalnie szybko. Nie, może jednak przewidywalnie. Grała nieczysto by wygrać za wszelką cenę - standard. Nie zamierzałem jednak zostawać daleko w tyle, więc chwilę później spacerowałem ciemnym lasem.
Nasłuchiwałem. Nie tylko uszami, ale tym szóstym zmysłem, który odziedziczyłem po Gerardzie. Płynęła we mnie nie tylko krew olbrzymów, ale również krew łowców. Gęsta, żywa, dostarczająca mi do ciała dodatkowej energii, wytrwałości, niezłomności. Zapewne również tej brawury... To było niechybnie wrodzone. Mimo że Geraldine nie patrzyła, to zamierzałem ubić tego potwora widowiskowo. Tak to sobie planowałem w swojej głowie, nie zamierzając się bawić kuszą, tylko ubijając go w zwarciu, podchodząc tak blisko, że go osobiście, na żywca dekapituję. Geraldine była z tego znana. Urywała łby. Brała przykład z Gerarda, który zawsze powtarzał, że żaden potwór nie przeżyje odcięcia głowy. Zamierzałem to zrobić. Tak. Tylko najgorzej, bo po powtórzę nie było ani widu, ani słychu. Przeraziłem się, że Geraldine mogła mieć więcej szczęścia. Może właśnie zadawała mu śmiertelny cios...? Nie słyszałem jej kroków, ale zapewne skradała się przez las podobnie jak ja. Wstępny plan mieliśmy opracowany. Działaliśmy w omówionym na mapie terenie. W okolicach, w których było najwięcej ofiar.
Machnąłem od niechcenia mieczem. Nuda. Zero znaków ponadnaturalnej aktywności.
Obróciłem się, aby iść w stronę, gdzie mogłem spotkać Geraldine, ale... coś się zmieniło. Alarmy zabrzmiały w mojej głowie, dziwnie rozkojarzone, jak gdyby nie pojawiła się jedna bestia, tylko ich kilka. Rozproszyło to wszystkie moje zmysły, jeszcze nie przyzwyczajone do walki z kilkoma wrogami na raz... albo też jednym cwanym. Poczułem uderzenie w głowę, mocne uderzenie, które zwaliło mnie z nóg. Chciałem coś z siebie wyrzucić, coś krzyknąć. Może nawet wezwać Geraldine. Po to podnosiłem się niemrawo z ziemi, ale też by zlokalizować zagrożenie. Nie udało mi się, bo zaraz poczułem jak coś gwałtownie przyciska mnie do ziemi. Miałem wrażenie, że sam troll siadł na mnie swoim zadem, ale... to nie był troll. To był wampir, który właśnie rozrywał moją szyję swoimi kłami.
Wtedy właśnie krzyczałem. Nie dziwić się. Rozrywał mnie żywcem. Nie bawił się w delikatność, a też we mnie, pomimo ogłuszenia, pojawiły się odruchy przetrwania, a im bardziej się szarpałem, tym on był bardziej bezwzględny. I tym samym rana robiła się coraz większa. Krew ulatywała ze mnie, czyniąc mnie słabszym, wiotkim, gasnącym. Było to niezwykle uwłaczające. Było to niezwykle bolesne. Było to... zaskakujące?
Gdzie był miecz? Moja dłoń ryła ziemię wokół w poszukiwaniach. Coraz mniej walecznie, coraz bardziej niepewnie.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#9
10.11.2024, 00:07  ✶  

- Wiem, co nie zmienia faktu, że będzie na ciebie czekał fartuszek. - Mrugnęła do niego porozumiewawczo. Tak, zamierzała mu udowodnić, że te jego żarty wcale nie miały racji bytu. Była profesjonalistką w swojej dziedzinie, miała od niego większe doświadczenie, które powinien szanować, a nie sięgać po żarty, które uwłaczały płci pięknej. Szczególnie, że był to dla niej dosyć mocno drażliwy temat, bo od zawsze musiała udowadniać swoją wartość. Nie miała pojęcia dlaczego ci, którzy mieli kutasy myśleli, że tylko oni mogą radzić sobie z bronią, zresztą wiele razy udawało się jej utrzeć im nosa, co ją okropnie satysfakcjonowało. Tak właściwie, to wydawało jej się, że ma największego fiuta z nich wszystkich, nawet jeśli był on tylko i wyłącznie wyimaginowany.

- Tak, nie zesraj się z tą swoją nieśmiertelnością. - Kiedyś była taka sama. Uważała, że nic nie ma szansy jej pokonać, nikt, ani nic. Niestety życie bardzo szybko ją zweryfikowało. Sporo się zmieniło od czasu, kiedy była taka beztroska. Teraz stała się ostrożniejsza. Szczególnie, że świat był pełen pojebanych ludzi, którym przyjemność sprawiało krzywdzenie innych. To też już przeżyła, zaliczyła kilka nieprzyjemnych spotkań z śmierciożercami, mimo, że nigdy nie chciała tego robić. Do tego gdy była nieco młodsza od niego zaliczyła bardzo bliskie i nierozsądne spotkanie z kelpie, które zakończyło się praktycznie jej przejściem na drugą stronę. Nikt nie był nieśmiertelny, nauczyła się tego niestety poprzez najgorsze z lekcji, bo na własnym doświadczeniu.

Biegła przed siebie, szukała jakichkolwiek śladów, które mogły ją doprowadzić do wampira. Nie odwracała się za siebie, bo mogłoby to spowodować, że straci przewagę, którą zyskała na samym początku, nie oszukujmy się - chciała to wygrać. Niby był to tylko głupi zakład, ale jak zawsze chciała postawić na swoim. Pokazać bratu, kto ma rację, udowodnić mu, że to od niej powinien się uczyć.

Zatrzymała się dopiero w momencie, w którym w oddali usłyszała krzyk. Rozchodził się po lesie. Najgorsze było to, że rozpoznawała ten głos, rozpoznawała do kogo należał. Astaroth. To skłoniło ją do tego, aby się ruszyć. Biegła w stronę z której dochodził dźwięk. Pędziła tak szybko, jak nigdy, bo jej bratu działa się krzywda, a jej nie było obok. Nie mogła mu pomóc. Jaka była durna, że dała się wmanewrować w polowanie w pojedynkę. Musiała biec jeszcze szybciej, bo nie miała pojęcia, co się dzieje. Nie wiedziała, jak daleko się od niej znajduje, chociaż krzyk wydawał się być coraz bliżej. Musiała mu pomóc. Łzy zaczęły jej cieknąć po policzkach, bo nadal go nigdzie nie widziała. Była bezsilna, kiedy on cierpiał. To ją wkurwiało i doprowadziło do tego, że przez te emocje pojawiły się łzy.

W końcu ich dostrzegła. Sięgnęła wtedy po kuszę, musiała jakoś mu pomóc. Stanęła pewnie na nogach, wsadziła strzałę do broni i wystrzeliła. Wiedziała, że nie trafi w brata, bo on leżał na ziemi. Wampir stał nad nim. Powtórzyła ten manewr kilka razy, aby wystraszyć bestię, aby ją zabić, sama nie wiedziała, co chciała zrobić. Strzelała jednak przed siebie, bo musiała się zbliżyć do Astarotha.

Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#10
08.02.2025, 23:08  ✶  
Ta, obym się nie zesrał z tą swoją nieśmiertelnością. Słowa miewały niesamowicie wielką moc, ale o tym miałem się przekonać za pewien czas, kiedy faktycznie obudzę się nieśmiertelny. Martwy i nieśmiertelny. Zabawne albo i nie, że wtedy wcale nie będzie mi do śmiechu, że nie będzie pewności siebie i brawury, tylko ciągłe pragnienie krwi i wyrzuty sumienia.

Teraz jednak walczyłem, dalej drążąc ziemię w poszukiwaniu czegokolwiek. Miałem może gałąź, może jakiś kamień, ale bestia zablokowała moje ręce na tyle, że nie mogłem ich podnieść, nie mogłem zadać ciosu, wyrwać się. Wciskała się nieprzyjaźnie w moje plecy, niemalże paraliżując moje ręce naciskiem. Nic jednak nie sprawiało mi takiego dyskomfortu i zresztą również bólu, niewyobrażalnego bólu, jak rozerwana szyja.
Miałem wrażenie, że to się nie dzieje naprawę. Bo czy mogło? Jaki łowca kończył w ten sposób...? W sumie, jak tak patrzeć z perspektywy czasu, to właściwie każdy? Tylko czemu spotykało mnie to tak wcześnie? Czemu nie mogłem pożyć jeszcze rok czy dwa, a może nawet dziesięć? Tylko dziesięć lat! Co to było w obliczu śmierci? A ja miałem plany, miałem mnóstwo planów i zamierzałem je zrealizować, więc próbowałem na różne sposoby zepchnąć go z siebie, ale nie byłem w stanie. Może powinienem był częściej dokuczać Geraldine by w najlepsze w dzieciństwie bawić się w zapasy? Może.
- Złaź ze mnie - syknąłem wściekle, ale on tylko wbił mi twarz w ziemię. Śmiałe się pomiędzy kolejnymi łykami, a to było szczytem tej chwili. Przegrałem. Coraz bardziej docierało do mnie, że przegrałem, szczególnie kiedy robiłem się taki ciężki, ospały, niemrawy. Nie chciałem zamykać oczu. Nie chciałem przestawać. Nie chciałem przegrywać, ale to było za wiele. Tak, za wiele.
Zrobiło mi się jakoś lżej. Na mnie lżej, ale nie byłem pewien, co się zmieniło. Bestia uciekła? Zostawiła mnie? Nie wiedziałem jak znalazłem się na plecach. Wszędzie czułem krew. Smak, zapach. Metaliczne, nieprzyjemne. Wpatrywałem się w gwiazdy, próbując dotknąć swojej szyi. Wpatrywałem się w gwiazdy, próbując oczyścić twarz z ziemi i tego wszystkiego, co leżało w leśnym runie. Może jakieś ślimaki? Nie chciałem by całowały mnie ślimaki.
Wstać? Powinienem wstać, ale nie pamiętałem, w jaki sposób się wstawało. Zresztą, tak było lepiej, wygodniej. Może mógłbym polecieć na miotle, bo była bardzo mroźna, ale spokojna noc... Mógłbym, ale nie miałem siły by wsiadać na miotle, więc patrzyłem na te gasnące gwiazdy. To się chyba działo. Nadchodził koniec świata.
Zamknąłem oczy i próbowałem nie myśleć o tej krwi, o tym bólu, o tym braku godności i byciu małym w porównaniu z tym całym okrucieństwem. Jeszcze nigdy nie czułem się tak bezbronny. Czy ja właśnie przegrałem? Czy to się wydarzyło? Czy właśnie oddawałem ostatnie tchnienie? Tak szybko?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Geraldine Yaxley (2421), Astaroth Yaxley (2699)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa