14.12.2024, 01:13 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.01.2025, 21:17 przez Electra Prewett.)
Electra Prewett nie była tchórzem.
Od kiedy zaczęła naukę w Hogwarcie i wyrwała się z rąk nadopiekuńczej matki, zdarzało jej się pakować w różne niebezpieczne sytuacje, ale zawsze starała się wychodzić z nich z podniesionym czołem. Zwłaszcza, że zazwyczaj kusiła los na własne życzenie. Wynikało to po części z dziecięcej naiwności oraz ciekawości (jak wtedy, kiedy zaciągnęła Jessiego Kelly do łazienki Jęczącej Marty), a po części z chęci zaimponowania starszym kolegom. Tak właśnie było teraz, kiedy nocą starała się jak najciszej przebiec korytarzem prowadzącym do szkolnej kuchni.
Gryfoni nie byliby Gryfonami, gdyby nie wymyślali wymagających zadań podczas gry w prawdę czy wyzwanie. Patrząc na to, jakie pokręcone rzeczy musieli robić jej koledzy z domu, Prewettówna dostała całkiem proste zadanie w postaci zabrania dowolnego sztućca z kuchni. Oczywiście, mogła zmienić zdanie i wybrać pytanie, ale nie chciała tego robić. Nie dlatego, że miała coś do ukrycia albo bała się odpowiedzieć na wstydliwe pytanie. Po prostu z natury lubiła wyzwania, a jeśli mogła się też wykazać przed starszymi Gryfonami, to nie mogła przepuścić takiej okazji. Na pewno będą pod wrażeniem, kiedy faktycznie mi się to uda! A przynajmniej taki był proces myślowy piętnastolatki, która nie wpadła na to, że starsi koledzy mogli po prostu ją podpuszczać.
Tak czy siak, dziewczyna nie mogła się już wycofać. Udało jej się zejść niezauważoną z wieży Gryfindoru aż do korytarza prowadzącego do kuchni oraz pokoju wspólnego Hufflepuffu. Teraz pozostało tylko znaleźć wejście... Z tego co słyszała, drzwi były ukryte za jakimś obrazem z owocami, ale którym? Pomimo tak późnej pory, korytarz był całkiem dobrze oświetlony, więc nie musiała używać lumos, ale też łatwiej mogła zostać przez to zauważona. Szła więc powoli, przyglądając się obrazom wiszącym na ścianie i starając się ocenić, który z nich najprawdopodobniej skrywa wejście. Była tym tak zaabsorbowana, że kompletnie nie zauważyła idącej z naprzeciwka osoby. Zorientowała się dopiero w momencie, w którym wpadła na tę osobę i prawie krzyknęła z zaskoczenia.
– Hej... – pierwszą myślą Electry było to, że przyłapał ją woźny albo któryś nauczyciel. Już miała zacząć wymyślać naprędce jakąś wymówkę, ale kiedy przyjrzała się dokładnie na kogo wpadła, odetchnęła z ulgą. – Na bogów, dobrze, że to tylko ty. Wszystko w porządku? – spytała Theo, sprawdzając, czy przypadkiem nie zrobiła mu siniaka.
Od kiedy zaczęła naukę w Hogwarcie i wyrwała się z rąk nadopiekuńczej matki, zdarzało jej się pakować w różne niebezpieczne sytuacje, ale zawsze starała się wychodzić z nich z podniesionym czołem. Zwłaszcza, że zazwyczaj kusiła los na własne życzenie. Wynikało to po części z dziecięcej naiwności oraz ciekawości (jak wtedy, kiedy zaciągnęła Jessiego Kelly do łazienki Jęczącej Marty), a po części z chęci zaimponowania starszym kolegom. Tak właśnie było teraz, kiedy nocą starała się jak najciszej przebiec korytarzem prowadzącym do szkolnej kuchni.
Gryfoni nie byliby Gryfonami, gdyby nie wymyślali wymagających zadań podczas gry w prawdę czy wyzwanie. Patrząc na to, jakie pokręcone rzeczy musieli robić jej koledzy z domu, Prewettówna dostała całkiem proste zadanie w postaci zabrania dowolnego sztućca z kuchni. Oczywiście, mogła zmienić zdanie i wybrać pytanie, ale nie chciała tego robić. Nie dlatego, że miała coś do ukrycia albo bała się odpowiedzieć na wstydliwe pytanie. Po prostu z natury lubiła wyzwania, a jeśli mogła się też wykazać przed starszymi Gryfonami, to nie mogła przepuścić takiej okazji. Na pewno będą pod wrażeniem, kiedy faktycznie mi się to uda! A przynajmniej taki był proces myślowy piętnastolatki, która nie wpadła na to, że starsi koledzy mogli po prostu ją podpuszczać.
Tak czy siak, dziewczyna nie mogła się już wycofać. Udało jej się zejść niezauważoną z wieży Gryfindoru aż do korytarza prowadzącego do kuchni oraz pokoju wspólnego Hufflepuffu. Teraz pozostało tylko znaleźć wejście... Z tego co słyszała, drzwi były ukryte za jakimś obrazem z owocami, ale którym? Pomimo tak późnej pory, korytarz był całkiem dobrze oświetlony, więc nie musiała używać lumos, ale też łatwiej mogła zostać przez to zauważona. Szła więc powoli, przyglądając się obrazom wiszącym na ścianie i starając się ocenić, który z nich najprawdopodobniej skrywa wejście. Była tym tak zaabsorbowana, że kompletnie nie zauważyła idącej z naprzeciwka osoby. Zorientowała się dopiero w momencie, w którym wpadła na tę osobę i prawie krzyknęła z zaskoczenia.
– Hej... – pierwszą myślą Electry było to, że przyłapał ją woźny albo któryś nauczyciel. Już miała zacząć wymyślać naprędce jakąś wymówkę, ale kiedy przyjrzała się dokładnie na kogo wpadła, odetchnęła z ulgą. – Na bogów, dobrze, że to tylko ty. Wszystko w porządku? – spytała Theo, sprawdzając, czy przypadkiem nie zrobiła mu siniaka.