• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[09.08.1972] Let the world burn | Scarlett & Charles

[09.08.1972] Let the world burn | Scarlett & Charles
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#1
16.09.2024, 18:50  ✶  
Czuła ciężką, nieprzyjemną atmosferę, która wisiała w powietrzu. Naiwnym było sądzić, że zniknie.
Jeszcze wczoraj, przekraczając próg domu Mulciberów, cieszyła się z przyjazdu do Londynu.
Dziś tęskniła za Norwegią, która nie miała w zwyczaju przyciągać rodzinnych kryzysów.
Był środek nocy, a ona nie potrafiła spać. Nie chciała. Chciała stąd wyjść, czując jak bardzo ciąży jej przesiadywanie w tym miejscu.
Kilkakrotnie próbowała walczyć z samą sobą. Kręciła się i wierciła, prosząc o sen. Nawet świeczki i kadzidła przynosiły marny skutek. W końcu usiadła, mając już dość tańców pod kołdrą. Wiedziała, że nie zaśnie. Powoli wstała, ruszając z zamiarem przebrania się. Wiedziała, że w domu nie zostanie, a w piżamie przecież nie wyjdzie.
Gdy skończyła, cicho, niemalże bezszelestnie, podeszła do łóżka Mulcibera.
-Charlie - szepnęła, ładując się na łóżko brata - Charlie, obudź się...
Ojciec raczej nie byłby zachwycony, gdyby dowiedział się o nocnych wycieczkach, dlatego starała się być na tyle cicho, na ile mogła.
-Idziemy stąd.. - oświadczyła, pokładając się po starszym bracie. Nie miała jeszcze szansy z nim porozmawiać, ot
przywitała się. A nie tego chciała. Chciała z nim pogadać bez wzroku świadków i komentarzy tych mądrych i nieomylnych.
Co prawda nie pierwszy raz namawiała brata do wymykania się w środku nocy, ale okoliczności były inne.
Niepokoiła się o niego i jakaś część niej miała wyrzuty sumienia, że nie wiedziała wcześniej.
Sądziła, że przyjedzie i zastanie nieco bardziej rodzinną atmosferę. No, ale nic z tym nie mogła zrobić.
Bezsilność było uczuciem, którego szczerze nienawidziła.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#2
16.09.2024, 22:28  ✶  
Ostatnie dni nie były łatwe. Choć rozmowa z ojcem nieco poprawiła sytuację, to wciąż Charles czuł się jak intruz. Starał się nie pokazywać w domu, czas spędzając albo w mieście, szukając pracy, albo zaszyty w pokoju, który miał niby należeć do niego na czas pomieszkiwania u wuja. Ledwie zaczął się w nim zadamawiać, a już spakował swoje rzeczy, zostawiając tylko ubrania na przebranie. Czekał na dzień, w którym znajdzie dom dla siebie. Już niedługo, obiecywał sobie. Niedługo wyprowadzi się, choćby miał dzielić pokój z bandą imigrantów. Byleby nie byli mugolami.

Przespał cały dzień, nie chcąc funkcjonować między rodziną. Scarlett przyjechała z Norwegii i chociaż była miłym ukoronowaniem dnia, to jednak zbyt wstydził się, by pokazać jej twarz. Siostrzyczka zasługiwała na więcej aniżeli brat, który nie potrafił nawet dostosować się do wymagań rodziny. To, że on zostawił ją w spokoju, nie znaczyło jednak, że ona zostawi w spokoju jego...

- Scarlett? - Odezwał się, budząc z płytkiej drzemki. Ciało miało dość snu i odmawiało dalszego odpoczynku, dlatego młody Mulciber nie miał problemu z powrotem do przytomności. - Gdzie chcesz iść, Scarlett? - Dopytał.

Odruchem było objęcie siostry, zupełnie jakby znowu byli dziećmi. W cichym, sterylnym, zimnym domu w Oslo to on był tym, który miał dawać siostrze ciepło. W Londynie mogło być tak samo.

- Jest noc. Dlaczego nie śpisz?
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#3
16.09.2024, 23:49  ✶  
Charles był jedną z nielicznych osób, które tak diametralnie wpływały na zachowanie jasnookiej. To przy nim odsłaniała ukrywaną przed światem swoją delikatną i czułą stronę. Czując się w pełni bezpiecznie i komfortowo, jak wtedy... gdy byli dziećmi.
Gdy był tym jedynym od którego nigdy nie zaznała chłodu, przy którym nie musiała wstydzić się łez. Który był przy jej wzlotach, ale także przy upadkach. Nawet, gdy przyszło im się pokłócić, zawsze mogła na niego liczyć.
Gdy ją przytulił, dziewczyna wcisnęła nos w jego klatkę piersiową, wtulając się uporczywie. Jak gdyby przez moment obawiała się, że chłopak zniknie, pozostawiając po sobie pustkę. A wraz z pustką paraliżujący chłód.
-Gdzieś... daleko... - uraczyła go niewyraźnym mamrotem, spowodowanym tym, iż wciskała w niego buzię.
Cóż mogła powiedzieć, cóż mogła zrobić. Bajki były piękne, ale cholernie nierzeczywiste. Prawda była taka, że urodzili się w jakiś sposób przegrani. Niczym czarne koty, które całe życie przed sobą i wszystkimi innymi muszą udowadniać, że wcale nie przynoszą pecha - ale mało kto w to wierzy, aż w końcu ów koty zaczynają same wierzyć w swój pech.
-Chodźmy gdzieś... tylko ty i ja... -odkleiła od niego buzie, układając zaraz policzek na jego klatce piersiowej. Przymknęła nieznacznie ślepia, wsłuchując się w stukot jego serca. Lubiła ten dźwięk. Działał kojąco na nerwy i przywoływał same dobre wspomnienia.
Uniosła dłoń, którą zaczęła rysować kółko na jego piersi, zapętlając ów gest.
-Weźmiemy flaszkę... i ponarzekamy na ten skurwiały świat - mruknęła z niejakim wyrzutem, aby zaraz westchnąć.
-Nie mogę zasnąć, Charlie... poza tym... - uniosła się delikatnie, aby na niego spojrzeć - Nie chcę.. chce spędzić z tobą trochę czasu... Bez świadków i dodatkowych par oczu, bez pytań, rad i domysłów...
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#4
26.09.2024, 09:41  ✶  
Charlie przytulił do siebie siostrę i poczuł się... Winny. Dotąd starał się przekonywać sam siebie, że są już dorośli, że nie potrzebują tego samego, czego potrzebowali za dziecka, lecz jasnym było, że się mylił. Nie tylko zostawił siostrę niemal samą w Norwegii, ale też unikał jej w Londynie przez jego własny wstyd. To był jego problem, nie jej, dlaczego więc miała za to płacić? Była tą samą dziewczynką bez mamy, która pojawiła się w jego życiu te wszystkie lata temu i niemal z konieczności obrała go sobie jako przyjaciela i obrońcę. Dlaczego miał ją zawieść teraz, gdy potrzebowali siebie nawzajem?

- Hej, Scarlett. - Ni to zawołał, ni to przywitał się z dziewczyną u swojego boku. - Wszystko w porządku? - Dopytał, wyginając szyję, byleby tylko choć na chwilę oprzeć policzek o te jasne włosy. - Uciekamy? Ucieknijmy. - Zgodził się, opadając znów na poduszkę, gdy kark dał za wygraną. - Tylko ty i ja, i flaszka. Dużo się działo, Scarlett. - Zdradził, choć nie był to sekret. - Zabierz nas gdzieś.

Charles nie był najlepszy w translokacji.
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#5
06.10.2024, 10:53  ✶  
Przymknęła ślepia. Wszystko w porządku? Nie, nic nie było w porządku. Nie chciała by się wyprowadzał. Nie On.
Czuła, że to strasznie niesprawiedliwa decyzja. Wiedziała jak bardzo konserwatywna była ich rodzina. Wiedziała, że ojciec nie może nic zrobić bo wszyscy w tym momencie byli na łasce wuja, ale mimo to nie potrafiła się z tym pogodzić.
To jest decyzja Roberta, nie zmieni jej nawet jeżeli bym próbował go przekonywać.
Westchnęła cicho na wspomnienie rozmowy z ojcem.
Odruchowo zacisnęła palce na koszuli brata, wsłuchując się w stukot jego serca. Próbowała uspokoić myśli.
Gdy rozmawiała z ojcem, była w szoku. Ale teraz, po czasie, gdy nabyte informacje zaczęły osiedlać się w jej głowie, czuła złość. Złość i niesprawiedliwość. Czym były świeczki w obliczu tego co zrobiły starsze pokolenia? To nie przez Charliego na nazwisko Mulciber patrzono krzywo.
Drgnęła, słysząc swoje imię
-Tak, chodźmy... - odparła, ale leżała jeszcze chwilę na bracie, chłonąc jego ciepło. Takie miłe i przyjemne. W końcu zmusiła się do wstania. Jasne, lodowe tęczówki zatrzymały się na jego twarzy.
Czuła złość. Złość, która zalewała każdy centymetr jej duszy. Złość, która chciała znaleźć ujście.
Pochwyciła jego dłonie. Uczucie bezradności budziło w niej pokłady agresji, którą teraz musiała skrzętnie ukryć.

-Czas na nas - rzuciła cicho, a chwilę później teleportowała ich z dala od domu, który tak bardzo zawiódł jej oczekiwania pogodnej przyszłości.
Sufit pokoju zastąpiło czarne niebo. Wiatr rozwiał ich włosy, a jego świst wygrywał dynamiczną melodie, gdy odbijał się od kamiennych ścian. Stali na granicy i jedynie centymetry dzieliły ich od upadku w otchłań wody, która teraz zdawała się pochłonąć cały mrok i wszystkie gwiazdy, uderzając agresywnie o zbocze.
Klif. Nie mógł być zdziwiony. Jego siostra uwielbiała tego typu miejsca. Miejsca dzikie, w których jedynie centymetry dzieliły od śmierci. Swego czasu to na norweskich klifach najprędzej by ją znalazł, szczególnie gdy coś zdawało ją się niepokoić czy frustrować.
Będzie lepiej, wiedziała, że będzie lepiej. Przecież nie odchodzi nigdzie daleko, prawda? Chociaż w tym momencie wydawało się to jedynie marną próbą pocieszenia, to jednak wiedziała, że z czasem przywyknie.
Wiedziała, że kiedyś się wyprowadzi i nie podobało jej się to - ot, swoisty egoizm - jednak myślała, że będzie to wyglądać inaczej. Że będzie mogła go zwyzywać za to, że ją zostawia, ale życzyć mu szczęścia, a tak...
-Jakie to wkurwiające - rzuciła w końcu z niesmakiem, siadając na granicy. Jej nogi zawisły nad przepaścią.
-Nie tak miało wyglądać nasze życie w londynie - pociągnęła, wykrzywiając usta - To cholernie niesprawiedliwe. Przecież to tylko głupie świeczki -zacisnęła palce na szyjce butelki - Stary Sophii oszalał - prychnęła pełna złości.
-I z kim teraz będę spać - dodała marudnie, bardziej żartobliwie, aby ugasić swoją chęć mordu i nieco rozładować napięcie czymś bardziej komicznym. Prawda była jednak taka, że rzeczywiście niejako ją to martwiło. Było to bardzo samolubne, ale lubiła z nim spać, od dziecka. Jego ciepło, zapach jego perfum, kojarzyła jako coś bardzo komfortowego. Coś co pozwalało jej się wyciszyć. W dzieciństwie dał jej namiastkę ciepła i bezpieczeństwa, teraz nie bała się niczego, ale te wspomnienie stało się swego rodzaju komfortem. Czymś co miło kojarzyła. Czymś przy czym lepiej zasypiała. Nie chciała spać z nikim innym, bo to byłby marny substytut.
Ale ta chwila w końcu nastąpić musiała, chociaż nie była tym zachwycona, spanie z braciszkiem miało dobiec końca, co raniło jej samolubne serduszko.
-Tylko nie wyskakuj mi tu z substytutami - zerknęła na niego - nikt Ciebie nie zastąpi - mruknęła z wyrzutem.
Będzie musiała spać sama, wiedziała o tym. Może Sophii nie będzie miała nic przeciwko, chociaż... to nie będzie to samo.
-ej! - obróciła się gwałtownie w jego kierunku, wspinając się na jego kolana, tym samym siadając na nim okrakiem. Wbiła nos w jego szyje, zaciągając się jego zapachem mieszanki piżma, cedru i drzewa sandałowego, który miło otulał serce i dusze. Wyprostowała się, chwytając go za policzki
-Ej zrób mi świeczkę co pachnie jak ty, dobra? - oderwała łapki od jego policzków, wpatrując się w niego
- tylko, weź im inny kształt wybierz - dodała rozbawiona - bo tak nieprzyzwoicie takie świeczki siostrze - stwierdziła z głupim uśmiechem.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#6
11.10.2024, 15:11  ✶  
Charles porzucał ją po raz kolejny i gdyby nie Leonard, to zapewne zabrałby ją ze sobą. Ale co mógł zrobić, gdy rodzeństwo nie pałało do siebie miłością, a wręcz przeciwnie, Leo szukał konfliktu na każdym kroku, o ile właśnie nie ignorował siostry. Tak było od zawsze i taka była kolej rzeczy w ich domu, niezależnie od tego, co młody Mulciber chciał zrobić. Najchętniej w ogóle by się nie wyprowadzał, lecz gdy wuj postanowił, a ojciec mu przyklasnął, nie miał wyjścia. Pozostało mu jedynie porzucenie rodzinnej posiadłości i udanie się w nieznane.

Złożył na włosach Scarlett delikatny pocałunek, zupełnie tak, jakby dalej była małą dziewczynką, którą ojciec kazał się zająć, by samemu mieć chwilę oddechu. Charles wiedział, że jego rola w tym jeszcze się nie skończyła.

Magiczna zmiana miejsca nigdy nie była przyjemna. Deportacja do innego miejsca sprawiała, że Charlesowi kolacja podchodziła do gardła, szczęśliwie jednak nie zjadł zbyt wiele, bo i o dużo nie prosił skrzata, który nalegał na to, by młody panicz zjadł. Niewygodna była też sytuacja, w jakiej się znaleźli, bo o ile krawędź klifu nie była taka zła, to bezmiar wód pod nią, zupełnie nie do zaakceptowania. Charles cofnął się i usiadł w trawie, tak, by nie widzieć wody. Jej szum i tak zdradzał obecność morza, krwiożerczego w swoich głębokościach. Wyciągnął nogi przed siebie i opadł w trawę. Niebo nad głową w ciemną, ciepłą noc było o wiele lepsze od dusznego pokoiku i kołdry, której pierze dawno powinno zostać wymienione.

- Wiem, że nie tak miało być, Scarlett. - Przyznał cicho w odpowiedzi na jej słowa. - To tylko świeczki. To był żart dla widoku tylko jednej osoby. Widzisz, co z tego wyszło. - Westchnął, przesuwając spojrzeniem po jasnej smudze Drogi Mlecznej. - Obwiniałem się za to, ale teraz widzę... wiesz, Scarlett... teraz widzę, że to dobrze. Wyrwę się spod nadzoru wuja i taty, a jeśli nie dam sobie rady, wrócę do Oslo.

Plan był prosty, chociaż nie zakładał najważniejszego. Bo co Charles miałby robić w Oslo? Skąd wziąłby pieniądze na utrzymanie? Jasnym było, że nie miał już miejsca w biznesie Roberta, a i nie chciał wracać pod jego skrzydła.

Zaśmiał się cicho.

- Powinnaś zacząć szukać sobie męża, Scarlett, zanim ojciec znajdzie ci jakiegoś starszego wdowca. - Postraszył. - A ja powinienem rozglądać się za żoną. Nie wiem, jak nasi małżonkowie patrzyliby na nas oboje w łóżku. - Zażartował, bo choć przywiązanie Scarlett mogło być niezręczne, to przecież nie mógł zabronić jej bliskości, skoro znajdowała w niej ukojenie. Wychowali się bez matki  i mieli siebie, dlatego powinni zostać razem.

Jęknął, gdy ciężar siostry nagle przeniósł się na jego ciało.

- Nie jesteś już małą dziewczynką, wiesz?! - Zamarudził, ale mimo to był rozbawiony. - Poza tym, jaką świeczkę? Nie wiem, jak pachnę! To niewykonalne, Scarlett. Jestem jedyny i niezastąpiony. Poza tym, jestem znany ze świeczkopenisów, miałbym zrobić dla ciebie wyjątek? - Uśmiechnął się półgębkiem.  - Niby czemu?
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#7
19.10.2024, 11:13  ✶  
W jego słowach było dużo prawdy. W końcu będzie mógł sam decydować o sobie. Chociaż czy tak by było? Czy jego nazwisko mimo wszystko nie wiązało go dożywotnio? Czy za kolejne rzeczy, które w oczach rodziny byłyby przewinieniami, pozostałyby bez osądu? Czy daliby mu spokój czy jednak posyłaliby listy i organizowali spotkania?
-Oczywiście, że dasz sobie radę - prychnęła z niejakim oburzeniem - Nie jesteś sam, nie? Leonard Cię nie zostawi i ja też.. - może i nie darzyli się sympatią z najstarszym z braci, a wręcz antypatią, to jednak w tym jednym przypadku zdanie pewnie mieli jednakowe.

Szukanie męża, na samą tą sugestie niejako się skrzywiła
-To nie takie proste - mruknęła. Chętny pewnie by się znalazł, ale ona nie chciała byle kogo. Także zarówno szukanie kogoś w pośpiechu, jak i możliwy kandydat przyprowadzony przez ojca wywoływał w niej negatywne odczucia. Na tą chwilę wątpiła, aby ktoś taki rzeczywiście istniał.
-Chyba mam zbyt duże wymagania, wiesz... - stwierdziła z kpiącym uśmiechem. W sumie to kpiła z samej siebie w tej kwestii. Dla niektórych to by szanował i dobrze się prezentował wydawało się wystarczające, ale Ona chciała kogoś mieć. Tak naprawdę. Kogoś kto byłby nie tylko jej mężem, ale najlepszym przyjacielem i kochankiem. Kto by dzielił z nią radości i smutki. Na dobre i złe.
-Nie chce by małżeństwo było ucieczką, Charlie - wyznała - Chociaż pewnie tak będzie - dodała pochmurnie. Jeśli ojciec zacznie jej szukać nietrafionych kandydatów, gotowa była wyjść na ulicę, złapać pierwszego przechodnia i zapytać czy się z nią ożeni.

Zaśmiała się wesoło, gdy ten zaczął marudzić
-Nie jestem znowuż taka ciężka - zachichotała, a zaraz wyłapała jego spojrzenie, unosząc jedną z brwi w akcje zdziwienia.
-Pardon? - na jej usta wpłynął złośliwy uśmiech - jeśli taka twoja wola, aby raczyć jedyną siostrę świeczką w kształcie penisa, to chyba powinniśmy o tym poważnie porozmawiać, Charlie... - stwierdziła z rozbawieniem. Chociaż jakoby taką świeczkę otrzymała, chętnie odpaliłaby ją gdzieś w widocznym miejscu, aby zirytować domowników.
-Pochniesz jak ty, jak możesz nie wiedzieć jak - prychnęła oburzona jego ignorancją w tym temacie. Na powrót zanurzyła nos w jego szyi, przejeżdżając po niej nosem, aby wyłapać wszystkie nuty zapachowe
-Piżmo... drzewo sandałowe i - zastygła na moment w bezruchu - cedr? - oderwała nos, wpadając w zadumę. Swego czasu lubiła mieszać i palić w glinianym kominku olejki eteryczne. Było to bardzo przyjemne zajęcia i może to było wyjście z sytuacji. Jakieś na pewno .
-zrób mi świeczkę w kształcie węża... białą... taki albinos z czerwonymi oczyma, oplatający czerwoną róże, a ja... - uśmiechnęła się ponuro -obiecuje, że odpalę ją na naprawdę wyjątkową okazje jaka nadarzy się w moim życiu... nie wcześniej...
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#8
21.10.2024, 21:30  ✶  
Charlie wpatrzył się w niebo. Powędrował wzrokiem po linii Drogi Mlecznej, odnalazł gwiazdozbiór Panny, Wagi zaraz obok, zobaczył wszystkie ważniejsze gwiazdy. Nie wszystko jeszcze zapomniał ze szkoły, ale dopiero teraz, po latach od skończenia nauki astrologicznej, potrafił docenić spokój, jaki dawały te drobne kropeczki na nocnym niebie. Musiał jednak skupić się na bardziej przyziemnych sprawach, na Gwiazdeczce, która przyciskała go swoim ciężarem do podłoża.

- Wiem, że mnie nie zostawicie. Dzięki. - Mruknął cicho. - Leo wyprowadza się ze mną, twierdzi, że sam to planował, ale obawiam się, że chce mnie mieć na oku. To jest nasza ucieczka. Ty w końcu też uciekniesz, w swoją stronę... - Westchnął lekko, znów przenosząc spojrzenie w gwiazdy. - Nie martw się, nie pozwolę ci wyjść za byle kogo, ale chyba też nie możesz czekać na księcia na białym koniu. Takich osób nie ma. - Zmartwił się. Swojej księżniczki jeszcze nie spotkał i nie spodziewał się, by jego angielskie podboje daleko zaszły. Pierwsza próba poderwania kobiety spełzła na niczym! - Zresztą, masz zbyt dominujący charakter. Potrzeba ci kogoś, kto będzie się pod niego uginał, kogoś, kogo okręcisz sobie wokół palca. Wiem, że to zrobisz. - Dodał, nim miała okazję zaprotestować.

Rozmowa o świeczkach była łatwiejsza, choć pozornie również niezbyt przyzwoita. Charlie założył jedną rękę pod głowę, by było mu wygodniej. W tak lekkim uniesieniu mógł patrzeć na siostrę.

- Przytyło ci się? - Dokuczył jej. - Czyli tak, jedna penisoświeczka o zapachu piżma, drzewa sandałowego i cedru? - Powtórzył, będąc pewnym, że nie zapamięta tych nut zapachowych. Siostra miała zbyt wygórowane oczekiwania. - Nie sądzisz, że wąż to też na swój sposób falliczny kształt? A róża to symbol miłości. Jak ja wyrzeźbię ci coś takiego, Scarlett?
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#9
22.10.2024, 19:41  ✶  
-Wolałabym takiego na czarnym - mruknęła z przekąsem, mimo iż dokładnie wiedziała co jej brat miał na myśli. Zaraz uśmiechnęła się delikatnie, mierzwiąc mu włosy.
-Ja dominujący? - uśmiech na jej ustach zdawał się poszerzyć - Może troszeczkę - przyznała. Miał racje. Powinna. Powinna też znaleźć kogoś kto się nią zaopiekuje, kto będzie dobry i majętny. Spokojny i ciepły.
-Charlie... - zaczęła szeptem, nieznacznie mrużąc ślepia - Dorastaliśmy w emocjonalnej patologii, wiesz? Nie łudź się nawet, że kiedyś będę w szczęśliwym zdrowym związku - wyznała niemal niesłyszalnie, kolejny raz mierzwiąc mu włosy - Zawsze będzie mi czegoś brak, Charlie... - stwierdziła zgodnie z własnymi myślami. W końcu... zawsze musiało się coś spierdolić.

-Ucieknę... Uciekłeś... - mówiła spokojnie, wbijając w niego jasne spojrzenie - Co tam się wydarzyło, Charlie? Wiem tyle, że wuj kazał Ci się wyprowadzić. A ojciec? Nie stanął w twojej obronie? Nie zrobił nic?- zapytała, chociaż bardziej było to pytanie pułapka, chcąc dowiedzieć się czegokolwiek. Dobrze znała gorzką prawdę. Zawsze byli na drugim miejscu i wątpiła by w tej kwestii coś się zmieniło.

-Grabisz sobie, wiesz? - zachichotała, oplatając łapkami jego szyje, zaraz na jej usta wpłynął figlarny uśmiech, zmrużyła delikatnie ślepia - Ah tak? A powiedz mi, braciszku, jak mi ulepisz taką penisoświeczuszkę, to nie zakłopotasz się za bardzo? - uśmiech na jej ustach się poszerzył, a ona sama przechyliła łepek w bok -bo ja chętnie będę obwieszczać wszem i wobec jaki cudowny prezent otrzymałam - zachichotała. Zaraz uniosła jedną z brwi. Ah no tak, symbolika
-Wierzę w twoje zdolności, braciszku... - wyznała z głupim uśmiechem - ale no dobrze, masz racje. Może na pierwszy raz za dużo... - umilkła na moment - niech to będzie zatem wróbel.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#10
28.10.2024, 15:49  ✶  
Charlie uśmiechnął się pod nosem, ale nie ciągnął tematu koni i książąt na nich. Byli arystokracją, ale żadne nie zostało jeszcze nikomu przyrzeczone. Ojciec dał im wybór przy doborze małżonków i Merlin jeden wiedział, czy było to dobre wyjście, czy wręcz przeciwnie.

- Ja nie tracę nadziei. - Powiedział na głos, choć jego ciche myśli podpowiadały wiele zdradliwych słów. Kto chciałby taką zakałę? Czy warto było przekazywać dalej taki brak zdrowego rozsądku? Charles westchnął. - Ty też nie powinnaś. Może i nie znamy miłości matki, ale... ale ty byś była dobrą matką, Scarlett. Nie pozwoliłabyś swoim zginąć. - Dodał, tłumacząc, skąd wzięła się jego opinia.

Domniemania, a może nawet pobożne życzenia na przyszłość nie mogły jednak odsunąć myśli od tego, co się wydarzyło i co spędzało im sen z powiek.

- Masz alkohol? - Dopytał, bo przecież po to tu przyszli: by pozwolić dać sobie odpocząć z pomocą procentów. - Wiesz, jaki jest tata i co myśli o swoim bracie. Musi być tak, jak wuj mówi. - Stwierdził, chcąc odsunąć nieco winę od ojca, nawet jeśli w tym przypadku była ewidentna. - Tata powiedział, że dałem się nabrać, i ma rację. Że popełniłem głupotę, a ten pismak, Bagshot, chciał się na tym wzbogacić i mu się udało. Nawet... uderzył mnie w twarz. Żebym o tym nie zapomniał.

Kiedy mówił teraz o tym, w ciemności nocy, patrząc na ciemne niebo i kontrastującą z nim jasną czuprynę siostry, to wszystko wydawało się wręcz surrealistyczne. Dobry ojciec nie bił swoich dzieci, a jednak, Richard wciąż był dobrym ojcem w oczach Charlesa.

- Nie opierał się wujowi, dał mi siedem dni i wsparcie finansowe, jeśli będę go potrzebował. Muszę znaleźć sobie pokój albo wracać do Norwegii. Ale w Oslo też nic mnie nie czeka. - Mówił spokojnie, śledząc spojrzeniem kolejne gwiazdy. Byle nie spojrzeć Scarlett w twarz, nie zdradzić sowich prawdziwych emocji, nie pokazać, jak bardzo bezczynność ojca go bolała. Jedyna osoba, która, jak był pewien, zawsze miała za nim stanąć, okazała się ulec, postawić innych ponad własne dziecko. To było jak zdrada. - Nie wiem, co będzie dalej, Scarlett. Byłem tu parę dni temu... na tym klifie. - Powiedział, a głos tylko lekko mu zadrżał. - Pomyśleć o życiu i o tym, co będzie dalej. Prawie zrobiłem coś głupiego, ale ktoś mi pomógł. Dobrze, że mi się nie udało, bo teraz będę mógł ulepić ci wróbla. Ptaszka. - Podkreślił żartobliwość tego określenia.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Charles Mulciber (2114), Scarlett Mulciber (2967)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa