• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[09.09.1972] Jednej z was było mało

[09.09.1972] Jednej z was było mało
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#1
01.07.2025, 22:44  ✶  
Zmagania ze śmierciożercą wstrząsnęły nią na tyle, że nie miała już więcej siły, by zostać w Londynie. Miasto wydało jej się nagle o wiele bardziej straszne, dym o wiele bardziej duszący, a rozbłyskające gdzieniegdzie płomienie wyciągały do niej swe rozgrzane ręce. Czuła się zwyczajnie zaszczuta, jakby zza każdego kolejnego rogu miał na nią wyskoczyć nowy przeciwnik, odziany w charakterystyczną maskę i kłębiącą się czernią pelerynę. Była słaba i rozedrgana, czując jak rzucone na nią, torturujące zaklęcia, wstrząsnęły nią do żywego i zaburzyły dotychczasową równowagę.

Dlatego postanowiła wrócić do Doliny Godryka.

Do tej pory beztrosko oczekiwała, że Warowni nie można było nic zrobić i całe te nieszczęśliwe wydarzenia zwyczajnie przetrwała. Kiedy jednak zobaczyła osmalone ściany, które nadgryzł ogień, ogarnął ją nowy strach. Co z jej ojcem i rodzeństwem? Co z Malwą i psami? Co z resztą domowników, którzy mogli zostać w środku? Ściskające za serce emocje pękły wreszcie, kiedy okazało się że wszyscy byli cali, a ona wybuchła płaczem. Pełnym ulgi, ale też bólu i przerażenia. Wszystko schodziło z niej, każda jedna emocja, której doświadczyła tego wieczoru w nadmiarze, nie pozwalając jej przez dłuższą chwilę dojść do siebie.

Warownia była zniszczona, ale to co było w niej najważniejsze - ludzie - wciąż pozostawali na wyciągnięcie ręki.

- Panienko Doro, panienko Doro! Pani miejsce… Pani sklepik! - zapiszczała wreszcie gdzieś obok Malwa, spoglądając na nią wielkimi oczami, a w ręku trzymając wiadomość - teraz wyciągniętą do Menodory. Dziewczyna kucnęła, przez moment wahając się, ale wreszcie odbierając i czytając zawartość skierowanych do niej, do jej rodziny, słów.

!Crawley


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#2
01.07.2025, 22:44  ✶  
W mroku nocy cienie tańczą,
w tajemnicach skryte dusze spisek zakończą.
Za maską kłamstw prawda się czai,
lecz wśród szeptów i cieni tajemnice trwają.

Tyś w mroku się czaisz, w sercu masz strach.
Wiedza o tobie, Mendoro, jak krew w piach.
Nie mów mi kim na nowo jesteś, ja już cię znam.
W mrocznym labiryncie kłamstw odnalazłem cię całkiem
sam.

Kto w lustrze staje, ten nie boi się blasku,
jednak odpowiedź jest ukryta w cieniu i nie szuka poklasku.
Wiedz, że w tej grze prawda się plecie.
Przyjdź do mnie blisko, a wyznam ci w sekrecie:

wiem czego pragniesz, czemu skrywasz twarz.
Słowa w mroku, jak echo, wciąż u obcych trwasz.
Wiedz, że ja w sercu mam sekretny gest,
w mrocznej teraźniejszości to brzmi jak test.

Wiem, kim się stałaś, Mendoro.


Przyjdź do mnie, a daruję ci przewiny.

Do listu dołączony był zasuszony, fioletowy fiołek oraz komplet run, nanizany na czarną tasiemkę.

ᚩᚾᛁ ᛤᛚᚪᛗᛁᚪ
ᚢᛗᚱᛖᚳᛁᛖ ᚹ ᛞᚩᛚᛁᚾᛁᛖ
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
06.07.2025, 19:16  ✶  
Do Warowni – czy raczej tego, co z niej zostało – Brenna dotarło sporo po Dorze, na parę chwil przed świtem. Nie tyle dlatego, że chciała na własne oczy przekonać się, ile zostało z domu, który kochała, ale bo nieobecność Crawleyówny na zebraniu była niepokojąca, i Księżycowy Staw oraz Warownia były jedynymi miejscami, w których mogła w tej chwili jej szukać, a poza tym wciąż w wielu miejscach trzeba było pomóc ocalałym… i nie była pewna, czy sytuacja w Dolinie nie jest wręcz gorsza niż w Londynie. Miotała się trochę, chcąc jednocześnie szukać Dory i Alka, pomagać w przeszukiwaniu gruzów, sprawdzać, co działo się w Dolinie i szukać tej dziewczyny, o której mówił Thomas… Ale nie była Morpheusem. Występowała tylko w jednej osobie i musiała wybrać.
Omal nie zwymiotowała, kiedy pojawiła się przy bramie – o ironio, ona i mury trzymały się nieźle, w porównaniu z budynkiem – i podparła o kamienną ścianę, łapiąc oddech. Nie była pewna, czy to dalej efekty zwietrzałej mieszanki, którą niechcący zaserwowała jej Nora, czy może po prostu organizm protestował już przeciwko aktywności, mimo że środki i opatrunki od Cedrica jeszcze trzymały ją na nogach. Obrazy przed oczyma, narażonymi tej nocy na wysokie temperatury oraz dym, zamazywały się i… może dobrze. Może dobrze, że nie mogła zobaczyć pełnego obrazu zniszczenia, bo i tak serce ścisnęło się jej boleśnie, kiedy spojrzała na dom: ściany ocalały, ale dach spłonął doszczętnie, okien na piętrze nie było i nie chciała w tej chwili nawet sobie wyobrażać, jak to wszystko wygląda w środku.
Pewnie tak, jak w aż nazbyt wielu budynkach w Londynie.
A ludzie wciąż uważali za dobry pomysł popieranie Voldemorta.
Lekko utykając ruszyła przez sad, również noszący ślady ognia. Tu jabłoń cudem ocalała, tam spopieliło wiśnię… Trawa, nie tak dawno wybujała ponad miarę, teraz nikła pod popiołem. Wszystko wyglądało tak cholernie źle i przygnębiająco, że Brenna przez moment miała ochotę po prostu usiąść na ziemi i się rozpłakać.
– Dora?! Jesteś tutaj?! – zawołała jednak zamiast tego.
Nie była pewna, kogo jeszcze tutaj zastanie: ojciec przekazał im wprawdzie, że wszyscy się ewakuowali, ale nie miała pojęcia, kto postanowił wrócić, gdy sytuacja się uspokoiła, aby ocenić rozmiar zniszczeń.

!Trauma Ognia


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#4
06.07.2025, 19:16  ✶  
Nie dotykają się żadne omamy, ale trauma ognia pozostaje silną. Kiedy w trakcie trwania tej sesji widzisz płomienie, na moment zastygasz w bezruchu przepełniony strachem. Wydaje ci się, że nadchodzą. Kto? Oni... One? Te istoty złożone z dymu i lęków...
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#5
12.07.2025, 21:50  ✶  
Nie była pewna ile czasu minęło od momentu, kiedy pojawiła się przed Warownią. Minuty jednocześnie dłużyły się i biegły niemożliwie szybko, zlepiając się w jakąś ciężką do określenia masę, w której nawet nie próbowała się rozeznać. Po co? Myśli i tak krążyły wobec ściskanego w palcach pergaminu, fiołka i nanizanych na tasiemkę run, jakby nagle miało na nią spłynąć olśnienie odnośnie tego, jak w ogóle powinna odnieść się do całej sytuacji.

Ciało wciąż było słabe, trzymające się chyba na słowo honoru i dzięki adrenalinie, która wciąż płynęła w żyłach. Po tym jak Malwa przyniosła jej wiadomość, kręciła się bez ładu, to sprawdzając poszczególne elementy warowni, to błądząc po sadzie, to z kolei przysiadając na kamiennych schodkach. Niezmiennym elementem jednak zdawały się wilgotne policzki, przynajmniej do momentu kiedy zaczęło się jej wydawać, że chyba zabrakło jej już łez.

Siedziała właśnie na stopniach prowadzących w kierunku sadu, na nowo przemykając spojrzeniem po słowach zawartych w liście, kiedy dotarł do niej znajomy głos. W pierwszym momencie wzdrygnęła się, absolutnie niegotowa i może jeszcze trochę bojąc się, że była to tylko jakaś podła sztuczka, ale kiedy podniosła wzrok zobaczyła znajomą sylwetkę. I kiedy uświadomiła sobie, że to naprawdę Brenna, poderwała się gwałtownie na równe nogi i rzuciła sprintem w jej stronę. Wpadła w jej ramiona z płaczem pełnym ulgi i odrobiny poczucia winy, bo przecież zniknęła z Londynu bez słowa i nagle uświadomiła to sobie jakby dobitniej.
- Brenna! Bren, tak b-baardzo cię przepraszaam... - załkała jej w pierś. - Spapanikowałam i wróciłam tu bo... bo już nie miałam siły. Na... na nic by-ym się wam nie przydała p-po... - pociągnęła nosem. - Na ulicy był Śmie... - słowo utknęło jej w gardle. - Przepraszam. Przepraszam, mówiłaaś, żeby nie cho-chodzić samej...

//Zapomniałam że ja też tym muszę rzucić : (

!Trauma Ognia


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#6
12.07.2025, 21:50  ✶  
Nie dotykają się żadne omamy, ale trauma ognia pozostaje silną. Kiedy w trakcie trwania tej sesji widzisz płomienie, na moment zastygasz w bezruchu przepełniony strachem. Wydaje ci się, że nadchodzą. Kto? Oni... One? Te istoty złożone z dymu i lęków...
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
12.07.2025, 23:12  ✶  
Brenna przystanęła i wzdrygnęła się mimowolnie, gdy w oddali dostrzegła resztki ognia, dogasające na jednym z drzewem. Przez moment gdzieś w niej narosła panika i rozejrzała się, pewna, że coś, ktoś, pojawi się zaraz, wyłoni zza ocalałego muru albo z ruin. Nic takiego jednak się nie stało, a zamiast tego gdzieś od strony Warowni dobiegł ją znajomy głos i parę sekund później Dora wpadła w jej ramiona.
Objęła ją z ulgą, mocno, nie zwracając uwagi na bolący nadgarstek. Niby nie brała nawet pod uwagę, że Crawleyównie coś mogło się stać, trzymając się jakiejś absurdalnej, pozbawionej choćby odrobiny logiki wiary, że skoro spotkały się w okolicach północy, to Dora przetrwała i dalej. I tak jednak ogarnęła ją przemożna ulga, bo wciąż gdzieś w podświadomości tkwiła nieprzyjemna myśl…
Jeżeli Dora nie pojawiła się na zebraniu, to dlaczego?
Odpowiedź, wyłowiona gdzieś pomiędzy szlochami, zmroziła Brennie krew w żyłach i sprawiła, że z głowy uleciały na moment myśli, zostawiając tylko tę jedną: nie powinna była zostawiać jej samej. Dlaczego nie poprosiła, by od razu teleportowała się do Nory? Dlaczego nie zostawiła tego cholernego budynku i nie pobiegła razem z nią, skoro i tak był już ugaszony?
– Nie szkodzi. To nieważne – wyrzuciła w końcu siebie, wciąż trzymając ją w objęciach, bo śmierciożercy, czy Dora wpadła na nich w pojedynkę, gdzieś na ulicach, pełnych dymu i ognia? – Najważniejsze, że jesteś cała. Nic ci się nie stało? Nie jesteś ranna?
Odsunęła się wreszcie lekko, by zmierzyć Dorę spojrzeniem, w poszukiwaniu ran. Nie widziała krwi, jedynie ślady popiołu, może zaczerwienienia, ginące gdzieś pośród sadzy, która osiadła na skórze, ale nie rany. Brenna wiedziała jednak aż za dobrze, że istniały zaklęcia, które mogły wyrządzić trwałą krzywdę ciału i duchowi, chociaż ich skutki nie były widoczne na pierwszy rzut oka.
– Chodź, siądźmy gdzieś. – To „gdzieś” oznaczało pewnie schody. Huśtawka w ogrodzie spłonęła. A dom… nie, nie odważyłaby się ot tak teraz do niego wejść: i z przyczyn pragmatycznych, bo nie była pewna, czy nic nie runie im na głowy, i dlatego, że musiała zebrać do tego siły. – Potrzebujesz pomocy uzdrowiciela?



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#8
13.07.2025, 01:46  ✶  
Ogień i ją zdawał się przerastać, jakby tej nocy napatrzyła się ich trochę za dużo i zostały już z nią na stałe. I kiedy spojrzała ponad przedramieniem Brenny w bok, na sad, na chwilę zastygła na widok jakichś niedopalonych gałęzi. Ale ręce przyjaciółki trzymały ją mocno i pewnie, a potrzebowała teraz tak bardzo mocno i nie wątpiła, że Brenna też tego potrzebowała, dlatego uścisnęła ją mocniej, kiedy nagły lęk znowu cofnął się, zostawiając po sobie tylko niepokój.

Wiedziała, że Longbottom na nią nie nakrzyczy. Nie zrobi jej wyrzutów, nie obwini o nic, ale mimo wszystko tak dobrze było usłyszeć, że to faktycznie nie miało znaczenia. Nie teraz, nie tutaj, kiedy obie były całe i zdrowe - no, może nie w pełni, ale chodziło o to że tu były. Obie wyglądały okropnie i Dora nie zauważyła jeszcze że Brennie coś faktycznie było, ale to była trochę kwestia przyzwyczajenia; bo dopóki ta była w stanie chodzić, nie można było wykluczyć jej w pełni z grona osób zdrowych.
- Nie jestem ranna - powiedziała cicho, bo stało się zbyt dużo, by kłamać teraz naiwnie, że nic jej nie było. Sporadyczne drżenie rąk można było zdusić prostymi gestami, ale słabość gdzieś w środku wciąż pozostawała, a pęknięcia wciąż były dla niej namacalne. Kiwnęła głową na propozycję i obie przycupnęły na schodach, a Crawley nawet nie kryła tej drobnej ulgi, kiedy to się stało. Jakby wciąż bała się, że zaklęcia rzucone przez śmierciozercę zrobiły większe szkody niż przypuszczała, że zaraz osunie się znowu na ziemię, tracąc grunt pod nogami.
- Nie - pokręciła głową, zaciskając mocniej palce na tym, co trzymała w dłoniach. - Muszę... muszę tylko odpocząć, to wszystko. Ja... - zamilkła na moment, zastanawiając się co właściwie chciała powiedzieć. Nie mogła znowu przepraszać. Znaczy mogła, ale to nie mogło już nic wnieść. Pozostawało tylko wyciągnąć wnioski na później. - Czuję się jakby bolała mnie dusza - powiedziała więc prosto, wolną dłonią na moment sięgając do mostka, jakby chciała teraz zacisnąć palce na tym, co znajdowało się gdzieś w środku. Zebrać to i skleić na nowo, kształtując według dobrze znanego wzorca. - Ale to przejdzie. A ty? Pójdziesz dzisiaj do kogoś, prawda? - nie pytała wprost czy coś jej jest, bo szybkie otaksowanie Brenny spojrzeniem pozwoliło wyłapać już założone opatrunki. - A reszta? Komuś stało się coś poważnego?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
13.07.2025, 16:27  ✶  
Nie jestem ranna.
Niby uspokajające. Ale Brenna, sama nie będąc świetnym kłamcą, dostatecznie wiele razy szukała słów, które nie będą fałszem, a jednocześnie nie zdradzą prawdy, żeby wyłapać, że to zdanie nie było tożsame z „nic mi nie jest”. Tej nocy jednak bardzo niewielu pozostało ludzi, którym faktycznie nic się nie stało, w żaden sposób.
Czuję się, jakby bolała mnie dusza.
Dora mogła być czasem naiwna, ale bywała dużo mądrzejsza od niemal wszystkich znanych Brennie ludzi i nie sądziła, aby istniało lepsze podsumowanie.
Ale to przejdzie.
Zdrową dłonią ścisnęła rękę Crawleyówny i pociągnęła ją ku schodom, by usiąść tak, aby przypadkiem nie widzieć tego jednego, wciąż dogasającego drzewa. Powinna je zgasić, ale teraz nie miała ku temu siły i przede wszystkim, z jakichś niezrozumiałych dla niej powodów, nie znajdowała w sobie nie tylko dość energii, ale też odwagi, aby podejść bliżej. Nie zastanawiała się jednak nad tym, zbyt zmęczona, i zbyt skupiona na Dorze.
– Byłam u Cedrica. Nic mu nie jest. Wspomniał, że muszę się z tym zgłosić do uzdrowicieli, ale w tej chwili myślę, że w Mungu i tak zajmują się tylko najbardziej rannymi. – Mogła więc równie dobrze zamiast siedzieć w poczekalni poszukać Dory, a potem jeśli zdoła, spróbować pomóc Brygadzistom i aurorom, wciąż działających w mieście. – Dora, chcesz mi powiedzieć, co się stało?
W innych okolicznościach może by naciskała, chociaż bardzo nie lubiła zmuszać ludzi do zwierzeń: owszem, czasem próbowała ku nim nakierować, gdy zdawało się jej, że tak będzie najlepiej… Ale teraz to zależało tylko o Dory. Czy chciała mówić, czy wolała poczekać. Bo Brenna wiedząc nawet, że ta wpadła na śmierciożerców, nie sądziła, by w tej chwili to zmieniało wiele poza tym, że źle wpłynęło na Crawleyównę: tej nocy ludzie w maskach chodzili po ulicach, i nie było nawet mowy o takich rzeczach jak sprawdzanie miejsca zbrodni czy szukanie świadków napaści. Miejscem zbrodni był cały Londyn. Może połowa Anglii.



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#10
15.07.2025, 23:37  ✶  
Dora nie lubiła kłamać. Nie lubiła też innych zwodzić i najczęściej, kiedy była o coś pytana, odpowiadała szczerze - bez pomijania niewygodnych faktów, nawet jeśli coś skręcało ją od środka i czuła poczucie winy. Czasem jednak, szczególnie w momentach kiedy wciąż nie wiedziała jak ubrać w słowa to, co miała w głowie, kluczyła. Nie była ranna - taka była prawda, nawet jeśli cała była umazana sadzą, miała trochę obite i zdarte kolana, po tym jak przewróciła się bez sił na bruk, no i na pewno załapała się jeszcze na siniaki i zadrapania w innych miejscach. Była też tak okropnie zmęczona, ale ponad to? Boląca, pękająca dusza wcale nie była raną, a przynajmniej nie z medycznego punktu widzenia.

Kiedy przysiadły na schodkach i Brenna wspomniała o Cedricu i szpitalu, pokiwała tylko głową. Nie zgadzała się z nią, ale teraz działo się tyle, że nie chciała jej namawiać do skorzystania z pomocy medycznej o wiele szybciej. Brygadziści i Aurorzy powinni mieć priorytet, tak samo jak najciężej ranni. W końcu potrzebne były do pomocy wszystkie możliwe pary rąk, szczególnie funkcjonariuszy.

- Ja... - zawahała się znowu, ale te parę chwil oddechu pozwoliło jej się bardziej uspokoić. Mimo to skuliła się nieco w sobie, obejmując rękoma. - Wracałam od ciebie, ale szłam ulicą normalnie, nie teleportowałam się. Chciałam iść do Nory i wtedy ktoś mnie zaczepił. Miał płaszcz i maskę i zaczął rzucać zaklęcia. Bałam się trochę teleportować, no bo byłam zmęczona i te zaklęcia nad głową... Ale... on mnie trafił i to dwa razy... cruciatusem - głos cichł w rytm szybko wyrzucanych słów, aż wreszcie nazwę klątwy praktycznie wyszeptała, patrząc na początku w swoje kolana, ale zaraz unosząc spojrzenie na twarz Brenny. - A potem zadmuchałam w ten gwizdek od Millie i przybiegli brygadziści i już nie wiedziałam co się działo dalej. Znaczy że chyba uciekł i wtedy... bałam się, te płomienie i ogień, i dym... wróciłam tutaj. Powinnam coś powiedzieć, ale... Tego było za dużo.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2055), Dora Crawford (1789), Pan Losu (238)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa