• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[08.09] Innego końca świata nie będzie

[08.09] Innego końca świata nie będzie
Miotlara
Jasne włosy, niebieskie oczy, niezbyt wysoki wzrost - około 166 cm, szczupła, wysportowana sylwetka. Mówi niezbyt głośno, rzadko patrzy komuś w oczy, a w tłumie nie mówi za wiele.

Mackenzie Greengrass
#1
31.05.2025, 11:40  ✶  
Mackenzie Greengrass przespała początek końca świata.
Popiół sypał się z nieba, a ona weszła do kamienicy, nie zwracajac uwagi na to, że ludzie się zatrzymują i patrzą w górę. Padła na łóżko po wyczerpującym treningu, ledwo wróciła na Horyzontalną i zasnęła. Jej mieszkanie nie padło łupem płomieni, Mackenzie spała więc snem sprawiedliwych, nieświadoma, że jej sąsiedzi walczą o życie i dobytek, że z nieba sypie się popiół, że śmierciożercy szaleją po ulicach. Może przespałaby tak całą noc, i odkryła rozmiar zniszczeń dopiero rano, gdyby nie runa, która wypełzła na ścianę jej mieszkania, powoli przesączając do umysłu koszmary, by potem zmusić dziewczynę do przebudzenia. Mackenzie leżała przez chwilę na łóżku, zdezorientowana, niepewna, co było koszmarem, a co jest jawą.
Za oknem było ciemno.
Za oknem było jasno.
Mackenzie zwlekła się z łóżka i wyjrzała przez szybę. Niebo było czarne, spowite chmurami, za oknem unosił się dym, a to światło, które ją zdziwiło, nie było lampą, zapaloną ręką Latarnika, a łuną pożaru.
Greengrass, tak błyskawicznie reagująca podczas meczów, tym razem stała po prostu w bezruchu. Długo. Bardzo długo, próbując zrozumieć, co się dzieje i zdecydować, co robić. Strach nie pojawił się od razu, dopiero po chwili zaczął powoli wpełzać pod skórę, napełniając ciało chłodem, ale dziwne wrażenie nierealności przytępiało go. Mackenzie zresztą nigdy nie była skłonna do paniki.
Cofnęła się w końcu i z zadziwiającym spokojem zabrała za przebieranie z piżamy w ubranie. Odkręciła w łazience wodę, napełniając nią wannę, bo może nie mogło to pomóc, ale przecież nie zaszkodzi, i wrzuciła do tej wanny kufer wypełniony nierozpakowanymi po ostatnim wyjeździe na mecz rzeczami. Greengrass była bogata. Nie musiała troszczyć się o dobytek. Ale też przez większość życia była tak biedna, że robiła to wręcz odruchowo. Zgarnęła swoją miotłę, i przywiązała do niej worek, do którego wrzuciła trochę przedmiotów, które uznała za najcenniejsze, zabrała sakiewkę z pieniędzmi i przez moment spoglądała na wszystkie swoje kwiaty.
Nie była pewna czy mieszkanie spłone, i nie mogła zabrać ze sobą ich wszystkich, ale serce bolało ją bardzo, że musi je tutaj zostawić.
Zagryzła wargę, podejmując bolesną dla siebie decyzję. Złapała małą doniczkę, by wepchnąć ją do kieszeni bluzy, straszliwa zbrodnia, niewybaczalna w normalnych okolicznościach. Drugą, większą, zgarnęła pod pachę, a potem na moment spojrzała w lustro. Jej włosy skróciły się i stały ciemne: chciała mniej rzucać się w oczy i zmniejszyć ryzyko, że się spalą, rysy twarzy też zmodyfikowały się, i nagle była bywalczynią pobliskich barów, nie znaną zawodniczką quidditcha. W ostatniej chwili przypomniała sobie jeszcze o tym, żeby przewiązać czymś twarz: ten dym na pewno nikomu nie służył.
A potem z miotłą i kwiatkiem zbiegła na dół po schodach.
Na ulicy słychać było nawoływania, dym spowijał wszystko i zaczęła wątpić, czy zdoła po prostu odlecieć. Przycisnęła do siebie mocniej i miotłę, i doniczkę, a chłodne igiełki strachu wbiły się w jej żyły ze zdwojoną mocą. Ktoś w pobliżu wolał o pomoc i zdała sobie sprawę z tego, że to jeden z jej sąsiadów – chyba miał problem z wydostaniem się z chmury dymu…

Przewaga metamorfomagia – postać zmienia wygląd.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#2
11.06.2025, 09:27  ✶  
Otarł czoło z potu, nigdy nie spodziewałby się, że jednej nocy będzie miał aż tyle do roboty. Wiadomo, przynależność do Zakonu to nie tylko wesołe spotkania i lekkie zadania, ale nigdy nie podejrzewał, ze sprawy eskalują do tego stopnia tak szybko. Ale co było zrobić, nawet gdyby nie był jednym z nich to nie spałby spokojnie tej nocy. Fakt, że inni byliby w potrzebie nie dawałby mu spać spokojnie.
Jednak w tych wszystkich pożarach, w tym niecodziennym dymie, w niezmywalnej sadzy było coś niepokojącego. Coś co sprawiało, że włosy na karku stawały mu dęba, a życie nauczyło go ufać tym przeczuciom. Gdyby nie ono, może leżałby teraz zapomniany w jakimś grobowcu gdzieś na krańcu świata. Nigdy nie podejrzewał, że tak samo będzie się czuł na samym środku ulicy Pokątnej.
Odetchnął po raz ostatni powietrzem czystym i rozproszył zaklęcie bąblogłowy, zresztą jego limit i tak się już zbliżał do końca.
Zaklął po nosem słysząc czyjeś wołanie o pomoc, zapewne bez tego nie zainteresowałby się tym co się dzieje w tym miejscu, dopiero co wracał z "patrolu" i miał przekazać nieco więcej informacji niż Pandora, ale jak widać ta noc nie była łaskawa. Nie uda mu się wykonać jednego zadania bez dodatkowego robienia kilku innych rzeczy. Ale nie zamierzał narzekać, zdecydowanie nie.
- Stój spokojnie, poczekaj - nie musiał sięgać po różdżkę, trzymał ją cały czas w swojej ręce. Pierwsze o czym pomyślał to wyrwanie dymu za pomocą translokacji, ale w porę się zatrzymał. Przecież mógł jednocześnie zabrać temu człowiekowi tlen niezbędny do życia. Nie mógł ryzykować, szybko zmieniając zamiar - skupił się na tym, żeby wyczarować intensywny podmuch wiatru, który zmiecie dym z biednego nieszczęśnika.

Kształtowanie III - wyczarowanie podmuchu wiatru
Rzut Z 1d100 - 37
Slaby sukces...
Miotlara
Jasne włosy, niebieskie oczy, niezbyt wysoki wzrost - około 166 cm, szczupła, wysportowana sylwetka. Mówi niezbyt głośno, rzadko patrzy komuś w oczy, a w tłumie nie mówi za wiele.

Mackenzie Greengrass
#3
11.06.2025, 13:30  ✶  
Powiew wiatru nie był może szczególnie imponujący, ale owionął mężczyznę i odepchnął chmury dymu na tyle, że ten zdołał odetchnąć. Zatoczył się i podparł o budynek, spazmatycznie chwytając powietrze i mrugając intensywnie, bo ledwo widział przez opary. Dopiero po chwili zdołał zoogniskować spojrzenie na Thomasie na tyle, by w ogóle go dostrzec.
Cofnął się i zaniósł kaszlem, dostrzegając różdżkę w jego dłoni, ale zaraz zdał sobie chyba sprawę z tego, że Figg mu pomógł.
– Dz… dziękuję – wykrzusił. – Jestem dłużnikiem.
Odetchnął jeszcze kilka razy, drżącą dłonią sięgając po własną różdżkę. Najwyraźniej próbował uspokoić się na tyle, by spróbować się teleportować, ewentualnie ruszyć ku jakiemuś bezpieczniejszemu miejscu. Po chwili w każdym razie znikł Thomasowi z oczu. Chyba rozległ się trzask, być może więc niedoszła ofiara czarnego dymu faktycznie się deportowała.
A Mackenzie?
Mackenzie, zanim zdążyła podjąć decyzję, czy rzucić kwiatki (bo nie miotłę: nie było mowy, żeby rzuciła swoją miotłą) i spróbować pomóc sąsiadowi, sama została owiana tym paskudnym, czarnym, gęstym dymem. Trochę po prostu zniósł go ku niej wiatr, trochę może przyczyniło się do tego zaklęcie Thomasa, który usiłował uratować jej sąsiada, a wychodzącej z kamienicy dziewczyny nie miał nawet szansy dostrzec. Odruchowo zacisnęła powieki i spróbowała wstrzymać oddech, na ślepo starając się wyjść z dymu. Wszystko spowijała jednak czerń, i wdarła się w końcu też do płuc, wywołując kaszel oraz – absurdalną w tych okolicznościach – mysl, że jeszcze jej to zaszkodzi na kondycję fizyczną, a przecież w tym tygodniu mają mecz!!!
Rzecz jasna, żadne mecze nie miały zostać teraz rozegrane.
Oczy ją piekły i miały wrażenie, że do gardła wdziera się nie dym, a tłuczone szkło. W końcu, na wpółprzytomna niemalże, wytoczyła się z ciemnych kłębów i wywaliła na kolana prosto pod nogami Thomasa. Kurczowo przycisnęła do siebie doniczkę, a potem wbiła w niego spojrzenie jasnych oczu.
– Uważaj, gdzie zawiewasz – oświadczyła i zaniosła się kaszlem.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#4
22.06.2025, 14:16  ✶  
Delikatny wietrzyk, skrzywił się, co on chciał orzeźwić gościa? No ale podziałało, mniej czy więcej to już kwestia sporna i nie do Popatrzył na "uratowanego" jegomościa i jedynie skinął głową.
- Nie ma sprawy, a teraz uciekaj gdzieś gdzie jest bezpiecznie - odpowiedział jedynie. Ostatnie czego im brakowało to pałętający się wszędzie cywile. Chociaż w sumie to obecnie sam był takim cywilem, którego by pewnie służby niechętnie widziały pałętającego się po Londynie i wchodzącego w ich kompetencje. Tylko do tego musieliby być w tych wszystkich miejscach co i on, ale tylu ich nie było by pokryć swoimi działaniami cały kraj.
Absolutnie nie miał pojęcia, że za jegomościem w opałach ktoś jeszcze wychodził z budynku, dlatego miał się odwrócić i odejść w spokoju, ale zamiast tego zobaczył, że przed nim leży jakaś dziewczyna. Aż musiał zamrugać intensywnie, żeby udowodnić sobie, że to faktycznie nie są przywidzenia i faktycznie ktoś tutaj leży.
- Kurwa - mruknął pod nosem i szybko przyklęknął na jedno kolano przy niej, aby złapać za ramiona i uchronić przed ewentualnym dalszym wywaleniem się.
Nie miał pojęcia czym jest ten czarny dym, jednak budziło w nim to wspomnienia sprzed ponad tygodnia, kiedy to sam znajdował się w niebezpiecznych, wręcz śmiertelnych oparach. Miał nadzieje tylko, że to w żaden sposób nie zostawi śladu na ludziach tak jak on miał.
- Przepraszam, nie widziałem cię. Wszystko w porządku? - zwrócił się gotów do niesienia pomocy, bo jakby nie patrzeć czuł się odpowiedzialny za jej obecny stan i to co się stało nieznajomej.

Ale by było jakby była śmiertkiem i tylko udawała, żeby cię podejść co?

Odgonił od siebie te myśli, natrętny głos, sobie wybrał idealną chwilę. Spoglądał na kobietę oczekując od niej odpowiedzi, co do jej stanu, cały czas podtrzymując ją za ramiona w pionie, jeśli była taka potrzeba.
Miotlara
Jasne włosy, niebieskie oczy, niezbyt wysoki wzrost - około 166 cm, szczupła, wysportowana sylwetka. Mówi niezbyt głośno, rzadko patrzy komuś w oczy, a w tłumie nie mówi za wiele.

Mackenzie Greengrass
#5
23.06.2025, 10:30  ✶  
Mackenzie nie trzymała w ręku różdżki. Zamiast niej tuliła do siebie doniczkę i miotłę, mogłaby więc w tej chwili co najwyżej zacząć nią okładać Thomasa po głowie: chociaż to też było przedsięwzięcie z góry skazane na nie powiedzenie, bo w tej chwili klęczała, a nawet gdyby wstała, pozostawałaby ponad dwadzieścia centymetrów od niego niższa.
Skołowana i podduszona dymem nie protestowała, kiedy ją złapał i postawił na nogi. Doniczka wymsknęła się jej z rąk i upadła na chodnik, na szczęście nie rozbijając się, ale serce Mackenzie zadrżało, gdy zobaczyła, że rozsypuje się ziemia, a jeden z liści się złamał.
Oczywiście, martwienie się o roślinkę doniczkową, kiedy Londyn płonął, nie było najrozsądniejszą rzeczą na świecie, ale umysł Mackenzie czasem chadzał niezbadanymi ścieżkami.
– Zepsułeś mi kwiatka – powiedziała, z zadziwiającym spokojem, jakby wokół nich nie zaczynało się pandemonium. Gdy upewniła się, że ustoi na nogach, wyzwoliła się ostrożnie z uściski i przyklękła, by zebrać roślinę. Gdzieś w jej głowie w tej chwili zabranie stąd miotły i tych kwiatków, jednego upuszczonego, drugiego w doniczce, stało się najważniejszą sprawą na świecie. – Co się dzieje? Dlaczego jest tyle dymu?
Atak śmierciożerców na Londyn wcale nie był czymś, co przyszło jej do głowy od razu. Sądziła, że to jakiś pożar, może pojedyncza napaść: nigdy, nawet po Beltane, nie pomyślała, że ktoś mógłby zrobić coś takiego. Zresztą Mackenzie w ogóle rzadko rozmyślała o sprawach politycznych czy atakach śmierciożerców.
Zakasłała. Czarny dym został za nią, ale wciąż ciężko było wziąć jej oddech, płuca ją paliły, i znów poczuła ukłucie paniki: bo co jeśli działo się z nią coś niedobrego? Kondycja fizyczna była absolutnie kluczowa dla zawodnika quidditcha. Pierwszą myśl była klinika Munga, ale gdy spojrzała na niebo, zasnute dymem, uświadomiła sobie, że to zły pomysł – Mung był teraz zatłoczony.
Wydostać się stąd. Najpierw trzeba było się stąd wydostać.
– Ja… chyba powinnam stąd iść – wykrztusiła w końcu i znów zaniosła się kaszlem. Iść? Odlecieć? Czy da radę latać w tym dymie?
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#6
08.07.2025, 19:50  ✶  
- Kwiatek - powtórzył bezwiednie za kobietą i popatrzył na trzymaną przez nią roślinę. Co do licha, wokół było niebezpiecznie, być może była w zagrożeniu życia, a ona martwiła się kwiatkiem? Brwi niemal mu złączyły się w jedną, kiedy patrzył na nią, jakby bardzo intensywnie nad czymś myślał. Ale w jego głowie była pustka, nie mógł zrozumieć, że w tym wszystkim, tym co najbardziej ją "poruszyło" był jej kwiat i jego strata.
- Odrośnie, a jak nie to ci go odkupię. Masz na to moje słowo - powiedział trochę pustym głosem, bo nie spodziewał się czegoś takiego. Że ludzie próbowali uratować dorobek swojego życia to jeszcze by mógł zrozumieć, ale kwiat? Chyba, że to był jakiś mega ultra rzadki kwiat. Ale na taki nie wyglądał. Ahh ta jego "bohaterska" strona, przecież nie mógł nie zareagować na fakt, że to on był odpowiedzialny za zniszczenie jej roślinki.
- Londyn płonie, a raczej gdzieniegdzie płoną jego cześci, radzę się zbierać stąd i poszukać jakiegoś bezpiecznego miejsca zanim służby bezpieczeństwa nie opanują tego rozgardiaszu - całkiem nieźle szło mu to "rządzenie się" i mówienie co ma robić, ale między magią a prawdą to o wiele lepiej by było, gdyby cywile ruszyli na tereny, które są mniej zagrożone niż środek ulicy Pokątnej. to że sam był takim cywilem to inna para trzewików.
- To całkiem mądra decyzja. Masz gdzie się udać? - naprawdę zaczął myśleć czy zna jakieś miejsce, gdzie mógłby ją pokierować, gdyby faktycznie nie miała żadnego miejsca, gdzie mogłaby się schronić tej nocy. Tak, wysłanie jej do Doliny do babki, albo nawet do Kociego Azylu nie byłoby głupie i na pewno nie narażałoby Zakonu na ujawnienie w razie czego.
Miotlara
Jasne włosy, niebieskie oczy, niezbyt wysoki wzrost - około 166 cm, szczupła, wysportowana sylwetka. Mówi niezbyt głośno, rzadko patrzy komuś w oczy, a w tłumie nie mówi za wiele.

Mackenzie Greengrass
#7
10.07.2025, 14:33  ✶  
- Ardisia crenata – powiedziała Mackenzie, co pewnie brzmiało jeszcze bardziej absurdalnie niż to martwienie się o kwiatka: jakby nie zrozumiała, że tak naprawdę Thomas wcale nie upewniał się, że zniszczeniu uległ kwiatek, a raczej wyrażał zaskoczenie tym, że w ogóle się tym teraz przejmowała. Pewnie w innych okolicznościach nawet do Greengrass dotarłoby, że to głupie – w jej mieszkaniu zostało w końcu wiele innych kwiatków. Ale umysł dziewczyny zapętlił się teraz na ocaleniu przynajmniej tych rzeczy, które wyniosła z budynku, i chyba nie do końca dopuszczała do siebie myśl o tym, że powinna teraz martwić się raczej o własne życie.
Dlatego przycisnęła do siebie doniczkę z uszkodzonym kwiatem, podniesionym z ziemi, przez chwilę spoglądając na Thomasa z miną, niewyrażającą w tej chwili absolutnie niczego. Próbowała przetworzyć podane jej informacje: Londyn płonie, płoną niektóre jego części… Potem zadarła głowę, spoglądając na dym, chmury i zakasłała zaraz, czując ból w płucach.
– Gdziekolwiek, gdzie nie płonie? – wyrzuciła w końcu z siebie, kiedy spytał, czy ma dokąd się udać. Pomyślała o domu matki w Hogsmeade, ale bardzo, bardzo nie chciała wpaść tam cuchnąca dymem i pobrudzona popiołem, poza tym nie dałaby rady teleportować się tam aż z Londynu – a nie było mowy, żeby pozwoliła sobie na dwie teleportacje. Źle je znosiła, a teraz czuła się paskudnie.
Myśl o Mungu przeszła jej przelotnie przez głowę, ale zaraz uznała, że uzdrowiciela bezpieczniej będzie szukać poza Londynem.
Potem pomyślała o Avelinie – ale przypomniała sobie, że jej nie było w Anglii.
Theodore wyjechał. Przynajmniej nic mu nie groziło.
Nie miała dokąd iść, chyba że do jednego z zawodników, ale większość z nich też mieszkała w Londynie, a ci, którzy nie, pewnie będą przede wszystkim martwić się o swoich bliskich.
Lista przyjaciół, bliskich znajomych i krewnych Mackenzie była żałośnie krótka.
– Dam radę. Jeżeli nie będzie płonęło. Teleportuję się – powiedziała po prostu. Na niewielką odległość, skoro tylko Londyn płonął. Może lekarz drużyny, mieszkający kawałek stąd, zgodzi się udzielić jej pomocy, jeśli mu zapłaci… i tu Mackenzie przez moment poczuła prawdziwą panikę, nie o swoje życie, ale na myśl o banku: jeżeli płonął, mogły płonąć i jej pieniądze, i znowu będzie biedna. Ale skrytki były w podziemiach. Prawda? – Dzięki za uratowanie sąsiada. Cześć – rzuciła, jak gdyby nigdy nic, wciągnęła głęboko powietrze, a potem znikła z trzaskiem: teleportując się do miejscowości w sąsiednim hrabstwie, gdzie padła na trawę, by zwymiotować.
Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Mackenzie Greengrass (1548), Thomas Figg (853)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa