• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
1 2 3 4 Dalej »
[13.09.1972] Czas nowych decyzji | Nicholas & Stanley

[13.09.1972] Czas nowych decyzji | Nicholas & Stanley
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#1
01.07.2025, 22:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.07.2025, 19:50 przez Nicholas Travers.)  

13 września 1972r.
Dom Nicholasa Traversa


9-10 września


Tej jednej nocy, kiedy jako organizacja Śmierciożerców, przypuścili solidny atak na miasto, można było odnieść wrażenie, że dla mieszkańców, czas się zatrzymał. Nic dziwnego, gdy po wszystkim, widziało się dzieło swoich czynów. Martwe ciała, zniszczone miejsca pracy i zamieszkania. Uprzątnięcie wszystkiego, zajmie dużo czasu. Mieszkańcy długo będą dochodzili do siebie, lub szybciej odbiorą sobie życie. Jeżeli nie staniesz po stronie odpowiedniej osoby, możesz stracić wszystko. Pokaz sił był bardzo widoczny.

Po wszystkim, także po złożeniu raportu, Nicholas udał się odpocząć do swojego domu w Little Hangleton. Z powodu swoich innych dolegliwości, był zmęczony całą pracowitą nocą. Tym samym, zjawiając się na terenie swojego miejsca zamieszkania, dostrzegł iż sam dom, nie uległ poważnemu uszkodzeniu. Wybita szyba w oknie, została naprawiona zaklęciem. Jak i inne drobne zniszczenia wokół framugi okiennej. Ogrodem, nie przejmował się, jeżeli spłonęły drzewa. Dogasił ogień zaklęciem i na tym zakończył. Wszedł do swojego domu, korzystając z teleportacji. Ostatniej tej nocy. Usiadł we fotelu, zdejmując maskę. Przez jakąś dłuższą chwilę, siedział w milczeniu, porannej ciemności, aż świt nie zawitał za oknem. Promienie słońca, które nie mogły przebić się przez ciemność chmur. A może dymu, wypalających się do ostatniej deski domów? Drzew i trawy, aby po spłonięciu, wydały nowe życie?

Podpierając łokciem głowę i opierając plecami o oparcie fotela, Travers zerknął w stronę okna. Jedną pracę zakończył. Czekała go druga. Departament Tajemnic, na pewno miał pełne ręce roboty. A powiew śmierci nad miastem, był jak bryza na plaży.
Wstał i udał się do łazienki, gdzie wziął porządną kąpiel. Aby oczyścić z siebie całe zmęczenie nocy. Szatę i maskę schował w bezpiecznym miejscu. Atak kaszlu, od czasu do czasu o sobie przypominał. Być może powinien udać się na przebadanie. Tylko jaki jest tego sens? Czy nie lepiej spotkać śmierć szybciej, niż odwlekać?

Po atakach, nie był wstanie udać się do pracy w Ministerstwie. Poszedł tam, dopiero 10 września. Nikt o nic nie pytał. Wszyscy jakby rozumieli powagę sytuacji, bo przecież każdy w tamtejszej pamiętnej nocy coś lub kogoś stracił. Samo Ministerstwo także zmagało się z atakami. Chaosem, nagle wywołanym. Wiedząc jednak po sobie, że jego kariera w Departamencie może nie trwać wiecznie, postanowił większość najważniejszych teczek z badaniami zabrać ze sobą. Z pomocą odpowiednich zaklęć, schować je w swojej torbie bezpiecznie. Dla niektórych, ten chaos był bardzo korzystny.

Ze swojego domu, wysłał sowę do Stanleya o chęć spotkania. Już wtedy, podczas ataków, gdy się spotkali, wspomniał mu o tym. Pamiętając, że kuzyn najpewniej odniósł ranę w atakach, dał mu czas wyzdrowienia fizycznego.

Otrzymawszy odpowiedź w sprawie terminu spotkania, Nicholas będąc w swoim gabinecie, sięgnął po szkatułkę, w której trzymał specjalnie przygotowaną z Robertem, część świstoklików. Jednorazowych. Odpisując Stanleyowi, jeden z nich włożył do koperty. Odesłał odpowiedź swoją sową, która nie miała problemu, znaleźć lokalizację miejsca pobytu jego kuzyna.


13 września


Gdy nastał wieczór, Nicholas zszedł do piwnicy nieco przed czasem, umówionym na spotkanie z Borginem. Nie potrzebował teleportacji, ani świstoklika aby się tam znaleźć. Stanąwszy w korytarzu, przeniósł wzrok w kierunku obrazu, jaki przygotował dla niego Robert. Obraz, z przejściem do sekretnego pomieszczenia. Strata Mistrza, wciąż bolała.

Zbliżył się do drzwi pomieszczenia, w którym Robert zwoływał swoje zebrania w sprawie Harper Moody. Nicholas nie brał w nich udziału. Ale wiedział o ich organizacji. Miał pod tym względem umowę z Mulciberem. Wchodząc do środka, zamknął drzwi za sobą. Rozejrzał się po ciemności, jaka tutaj panowała. Rozświetlił pomieszczenie zaklęciem zapalenia świec, znajdujących się tutaj. Nic się tutaj nie zmieniło. Kolejnym zaklęciem, oczyścił wszystko z kurzu. A na koniec, usiadł na wolnym krześle, kładąc swoją różdżkę na blacie stołu. Czekał. Czy Stanley się pojawi?



@Stanley Andrew Borgin
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#2
21.07.2025, 19:41  ✶  

Słowo się rzekło, a termin został przyklepany. Stanley nie miał innej opcji, niż ta, która mówiła, że musi się zjawić na spotkanie z Nicholasem. Sam mógł nie czuć się do końca dobrze, trochę jeszcze dawała się we znaki rana. W końcu nie rzucał słów na wiatr i nie miał zamiaru wystawić kuzyna w takiej sytuacji - nawet jeżeli lekarz zaleciłby mu kilka dodatkowych dni odpoczynku.

Bez zbędnego pośpiechu, ale z zachowaniem punktualności, zjawił się na miejscu. Powolnym krokiem wszedł do środka, rozglądając się po okolicy. Dostrzeżenie Traversa nie należało do rzeczy szczególnie trudnych, zwłaszcza, że siedział na środku i wyglądał na kogoś, kto oczekuje gości. Los chciał, że tym gościem był Stanley we własnej osobie.

- Witaj - skierował swoje słowa w kierunku Nicholasa, przyglądając się jego różdżce na stole. Jako, że nie miał nic do ukrycia, zrobił to samo - odłożył swoją różdżkę na stół, aby mieli jasność co do własnych intencji. W życiu by go nie oskarżył o próbę zdrady, zamachu czy pułapkę. Nie, nic z tych rzeczy. Travers taki nie był.

- Mam nadzieję, że się nie spóźniłem - dodał, podchodząc bliżej swojego rozmówcy - Jeżeli tak, cóż, przepraszam i dziękuję, że poczekałeś - uśmiechnął się pod nosem, zatrzymując się krok przed organizatorem.

Borgin wyciągnął dłoń. Miał zamiar przywitać się z Nicholasem. Drugą dłonią sięgnął po paczkę papierosów, a następnie zbliżył ją do ust i sięgnął po nikotynowego przyjaciela. Pakunek położył na stole, co by kuzyn mógł się poczęstować.

- Jeżeli to kolejna próba terapii, czy innego dopytywania się o stan mojego zdrowia fizyczne i psychicznego, odpowiadam, że jest w porządku. Nie potrzebuję terapeuty - zakomunikował, odpalając przy tym papierosa. Chwilę później zaciągnął się nim, a na twarzy dało się dostrzec ulgę i rozkosz, która brała górę nad Stanleyem - Zwłaszcza jeżeli jest to jakiś spisek z Rodolphusem. Już mi wystarczy jego gadek, porad życiowych i tego wszystkiego, co on tam ma do powiedzenia - kontynuował, a w międzyczasie opadł na jakieś wolne krzesło - Przynajmniej na jakiś czas - parsknął pod nosem, milknąć na kilkanaście sekund. Trochę zbierał myśli. Trochę zastanawiał się nad tym co powiedzieć dalej.

- No chyba, że to co innego - wzruszył lekko ramionami - Wtedy zamieniam się w słuch - skwitował, skupiając pełnię uwagi na Nicholasie.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#3
09.08.2025, 22:44  ✶  

Nicholas był cierpliwy. Siedział na krześle, mając skrzyżowane ręce na klatce piersiowej. Przymknął oczy, nastawiając słuch na otoczenie tego jednego pomieszczenia, w którym oczekiwał Stanleya. Tego charakterystycznego dźwięku świstoklika, który mu podarował. Mając nadzieję, że trafił w jego ręce i nikt tego nie przemycił. Miło zaś, że Borgin, nie kazał długo na siebie czekać.

Gdy tylko ten charakterystyczny dźwięk dotarł do uszu Nicholasa, otworzył powieki i spojrzał w kierunku Stanleya.
- Nie czekałem długo. Ciebie również dobrze widzieć.
Odpowiedział z zapewnieniem na jego przeprosiny i powitanie. Wstał, aby móc następnie uścisnąć pewnie dłoń Stanleya, kiedy się zbliżył. Kiedy powitania mieli za sobą, Nicholas skierował się do znanego stoliczka, na którym znajdowała się karafka i cztery szklanki. Jakby odliczone dla wcześniejszych uczestników spotkań.

Wziął w dłoń dwie szklanki, w drugą niepełną karafkę z alkoholem. Słuchając Stanleya, wrócił do stołu, gdzie zajmował swoje miejsce. Gdzie obok, mógł usadowić się na krześle Stanley. Postawił naczynia i spojrzał na kuzyna, kiedy padły słowa z tym jednym imieniem.
Rodolphus.

- Rodolphus Lestrange…
Powtórzył dla siebie, a kącik ust uniósł mu się ku górze. Jakby to było zabawne. Ale też, irytujące.
- O nim też chciałem porozmawiać.
Wtrącił, nalewając odpowiednią ilość alkoholu do obu szklanek. Nawet nie pytał, czy Stanley chciał. Po prostu nalał i zostawił. Jeżeli chciał, mógł się częstować. Tytioniu, Nicholas jednak odmówił. Jednakże, używając tym razem różdżki, przywołał popielniczkę na stół, z małego stolika, z którego wcześniej brał dla nich alkohol. Był już pod tym względem przygotowany, pamiętając że Ci, którzy tutaj brali udział w spotkaniach z Robertem, byli palaczami. Naczynie wylądowało na stole w pobliżu Stanleya.
- Żadnej terapii prowadzić nie będę. Ostatnio zbyt wiele się wydarzyło i trzeba to omówić. Dobrze wiedzieć, że jesteś w dobrym stanie. Jeżeli pozwolisz, zacznę od Roberta. Co się w ogóle stało?
Zadając to pytanie, Nicholas był bardzo poważny. Uważniej wpatrując się w Stanleya, chcąc poznać prawdę, przyczyny śmierci swojego mentora a jego ojca. Czy winą była klątwa? Czy stało się coś, czego nikt nie spodziewał?


@Stanley Andrew Borgin
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#4
28.08.2025, 19:39  ✶  

Podanie dłoni, niby czysta formalność, a jednak swego rodzaju "dżentelmeński pakt". Może odrobina kultury i dobrego wychowania, chociaż w pewnych grupach społecznych nie była koniecznością. Nie mniej jednak, Stanley preferował solidny uścisk dłoni, którym uraczył go Nicholas. Uraczył go również napitkiem na który kiwnął głowę z podziękowaniem i popielniczką do swojego uzależnienia.

- Jeszcze trochę, a poczuję się jak u dyrekcji Hogwartu - zaśmiał się pod nosem na wspomnienie o tym, że Travers chciał porozmawiać o Rodolphusie - Tylko mi nie dawaj kary w razie czego, dobrze? - zapytał retorycznie, zaciągając się papierosem w między czasie. Zdawał sobie sprawę, że kuzyn mógł mieć jakieś tematy odnośnie tego małego psychola, którego przyszło im znać i współpracować.

- Chwała Ci za to. Nie zdzierżyłbym kolejnej próby pogawędki o uczuciach, emocjach i samopoczuciu - przyznał szczerze. Ślizgon nie był wielce wylewny i raczej preferował przechodzić żałobę z samym sobą, niż użalać się nad tym co miało miejsce.

Kiedy zostało wspomniane imię Roberta, mina Borgina trochę zrzedła. Trochę jakby został lekko wybity z rytmu, może zaskoczony.

Stanley przyglądał się Nicholasowi przez kilka chwil, unosząc brew do góry w swoim klasycznym geście. Rozkoszował się nikotyną, która docierała do jego naczyń krwionośnych. Zastukał też melodycznie w blat stołu, kupując sobie odrobinę czasu.

- Ano tak. Robert... - zaczął, sięgając wolną dłonią po szklankę, próbując jej zawartość chwilę później - Prawdę mówiąc to nie znam szczegółów. Nie pytałem o akt zgonu, nie dociekałem prawdy. Z tego co mi wiadomo to... miał zawał serca? A jakiś wpływ... - zmrużył oczy, próbując sobie przypomnieć szczegóły - Mogły mieć wydarzenia z tegorocznego Święta Żniw - dodał - Nie wiem czy dzieci Richarda nie mogły maczać w tym swoim palców. Wiesz, bliźniak Roberta. To też nie tak, że zamordowały go czy coś... Ale mieli trochę na pieńku? Jakby... Spodziewał się po nich trochę więcej? A jak nie więcej, to innego zachowania - wzruszył ramionami, przywołując wydarzenia, które miały miejsce podczas pamiętnego śniadania w kamienicy Mulciberów.

Papieros wylądował w popielniczce, a Stanley zaczął kręcić kółka przy pomocy szklanki.

- Jeżeli byś chciał, mogę dowiedzieć się więcej o śmierci Roberta - zaoferował - Ale wszelki wgląd w karty pacjenta, zostawiam Tobie. Powiedzmy, że jestem persona non grata w Ministerstwie i świętym Mungu - zatrzymał szklankę, wszak ta zaczęła się chybotać na boki, co groziło wylaniem trunku.

- Jest jeszcze coś co chciałbyś wiedzieć o śmierci starego Mulcibera? Czy chcesz przejść do kolejnego punktu obrad? - zapytał, chcąc wiedzieć jaki był dalszy plan działania.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#5
14.09.2025, 14:59  ✶  

Nicholas jedynie uniósł lekko kącik ust, na zabawne stwierdzenie kuzyna, odnośnie poczucia się jak u dyrekcji Hogwartu.

- Nie.
Zapewnił Stanleya, że w żadnym wypadku nie będzie go karać.
- Chciałbym jedynie przed nim ostrzec. Abyś na niego uważał. Nie wiem ile wiesz. Ile Robert ci o nim powiedział.
Dokończył, skoro temat Lestrange’a wciąż był poruszany. Do szczegółów Travers planował przejść później. Chyba, że Borgin będzie chciał wiedzieć więcej już teraz
- Uczucia to dla mnie poniekąd obcy temat. Chętniej, to mogę porozmawiać o śmierci.
Odparł, co raczej dziwić nikogo nie powinno. Zajmując się nie tylko zawodowo nad jej badaniami, ale i prywatnie.
- Zaskakujące jednak, że o tym z tobą rozmawiał. Poczuł się… Porzucony?
Zapytał, choć nie musiał. Może jakaś wewnętrzna ciekawość pragnęła się tego dowiedzieć? Czyżby ich tak zwany dystans miał jakiś wpływ na uczucia Lestrange’a?

Siedząc przy stole, mając wszystko co potrzebne do ugoszczenia gościa, Nicholas podjął, w końcu priorytet tematu ważny dla niego. Zrozumiałby, gdyby Stanley nie chciał o tym rozmawiać i sytuacja mogłaby być jeszcze dla niego świeża. Lecz za dużo się działo w ostatnim czasie, aby i Nicholas miał jak zdobyć na ten temat informacje.

Zawał serca. Wydarzenie Święta Żniw. Niby tak pasujące, ale terminowo dalekie. Czy pod koniec miesiąca, znów mógł pojawić się jakiś konflikt rodzinny?

- Czyli miał problemy ze zdrowiem…
Stwierdził bardziej do siebie. Przypominając także, jak w ostatnich miesiącach, przy ich spotkaniach, sięgał po alkohol, bywał chwilami nerwowy. Ale, czy faktycznie wykończyło go zdrowie, czy pomogła w tym klątwa? Czy była to przykrywka, aby zatuszować prawdziwość przyczyny?
- Zastanawia mnie, czy faktycznie czy faktycznie stan zdrowia był tego przyczyną, czy inny czynnik…
Spojrzał porozumiewawczo na Stanleya. Zakładając, że wie o czym mówi. Oboje byli przecież świadkami wymierzanej kary na Robercie przez Czarnego Pana. Tylko to, chciałby Nicholas wiedzieć, czy nie klątwa go zabiła.
- Nie wymagam, byś to sprawdzał. Nie chcę, abyś bez potrzeby się narażał i wystawiał na widok Ministerstwa i Munga. Nie wnikam też konflikty rodzinne Roberta, ale czy miał kogoś, komu ufał tak jak nam? Na przykład, jego brat?
Dopytał. Jakby też chciał wskazać kierunek, z którego źródła można było uzyskać informacje, gdyby chcieli faktyczną mieć pewność co do śmierci Roberta.

Travers nie wymagał odpowiedzi teraz. Jeżeli Borgin chciał nad tym pomyśleć, dał mu ten czas. Sięgnął po swoją szklankę i upił łyk, rozejrzawszy się po pomieszczeniu.

- Jak daleko jesteście ze sprawą Harper Moody?
Przeszedł do kolejnego etapu sprawy, jaką chciał omówić ze Stanleyem. Z tego też powodu, to pomieszczenie było przygotowane jako tajne na ich spotkania. Na prośbę Roberta. Nicholas chciał wiedzieć, co Stanley zamierza z tym zrobić dalej. A przy tym, będzie miał do niego inną prośbę.


@Stanley Andrew Borgin
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#6
12.10.2025, 19:19  ✶  

Nicholas był jednak niezawodny. Twardo stąpał po ziemi i nie przejmował się rzeczami, które nie były ważne. Co jednak najważniejsze, nie próbował na siłę uszczęśliwiać Stanleya, a tym bardziej zmuszać go do wypowiedzi na niektóre tematy. Nie było łatwo, a zarówno jeden, jak i drugi o tym wiedział.

- Ostrzec? - zdziwił się - Ja wiem, że jest trochę dziwny i działamy na zupełnie innych płaszczyznach... Ale żebym miał się go wystrzegać lub obawiać? Nic mi nie wiadomo. Rozwiniesz myśl? - zachęcał kuzyna, chcąc dowiedzieć się więcej.

- Szczerze? Nie wiem. Nie mam niestety pojęcia, bo podobnie jak Ty, nie jestem ekspertem od emocji, a pytanie Rodolphusa o to jak się czuje, nie było na liście moich priorytetów - tłumaczył - Jak rozmawialiśmy to był w miarę pogodny i wyszczekany jak zawsze. Interpretuj to jak chcesz - drogę masz wolną - opisał krótko ostatnie spotkanie z Lestrangem.

Borgin nie był medykiem, więc nie znał się na objawach i leczeniu chorób. Miał swoje przypuszczenia, którymi podzielił się z Nicholasem i jego ekspertyza kończyła się w tym miejscu.

- To mógł być zbiór czynników. Wiele się wydarzyło w sierpniu i nie chciałbym być na jego miejscu - dodał z pewną pokorą w głosie. Prawdę mówiąc, nikt nie chciałby się znaleźć w butach Roberta Mulcibera w tamtym czasie. To była istna karuzela emocji i wydarzeń, które musiały odcisnąć swoje piętno.

- Hmm... czy miał jeszcze inne zaufane osoby? - Stanley zastukał melodycznie w blat stołu - Bratu ufał jak nikomu z nas. Nazwałbym go jego prawą ręką, chociaż na sam koniec nadwyrężył jego zaufanie. Takie mam odczucie, chociaż Richard nigdy by się nie sprzeciwił woli brata. Jest lojalny, aż po grób. To jest bardzo cenne w jego osobie - bawił się szklanką - Prędzej poszedłby do Azkabanu, niż wydał brata czy ludzi sobie bliskich. Jestem tego pewny jak to, że na drugie mam Andrew - zapewnił - Na swój sposób ufał jeszcze Saurielowi. To chyba wszyscy. Nie jest to zbyt długa lista - westchnął. W końcu lepsza była mała grupa sprawdzonych i zaufanych osób, niż stado niepewnych cwaniaczków.

- Zresztą ja tu byłem od brudnej roboty. Byłem gdzieś na samym końcu zaufanych, tak to odbieram - podzielił się jeszcze swoim spostrzeżeniem z kuzynem.

No i padło to pytanie. Travers mógł dostrzec zdenerwowanie na twarzy Borgina. To nazwisko działało niczym płachta na byka i Stanley został właśnie rozjuszony.

- Nie ma żadnego - przyznał bez bicia - Najchętniej dostałbym drugą okazję jak na Beltane, aby załatwić to między mną, a nią. Znowu mieć szansę jeden na jeden. Oddałbym wszystko za to. Wygrałby silniejszy. Postawiłbym całe swoje życie na szali. Albo wygrana albo azkaban lub śmierć. Nic mniej, nic więcej - odpowiedział, a w głosie dało się usłyszeć pewnego rodzaju fanatyzm, który wynikał z nienawiści do Moody.

- Pozwolisz, że to rozchodzę - poprosił, wstając. Borgin zaczął krążyć po pokoju, sięgając po kolejnego papierosa.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Stanley Andrew Borgin (1282), Nicholas Travers (1412)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa