16.09.2024, 18:50 ✶
Czuła ciężką, nieprzyjemną atmosferę, która wisiała w powietrzu. Naiwnym było sądzić, że zniknie.
Jeszcze wczoraj, przekraczając próg domu Mulciberów, cieszyła się z przyjazdu do Londynu.
Dziś tęskniła za Norwegią, która nie miała w zwyczaju przyciągać rodzinnych kryzysów.
Był środek nocy, a ona nie potrafiła spać. Nie chciała. Chciała stąd wyjść, czując jak bardzo ciąży jej przesiadywanie w tym miejscu.
Kilkakrotnie próbowała walczyć z samą sobą. Kręciła się i wierciła, prosząc o sen. Nawet świeczki i kadzidła przynosiły marny skutek. W końcu usiadła, mając już dość tańców pod kołdrą. Wiedziała, że nie zaśnie. Powoli wstała, ruszając z zamiarem przebrania się. Wiedziała, że w domu nie zostanie, a w piżamie przecież nie wyjdzie.
Gdy skończyła, cicho, niemalże bezszelestnie, podeszła do łóżka Mulcibera.
-Charlie - szepnęła, ładując się na łóżko brata - Charlie, obudź się...
Ojciec raczej nie byłby zachwycony, gdyby dowiedział się o nocnych wycieczkach, dlatego starała się być na tyle cicho, na ile mogła.
-Idziemy stąd.. - oświadczyła, pokładając się po starszym bracie. Nie miała jeszcze szansy z nim porozmawiać, ot
przywitała się. A nie tego chciała. Chciała z nim pogadać bez wzroku świadków i komentarzy tych mądrych i nieomylnych.
Co prawda nie pierwszy raz namawiała brata do wymykania się w środku nocy, ale okoliczności były inne.
Niepokoiła się o niego i jakaś część niej miała wyrzuty sumienia, że nie wiedziała wcześniej.
Sądziła, że przyjedzie i zastanie nieco bardziej rodzinną atmosferę. No, ale nic z tym nie mogła zrobić.
Bezsilność było uczuciem, którego szczerze nienawidziła.
Jeszcze wczoraj, przekraczając próg domu Mulciberów, cieszyła się z przyjazdu do Londynu.
Dziś tęskniła za Norwegią, która nie miała w zwyczaju przyciągać rodzinnych kryzysów.
Był środek nocy, a ona nie potrafiła spać. Nie chciała. Chciała stąd wyjść, czując jak bardzo ciąży jej przesiadywanie w tym miejscu.
Kilkakrotnie próbowała walczyć z samą sobą. Kręciła się i wierciła, prosząc o sen. Nawet świeczki i kadzidła przynosiły marny skutek. W końcu usiadła, mając już dość tańców pod kołdrą. Wiedziała, że nie zaśnie. Powoli wstała, ruszając z zamiarem przebrania się. Wiedziała, że w domu nie zostanie, a w piżamie przecież nie wyjdzie.
Gdy skończyła, cicho, niemalże bezszelestnie, podeszła do łóżka Mulcibera.
-Charlie - szepnęła, ładując się na łóżko brata - Charlie, obudź się...
Ojciec raczej nie byłby zachwycony, gdyby dowiedział się o nocnych wycieczkach, dlatego starała się być na tyle cicho, na ile mogła.
-Idziemy stąd.. - oświadczyła, pokładając się po starszym bracie. Nie miała jeszcze szansy z nim porozmawiać, ot
przywitała się. A nie tego chciała. Chciała z nim pogadać bez wzroku świadków i komentarzy tych mądrych i nieomylnych.
Co prawda nie pierwszy raz namawiała brata do wymykania się w środku nocy, ale okoliczności były inne.
Niepokoiła się o niego i jakaś część niej miała wyrzuty sumienia, że nie wiedziała wcześniej.
Sądziła, że przyjedzie i zastanie nieco bardziej rodzinną atmosferę. No, ale nic z tym nie mogła zrobić.
Bezsilność było uczuciem, którego szczerze nienawidziła.