• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6
[09/03/1972] Posiadłość Longbottomów, Dolina Godryka || Erik, Brenna & Mavelle

[09/03/1972] Posiadłość Longbottomów, Dolina Godryka || Erik, Brenna & Mavelle
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#1
04.11.2022, 21:56  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.01.2023, 15:27 przez Morgana le Fay.)  
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie "Piszę, więc jestem"


—09/03/1972—
Posiadłość Longbottomów, Dolina Godryka
Erik A. Longbottom & Brenna Longbottom & Mavelle Bones



Nie dało się ukryć, że to czwartkowe popołudnie było nadzwyczaj emocjonujące dla mieszkańców rodowej posiadłości Longbottomów w Dolinie Godryka. Już od wczesnych godzin porannych służba w formie skrzata domowego uwijała się po kątach, aby przygotować miejsce dla nowej lokatorki. Można powiedzieć, że pewna osoba wracała na łono rodziny. Wprawdzie była to dalsza kuzynka, ale wciąż familia. A to się liczyło. Tak jakbyśmy nie przyjęli każdego, kto potrzebowałby pomocy, pomyślał Erik, stojąc przed wejściem rezydencji i paląc spokojnie papierosa.

W gruncie rzeczy przyjazd Mavelle był jednym z nielicznych zdarzeń na myśl, o których odczuwał szczerą ekscytację. Może podszytą tu i ówdzie niepokojem z racji na dosyć nietypowe okoliczności związane ze zmianą miejsca zamieszkania dziewczyny, jednak cieszył się, że dom jeszcze bardziej się zapełni. Ostatnie czego chciał, to spędzać czas wolny w zimny, pustym, pozbawionej żywej duszy domu. Na pewno będą się dogadywać bez większych problemów. W końcu łączyły ich nie tylko więzy krwi, ale też praca w Ministerstwie Magii, a i jeśli dobrze pamiętał całkiem sporo pasji.

— Cholera — mruknął na dźwięk znajomych kroków. Wypuścił resztki dymu z ust.

Może bywał chwilami mało obecny, jednak mieszkał w tych czterech ścianach na tyle długo, aby rozpoznać, jak chodzili poszczególni domownicy. W tym jego własna siostra. Machinalnie rzucił papierosa na ziemię i przydeptał mocno butem, a następnie odwrócił się w strony drzwi, w których po chwili stanęła Brenna.

— Nie będę miał dzisiaj spokoju, prawda? — spytał z lekkim uśmieszkiem na ustach. Nie ukrywał przed ludźmi, że zdarza mu się popalać od czasu do czasu, jednak nie chciał tego robić ostentacyjnie. Zwłaszcza że zazwyczaj sięgał po tytoń, gdy był zestresowany lub podenerwowany. Teraz po prostu zabijał czas. — Jakieś wieści od Mave? Spóźni się, czy coś w tym rodzaju? Chyba powinna już być?

Spojrzał na swój nadgarstek, jakby chciał sprawdzić dokładną godzinę na zegarku, jednak takowego oczywiście tam nie było. Nic dziwnego. Chociaż był to przyrząd nadzwyczaj pomocny na co dzień, tak podczas codziennej pracy w terenie, gdy można było oberwać zaklęciem lub uszkodzić się w jakiś inny sposób, noszenie ze sobą takich drogich prezentów nie było zbyt rozważne. Eh, że też ten zwyczaj musiał przeniknąć do jego prywatnego życia.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
04.11.2022, 23:21  ✶  
Jeśli szło o Brennę, to nie myślała o Mavelle jako o dalszej kuzynce. Nawet jeżeli nosiła inne nazwisko, jej matka była ciotką Brenny i Mavelle spędziła dużą część życia w Dolinie Godryka. Może i później drogi kuzynek by się rozeszły, gdyby nie Hogwart, do którego uczęszczały razem przez sześć lat. Zaledwie jeden rok różnicy sprawił, że w szkole miały ze sobą kontakt na tyle często, by się zżyły.
Oczywiście, prawdopodobnie gdyby było inaczej, Brenna i tak nie wahałaby się z reakcją na informację o tym, że były facet nachodzi Mav w mieszkaniu i ta musi się wynieść. A brzmiała ona: zbieraj rzeczy i wpadaj do nas. (Chociaż ktoś złośliwy - kto zapewne miałby trochę racji, bo tak wyglądało życie - mógłby powiedzieć, że łatwo podejmować takie decyzje, gdy mieszkasz w ogromnym domu, w którym jest tak wiele pokoi, że sama masz problemy z ich policzeniem.) Inna sprawa, że takie zachowania były w tym rodzinie codziennością. Godryk Longbottom w końcu zaprosił pod ich dach swego czasu cztery zupełnie obce osoby, a Brenna i jej matka w reakcji po prostu dostawiły na stół przed obiadem kilka dodatkowych talerzy.
Erik nie musiał się więc martwić, że ich dom stanie się pusty. Groziła mu raczej konieczność kolejnego zaklęcia powiększającego.
- Ktoś cię w końcu weźmie za czarnoksiężnika - powiedziała Brenna, gdy zeszła na dół po tym, jak w pokoju przeznaczonym dla Mavelle zmieniła pościel i pozbyła się kurzu z szafy. Wystarczyło, że cała siedziba BUM pachniała czarną magią, a raczej podobnie do niej, bo jednak tytoń był zaledwie elementem tego zapachu.
- Tylko dziś? Nigdy nie będziesz miał z nami spokoju. Pogódź się z tym, paniczu Longbottom - roześmiała się, również wychodząc na zewnątrz. W myślach robiła przegląd wszystkiego, co należało zrobić. Sprawdzić stan dość starego łóżka w pokoju: zrobione. Świeża pościel: załatwione. Kurze: odhaczone. Zapiekanka z serem, aby Mav mogła od razu zjeść coś smacznego: czekała w kuchni.
- Spokojnie, zaraz na pewno się pojawi. Podobno to ja jestem czarnowidzem w tej rodzinie? - stwierdziła, a kąciki ust drgnęły jej lekko. Tak, bała się o całą swoją rodzinę, żyli w niespokojnych czasach, ale starała się nadmiernie tego po sobie nie pokazywać.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#3
05.11.2022, 23:57  ✶  
Z niektórymi byłymi był niestety taki problem, że nie dało się ich gdzieś kulturalnie zaciukać, zakopać i mieć święty spokój. Znaczy, dałoby się, jednakże Mavelle nie należała do osób, które w taki sposób rozwiązują swoje problemy i wolała poszukać innego wyjścia z nadzieją, że w Dolinie Godryka jej nie dopadnie. A nawet jeśli – to nie będzie tu sama, zaś świadomość tego była mocno podbudowywująca.
  Aportowanie się wprost przed drzwi niezbyt wchodziło w grę, bo swojego ukochanego motocykla w ten sposób przenieść nie mogła, nawet jeśli dałoby radę to zrobić zresztą rzeczy – niech będzie błogosławiony ten, co opracował zaklęcie znacznie zwiększające pojemność wszelakich toreb.
  Stąd też mniej więcej o umówionej porze dało się w końcu posłyszeć dźwięk mugolskiego silnika. A w końcu i dostrzec sylwetkę motocykla oraz samej Mavelle, z każdą chwilą się powiększającą i stopniowo zwalniającą – w końcu nie chciała zaparkować w ścianie posiadłości, prawda?
  Ostatecznie się zatrzymała, zamachała ręką do kuzynostwa na powitanie i zsiadła ze swojego mechanicznego rumaka. Utkwiła przy nim na chwilę – w końcu musiała nakłonić go do stania, jak należy, zdjąć kask i… nie, bagaże poczekają. Zdecydowanie poczekają, nigdzie im się nie spieszyło, zatem samej Mavelle jak najbardziej. Nie do wkroczenia do środka, żeby zaanektować pokój i się w nim obwarować, bynajmniej.
  I to tak się spieszyło, że zbliżyła się do Longbottomów wręcz truchtem, z uśmiechem wymalowanym na twarzy, żeby koniec końców (o ile żadne z nich nie uciekło przed czułościami Bonesówny) zarzucić im ręce na karku i przyciągnąć do siebie, w ramach równoczesnego tulenia.
  - Nawet nie wiecie, jak się za wami stęskniłam – wypaliła. I nic to, że z Brenną dopiero co się widziała – w końcu to tęsknocie na przeszkodzie nie stoi, prawda? - I jestem wam dozgonnie wdzięczna, naprawdę.

285
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#4
07.11.2022, 11:12  ✶  

Przewrócił oczami na komentarz Brenny, jakby sama sugestia, że mógłby sięgnąć po techniki z zakresu czarnej magii, wywołała u niego ścisk w żołądku. Cóż to w ogóle były za sugestie! Przecież zgodnie z publiczną opinią był uosobieniem wszelkich cnót, jakie kiedykolwiek objawiły się na tym ziemskim padole łez. Jak można było w ogóle insynuować, że ten jakże perfekcyjny obraz mógłby zostać splamiony?

— Z tego co pamiętam, to w czerni jest mi całkiem do twarzy — odbił beznamiętnie piłeczkę, wykrzywiając usta w krzywym grymasie. Jakoś musiał ukryć chęć parsknięcia gromkim śmiechem.

Miał wrażenie, że gdyby ludzie mieli już o coś oskarżać członków ich rodziny, to prędzej wygrzebaliby jakiś niestworzony powód, dla którego tak często angażują się w różne akcje charytatywne. Przecież nikt nie robi czegoś takiego z błahego powodu! Na pewno piorą w ten sposób brudne pieniądze lub w jakiś sposób oszukują jakże szczodre rodziny czarodziejów, aby zbić majątek na ich hojności.

— Poza tym każdy, kto wniósłby takie oskarżenie, musiałby udowodnić, że to serce ze złota może zostać skażone jakąś negatywną energią. — Złapał się w okolice serca, klepiąc się parę razy po piersi. — A znalezienie twardych dowodów na coś takiego byłoby nad wyraz trudne. Chyba że wygrzebaliby coś z mojej przeszłości. Możliwe, że kiedyś zabrał któremuś z dzieciaków z sąsiedztwa grabki albo łopatkę. — Zmarszczył nieco brwi, jak gdyby próbował odkopać informacje na ten temat ze sterty niemalże kompletnie zapomnianych wspomnień. — Chyba się zgodzisz, że znalezienie aż tak poważnych brudów na mnie to zadanie przewyższające możliwości większości czarodziejów i czarownic jakich znamy.

Trącił lekko Brennę ramieniem. Jeden drobny komentarz i od razu wychodziło na jaw, że przejmował od niej pewne zachowania. Eh, przed tą dziewczyną chyba jednak mało co dało się ukryć.

— Cóż, lata wspólnego dorastania, wspólnej nauki, a także pracy w tym samym miejscu w końcu wychodzą na wierzch — powiedział, celowo sięgając po jeden z bardziej dramatycznych tonów głosu, jaki był w stanie wyprodukować. — Strach pomyśleć co będzie później. Może pójdę w twoje ślady i zacznę planować karierę naszym przyjaciołom? Chociaż nie, nie możemy być aż tak podobni. Zamiast tego pójdę w remonty i estetyczne upiększanie przestrzeni. Na pewno znalazłby się na to popyt.

Dosyć szybko wyszło na jaw, że opóźnienie kuzynki nie było jakieś duże. W sumie to jeszcze zanim zobaczyli ją na horyzoncie, o jej obecności w okolicy poinformował ich ryk mugolskiego silnika. Cóż, nie był to raczej powszechny dźwięk w Dolinie Godryka, toteż zwracał na siebie sporą uwagę. Młody Longbottom od razu zwrócił wzrok w owym kierunku, obserwując zbliżający się do posiadłości motocykl.

Erik przytulił mocno Mavelle, gdy ta w końcu ich dopadła. Nachylił się nawet nieco, aby uczynić to ich zbiorowe powitanie bardziej komfortowym. Co tu dużo mówić, jako taki olbrzym musiał czasami brać poprawkę na to, aby ułatwić innym ludziom kontakt ze sobą. Jakoś trzeba było burzyć bariery wywołane różnicą wzrostu.

— Dobrze cię widzieć! — Zaparł się nieco o podłożę, po czym podniósł kuzynkę do góry o parę centymetrów, uważając, aby nie potknąć się przez przypadek o Brennę. Po chwili odstawił pannę Bones na ziemię. — Uważaj z tymi podziękowaniami. Parę dni z nami i możesz zacząć żałować tej tęsknoty.

Mrugnął do niej porozumiewawczo.

— Oczywiście, możemy jeszcze bardziej zacieśnić więzy. Myślę, że podanie o trzyosobowe biurko, żebyśmy mogli pracować w tym samym miejscu, może się okazać rewolucyjnym rozwiązaniem — Uśmiechnął się słabo, po czym zerknął w stronę środka transportu kuzynki. — Mam zabrać jakieś walizki, czy zajmiemy się tym później?



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
07.11.2022, 12:22  ✶  
- Jestem pewna, że twój maniakalny śmiech też robiłby wrażenie – zapewniła Erika. – Ale musiałbyś ukrywać twarz, jak znieśliby to twoi liczni fani?
Jeśli szło o oskarżenia ich rodziny o defraudację, to Brenna była świadoma, że mogą paść w dowolnym momencie. Ba, to się już zdarzało. Dlatego obsesyjnie wręcz pilnowała papierów. O ile w pracy nienawidziła biurokracji, o tyle choćby przygotowując bal dbała o każdy, najmniejszy nawet świstek. Absolutnie do każdego przekazanego fantu czy darowizny powstawały trzy kopie dokumentów, jedna dla darczyńcy, jedna dla niej, a trzecia do rodzinnych archiwów. Wszystkie fanty starannie katalogowano, szacowano cenę wywoławczą, na koniec licytacji podsumowano, ile galeonów zebrano, a potem Brenna przekazywała wszystko co do knura – dbając o to, aby na konto trafiła też albo suma od ich rodziny, albo na licytację przekazane przedmioty.
I oczywiście, znów dbała o papiery oraz podpisy na tychże papierach. Kopie zaś były niemalże jej religią. Dodatkowo, umieszczała na oryginałach sporządzanych w dwóch egzemplarzach – dla fundacji i dla nich – pieczęć, tak na wszelki wypadek. Trzymała też pieczołowicie rachunki z tego, ile dokładnie kosztowała organizacja wydarzenia.
Nawet jeżeli ktoś by coś im zarzucił albo sfałszował, Brenna mogła tę osobę utopić pod powodzią papierów, wskazujących na to, że nie tylko na tym nie zarobili, ale jeszcze dopłacili.
- Gdy miałam sześć lat, zabrałeś mi kartę z czekoladowej żaby, bo był na niej zawodnik, którego lubiłeś, a ja nie wiedziałam, kto to jest – oświadczyła ze zmrużonymi oczyma, kiedy powiedział o tych twardych dowodach o tym, że zrobił coś złego. O tak, ona pamiętała wszystko! Miała dowody na to, że Erik wcale nie był tak krystalicznie dobrym czarodziejem, jak chcieliby wierzyć niektórzy! – Uważaj sobie, braciszku, bo ujawnię to światu i zniszczę twoją reputację… Poza tym wcale nie planuję karier naszym najbliższym przyjaciołom. Ja je tylko dzielnie wspieram. To dla ciebie ułożyłam plan piętnastoletni – dodała i nie mogła już powstrzymać uśmiechu, cisnącego się na usta.
Nie zdążyła już odpowiedzieć na jego słowa o remontach i estetycznej przestrzeni – że to się świetnie, ale to świetnie składa, bo ona powoli nosi się z zamiarem kupienia w Dolinie jakiejś chaty, na bezpieczną kryjówkę Zakonu. Oto bowiem pojawiła się Mavelle.
Brenna uściskała ją serdecznie, pozwalając się przyciągnąć, a potem odsunęła nieco, pozwalając Erikowi unieść kuzynkę. No musiał, oczywiście, że musiał! A ona nic nie mogła poradzić na to, że znów uśmiechnęła się mimowolnie.
– To też twój dom – oświadczyła Brenna tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Widzisz? Erik już nie może bez nasz żyć. Trzyosobowe biurko brzmi doskonale. Można też wymienić nam partnerów, żebyśmy chodzili na wszystkie akcje we trójkę. Szybko przyjmiemy cały Londyn, zobaczycie… Przygotowałam ci pokój, a w kuchni czeka makaron z serem.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#6
09.11.2022, 19:22  ✶  
Gest Erika oszczędził nieco dziewczynie wspinania się na palce - choć sama nie należała do karłów, to jednak starszy Longbottom... nietrudno go posądzić o krew olbrzymów w żyłach, tak wystrzelił ze swym wzrostem ponad pozostałych członków rodziny.
  Choć równie dobrze mógł być karmiony jakimś magicznym mlekiem czy coś; sama Mavelle w to nie wnikała, bo cokolwiek stało za przyczyną takiego stanu rzeczy, absolutnie nie było w stanie zmienić tego, jak postrzegała mężczyznę - był jej ulubionym kuzynem (tak jak Brenna - kuzynką) i koniec, kropka, żadnego pola do dyskusji tu nie było.
  Zaśmiała się cicho, gdy ją podniósł, a gdy ponownie poczuła grunt pod nogami - nie omieszkała wyciągnąć ręki i zmierzwić mu czuprynę z łobuzerskim uśmiechem na wargach.
  - No wiesz co, jak możesz mnie posądzać o żałowanie - obruszyła się, ale ewidentnie tylko na pokaz, w formie żartu, bowiem oczy zdecydowanie się śmiały - I wiecie co, trzyosobowe biurko brzmi przewspaniale. Och, to chyba oznacza, że będę musiała postarać się o awans... - zreflektowała się od razu. Cóż, detektywi mieli swoje miejsca, brygadziści - swoje. Od strony praktycznej nie bardzo to sobie wyobrażała, tym bardziej że na dłuższą metę raczej unikano łączenia osób powiązanych więzami krwi - co miało swoje, jak najbardziej logiczne, uzasadnienie.
  - Eee, jeśli nie biega tu nic, co by mogło uznać, że mój motor i bagaże wyglądają zbyt interesująco, żeby przejść obok nich obojętnie, to w zasadzie może poczekać. Choć też nie jest tego wiele do przeniesienia, więc jak ci wygodniej? - ostateczną decyzję pozostawiła Longbottomowi, czy wolał od razu posłużyć pomocą czy może jednak... porządnie zjeść, nabrać sił i wtedy okazać rycerstwo.
  Szczegół, że faktycznie nie wyglądało, aby miała tego wszystkiego dużo - raz, że przecież motocykle miały dość ograniczone możliwości, dwa... błogosławione niech będą zaklęcia, dzięki którym wszelkie możliwe torby stawały się o wiele przepastniejsze niż by się wydawało na pierwszy rzut oka. Skądś się przecież brał ten żart o tym, że w kobiecej torebce znajdzie się absolutnie wszystko.
  - TEN makaron z serem? - wyszczerzyła się, zachwycona wizją makaronu utopionego w ciągnącym serze. Lepszego powitania nie mogła sobie wymarzyć! - Nie można kazać mu dłużej czekać! - oświadczyła stanowczo, ewidentnie deklarując "idziemy jeść i koniec, kropka, reszta poczeka".



367/652
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#7
10.11.2022, 13:53  ✶  

Przez chwilę bił się z własnymi myślami, czy siostra mówi poważnie, jednak szybko doszedł do wniosku, że nie żartowałaby w tak poważnej sprawie. Bądź co bądź, skoro tak zależało jej na wizerunku, jaki kreował pośród mediów, to na pewno nie rzucałaby komentarzami na prawo i lewo. Koniec końców pokiwał głową, chociaż jego mina sugerowała, że nie do końca jest ukontentowany otrzymaną odpowiedzią.

— Jesteś pewna? Bo osobiście mam wrażenie, że lepiej by było, gdyby mój śmiech był bardziej gardłowy i stopniowo przeradzał się w coś pomiędzy skowytem a warczeniem — skomentował, jakby rzeczywiście brał tę opcję pod uwagę. Na wspomnienie o swoich domniemanych fanach, jego twarz od razu spochmurniała i wzniósł oczy ku niebu. Kontynuował nieco znużony: — Biorąc pod uwagę, że mogą sobie mnie stawiać za wzór do naśladowania, to powiedziałbym, że z wdziękiem godnym damy i niezmordowaną wyrozumiałością dżentelmena.

Fakt, że wszystkie dokumenty związane z działalnością charytatywną rodziny były stale porządkowane, korygowane i aktualizowane przy każdej okazji z całą pewnością działał na ich korzyść. Świadków można było przekupić lub zniechęcić do powiedzenia prawdy przed obliczem sprawiedliwości, ale papier... Papier był niemalże święty. Zwłaszcza w społeczeństwie tak pełnym biurokracji, jak to, do którego przynależeli. I nic nie zapowiadało, aby miało się to zmienić w najbliższym czasie.

— Nic takiego nie miało miejsca! — oświadczył z miną znawcy Erik, chociaż jego oczy mówiły zupełnie co innego. Był zszokowany tym, że Brenna w ogóle pamięta taki szczegół z ich młodości. Nawet na co dzień rzadko kiedy ukrywał swoje prawdziwe uczucia, więc teraz tym bardziej można było z niego czytać, jak z otwartej księgi. Zrobił dłuższą pauzę. — Poza tym, lepiej, że wylądował u mnie. Biedny Pierre. Za każdym razem, jak biegałaś z nim po ogrodzie, to uciekał z karty. Musiałaś mu wyrządzić niezłą traumę.

Automatycznie odwzajemnił uśmiech. Z częścią jej stwierdzenia się zgadzał. Owszem, wspierała działania ich bliskich, ale też nie ciągnęła ich bez żadnych wyjaśnień na daną ścieżkę w życiu. Ten zaszczyt był, póki co przeznaczony tylko i wyłącznie dla niego. Niezłe wyróżnienie, pomyślał. Tylko w jak złej sytuacji musiałby być ich zakątek świata, żeby ktoś taki jak on nadawał się do działania w krajowej polityce? Nie mogła go zrobić go na początek członkiem Rady Miasta w Dolinie Godryka? Przynajmniej czułby się, jakby był wśród swoich.

Uśmiechnął się pogodnie do Mavelle, gdy czas powitań dobiegł już końca. Teraz mogli przejść do konkretów! Wysłuchał wyjaśnień dziewczyny względem bagażu i... Po prostu poszedł w stronę pojazdu, aby zająć się tymi nieszczęsnymi tobołami. Wolał wnieść je do środka już teraz. Miał wątpliwości, czy po kolacji, jaką przygotowała Brenna, będzie w stanie się ruszyć z kanapy przez następne kilka godzin. A wbrew pozorom skrzat domowy też nie był na każde ich zawołanie, gdy miał do obskoczenia wszystkich domowników.

— Tak, Mave, dokładnie ten — podkreślił Longbottom, gdy już udało mu się wziąć walizki i wrócić do drzwi frontowych. — Nie mogłem nawet herbaty dzisiaj wypić, bo Brenna bała się, że kuchnia stanie w płomieniach, gdy tylko przekroczę próg. Przysięgam, jak tak dalej pójdzie, to pod moją nieobecność zamówi ekipę czarowników, rzuci jakieś zaklęcia zabezpieczające i zupełnie mnie odgrodzi od kuchennego skrzydła posiadłości.

Och, czyżby znowu objawiła się w nim skłonność do narzekań? Nic dziwnego, niektóre frazy dusił w sobie na tyle długo, że niemalże się w nim gotowało. Kto wie, może kuzynka Bones nie miała jeszcze okazji usłyszeć litanii o tym, jak bardzo Erik jest ciemiężony w swoim rodzinnym domu, tylko przez to, że w jego obecności doszło do paru nieciekawych incydentów związanych z jedzeniem?

Swoją wymianę zdań trójka kuzynostwa kontynuowała już w środku. W korytarzu Erik zostawił bagaże, poprawiając je parę razy, aby upewnić się, że te nie zaczną się walać po podłodze, gdy tylko odejdzie na dwa metry. Aby nie zostać zaskoczonym, mężczyzna w pewnym momencie się nawet zawrócił, aby przełożyć jedną torbę w inne miejsce, oddalone od oryginalnego o zaledwie kilka centymetrów.

— A właśnie, skoro już oficjalnie się u nas zameldowałaś — wtrącił mężczyzna, gdy przemierzali trzewia starej posiadłości. — Jaka jest twoja opinia na temat psów?

Psidwak, czy też zwykły, tradycyjny ogar był kwestią, która spędzała im sen z powiek przez ostatnie parę dni. Z początku Erikowi wydawało się, że uda im się załatwić wszelkiego rodzaju formalności jeszcze przed planowaną aukcją charytatywną, jednak wszystko wskazywało na to, że będą musieli przełożyć to na inny termin. Zupełnie niespodziewanie okazało się, że na niektóre typy magicznych psów potrzeba było specjalnego pozwolenia, a co gorsza niektórzy domownicy mogli mieć jakieś ale. Niebywałe!



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
10.11.2022, 14:47  ✶  
- Zbyt stereotypowe. Masz mały, futerkowy problem i od razu musisz wyć? – odparła Brenna stanowczo. Jako młoda dziewczyna była aż nazbyt ostrożna, jeśli szło o poruszanie tematu wilkołactwa brata, ale z czasem uznała, że udawanie, że ten wielki, różowy słoń, stojący na środku pokoju nie istnieje, może go tylko bardziej zranić.
W efekcie podchodziła do niego, jak do niemal wszystkiego. Pozornie z lekkością. A pod jej płaszczykiem, sprawdzając pięćdziesiąt razy, czy z kryjówką wszystko w porządku i rejestrując się jako animag ledwo kilka tygodni po skończeniu Hogwartu.
– Myślisz, że uciekł i ostrzegł przede mną swój pierwowzór? Raz spotkałam tego Pierre, na jednym przyjęciu i mogłabym przysiąc, że teleportował się na sam mój widok – stwierdziła, niby to z powagą.
Jeśli tylko zostało jej coś do zabrania, to też zgarnęła to z bagażu, pomagając wznieść do środka. Na razie prowadziła Mavelle do kuchni: pomieszczenia na tyle dużego, że mogły w nim wygodnie przygotowywać posiłki nawet trzy osoby, ze stołem, który okazjonalnie służył domownikom do szybkich posiłków zamiast jadalni. Całe szczęście, że miejsca tu nie brakowało – wszak w posiadłości było sporo ludzi.
– Nawet mi wyszedł, właśnie dzięki temu, że udało mi się utrzymać Erika z dala od kuchni. Dostaniesz pokój na piętrze, naprzeciwko mojego. Mieszkała tam nasza ciotka, gdy była mała, pokój twojej mamy oddaliśmy kiedyś naszym gościom, ale są właściwie takie same – paplała Brenna, szykując talerze oraz nakładając zapiekankę. – A jeśli chodzi o ekipę czarowników…
Uśmiechnęła się do Erika promienne, a potem podeszła do jednej z szafek, gdzie już przygotowała się na tę okazję. Zademonstrowała mu jego własne zdjęcie, które zrobiła pewnego dnia, świeżo po tym, jak usiłował ugotować sobie obiad.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby pod ruchomą podobizną Erika, spoglądającego na nich z taką miną, jakby chciał powiedzieć „naprawdę nie wiem, co się stało” nie napisano wielkimi literami: ZAKAZ WSTĘPU.
– To zawiśnie na drzwiach kuchni, co wy na to? – spytała radośnie, odkładając fotografię na stół i zajmując miejsce. – A jeżeli chodzi o psa, błagam, nie mów, że nie. Już się nastawiłam, że będziemy mieli pieska. Erik i Dora kiedyś na pewno zechcą założyć własne rodziny i odpłyną do świata dorosłych, muszę mieć wtedy kogoś, kim będę się mogła opiekować, prawda?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#9
13.11.2022, 00:00  ✶  
Tobołów było całe dwa, zawieszone po obu stronach motocykla i w zasadzie w niczym nie przypominały walizek – prędzej sakwy. Niemniej trochę jednak ważyły, choć zapewne waga ta byłaby jeszcze większa, gdyby nie zaklęcia w nie władowane.
  - Och, to cudownie – zachwyciła się, naprawdę ucieszona wizją makaronu. Z serem. Zbyt dawno już nie jadła takiego rarytasu, a przynajmniej tego spod ręki Brenny – tę konkretnie wersję uznawała za jedyną słuszną i jakoś pomimo prób nie potrafiła uzyskać dokładnie tego samego efektu. Nad czym okrutnie ubolewała; widocznie jednak nawet gotowanie rządziło się swoimi prawami i wychodziło na to, że nie wystarczy jedynie mieć przepis i stosować się do niego z dokładnością co do miligrama.
  - … może w takim razie trzeba jakiegoś klątwołamacza zawołać? Bo to jednak nie brzmi dobrze, kuchnia stająca w płomieniach, gdy tylko przekroczysz próg – niby żartowała, niby wiedziała, że to było jedynie swego rodzaju wyolbrzymienie mające za zadanie ukazać Erikowy antytalent do wszelkich spraw, które choć w najmniejszej części wiązały się z szeroko pojętym gotowaniem. W kuchni zaś, o ile kuzynka jej nie pogoniła, pomogła przy rozkładaniu zapiekanki – a przynajmniej mogła odebrać talerze i rozstawić je na stole - uważnie słuchając paplaniny Brenny. I nawet nieco szerzej się wyszczerzyła, gdy usłyszała, gdzie będzie mieć pokój. Jakoś tak czasy Hogwartu same się nasuwały – dość blisko, żeby wyciągnąć drugą z łóżka i wybrać się na szwendanie.
  Choć miały teraz o wiele więcej lat i chyba ich raczej nie będzie nachodziło na podobne eskapady.
  Na widok zaś zdjęcia parsknęła wesołym śmiechem. O, jakże cudowne to było!
  - Nic, tylko oprawić w ramkę i powiesić – stwierdziła wesoło – Co się wtedy właściwie stało? – spytała zaciekawiona, jakaż to historia stała za miną Erika.
  - Psów? Uwielbiam psy, a co? – odparła, unosząc brew, nie będąc przy tym pewna, co tak Erik wyskoczył ze czworonogami niczym filip z konopi. Z tymi czworonogami zresztą odczuwała pewną więź, głównie za sprawą węchu, który właściwie dzieliła z tymi zwierzętami. No i miała wilka jako patronusa, to też o czymś, w pewnym stopniu, świadczyło. - Aaaa, więc to tak – skinęła głową, gdy Brenna wyjaśniła, o co chodzi – No nie mam nic przeciwko, zresztą to wasz dom. Nawet jeśli też tu jestem zameldowana – uznała. No i z pewnością będzie pierwsza do rozpieszczania nowego lokatora, jakżeby inaczej.

374/1026
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#10
13.11.2022, 01:49  ✶  

Wzruszył sztywno ramionami, jakby uznanie jego pomysłu za stereotypowy zapaliło w jego głowie czerwoną lampkę, rozkazującą mu sprawdzenie, czy aby na pewno w dalszym ciągu logicznie myśli i wyciąga odpowiednie wnioski.

— Co poniektórzy sceptycy mojej skromnej osoby byliby pewnie nad wyraz uradowani. Chociaż ten jeden raz wpisałbym się w jakiś schemat umożliwiający im zaszufladkowanie mnie — mruknął, jakby krytyka dotycząca wilczej części jego osoby przez ludzi spoza bliskiego kręgu znajomych w ogóle go nie dotykała. Po chwili wbił w Brennę zdezorientowane spojrzenie, gdy ta wspomniała o słynnym zawodniku: — Spotkałaś go i dopiero teraz mi o tym mówisz?

Wprawdzie jej uciekł, ale mimo wszystko, mogła wspomnieć o tym wcześniej, pomyślał, w duchu zastanawiając się, czy swoim zachowaniem za młodu też przyprawiał podobiznę zawodnika do białej gorączki. Może i był względnie poukładanym dzieckiem, ale przecież dzieciaki miały różne pomysły, a zabawki lub w tym przypadku karty mogły wynieść z takich gier i zabaw naprawdę traumatyczne wspomnienia.

— Zbadam-y sprawę — potwierdził, na wszelki wypadek uwzględniając w swoich planach także Brennę. Nawet gdyby uparł się, aby sam to załatwić, był pewny, że dziewczyna i tak podążyłaby za nim, uznając, że ktoś musi mu towarzyszyć na wypadek, gdyby źle zrozumiał zalecenia klątwo-łamacza. — Teraz mamy na głowie ten piekielny bal i licytację. Mam nadzieję, że zarówno ja, jak i dom wytrzymamy bez oficjalnej diagnozy jeszcze te dwa-trzy-cztery tygodnie.

Nie miał pojęcia, gdzie miałby wepchnąć w kalendarz wizytę u specjalisty, który upewniłby się, że faktycznie nie rzucono na niego żadnego paskudnego uroku. Praca za dnia, uganianie się za kolejnymi fantami do aukcji po południu, przygotowywanie spersonalizowanych zaproszeń, uzgadnianie szczegółów względem wystroju... Może i mieli parę w łapach, ale przez to, że pewnych rzeczy nie dało się przyspieszyć na ich życzenie, inne kwestie się opóźniały. A to sprawiało, że nawet Erik odczuwał lekki stres związany z tym, czy się wyrobią ze wszystkim na czas.

Wykrzywił usta w lekkim uśmiechu, słuchając siostrzanej paplaniny. Cóż, jeśli do tej pory nie uważał, że dom był wystarczająco zaludniony i głośny, to teraz na pewno dostał pokaz, jak to może wyglądać, gdy faktycznie się rozkręcą. Brakowało jeszcze tylko dalszego kuzynostwa, a ich żywe dyskusje byłoby słychać w centrum wioski.

Nachmurzył czoło, obserwując, jak Brenna przemieszcza się po kuchni, tylko po to, aby zacząć grzebać przy jednej z szafek. Co też takiego wymyśliła? Miała już przygotowane pozwolenia na naniesienie poprawek do magicznego systemu zabezpieczeń rezydencji? Chciała się pochwalić, jak to udało jej się wszystko załatwić za jego plecami, a on nie może nic z tym zrobić? Na twarz Erika wstąpił kwaśny uśmiech, gdy uświadomił sobie, że opcja ta była całkiem prawdopodobna. Mimo to zdębiał, gdy zobaczył, co takiego chciała im pokazać.

— Na Merlina, nie wierzę, że to zrobiłaś — wyjąkał, przyglądając się własnej podobiźnie. — Z wiekiem robisz się coraz gorsza i gorsza w pewnych aspektach, wiesz? Chociaż nie. Gorsza to złe słowo. Bardziej... intensywna. Tak, to pasuje o wiele lepiej.

Teraz gdy wiedział, jakie asa w rękawie ma jego siostra, musiał się mieć na baczności. Wystarczy, że zaprosi do domu gości, powie parę słów za dużo i nagle wszyscy zobaczą to niewątpliwe dzieło sztuki. Mężczyzna zmrużył oczy, chcąc się lepiej przyjrzeć szczegółom tego nowego znaku ostrzegawczego. Przynajmniej złapała dobry kąt, pomyślał, bo wbrew pozorom musiał przyznać, że fotografia dosyć dobrze oddawała jego nieporadność w kuchennym środowisku.

— To był jeden z pierwszych wypadków — wyjaśnił pokrótce Mave, starając się brzmieć tak bardzo neutralnie, jak tylko potrafił. Przy takiej traumie lepiej było nie wyciągać swoich emocji na wierzch. — Jeśli dobrze pamiętam, próbowałem ugotować makaron, odwróciłem się na moment, bo sowa akurat przyleciała z listem i cóż... Potem nastąpił chaos, chaos, krótka przerwa, chaos i na koniec Brenna wpadła zobaczyć, co takiego się dzieje, że pół skrzydła posiadłości jest zadymione. A to było po prostu takie nic...

Uśmiechnął się nietęgo, na swój sposób odwzorowując minę samego siebie z przeszłości, którą można było dostrzec na zdjęciu. Pokręcił głową, rozglądając się przy okazji czujnie dookoła, jak gdyby spodziewał się, że zaraz szklanki zaczną wyskakiwać ze zlewu, a sztućce postanowią zwiać przez okno. Na informację, że kuzynka nie ma problemów z psami, pokiwał z zadowoleniem głową.

— Zawsze lepiej zapytać — mruknął. Może i byli dorosłymi ludźmi, ale mimo wszystko dzielili przestrzeń mieszkalną z wieloma osobami, a przed podjęciem tak brzemiennej w skutkach decyzji, lepiej się było zapoznać z opiniami domowników na ten temat. — Poza tym, jeśli psiak się wda w resztę tej rodziny, to myślę, że będzie bardzo, ale to bardzo kontaktowym stworzeniem.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Mavelle Bones (2225), Brenna Longbottom (2659), Erik Longbottom (3842)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa