• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[26.08.1972] 7 rings for my bitches | Laurent & Olivia

[26.08.1972] 7 rings for my bitches | Laurent & Olivia
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#1
12.01.2025, 01:13  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.01.2025, 01:13 przez Laurent Prewett.)  
Wearing a ring, but ain't gon' be no "Mrs."
Bought matching diamonds for six of my bitches
I'd rather spoil all my friends with my riches
Think retail therapy my new addiction
Whoever said money can't solve your problems
Must not have had enough money to solve 'em
They say, "Which one?" I say, "Nah, I want all of 'em"
Happiness is the same price as red-bottoms

Wyprawa do dzielnicy, w której magia nie obowiązywała, była czymś, co wyciskało z Laurenta siódme poty. Nie dosłownie. I nie była tylko strachem. Była ekscytacją, a tej naprawdę potrzebował w obliczu całego gówna, które próbowało obsmarować jego życie. Brzydko mówiąc, ale nie było niczego poetyckiego w tragedii minionych tygodni. Szczególnie, że nic nie zapowiadało, żeby miało być spokojnie w przyszłości. Każde wyjście z New Forest wiązało się teraz z tym, że myślał, czy jego dom jest bezpieczny. Czy nic się nie wydarzy, kiedy jego nie było. Ale chyba na razie Dante zamierzał nacisnąć przycisk "stop". Pozwolić tragedii zakwitnąć jak przebiśnieg na białej, nieskazitelnej bieli, nim skazi go większą ilością czerwieni.

Więc - jest ekscytacja. To nie był pierwszy taki wypad, bo przecież był już z Guinevere przejść się po Chinatown. Czy jakkolwiek to nazywali tutaj. Uliczka przedziwna, uszyta czerwienią, jakby to miało definiować Chiny - a nie definiowało. Przecież z Olivią widzieli to najlepiej - w końcu tam byli. Teraz to nie ten zakątek Londynu był jednak celem. Więc... co nim było? Nie był pewien. Zupełnie nie wiedział - to miasto nagle stawało się ogromne i nagle nie miał pojęcia, jak się po nim poruszać, co robić, gdzie robić i z kim rozmawiać. A jeszcze gdzieś w kąciku głowy mu dzwoniło ostrzeżenie Flynna, że przecież łatwo będzie ochujać takiego jak on na pieniądze, skoro kompletnie nie znał ich wartości. Miał tylko pojęcie takie, że miał kupę kasy w portfelu o wartości jakiejś miesięcznej pensji przeciętnego człowieka, który musiał ją przeznaczyć na utrzymanie domu, żony i dziecka. Abstrakcja - Laurent sobie tego wykalkulować nie potrafił.

- Olivio. - Uśmiechnął się do niej, chociaż nie aż tak promiennie, jak chciał. Nie dlatego, że nie tęsknił, że nie cieszył się - po prostu świecił w ostatnim czasie... mniej. Był zgaszony przez te wszystkie tragedie, które separowały go już nawet od zdolności płakania nad nimi. Pogarszały się tylko jego stany lękowe, pogarszało się samopoczucie i przybywało obowiązków. Gdyby nie to, że miał tyle zaufanych osób obok siebie pewnie byłby już martwy. I nawet nie dlatego, że zginąłby z ręki takiego Dante. Nie, zabiłby się już sam, nie potrafiąc psychicznie tego wszystkiego znieść. - Tak się cieszę, że cię widzę. - Objął ją czule, wręcz z jakąś ulgą. Nie potrafił sobie odmówić, żeby chwilę ją tak zatrzymać, wdychając na nowo jej przyjemny zapach. Przesunął parę razy po jej plecach i złożył pocałunek na jej policzku, by przyjrzeć się jej całej. Jej oczom, jej włosom, czy znów miała na sobie dżinsy? Czy może Tristan zdążył w niej coś zmienić? - Bez ciebie bym sobie nie poradził. Jesteś moim jedynym ratunkiem. - Tutaj by pewnie już chwalił się nową bransoletką... ale niestety - jeszcze nie mógł. Przyszłość nie postanowiła cofnąć się w czasie. Z jakiegoś niezrozumiałego powodu. Ciężko też powiedzieć, by miał się chwalić nową biżuterią, bo Laurent miał jej tyle i zmieniał tak często... a jednak jeden element się pojawił dość charakterystyczny dla kogoś, kto znał go na tyle blisko jak ona - pierścionek z białego złota. Specyficzne, bo Laurent stroił się jednak głównie w złoto. Ale ten jeden pierścionek potrafił przyciągnąć bystre oko. - Mam całą listę zakupów... i wcale nie wiem, z czego powinienem zrezygnować, a z czego nie. Wiesz coś na przykład o... fizyce?



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#2
19.01.2025, 22:48  ✶  

Mugole byli wspaniali i niedoceniani pod wieloma względami. Olivia nie starała się za wszelką cenę poznać ich samych, chociaż skłamałaby, gdyby nie powiedziała, że nie podróżowała po mugolskim Londynie niczym obserwator po dżungli, jak ta babeczka która wlazła między goryle. Problem z Olivią był jednak taki, że z wierzchu wyglądała na kogoś, kto był naprawdę dobry i kochany: interesował się, wiedział troszkę więcej i starał się poznać zwyczaje. W głębi duszy jednak Olivia Quirke była tak samo głupia i zadufana, jak reszta czarodziejów. Jednak różnica pomiędzy nią a resztą była taka, że ona nie kipiała w stosunku do mugoli i mugolaków nienawiścią.

Ona ich traktowała jak ciekawe zwierzątka: jak wspaniałe okazy, które należy chronić.

Jak ktoś taki mógł w ogóle mówić o tym, że traktuje wszystkich równo? Jak mogła tak myśleć, skoro ewidentnie nie doceniała ani ich, ani mugolaków? Wystarczyło wziąć na przykład takiego Tristana, który przecież mimo że nie miał odruchu korzystania z magii przy każdej możliwej sposobności, to doskonale sobie radził. Na Matkę, był aurorem - a mimo to jej pierwszym odruchem było wkroczenie pomiędzy niego a ciskającą się dziewczynę, by go chronić. I mogła mówić, że to było z miłości, ba! Mogła całą sobą święcie w to wierzyć, lecz czy gdyby Ward był czarodziejem, to zrobiłaby to samo, z taką samą agresją?

I chociaż Olivia nie robiła tego wszystkiego, bo miała złe intencje, to jednak ukryty magirasizm siedział w niej głęboko, tylko pod płaszczykiem czegoś innego, z czego nie zdawała sobie sprawy. i to chyba był problem tego społeczeństwa.

- Laurent - jej wargi wykrzywiły się w szerokim uśmiechu. Nie było między nimi zatkniętego papierosa, wspominała mu wcześniej przecież, że rzuca i chyba trzymała się tego postanowienia, bo gdy tylko rudowłosa zbliżyła się, by zamknąć wątłą postać Laurenta w uścisku, nie śmierdziała dymem tytoniowym. Dla niej Laurent zawsze jaśniał jak najpiękniejsza, największa gwiazda na niebie: zawsze był tym promyczkiem dobroci, którego nie imało się zło. Teraz jednak był przygaszony, jakby jego wewnętrzny blask osłabł. W zasadzie to Quirke dziwiła się, że się nie załamała: że stał tu, w jej objęciach, wysoki i piękny jak zawsze, trzymając się dumnie i prosto. Ona na jego miejscu po prostu rozpłynęłaby się w powietrzu. Pozwoliłaby, by rozpacz opanowała ją całą, przeniknęła każdy mięsień tylko po to, by w kulminacyjnym punkcie rozerwać ją na kawałki. Tak już raz przecież się stało, prawda? Z tym, że w ostatniej chwili, tuż przed końcem, światełko w tunelu zostało przesłonięte przez znajomą sylwetkę, która siłą wciągnęła ją z powrotem do świata żywych. - Zawsze wiesz, co powiedzieć by kobieta poczuła się doceniona.
Roześmiała się, na krótki moment zatrzymując go w objęciach. Kilka miesięcy temu wiele by dała, by móc pozostać w tej pozycji jeszcze dłużej, jeszcze chwilkę. By móc przez moment dłużej wdychać ten znajomy zapach, którym się upajała, gdy jeszcze ze sobą sypiali. Ale to wszystko zniknęło: tak jakby nagle jej serce postanowiło wymazać wspomnienia o tym, gdy drżała pod wpływem dotyku tych dłoni. Tak jakby od zawsze byli tylko przyjaciółmi, a wszystko pozostałe było tylko snem. Miłym, lecz wciąż snem.
- Jedyny ratunek, ha! Jeszcze mi powiedz, że promienieję i zasłużyłam po wszystkim na ciastko czekoladowe, to będę gotowa zastanowić się nad swoimi wyborami życiowymi - oczywistym było, że to był żart. Olivia była z Tristanem szczęśliwa: nie widziała poza nim świata, chociaż nie pisała Laurentowi o tym, że czuje się cholernie winna przez to, co stało się na Lammas. Bo to owszem, nie była jej wina, ale to ona zareagowała tak, a nie inaczej. I naprawdę nie żałowała ani jednego wyrwanego włosa z tej rudej łepetyny. Czy była złym człowiekiem? To pytanie nie dawało jej spać po nocach. - O fizyce?
Zapytała przeciągle, robiąc krok w tył. Nie wypuszczała go z rąk, dłonie przesuwając na jego przedramiona, jak ta ciotka, która mówi No pokaż się mi, piękny kawalerze, jak ty wyrosłeś! Ale coś mizerny jesteś, pewnie kiepsko jesz, skarbeńku? Pierścionek zauważyła, lecz nie zapytała. Ona sama miała ulubioną biżuterię, na przykład ten ametyst, który kupiła na Lithe. Zdejmowała go tylko do snu i kąpieli, a gdy nie pasował jej do ubrań: po prostu go chowała pod nie.
- Wiem, że ciało w ciemności traci na oporności. I jeszcze że ciało rzucone na łoże, traci na oporze - fizyka, matematyka... Nie miała za cholerę pojęcia, czym były poza tym, że to były podstawowe przedmioty tak, jak u nich eliksiry czy zielarstwo. Nie znała praw fizyki, ale wiedziała, że mugole uczą się też literatury. Pięknej literatury, warto dodać: Olivia kochała ich powieści romantyczne. I gdyby ją tak wrzucić między strony romansów, to by pasowała idealnie, bo charakter to miała iście sztampowy.

Czy wyglądała inaczej? Nie, chyba nie. Dżinsy miała na sobie, bo były wygodne, ale wyglądały na nowe. Albo odświeżone? W każdym razie te miały ciekawy, jasnoniebieski odcień i były dopasowane na długość, a nie podwinięte tak, jak te jej zwyczajowe. Na nogach miała adidasy, a jakże, chociaż nieco brudne, to zadbane. I chyba sznurówki musiała niedawno prać, bo nie było na nich śladów błota, a przecież niedawno padało. A może wyczyściła je w zaułku magią? Bluzka... to było coś nowego. Tym razem postawiła na wzór abstrakcyjny, w barwach czerwono-biało-pomarańczowych, chociaż nie krzykliwych. Krzykliwe to były jej włosy, które zdawały się być jeszcze bardziej rude i trochę suche pod wpływem ciągłego słońca. Miała na nosie i policzkach więcej piegów, tak samo jak na przedramionach i zapewne ramionach, ale te miała ukryte pod zwiewnymi rękawkami bluzki. No i miała torebkę, jak na kobietę przystało, a nie plecak czy coś takiego. Torebka była duża na tyle, by pomieścić... Cokolwiek mugolki w niej nosiły: Olivia pewnie wrzuciła tam różdżkę, portfel, butelkę wody i sweter, bo sweter zawsze starała się nosić przy sobie. Tryskała pewnością siebie, chociaż może odrobinę za bardzo? Jakby ona też chciała uciec od tego wszystkiego, co zostawili za murami Magicznego Londynu.
- Pokaż mi tę listę, zobaczymy razem - zaproponowała, w końcu go puszczając. Sięgnęła do kieszeni, ale zamiast papierosa wrzuciła do ust miętówkę. Pudełeczko wyciągnęła w stronę Prewetta z pytającym wzrokiem. - Cytrynowo-miętowe, fajne.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#3
20.01.2025, 20:46  ✶  

Wrażenie, jak wiele ta kobieta może mieć mu za złe, nie mijało. Pozostawał fakt: skrzywdził ją. Oengus mu świadkiem, że nie chciał, że nie miał takiego zamiaru... ale Pan Kłamstw mógłby zajrzeć, uśmiechnąć się szyderczo i szepnąć do uszka: ale mogłeś się spodziewać. Pryzmat niebieskich oczu Olivii był pryzmatem jego własnego błękitu. Poczucie winy potrafiło gryźć o wiele skuteczniej niż jakiekolwiek inne doznania i malować świat na niebiesko. Jaka szkoda - przecież kochał go w jego wszystkich kolorach. A teraz, dzięki jednej osobie, te kolory nieco odzyskiwał.

- Och, proszę... - Chciał się uśmiechnąć dokładnie tak, jak potrafił - w ten najbardziej filuterny sposób, chociaż żadnej intencji prawdziwego flirtu z nią nie miał. O zgrozo, przecież stał się jej gejowskim kolegom... chociaż z tego nie do końca panna (jeszcze panna) Quirke zdawała sobie sprawę. Planował to zmienić. Planował wiele zmienić, nawet jeśli był świadom, jaką może to wywołać lawinę braku akceptacji. Tak jakby było za mało problemów... ale przecież całe życie o tym marzył. A teraz miał mężczyznę, który brał go za dłoń i prowadził ulicą. Coś, co sądził, że będzie już niewykonalne. Stanie się snem, który należy tylko śnić. - Teraz się zawstydziłem, że nie zasypałem cię komplementami tak, jak powinienem. - Więc chciał się dokładnie tak uśmiechnąć, ale zdawał sobie sprawę z tego, że brakuje w tym dawnej siły i dawnego błysku. To tylko chwilowe. Tylko chwilowe. Dopóki cały kurz i pył nie opadną, dopóki stajnia nie zostanie odbudowana. Cud. Każdy czeka na swój mały cud i na wymknięcie się z ramion problemów. - Określenie "promieniejesz" staje się wulgaryzmem określenia do rozkwitu kobiecości, jaki widzę przed sobą. - Przesunął dłonią tak, by lekko musnąć jej włosy, ale nie dotknąć skóry. Podłapał żart, łatwo poprawił mu humor. Ale ta kropla niepewności zaraz za tym się pojawiła. Bo to był żart... prawda? Ludzka niepewność potrafiła być zaskakującym mordercom. - Słońce powinno brać z ciebie przykład, jak odbijać na księżycu swoje własne piękno. - Swój blask. Aha! Wystarczyła ta chwila, żeby Laurent sam odrobinę bardziej zajaśniał i nawet jego uśmiech stał się bardziej przekonujący.

Przysłonił dłonią usta, unosząc brwi, kiedy usłyszał te mądrości. Pierwsze skonfundowanie przemieniło się właśnie w to - ciche zaśmianie i odrobinę niedowierzania. Przesłyszałem się? Ale patrzył na Olivię i widział, że nie. Bynajmniej. W przypadku kogoś innego pewnie udawałby aniołka i bardziej poprawił swoją reakcję. Ale znali się od drugiej strony. Od... wielu stron. Olivia nie była pruderyjną damą, oj nie. Co wcale nie sprawiało, że Laurent jej jak damy nie traktował.

- Bardzo ładnie. - Pochwalił i wyciągnął dłoń po miętówkę. Laurenta nie trzeba było zazwyczaj długo przekonywać do rzeczy nowych. Zazwyczaj wystarczyło mu je tylko pokazać. - Lista jest tutaj. - Popukał palcem w swoją skroń. - Musimy odwiedzić Camdem... chyba tak się to nazywa. Jest tam jeden stragan, na którym muszę kupić ubrania... nie uwierzysz, co to za miejsce. Straszne dość. - Niby trochę żartował z tego, że straszne... ale w sumie nie do końca. - Poza tym - potrzebuję książek o fizyce. I ogólnie takich... rzeczach technicznych? Och, jeszcze muszę kupić gramofon, ale to chyba już u czarodziei... natomiast potrzeba mi płyt winylowych. Mugolskich. - Odetchnął, opierając dłoń na biodrze. - Zostawmy Camdem na koniec. Po tej mordędze akurat zaproszę cię na obiad. - Chociaż już bardziej na kolację. Ale pojęcie obiadu bywało u Laurenta bardzo szerokie. Z jego brzydkiego nawyku pomijania posiłków. - Jestem z ciebie dumny. - Dodał ni z tego ni z owego. - Palenie. - Dodał. - Naprawdę rzuciłaś.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#4
30.01.2025, 15:11  ✶  

Gdyby tylko Laurent wiedział, że mężczyzna za którego Olivia oddałaby życie przyznał jej się latem do tego, że swoje pierwsze miłosne uniesienia miał właśnie z innym mężczyzną. Gdyby tylko Prewett wiedział, że sama Olivia potrafiła być skołowana, jeżeli chodzi o płcie. Kobietom było nieco trudniej, ponieważ były bardziej akceptowalne. Nuda, chęć oderwania się od rzeczywistości, no i wreszcie przyjemne dla oka doznania sprawiały, że inni łaskawiej patrzyli na pijackie wygłupy dwóch przyjaciółek. Co prawda Olivia nie mogłaby z ręką na sercu powiedzieć, że spała z inną kobietą, ale zdecydowanie jej akceptacja wykraczała poza normy angielskie w 72 roku. Sama też skradła wiele pijackich, damskich buziaków w tej części swojej historii, której się wstydziła - nie dlatego, że były tam obecne kobiety lecz dlatego, że były tam obecne narkotyki w różnej postaci.
- Daj spokój - roześmiała się, bo i co jej pozostało? Komplementy zawsze ją krępowały, niezależnie od tego kto te komplementy dawał. Czy przyjaciel, czy znajomy, czy po prostu obca osoba. Teraz również, chociaż wyglądała na naprawdę szczęśliwą, jej policzki pokrył rumieniec. Nie potrafiła tego kontrolować i nawet jeżeli wiedziała, że to tyko żarty, to gdy ktoś mówił jej miłe słowa, krew pędziła do głowy i uderzała w poliki czy Olivia tego chciała, czy nie.

- No skoro jesteś pewny, że niczego nie zapomnisz... - wzruszyła ramionami. Ona wolała zapisywać rzeczy, bo znając ją zapomniałaby połowy. Laurent jednak był inny, więc nie zdziwiło jej to za bardzo. Wolał pamiętać, to wolał pamiętać, niech będzie. Wrzuciła miętówkę, czy raczej dropsa lub jakkolwiek nazwać te twarde, słodko-kwaśne cukierki w żółtym opakowaniu, do ust i mrugnęła do Prewetta z rozbawieniem. - Nie rzuciłam, ale ograniczyłam. Jeszcze nie jestem gotowa, więc mam ciągle przy sobie paczkę, ale staram się po nią nie sięgać. Nie paliłam od wczoraj.
Wskazała dłonią na kierunek, w którym powinni się udać. Camden było całkiem sporą dzielnicą na północy Londynu, ale nie była pewna czy w zasadzie woleli tam iść, czy może pojechać metrem? Spojrzała na Laurenta z zastanowieniem, językiem przesuwając cukierka z prawej strony ust na lewą.
- Camden Market jest całkiem spoko. Owszem, jest zatłoczone, nie powiem że nie, ale można tam znaleźć naprawdę super rzeczy. Figurki, kwiaty, nawet starocie. Może tam też będzie gramofon? Ale nie wiem, czy nie lepiej byłoby go kupić tak normalnie, w sklepie, bo będziesz miał pewność, że działa. Tam można kupić bubel. Ale na pewno będzie dużo płyt i to starszych wydań. W każdym razie: to nie jest specjalnie daleko, ale tak sobie pomyślałam... Jechałeś kiedyś mugolskim metrem? - zapytała z uśmiechem i była całkowicie poważna. Skoro już postanowili zrobić sobie tę piękną wycieczkę, to czemu nie pokazać Laurentowi wszystkiego? Od podziemi do straganów. Olivia wzięła się pod boki i spojrzała na Laurenta czujnie. Czy dla niego to będzie zabawa, czy może niekoniecznie? Nie chciała go do niczego zmuszać, ale skoro już tutaj byli... - I powiesz mi w sumie, skąd to zainteresowanie mugolami?
Zapytała ze słodkim, niewinnym uśmiechem, lecz jej oczy wręcz krzyczały: czy masz kogoś nowego? Czy jest mugolem? A może mugolakiem? Nie ukrywaj nic przede mną, Laurencie, zawsze cię wesprę ale MUSZĘ wiedzieć bo kociej mordy dostanę.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#5
03.02.2025, 19:32  ✶  

Lista była w jego głowie, ale była też zapisana w jego dzienniku. Notatniku. Brudnopisie? Jak zwał, tak zwał. Punkt wspólny - Laurent w tych niewielkich notatnikach, które przy sobie nosił, zapisywał wszystko, co tylko uznał za potrzebne. I tak też tkwiły zapiski dotyczące osoby, którą Olivia znała. Bardzo dobrze? Nieee, raczej nie. Ale znała. I teraz właśnie pomagała powybierać dla niego prezenty. Dla Laurenta zresztą też, bo czarodziej rzeczywiście "nagle" zainteresował się światem mugoli. Zawsze był go ciekaw, ale ta ciekawość była mocno ograniczona. Głównie strachem. Przecież zresztą było tyle tematów w świecie magii do eksploracji - więc sięganie do tego świata mugolskiego leżało na dalekim planie Leżało. Czas przeszły, tak? Bo przecież właśnie ruszali na podbój mugolskiego świata.

Olivii nie zamierzał żałować niczego, tak samo nie zamierzał tego robić z komplementami. ALE! Zawsze było jakieś "ale". Na przykład - zupełne rozkojarzenie światem. Wydarzeniami. Problemami. Zachłyśnięcie się miłością, na którą się sobie pozwalało. Wstydliwość okazywania uczuć nie była obca Laurentowi, nie była też obca Olivii, która miała też się okazję przekonać, że blondyn unikał raczej wylewnego okazywania czułości publicznie. Jego myśli nie cofały się do punktu, gdzie się rozeszli, ale za to często wracał do tych dobrych chwil, jakie razem spędzili. I do tej pozytywki, której dźwięk lubił. Mieli okazję przenieść się do dawnych lat, które echem przylgnęły do ich duszy przez wspomnienia, a potem mieli okazję podzielić między sobą teraźniejszość przez dźwięk innej pozytywki.

- Jesteś bardzo dzielna. - Brzmiało banalnie? Ale powiedział to z całym podziwem i ciepłem swojego serca. Spoglądał na nią z adoracją dla wyzwania, jakiego się podjęła. Z umiłowaniem dla tego, że postanowiła zawalczyć o własne zdrowie. - Walka z uzależnieniami nie są prostą sprawą. Nikotyna potrafi dawać ułudne wrażenie ulgi. I prowadzić do przykrych konsekwencji zdrowotnych. - Proszę bardzo - oto ona. Uśmiechnięta, zamieniająca na... to coś. Cukierki? Wsunął je do ust, trochę z zawahaniem w pierwszym przyciągnięciu ręki do siebie. Bo przecież każdy gest miał być idealny, ale... ale to zwykłe cukierki. Nie mugolski wymysł, jakiego się spodziewał. - Te słodkości, które robisz... uszczęśliwiają jeszcze kogoś poza mną. Jestem wdzięczny, że ostatnio przysłałaś dwa kawałki ciasta. - Bo byłoby bardzo nie na miejscu, gdyby swoją porcję oddał Flynnowi z tego, co Olivia przygotowała! Zresztą... przygotowała to DLA NIEGO, więc chciał się przekonać, jak rozwinęła się jego przyjaciółka.

Kiwał głową, słuchając z uwagą tej małej opowieści o mugolskim świecie. Chłonąc ciekawostki od tej pięknej, promiennej kobiety o skrywanym rasizmie gdzieś w głębi siebie. Ciekawość i nienawiść, akceptacja i odpychanie - zaprzeczenia tańczyły w człowieku i układały nas na nowo.

- M...mete-rem? - Czy on to w ogóle dobrze powtórzył? Chyba nie? Spojrzał na nią z niepewnością. I o ile nie bał się poprawienia, wdrożenia nowego słowa po popełnionym błędzie. Bał się za to zrobienia z siebie kretyna. Śmiechu, kpin. Olivia nigdy go czymś takim nie potraktowała, dlatego w ogóle sobie pozwalał na to powtórzenie w tej ułomnej formie. To było w nim większe niż spojrzenie tylko na jedną osobę. Głębsze niż zaufanie, którym chciał się dzielić z osobami jak Olivia. - Bardzo chętnie się przejadę tym... co to jest? - Czym? Koniem jakimś? Samochodem? Może to w ogóle jakiś inny wynalazek? - O-ooch... - Zarumienił się. - Chciałem sprawić prezent mojemu... partnerowi. - Zgrywanie niewiniątka i specjalnego aniołka niekoniecznie miało sens przy Olivii, która znała go całkiem dobrze. Ale mogła zobaczyć, że to nie była gra. Ten mały uśmiech, niepewny, ten rumieniec, ten niepewny gest palcami, które właśnie zagarniały kosmyki włosów z karku.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#6
14.02.2025, 12:44  ✶  

- Mam dla kogo, to i motywacja jest lepsza, prawda? - uśmiechnęła się szeroko. Przecież gdy spotykali się wcześniej, rok temu, to Olivia również ograniczyła papierosy. Może nie była wtedy tak mocno zdeterminowana jak teraz, lecz liczył się gest. Gdy jej na kimś zależało, była w stanie podjąć walkę ze swoim uzależnieniem, a - co miał pokazać wrzesień - także z lękami. - Wiem, każdy palacz to wie. No, może nie każdy, faktycznie, ale ostatnio wyszły jakieś nowe badania, reprezentowane przez Departament Tajemnic. Czytałam w Proroku. Ponoć nikotyna wcale nie uspokaja, a wręcz przeciwnie: pobudza. Ciekawe, co? Mówili nam zawsze, że jest odwrotnie.
I tak też Olivia była wychowana: w dokładnie takim samym przekonaniu. Że papierosy, które wypalała, pomagają się jej zrelaksować - a to przecież było kłamstwo. Uspokajał ją ruch, a sama nikotyna dawała złudne wrażenie i uczucie ulgi. Na dodatek fajki śmierdziały jak nie wiadomo co, a te bezwonne sprawiały, że chciało się palić ich więcej, bo również w pomieszczeniu. Okropnie błędne koło, z którego trudno było wyjść.
- O? Kogo takiego? - łypnęła na Laurenta z nieukrywaną ciekawością. Gdy zapytał o metro, zamachała dłonią, jakby chciała go uciszyć. - Metro. Taki pociąg, ale pod ziemią. Fajna sprawa, mugole naprawdę potrafią dowalić do pieca bez magii. Zaraz ci wszystko wytłumaczę, ale najpierw ja oczekuję wyjaśnień, panie Prewett. Metrem zajmiemy się później.
Olivia nigdy nie kpiła. Nie była złośliwą mendą, chyba że ktoś na to naprawdę zasłużył. To, że przekręcił słowo, wydawało się w ogóle nie docierać do jej uszu - była zbyt zaaferowana tym, co miał jej do powiedzenia potem. Nawet zrobiła dwa maleńkie kroczki w stronę blondyna, takie maciupkie, jakby drobiła nóżkami niczym dziecko, nie mogąc doczekać się bajki na dobranoc. Niebieskie oczy rozszerzyły się, a usta lekko rozchyliły. Tylko po to, by twarz Olivii zmieniła się w ciągu zaledwie sekundy. Nie była zła: nie była też już zaskoczona. Na jej buzi wykwitła prawdziwa, nieskrępowana radość. Owszem, pojawiło się na chwilkę zwątpienie, ale przecież... Przecież to nie było nic takiego. Nie podejrzewałaby Laurenta o to, bo nie znała go od tej strony, lecz ta strona Olivii nigdy nie była jej obca.
- Wspaniała wiadomość! Musisz mi opowiedzieć WSZYSTKO! - pisnęła, nie mogąc się powstrzymać: chwyciła Laurenta za dłonie i podskoczyła lekko, jak mała dziewczynka. - Jest mugolem? Dlatego te prezenty? A może wychował się w mugolskiej rodzinie? Jak ma na imię? Długo jesteście razem? Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz?
Trajkotała jak karabin maszynowy. Gdy jedno pytanie opuszczało jej usta, te znowu się otwierały by wypuścić z ogromną prędkością kolejne. I kolejne i kolejne.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#7
17.02.2025, 18:12  ✶  

Nie wypowiedział tego na głos, ale jego usta ułożyły się w przeciągłe "aaah", uśmiech przybrał formę zrozumienia, a oczy - akceptacji. Miała dla kogo - wiec robiła to dla kogoś. Byłby szczęśliwy, gdyby Flynn też tak to uczynił - dla kogoś, skoro nie dla siebie. Wiedział jednak, że ten przypadek był trudny i praca nad nim wymagała dłuższego czasu. Chwilowe "nie będę cię do tego przekonywać" było tylko zasłoną dymną. Adekwatnie do tego, że byliśmy przy paleniu papierosów.

- Pobudza? - Zawsze mu się wydawało, że palenie uspokaja. Nie, nie wydawało mu się - uspokajało. Jak to się miało do tego, że miała pobudzać? Pojęcia nie miał. Z drugiej strony palenie w dużej mierze siedziało w głowie. Zdenerwowany byłeś z wielu przyczyn, zakodowałeś w głowie: "zapalę, będzie lepiej". Było? No... w sumie było. Ponieważ wypełniłeś zapotrzebowanie własnego organizmu na zupełne świństwo. Oto, jak łatwo zdradzał nas nasz własny mózg.

- Właaśnie tę osobę, o której wspomniałem. - Wiedział, jak powinno się mówić o kimś, kto był przy twoim boku. Miał tego tysiące przykładów, potrafiłby odegrać niejedną zaaranżowaną scenkę w swojej głowie. Nagle się okazywało, że żaden scenariusz mu nie pasował. Że to było o wiele trudniejsze, niż mu się wydawało. Albo było trudne dlatego, że nawet nie wiedział, jak wszyscy wokół mieliby się odnieść do tego bardzo nietypowego wyboru partnera? Bał się, że reakcje świata z zewnątrz ich rozdzielą. Mimo wszystkich zapewnień, że nie będzie się tym przejmował, przecież nie byłby gotów rzucić całego świata, żeby być z Flynnem. Nie, zupełnie nie był na to gotowy. - Aaah, tak... taak... - Ona skakała, wylewając z siebie emocje, a on jak zawsze stał jak rama, tylko spokojnie wyciągając dłonie, żeby zyskać z nią ten kontakt cielesny, który pozwalał zyskać zapewnienie o tym, że wszystko jest dobrze. Jak mógłby jej nie złapać, kiedy ona cieszyła się za ich dwoje? A przynajmniej wyrażała te emocje za ich dwójkę. Teraz miał wrażenie, że był pod tym kątem wybrakowany. Tym brakiem umiejętności wyraźnego zaznaczenia, jak bardzo mógł coś odczuwać.

- Jest mugolakiem, tak... - Już samo to wprowadzało go w zakłopotanie. Przecież cała wizja świata opierała się na tym, że będzie miał kiedyś żonę czystej krwi, dziecko i przedłuży ród. A raczej - taka była wizja świata do tego roku. - Ja... ja... - Był zakłopotany. Nie spodziewał się takiej reakcji, ale z drugiej strony chyba nie spodziewał się... jakiejkolwiek reakcji. Uśmiechał się trochę niepewnie, unosił automatycznie kąciki ust, kiedy ona się tak cieszyła. Jej radość zawsze była zaraźliwa i lubił na nią patrzeć. Bardzo go cieszyło to, że nadal tak lśniła i można było się ogrzewać w jej cieple. - To całkiem świeża sprawa. - Wydusił z siebie w końcu i odetchnął, starając się odprężyć. - I szybka, za szybka jak dla mnie. Byłem już zmęczony, więc trochę... skoczyłem na głęboką wodę. - A TEN romans miał bardzo wiele "ale" za swoimi plecami. - Flynn. Ma na imię Flynn, pewnie go kojarzysz. To The Edge z Fantasmagorii. Swoją drogą... wszystkie plotki o gibkich ciałach tancerzy i akrobatów to czysta prawda. - Jego niewinny uśmiech nie pasował do tego, co powiedział i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#8
27.02.2025, 12:42  ✶  

- Tak, pobudza - pokiwała głową, robiąc mądrą (może nieco przemądrzałą) minę. Olivia przestąpiła z nogi na nogę, zastanawiając się jak to dokładnie Laurentowi wyjaśnić. - W tym artykule było bardzo dużo trudnych słów, ale po prostu chodzi o to, że nikotyna, którą mamy w papierosach, nie tylko uzależnia, ale pobudza. Wydaje nam się, że palenie papierosów uspokaja, ale to nieprawda. Wmówili nam to, a na dodatek wiesz... Ten ruch i przyzwyczajenie.
Wykonała gest, jakby się zaciągała, by zaraz potem rozłożyć ramiona w nieco bezradnym geście.
- Mogę ci go potem podesłać, pewnie zrozumiesz z niego więcej niż ja - powiedziała z lekkim uśmiechem. A potem, gdy tak zaczęła piszczeć i skakać, te fajki zupełnie wyleciały jej z głowy. Bo nagle zadziało się tak dużo - Tristan też jej mówił, że kiedyś zakochał się w mężczyźnie, a i ona darzyła silnymi uczuciami kobiety. Uważała jednak, że to nie o płeć chodziło, a o połączenie dusz, o romantyzm i wzajemne uzupełnianie się. Takie myślenie przychodziło jej całkowicie naturalnie, chociaż nigdy przenigdy nie wypowiedziała swoich rozważań na głos. Być może uważała, że każdy myślał tak jak ona? Albo po prostu chciała w to wierzyć - wtedy świat był piękniejszy.

- Oooo - nie było to rozczarowane ooo. Raczej pełne zrozumienia, a potem zachichotała cicho. - Mamy ze sobą więcej wspólnego, niż możesz przypuszczać, Laurent. Tristan też pochodzi z mugolskiej rodziny.
Dopiero potem zmarszczyła brwi, bo dotarło do niej, z jakim ostracyzmem może spotkać się Laurent. Nie tylko wybrał mężczyznę na swojego partnera, ale jeszcze mugolaka. W tych czasach... Cóż, to było trudne i wielu czarodziejów zupełnie tego nie rozumiało. Odchrząknęła, nie bardzo wiedząc, jak mu na to odpowiedzieć. Na szczęście nie musiała - bo sam wepchnął jej zmianę tematu w usta. - Nie gadaj!
Olivia otworzyła szeroko usta, a jej źrenice lekko się rozszerzyły. Miała okazję go poznać! Aż klasnęła w dłonie, bo poznała go nawet osobiście, a nie podczas samego Lammas, gdy patrzyła na występ.
- Widziałam go nie tylko na scenie, wiesz? Rozmawiałam z nim przez chwilę w Dziurawym Kotle, wydaje się być... Twoim uzupełnieniem - być może jej słowa były nieco niezgrabne, ale szczere. Byli swoimi przeciwieństwami, Laurent elegancki, a Flynn w tych swoich skórach. - Aczkolwiek nie chciał wziąć ode mnie frytek a sam wiesz, jak rzadko dzielę się jedzeniem.
Nie byłaby sobą, gdyby mu się nie poskarżyła na ten afront, który w jej kierunku uczynił Bell. Ale nie miała mu tego za złe - w sumie zdążyła o tym zapomnieć i dopiero Laurent jej to przypomniał. Olivia chwyciła mężczyznę pod ramię, miękko acz stanowczo.
- Laurent! Nie mów o takich rzeczach, bo się zarumienię - parsknęła śmiechem, ciągnąć go w stronę metra. Musieli jeszcze kupić bilety w budce, ale mieli do niej kawałek. - Bardzo się cieszę, że ci się układa. A... Jak z twoją macochą? Nie wpada już z niezapowiedzianymi wizytami?
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#9
10.03.2025, 13:00  ✶  

Przytaknął gestem głowy, żeby tak zrobiła - podesłała mu ten artykuł. Pod pewnymi względami Olivia była sprytniejsza w zagadnieniach biologii niż on. Kiedy dodawał sobie w głowie fakt, że świat mugoli był jej również bliższy, niż jemu, łatwo rodziło się niezrozumienie co takiego jest w tym artykule, że Olivia wyciągnęła jego sens, ale "było tam wiele niezrozumiałych słów". Budziło to też ciekawość, wyobraźnię. Mimo to temat rzeczywiście blednął i przestawał mieć znaczenie w obliczu tematu następnego. Dla samego blondyna - w obliczu reakcji Olivii. Żywej, szczerej i ciepłej. Na pewno istnieli geniusze aktorstwa, którzy byliby to w stanie naśladować to wszystko, ale moc ekspresji wydawała się niemożliwa do podrobienia z tej perspektywy. Olivia była zaraźliwa w swojej radości - dzień mógł być naprawdę fatalny, ale pojawiała się ona, nakręcała się na coś i nie mogłeś się nie uśmiechnąć. Nie dało się do niej krzywić.

- Chciałbym, żeby to było mniej niebezpieczne, niż jest w rzeczywistości. - Fakt, że ktoś czystej krwi oglądał się za mugolakiem. To nie były bezpieczne czasy. Nigdy nie były dobre, zawsze wiązało się z ostracyzmem, a czasy Czarnoksiężnika z jego Śmierciożercami wcale nie sprzyjały takim romansom. Wszystkie głoszone wokół hasła napędzały nienawiść, która łatwo mogła stać się nożem uderzającym w najmniej odpowiednim momencie. Martwiło go to. Jego ryzyko, jego miłostki, jego "głupie decyzje", jak to niektórzy nazywali, były tylko jego - i nie narażały ludzi wokół. Kiedy jednak przychodziło do bliskich to naprawdę się martwił, żeby nic złego się nie stało i żeby ta miłość była tą prawdziwie romantyczną.

- Naprawdę? - Nie powinno go to może szczególnie dziwić, świat czarodziei był zadziwiająco mały, a Olivia była ciekawa i pakowała swój nos w wiele miejsc. Delikatna niepewność wkradła się w jego myśli, bo przecież... znała go... na szczęście zaraz się rozjaśniło, że nie od tej strony. Po prostu rozmawiali. Bo tylko rozmawiali, tak? Powiedziałaby mu, gdyby było inaczej i chyba inaczej by zareagowała, prawda? - Uzu...pełnieniem... - Uśmiechnął się trochę niepewnie, trochę z rozbawieniem. Trochę tak. Bardzo tak? Byli wręcz swoimi przeciwieństwami, dlatego wcale nie miał pewności, czy to miało jakąkolwiek przyszłość. Łącząc to ze wszystkimi kłopotami, jakie mogli mieć po drodze. Jakie w ogóle mogła kumulować ich znajomość. Ulżyło mu, że Olivia podeszła do tego właśnie w ten sposób - pełen ekscytacji. Kolejna ważna dla niego osoba akceptowała to, że Laurent niekoniecznie wiązał swoją przyszłość z jakąś damą, a to było dla niego niezwykle ważne. Ta akceptacja. - Flynn ma bardzo dziwną relację z jedzeniem. - Której sam jeszcze do końca nie rozpracował, ale pracował nad tym. Prychnął, widząc reakcję Olivii - bardzo uroczą w jego mniemaniu, ale nie zamierzał jej tego teraz mówić na głos, kiedy mówiła tu o rumienieniu się - a wcale nie brzmiało to szczerze! Chociaż wierzył, że mogłaby. - Och, Aydaya... Aydaya jest ostatnio... zajęta. Na moje szczęście. - Tutaj już uśmiechnął się z dystansem, trochę wręcz cierpko. Nie do swojej przyjaciółki, a na wspomnienie osoby, z którą łączyła go trudna relacja, jakby nie patrzeć. Taka, którą niby każda strona powinna uciąć, ale nie sposób - przecież ani jedno, ani drugie, nie było w stanie zrezygnować z rodziny. Mogliby się, co najwyżej, unikać.

Temat pochłonął go na tyle, że nawet nie do końca rejestrował, gdzie Olivia ich prowadzi. Instynktownie po prostu szedł u jej boku tam, gdzie sobie tego zażyczyła.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#10
19.03.2025, 12:29  ✶  

Olivia na moment spoważniała. Jeszcze nie miała pojęcia jakie decyzje przyjdzie im podjąć w związku z tym, że spotykają się z mugolakami, ale... Cóż, wiedziała że Laurent jest w dużo gorszej sytuacji. Jeżeli chodziło o związki osób tej samej płci, to podejrzewała że świat będzie na to gotowy dopiero za tysiąc lat.
- Nie możemy tak myśleć - powiedziała łagodnie, zaciskając palce na jego przedramieniu. - Nie ma w tym nic niebezpiecznego. Po prostu... Trzeba uważać, bo świat jest pełen świrów.
Naciągała rzeczywistość i to tak mocno, że ta logika zaraz pęknie, ale naprawdę chciała podnieść Laurenta na duchu. Na dodatek uważała, że jeżeli sama będzie w to bardzo, bardzo mocno wierzyć, to zaklęta rzeczywistość stanie się przyjaźniejsza dla każdego.

- Och, zauważyłam. Wzgardził frytkami, ale w sumie to lepiej, bo więcej zostało dla mnie - wzruszyła ramionami. Nieco się nachmurzyła na wspomnienie tego, co jej powiedział na spotkaniu. - Ale przynajmniej powiedział mi, skąd mnie kojarzy. Znasz może Isaaca Bagshota? Spotykałam się z nim w Hogwarcie, wrócił niedawno do Anglii, pisuje dla Proroka i chyba do Czarownicy.
Poklepała Laurenta po dłoni, gdy ten wspomniał o Aydayi. I dobrze, niech wiedźma trzyma się od nich z daleka - ale oczywiście nie wypowiedziała tych słów na głos. Olivia nieco zwolniła, widząc maleńki ogonek kolejki do budki z biletami. Jakiś mugolski samochód zatrąbił na pieszego, który przebiegał przez jezdnię. Z jego ust poleciał stek przekleństw, ale wydawało się, że Olivia albo tego nie usłyszała, albo zignorowała: mimo że to wszystko rozegrało się dość blisko miejsca, w którym byli.
- Trzyma moje zdjęcie w portfelu, debil. A wiesz, czemu debil? Bo najpierw mnie zostawił, a potem jak wrócił to ignorował, potem jak się spotkaliśmy to przepraszał, a teraz znowu mnie ignoruje. Czasem nienawidzę twojej płci, wiesz? - prychnęła gniewnie na wspomnienie tej całej dziwnej relacji, którą miała z Bagshotem. Uniosła dwa palce, uśmiechając się dość kwaśno do mężczyzny, siedzącego w budce, a potem podała mu mugolski banknot, jakby robiła to od małego. - Ale uznałam że skoro tak mnie traktuje, to może mnie pocałować w d... nos. Już uczę sowę, żeby żarła wszystkie listy, które mają jego zapach, wiesz?
Pociągnęła Laurenta dalej, w stronę zejścia do podziemi. W dłoni trzymała dwa małe kartoniki. Widać było, że wspomnienie tego wszystkiego odrobinę wytrąciło Olivię z równowagi, bo nieco przyspieszyła, tak że poplątały jej się nogi tuż przed schodami.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Laurent Prewett (3442), Olivia Quirke (3364)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa