• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
1 2 3 Dalej »
lato 1972, 22 sierpnia // pożar nie tylko w New Forest

lato 1972, 22 sierpnia // pożar nie tylko w New Forest
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#1
05.01.2025, 14:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.01.2025, 14:18 przez The Edge.)  
22 sierpnia 1972, mieszkanie Leviego McKinnona

...ale i sercu Crowa.

Jego cholerne serce płonęło tak jak ten martwy koń, którego później uwędzili dymem, dogaszając pogorzelisko. Kurwa mać, kiedy tam był, na miejscu - tam, gdzie ten pożar i niebezpieczeństwo - jakimś cudem zachowywał się normalnie, ale kiedy tylko znalazł się w tej ciasnej klicie i oparł łokciem o płytę nagrobną, którą Levi wykorzystywał do krojenia na niej tych swoich wyszukanych serów, odetchnął głęboko i ledwo powstrzymał płynące łzy. To od dymu, tak? Na pewno od dymu.

McKinnon spał, a złodziej buszujący po jego mieszkaniu zrobił duży krok nad deską podłogową, pod którą znajdowała się pułapka i otworzył szafkę kuchenną ze szklankami, żeby nalać sobie wody. Wypił ją duszkiem, odstawił pustą szklankę do zlewu i korzystając z okazji, przemył brudną twarz. Co to był za pojebany dzień. A jaki pojebany tydzień. I miesiąc. Lato. Rok. Dekada. Co to było za pojebane życie.

Znów zrobił duży krok nad deską podłogową, pod którą znajdowała się pułapka i wszedł do jeszcze większej ciasnoty, znanej jako sypialnia. Kucharz był, odkąd tylko Crow sięgał pamięcią, człowiekiem absolutnie prześlicznym, ale miał wrażenie, że dojrzałe rysy mu służyły. Stracili dobre trzy lata rozmów, tak? Wpatrywał się w tę ślicznotkę kilka długich sekund. Obserwował, jak przetacza się z boku na bok i napina przy tym mięśnie, po czym nabrał powietrza w płuca i jednym, szybkim ruchem zszarpał z niego całą kołdrę, cisnął nią w kąt łóżka. Następnie naparł na niego rękoma, chwytając za ramiona i potrząsając na boki bezwładnym ciałem.

- Lewy, wstawaj. Lewus. Potrzebuję pomocy - bo przecież mówienie do kogoś, kogo wyciągasz właśnie z objęć morfeusza (hehe) to była zawsze zajebista taktyka. - Lewy, ja wiem, że jest piąta rano, ale musisz ugotować mi sałatkę. - Nie zaakcentował tych słów dziwnie. On naprawdę użył, jak skończony idiota sformułowania ugotować sałatkę, niby kompletnie bezrefleksyjnie, zupełnie jakby nie znał znaczenia tego słowa, a przecież musiał je kurwa znać. - To ja, Crow - dodał jeszcze, trochę jakby McKinnon nie widział go od powrotu, ale nie była to prawda. Od lipca już kilka razy pojawił się w Rejwachu i przepraszał wszystkich za nieobecność, a minutę później zmieniał temat na taki, który pozwalał mu na odkopanie poszukiwanych informacji. Na początku sprawiał wrażenie, jakby nie obchodził go upływ czasu w barze, ale jak się go już znało dłużej, to było oczywiste, że obchodziło go to bardziej niż kogokolwiek innego. Było mu niestety wstyd porzucenia wszystkich znajomych... więc nie pytał. Czekał na moment, w którym uzna, że chociaż częściowo odzyskał ich zaufanie. A może to dobrze, że się przedstawił? Całe życie chodził łysy albo z wygolonymi bokami, a teraz nagle pielęgnował te swoje anielskie loczki. Pewnie ciężko byłoby go na pierwszy rzut oka poznać, gdyby się nie ubierał jak mugolska prostytutka i nie jebało od niego niemożebnie spalenizną.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Robin Hood
You died? Walk it off.
Brązowe włosy, przetykane słońcem, kolczyk w uchu i szeroki uśmiech. Jeansowe kurtki, tania woda kolońska i drobna budowa ciała (172cm). Czasami smugi sadzy pod oczami, pozostałości po niedokładnie zmytym kamuflażu.

Lewis McKinnon
#2
12.01.2025, 15:10  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.01.2025, 15:11 przez Lewis McKinnon.)  

Lewis miał przyjemny sen. Śnił mu się tuńczyk żółtopłetwy z panissami z cieciorki i emulsją z piwa orkiszowego. Śnił o bogatym, wielowarstwowym smaku z goryczą, tłuszczem rybnym przyjemnie rozlewającym się w ustach w połączeniu z chrupkimi frytkami. Aż nagle, zadławił się. Ktoś zaczął nim potrząsać. Tylko, że ta ostatnia część snem absolutnie nie była.

Skrzywił się zamrugał.

— Co do chuja... — burknął, zaspany, co wraz z senną chrypką i mało wyraźnym zaznaczeniem sylab brzmiało jak jednolity bełkot. — Crow? Która jest godzina kutasie?

Wyrwany z głębokiego snu nie mógł dojść do siebie. Usiadł jednak, podrapał się po odsłoniętym ramieniu, pościel zawinięta dookoła jego talii. Włosy odstawały mu na wszystkie strony, z jednej przyklapnięte od spania, na policzku odbicie guzików od poduszki, na której widniał ślad śliny.

— Od kiedy ty kurwa jesz sałatki? — w teorii Crow pownienin uruchomić pułapkę, ale Lewis doskonale wiedział, że cyrkowiec po prostu widzi wszystkie na wylot, chyba zresztą nawet rozmawiał z nim na jej temat kilka lat temu, gdy ten zaszczycał jego mieszkanie swoją obecnością.

Kucharz traktował kumpla, jakby ten nigdy nie zniknął, a przerwa między ich rozmowami trwała tydzień, a nie dużo, dużo więcej. Po pierwsze, dlatego że McKinnon wiedział, że czasami znika się z powodów różnych, jak jego nieobecność przez rok, gdy oglądał świat zza krat i jego sny kulinarne były dużo mniej zaawansowane. Marzył wtedy o odrobinie pieprzu cayenne i oliwie z oliwek. Po pierwszym posiłku na wolności zwymiotował, bo jego organizm zapomniał już, jak działają różne tekstury na układ trawienny. Wywołało to w nim solidne postanowienie, aby już nigdy nie dać się złapać.

Lewis wstał. Jego chude kolana wystawały spod spodenek, które wyglądały na bardzo drogie i kontrastowały z białym podkoszulkiem, który przestał być biały, przechodząc w brzydką szarość, z uporxzywymi plamami, które mimo zaklęć i wielokrotnego prania nie chciały opuścić tkaniny. Spodenki Lewis ukradł pewnemu mugolskiemi chłopakowi podczas wyprawy na Hampstead Heath Ponds, żeby sobie popływać. Razem z jego zegarkiem oraz kilkoma funtami, które znalazł w kieszeni. Przednia zabawa.

— Ja pierdole— przetarł znów oczy i spojrzał na zegarek, stojący na skrzynce po jabłkach, która służyła mu za stolik nocny. — Mózg ci chropianek wyżarł?

A jednak przeszedł do głównej przestrzeni mieszkania, kuchni i otworzył szafkę. Podrapał się po pośladku. Sałatka. Kurwa. Sałatka.

Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#3
14.01.2025, 00:34  ✶  
Wulgaryzm spływający z jego ust odkodowałby nawet gdyby oboje byli po butelce czystej, ale nie miał co go szeroko komentować - zwyczajnie nie zaprzestał próbom dobudzenia go i doprowadzenia do porządku. Która była godzina? Pojęcia nie miał, więc w tej kwestii też milczał. Nad New Forest wstawało już powoli słońce, ale było przysłonięte tym gęstym, paskudnym dymem przypominającym mu o swojej kolejnej, życiowej porażce. Chronienie bliskich było jedynym, w czym był prawdziwie dobry. Jak widać teraz nie wychodziło mu nawet to - dzisiaj pozwolił na to, żeby ktoś spalił jego chłopakowi stajnię. I okej - Laurent sam się o to prosił, nie mówiąc o niczym komuś, z kim spał codziennie w łóżku, ale no kurwa - mógłby to przewidzieć. Zamiast zajmować się tym domkiem z bajki, mógł to miejsce dobrze zabezpieczyć. Pomalować je dobrym lakierem do drewna, dzięki któremu przestanie być łatwopalne. Stworzyć jakieś mechanizmy ostrzegające o nadejściu niechcianego gościa.

Poczucie winy paliło mu gardło bardziej niż wstyd budzenia Lewisa tylko po to, żeby dostać od niego żarcie dla paniczyka mogącego za jedno danie zapłacić mu tyle, ile miesięcznie zarabiał w Rejwachu.

- Kogo? - Zamrugał do niego, nie spodziewając się żadnej reakcji. - Już dawno, przecież wiesz o tym - powiedział i pociągnął nosem, walcząc ze sobą, żeby nie opaść plecami na pościel. Jak się tu położy, to zaśnie od razu, a nie mógł zasnąć. Ostatnim co chciał zrobić, było ucięcie sobie tutaj drzemki, kiedy Prewett kazał mu zrealizować jakieś zadania. Poderwał się więc z tego łóżka, od razu demaskując swoje postępujące zmęczenie i stres związany z tą felerną nocą, po czym podreptał za nim do kuchni. - Odwdzięczę ci się za to zawracanie dupy, przysięgam. Wiesz, że dotrzymuję słowa. Levi... Ah nieważne, to chyba nie jest... mhm. - Zrobił znów, bardzo precyzyjny krok nad deską, której nie chciał nadepnąć i usiadł na pierwszym lepszym stołku. Po samym sposobie poruszania dało się wyczuć, że Crow znów był w tym pieszczotliwym nastroju, ale był też ton jego głosu - o wiele delikatniejszy niż zwykle. Wyłożył się na tym blacie jakby miał iść spać. Nie trzeba było żadnej dedukcji żeby wyczuć, jak bardzo coś było nie tak - to był jeden z tych dni, kiedy nawet on nie wiedział jak naprawić wszystko wokół siebie, a nigdy nie brakowało mu pomysłów. - Błagam, nie daj mi zasnąć. Nie mogę iść spać. - Ale powiedział to tak cicho, że wiadomo było gdzie zabiera go to delikatne przymknięcie powiek.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Robin Hood
You died? Walk it off.
Brązowe włosy, przetykane słońcem, kolczyk w uchu i szeroki uśmiech. Jeansowe kurtki, tania woda kolońska i drobna budowa ciała (172cm). Czasami smugi sadzy pod oczami, pozostałości po niedokładnie zmytym kamuflażu.

Lewis McKinnon
#4
19.01.2025, 22:21  ✶  

Chuj jebany, co go obudził zdecydowanie za wcześnie, coś bełkotał, a Lewis trochę nie znajdywał w tym ładu i składu. Tak, to na pewno była ta godzina. Rozpalił piec, postawił na nim czajnik wypełniony wodą, a następnie zaczął czegoś szukać energicznie po szafkach, wyrzucając z siebie senność. Postawił przed kolegą zafoliowaną paczkę ciastek, nie zwracając uwagi na to, że jest przeterminowana, rzeczy z taką ilością mugolskich konserwantów się nie psuły, ulubionych nieproszonego gościa. Wyjął dwa kubki i wgryzł zęby w połówkę trochę zeschnietego jabłka, którego brzegi już zaczęły się zawijać. Było trochę mączne, ale on był głodny. Szkoda marnować.

— Szuflada przy twojej nodze, ta na dole, coś na energię tam powinno być, ale nie uzupełniałem za bardzo zapasów, gałka jest zjebana, uważaj.

Dolna szuflada służyła za formę apteczki. Były tam bandaże, gazy, igły wygięte w łuk do szycia skóry, jodyna, butelka wódki i małe, kartonowe pudełeczko z eliksirami, włożonymi bardzo byle jak. Należało wyciągnąć każdy i przejrzeć. Na pewno były tam jakieś wzmacniające, które mogły się przydać Edge'owi. O ile pamięć go nie myliła, a ta myliła go dość często.

— Eeee, mogę zrobić coś z kozim serem i burakiem, bo mam ugotowane? Przyprażę słonecznik i dojdziesz, jak spróbujesz — wyjął z szafki składniki, koszyk z rukolą, miskę z ćwiartkami buraka, pół krążka koziego sera. Sięgnął do boku słupka i zdjął ze starego gwoździa fartuch. I tutaj niektórych plam nie dało się doprać. Z futerału wyjął swój nóż. Zaczął kroić cienkie plastry sera, wszystkie idealnie takie same. W połowie przerwał i dał swojemu towarzyszowi koszyk z liśćmi.

— Umyj i osusz, czyste ręczniki masz... Yyy... — Często szybciej pokazać niż powiedzieć, więc sięgnął za niego i z półki wyjął kolorowe płótno z wyhaftowanym: Módl się i pracuj. Obok ręczników, złożonych w kosteczkę, leżały też białe, wygotowane tetry, do cedzenia i odciskania różnych przetworów, na przykład sera twarogowego lub maku. Wrzucił ręcznik na koszyk. Kran był obok, więc nie trudno dodać dwa do dwóch. Chyba.

Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#5
25.01.2025, 19:01  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.01.2025, 19:02 przez The Edge.)  
Co za słodki, roztrzepany chłopczyk, który jak zawsze zrobił dokładnie to, czego Crow od niego oczekiwał. Nie miało znaczenia, która to była godzina. Crow uważał, że w takich sytuacjach najbardziej liczyły się oczy. Jego, brązowe, głębokie jak diabli, ze skrzącymi się na tęczówkach miodowymi iskrami, wyrażały teraz głęboką, niezaprzeczalną... desperację. Nie potrafił maskować swoich uczuć. Kiedy nie mógł ich okazywać, zasłaniał twarz czarną chustą, ale hej... To, że to nie były uczucia fikcyjne, wcale nie znaczyło, że nie nauczył się ich wykorzystywać. Bo przecież dzisiaj, za tydzień, za miesiąc, nawet jak będzie zmęczony, nawet jak będzie wkurwiony, to co pomyśli Lewis? Ah jaki ten Crow był przeokrutnie smutny. Tak smutny, jakim go jeszcze nie widziałem od powrotu.

Mały manipulant sięgnął rączką do zapakowanych w plastik ciasteczek. Już mu się prawie zacisnęła na folii, ale McKinnon mu to przerwał. Wydał z siebie ciche „mhm”, po czym spojrzał w dół, a szuflada otworzyła się powoli. Z niechęcią dostrzegł, że odpowiedź nie znajdowała się w polu jego widzenia. Trzeba było te przedmioty przejrzeć. Użyć głowy. Istniał teraz tylko jeden rodzaj używania swojej głowy, na jaki Crow miał ochotę i miał o wiele więcej wspólnego z tym, o czym dalej bredził jego przyjaciel, niż czytaniem etykiet i przypominaniem sobie czego właściwie potrzebował.

- Gwarantuję ci, że jak zrobisz mi tę sałatkę, to dojdę, ale ona akurat nie jest dla mnie. Mam nowego chłopaka - powiedział dosyć otwarcie, kucając przy tej szufladzie. Mam nowego chłopaka to dosyć częste słowa w jego sierpniowym repertuarze. Miał nowego chłopaka w cyrku. Później miał nowego chłopaka gdzieś indziej, ale nie chciał o tym mówić. Teraz znowu miał nowego - ale skoro nazywał go nowym, to musiał być nowym-nowym, a nie starym-nowym, bo chociaż stary-nowy był świeży, to powinien stracić ten przydomek, tak?

Na tych kuckach została mu podana miska z rukolą.

- Na chuj mi do sałaty ręcznik...?


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Robin Hood
You died? Walk it off.
Brązowe włosy, przetykane słońcem, kolczyk w uchu i szeroki uśmiech. Jeansowe kurtki, tania woda kolońska i drobna budowa ciała (172cm). Czasami smugi sadzy pod oczami, pozostałości po niedokładnie zmytym kamuflażu.

Lewis McKinnon
#6
31.01.2025, 21:39  ✶  

Lewis obrócił się do niego frontem z poważną twarzą. Wyglądał prawie, jakby chciał wziąć dwie kromki czerstwego pieczywa ze swojego chlebaka i przyłożyć je do obu policzków Edge'a i nazwać go idiot sandwich. Powstrzymał się jednak i wrócił do krojenia składników w idealne plasterki, nie za duże, nie za małe. Idealne na jednego kęsa.

— Żeby mi woda nie rozjebała smaku i konsystencji sosu — wyjaśnił, wyjmując z szafki oliwę z oliwek, idealny składnik jako baza do dressingu. — Chyba, że chcesz dodać swojego autorskiego. Nie będę oceniał, tylko się zdecyduj, zanim przyprawie — zrobił wolną dłonią gest walenia konia. Nie był najbardziej subtelną osobą na świecie.

Wrócił do swojego krojenia składników na idealnie równe kawałeczki, udając, że wcale nie zazdrości cyrkowemu cwelowi jego łatwości w posługiwaniu się magią. Lewis był obiektywnie kiepskim czarodziejem, ledwo zdającym z klasy do klasy, na dodatek wkurwiała go, że musi używać do tego jakiegoś pierdolonego badyla. Na szczęście znał swoje powołanie, kochał gotować. Przykładem tej miłości była właśnie ta chwila, gdy zwlókł się ze swojego barłogu, żeby przygotować sałatkę na randkę dla dwóch pedałów.

— Na górze szafek jest lichtarz po babie, co tu wcześniej mieszkała, możesz sobie wziąć, kolacja przy świecach czy tam śniadania. Daj znać czy smakowało, nawet jeśli będziesz udawać, że sam zrobiłeś. Tylko wiesz, bez szczegółow.

Poruszył dwukrotnie brwiami, jakby co najmniej szykował wykwintny alchemiczny afrodyzjak, a nie rozgrzewał patelnię do uprażenia słonecznika.

Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#7
02.02.2025, 01:40  ✶  
Odciągnięty od ciastek nie tknął ani jednego, nie zdążył nawet rozerwać folii. Odciągnięty od szuflady ze szpargałami przestał w niej grzebać, właściwie to zapomniał już co miał z niej wyciągnąć. Liczyło się tylko to durne zielsko, którego inteligentnie skosztował jeszcze przed myciem i musiał mu przyznać rację, że chrupało. Bez zbędnego komentowania potrzeby wytarcia go ręcznikiem zaczął płukać je pod wodą z kranu, ale nie mając pojęcia gdzie miałby je odłożyć, wpierw pozwolił tej rukoli zawisnąć w powietrzu, dopiero później wpadł na to, że mógłby właśnie na tę ścierę to położyć i wyglądał jakby rozpracował jakąś naprawdę wielką zagadkę. Ktoś kto potrafił czarować bez różdżki. Taki dumny z siebie, że nie odłożył tego na blat. Niesamowity człowiek.

- Coś często robisz robisz takie żarty jak na to, że podobno nie jesteś pedałem - zauważył, przesadnie dociskając materiał do sałaty. Wpuszczanie go do kuchni niemal zawsze kończyło się jakąś katastrofą. - Jesteś tego całkowicie pewny? Gwarantuję ci panie normalny, że gdybyś dowiedział się jak to jest posuwać kogoś dobrze - i tutaj niewątpliwie miał na myśli siebie - to by ci do głowy nie przyszedł żart z sosem, bo zawsze chciałbyś kończyć w środku. - Wsypał tę rukolę do tej samej, brudnej miski i tak właśnie mu ją podał. - A sory, miało być bez szczegółów. - Nie dodał nic o tym czymś co miał pożyczyć, bo mu się wydawało, że chodzi o świecznik czy coś. Głupio kłamać, jeszcze głupiej powiedzieć, że twój nowy chłopak jest obrzydliwie bogaty i ma stosy takich dupereli poupychane wszędzie, więc szkoda mu to zabierać, bo może sobie kiedyś jednak znajdzie dziewczynę. Zdecydowanie nie chciał też rozmowy o tym, że się znowu stoczył do bycia czyimś utrzymankiem, a dzień w którym Laurent zacznie zabierać go na zakupy był zapewne kwestią czasu. I nie chodziło o to, że mu to przeszkadzało - wręcz przeciwnie! Przywykł do tego, że mu partner kupuje ubrania i niespodzianki, a on w zamian... uh... taki słodki jest i się stara, ogarnia mu jakieś losowe rzeczy... Zwyczajnie nie chciał słuchać komentarzy komucha.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Robin Hood
You died? Walk it off.
Brązowe włosy, przetykane słońcem, kolczyk w uchu i szeroki uśmiech. Jeansowe kurtki, tania woda kolońska i drobna budowa ciała (172cm). Czasami smugi sadzy pod oczami, pozostałości po niedokładnie zmytym kamuflażu.

Lewis McKinnon
#8
19.02.2025, 21:32  ✶  

Lewis nastawił czajnik, a gdy ten zaczął gwizdać, zalał szklany dzbanek z sitkiem. Powstała z tego kiepskiej jakości, czarna kawa, a dokładniej półtora litra. Liczył trochę, że Edge ostudzi ją magicznie. On obawiał się, że zbije dzbanek. Zamiast tego wrócił do krojenia i przygotowywania tej zasranej salatki.

— Jestem po prostu kurewsko pewny siebie — wzruszył ramionami. Siurek mu nie stawał na widok facetów, a że ktoś tam lubił obslinić plakat Joe Dassina, to już nie jego problem. — Planuję Woody'emu wkręcić, że mam żonę i dwie córki, żeby dał mi podwyżkę. Tylko muszę jakieś przyzwoite imiona im wymyślić. Wiesz, że baba się zgodziła, a jednocześnie takie wiesz... No, nie jebiące na kilometr ściemą. No i wiesz. Sklerozę mu wkęce, może da mi wypłatę dwa razy, jak zacznie wątpić w siebie.

Cała twórczość Lewisa zaczynała przypominać coś jadalnego, przynajmniej dla niego. Odgarnął dwa loczki z twarzy i zaczął się zastanawiać, jak ten chuj, Crow, przetransportuje ją w reprezentacyjnej formie do swojej dupy.

To nie było dziwne danie. Przynajmniej nie dla Lewisa. Rukola, dzika i ostra, kłuła język swą pieprzną goryczą, jak niespokojna myśl, która nie daje spokoju. Burak, słodki, niemal grzeszny w swej ziemistej soczystości, zdawał się obiecywać łagodność, ale jego czerwień była zbyt intensywna, zbyt podobna do krwi, by nie niepokoić, barwiąca wszystko fioletem. A kozi sern miękki, lecz kapryśny, raz gładki jak szept, innym razem ziarnisty, jakby krył w sobie jakieś wahanie, niepewność. Wszystko to skąpane było w kilku kroplach oliwy, złotej i leniwej, jakby spływała powoli, celebrując chwilę. A jednak w tej prostocie kryło się coś drapieżneg, smaki ścierały się, walczyły, i choć na chwilę łączyły się w harmonii, zaraz znów powracały do swej odrębności, jak dusze skazane na wieczne rozdarcie, łamiąc się na prażonym słoneczniku. Chrupkim ziarnie odrodzenia.

Wszystko wymieszane w szklanej misce po babci, która wczoraj tu mieszała, udającej cięty kryształ. Ta miska udawała, nie babcia.

— Spróbuj — zachęcił go, podając mu widelec z plastikową rączką, niegdyś białą, teraz pożółkłą od mycia i używania.

Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#9
21.02.2025, 19:08  ✶  
Crow całkowicie porzucił i ciastka i zadanie przy szufladzie - bo teraz rozmawiali i stał obok, więc wszystko inne przestawało mieć znaczenie. Ciastka, jakie ciastka? Nie pamiętał już żeby jakieś dostał, ale pamiętał coś innego. Tak wyraźnie, jakby to było wczoraj. Wskoczył na wolną część kredensu i usiadł na niej, wyginając goły brzuch.

- Pewny siebie, huh? - Zmierzył go spojrzeniem unosząc jedną z krzaczastych brwi. Lewis mógł trzymać się twardo tego, że facetów nie lubił, ale to nie znaczy, że faceci nie lubili jego. Gdyby ktoś tak śliczny wyraził przynajmniej cień zainteresowania, robiłby mu lachę szybciej niż zdążyłby zorientować się, że skończył zdanie potwierdzające chęć na wspólną zabawę. - Geez, w lato, tak na początku czerwca - odchylił głowę do tyłu opierając ją o ścianę, eksponując tym samym szyję zdobywającą nowe, czerwone plamy - zabrałem jednego z moich typów do Waughy'ego, w sensie do tego domku letniskowego jego babci. Posadził mnie na takiej szafce i powiedział mi, że chce mnie mieć. Wejść do mojego ciała, do mojej głowy, do mojego serca, do mojej duszy. Pieprzył mnie na niej tak, że zobaczyłem kurwa gwiazdy. Jak jesteś chociaż trochę do tego podobny to może zacznę ubolewać nad tym, że mi ta bogini dla pierdolniętych nie dała pochwy. Jakbyś mnie przynajmniej raz stuknął to bym miał jakiś obraz tego, czy czegoś nie tracę. - Pomachał nóżkami, delikatnie obijając podeszwami o blat. Nagle do niego dotarło, że potwór, który próbował zgwałcić go w Dziurawym Kotle syczał coś podobnego. - Mmm ja zawsze chciałem nazwać córki Ruby i Dawn. - Zawahał się, a później od razu przyjął pozycję obronną. - Tylko nie próbuj tych imion kurwa zawłaszczać. Weź coś basic, jak Jennifer, Lisa, Kimberly albo Michelle. Poza tym ten stary pierdolec nie da ci podwyżki tak po prostu? Nie jesteś jakimś kulinarnym guru czy coś tam? - Wydał taki charakterystyczny dla siebie dźwięk, jakby miał chrumknąć, ale wcale nie chrumknął. Jedynie stęknął, przekręcając się lekko w jego stronę. Mógł znajdować się powyżej oczekiwań jeżeli chodziło o wytrzymałość fizyczną, ale dzisiejszy dzień był bardzo męczący. Ogień rozprzestrzeniający się w lato po lesie był ciężki do ugaszenia, nawet jeżeli rozumiało się to w jaki sposób działała idąca za tym nauka. Do tego stres. Chaos. Laurent, który panikował i nie wiedział co ze sobą zrobić, póki mu się tego werbalnie nie przypomniało. Nawet Crow się tym zmęczył. I może ta chwila absolutnej głupawki w Londynie, która miała swoje podłoże w tym, że ten koleś absolutnie nic kurwa nie jadł, była mu potrzebna? Bo na krótki moment, póki Lewis nie podał mu tego jedzenia, udało mu się zapomnieć. Oczyścił głowę, jakby wziął naprawdę dobry prysznic.

Chwycił ten widelec i spróbował. Przeżuł to, połknął i wziął jeszcze jedną porcję. To było obrzydliwe. Wszystko różniło się od siebie teksturą i smakiem. Ten ser się rozpadał, liście drapały w podniebienie, burak był jakiś taki słodki i zatapiały się w nim zęby, ale tam były jeszcze te ziarna i ugh... Absolutnie losowe paskudztwo. Wyjadłby z desperacji każdy z elementów osobno, choćby miał ten słonecznik wybierać pęsetą.

- Jest w tym coś co mi mówi, że on wreszcie coś zje. - Milczał przez moment. - Dziękuję. - Znów cisza. - Wiesz, że ci się za to odwdzięczę, prawda?


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Robin Hood
You died? Walk it off.
Brązowe włosy, przetykane słońcem, kolczyk w uchu i szeroki uśmiech. Jeansowe kurtki, tania woda kolońska i drobna budowa ciała (172cm). Czasami smugi sadzy pod oczami, pozostałości po niedokładnie zmytym kamuflażu.

Lewis McKinnon
#10
25.03.2025, 12:29  ✶  

Lewis skrzywił się na opowieść kolegi o jego podbojach. Sam wszedł w tę pułapkę, tutaj nie miał jak się wybronić. Należało mu się, po tym jak podpisał cyrkowca swoimi komentarzami. Niewyparzona morda jeszcze nie raz go wpadkuje w jakieś posrane kłopoty. To przynajmniej było tylko obleśne, a nie problematyczne. Za słuchanie o pedalskim ruchaniu do ciupy iść się nie da, chyba. Tak mu się wydawało.

Nigdy się nie zastanawiał nad swoją urodą. Wiedział, że realistycznie jest dość przyjemny dla oczu, miał łatwość w podrywaniu dziewczyn, zawsze jakoś tak na ładne oczy dużo mu przychodziło łatwo. Tylko się nad tym nie zastanawiał, może oprócz momentów, gdy już dorósł i często go zachęcano, aby dołączył do kurtyzan obsługujących klientelę.

— Wiesz co jest w wypadku jak twój najgorsze? Człowiek ma ochotę powiedzieć chuj ci w dupę, tak z rozpędu, a to nawet nie jest obraźliwe — wywalił na niego jęzor.

Ciężkie westchnienie opuściło jego usta, przekleństwa zmielił w gębie, przynajmniej większość wiązanki, bo realnie, mógł mieć wiedzę, ale kto z tego korzystał? Woody prowadził biznes i jego łaskawość też miała swoje granice, a goście Rejewachu nie opływali w złoto. Praca dawała mu jeść, ale nie zamierzał kłamać, nie była najbardziej satysfakcjonująca. Człowiek robił, co musiał.

— I ciekawe komu będę gotować prażony ryż z szafranem, co najwyżej twojemu lalusiowi, bo nawet nie sobie samemu, bo mnie kurwa na składniki nie stać. Może Grubemu Samowi, co przepierdala hajs na fajki i wódę?

Uniósł brwi do góry. Ostatecznie sałatka została wymieszana i była gotowa do jedzenia. Pachniała obłędnie, wielowarstwowością przypraw, kwaskowatą głębią sosu wyrównaną kremową łagodnością sera.

— Masz i spierdalaj, wracam spać — stwierdził rzeczowo. Zamiast jednak skierować się do swojego łóżka, zaczął myć swoje noże, wycierać je do sucha i układać w pokrowcu, a następnie blaty, deski i wszystkie przybory, które zostały użyte do przygotowania sałatki.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: The Edge (2053), Lewis McKinnon (1582)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa